Jakie pomysły przychodzą ci do głowy na widok fotografii nielubianej przez ciebie osoby? Są tacy, którzy w jakiś sposób starają się ją popsuć. Coś domalować albo zamazać. Przynajmniej częściowo ją wykrzywić. Nie mogą znieść dobrego obrazu kogoś, kogo nie lubią.
Człowiek jest artystycznym dziełem Boga. Jest wyjątkowym dziełem, bo został tak pomyślany, aby odzwierciedlał Artystę, który go stworzył. Czy tak wyrazisty obraz można zniekształcić? Szatan trudzi się przy tym od chwili, gdy stał się Bożym przeciwnikiem. Próbuje człowieka albo zredukować do istoty o odruchach zwierzęcych, albo też wyprowadzić go na manowce filozofii i chorych ambicji. Wszystko robi, aby ten obraz stał się niewyraźny.
Oto najnowszy ze znanych mi przykładów. Jak świat światem, Słowo Boże informuje: I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich [1Mo 1,27]. Ja zaś czytałem dziś o pomyśle pewnego szwedzkiego małżeństwa, które postanowiło wychowywać dziecko bez ujawniania jego płci. Na każdym kroku starają się o to, aby ich 2,5 letni Pop wyrastał(a) bez określonej tożsamości płciowej. Na przemian ubierają chłopięce i dziewczęce ubranka i często zmieniają mu fryzurę. – Okrucieństwem jest wprowadzenie na ten świat dziecka z niebieskim bądź różowym stemplem na czole – twierdzi jego matka. Chcą, aby ich dziecko dorastało jako osoba bardziej wolna i uniknęło wciśnięcia w określone ramy płciowości, która ich zdaniem jest jedynie wytworem społecznym.
O dziwo, rodzice tak wychowywanego dziecka znajdują wsparcie wśród przyjaciół i ze strony szwedzkiego społeczeństwa. Kristina Henkel, tzw. konsultantka do spraw równości płci, widzi w tym pozytywny eksperyment. „Można mówić tutaj o nie-stereotypowej płciowości, gdyż dziewczynka może robić to samo, co chłopiec, a chłopiec może robić to samo, co dziewczynka” – stwierdza Henkel. „Wydaje mi się, że ten eksperyment uczyni z tych dzieci silniejsze jednostki” – konkluduje Henkel.
Inną oznaką zamazywania Bożego obrazu w nas – jest tendencja, którą aktualnie obserwuję w środowisku chrześcijańskim. Jak wiadomo, Pismo Święte pochwala w nas bojaźń Bożą, a piętnuje i karci bezbożność. Słudzy Słowa Bożego w rzeczy samej nie mają alternatywy dla wyrazistości tego stanowiska. Obraz jest oczywisty: Albo stajemy się podobni do Jezusa i mamy pochwałę Ojca, albo upodobniamy się do świata i spotykamy się z naganą. Zaklinam cię tedy przed Bogiem i Chrystusem Jezusem, który będzie sądził żywych i umarłych, na objawienie i Królestwo jego; Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom [2Tm 4,1–4].
Jakiś czas temu jeden z wpływowych przywódców chrześcijańskich powiedział mi, że będzie popierał i promował wyłącznie takich kaznodziejów, którzy unikają krytyki, a mają przesłanie pozytywne, bez żadnych zadrażnień. Zastanowiło mnie to na tyle, że pod kątem owego oświadczenia przeczytałem sobie całe Dzieje Apostolskie. Słudzy Słowa z tamtego okresu nie mieli wyłącznie pozytywnego przesłania. Piętnowali grzech! Wniosek nasuwa się sam: Komuś bardzo zależy na tym, aby zamazać dziś wyrazistość poselstwa Ewangelii.
Zdaje się, że diabeł osiągnął swój cel. Zamazał obraz Boga w człowieku. Lecz Bóg nie zrezygnował. Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie [1Jn 3,8]. Bóg postanowił odtworzyć swój obraz w nas poprzez posłanie Syna swego, Jezusa Chrystusa i wezwanie wybranych do upodobnienia się do Niego. Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego [Rz 8,29]. Ludzie noszący na sobie obraz Syna Bożego nie przemilczają tego, czego On nie przemilczał, ale też nie otwierają ust w okolicznościach, w których Pan tego nie robił.
Póki co, sporo nam jeszcze do tego obrazu brakuje, lecz wiemy, że któregoś dnia staniemy się wyraźnie do Niego podobni!
Primo, ciekawe o kogo mogło chodzić (wpływowy przywódca)? :)
OdpowiedzUsuńSecundo, być może nie tyle chodziło o zamazywanie obrazu Ewangelii, co o niedopuszczanie do głosu krytykanctwa, oceniania, etc. U nas jeszcze może nie występuje to zjawisko "instytucjonalnie", ale w takich Stanach (jeśli to o nie chodziło), to już co innego.
Jestem w stanie zrozumieć przywódcę, który nie dopuszcza do tego, aby to czym się karmią ludzie w jego społeczności i czym nacechowane jest Słowo dla zboru było nasączone jadem krytyki.
Z drugiej strony, chyba lepiej poświęcać więcej czasu na "wyostrzanie" wizerunku pełnej Ewangelii dla ludzi wokół nas, niż zastanawianie się, kto (kogo zapewne osobiście nie znamy) zamazuje jej wizerunek. Więcej pożytku dla wszystkich, jak sądzę :).
Pozdrawiam.