Wygląda jednak na to, że wielu współczesnych chrześcijan przechadza się po rynkach świata i stamtąd sprowadza do zboru to, co w świecie było popularne i dobrze się sprzedawało. "Zakupione" tam pomysły przechodzą swoisty lifting, ażeby były do przyjęcia w środowisku kościelnym, a następnie stają się "nowościami" w działalności zboru.
Czy to normalne? Kościół to przecież społeczność ludzi wybranych przez Boga, usprawiedliwionych przez wiarę w Jezusa Chrystusa, odrodzonych z Ducha Świętego i duchowo oddzielonych od świata. Kto na kim ma się wzorować? To raczej my, nakierowani na wartości nadchodzącego Królestwa Bożego, stanowimy awangardę! Niech świat zobaczy, niech się dobrze przyjrzy i niech się uczy, co naprawdę jest trendy!
Dlaczego cała pomysłowość dzieci Bożych zazwyczaj ogranicza się do małpowania osiągnięć świeckich speców od reklamy i marketingu!? Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo! - mówi Pan - gdyż mój lud popełnił dwojakie zło: Mnie, źródło wód żywych, opuścili, a wykopali sobie cysterny, cysterny dziurawe, które wody zatrzymać nie mogą [Jr 2,12–13]. Większość korzeni sił napędzających twórczość świata zanurzonych jest w ludzkiej pysze, umiłowaniu pieniędzy, alkoholu, seksie itd. Karmienie ludzi w zborze z takich naczyń nie nasyci ich duszy i nie da dobrych oraz trwałych rezultatów.
Kto naprawdę jest wierzący, ten nie upodabnia się do świata. Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane [...] A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie. Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów. Nie bądźcie tedy wspólnikami ich. [...] Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie, bo to nawet wstyd mówić, co się potajemnie wśród nich dzieje. Wszystko to zaś dzięki światłu wychodzi na jaw jako potępienia godne [Ef 5,1–13].
Od lat obserwuję, jak najróżniejsze formy świeckiej popkultury, oczywiście z pewnym poślizgiem, przenikają do środowisk chrześcijańskich i stają się w nich normą. Najdziksze style muzyczne, taniec, gra świateł, przedstawienia teatralne, imprezy rozrywkowe i temu podobne rzeczy wypierają ze zboru zachowania duchowe zajmując ich miejsce.
Na przykład, jeden z dużych zborów amerykańskich przeprowadza w tych dniach akcję pod hasłem "Pop God", polegającą na prezentowaniu w kościele świeckich utworów, nominowanych do nagrody GRAMMY i próbie czerpania z nich wartości, ważnych podobno także dla chrześcijan. Nie potrzeba jednak szukać takich przykładów gdzieś daleko, za oceanem. Wystarczy zajrzeć na ktoryś z krajowych zjazdów młodzieży chrześcijańskiej i zobaczyć jak wiele jego elementów zostało "odkupionych" od świata.
Świat nie zasypia gruszek w popiele. Rynek popkultury pulsuje od pomysłów i każdego roku można znaleźć na nim wiele kolejnych nowości. A Kościół? Rozglądam się za nowymi owocami naszego chodzenia w pełni Ducha Świętego, a nie za produktami sprowadzonymi doń ze świata.
Bracia i Siostry! Przestańmy chodzić po rynku świata i na jego wyprzedażach kupować pomysły na działalność Kościoła. Mamy przecież Ducha Świętego! Naszym powołaniem jest być tu awangardą!
Popieram całym sercem to, co tu Pastor napisał. Niestety wielu ludzi (w tym czasem przywódców) sądzi, że jeśli coś działa, czyli przyciąga ludzi do zboru, to jest to od Boga. Skoro ludzie znaleźli się w kościelnej ławce, to na pewno stało się to pod wpływem czegoś, co zainspirował Bóg - tak sobie niektórzy myślą. Jednocześnie mało kto zastanawia się dlaczego tak jest, że kiedyś ludzie 'inaczej się nawracali', że kiedyś chrześcijaństwo było zdrowsze itd. Otóż myślę sobie, że dawniej chrześcijaństwo o wiele bardziej promowało Osobę Jezusa i to co On uczynił dla upadłego grzesznika. Dziś natomiast szuka się często tricków tego świata by kogoś przyciągnąć do kościoła. Zupełnie jakby prawda o grzechu, Zbawicielu, pokucie itd. była czymś niestosownym i nieadekwatnym.
OdpowiedzUsuńPrzecież to już nie jest Kościół...to jakiś ponury żart z Kościoła. Obłęd.
OdpowiedzUsuńCałkowicie się zgadzam. Już przecież takie tricki były stosowane... Wystarczy choćby wspomnieć kompromis z czasów cesarza Konstantyna. Historia lubi się powtarzać, dawniej był to kompromis z pogańskimi bóstwami Rzymu i Grecji, a teraz? Pozdrawiam, tym razem ze smutkiem...
OdpowiedzUsuńPan Bóg komentuje przez Pawła...
OdpowiedzUsuńRzymian 8:4-9 aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha.
5 Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe.
6 Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój.
7 Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może.
8 Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą.
9 Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego.
Nie rozumiem potrzeby ograniczania "zachowań chrześcijańskich" do limitu wyznaczonego przez czasy, w których żyli założyciel i jego bezpośredni następcy(I wiek n. e.) ani przez czasy, w których powstał zbór (np. lata 70 XX w). Pan I Apostołowie żyli według trendów wyznaczonych przez tamte czasy: ubierali się podobnie jak inni, to samo jedli i pili, wykonywali popularne wtedy zawody. Apostołowie nauczali w sposób (technicznie) dość popularny w ówczesnym cesarstwie rzymskim. Paweł pewnie lubił sport, co wynika z jego pism. Uczyli, aby unikać pewnej przesady. I tyle. A gdyby okres ich działalności przypadł dziś? Czy myślicie, że Pan stanąłby na górze lub usiadł na łódce przy brzegu? Brzydziłby się mikrofonem? Głośną muzyką, której w I wieki nie było. Kolorowymi światłami? Czy jeden z apostołów nie wziąłby może do ręki gitary elektrycznej? A inny nie jeździłby motocyklem po Zborach, w skórzanej kurtce z frędzlami? Czy któryś nie zasiadłby w kafejce galerii handlowej, czekając na ludzi, którzy chcą pogadać? Wyobrażenie o chrześcijańskim stylu bycia jest w przypadku wielu ograniczone siermięgą lat 70 i 80 - bo wtedy się nawrócili. Rozumiem, że nie każdy wzorzec świecki trzeba powielać, ale nie można ograniczać zachowań chrześcijańskich tylko do cichego śpiewu i pobożnych dysput.
OdpowiedzUsuńA co do idei PopGod: nazwa faktycznie trochę pokraczna. Słucham poezji śpiewanej w różnych językach (żeby sobie ktoś nie myślał - współczesnych kierunków muzycznych też nie akceptuję, ale do aktualnego pokolenia trzeba przemówić, korzystając z stosowanych przez nie środków wyrazu) i w poetyckich piosenkach, pisanych i wykonywanych przez ludzi nie będących bynajmniej ewangelikalnymi chrześcijanami, odnajduję nieraz chrześcijańskie treści. Znaczne głębsze niż powtarzane 100 razy wyrwane frazy z pieśni na nabożeństwach. Podobnie filmy - pewne filmy, kręcone przez świeckich, nawet hollywoodzkich reżyserów, mają wyraziste, chrześcijańskie przesłanie. Uważam że to nie przypadek - Pan działa i w taki sposób. Nie sądzę, aby było coś złego w tym, żeby te treści odnaleźć i zaakcentować. Pozdrawiam. nimrod/małpa/interia.pl - chętnie podyskutuję.
Ależ to nie chodzi o formę. Chodzi o przesłanie zawarte w piosenkach pop. Wona miłość? "Luźne" związki? Zdrady? Pochwała seksu? To mają być wartości krzewione w zborach? Słuchanie tego typu utworów ma być budujące?! Jak niby "Pan działa" przez słuchanie takich pioseneczek? Mam córki nastolatki. Nie chcę, aby słuchały takich utworków, aby karmiły się tym płytkim, humanistycznym przesłaniem, ulegały "urokowi" mydlanej opery. Jeśli ich życie ma się opierać na Chrystusie, to mają zachować czystość do ślubu i wyjść za mąż za wierzącego człowieka żyjącego wg Słowa. Ciekawe, jak mają się budować tekstami "weź mnie w ramiona, ukołysz do snu, niech rozkosz ogarnie ciebie i mnie" albo "nie chcę cię znać, oszukałeś mnie, zdrada w twych ustach jak sztylet" lub coś w tym stylu? Wszystko o "spełnionej" lub "niespełnionej" miłości, oczywiście na "kocią łapę", bo kto by się tam takimi niuansami jak ślub dzisiaj przejmował.
OdpowiedzUsuńA jeśli "Pan dzisiaj działa" bardziej przez niewierzących niż przez Kościół, to coś z tym Kościołem chyba nie tak jest!
Pismo mówi "nie miłujcie tego świata", "nie jesteście z tego świata", "kto miłuje świat, ten jest nieprzyjacielem Boga". Można ubierać się zgodnie z modą( byle zachowując skromność, do której jesteśmy powołani), można usiąść w kawiarence z kawą- ale nie można żyć tym, czym żyje świat i postępować, jak świat- razem z jego niemoralnością, kłamstwami i wartościami!
Nie neguję faktu, że dziadostwa jest dużo. Szczególnie w piosenkach pop, ale tych nie znam, bo nie słucham. Mój wpis odnosił się do tzw. twórczości świeckiej, a nie tylko zawężonej do pojęcia "pop". Miłość zawsze jest dobra i jej poświęcono najlepsze dzieła sztuki. O tym, kiedy należy skorzystać z przedstawionych w tych utworach treści - przed, czy po ślubie - decyduje nie artysta, a odbiorca. Ne chcę tu robić reklamy świeckim wykonawcom, ale naprawdę mają teksty z pozytywnym przesłaniem. Dlatego w istocie też zastanawiam się, dlaczego zespoły uwielbieniowe i artyści chrześcijańscy nawiązują do stosunkowo "płytkich" tradycji muzycznych, jak choćby pop, rap czy hip - hop. W księgarniach chrześcijańskich pytam czasami, czy wśród dużej ilości dostępnych tam płyt znajdę coś w moich klimatach: poezja śpiewana, akustyczna gitara czy fortepian, oszczędne traktowanie elektroniki i do tego głębokie, mądre teksty, nad którymi można się pochylić i niejedno przemyśleć. Odpowiedź sprzedawczyni jest zawsze taka sama: nie ma. A co do postępowania: masz rację. Żyjemy w świecie, ale nie tym samym, czym żyje świat. Pozdrawiam nimrod/małpa/interia.pl
OdpowiedzUsuń"Miłość zawsze jest dobra" - oczywiście, masz rację. Trudno, żeby nie była dobra, skoro "Bóg jest miłością" (I J 4;8,16). Ale miłość opiewana w świeckich piosenkach przeważnie nie ma nic wspólnego z prawdziwą miłością, jaką jest Bóg, o jakiej nauczał Jezus, jaką mogliśmy poznać jako wierzący dzięki Duchowi Świętemu. Świat nie zna miłości, pod tym słowem skrywa pożądanie, chęć "posiadania" jakiejś osoby ze względu na jej cechy fizyczne lub psychiczne, tzw. styl bycia itp. Miłość świata, znajdująca swoje odbicie w piosenkach różnych gatunków jest warunkowa, kończy się albo wraz ze zmianą cech, które ktoś "kochał" w danej osobie albo wraz z pojawieniem się innej osoby, która ma więcej "ukochanych" cech. Jeżeli naprawdę żyjemy w świecie, ale nie tym samym, czym żyje świat to nie możemy się tym samym karmić. Tzw. poezja śpiewana tak naprawdę niczym się tu nie odróźnia, sam byłem kiedyś jej gorącym miłośnikiem (nomen omen). Świeckie teksty zawsze obracają się tu może najczęściej nie wokół miłości ale wokół tzw. wrażliwości o humanistycznym podłożu, całkowicie obcym Bogu.
UsuńOsobną sprawą jest czy jako chrześcijanie powinniśmy podążać za trendami estetycznymi świata. Dla mnie osobiście po nowym narodzeniu jakakolwiek forma przestała być ważna (podobnie jak jakość sprzętu, na którym słucham) - liczy się tylko przesłanie, które buduje. Co nie znaczy, że czasami zachwycają mnie po prostu niektóre pieśni ze względu także i na muzykę. A z tej została na moich półkach wyłącznie klasyczna.
Nie może złe drzewo rodzić dobrych owoców.
OdpowiedzUsuńJeżeli ktoś uważa, że świecki artysta nie potrafi stworzyć dobrego dzieła, to pewnie również jest przekonany, że świecki piekarz nie potrafi upiec dobrego chleba :-)))
OdpowiedzUsuńJestem człowiekiem z krwi i kości i podobnie jak inni ludzie, przeżywam różne emocje: zachwyt, zadumę, cierpienie, miłość (również tę fizyczną, jestem żonaty), ojcostwo, zadowolenie, niezadowolenie, rozczarowanie i wiele innych. I tak już jest, że w muzyce, którą chcę słuchać, szukam odwzorowania tych przeżyć. Oczywiście, na przyzwoitym poziomie - bez baju-baj i majteczek w kropeczki. Pozwolę sobie zauważyć, że wszelkie te emocje przeżywają i osoby nawrócone, i nienawrócone. Więc jeżeli ktoś o tych emocjach pisze / mówi / śpiewa w piękny sposób, będzie to dla mnie godne uwagi. Oczywiście, jako osoba wierząca przeżywam je w nieco inny sposób, ale to nie przeszkadza mi rozumieć przeżycia innych. Dawid również jest autorem psalmów (poezji śpiewanej), w której nie tylko wielbi Boga i mu za wszystko dziękuje, ale też wyrzuca z siebie zwątpienie, rozczarowanie smutek itp. Blues również nie był mu obcu :-)))
Zwiedzenie nie polega na tym, że ktoś się nagle obudził, obrócił się o 180 stopni i poszedł w przeciwnym kierunku. Z tego właśnie powodu jest bardzo niebezpieczne. Odbywa się to powoli, krok po kroku, żeby nie rzucało się w oczy. Poza tym,g dyby diabeł przyszedł do kościoła z rogami, kopytami i ogonem, każdy by go rozpoznał, nawet dziecko. Tak jednak się nie dzieje. Wydaje mi się, że efekt tego procesu w jakimś stopniu odzwierciedlą te oto linki:
OdpowiedzUsuńhttp://vimeo.com/13108926
http://www.facebook.com/photo.php?v=282704718446906&set=vb.117569674953447&type=2&permPage=1
http://www.facebook.com/video/video.php?v=141036952613684
Słowo Boże też coś o tym wspomina:
"I nic dziwnego; wszak i szatan przybiera postać anioła światłości.
Nic więc nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości; lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki." (2 Kor. 11:14-15)
"Martwa mucha może zepsuć olejek aptekarza..." (Kazn. 10:1)