Mamy w kraju aferę Amber Gold. Nie zamierzam wnikać w szczegóły sprawy, ani w tym tekście, ani poza nim. Chcę natomiast zwrócić uwagę na zachowanie osób, które jeszcze niedawno bardzo łasiły się na pieniądze i możliwości tej spółki. Duma z wczorajszych wspólnych spotkań, uścisków dłoni, sponsoringu i fotografii, przerodziła się w dzisiejszą wstydliwość i niespełnione pragnienie wymazania tych faktów z życiorysu.
Niedobrze mi się robi na myśl o ludziach, którzy wczoraj ślinili się na widok pieniędzy prezesa Amber Gold, a dzisiaj czym prędzej umywają ręce od wszystkiego i co najwyżej, mówią o nim - Marcin P. Składanie przez wystraszonych beneficjentów majątku prezesa, pośpiesznych deklaracji o zamrożeniu przyjętych kwot i gotowości do ich zwrotu, potwierdza smutną prawdę, że nie człowiek się tu liczy, a jedynie to, na ile można przy nim skorzystać.
Niezależnie od tego, jak bardzo nasz młody bohater polskiego kapitalizmu pobłądził i jak wiele oszustw ma na swoim koncie, przykro mi jest patrzeć na to, co nagle ze wszystkich stron teraz go spotyka. Przypomina to znane mi z dzieciństwa polowanie na zające, z hałaśliwą nagonką z jednej strony i grupą rozstawionych myśliwych, z drugiej. Nieświadomy niczego, stropiony zając uciekał w stronę, z której w pewnym momencie padał do niego strzał.
Takie skojarzenia pojawiają się w mojej głowie, gdy np. słyszę, że producent głośnego już filmu o naszym bohaterze narodowym, przyjąwszy na tę produkcję od Amber Gold kilka milionów, ogłasza zamrożenie tych środków do wyjaśnienia sprawy i ubolewa teraz nad tym, że film wejdzie na ekrany z dużym opóźnieniem. Może i dla niektórych jest to zachowanie mądre i godne pochwały. Dla mnie zaś jest to nic więcej, jak tylko przykład odwracania się od zbliżającego się zająca i próba pośpiesznego zacierania śladów wcześniejszej z nim znajomości. Innych przykładów już nie wspomnę.
Biblia przypomina: Ubogi jest znienawidzony nawet przez swojego bliźniego, lecz bogaty ma wielu przyjaciół [Prz 14,20]. Najnowsze obserwacje pokazują, że bogaty ma wielu przyjaciół nie aż do czasu, gdy skończą się mu pieniądze. Niektórym "przyjaciołom" wystarczy, że pieniądze ich kolegi staną się towarem wstydliwym, a już pośpiesznie odcinają się od niego. Słusznie zauważa stare, chińskie przysłowie: Twoi przyjaciele są jak cień. Gdy świeci słońce, wszędzie ich pełno. Gdy słońce zajdzie, nagle znikają.
Mam Przyjaciela, który nie wstydzi się, ani mnie samego, ani moich grzechów. Jest przy mnie w każdych okolicznościach, a gdy zgrzeszę, On ci jest ubłaganiem za grzechy [1Jn 2,2] moje. On grzechy nasze sam na ciele swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli [1Pt 2,24]. Dlatego też może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga, bo żyje zawsze, aby się wstawiać za nimi [Hbr 7,25].
Jak wszyscy, tak i ja dopuszczam się wielu uchybień. Z duchowego punktu wiedzenia każdy człowiek zasłużył na sąd i potępiający wyrok. Jednakowoż, od chwili, gdy uwierzyłem w Jezusa Chrystusa, jestem grzesznikiem przez Niego usprawiedliwionym. Mogę powiedzieć: Położyłem się i zasnąłem; Obudziłem się, bo Pan mnie wspiera. Nie boję się dziesiątków tysięcy ludu, które zewsząd na mnie nastają [Ps 3,6-7].
Przykre to, że prezes Amber Gold miał takich przyjaciół, którzy zaślepieni chęcią korzystania z jego pieniędzy, nie mieli odwagi zwrócić mu uwagi, widząc że robi źle. Tym bardziej przekre, że teraz, gdy noga się mu powinęła, pośpiesznie się od niego poodwracali.
Wspaniale jest mieć za przyjaciela Pana Jezusa. On widząc mój grzech napomina mnie i wzywa do pokuty. Zaś w chwilach trudnych, gdy zabrnę w jakiś ślepy zaułek, nie umywa rąk od związku ze mną. Moją winę bierze na Siebie. Chcę uczyć się od Jezusa tak rozumianej i praktykowanej przyjaźni.
Afera Amber Gold pokazała, jakiej próby faktycznie były nie tylko jej finanse, ale też jakiej próby była przyjaźń ludzi kręcących się wokół jej młodziutkiego, jak na takie pieniądze, prezesa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz