Dziś słówko do osób zrodzonych z Boga, do prawdziwych uczniów Jezusa Chrystusa. Chodzi mi o nasze położenie w otaczającym nas świecie. Chociaż racjonalnie trudno to wytłumaczyć, to jednak faktem jest, że odczuwamy niechęć ze strony ludzi nieodrodzonych duchowo. Lekceważą nas, pomijają, spychają na margines, ośmieszają.
Z jakiego powodu? Nie dlatego przecież, że zaleźliśmy im za skórę. Nie jesteśmy do nich wrogo nastawieni. Nie mogą nam zarzucić drobiazgowości, nieuczciwości lub szaleństwa w naszych postawach względem nich. Wprost przeciwnie. Pomni apostolskiego wezwania: Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie [Rz 12,18] staramy się prowadzić żywot cichy, pełnić swe obowiązki i pracować własnymi rękami, (...) tak abyśmy wobec tych, którzy są poza zborem, uczciwie postępowali i na niczyją pomoc nie byli zdani [1Ts 4,11-12].
A jednak w kręgach tego świata nie jesteśmy mile widziani. Dlaczego? Jezus wyjaśnił to następująco: Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, ale Ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi [Jn 15,19]. Minęło wiele lat, czasy się zmieniły, odstępczy kościół siega dziś po najwyższe tytuły i honory, a uczniowie Jezusa spotykają się tu wciąż z tą samą niechęcią.
Prawdziwi chrześcijanie nie przynależą duchowo do tego świata. Nie wchodzą z nim w żadne układy, nie są łasi na jego przywileje, ani nie pragną jego towarzystwa, bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? [2Ko 6,14-16].
Nieobecność na salonach świeckiej władzy, kultury i popularności - to nasza chwała! Godność dzieci Bożych sprawia, że miłujemy grzeszników, głosimy im ewangelię i w imię Boże wyciągamy do nich pomocną dłoń, bez jednoczesnego zaprzedawania im naszych dusz i bez konieczności przesiadywania w ich gronie.
Kto jest świadomy i pewny swojej rangi wynikającej z wiary w Jezusa Chrystusa, ten nie nosi w sobie marzeń o przynależności do partii politycznej, sprawowaniu władzy, byciu rozpoznawanym na ulicy, czy mile widzianym wśród ludzi bogatych i wpływowych. Ostatnie, bulwersujące wydarzenia w kraju kolejny raz pokazały, że najlepiej, aby dziecka Bożego w tych kręgach w ogóle nie było. Nie zazdrościj złym ludziom i nie pragnij ich towarzystwa [Prz 24,1] - poucza Słowo Boże.
Bracia i Siostry! Doceńmy to wyróżnienie bycia na marginesie świata. Niech nas tak bardzo to nie boli, że tutejsi ważniacy traktują nas jak powietrze. Ci, których świat nie był godny, tułali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi [Hbr 11,38]. Jesteśmy synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Pewnego dnia nasza pozycja zostanie ujawniona. Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też żyć będziemy; jeśli z nim wytrwamy, z nim też królować będziemy [2Tm 2,11-12].
Powiedzcie, czy komuś z naszego grona jest smutno, że nie jada kolacji ze znanymi politykami? Czy ktoś żałuje, że nie zna osobiście prezesa Amber Gold? Czy zaskakuje nas to, że władza w Moskwie zabrała zielonoświątkowcom niewielką działkę i zburzyła miejsce ich zgromadzeń, jednocześnie dając w kraju dwieście działek budowlanych prawosławnym? Czy czujemy się gorsi, że od siedemnastu lat nie możemy w miejskim magistracie załatwić działki pod budowę siedziby zboru, a gdy wydaje się, że zaczynają z nami rozmawiać, to okazuje się, że szukają jelenia i chcą nas wpuścić w maliny?
Mnie coraz mniej jest przykro. Wcale tego nie żałuję, że w tym świecie tak mi jakoś pod górkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz