Co jakiś czas, powiedziałbym - stanowczo za często, dowiadujemy się o skazujących wyrokach sądowych, które po latach okazują się być sędziowską pomyłką. Tej jesieni o takich wpadkach jakoś szczególnie głośno. A to właściciel ośrodka w Turawie niesłusznie przetrzymywany w areszcie przez 27 miesięcy. A to czterdziestoparoletni mężczyzna z Gdyni więziony niesłusznie przez 12 lat. A to znani przestępcy uniewinnieni przez sąd wychodzą na wolność...
Słowa te piszę w rocznicę ponurej "pomyłki" sądu we Francji, zapisanej w historii jako "proces Jana Calasa". Wszystko zaczęło się od tego, że 13 października 1761 roku w Tuluzie powiesił się młody człowiek, Marek, syn protestanckiego kupca, Jana Calasa. Rodzina nieszczęśnika, chcąc zapewnić mu chrześcijański pogrzeb, zatarła ślady samobójstwa. Rozpoczęło się więc śledztwo w poszukiwaniu zabójcy.
Protestanci w ówczesnej Francji byli z mocy prawa dyskryminowani. Ktoś puścił plotkę, że Marek chciał się nawrócić na katolicyzm, a jego rodzina była temu przeciwna. Władze natychmiast skierowały dochodzenie na ten tor, podejrzewając Jana Calasa o zamordowanie "przyszłego odstępcy" z pobudek religijnych. Histeryczna nagonka mieszkańców katolickiej Tuluzy podsycana przez miejscowy zakon dominikanów zakończyła się potwornie niesprawiedliwym werdyktem.
Parlament Tuluzy 9 skazał Jana Calasa na śmierć, bez udowodnienia mu winy. Zgodnie z prawem Calas najpierw był łamany kołem i duszony, a potem spalony żywcem na stosie. Biedak w trakcie męczarni cały czas wołał, że jest niewinny. Dopiero parę lat później, w 1765 roku, został uznany za niewinnego i pośmiertnie rehabilitowany, a król w ramach odszkodowania przyznał rodzinie Calas wysoką rentę.
Jak widać, od zawsze mamy na świecie ogromne trudności i niepowodzenia w dochodzeniu do prawdy i wydawaniu sprawiedliwych wyroków. Ułomność wymiaru sprawiedliwości bierze się głównie z tego, że sędziowie, choć obdarowani ogromnym zaufaniem społecznym, wkładają spodnie, jak każdy inny człowiek. Przekonania polityczne, przynależność religijna, osobiste zamiłowania i towarzystwo, w którym się obracają - to wszystko nie daje się zupełnie oddzielić od ich sędziowskiej roli. Nie tylko nie potrafią być zupełnie obiektywni, ale podlegają też, niestety, wpływom zewnętrznym.
To dlatego sędziowie w Izraelu otrzymali instrukcję: Nie bądźcie stronniczy w sądzie, wysłuchujcie jednakowo małego i wielkiego, nie lękajcie się nikogo, gdyż sąd należy do Boga [5Mo 1,17]. By tak się działo, potrzebne jest serce odrodzone przez Boga, posłuszne Słowu Bożemu i żyjące w bojaźni Bożej. Niestety, niewielu mamy dziś takich sędziów na świecie. Biblia zapowiada, że dopiero w przyszłości nastąpi oczyszczenie sądownictwa od tych, którzy słowem przywodzą ludzi do grzechu, zastawiają pułapkę na rozjemcę w sądzie, a tego, który ma słuszność, odprawiają z niczym [Iz 29,21].
Narazie gołym okiem widać, jak jeden na drugiego sieć zastawia. Do złego mają zgrabne dłonie: Urzędnik żąda daru, a sędzia jest przekupny; dostojnik rozstrzyga dowolnie - prawo zaś naginają [Mi 7,2-3]. Chrześcijańska Polska łudząco zdaje się być podobna do ludu Bożego Starego Przymierza.
Jan Calas w osiemnastowiecznej Francji. Dziesiątki osób niewinnie skazanych w dwudziestym pierwszym wieku w Polsce. Tysiące chybionych lub stronniczych wyroków na całym świecie. Powszechność dyskryminowania mniejszości przez większość. Czy Bóg tego nie widzi? Jak najbardziej widzi i - póki co - dopuszcza, by ludzie ludziom gotowali taki los. Pozwala nawet na to, by Jego dzieci cierpieli niesprawiedliwość na tej ziemi.
To jest dla prawdziwego chrześcijanina poważna próba wiary: Prowadzić nienaganne życie, dbać o prawo i sprawiedliwość, a być postrzegany w świecie jako sekciarz i społeczny wyrzutek, któremu sprawiedliwe traktowanie się nie należy. To nie jest miłe doznanie. Taka jednak jest prawda o losie człowieka wierzącego na świecie. Nieważne, że obiektywne argumenty przemawiają na jego korzyść. Mało kogo to obchodzi. Jest spoza układu, więc niech się buja i tyle.
Chrześcijaninie, czy stać cię na to, by taki los przyjąć z godnością syna Bożego? Pomyśl o Tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie [Hbr 12,3] abyś nie tylko potrafił zachować pogodę ducha, ale był wręcz dumny z tego, co cię tu spotyka.
Odtąd niech mi nikt przykrości nie sprawia; albowiem ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim [Ga 6,17].
A propos stronniczości w sądzeniu - warto wspomnieć o pięknej, aczkolwiek mało znanej, biblijnej zasadzie "oko za oko, ząb za ząb" (zasada ta niestety w chrześcijaństwie została wypaczona):
OdpowiedzUsuń"Złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb. W jaki sposób ktoś okaleczył bliźniego, w taki sposób będzie okaleczony.
Kto zabije zwierzę, będzie obowiązany do zwrotu. Kto zabije człowieka, będzie ukarany śmiercią.
Jednakowo będziecie sądzić i przybyszów, i tubylców, bo Ja jestem Pan, Bóg wasz!"
(Kpł. 24:20-22)