16 grudnia 1980 roku, w dziesiątą rocznicę Wydarzeń
Grudniowych na Wybrzeżu, odsłonięto w Gdańsku Pomnik Poległych Stoczniowców.
Normalna kolej rzeczy w tego rodzaju sprawach: Zwolennicy i duchowi spadkobiercy
bojowników o słuszną sprawę uczcili ich pamięć, wystawiając im pomnik i organizując
pod tym pomnikiem uroczystości rocznicowe.
Jednakże w przypadku gdańskiego pomnika po trzydziestu paru
latach sprawa bardzo się skomplikowała. Sukces tamtej walki okazuje się mieć dzisiaj
kilku ojców, którzy ścierają się w walce
o to, kto rzeczywiście ma prawo do spuścizny Grudnia ’70. Każda z tych grup
widzi siebie jako jego uprawnionych spadkobierców, a przeradza się to w
kłótnię, która atmosferze i motywom tamtej walki oraz ofiarom Wydarzeń Grudniowych najzwyczajniej
uwłacza.
Przypomina mi to trochę licytowanie się rozmaitych kościołów
o to, kto ma większe prawo do zwania się chrześcijanami. Biblia mówi, że po raz pierwszy ta nazwa
pojawiła się w okresie wczesnego Kościoła, w odniesieniu do zboru antiocheńskiego. W Antiochii też nazwano po
raz pierwszy uczniów chrześcijanami [Dz 11,26]. Dziś za chrześcijan uważają się
rzymskokatolicy, prawosławni, ewangelicy, zielonoświątkowcy, baptyści, adwentyści a nawet mormoni. Niektóre z tych
grup zarówno w doktrynie jak i w praktycznej pobożności w żaden sposób nie są dziś
podobne do chrześcijan z I wieku. A mimo to roszczą sobie prawo do miana
naśladowców Chrystusa.
Podobnie ma się sprawa w odniesieniu do pojedynczych osób. Swego
czasu apostoł Paweł został zaatakowany przez część ówczesnych chrześcijan i
pomówiony o brak należytego związku z Chrystusem. Kwestionowali oni prawo Pawła z Tarsu do nazywania się apostołem i chcieli
to prawo zawłaszczyć tylko dla siebie. Czy nie jestem apostołem? Czy nie
widziałem Jezusa, Pana naszego? Czy wy nie jesteście dziełem moim w Panu? Jeśli
dla innych nie jestem apostołem, to jednak dla was nim jestem; wszak pieczęcią
apostolstwa mego wy jesteście w Panu [1Ko 9,1-2].
Paweł, owszem, był
świadomy grzechów swojej przeszłości, ale dobrze znał też swoją wartość w
oczach Bożych. Lecz uważam, że ja w niczym nie ustępuję tym arcyapostołom [2Ko
11,5] - pisał. Znamiona potwierdzające godność apostoła wystąpiły wśród was we
wszelakiej cierpliwości, w znakach, cudach i przejawach mocy [2Ko 12,12]. W
życiu Pawła, jak w życiu mało kogo innego, widać było wszystkie charakterystyczne
cechy życia i służby Jezusa Chrystusa. Dlatego uciął tę dyskusję: Odtąd niech mi nikt przykrości nie sprawia; albowiem stygmaty Jezusowe
noszę na ciele moim [Ga 6,17].
Sprawa wydaje się oczywista. Kto dziś chce mieć moralne
prawo do dziedzictwa Solidarności, ten powinien niezmiennie obstawać przy jej
postulatach z tamtych lat i potwierdzać to codziennym życiem. Samo przypięcie
sobie znaczka „S” lub rejestracja komitetu
ze słowem „Pomnik” w nazwie, nie oznacza prawa do stawania z podniesioną głową
w cieniu trzech krzyży.
Tak samo jest z prawem do nazwy „Chrześcijanin”. Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: Jeżeli
wytrwacie w słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie [ Jn 8,31]. Samo
zawieszenie krzyża lub wypowiedzenie kilku biblijnych haseł nikogo nie czyni prawdziwym chrześcijaninem. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż
nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów,
i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie
znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie [Mt 7,22-23].
Licytowanie się o prawo do pamięci o Grudniu '70 nie ma sensu. Gołym okiem widać, kto kim jest dzisiaj. Tak samo nie ma co się spierać o prawo do nazywania się chrześcijaninem, bo zna Pan tych, którzy są Jego [2Tm 2,19]. Nie można zostać i być chrześcijaninem bez aprobaty samego Chrystusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz