30 września, 2013

Liczenie nieograniczonego


Dziś w Polsce rocznica Pierwszego Powszechnego Spisu Ludności. Miał on miejsce 30 września 1921 roku i rzeczywiście był pierwszym spisem powszechnym przeprowadzonym przez państwo polskie. Spis dostarczył wielu ciekawych informacji, jednakże ich wiarygodność już przed wojną została zakwestionowana.

Gdy o spisie ludności mowa, to od razu nasuwa mi się myśl o spisie ludności przeprowadzonym swego czasu przez króla Dawida w Izraelu. Opowiada o tym 21. rozdział Pierwszej Księgi Kronik. Już we wstępie do tego wydarzenia, Biblia wyjawia źródło jego inspiracji. Wtedy wystąpił szatan przeciwko Izraelowi, pobudziwszy Dawida do tego, aby policzył Izraelitów [w.1].

Bóg nie chciał, żeby Jego naród przeliczał swoje szeregi. Nawet dowódca Joab to rozumiał i delikatnie próbował odwieść króla od pomysłu przeprowadzenia spisu. Niech pomnoży Pan lud stokrotnie w porównaniu z tym, ile go jest teraz [w3]. Lecz słowo króla przeważyło wobec Joaba i spis się odbył. Spotkało się to z natychmiastowym gniewem Bożym. Za zło uchodziła też ta rzecz w oczach Pana, więc ugodził On Izraela [w.7].

Nie wdając się w dalsze szczegóły Dawidowego spisu ludności i jego konsekwencji, mam dziś odświeżoną przestrogę przed określaniem życia kościoła moimi obliczeniami. Poprzez każdy rejestr, każdą listę w jakimś sensie ograniczamy się i zamykamy. Bogu nasze spisy są niepotrzebne. Zna Pan tych, którzy są Jego [2Tm 2,19]. Liczenie chrześcijańskich szeregów i środków może albo wprowadzić nas w fałszywy błogostan, albo porządnie zepsuć nam nastrój. Co tam trzeba przekazać do GUS na przełomie roku, to trzeba. Ważne, żebyśmy na liczbach nie oparli swoich nadziei ani naszego poczucia bezpieczeństwa.

Niech Jahwe pomnoży stokroć swój lud! Z Bogiem zawsze możemy spodziewać się więcej! Znacznie więcej od tego, co możemy policzyć i wykalkulować. Niech Jego moc i obecność w kościele  zachowa charakter nadprzyrodzony i pozostanie w sferze nieobliczalnej, nieograniczonej ludzkim liczeniem.

29 września, 2013

Pójdźmy razem drogą wiary!


Co sprawia, że mamy pewność żywota wiecznego? Co sprowadza chwałę Bożą do życia i służby chrześcijanina? Co nadaje naszemu życiu posmaku przygody? Odpowiedź jest prosta. Wiara. Mamy to dzięki wierze!

Dlaczego życie większości chrześcijan jest często takie nijakie? Bo brak nam rozrywki? Bo jesteśmy samotni? Bo nie mamy pomysłów na fajnie spędzany czas? A może brak nam poznania woli Bożej i nie wiemy, co moglibyśmy robić? Nie. Dzieje się tak, bo przestaliśmy trwać i chodzić we wierze.

Biblia mówi: Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, uprawiając handel na wielkich wodach, widzieli dzieła Pana i cuda jego na głębinach. Rzekł, i zerwała się burza, która spiętrzyła fale. Wznosili się aż do nieba, zapadali się w głębiny; dusza ich truchlała w niebezpieczeństwie. Zataczali się i chwiali jak pijani, a cała ich mądrość obróciła się wniwecz. Wołali do Pana w swej niedoli, a On wybawił ich z utrapienia. Uciszył burzę i uspokoiły się fale morskie. Wtedy radowali się, że się uspokoiły, i zawiódł ich do upragnionej przystani. Niechaj wysławiają Pana za łaskę jego i za cuda jego dla synów ludzkich! Niechaj go wysławiają w zgromadzeniu ludu, i niechaj go chwalą w radzie starszych! [Ps 107,23-32].

Oto wspaniały obraz chodzenia w wierze. Najpierw jest wyjście z portu na otwarte morze powiązane z podjęciem bliżej nieokreślonego ryzyka. Jednak dzięki temu przeżywa się cudowne chwile zachwytu ogromem żywiołu morskiego i dociera do zamorskich celów. Owszem, na morzu istnieje realne niebezpieczeństwo. Owszem odczuwa się niezdolność stawienia czoła żywiołom. Tak, są chwile grozy. Jest wołanie do Boga o ratunek. Ale im więcej trwogi serca, tym droższe późniejsze uspokojenie burzy i powrót do bezpiecznej przystani.

Po co to wszystko? Biblia w przedstawionym obrazie nie mówi nam o wypływaniu na niebezpieczne wody dla samej przygody! Mowa tu o rejsie celowym. O wyprawie po towary na tyle potrzebne, że warte podejmowania ryzyka! W zacytowanym fragmencie Słowa Bożego pojawia się wątek handlu i związanego z nim ryzyka. Co nam to da, że mamy sporo złota w bezpiecznym miejscu, a nic poza tym. Ten skarb trzeba zainwestować, aby był z niego pożytek. Złoto włożone na statek i wysłane w ryzykowny rej, to szansa na sprowadzenie towarów umożliwiających rozwój. Tylko wówczas po jakimś czasie można zobaczyć budujący widok powracającego statku, obładowanego pożądanymi towarami.

Zestawmy ze sobą dwa obrazy: Statek targany sztormem na otwartym morzu i spokojną knajpkę na brzegu. Co jest lepsze? Co byś wybrał? Gdzie byś wolał się znaleźć? To zależy od tego, kim jesteś. Jeśli masz duszę szczura lądowego – to zostaniesz na brzegu. Siedząc w przytulnej kawiarence będziesz nawet opowiadał o wyprawach morskich i opisywał nie swoje przeżycia. Ale jeśli jesteś wilkiem morskim – to nie usiedzisz, gdy inni postanowili wypłynąć! Zaryzykujesz nawet utratę życia! A gdy Bóg okaże Ci łaskę, przeżyjesz i będziesz mógł budować innych własnymi, prawdziwymi opowiadaniami.

Jest to dobra ilustracja wiary. Czym jest nasza wiara?  Wiara jest jedynym stanem duszy, który zyskuje upodobanie w oczach Bożych. Przede wszystkim jest ona zamieszkaniem Jezusa Chrystusa w nas! Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość [Ef 3,17-18]. Grzesznik zostaje usprawiedliwiony, duchowo  odrodzony i usynowiony przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Wówczas może za apostołem powiedzieć: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus! [Ga 2,20].

Dalej, wiara jest całkowitym oddaniem się w posłuszeństwo Słowu Bożemu! Otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody, wśród których jesteście i wy, powołani przez Jezusa Chrystusa [Rz 1,5-6].

 Wiara jest ufaniem Bogu w każdych, nawet skrajnie niekorzystnych okolicznościach! Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje, choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał [Ps 27,3]. Ale uwaga! Wiara sprawdza się i doskonali w działaniu. Stąd konieczność związku wiary z uczynkami. Wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie [Jk 2,17]. Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa [Jk 2,26].
 
Każdego dnia ścierają się w nas dwa stanowiska, dwa sposoby myślenia: wiara i racjonalizm. Dobrze to ilustruje rozbieżność w postawach wywiadowców, którzy powrócili z rekonesansu po Kanaanie.
 
Ze zwiadów w tej ziemi powrócili dopiero po czterdziestu dniach. I przyszli do Mojżesza i do Aarona, i do całego zboru izraelskiego na pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i całemu zborowi oraz pokazali im płody tej ziemi. I opowiedzieli mu, mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. Tylko że mocny jest lud, który mieszka w tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo wielkie; widzieliśmy tam także potomków Anaka. Amalekici mieszkają w ziemi Negeb, Chetejczycy, Jebuzejczycy i Amorejczycy w górach, a Kananejczycy nad morzem i nad brzegami Jordanu. Kaleb uspakajał lud wzburzony na Mojżesza, mówiąc: Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy. Lecz mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. I rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali, mówiąc: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, to ziemia, która pożera swoich mieszkańców, a wszystek lud, który w niej widzieliśmy, to mężowie rośli. Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Anaka, z rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza, i takimi też byliśmy w ich oczach [4Mo 13,25-33].
 
Owszem, prawo i przewaga bojowa były po stronie narodów Kanaanu. Lecz po stronie Izraela był wszechmogący Bóg! Co robiło dziesięciu zwiadowców?  Rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali. Mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. Czy nie mieli racji? Biorąc sprawę na tzw. zdrowy rozsądek, szaleństwem było ruszać za Jordan.  A co mówił Kaleb? Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy.
 
Przyjaciele! Nie można zwyciężać, osiągać Bożych celów, pozostając w miejscu. Trzeba ruszyć, trzeba podjąć działanie, ażeby zobaczyć pomoc Pana i odnieść zwycięstwo. Uczy nas tego już nawet codzienne życie. Weźmy na przykład awarię samochodu. Mamy zepsuty nastrój, obawiamy się nowych wydatków, nachodzą nas wątpliwości, czy dobrze zrobiliśmy kupując ten samochód.  Ażeby zmienić tę złą atmosferę, trzeba czym prędzej podjąć działania naprawcze! I co się dzieje? Wkrótce horyzont się przejaśnia. Czasem nawet koszty okazują się mniejsze niż sądziliśmy. Podobnie jest ze sprawą zepsutego zęba. Boli, przeszkadza, psuje oddech. Jednym słowem, źle wpływa na samopoczucie. Trzeba przełamać lęk lub lenistwo i pójść do dentysty. Zaraz potem wydaje się, że cały świat wokół nas zmienił się na lepsze.
 
Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy – przekonywał Kaleb. Nie można niczego dobrego osiągnąć, pozostając w miejscu. Wiara domaga się działania i w nim się urzeczywistnia.
 
Jak się to ma do naszego życia osobistego? W naturalny sposób przychodzi nam troska o swój wizerunek i życiowe status quo. Pan Jezus powiedział: Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39]. Pójście drogą wiary oznacza więc w naszym życiu spore zmiany. Kto wierzy, ten nie traktuje innych z góry. Przeprasza, gdy zrobił komuś przykrość. Nie schlebia, gdy widzi nieprawość. Nie boi się, że inni go odrzucą. Ma odwagę zaprotestować w pracy, gdy widzi machlojki! Wprowadza wiarę w czyn i zaczyna oglądać cuda Pana!
 
Wszyscy w naturalny sposób przywiązujemy się do rzeczy materialnych. Pójście drogą wiary oznacza wielkie zmiany. A powiadam: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie [2Ko 9,6]. Kto wierzy, przestaje być wyrachowany. Nie jest skąpy. Przykłada się do dzieła Bożego. Wspiera potrzebujących. Nawet skrajne ubóstwo przeradza się wówczas w nadzwyczajne bogactwo ofiarności [2Ko 8,2].
 
Wszyscy mamy do dyspozycji jedyne dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pójście drogą wiary oznacza praktyczne zmiany w gospodarowaniu naszym czasem. Kto wierzy, ten znajdzie czas na społeczność z Bogiem. Nie opuszcza zgromadzeń ludu Bożego. Poświęca czas na ratowanie dusz.
 
Przyjaciele! Są ludzie, którzy zanim cokolwiek zrobią, muszą wcześniej znaleźć na to racjonalne uzasadnienie. Biblia, ucząc nas chodzenia w wierze, wzywa do postaw i czynów, które nie znajdują poparcia rozumu. Puszczaj chleb twój po wodzie; bo po wielu dniach znajdziesz go [Kzn 11,1 wg Biblii Gdańskiej]. Biblia Tysiąclecia oddaje to wezwanie jeszcze dobitniej: Wyrzuć swój chleb na powierzchnię wód - a przecież po wielu dniach odnaleźć go możesz.
 
Słyszałem kiedyś historię o górskim pasterzu i synu kalifa. Pasterz czytając Biblię natrafił na to wezwanie i postanowił dosłownie się do niego zastosować. Każdego dnia spożywając posiłek rzucał parę kawałków chleba do spływającego w dół strumyka. W międzyczasie syn kalifa poszedł z rówieśnikami pływać i nurkować w górskim jeziorze. Wynurzając się za którymś razem znalazł się w podwodnej jaskini. Nie potrafił znaleźć z niej wyjścia, więc siedział tam wiele dni, zanim ojciec z grupą nurków go odnalazł. Jak przeżył? Już pierwszego dnia ze zdumieniem zauważył, że na wodzie pływają kawałki chleba. Miał więc co jeść. Władca rozradowany odnalezieniem syna postanowił wyjaśnić tajemnicę chleba na wodzie, który uratował życie jego syna. Ruszyli w górę tropem górskiego strumyka. Tam napotkali pasterza i dowiedzieli się, dlaczego rzucał on chleb na wodę. Nie trzeba dodawać, że ów pasterz został należycie uhonorowany i wynagrodzony!
 
Wiara domaga się czynów! Karmiąc się Słowem Chrystusowym wierzący człowiek opuszcza bezpieczny brzeg i podejmuje ryzyko. Zachęcony Słowem Pana wychodzi – jak Piotr – z łodzi i zaczyna chodzić po wodzie! Tylko wtedy oglądamy cuda Boże i możemy opowiadać o nich w zgromadzeniu!
 
Właśnie dlatego wzywam: Pójdźmy razem drogą wiary!

27 września, 2013

Może jednak czasem lepiej zostać na miejscu?


Dziś Światowy Dzień Turystyki (ang. World Tourism Day, WTD). Uchwalony przez organizację ONZ, obchodzony jest corocznie w dniu 27 września w celu podkreślenia roli turystyki i jej wpływu na społeczne, kulturowe, polityczne i ekonomiczne wartości na całym świecie.

Rzeczywiście. Turystyka to nie tylko przemierzanie i zwiedzanie świata. To także popularyzacja obyczajów, przenikanie kultur, a przede wszystkim, to wielki biznes. Dzięki niej żyją całe miasta, a nawet całe regiony.

Mądrość ludowa głosi, że podróże kształcą. Czy jednak turysta gnany zwykłą ciekawością od miejsca do miejsca, robi coś naprawdę szlachetnego i godnego naśladowania? Biblia poucza, że pusta chęć przyglądania się ludziom z innej kultury może się źle skończyć. Tak było w przypadku jednej z córek biblijnego Jakuba. A Dina, córka Lei, którą urodziła Jakubowi, wyszła, aby rozejrzeć się między dziewczętami kraju. Gdy ją ujrzał Sychem, syn Chamora, Chiwwity, księcia tego kraju, porwał ją, spał z nią i zgwałcił ją [1Mo 34,1-2]. Ta ciekawość świata nie wyszła jej na dobre.

Całkiem sporo ludzi całymi miesiącami ciężko pracuje, a gdy dostaną kilka wolnych dni, to natychmiast wyjeżdżają gdzieś daleko, aby zwiedzać świat i odpoczywać z dala od miejsca zamieszkania. To sprawia, że tacy ludzie stają społecznie nieużyteczni. Szczególnie bywa  to smutne, gdy chodzi o osoby wierzące, przynależące do zboru. Bracia i Siostry pragną kontaktu z nimi, spędzenia razem wolnego czasu i wspólnych akcji. Tymczasem muszą się zadowolić samym widokiem danego brata w niedzielę i to wszystko. Jednym słowem, duch turystyki nie sprzyja zacieśnianiu więzi międzyludzkich w kościele i sąsiedztwie.

Dlatego stając trochę w poprzek ideom turystyki, apeluję, abyśmy część wolnego czasu, jeśli już go mamy, wykorzystali na społeczność z ludźmi z najbliższego otoczenia. Nie wyjeżdżajmy zawsze, gdy mamy parę wolnych dni. Zostańmy i spotkajmy się z ludźmi, którym nie poświęcamy na co dzień wystarczająco dużo czasu. Mieszkaj w kraju i dbaj o wierność! [Ps 37,3]. Gdy mamy urlop, pomyślmy o ewangelizacji środowiska, w którym mieszkamy i pracujemy. W dniach pracy nie ma na to czasu. Odczuwamy nawet z tego powodu jakiś dyskomfort. Nie pozwólmy więc, aby duch turystyki pogłębiał deficyt kontaktów z własnym środowiskiem.

Może czasem lepiej jednak zostać na miejscu?

23 września, 2013

Chwalebne zakwasy

Obolałe mięśnie zdarzają się nie tylko sportowcom i osobom próbującym w krótkim czasie zrzucić nadwagę. Tego dziwnego bólu doświadczają również osoby, które niezwyczajne pracować fizycznie, z konieczność lub całkiem dobrowolnie, rzucą się nagle do pracy wymagającej sporego wysiłku fizycznego.

Z takim bólem w mięśniach budziło się rankiem minionej niedzieli sporo osób z naszej wspólnoty zborowej. Pracując żwawo parę godzin w sobotnie popołudnie przy porządkowaniu dziedzińca Dworu Olszynka nawet nie myśleliśmy, że coś takiego nas spotka. Przecież na co dzień wykonujemy wiele rozmaitych czynności i wszystko kończy się bezboleśnie ;) Dlaczego po tej akcji tak nas połamało..?

Jestem dumny z każdej osoby, która po sobotniej pracy w niedzielę z trudem podnosiła się z łóżka. Błogosławiona to rzecz, tak szlachetnie się upracować. Zakwasy nabyte na boisku lub w walce z nadwagą, nie napawają duszy taką błogością. Ból w mięśniach z powodu pracy na chwałę Bożą i dla wspólnego dobra przeżywa się zupełnie inaczej. Ma on w sobie coś wręcz chwalebnego!

Dlatego, bracia moi, ukochani, bądźcie stali, niewzruszeni, a wciąż tryskający poświęceniem w dziele Pana, pewni, że wasz trud nie jest daremny w Panu [1Ko 15,58].

  

22 września, 2013

Dedykacja Dworu Olszynka

22 września 2013 roku to dla mnie dzień niezwykły.  Po 17 latach starań otrzymawszy nieruchomość na siedzibę Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku spotkaliśmy się, aby podziękować Bogu i zadedykować chwale naszego Pana, Jezusa Chrystusa, cały trud, jaki w kolejnych latach będziemy w tym miejscu ponosić.  Cokolwiek czynicie w słowie lub w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu Ojcu [Kol 3,17].

Mamy sporo planów i marzeń z tym miejscem związanych. Jeżeli Pan zechce, będziemy żyli i zrobimy to lub owo [Jk 4,15]. Wszystko wszakże chcemy tu czynić Bogu na chwałę!


Oto kilka fotografii z aktu dedykacji Dworu Olszynka:

 





17 września, 2013

Jak być użyteczny?

Jako członkowie i przyjaciele Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku w tym miesiącu stajemy w obliczu nowego wyzwania. Jest nim praktyczne zaangażowanie w służbę Bożą, która w naszym przypadku od września 2013 roku zostaje powiązana z Dworem Olszynka. Chociaż do przeniesienia tam naszych zgromadzeń niedzielnych jeszcze dość daleka droga, to jednak już od teraz istnieje sporo okazji do aktywnej obecności na Olszynce.

Zbór chrześcijański to rodzina, której głową jest Jezus Chrystus. W normalnej rodzinie wszyscy w stosowny dla siebie sposób włączają się w rodzinne przedsięwzięcia. Mąż i ojciec podejmuje decyzje i bierze na siebie odpowiedzialność. Żona i matka uznaje zwierzchność głowy rodziny i chętnie podporządkowuje się mężowi, starając się być mu pomocą. Chłopcy pracują z ojcem przy tym, co wymaga większego wysiłku fizycznego, a dziewczynki pomagają mamie w zajęciach domowych. Nawet jeśli takie rodziny są dziś już  rzadkością, to jednak zbór nadal ma funkcjonować  niczym  wielopokoleniowa rodzina.

Z racji wieku niektórzy z nas nie będą mieli do spełnienia żadnej roli o charakterze fizycznym. Ale mogą modlić się o innych. Mogą błogosławić zbór w imię Pana i wspierać nas dobrym słowem. Nawet najsłabszy z nas może przyczynić się do przyrostu sił u innych, tworząc w zborze pozytywną i radosną atmosferę. Gdy w najbliższych latach będziemy zgromadzać się w niedzielę, wasza modlitwa i świadectwo będzie być może jedynym odświeżeniem duchowym dla spracowanych braci.

Pamiętajmy, że zbór nie może całej swojej uwagi skupić teraz na zabytkowej nieruchomości. Naszą główną powinnością nie jest odbudowywanie ruin Olszynki, lecz niesienie ewangelii do zgubionych grzeszników. Może twoją szczególną rolą w tych latach będzie właśnie modlitwa o mieszkańców Olszynki i staranie się o to, żeby ich ewangelizować? Podczas, gdy jedni będą się modlić i ustami składać świadectwo o Jezusie, drudzy podejmą trud fizyczny, aby porządkować zaniedbaną posesję i przywracać należyty wygląd Dworu Olszynka. To będzie również świadectwo naszej wiary w Pana Jezusa.

Niemniej ważne okazać się może informowanie kogo się da o naszych projektach. Bóg może posłużyć się ludźmi, o których nawet byśmy nie pomyśleli. Gdy wiadomość o przejęciu Dworu Olszynka przez nasz zbór  poszła w świat, jeszcze tego samego dnia odezwał się nieznany nam wcześniej chrześcijanin z Wielkopolski, który zgłosił chęć wykonania z elementów kutych historycznej bramy i furty i zamontowania jej w murze. Wierzę, że takich wspaniałomyślnych ludzi ma Bóg więcej na świecie. Apeluję więc, abyśmy nie tylko nie stawali w poprzek rozpoczętej przez zbór pracy, ale żebyśmy postarali się budować wokół niej dobrą atmosferę.

Przypomina mi się świadectwo Nehemiasza: I opowiedziałem im o dobrotliwej ręce mojego Boga, która była nade mną oraz o słowach, jakie wypowiedział do mnie król. A wtedy oni rzekli: Zabierzmy się do budowy! I przyłożyli ręce do dobrego dzieła [Neh 2,18]. Dlaczego nie mielibyśmy zachować się podobnie?

Każde szczere serce, każdy otwarty umysł, każde uświęcone usta oraz każde ochotne ręce i nogi mogą okazać się pożyteczne. Proponuję grubą kreską oddzielić przeszłość i Bogu na chwałę ochotnie przystąpić do dobrego dzieła!

16 września, 2013

Początek roku we wrześniu?

Chociaż formalnie do początku roku zostało jeszcze ponad trzy miesiące i chociaż powszechnie wiadomo, że pierwszym miesiącem roku jest styczeń, to dla mnie od teraz nowy rok zaczynać się będzie we wrześniu... ;)

Tak kiedyś stało się z Izraelitami. Niezależnie od obowiązującego wówczas kalendarza, Bóg powiedział:  Ten miesiąc będzie dla was początkiem miesięcy, będzie wam pierwszym miesiącem roku [2Mo 12,2]. Dlaczego? Ponieważ po latach niewoli Bóg postanowił ich wyprowadzić z Egiptu i obdarować przygotowaną dla nich od wieków Ziemią Obiecaną. 

Czas wyjścia z Egiptu był tak ważny, że mieli niejako od nowa zacząć liczyć swój czas. Dzień ten będzie wam dniem pamiętnym i będziecie go obchodzili jako święto Pana [2Mo 12,14]. Dzięki krwi baranka paschalnego przeżyli przejście anioła śmierci i mogli wyruszać ku swemu przeznaczeniu. Wreszcie się doczekali.

Parę dni temu, 12 września 2013 roku, Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE stało się formalnym użytkownikiem zespołu dworsko - parkowego Olszynka w Gdańsku. Zabytkowy dwór, duży budynek gospodarczy, który zaadoptujemy na salę zgromadzeń, hektar ziemi na zakolu Motławy, bogata i różnorodna roślinność - to wszystko staje przed nami otworem. Po siedemnastu latach poszukiwań stałego miejsca dla naszej społeczności, wreszcie będziemy mogli poczuć się jak u siebie. Bogu niech będą dzięki!

22 września 2013 roku spotkamy się na dziedzińcu Dworu Olszynka o godz. 16:00, aby w myśl Słowa Bożego, które mówi: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą [1Ko 10,31], podziękować Bogu za to miejsce. Czeka nas tu wiele pracy. Będziemy uczyć się chodzenia w wierze. Chcemy zadedykować chwale Bożej wszystko, co będziemy na tym nowym miejscu robić. 

A może ktoś zechciałby do nas dołączyć? Serdecznie zapraszam!

12 września, 2013

Nie tylko o świeży oddech chodzi

Dziś Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej (ang. World Oral Health Day). Nie ma chyba ani jednego człowieka, któremu te sprawy byłyby zupełnie obce. Schorzenia jamy ustnej oznaczają nie tylko kłopotliwe i kosztowne leczenie. To również, a czasem przede wszystkim, złe samopoczucie. Większość z nas odczuwa dyskomfort, gdy rano lub wieczorem nie umyje zębów, a co mówić, gdy coś w jamie ustnej zacznie się psuć..?

Dbałości o zdrową jamę ustną domaga się od nas również należyta troska o naszych rozmówców, a zwłaszcza życiowych partnerów.  Jak wielu z nich może powtórzyć za biblijnym Oblubieńcem: tchnienie twoich nozdrzy jak woń jabłek, a twoje podniebienie jak wyborne wino, które gładko spływa, zwilżając wargi i zęby [PnP 7,9-10]? Jest wskazane, żebyśmy - w miarę możliwości - jeśli już nie zapachu jabłek, to przynajmniej nie wydawali z ust żadnej woni ;)

Sprawa higieny jamy ustnej nie może przysłaniać nam o wiele ważniejszej kwestii utrzymania  czystości naszych ust w sensie duchowym. Czy nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, idzie do żołądka i na zewnątrz się wydala? Ale co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to kala człowieka [Mt 15,17-18]? Niestety, można mieć całkiem pachnący oddech, a jednocześnie ziać złością, frustracją i niechęcią. Co jest gorsze i bardziej przykre dla bliźniego?

04 września, 2013

Zabieraj ze sobą dzieci!

4 września bieżącego roku w zborach Kościoła Zielonoświątkowego to dzień modlitwy o dzieci i młodzież. Gdy zgromadzeni wieczorem w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE wołaliśmy do Boga o nowe pokolenie chrześcijan przyszło mi do głowy, że jeżeli dalej będzie tak, jak jest, to przyszłe pokolenie naszych współwyznawców nie zorganizuje już modlitwy o swoje dzieci w środę wieczorem. Dlaczego? Ponieważ nie będzie już śródtygodniowych nabożeństw.

Nie wiem, jak to jest w innych zborach, ale u nas wierzący rodzice, z małymi wyjątkami, w ogóle nie przyprowadzają swoich dzieci na nabożeństwo wieczorne w środku tygodnia. W niedzielę, owszem tak, ponieważ są zajęcia szkółki niedzielnej, natomiast w ciągu tygodnia już nie. Nawet sami bardzo rzadko się pojawiają. Jakie w związku z tym mamy prognozy na przyszłość?

Zgromadzeni dziś wieczorem członkowie zboru modlili się razem z innymi zborami, ponieważ zgodnie ze swoim zwyczajem byli obecni na nabożeństwie, a nasz zbór wciąż takie wieczorne społeczności organizuje. Kto jednak będzie zgromadzał się w środę wieczorem za dwadzieścia, trzydzieści lat, jeżeli tego zwyczaju nie nabierze nowe pokolenie? Nas już na tym świecie nie będzie.

Módlmy się więc o dzieci i młodzież, i baczmy jedni na drugich w celu pobudzania się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając  wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża [Hbr 10,24-25].

02 września, 2013

Sporo nauki przede mną

Ponad 4,5 miliona dzieci rozpoczyna dziś w Polsce zajęcia szkolne. Przerwa wakacyjna pozwoliła im nieco odpocząć od szkoły, a teraz znowu będą się uczyć. Taka jest normalność tego okresu ich życia.

Moje lata szkolne bezpowrotnie minęły, lecz niezmiennie od kilku dekad uczniem wciąż jestem. Ba, pozostanę nim aż do dnia mojej śmierci. Jako chrześcijanin po prostu jestem uczniem Jezusa Chrystusa! Bardzo się z tego cieszę. To dla mnie niepojęty przywilej i wyróżnienie, że mam tak absolutnie wyjątkowego, cudownego i jedynego w swoim rodzaju Nauczyciela!

Jak dzisiejsi uczniowie biorą na siebie obowiązki wynikające z nowego roku szkolnego, tak i ja dziś z odświeżoną ochotą pragnę okazać posłuszeństwo słowom Pana, który powiedział: Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych [Mt 11,29]. Oj, jest czego i od Kogo się uczyć.

Wciąż jeszcze sporo nauki przede mną...