06 kwietnia, 2014

Życiem jest Chrystus!

Życie jest najwyższą wartością! O jakim życiu ludzie myślą wykrzykując to hasło? Biblia mówi: Kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia [1Jn 5,12]. Doczesne życie, tak gloryfikowane przez ludzi, trwa tylko chwilę. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje się na krótko, a potem znika [Jk 4,14]. Życie wieczne daje Bóg przez wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa.  Przywraca ona człowieka do pełni życia. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym [Rz 6,23]. Czy dar życia wiecznego na zawsze zabezpiecza nas przed śmiercią?

Dziś wstrząsające poselstwo z Księgi Objawienia! A do anioła zboru w Sardes napisz: To mówi Ten, który ma siedem duchów Bożych i siedem gwiazd: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. Bądź czujny i utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci; nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem [Obj 3,1-2]. Zbór w Sardes obrazuje kościół obumierający duchowo. Co prawda mówi się o tobie, że żyjesz; ale ty jesteś umarły. Jak mogło dojść do takiego stanu rzeczy?

Trzeba pamiętać, że wiara w Jezusa Chrystusa – to żywe, dynamiczne posłuszeństwo Bogu, to praktyczne stosowanie Słowa Bożego w codziennym życiu! Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa [Jk 2,26]. Wiara jest bezużytecznym stanem umysłu i nie ma zbawczego skutku w życiu człowieka, jeżeli nie wyraża się inspirowanymi przez nią czynami. Chcesz przeto poznać, nędzny człowieku, że wiara bez uczynków jest martwa? Czyż Abraham, praojciec nasz, nie został usprawiedliwiony z uczynków, gdy ofiarował na ołtarzu Izaaka, syna swego? Widzisz, że wiara współdziałała z uczynkami jego i że przez uczynki stała się doskonała [Jk 2,20-22].

Wierzący z Sardes przestali praktykować swą wiarę. Nie było w ich życiu uczynków wiary, a to przesądza o skuteczności wiary i pewności żywota wiecznego. Nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem [Obj 3,2]. Z tego powodu tamtejszy zbór popadł w stan duchowej martwoty. Pozornie było z nimi tak, jak na początku, lecz Pan stwierdził: Nosisz imię głoszące, że żyjesz, ale ty jesteś martwy.  W Sardes doszło do oddzielenia uczynków od wiary. Aktywność wierzących powoli przestała wynikać z wiary w Jezusa Chrystusa. Ich postępowanie stało się naturalistyczne tj. rozumowe, wynikające z ludzkiej mądrości i doświadczenia. Przestało być chodzeniem w wierze! Owszem, były uczynki, ale nie były to uczynki wiary.

Czym charakteryzują się uczynki żywej wiary? Są one znormalizowane życiem Jezusa Chrystusa jako naszego wzorca. Pan dał nam przykład, że w prawdziwej wierze chodzi o to, aby wykonać w doczesności wolę Ojca i odejść do Domu. Nie wiązać się z tym światem i nie lokować tu swojej przyszłości. Nie miłować świata, ani rzeczy, które są na świecie. Nie dać się wciągnąć w sprawy świata. Trzeba nam miłować Boga z całego serca, ze wszystkich myśli i z całej siły, a bliźniego swego, jak siebie samego. Trzeba nam trwać w posłuszeństwie Słowu Bożemu i głosić ewangelię. Wszystko, cokolwiek czynimy w słowie lub uczynku, wszystko mamy czynić w  imieniu Pana Jezusa [Kol 3,17]. U Boga znajdują upodobanie wyłącznie uczynki motywowane wiarą w Jezusa Chrystusa!Albowiem cokolwiek nie jest z wiary, grzechem jest [Rz 14,23].

Czy dzisiejszemu kościołowi nie zagraża  to, co stało się z wierzącymi z Sardes? Trzeba przyznać, że współcześni chrześcijanie są ludźmi bardzo pracowitymi i ambitnymi. Robią karierę zawodową lub artystyczną. Mają sukces w biznesie i szybko się dorabiają. Dwoją się i troją próbując zmieniać świat. Lecz czy ta aktywność zawsze wynika z naśladowania Jezusa Chrystusa? Wielu chrześcijan działa bardziej zgodnie z duchem czasów i wsłuchuje się w rady ludzi sukcesu, aniżeli motywuje się wiarą w Pana Jezusa. Takim i dzisiaj trzeba powiedzieć: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. Charakterystyka tych uczynków, jakkolwiek dobrych, świadczy, że przestali chodzić w wierze.

Nie byłbym sługą Słowa Bożego, gdybym nie ogłosił, że i dla ludzi, którzy popadli w stan martwoty duchowej jest nadzieja. Dobrze ilustruje ją biblijna opowieść o dolinie suchych kości. Spoczęła na mnie ręka Pana; i wyprowadził mnie w swoim duchu, i postawił mnie w środku doliny, która była pełna kości. I kazał mi przejść dokoła nich, a oto było ich bardzo dużo w tej dolinie i były zupełnie wyschłe. I rzekł do mnie: Synu człowieczy, czy ożyją te kości? I odpowiedziałem: Wszechmocny Panie, Ty wiesz. I rzekł do mnie: Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz do nich: Kości wyschłe! Słuchajcie słowa Pana! Tak mówi Wszechmocny Pan do tych kości: Oto Ja wprowadzę do was ożywcze tchnienie i ożyjecie. I dam wam ścięgna, i sprawię, że obrośniecie ciałem, i powlokę was skórą, i dam wam moje ożywcze tchnienie, i ożyjecie, i poznacie, że Ja jestem Pan. [...] I poznacie, że Ja jestem Pan, gdy otworzę wasze groby i wyprowadzę was z waszych grobów, ludu mój. I tchnę w was moje ożywcze tchnienie, i ożyjecie [Ez 37,1-14].

Pamiętam z dzieciństwa, jak bawiliśmy się nieraz, udając nieżywego. Lecz czy umarły może udawać żywego? Poza groteskową scenką wystawiania w oknie nieżywego dziadka, by odebrać od listonosza jego emeryturę, sprawa jest zbyt poważna, by traktować ją, jak zabawę. Biada wam, że jesteście jak groby nie oznaczone, a ludzie, którzy chodzą po nich, nie wiedzą o tym [Łk 11,44] powiedział Pan do faryzeuszy. W wyniku ich fasadowości,  ludzie w sensie duchowym mieli do czynienia ze zmarłymi i nie zdawali sobie z tego sprawy, że się zanieczyszczają. Trzeba nam uważać aby przez zażyłość z ludźmi martwymi duchowo się nie zanieczyścić. Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia [1Ts 4,7].

Biblia ogłasza, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych ]Mk 12,27]. Chrześcijanie z Sardes znaleźli się na krawędzi życia i śmierci. Obrazują oni duchowy stan wielu członków współczesnego kościoła. Jest tylko jeden sposób na to, by żyć. Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus [Flp 1,21]. Możemy mieć na swoim koncie wiele  tzw. dobrych uczynków, dopóki jednak nie wynikają one z wiary w Jezusa Chrystusa - są bezużyteczne i się nie liczą. Obietnica życia jest nierozerwalnie związana z żywą wiarą, a żywa wiara z uczynkami tą wiarą motywowanymi. Czy to jest jasne?

Tak jest. Życie jest najwyższą wartością, lecz nie doczesne, ulotne życie w ciele. Bóg daje życie, które nigdy się nie skończy. Tym życiem jest Chrystus! Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie [Jn 11,25]. Upewnijmy się, czy naprawdę mamy to życie, czy też jedynie nosimy imię głoszące, że żyjemy, ale jesteśmy martwi?

1 komentarz:

  1. … w prawdziwej wierze chodzi o to, aby wykonać w doczesności wolę Ojca i odejść do Domu. Nie wiązać się z tym światem i nie lokować tu swojej przyszłości. Nie miłować świata, ani rzeczy, które są na świecie. Nie dać się wciągnąć w sprawy świata

    Bracie Marianie! Tak naprawdę chciałbym wiedzieć, jak rozumieć te piękne słowa w kontekście rzeczywistości, w jakiej żyję. Czytając takie rozważania chciałoby się, gdyby można było, jak u Tuwima, zostać "na drugie życie, jak na drugi rok w tej samej klasie", podjąć decyzję, aby żyć trochę inaczej, sprawić sobie skromną "murowaną izdebkę", wstawić do niej nic więcej niż "łóżko, stół, krzesło i lampę", nie wiązać się żadnymi umowami, pracować tylko dorywczo w zależności od potrzeb, a czas spędzać na rozmowie z Bogiem i obcowaniu z jego pięknem, obecnym również w przyrodzie…

    Dzieje się jednak inaczej. Mam żonę i córeczkę. Mieszkanie w mieście - a więc jestem w pewien sposób związany z tym, co doczesne. Wychowując córkę, zastanawiając się nad szkołą dla niej i jej dobrym przygotowaniu do dorosłości myślę o tym, co przyszłe. A więc lokuję na tym świecie swoją przyszłość… Musimy się z czegoś utrzymać. Prowadzę samodzielny zawód, dzięki Bogu odnosząc pewne sukcesy, a więc robię karierę. Dorobiłem się - moje mieszkanie jest urządzone i to nawet w takim stylu, jaki mi odpowiada - kolejny dowód na związanie ze światem. Czasem klienci życzą sobie usługi w ekspresie - a więc dwoję się i troję. Żyję zgodnie z duchem czasu - chodzę w dżinsach, mam nawet komputer. I telefon, ba, nawet smartfon.

    A jednak staram się - choć nie zawsze wychodzi - być blisko Boga, kochać jego Słowo i rozważać je. A czytając takie wpisy, jak powyższy, myślą, jak tu nie popaść w kompleksy…

    OdpowiedzUsuń