Dziś w Polsce Święto Centrum Zarządzania Kryzysowego
Ministerstwa Obrony Narodowej. Jest to jednostka podlegająca szefowi Sztabu
Generalnego Wojska Polskiego, a jej głównym zadaniem jest planowanie i
koordynowanie użycia wojska w sytuacjach kryzysowych.
Wprawdzie w dość spokojnej Polsce trudniej sobie
wyobrazić nagły kryzys na szeroką skalę, ale już np. doniesienia z Ukrainy dobitnie
pokazują, że stabilność sytuacji może okazać się bardzo krucha. Uchodźcy
wojenni, którymi w tych dniach zajmujemy się w Gdańsku mówią, że rok temu nawet
nie przyszło im to do głowy, że będą musieli w pośpiechu porzucać wszystko i
uciekać za granicę. A jednak się stało. Dwa chrześcijańskie małżeństwa z malutkimi
dziećmi zabraliśmy już z Ośrodka dla Cudzoziemców, ale są tam kolejne osoby
oczekujące na pomoc.
Dzisiejsze święto niewiele znaczy dla przeciętnego Polaka i
nie wspominałbym o nim, gdyby nie to, że właśnie dzisiaj naszły mnie myśli
o powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa i pochwyceniu Kościoła. Albowiem jak było za dni
Noego, takie będzie przyjście Syna Człowieczego. Bo jak w dniach owych przed
potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali, aż do tego dnia, gdy Noe
wszedł do arki, i nie spostrzegli się, że nastał potop i zmiótł wszystkich, tak
będzie i z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie na roli, jeden
będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie mleć będą na żarnach, jedna będzie
wzięta, a druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan
wasz przyjdzie [Mt 24,37-42].
Któregoś dnia Pan Jezus Chrystus na pewno powróci. Na
świecie zaczną dziać się niesamowite rzeczy. W oka mgnieniu znikną niektórzy
ludzie. Na ulicach, w miejscach pracy, w szkolnych ławkach i przy rodzinnych
stołach, nagle i jednocześnie kogoś zabraknie. Kogo? Osób odrodzonych z Ducha
Świętego, czyli prawdziwych chrześcijan. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos
archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy
umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi
porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze
będziemy z Panem [1Ts 4,16-17].
To w oczywisty sposób spowoduje wiele tragedii, bo jeśli np.
kierowcą rozpędzonego autobusu albo pilotem lecącego samolotu będzie człowiek narodzony
na nowo, to nietrudno sobie wyobrazić, czym skończy się nagłe ich zniknięcie. Wierzę,
że w tym czasie, razem z innymi pochwyconymi będę już z Panem Jezusem. Centrum
Zarządzania Kryzysowego natomiast mieć będzie pełne ręce roboty. Ciekawe, czy uwzględniają w swoich planach nagły przypadek pochwycenie Kościoła?
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
30 czerwca, 2014
27 czerwca, 2014
Nieuprawniona różnica
Tak jakoś jest, że nasze reakcje na widok drugiego człowieka są uzależnione od jego wyglądu, a nie od tego, kim jest on w rzeczywistości. Piękna dziewczyna nie płaci mandatu mimo, że popełniła błąd o wiele gorszy od kobiety mniej atrakcyjnie wyglądającej. Facet leżący w rowie dla większości jest nikim, choćby był nawet profesorem. Dobrze ilustruje to filmik wpuszczony ostatnio do sieci. Ten sam człowiek upada na ulicy, najpierw w ubraniu bezdomnego, a potem w garniturze. I co?
Poruszył mnie ten eksperyment. Biblia wzywa: Bądźcie wobec siebie jednakowo usposobieni [Rz 12,16], a nam tak łatwo przychodzi robienie różnic między osobami. Biedni i zwyczajni nieraz muszą poczekać, aż przejadą ważni i bogaci. Dzieciom brakuje rodziców, bo dorośli potrafią zająć większość naszego czasu. Obcokrajowcy bywają niemile widziani, bo uszczuplają nasz budżet narodowy. Przyjaciele i koledzy nawet nie muszą nas przekonywać, że ludzie wrogo do nas nastawieni nie mają co liczyć na żadną naszą życzliwość.
Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę i powiedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiemu powiedzielibyście: Ty stań sobie tam lub usiądź u podnóżka mego, to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują? [Jk 2,1-4].
Biblia wzywa do ochotnego udzielania pomocy ludziom w potrzebie bez względu na osobę. W ziemi swojej otwieraj szczodrze swoją rękę przed swoim bratem, przed nędzarzem i biedakiem [5Mo 15,11]. Przychodnia nie uciskaj, sami bowiem wiecie, jak się czuje przychodzeń; wszak byliście przychodniami w ziemi egipskiej [2Mo 23,9]. Jeśli łaknie twój nieprzyjaciel, nakarm go chlebem, a jeśli pragnie, napój go wodą [Prz 25,21-22].
Jednakowe usposobienie do tak rozmaitych ludzi? Ktoś powie - nie jestem frajerem! A ty? Jeśli jesteś chrześcijaninem, to masz silną motywację, żeby nie mieć względu na osobę, a tym bardziej, żeby nie kierować się jej wyglądem. Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie [Kol 3,23-24].
Pod każdym nawet najbardziej lichym ubraniem bije ludzkie serce i kołacze się bezcenna, nieśmiertelna dusza.
Poruszył mnie ten eksperyment. Biblia wzywa: Bądźcie wobec siebie jednakowo usposobieni [Rz 12,16], a nam tak łatwo przychodzi robienie różnic między osobami. Biedni i zwyczajni nieraz muszą poczekać, aż przejadą ważni i bogaci. Dzieciom brakuje rodziców, bo dorośli potrafią zająć większość naszego czasu. Obcokrajowcy bywają niemile widziani, bo uszczuplają nasz budżet narodowy. Przyjaciele i koledzy nawet nie muszą nas przekonywać, że ludzie wrogo do nas nastawieni nie mają co liczyć na żadną naszą życzliwość.
Bracia moi, nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa, naszego Pana chwały. Bo gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie, a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę i powiedzielibyście: Ty usiądź tu wygodnie, a ubogiemu powiedzielibyście: Ty stań sobie tam lub usiądź u podnóżka mego, to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują? [Jk 2,1-4].
Biblia wzywa do ochotnego udzielania pomocy ludziom w potrzebie bez względu na osobę. W ziemi swojej otwieraj szczodrze swoją rękę przed swoim bratem, przed nędzarzem i biedakiem [5Mo 15,11]. Przychodnia nie uciskaj, sami bowiem wiecie, jak się czuje przychodzeń; wszak byliście przychodniami w ziemi egipskiej [2Mo 23,9]. Jeśli łaknie twój nieprzyjaciel, nakarm go chlebem, a jeśli pragnie, napój go wodą [Prz 25,21-22].
Jednakowe usposobienie do tak rozmaitych ludzi? Ktoś powie - nie jestem frajerem! A ty? Jeśli jesteś chrześcijaninem, to masz silną motywację, żeby nie mieć względu na osobę, a tym bardziej, żeby nie kierować się jej wyglądem. Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie [Kol 3,23-24].
Pod każdym nawet najbardziej lichym ubraniem bije ludzkie serce i kołacze się bezcenna, nieśmiertelna dusza.
25 czerwca, 2014
Niedźwiedzia przysługa sprawie Ewangelii
Docierają do mnie informacje, że ewangelicznie wierzący
mieszkańcy wschodniej Ukrainy są w ogromnych tarapatach. Tamtejsza ludność prorosyjska, a zwłaszcza
separatyści, są na nich wściekli, ponieważ baptysta, pastor - polityk, wysłał na
nich wojsko. Teraz więc baptyści
nie mają tam życia. Sporo z nich porzuca już wszystko i musi uciekać ze swego kraju.
Aktualna sytuacja na Ukrainie dobrze pokazuje prawdę, że ludzie odrodzeni z Ducha Świętego nie powinni angażować się w politykę tego świata. Żyjemy na świecie, pracujemy, kupujemy, podróżujemy, wychowujemy dzieci, ale pamiętamy, że nie jesteśmy z tego świata. Głosimy tu ewangelię, pomagamy ludziom w potrzebie, ale nie mieszamy się w politykę tego świata, bo to nie nasza sprawa. Taki wzorzec zostawił nam Pan. Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd [Jn 18,36].
Oczywiste, że taka postawa nie oznacza uniknięcia cierpień i prześladowań na tym świecie. Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12]. Rzecz w tym, żeby cierpieć naprawdę z powodu wiary w Chrystusa, a nie z innych powodów. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga [1Pt 4,14-16].
Chrześcijanin, który zabiera się za politykę tego świata wścibia nos w nie swoje sprawy. Polityka to domena ludzi żyjących bez Boga na świecie, jakkolwiek by nie byli oni religijni, nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa [Flp 3,20]. Jeżeli ktoś z nas, kierując się wydumanymi przez siebie powodami, zabiera się za sprawy tego świata, to z pewnością w sensie duchowym nie będzie z tego nic dobrego. Może nawet zaowocować to poważną ujmą dla ewangelii, a również – jak na Ukrainie - niepotrzebnymi cierpieniami.
Dlatego apeluję do politykujących braci: Porzućcie swoje sny o zmienianiu świata, bo jeśli nawet dorwiecie się na jakiś czas do władzy, zdarzy się wam popełnić błędy, które rzucą cień na ewangeliczne chrześcijaństwo i samą Ewangelię. Wówczas bardziej zaszkodzicie sprawie Bożej, niż jej pomożecie. Niech przypadek brata Turczynowa da wam do myślenia.
Wracajcie do głoszenia ewangelii. Tak wiele na tym polu mamy do zrobienia. Szkoda czasu na wtrącanie się do cudzych spraw. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego świata, aby się podobać temu, który go do wojska powołał [2Tm 2,4].
Aktualna sytuacja na Ukrainie dobrze pokazuje prawdę, że ludzie odrodzeni z Ducha Świętego nie powinni angażować się w politykę tego świata. Żyjemy na świecie, pracujemy, kupujemy, podróżujemy, wychowujemy dzieci, ale pamiętamy, że nie jesteśmy z tego świata. Głosimy tu ewangelię, pomagamy ludziom w potrzebie, ale nie mieszamy się w politykę tego świata, bo to nie nasza sprawa. Taki wzorzec zostawił nam Pan. Odpowiedział Jezus: Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd [Jn 18,36].
Oczywiste, że taka postawa nie oznacza uniknięcia cierpień i prześladowań na tym świecie. Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12]. Rzecz w tym, żeby cierpieć naprawdę z powodu wiary w Chrystusa, a nie z innych powodów. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga [1Pt 4,14-16].
Chrześcijanin, który zabiera się za politykę tego świata wścibia nos w nie swoje sprawy. Polityka to domena ludzi żyjących bez Boga na świecie, jakkolwiek by nie byli oni religijni, nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa [Flp 3,20]. Jeżeli ktoś z nas, kierując się wydumanymi przez siebie powodami, zabiera się za sprawy tego świata, to z pewnością w sensie duchowym nie będzie z tego nic dobrego. Może nawet zaowocować to poważną ujmą dla ewangelii, a również – jak na Ukrainie - niepotrzebnymi cierpieniami.
Dlatego apeluję do politykujących braci: Porzućcie swoje sny o zmienianiu świata, bo jeśli nawet dorwiecie się na jakiś czas do władzy, zdarzy się wam popełnić błędy, które rzucą cień na ewangeliczne chrześcijaństwo i samą Ewangelię. Wówczas bardziej zaszkodzicie sprawie Bożej, niż jej pomożecie. Niech przypadek brata Turczynowa da wam do myślenia.
Wracajcie do głoszenia ewangelii. Tak wiele na tym polu mamy do zrobienia. Szkoda czasu na wtrącanie się do cudzych spraw. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego świata, aby się podobać temu, który go do wojska powołał [2Tm 2,4].
23 czerwca, 2014
Sposób na "sikorskość"
Od paru dni mamy nad Wisłą medialną burzę. Wywołało ją upublicznienie nagrań z rozmów niektórych ważniaków i ich bulwersujące wypowiedzi. Negatywni bohaterowie owych nagrań najwyraźniej nie czytali Biblii, która ostrzega: Ani na swoim łożu nie przeklinaj króla, ani w swojej sypialni nie przeklinaj bogacza, bo ptaki niebieskie mogłyby roznieść ten głos, a stwór skrzydlaty oznajmić to słowo [Kzn 10,20]. Współczesne „ptaki” tym bardziej nie zasypiają gruszek w popiele. Rozniosły, co trzeba i nie trzeba, i jest „po ptokach”. Konsternacja, wstyd i gorączkowe poszukiwania winnych. Szczerze współczuję tym panom.
Ujawnienia treści rozmów obawiają się ludzie o dwóch twarzach. Gdy ich postawy i wypowiedzi publiczne znacznie różnią się od prywatnych, po godzinach, wówczas w każdej chwili spodziewać się mogą kompromitacji. Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. Dlatego, co mówicie w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie rozgłaszane na dachach [Łk 12,2-3].
Kto jednakowo zachowuje się w każdym miejscu, tego nie można zdemaskować. Kto podobnie jak przed kamerami, tak też wypowiada się w zaciszu prywatnych pomieszczeń, ten nie musi się martwić żadnym podsłuchem. Można go śledzić, nagrywać, prowokować i przyłapywać, a i tak nie powstanie z tego materiał, który by go zawstydzał, a tym bardziej - dyskredytował.
Jak to osiągnąć? Wystarczy trzymać się Słowa Bożego, które poucza: Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od złego [Mt 5,37]. Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak macie odpowiadać każdemu [Kol 4,6]. Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają [Ef 4,29].
Mającym swoje kompleksy Polakom, gdy trzymać się będą powyższych wskazówek, nie będzie przynajmniej grozić żadna "sikorskość".
Ujawnienia treści rozmów obawiają się ludzie o dwóch twarzach. Gdy ich postawy i wypowiedzi publiczne znacznie różnią się od prywatnych, po godzinach, wówczas w każdej chwili spodziewać się mogą kompromitacji. Bo nie ma nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani tajnego, co by nie stało się wiadome. Dlatego, co mówicie w ciemności, będzie słyszane w świetle dziennym, a co w komorach na ucho szeptaliście, będzie rozgłaszane na dachach [Łk 12,2-3].
Kto jednakowo zachowuje się w każdym miejscu, tego nie można zdemaskować. Kto podobnie jak przed kamerami, tak też wypowiada się w zaciszu prywatnych pomieszczeń, ten nie musi się martwić żadnym podsłuchem. Można go śledzić, nagrywać, prowokować i przyłapywać, a i tak nie powstanie z tego materiał, który by go zawstydzał, a tym bardziej - dyskredytował.
Jak to osiągnąć? Wystarczy trzymać się Słowa Bożego, które poucza: Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak - tak, nie - nie, bo co ponadto jest, to jest od złego [Mt 5,37]. Mowa wasza niech będzie zawsze uprzejma, zaprawiona solą, abyście wiedzieli, jak macie odpowiadać każdemu [Kol 4,6]. Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają [Ef 4,29].
Mającym swoje kompleksy Polakom, gdy trzymać się będą powyższych wskazówek, nie będzie przynajmniej grozić żadna "sikorskość".
13 czerwca, 2014
Uwaga! Dewaluacja!
Słuchając dziś o świcie Słowa Bożego powróciłem myślami do zagadnienia, mającego niezwykle ważne następstwa duchowe. Otóż chyba każdy to wie, że Biblia jednoznacznie wzywa wierzących do całkowitego posłuszeństwa Bogu i z tym posłuszeństwem wiąże błogosławieństwo Boże. A jednak…
Prześledźmy krótko pewien proces: Salomon wiedząc, że nie należy zawierać związków małżeńskich z kobietami innych narodowości, ożenił się m.in. z Ammonitką Naamą i miał z nią syna Rechabeama. Potem, wiedząc, że Rechabeam nie jest w pełni Izraelitą, Salomon powołał go na swego następcę. Niby nie zrobił nic złego; kierował się sercem, wszystkich chciał traktować równo itd., a jednak tymi „dobrymi” kompromisami Salomon zapoczątkował proces upadku duchowego w Izraelu. Gdy Rechabeam umocnił swoje panowanie i przybrał na sile, porzucił Prawo PANA — on, a z nim cały Izrael [1Krn 12,1-2].
Nic dziwnego, że naród zaczął przeżywać poważne problemy. W piątym roku panowania Rechabeama, Szyszak, król Egiptu, wyprawił się przeciw Jerozolimie [1Krl 14,25]. Wyprawił się przeciw Jerozolimie — ponieważ sprzeniewierzyli się PANU – dopowiada 1Krn 12,2. To oznaczało kolejne straty. Zabrał on wszystkie skarby świątyni PANA i pałacu królewskiego! Wziął także wszystkie złote puklerze sporządzone przez Salomona [1Krl 14,26]. Wyposażenie świątyni zostało zrabowane, a więc życie duchowe ludu Bożego zostało pozbawione niektórych elementów, a w konsekwencji uszczuplone.
Dewaluacji uległa też jakość królewskiej straży przybocznej, bowiem gdy Egipcjanie skradli jej złote puklerze, król Rechabeam zastąpił je wówczas puklerzami z brązu. Powierzył je dowódcom straży przybocznej, którzy pilnowali wejścia do pałacu królewskiego. I ilekroć król wybierał się do świątyni PANA, strażnicy przyboczni zbroili się w nie, po czym odnosili z powrotem do swojej wartowni [1Krl 14,27-28]. Z daleka tarcze wyglądały niby podobnie, ale nie miały już oryginalnej wartości, bo przecież brąz lub miedź, to nie to samo, co złoto.
Myślę, że napotkany dziś przeze mnie biblijny obraz trafnie ilustruje procesy duchowej dewaluacji, mające miejsce we współczesnych kręgach zborowych. Każda samowola, każde odejście od prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu skutkuje jakąś stratą duchową. Biblia wyraźnie mówi, że nie może być żadnej wspólnoty i zgody między Jego dziećmi, a czcicielami bałwanów. Ostrzega, że przyjaźń ze światem jest wrogością wobec Boga. Słowo Boże rozkazuje nam odrzucić wszelkie kłamstwo. Zabrania wdrażania się w bezbożne zwyczaje narodów itd. A my..?
Na przestrzeni ostatnich lat obserwuję szybko postępującą dewaluację duchowego stanu ludzi ewangelicznie wierzących. I co jeszcze gorsze, ta smutna tendencja ma bardzo wielu zwolenników. Niektórzy z nich, wykorzystując wrodzoną inteligencję oraz otrzymane od Boga talenty, nie tylko bronią (oby przynajmniej nieświadomie) procesu schodzenia z drogi prostolinijnej wiary, ale jeszcze obśmiewają braci, którzy – być może nieumiejętnie – ale starają się stać na straży zdrowej nauki i apelować o większą ostrożność w chodzeniu przed Panem.
Ogłaszam alarm, bo wielu "znakomitych" braci stało się rzecznikami procesów, które - jeśli się nie zreflektujemy - doprowadzą wkrótce do zatarcia granic. Sprawa zrobiła się bardzo poważna.
Prześledźmy krótko pewien proces: Salomon wiedząc, że nie należy zawierać związków małżeńskich z kobietami innych narodowości, ożenił się m.in. z Ammonitką Naamą i miał z nią syna Rechabeama. Potem, wiedząc, że Rechabeam nie jest w pełni Izraelitą, Salomon powołał go na swego następcę. Niby nie zrobił nic złego; kierował się sercem, wszystkich chciał traktować równo itd., a jednak tymi „dobrymi” kompromisami Salomon zapoczątkował proces upadku duchowego w Izraelu. Gdy Rechabeam umocnił swoje panowanie i przybrał na sile, porzucił Prawo PANA — on, a z nim cały Izrael [1Krn 12,1-2].
Nic dziwnego, że naród zaczął przeżywać poważne problemy. W piątym roku panowania Rechabeama, Szyszak, król Egiptu, wyprawił się przeciw Jerozolimie [1Krl 14,25]. Wyprawił się przeciw Jerozolimie — ponieważ sprzeniewierzyli się PANU – dopowiada 1Krn 12,2. To oznaczało kolejne straty. Zabrał on wszystkie skarby świątyni PANA i pałacu królewskiego! Wziął także wszystkie złote puklerze sporządzone przez Salomona [1Krl 14,26]. Wyposażenie świątyni zostało zrabowane, a więc życie duchowe ludu Bożego zostało pozbawione niektórych elementów, a w konsekwencji uszczuplone.
Dewaluacji uległa też jakość królewskiej straży przybocznej, bowiem gdy Egipcjanie skradli jej złote puklerze, król Rechabeam zastąpił je wówczas puklerzami z brązu. Powierzył je dowódcom straży przybocznej, którzy pilnowali wejścia do pałacu królewskiego. I ilekroć król wybierał się do świątyni PANA, strażnicy przyboczni zbroili się w nie, po czym odnosili z powrotem do swojej wartowni [1Krl 14,27-28]. Z daleka tarcze wyglądały niby podobnie, ale nie miały już oryginalnej wartości, bo przecież brąz lub miedź, to nie to samo, co złoto.
Myślę, że napotkany dziś przeze mnie biblijny obraz trafnie ilustruje procesy duchowej dewaluacji, mające miejsce we współczesnych kręgach zborowych. Każda samowola, każde odejście od prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu skutkuje jakąś stratą duchową. Biblia wyraźnie mówi, że nie może być żadnej wspólnoty i zgody między Jego dziećmi, a czcicielami bałwanów. Ostrzega, że przyjaźń ze światem jest wrogością wobec Boga. Słowo Boże rozkazuje nam odrzucić wszelkie kłamstwo. Zabrania wdrażania się w bezbożne zwyczaje narodów itd. A my..?
Na przestrzeni ostatnich lat obserwuję szybko postępującą dewaluację duchowego stanu ludzi ewangelicznie wierzących. I co jeszcze gorsze, ta smutna tendencja ma bardzo wielu zwolenników. Niektórzy z nich, wykorzystując wrodzoną inteligencję oraz otrzymane od Boga talenty, nie tylko bronią (oby przynajmniej nieświadomie) procesu schodzenia z drogi prostolinijnej wiary, ale jeszcze obśmiewają braci, którzy – być może nieumiejętnie – ale starają się stać na straży zdrowej nauki i apelować o większą ostrożność w chodzeniu przed Panem.
Ogłaszam alarm, bo wielu "znakomitych" braci stało się rzecznikami procesów, które - jeśli się nie zreflektujemy - doprowadzą wkrótce do zatarcia granic. Sprawa zrobiła się bardzo poważna.