31 stycznia, 2015

Wierzcie!

W myśl polecenia Jezusa Chrystusa: Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem [Mt 28,19-20] poświęćmy dziś chwilę czasu Jego przykazaniu: Wierzcie! Zostało ono sformułowane m.in. w następujących słowach Jezusa: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii [Mk 1,15]. Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! [Jn 14,1]. A to jest przykazanie jego, abyśmy wierzyli w imię Syna jego, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie, jak nam przykazał [1Jn 3,23].

Wierzcie to inaczej mówiąc - ufajcie Bogu, miejcie zaufanie do Boga, bądźcie przekonani, powierzcie to Bogu. Wiara jest stanem zarówno umysłu jak i serca człowieka i szczególnie podoba się Bogu. Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają [Hbr 11,6]. Wiara otwiera przed wierzącym wszelkie możliwości. A Jezus rzekł do niego: Co się tyczy tego: Jeżeli coś możesz, to: Wszystko jest możliwe dla wierzącego [Mk 9,23]. Polega na bezgranicznym zaufaniu do Boga. A wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy [Hbr 11,1]. Wiara karmi się Słowem Bożym i na nim się całkowicie opiera. Wiara tedy jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe [Rz 10,17].

Trzeba nam wierzyć, że Bóg nas miłuje. A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim [1Jn 4,16].
Tak, miłość Boża wymaga wiary, ponieważ pozostaje to poza zasięgiem ludzkiego rozumu, jak można aż tak miłować grzeszników? Trzeba nam wierzyć, że Jezus Chrystus nas usprawiedliwił i pojednał z Bogiem. Usprawiedliwieni tedy z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, dzięki któremu też mamy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której stoimy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej [Rz 5,1-2]. Trzeba nam niezbicie wierzyć, że Jego łaska nigdy się dla nas nie skończy. A domem jego my jesteśmy, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność i chwalebną nadzieję [Hbr 3,6]. Wytrwanie w tej ufności okazuje się mieć tu rolę naprawdę kluczową. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku [Hbr 3,14].

Trzeba nam wierzyć Bogu w sprawach naszego osobistego zbawienia, abyśmy z bojaźnią i ze drżeniem to zbawienie swoje sprawowali. Trzeba też Mu wierzyć w sprawach przeznaczenia ludzi, którzy nie uwierzą w Jezusa Chrystusa, bo tylko wtedy dostatecznie zajmiemy się ich ratowaniem. Trzeba wierzyć, że Bóg dotrzyma słowa mimo upływającego czasu. Trzeba wierzyć, że Bóg wynagrodzi nasz trud, bo to daje nam siłę do wytrwania w posłuszeństwie Bogu.

Niestety, problemem uczniów Jezusa jest brak należytej wiary. Tak np. bywa w sferze walki duchowej. Wtedy przystąpili uczniowie do Jezusa na osobności i powiedzieli: Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić? A On im mówi: Dla niedowiarstwa waszego. Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: Przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie [Mt 17,19-20]. Brakuje nam też wiary w obliczu zagrożenia życia. I obudziwszy się, zgromił wicher i rzekł do morza: Umilknij! Ucisz się! I ustał wicher i nastała wielka cisza. I rzekł do nich: Czemu jesteście tacy bojaźliwi? Jakże to, jeszcze wiary nie macie? [Mk 4,39-40]. Wreszcie, mamy problemy z wiarą w uznawaniu za prawdę tego, co Bóg mówi lub czyni. Na koniec ukazał się jedenastu uczniom, gdy siedzieli u stołu, i ganił ich niewiarę i zatwardziałość serca, że nie uwierzyli tym, którzy go widzieli zmartwychwskrzeszonego [Mk 16,14].

Jak przestrzegać Jezusowego przykazania wiary w codziennym życiu? Dzielić się prawdą ewangelii Chrystusowej. Rozgłaszać wspaniałomyślność i wielkość Boga. Budować się wzajemnie. Wskazywać drogę grzesznikom. Chętnie podporządkowywać się na co dzień Słowu Bożemu. Korzystać z objawienia, co, jak, i dlaczego? Przyjmować pociechę Słowa Bożego.

Spójrzmy prawdzie w oczy. Ludzie wokoło nas z reguły nie wierzą. Nawet ci, którzy jeszcze niedawno zdawali się wierzyć, dziś schodzą z drogi wiary, albowiem wiara nie jest rzeczą wszystkich [2Ts 3,2]. Jak więc utrzymać się w posłuszeństwie temu przykazaniu Jezusa i jak to praktycznie wyrażać?

Na przykład, oto w wyniku czytania Słowa Bożego i modlitwy zostało nam objawione, że powinniśmy pozostawić swój dotychczasowy sposób na życie, by oddać się pracy misyjnej. W takim przypadku przestrzeganie Jezusowego przykazania wiary polegać będzie na niezwłocznym podjęciu kroków zgodnych z tym przekonaniem. Przez wiarę usłuchał Abraham, gdy został powołany, aby pójść na miejsce, które miał wziąć w dziedzictwo, i wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie [Hbr 11,8].

Nieraz bywa też tak, że nasze serce i umysł wypełni się jakąś Bożą obietnicą. W tej sytuacji przestrzeganie Jezusowego przykazania wiary wyraża się niezachwianą ufnością w tę obietnicę i to niezależnie od zmieniających się okoliczności, czy upływu czasu. Abraham wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył, aby się stać ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co powiedziano: Takie będzie potomstwo twoje. I nie zachwiał się w wierze, choć widział obumarłe ciało swoje, mając około stu lat, oraz obumarłe łono Sary; i nie zwątpił z niedowiarstwa w obietnicę Bożą, lecz wzmocniony wiarą dał chwałę Bogu, mając zupełną pewność, że cokolwiek On obiecał, ma moc i uczynić [Rz 4,18-21].

Wiara to jeden z największych i najważniejszych tematów Biblii. Trzeba ją codziennie wprowadzać w praktykę życia. Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa [Jk 2,26]. Winniśmy wciąż na nowo upewniać się, że trwamy w wierze, że prowadzimy życie wiary. Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie [2Ko 13,5]. Tylko w ten sposób, podczas gdy niektórzy stali się rozbitkami w wierze [1Tm 1,19], o nas można będzie powiedzieć: Wiara wasza bowiem bardzo wzrasta a wzajemna miłość wasza pomnaża się w was wszystkich [2Ts 1,3].

Pan Jezus przykazał: Wierzcie! Ilu z nas na co dzień tego przykazania przestrzega? Uczmy się przestrzegać go coraz lepiej.

30 stycznia, 2015

Dopaść, czy przepędzić?

Model okrętu Wilhelm Gustloff
Pozwólcie, że wspomnę dziś największą z zapisanych w historii ludzkości, tragedię morską. 30 stycznia 1945 roku sowieckie torpedy dopadły niemiecki statek pasażerski Wilhelm Gustloff unoszący na swoim pokładzie około 10 tysięcy uciekinierów. Głównie byli to niemieccy cywile; kobiety, dzieci i ranni żołnierze. Uciekali przed nadciągającą Armią Czerwoną. Był silny mróz, a nie wszyscy pomieścili się w środku.  Na wysokości Helu stanowiący wielką szansę ucieczki okręt stał się dla większości z nich lodowatą trumną. Przeżyło jedynie około tysiąca osób.

O zatopieniu Wilhelma Gustloffa mówi się różnie. Było to bestialstwo sowietów , czy uzasadniony odwet na wrogach? Nie wdając się w tę dyskusję proponuję chwilę refleksji biblijnej na temat tego rodzaju sytuacji.

Ogólnie rzecz biorąc, uciekanie jest w Biblii działaniem o charakterze pozytywnym. Kto ucieka, robi dobrze. Uciekający przed faraonem synowie Izraela byli pod szczególną ochroną Jahwe. Na terenie Ziemi Obiecanej Bóg kazał wyznaczyć sześć miast schronienia dla uciekinierów, aby – nawet jeśli wyrządzili komuś krzywdę - nie ginęli w wyniku zwykłej mściwości pokrzywdzonych. Dawid uciekał przed Saulem. Asael goniący uciekającego wojownika izraelskiego, Abnera, powinien był pozwolić mu uciec [2Sm 2,19-22]. Pan Jezus zapowiadając nadchodzący sąd na Jerozolimę, zalecił, by Judejczycy uciekali w góry. Módlcie się tylko, aby ucieczka wasza nie wypadła zimą albo w sabat [Mt 24,20] - poradził. A gdy was prześladować będą w jednym mieście – mówił do uczniów - uciekajcie do drugiego [Mt 10,23].

Patrzących na sprawę z drugiej strony, czyli nie uciekinierów, a skrzywdzonych, Biblia poucza: Najmilsi! Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę, mówi Pan. Jeśli tedy łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, napój go; bo czyniąc to, węgle rozżarzone zgarniesz na jego głowę [Rz 12,19-20].

Kto ucieka, choćby narobił wiele złego, robi słusznie. W świetle Biblii widać, że należy mu na tę ucieczkę pozwolić.  Bóg obiecał, że zajmie się jego sprawą i w odpowiednim czasie wymierzy mu sprawiedliwość. Nasza rola, to co najwyżej, przepędzić złego człowieka lub demona.

29 stycznia, 2015

Kto położy kres takiej aktywności?

Czy każda chrześcijańska piosenka jest przyjemna dla uszu Pana Jezusa? Czy wszystkie modlitwy są przez Boga mile widziane? Czy każda aktywność ludzi wierzących przynosi Bogu chwałę? W pierwszym odruchu gotowi jesteśmy twierdzić, że wszystko, co rodzi się z inicjatywy chrześcijan, co nosi sygnaturę któregoś z kościołów, jest jak najbardziej dobre i godne naszego udziału. Przecież najważniejsze, że ludzie chcą działać w ramach kościoła! Koniecznie trzeba ich popierać. Należy docenić pomysłowość i zaangażowanie, zwłaszcza młodych chrześcijan, bo inaczej mogą się zniechęcić i swą aktywność przenieść na pole pozakościelne.

Dziś w czasie podróży zabrzmiało w moich uszach dość zdumiewające Słowo Boże: Niechby znalazł się między wami ktoś, kto zamknąłby bramy świątyni, abyście nie zapalali ognia na moim ołtarzu daremnie! Nie mam w was upodobania - mówi Pan Zastępów - i nie jest mi miła ofiara z waszej ręki [Ml 1,10]. Jak to? Ludzie zaangażowani w służbę Bożą, kapłani, pełnili służbę Bożą, a Bóg wolałby, żeby ktoś zamknął drzwi świątyni i w ogóle nie wpuścił ich do środka? Właśnie tak! Dlaczego? Wyjaśnia to dalsza część proroctwa Malachiasza.

Gdy ludzie pod hasłami służby Bożej publicznie deklarują Bogu postawy i uczucia, które dla nich samych prywatnie na uboczu nie mają większego znaczenia, to czy Bóg może mieć przyjemność z takiej służby?  Gdy przywódcy chrześcijańscy egzaltują się przy ołtarzu służby Bożej, a na boku narzekają na trudy swego powołania, to czyż Bogu ma być miła taka służba? Wreszcie, gdy niektórzy wierzący oddają Bogu coś, co faktycznie do nich nie należy, albo tylko to, co im zbywa, to czy Bóg ma cieszyć się z takich ofiar?

Tak było z jakością służby Bożej za czasów proroka Malachiasza. Dlatego Bóg nie chciał już więcej takiej służby. Szukał człowieka, który sprzeciwiłby się tego rodzaju aktywności i położył jej kres. A dzisiaj? Czy z wieloma akcjami i służbami kościelnymi nie bywa podobnie? Ile działań podejmowanych w ramach pracy zborowej rzeczywiście przynosi chwałę Bogu, a ile służy jedynie wywyższaniu człowieka? Czy w niektórych przypadkach nie przydałoby się zagrodzić pewnym kaznodziejom drogę do kazalnicy? Wielu bowiem jest niekarnych, pustych gadułów, zwodzicieli, zwłaszcza pośród tych, którzy są obrzezani; tym trzeba zatkać usta, gdyż oni to całe domy wywracają, nauczając dla niegodziwego zysku, czego nie należy [Tt 1,10-11]. Czyż nie należałoby odebrać mikrofonu niektórym osobom zaangażowanym w służbę uwielbienia? Niechby Bóg znalazł i dziś takich ludzi, którzy mieliby na tyle odwagi, aby wbrew ogólnie przyjętym trendom, zdemaskować złą służbę i przerwać ją, dając miejsce działaniu pod kierownictwem Ducha Świętego.

Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie [Ef 5,10-11].

27 stycznia, 2015

Koniec blokady

Petersburg obecnie
Dziś rocznica zakończenia blokady Leningradu (obecnie Petersburga) w czasach II Wojny Światowej. Liczący wówczas 3,5 miliona mieszkańców Leningrad był dla Niemców jednym z trzech głównych celów strategicznych, w osiągnięcie których zaangażowali ogromną ilość wojska i sprzętu. Oblężenie Leningradu trwało od 8 września 1941 do 27 stycznia 1944 roku, czyli około 900 dni!

Już od samego początku, gdy hitlerowskie Niemcy w czerwcu 1941 roku zaatakowały Związek Radziecki, Leningrad zaczął intensywnie przygotowywać się do obrony. Dzięki temu, gdy we wrześniu 1941 roku oddziały wroga dotarły do Leningradu i w dniu 17 września przypuściły wielki szturm na miasto, Leningrad był w stanie stawić im czoła. Niemcy przeszli wówczas do taktyki oblężenia, starając się - ostrzeliwane z ziemi i bombardowane z powietrza - blokowane miasto w końcu zagłodzić.

Kluczową kwestią dla Leningradu stała się więc sprawa dostaw żywności i broni. Można je było organizować jedynie od strony jeziora Ładoga. Biegnący przez to jezioro, trzystukilometrowy szlak zaopatrzeniowy  nazwano „Drogą Życia”. Obsługiwało ją ponad 17 tysięcy żołnierzy, 3,6 tysiąca samochodów, 147 ciągników i blisko tysiąc koni. „Droga Życia” chroniona była przez samodzielny pułk strzelecki, artylerię przeciwlotniczą i 5 pułków myśliwskich. Dzięki temu do oblężonego miasta dotarło ponad 360 tysięcy ton towarów, z czego 262 tysiące ton stanowiła żywność, a 32 tysiące ton amunicja. Nie były to dostawy dostateczne, więc w styczniu 1943 roku wojska radzieckie podjęły próbę  wybicia w niemieckich liniach korytarza dla  dostaw lądowych.  Udało się utworzyć taki pas o szerokości piętnastu kilometrów, dzięki czemu zwiększono dostawy do oblężonego Leningradu.  Niemiecki ostrzał artyleryjski tej drogi zaopatrzenia był jednak na tyle intensywny, że wkrótce ów szlak nazwano „Korytarzem śmierci”.

„Droga życia” i „Korytarz śmierci” to jedyne – jak się okazuje – sposoby przetrwania również w sferze walki duchowej. Jako chrześcijanie bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich [Ef 6,12]. Duchowy nieprzyjaciel – niczym wojska niemieckie pod Leningradem – stosuje taktykę oblężenia. Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć [1Pt 5,8].

Blokowani duchowo przez świat z wielu stron, koniecznie potrzebujemy utworzyć sobie „drogę życia”, tak aby codziennie dostarczyć naszej duszy zdrowego pokarmu duchowego. Nie jest to łatwe. Diabeł dwoi się i troi, aby ten pokarm do nas nie dotarł w całości. Gdy nie uda mu się go zatrzymać, to próbuje przynajmniej jakoś zatruć to, czym się duchowo karmimy. Z tej przyczyny wielu narodzonych na nowo, wspaniałych chrześcijan pije sfałszowane mleko duchowe i przez to, niestety, nie wzrasta ku zbawieniu [por. 1Pt 2,2].

Duchowe przetrwanie w świecie wymaga od nas gotowości do rozmaitych poświęceń i pójścia czasem „korytarzem śmierci”. Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39]. Nic na tym świecie nie jest warte tego, aby zaniedbać i zagłodzić swoją duszę. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? [Mk 8,36].

Dramat oblężonego Leningradu zakończył się 27 stycznia 1944 roku. W rocznicę końca tej okropnej blokady, wszystkim nam, dziś oblężonym i duchowo uciśnionym w świecie, pragnę rozświetlić horyzont  Słowem Bożym: A Bóg wszelkiej łaski, który was powołał do wiecznej swej chwały w Chrystusie, po krótkotrwałych cierpieniach waszych, sam was do niej przysposobi, utwierdzi, umocni, na trwałym postawi gruncie. Jego jest moc na wieki wieków. Amen [1Pt 5,10-11].

Blokowany niegdyś i wyniszczony Petersburg dziś wygląda imponująco. Wkrótce i dla nas zaświta dzień końca blokady.

25 stycznia, 2015

Żeby nie umniejszyć miłości Bożej

Dzisiejsza lektura Biblii ożywiła we mnie sprawę pośrednictwa w dostępie do Boga. Jakie to musi być smutne i przykre w oczach Pana Jezusa Chrystusa, gdy ludzie, zamiast zwrócić się bezpośrednio do Niego, próbują się chować za plecami rozmaitych świętych, licząc na to, że dopiero ich wstawiennictwo zjedna im przychylność Boga. Każdy, kto w relacji z Panem Jezusem szuka jakiegoś pośrednictwa, np. Maryi lub innych świętych, tym samym posyła Synowi Bożemu sygnał, że nie bardzo  wierzy w Jego miłość do grzeszników.

Tę prawdę bardzo dobrze ilustruje przypomniany mi dziś epizod w relacjach pomiędzy Józefem i jego braćmi. Bracia Józefa, widząc, że umarł ojciec ich, mówili: Może Józef będzie teraz wrogo do nas usposobiony i odpłaci nam sowicie za wszystko zło, które mu wyrządziliśmy? Kazali więc Józefowi powiedzieć: Ojciec twój dał takie polecenie przed śmiercią: Tak powiedzcie Józefowi: Ach, przebacz braciom swoim ich występek i ich grzech oraz zło, które ci wyrządzili. Odpuść przeto teraz występek sług Boga ojca twego. I zapłakał Józef, gdy to mówiono do niego [1Mo 50,15-16].

Józefowi zrobiło się przykro, że jego bracia, pomimo całej serdeczności, którą im od dawna okazywał, wciąż mu nie dowierzali. Dali temu wyraz preparując rzekomy apel ich ojca Jakuba, aby za jego pośrednictwem wyjednać u Józefa życzliwość dla siebie. Miałoby to sens, gdyby Józef był dla nich zły i nieprzystępny. Lecz tak nie było. Józef miłował swoich braci, pomimo tego, że kiedyś wyrządzili mu krzywdę. W żadnym razie nie zachodziła potrzeba łagodzenia jego nastawienia do braci za pośrednictwem kogoś, kogo miałby miłować bardziej.  Dlatego Józef aż zapłakał, gdy zorientował się, że w swojej miłości do braci wciąż do tej pory był dla nich nieprzekonujący.

Pan Jezus oddał za grzeszników swoje życie. Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł [Rz 5,8]. Jak można wciąż na tyle Mu nie dowierzać, żeby poszukiwać i prosić jakiegoś „świętego”, aby w naszej sprawie przemówił i „wyprosił” nam łaskę u Boga!? Taka postawa, to nie tylko niewiara w Jezusową miłość. To także przykrość dla Pana.

Prawdziwi chrześcijanie nie szukają pośredników w dostępie do Boga. Biblia przekonuje nas, że Bóg kocha wszystkich jednakowo. Jedynym warunkiem dostępu do Niego jest osobista wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Kto nie wierzy, temu żadne wstawiennictwo nie pomoże. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego [Jn 1,12].

Wszyscy wierzący w jednakowym stopniu mają otwarty dostęp do Boga i mogą korzystać z Jego wspaniałomyślności. Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze [Hbr 4,16]. Szukanie sobie coraz to nowych pośredników w kontakcie z Bogiem zasmucałoby Pana i umniejszało Jego  miłości.  Mogłoby nawet zakrawać na jakieś cwaniactwo z naszej strony i próbę przechytrzenia Boga.

23 stycznia, 2015

Przykazania Jezusa

Przykazania Jezusa. Ile ich jest? Kogo obowiązują? W myśl słów Pana: Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem [Mt 28,19-20], rozpoczęliśmy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE nową serię wykładową pod wspólnym hasłem: „Jak przestrzegać przykazań Jezusa?” Praktycznie będzie to wyglądać mniej więcej tak, że  - z Bożą pomocą – w dwutygodniowym cyklu, w środowe wieczory będziemy formułować jedno z przykazań Pańskich i wspólnie je omawiać. Celem tych rozważań będzie przybliżenie nam różnych przykazań Jezusa i wypracowanie praktycznych wskazówek, jak należy ich na co dzień przestrzegać. Starsi w wierze będą mieli okazję udzielić wskazówek młodszym. Młodsi otrzymają możliwość zadania pytań. Marzą mi się spotkania interaktywne, dzięki czemu wszyscy uczestnicy więcej z nich skorzystają.

Pierwsze z przykazań Jezusa, które już omówiliśmy, brzmi: „Zmieniajcie myślenie!”.  Pochodzi ono z Ewangelii św. Mateusza  4,17:  Zmieniajcie myślenie, zbliżyło się bowiem królestwo niebios, a pojawiło się już na samym początku Jego publicznej służby. Zasadniczo, w tym wezwaniu Pana chodzi o zmianę paradygmatu, czyli ogólnie przyjętego sposobu widzenia rzeczywistości w danej dziedzinie. Myślenie każdego człowieka, z racji jego pochodzenia i wychowania, jest ukształtowane w określony sposób. Gdy powiąże się to z jego charakterem, obyczajami, nawykami lub uzależnieniem, to  nawet w przypadku tzw. otwartego umysłu,  o zmianę jest bardzo trudno.  Ze schematycznym myśleniem spotykamy się na co dzień i każdy, kto próbował przełamać jakiś stereotyp, wie, jak trudno się z tym mierzyć. Wiadomo przecież, jak myśli typowy polski rolnik, urzędnik czy katolik.

Do zmiany myślenia w naturalny sposób potrzebne jest np. jakieś silne przeżycie. Są ludzie, którzy po otarciu się o własną śmierć lub po utracie wszystkiego, co było dla nich najdroższe, zmienili się nie do poznania. Mają teraz inne priorytety życiowe, nabrali dystansu do rzeczy materialnych i przestali się przejmować tym, co ludzie powiedzą. W istocie zaś nadal są sobą, albo wreszcie zaczęli być sobą. Jezus wzywa nas do czegoś znacznie głębszego i większego, nieosiągalnego na drodze naturalnych procesów. W chrześcijańskim nawróceniu chodzi o tak gruntowną zmianę myślenia, że człowiek zaczyna o wszystkim myśleć tak, jak Bóg myśli i patrzeć na wszystko tak, jak Bóg patrzy. Nie można tego osiągnąć na drodze jakiegoś szkolenia lub terapii. Do ogłoszonej przez Jezusa zmiany myślenia konieczne jest nowe narodzenie.

Przykazania Jezusa – to wyższa szkoła jazdy. Człowiek narodzony na nowo miłuje Boga ponad wszystko, a co za tym idzie, z radością stosuje się do Jego przykazań. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe [1Jn 5,3].

Ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w kolejne wieczory środowe 2015 roku będą rozważać, co Pan Jezus nam przykazał. Będą uczyć się razem, jak przestrzegać przykazań Jezusa. Ty również możesz urządzić podobne studium. Zwołaj grupę chrześcijan na któryś wieczór i zacznij. Duch Święty was poprowadzi, bo - jak powiedział Jezus - z mego weźmie i wam oznajmi [Jn 16,14].

14 stycznia, 2015

Trzeba im pomóc

Ludmiła w rozmowie z dziennikarzem tvn24
w Dworze Olszynka
Dwie rodziny uchodźców z Ukrainy, Ludmiła Koleśnik z trojgiem dzieci oraz Arkadij Poliszuk z żoną i dwójką dzieci, od ponad połowy roku są z nami. Mieszkają w wynajętych mieszkaniach,  najstarszy syn Ludmiły został studentem Uniwersytetu Gdańskiego, młodsze dzieci chodzą do szkoły. Dzieci Olgi i Arkadiego są w wieku przedszkolnym. Rząd polski wypłaca im trochę pieniędzy wystarczających na wynajem mieszkania a Urząd do Spraw Cudzoziemców odłożył decyzję w sprawie zalegalizowania ich pobytu do wiosny bieżącego roku.

Wczoraj, dzięki operacji zorganizowanej przez nasz rząd, do Polski dotarli z Donbasu mieszkańcy polskiego pochodzenia. Uwaga mediów skupiła się na losach tej grupy uchodźców, chociaż na szczęście jest w naszym społeczeństwie świadomość, że wiele osób uciekło ze wschodniej Ukrainy już wcześniej, na własną rękę docierając do granicy z Polską i prosząc o nadanie im statusu uchodźców wojennych.  O tej świadomości świadczy wczorajsza rozmowa dziennikarza tvn24. Marka Osiecimskiego z Ludmiłą Koleśnik w siedzibie Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE na Olszynce. Wypowiedzi Ludmiły wzbogaciły reportaż z przylotu do Malborka wczorajszej grupy uchodźców, jaki został wyemitowany w magazynie "Polska i Świat".

Piszę dziś o tym, bowiem „nasi” uchodźcy, nie legitymujący się polskim pochodzeniem, są na nieco gorszej pozycji, jeśli chodzi o wsparcie rządu polskiego. Z tego więc względu nam,  ich braciom i siostrom, trzeba bardziej się przyłożyć, aby ułatwić im zadomowienie się tutaj i rozpoczęcie normalnego życia.  Przede wszystkim potrzebują pracy zarobkowej. Ludmiła jest dyplomowaną pielęgniarką, a Arkadij jest lekarzem ortopedą i masażystą. Obydwoje mają już pozwolenie na pracę. Pilnie szukamy dla nich jakiegokolwiek zatrudnienia, tak aby gdy wiosną ponownie spotkają się z urzędnikami decydującymi o ich dalszym pobycie w Polsce, mogli wykazać się także tym, że potrafią już tu w Polsce również zapracować na swoje utrzymanie.  Zawsze można także wpłacić na konto zboru CCNŻ ofiarę z dopiskiem „Ludmiła” lub „Arkadij”. Osoby zainteresowane taką pomocą nr rachunku bankowego znajdą tutaj.

Apelując o dalsze wsparcie dla naszych współwyznawców z Ukrainy jednocześnie pragnę - w ich  imieniu i swoim własnym - serdecznie podziękować wszystkim osobom, które starają się praktycznie pomagać w tej sprawie. W świetle Biblii widać, że taka postawa bardzo podoba się Bogu.

13 stycznia, 2015

Babilon zdaje się mieć coraz lepiej

Biblijne określenie „Babilon”, obok znanego pod tą nazwą starożytnego imperium, oznacza także system społeczno-religijny o zasięgu światowym, będący ogromną mieszaniną  połączonych ze sobą wierzeń, kultur i światopoglądów. Nie ma tu potrzeby wskazywania palcem o jaką konkretnie organizację chodzi, bowiem uważna lektura Biblii, każdemu, komu trzeba, w stosownym czasie z pewnością daje dostateczne objawienie w tej sprawie. Na dziś wystarczy nam, abyśmy rozumiejąc istotę Babilonu, potrafili go wyczuć  i w myśl biblijnego wezwania: od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [ 1Ts 5,22] trzymali się od niego z daleka.

Tak jest. Stara jak świat idea „jedności  w różnorodności”  odradza się wciąż na nowo,  zdobywając  serca i umysły na wszystkich kontynentach. W ostatnim czasie bez trudu można zaobserwować narastający, zdumiewający proces łączenia wody z ogniem. Zarówno na poziomie pojedynczego człowieka, jak też całych wspólnot, widać, że to co dawniej absolutnie było nie do pogodzenia, dzisiaj już występuje razem i jak najbardziej ma się z tym dobrze. Ten sam człowiek jest popularny i w kościele, i w świecie. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo [Jk 3,10]. Chrześcijanie chodzą się zabawiać w świecie, a świat jest zapraszany i mile widziany na spotkaniach chrześcijańskich. Mądrość świata przejmuje stery w kierowaniu zborem. Nieważne, kto jakie ma poglądy i zamiary, ważne, że jest pozytywny, wpływowy i miły.

Babilon zdaje się mieć coraz lepiej. Chrześcijańska godność i moralność chyli czoła i oddaje honory zboczeniu i demoralizacji. Religia rzymskokatolicka przestaje już razić ewangelicznych chrześcijan  swoją historią, obrzędowością i niebiblijnymi doktrynami. Rzymskokatolicy zaczynają coraz cieplej mówić o „odłączonych braciach”, śpiewać ich piosenki  i przyjaźniej się do nich odnosić. Pod sztandarami miłości i wzajemnej tolerancji gaśnie światło ewangelii Chrystusowej. Cichną wezwania do nawrócenia. Udział we wspólnych modlitwach powoli nas przekonuje, że mamy jednego i tego samego Boga. Coraz więcej ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością. Tworzy  się społeczność między światłością a ciemnością, zgoda między Chrystusem a Belialem. Wierzącego coraz więcej łączy z niewierzącym. Dobre układy panują między świątynią Bożą a bałwanami [por. 2Ko 6,14-16]. Jeden z najbardziej wpływowych na świecie ewangelicznych chrześcijan zasugerował ostatnio, że papież mógłby być uznaną przez wszystkich głową ogólnoświatowej religii. Chwała Babilonowi.

Co na to Biblia? Wbrew panującym w świecie tendencjom Biblia nie zostawia żadnej wątpliwości, jaki koniec czeka całą tę ideologię Babilonu. A drugi anioł szedł za nim i mówił: Upadł, upadł wielki Babilon, który napoił wszystkie narody winem szaleńczej rozpusty [Obj 14,8].  Chodź, pokażę ci sąd nad wielką wszetecznicą, która rozsiadła się nad wielu wodami,  z którą nierząd uprawiali królowie ziemi, a winem jej nierządu upijali się mieszkańcy ziemi [...]. A kobieta była przyodziana w purpurę i w szkarłat, i przyozdobiona złotem, drogimi kamieniami i perłami; a miała w ręce swej złoty kielich pełen obrzydliwości i nieczystości jej nierządu. A na czole jej wypisane było imię o tajemniczym znaczeniu: Wielki Babilon, matka wszetecznic i obrzydliwości ziemi. I widziałem tę kobietę pijaną krwią świętych i krwią męczenników Jezusowych. A ujrzawszy ją, zdumiałem się bardzo [Obj 17,1-6]. Ciekawe dlaczego św. Jan aż tak bardzo się zdziwił...

Ja, póki co, zdumiewam się bardzo, że wielu - zdaje się ewangelicznie wierzących ludzi -  nie zauważa, jak powoli stają się „żołnierzami” owego Babilonu.

03 stycznia, 2015

Czy przetrwasz nadciągający huragan?

Szalony wicher przetestował dziś w nocy nie tylko wytrzymałość  dwusetletniego dworu na Olszynce. Dwór się ostał, ale jedna z wierzb, niestety, się poddała, co widać na załączonej fotografii.  Z powodu wieloletniego braku troski o zespół dworsko - parkowy Gdańsk Olszynka, wiele tutejszych drzew to samosieje. Wyrosły w przypadkowych miejscach. Nie mając dobrego gruntu nie ukorzeniły się należycie w stosunku do przyrastającej z roku na rok korony.  Przewrócona wierzba miała podłoże żużlowe, najwidoczniej powstałe z wysypiska po kotłowni byłej spółdzielni ogrodniczo –pszczelarskiej. Dziś nad ranem okazało się, że drzewo bez dobrego systemu korzeniowego w krytycznej chwili nie potrafi się ostać.

Smutny widok przewróconej wierzby wzbudza we mnie myśli o trwałości naszej wiary. Nie wolno nam zbagatelizować jej podstaw. Bez należytych podstaw nauki Chrystusowej życie chrześcijanina nie ma szans na przetrwanie momentów krytycznych. A przecież bez burz się nie obejdzie. Należy więc zawczasu zadbać o silny system korzeniowy. Wtedy możemy spokojnie stawić czoła nadciągającym huraganom i ostać się w wierze.

Dość już napatrzyłem się na chrześcijan, którzy – niczym wywrócona ostatnią wichurą wierzba – żałośnie znaczą chrześcijański krajobraz. Wierzby na naszej posesji nie da się już postawić i zasadzić na nowo. Jest stracona. Obawiam się, że niektórzy moi dawni towarzysze wiary również.  Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych - którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego,  i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego - gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty [Hbr 6,4-6]. Na szczęście, znakomitą większość z nas można jeszcze zabezpieczyć przed upadkiem. Modlę się o wzmocnienie systemu korzeniowego naszej wiary. Niechby ten rok bardzo się temu przysłużył.

Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie [Kol 2,6-8]. Komu życie miłe, kto naprawdę chce otrzymać żywot wieczny, ten czym prędzej niech sprawdzi, na czym opiera się jego wiara.

02 stycznia, 2015

Fan czy naśladowca?

Kończy się drugi dzień Nowego Roku. Jest już ciemno. Dwór Olszynka w Gdańsku dzielnie stawia czoła szalejącej wichurze. Są kłopoty z prądem. W ciągu kilku ostatnich godzin przy ul. Olszyńskiej już dwukrotnie kompletnie go zabrakło. Wyjątkowo silne porywy wiatru zdają się zatrzymywać płynącą powoli Motławę, a uderzający w szyby deszcz dodaje grozy temu, co dzieje się za oknami. Wewnątrz jest mi jednak dobrze. Mocno rozgrzany piec kaflowy w moim biurze pulsuje przyjemnym ciepłem. Mam czas na wieczorne rozmyślanie...

Wciąż jestem pod wrażeniem filmu pt. "Więcej niż fan". Dzięki fundacji "Głos Ewangelii" mam wyjątkowo refleksyjny przełom roku. Zresztą nie tylko ja. Obejrzeliśmy go razem z moimi najbliższymi, a potem również ze zborem, w ostatnią noc Starego Roku, tuż przed północą. Książkę Kyle'a Idlemana pod takim samym tytułem znałem już wcześniej. Film poruszył mnie, wręcz wstrząsnął mną, na nowo.

Stosunkowo łatwo być fanem Jezusa. Ja chcę być Jego naśladowcą. Po czterdziestu latach bycia ewangelicznie wierzącym chrześcijaninem nie wstydzę się stawiać w swoim życiu tej kwestii, tak jakbym był dopiero na początku drogi. Syn Boży, Jezus Chrystus godzien jest moich świeżych wyznań i postanowień. I szczerych przeprosin. Nie jeden raz bowiem jako kaznodzieja Słowa Bożego -  niczym dawniejsi faryzeusze - sprawiałem Mu przykrość. Owszem, starałem się głosić zdrową naukę, ale ileż to razy sam uchybiałem w stosunku do tego, co głosiłem.

Mocno brzmią mi słowa Pana o faryzeuszach i uczonych w Piśmie, wzmagane odgłosami dzisiejszej wichury: Wszystko więc, cokolwiek by wam powiedzieli, czyńcie i zachowujcie, ale według uczynków ich nie postępujcie; mówią bowiem, ale nie czynią [Mt 23,3]. W życiu sługi Słowa Bożego tak być nie może. W duchu naśladowania Jezusa mówię więc: Oto przychodzę, aby wypełnić wolę twoją, o Boże [Hbr 10,7]. Zaczynam Nowy Rok z pokorną modlitwą, aby Pan zbawił mnie od łatwizny bycia Jego fanem. Proszę, aby pomógł mi Go naśladować.

Na zewnątrz wciąż jest bardzo niespokojnie. W środku robi się ciszej. Nie jestem fanem.