Dzisiejsze obchody 35. rocznicy powstania Solidarności upływają w atmosferze nawoływania do jedności i wzajemnych oskarżeń o pogłębianie podziałów w społeczeństwie. Byłoby przecież tak miło, gdyby wszyscy, nawet zasadniczo różniący się w poglądach ludzie, stanęli obok siebie na scenie i wzięli udział w jednej, wspólnej uroczystości. Czy na pewno tak byłoby lepiej? Czy istnieje jakiś powód, który uzasadniałby obłudę? Czy naprawdę chcielibyśmy takiej akademii rocznicowej, w której ludzie co innego myślą, a co innego mówią i robią? Myślę, że nawet osoby dziś publicznie wytykające drugim brak jedności, w głębi duszy cieszyli się, że ich adwersarze byli pod bramą Stoczni Gdańskiej o innej godzinie.
Jak nie da się połączyć wody z ogniem albo światła z ciemnością, tak nie ma co wszystkich zmuszać do cieszenia się ze wszystkiego w ten sam sposób i na jednym miejscu. Już tak przecież było, że wszyscy musieli iść w jednym pochodzie. Już kiedyś kazano nam się uśmiechać na zawołanie i bić komuś brawa, chociaż wcale nie byliśmy nim zachwyceni. O co więc chodzi? Czyż to, co jedni uważają dziś za sukces, nie ma prawa być przez innych odbierane inaczej?
A Biblia? Uznaje i zaleca jedność, ale wyłącznie w obrębie tego, co z racji swej natury jest jednorodne. Łączenie czegoś różnego gatunkowo, zostało zakazane już w Starym Przymierzu. Nie będziesz twego bydła parzył z odrębnym gatunkiem. Twego pola nie będziesz obsiewał dwojakim gatunkiem ziarna i nie wdziewaj na siebie szaty zrobionej z dwóch rodzajów przędzy [3Mo 19,19]. Jezusowa modlitwa o jedność obejmowała wyłącznie grono Jego uczniów. Ojcze święty, zachowaj w imieniu twoim tych, których mi dałeś, aby byli jedno, jak my [Jn 17,11]. Harmonia między Ojcem i Synem - to nie wynik ekumenicznej postawy i wzajemnej tolerancji. To jedność prawdziwa, duchowa, najgłębsza! Ludzie o różnych poglądach i stanie ducha nie mogą być tak jedno, jak Ojciec i Syn. Wręcz grzeszyliby, gdyby to próbowali udawać.
Dobrze się dzieje, że ludzie różnego ducha są w różnych miejscach. Oby nigdy nie musieli razem się modlić i śpiewać. Chyba, że połączy ich to samo przeżycie nowego narodzenia i napełnienia Duchem Świętym. Wtedy, jednakowo rozmiłowani w Jezusie, mają miłować się wzajemnie. I robią to, z radością się spotykając. I trwają w tym, jak pierwsi chrześcijanie trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42].
Mogłoby dziś się zdarzyć, że ludzie z przeciwległych biegunów staliby pod sztandarem "Solidarności" obok siebie, podawali sobie dłonie, uśmiechali się do siebie i obłudnie wykonywali wiele podobnych gestów. Osobiście wolę, że się na coś takiego nie silili. Widoczne różnice są bezpieczniejsze od obłudnej jedności.
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
31 sierpnia, 2015
30 sierpnia, 2015
Nadal się uświęcajmy!
W dniu dzisiejszym zakończyliśmy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE serię kazań inspirowanych Objawieniem św. Jana. Zapoczątkowaliśmy ją w niedzielę, 5 stycznia 2014 roku rozważaniem o potrzebie objawienia. W przedostatnim kazaniu postawiliśmy pytanie: Na ile przyjście Pana pokrzyżuje ci plany? Jak uniknąć tego pokrzyżowania planów? Oto jedna z ostatnich wskazówek Biblii: Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca [Obj 22,11].
W tym świecie jest tak, że ludzie większością głosów określają, co aktualnie jest modne i uznane za prawidłowe w społeczeństwie. Tak ustalane normy i kanony społeczne zmieniają się z czasem. Na przykład jeszcze niedawno konserwatywne społeczeństwo Irlandii wypowiedziało się w ostatnim referendum, że chce legalnych związków homoseksualnych. Siłą rzeczy to, czego chce większość staje się popularne. Nie byłoby w tym nic groźnego, gdyby nie fakt, że każdy z nas lubi być popularnym.
Naturalna potrzeba popularności pcha nas w stronę świeckich norm życia. Gloryfikowany w świecie hedonizm, samowola, bogactwo, luz moralny itd., wpływają na nasz styl bycia, na graną przez nas muzykę, a nawet na charakter przywództwa w kościele. Z tego też powodu coraz łatwiej przychodzi nam życie poza Słowem Bożym. Liberalizujemy się w naszych poglądach i postawach. Nieprawość i brud moralny już nas tak nie razi jak przed laty. Mogłoby się nawet komuś zdawać, ze Biblia daje nam w tym jakieś przyzwolenie. Niech niesprawiedliwy dopuszcza się bezprawia. Niech sobie niegodziwy żyje niegodziwie. Nic bardziej błędnego! Biblia nie sankcjonuje nieprawości i moralnego brudu. Lecz sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać.
Innymi słowy, dość obłudy i życia w zakłamaniu! Czas na polaryzację postaw! Jest bardzo ważna różnica między dziećmi Bożym, a dziećmi diabelskimi. Dzieci Boże – nawet w upadku – tęsknią za uświęceniem. Dzieci diabelskie – nawet z aureolą nad głową – tęsknią za grzechem. Kto nie narodził się z Boga, wciąż w głębi duszy pielęgnuje grzeszne myśli. Kto jest zrodzony z wody i z Ducha, ten w upadku odczuwa wielki dyskomfort. Dlatego sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać.
Trzeba powiedzieć, że uświęcenie jest wielkim wyzwaniem dla chrześcijanina żyjącego wciąż jeszcze na tym świecie. Wszystko inne jest do zaakceptowania przez świat, ale nie uświęcenie. Wiele wartości biblijnych, takich jak wiara, nadzieja, miłość, wytrwałość, jak najbardziej znajduje w tym świecie uznanie. Nawet ludzie niewierzący odwołują się do niektórych postaw i wartości biblijnych. Lecz uświęcenie jest w tym świecie czymś absolutnie dziwnym i nie do zaakceptowania.
Dodajmy, że dość często zachodzi zjawisko mylenia uświęcenia z poświęceniem. Nawet niektórym chrześcijanom się to zdarza. Potrafimy od czasu do czasu się poświęcić! Wyjechać na misję, wziąć udział w akcji społecznej, złożyć ofiarę na dobry cel! Zgłaszamy taką gotowość. Uświęcenie życia to jednak sprawa o wiele poważniejsza. To trwałe oddzielenie się dla Boga. To świadoma i bezpowrotna rezygnacja z cielesnego sposobu życia. To wybór uświęconego trybu życia i konsekwentne trwanie w tej postawie. Uświęcenie życia napotyka więc na kompletny brak zrozumienia, nawet w otoczeniu tzw. chrześcijan. Jednakże Biblia wyraźnie wskazuje, że jest ono koniecznością z punktu widzenia zbawienia. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana [Hbr 12,14].
Swego czasu wokół Jezusa zbierało się coraz więcej uczniów. Wtedy Pan powiedział im kazanie, które bardzo szybko spolaryzowało całe to towarzystwo. Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło. Wtedy Jezus rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść? [Jn 6,66-67]. Trzeba dziś i nam postawić dramatyczne pytanie: Czy naprawdę chcemy się uświęcać? Ilu z nas znajduje się dziś na drodze uświęcenia? Ilu z nas – po latach rozmaitych poświęceń – naprawdę już pragnie pójść drogą uświęconego życia?
Jeżeli wszyscy jesteśmy z tej samej gliny, to dobrze znamy ten dziwaczny styl życia polegający na okresowym wysiłku duchowym, a potem folgowaniu sobie. Poświęcamy się, ale nie uświęcamy swego życia. Wielu chrześcijan tak żyje. Wielu kaznodziejów „wypoczywa” po pracy strzegąc swojego „pastorskiego poniedziałku”. Wielu urządza post, by potem znowu się objadać. Niektórzy jadą na misję, jak chwilową przygodę survivalową, by potem robić z siebie bohatera misjonarza. Są tacy, którzy podróżują z tzw. duchową posługą – by zapełniać album fotograficzny, smakować egzotycznych potraw i opowiadać, gdzie to oni nie byli w pracy dla Pana.
A my? I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie [Łk 9,23]. Najwyższy czas tę kwestię wyjaśnić w naszym życiu! Niech niesprawiedliwy dopuszcza się bezprawia. Niech sobie niegodziwy żyje niegodziwie. Lecz sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać. Jest tylko jedna droga życia! Niech więc każdy prawdziwy chrześcijanin nie zadowala się jakimś chwilowym poświęceniem. Nadal się uświęcajmy!
Taka niech będzie nasza najświeższa refleksja po czterdziestu pięciu kazaniach z Objawienia św. Jana.
W tym świecie jest tak, że ludzie większością głosów określają, co aktualnie jest modne i uznane za prawidłowe w społeczeństwie. Tak ustalane normy i kanony społeczne zmieniają się z czasem. Na przykład jeszcze niedawno konserwatywne społeczeństwo Irlandii wypowiedziało się w ostatnim referendum, że chce legalnych związków homoseksualnych. Siłą rzeczy to, czego chce większość staje się popularne. Nie byłoby w tym nic groźnego, gdyby nie fakt, że każdy z nas lubi być popularnym.
Naturalna potrzeba popularności pcha nas w stronę świeckich norm życia. Gloryfikowany w świecie hedonizm, samowola, bogactwo, luz moralny itd., wpływają na nasz styl bycia, na graną przez nas muzykę, a nawet na charakter przywództwa w kościele. Z tego też powodu coraz łatwiej przychodzi nam życie poza Słowem Bożym. Liberalizujemy się w naszych poglądach i postawach. Nieprawość i brud moralny już nas tak nie razi jak przed laty. Mogłoby się nawet komuś zdawać, ze Biblia daje nam w tym jakieś przyzwolenie. Niech niesprawiedliwy dopuszcza się bezprawia. Niech sobie niegodziwy żyje niegodziwie. Nic bardziej błędnego! Biblia nie sankcjonuje nieprawości i moralnego brudu. Lecz sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać.
Innymi słowy, dość obłudy i życia w zakłamaniu! Czas na polaryzację postaw! Jest bardzo ważna różnica między dziećmi Bożym, a dziećmi diabelskimi. Dzieci Boże – nawet w upadku – tęsknią za uświęceniem. Dzieci diabelskie – nawet z aureolą nad głową – tęsknią za grzechem. Kto nie narodził się z Boga, wciąż w głębi duszy pielęgnuje grzeszne myśli. Kto jest zrodzony z wody i z Ducha, ten w upadku odczuwa wielki dyskomfort. Dlatego sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać.
Trzeba powiedzieć, że uświęcenie jest wielkim wyzwaniem dla chrześcijanina żyjącego wciąż jeszcze na tym świecie. Wszystko inne jest do zaakceptowania przez świat, ale nie uświęcenie. Wiele wartości biblijnych, takich jak wiara, nadzieja, miłość, wytrwałość, jak najbardziej znajduje w tym świecie uznanie. Nawet ludzie niewierzący odwołują się do niektórych postaw i wartości biblijnych. Lecz uświęcenie jest w tym świecie czymś absolutnie dziwnym i nie do zaakceptowania.
Dodajmy, że dość często zachodzi zjawisko mylenia uświęcenia z poświęceniem. Nawet niektórym chrześcijanom się to zdarza. Potrafimy od czasu do czasu się poświęcić! Wyjechać na misję, wziąć udział w akcji społecznej, złożyć ofiarę na dobry cel! Zgłaszamy taką gotowość. Uświęcenie życia to jednak sprawa o wiele poważniejsza. To trwałe oddzielenie się dla Boga. To świadoma i bezpowrotna rezygnacja z cielesnego sposobu życia. To wybór uświęconego trybu życia i konsekwentne trwanie w tej postawie. Uświęcenie życia napotyka więc na kompletny brak zrozumienia, nawet w otoczeniu tzw. chrześcijan. Jednakże Biblia wyraźnie wskazuje, że jest ono koniecznością z punktu widzenia zbawienia. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana [Hbr 12,14].
Swego czasu wokół Jezusa zbierało się coraz więcej uczniów. Wtedy Pan powiedział im kazanie, które bardzo szybko spolaryzowało całe to towarzystwo. Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło. Wtedy Jezus rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść? [Jn 6,66-67]. Trzeba dziś i nam postawić dramatyczne pytanie: Czy naprawdę chcemy się uświęcać? Ilu z nas znajduje się dziś na drodze uświęcenia? Ilu z nas – po latach rozmaitych poświęceń – naprawdę już pragnie pójść drogą uświęconego życia?
Jeżeli wszyscy jesteśmy z tej samej gliny, to dobrze znamy ten dziwaczny styl życia polegający na okresowym wysiłku duchowym, a potem folgowaniu sobie. Poświęcamy się, ale nie uświęcamy swego życia. Wielu chrześcijan tak żyje. Wielu kaznodziejów „wypoczywa” po pracy strzegąc swojego „pastorskiego poniedziałku”. Wielu urządza post, by potem znowu się objadać. Niektórzy jadą na misję, jak chwilową przygodę survivalową, by potem robić z siebie bohatera misjonarza. Są tacy, którzy podróżują z tzw. duchową posługą – by zapełniać album fotograficzny, smakować egzotycznych potraw i opowiadać, gdzie to oni nie byli w pracy dla Pana.
A my? I powiedział do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie [Łk 9,23]. Najwyższy czas tę kwestię wyjaśnić w naszym życiu! Niech niesprawiedliwy dopuszcza się bezprawia. Niech sobie niegodziwy żyje niegodziwie. Lecz sprawiedliwy niech trwa przy sprawiedliwości, a święty niech się wciąż daje uświęcać. Jest tylko jedna droga życia! Niech więc każdy prawdziwy chrześcijanin nie zadowala się jakimś chwilowym poświęceniem. Nadal się uświęcajmy!
Taka niech będzie nasza najświeższa refleksja po czterdziestu pięciu kazaniach z Objawienia św. Jana.
29 sierpnia, 2015
25 sierpnia, 2015
Może być i dużo, aby tylko było dobre...
25 sierpnia to w naszym kraju Dzień Polskiej Żywności. Koniec sierpnia jest rajem dla smakoszy. Wszędzie pełno warzyw, owoców, płodów rolnych, grzybów itd. Możemy z tego bogactwa smaków korzystać do woli. Pomysłodawcy Ogólnopolskiego Programu Promocyjnego „Doceń polskie” zapraszają do rozsmakowania się w krajowych produktach. I słusznie. Polska żywność i kuchnia są naprawdę wyśmienite, a Polacy coraz wytrawniejszymi smakoszami. Coraz częściej więc bywa tak, że całe życie wielu ludzi kręci się wokół pytań: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? [Mt 6,31]. Potrafią oni całymi godzinami gotować, smakować, konsumować, a potem jeszcze dłużej o tym opowiadać. Może być i dużo, aby tylko było dobre - mawiał jeden z moich dawnych znajomych, słynący w środowisku z obszernego żołądka.
Prawda jest taka, że ludzie we wszystkich wiekach i kulturach przykładali dużą wagę do jedzenia i picia. Biblia mówi o niektórych, że bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich [Flp 3,19]. Osoby, które przybiegły swego czasu do Jezusa usłyszały z Jego ust: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, szukacie mnie nie dlatego, że widzieliście cuda, ale dlatego, że jedliście chleb i nasyciliście się. Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy: na nim bowiem położył Bóg Ojciec pieczęć swoją [Jn 6,26-27].
Biblia sprzeciwia się duchowi konsumpcji i przyporządkowywania wszystkiego rozkoszom podniebienia. Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla pokarmów; ale Bóg zniweczy jedno i drugie [1Ko 6,13]. Czasem poprzez jedzenie i picie możemy niepokoić sumienie bliźniego. Dla pokarmu nie niszcz dzieła Bożego. Wszystko wprawdzie jest czyste, ale staje się złem dla człowieka, który przez jedzenie daje zgorszenie. Dobrze jest nie jeść mięsa i nie pić wina ani nic takiego, co by twego brata przyprawiło o upadek [Rz 14,20-21]. Całkiem poważnym grzechem niektórych stało się obżarstwo. Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą [Ga 5,19-21].
Z drugiej strony, czynność jedzenia i picia jest Bożym błogosławieństwem dla człowieka żyjącego na ziemi. Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność [Kzn 9,7]. Jak pogodzić obydwie strony? Ważne, aby jedzenie i picie nie zdominowały naszego życia. Serce człowieka powinno być rozmiłowane w Bogu. Ponad rozkosze podniebienia trzeba nam cenić sobie przyjemność życia w posłuszeństwie Słowu Bożemu i bycia miłym w oczach Bożych. Ważne, żeby sprawa zaspokajania żołądka nie psuła nam relacji z bliźnimi. Lepsza kromka suchego chleba i przy tym spokój, niż dom pełen mięsa, a przy tym kłótnia [Prz 17,1].
A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą [1Ko 10,31].
Prawda jest taka, że ludzie we wszystkich wiekach i kulturach przykładali dużą wagę do jedzenia i picia. Biblia mówi o niektórych, że bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich [Flp 3,19]. Osoby, które przybiegły swego czasu do Jezusa usłyszały z Jego ust: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, szukacie mnie nie dlatego, że widzieliście cuda, ale dlatego, że jedliście chleb i nasyciliście się. Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy: na nim bowiem położył Bóg Ojciec pieczęć swoją [Jn 6,26-27].
Biblia sprzeciwia się duchowi konsumpcji i przyporządkowywania wszystkiego rozkoszom podniebienia. Pokarm jest dla brzucha, a brzuch jest dla pokarmów; ale Bóg zniweczy jedno i drugie [1Ko 6,13]. Czasem poprzez jedzenie i picie możemy niepokoić sumienie bliźniego. Dla pokarmu nie niszcz dzieła Bożego. Wszystko wprawdzie jest czyste, ale staje się złem dla człowieka, który przez jedzenie daje zgorszenie. Dobrze jest nie jeść mięsa i nie pić wina ani nic takiego, co by twego brata przyprawiło o upadek [Rz 14,20-21]. Całkiem poważnym grzechem niektórych stało się obżarstwo. Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą [Ga 5,19-21].
Z drugiej strony, czynność jedzenia i picia jest Bożym błogosławieństwem dla człowieka żyjącego na ziemi. Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność [Kzn 9,7]. Jak pogodzić obydwie strony? Ważne, aby jedzenie i picie nie zdominowały naszego życia. Serce człowieka powinno być rozmiłowane w Bogu. Ponad rozkosze podniebienia trzeba nam cenić sobie przyjemność życia w posłuszeństwie Słowu Bożemu i bycia miłym w oczach Bożych. Ważne, żeby sprawa zaspokajania żołądka nie psuła nam relacji z bliźnimi. Lepsza kromka suchego chleba i przy tym spokój, niż dom pełen mięsa, a przy tym kłótnia [Prz 17,1].
A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą [1Ko 10,31].
24 sierpnia, 2015
Obraz na Olszynce przemówił ;)
Jest w dworze na gdańskiej Olszynce malowidło marynistyczne, przedstawiające trzy żaglówki na otwartym morzu. Gdy patrzę na to dzieło nieznanego malarza, nawiasem mówiąc o umiarkowanym talencie, nachodzi mnie myśl o potrzebie czegoś stałego i niewzruszonego. Wszystko na obrazie jest ruchome. Fale, łodzie, żagle, liny, ludzie, ptaki, obłoki – wprawdzie pędzlem dawnego artysty zatrzymane, lecz ożywione moją wyobraźnią są w ruchu i zmieniają swe położenie.
Mimowolnie zaczynam myśleć o współwyznawcach Chrystusa, dawnych towarzyszach życia i służby duchowej. Wielu z nich okazało się chwiejnymi w wierze. Pasują mi do tego obrazu, kto bowiem wątpi – mówi Biblia - podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej [Jk 1,6]. Część z nich nie przetrwało w zborze nawet roku. Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas [1Jn 2,19]. Niektórzy odchodząc z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE utrzymywali, że przechodzą do innej wspólnoty, by lepiej się budować duchowo, a dzisiaj nie ma ich już w środowiskach ewangelicznych w ogóle. Obruszyłem się dziś wewnętrznie, oglądając fotografię przedstawiającą, jak jeden z nich bierze ślub w świątyni obwieszonej „świętymi” obrazami i figurami. Ze smutkiem myślę o niedotrzymujących słowa chłopakach i dziewczynach, którym towarzyszyłem w składaniu ślubów małżeńskich. Źle rozwinęli żagle i dali się porwać wiatrom pożądliwości i cudzołóstwa. Serce mi krwawi, bo część z nich, niegdyś oddanych sprawie Bożej, zmieniło się nie do poznania i obrało kurs na pieniądze, karierę i wygody życia.
Stworzony na obraz Boży człowiek potrzebuje w życiu trwałego oparcia. Czasem rzuca się w wir rozrywki, bawi go utrata gruntu pod stopami, rozkręca karuzelę uczuć, lecz w głębi duszy pragnie stałości. Jestem więc przekonany, że wielu znanych mi, dawnych współwyznawców Chrystusa, zobrazowanych tu ruchomymi detalami dworskiego malowidła, któregoś dnia znowu zatęskni za stałym lądem. W czasie, gdy przyglądam się malowidłu, z głośnika brzmią następujące słowa Pisma Świętego: Przeto okażmy się wdzięcznymi, my, którzy otrzymujemy królestwo niewzruszone, i oddawajmy cześć Bogu tak, jak mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią [Hbr 12,28]. Tak jest. Warownym grodem jest nam Bóg [Ps 46,8]. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą [Mt 24,35] – powiedział Jezus. Bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału w pracy dla Pana [1Ko 15,58]. Zbór Pański na ziemi ma być miejscem, gdzie wielu rozbitków odzyskuje pewne schronienie i pokój. Stworzyłeś nas Boże dla Siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki znowu nie spocznie w Tobie – powiedział jeden z ojców Kościoła.
Malowidło nad schodami w olszyńskim dworze przemówiło. Będzie mi teraz przypominać, że ludziom potrzeba stałego lądu. Takim miejscem jest i coraz bardziej będzie Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Serdecznie zapraszam tu nie tylko duchowych rozbitków ale także ludzi na fali, którym - póki co - bujanie sprawia frajdę. Żywię nadzieję, że wielu z was wkrótce odzyska stałość w wierze. Znowu będziecie ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii [Kol 1,23].
Mimowolnie zaczynam myśleć o współwyznawcach Chrystusa, dawnych towarzyszach życia i służby duchowej. Wielu z nich okazało się chwiejnymi w wierze. Pasują mi do tego obrazu, kto bowiem wątpi – mówi Biblia - podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej [Jk 1,6]. Część z nich nie przetrwało w zborze nawet roku. Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas. Gdyby bowiem byli z nas, byliby pozostali z nami. Lecz miało się okazać, że nie wszyscy są z nas [1Jn 2,19]. Niektórzy odchodząc z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE utrzymywali, że przechodzą do innej wspólnoty, by lepiej się budować duchowo, a dzisiaj nie ma ich już w środowiskach ewangelicznych w ogóle. Obruszyłem się dziś wewnętrznie, oglądając fotografię przedstawiającą, jak jeden z nich bierze ślub w świątyni obwieszonej „świętymi” obrazami i figurami. Ze smutkiem myślę o niedotrzymujących słowa chłopakach i dziewczynach, którym towarzyszyłem w składaniu ślubów małżeńskich. Źle rozwinęli żagle i dali się porwać wiatrom pożądliwości i cudzołóstwa. Serce mi krwawi, bo część z nich, niegdyś oddanych sprawie Bożej, zmieniło się nie do poznania i obrało kurs na pieniądze, karierę i wygody życia.
Stworzony na obraz Boży człowiek potrzebuje w życiu trwałego oparcia. Czasem rzuca się w wir rozrywki, bawi go utrata gruntu pod stopami, rozkręca karuzelę uczuć, lecz w głębi duszy pragnie stałości. Jestem więc przekonany, że wielu znanych mi, dawnych współwyznawców Chrystusa, zobrazowanych tu ruchomymi detalami dworskiego malowidła, któregoś dnia znowu zatęskni za stałym lądem. W czasie, gdy przyglądam się malowidłu, z głośnika brzmią następujące słowa Pisma Świętego: Przeto okażmy się wdzięcznymi, my, którzy otrzymujemy królestwo niewzruszone, i oddawajmy cześć Bogu tak, jak mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią [Hbr 12,28]. Tak jest. Warownym grodem jest nam Bóg [Ps 46,8]. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą [Mt 24,35] – powiedział Jezus. Bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Bądźcie stali, niewzruszeni, zawsze pełni zapału w pracy dla Pana [1Ko 15,58]. Zbór Pański na ziemi ma być miejscem, gdzie wielu rozbitków odzyskuje pewne schronienie i pokój. Stworzyłeś nas Boże dla Siebie i niespokojne jest nasze serce, dopóki znowu nie spocznie w Tobie – powiedział jeden z ojców Kościoła.
Malowidło nad schodami w olszyńskim dworze przemówiło. Będzie mi teraz przypominać, że ludziom potrzeba stałego lądu. Takim miejscem jest i coraz bardziej będzie Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Serdecznie zapraszam tu nie tylko duchowych rozbitków ale także ludzi na fali, którym - póki co - bujanie sprawia frajdę. Żywię nadzieję, że wielu z was wkrótce odzyska stałość w wierze. Znowu będziecie ugruntowani i stali, i nie zachwiejecie się w nadziei, opartej na ewangelii [Kol 1,23].
23 sierpnia, 2015
15 sierpnia, 2015
14 sierpnia, 2015
Potrzebna nam strażnica?
Sala zgromadzeń CCNŻ w budowie |
W kontekście wyżej przywołanego zadania, strzec Słowa Bożego to przede wszystkim wierne stosowanie go we własnym życiu. To także troska o wierność jego nauczania. W czasach triumfującego postmodernizmu trzeba nam mocno obstawać przy niezmienności nauki Chrystusowej. Ewangelia nie poddaje się i nigdy nie uzależnia się od tzw. ducha czasów. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą [Mt 24,35]. Bóg chce mieć na ziemi czujnych strażników, którzy widząc niewierność Słowu Bożemu nie tylko będą podnosić stosowny alarm, ale osobiście przyłożą się do głoszenia zdrowej nauki. Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy [2Tm 2,15]. Strzeż tego, co ci powierzono, unikaj pospolitej, pustej mowy i sprzecznych twierdzeń, błędnej, rzekomej nauki, do której niejeden przystał i od wiary odpadł [1Tm 6,20-21].
Dobrze jest wiedzieć, że Chrystus Pan docenia ludzi aktywnie strzegących Słowa Bożego. Tak wielu kaznodziejów głosi dziś przede wszystkim to, co jest miłe dla uszu ich słuchaczy. Coraz więcej szeregowych chrześcijan w codziennym życiu przestaje dbać o wierność ewangelii Chrystusowej. Wierne trzymanie się zdrowej nauki w liberalizującym się chrześcijaństwie kosztuje coraz więcej. Nie każdego stać na płacenie takiej ceny. Wielu boi się życia gdzieś na marginesie środowiska z przypiętą łatką konserwatysty. Tym bardziej więc trzeba wiedzieć, że Pan ma upodobanie w ludziach strzegących Słowa Bożego. Oto przyjdę wkrótce. Błogosławiony, który strzeże słów proroctwa tej księgi [Obj 22,7]. Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Mt 11,28].
Bardzo przydatnym miejscem dla osób pełniących rolę strażników jest strażnica. Jest ośrodkiem szkoleniowym, punktem wymiany doświadczeń i zmiany warty. Umożliwia lepszą obserwację i ocenę zbliżającego się zagrożenia. Ma stosowne i dobre połączenie ze strażnikami dyżurującymi w innych strażnicach. W sensie duchowym taką strażnicą jest zbór i jego siedziba. Na Olszynce budujemy strażnicę, by skutecznie strzec Słowa Bożego. Będziemy w niej głosić ewangelię. Będziemy się szkolić i dzielić doświadczeniami w tym zakresie. Będziemy ostrzegać przed rozmaitymi zagrożeniami. Będziemy się wzajemnie motywować do lepszego przestrzegania Słowa Bożego na co dzień. Będziemy wychowywać następne pokolenie, które – jeśli Pan jeszcze nie powróci – przejmie po nas rolę strażników prawidłowego zwiastowania i trzymania się ewangelii Chrystusowej.
Dlatego tak bardzo potrzebujemy tej sali zgromadzeń z prawdziwego zdarzenia.
08 sierpnia, 2015
04 sierpnia, 2015
Niestraszna tymczasowość
Wszystko, co posiadamy i czym żyjemy tu na ziemi jest tymczasowe i krótkotrwałe. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje się na krótko, a potem znika [Jk 4,14]. Przyjaźń, stanowiska, możliwości, zdrowie, a także życie, któregoś dnia się skończy. Pismo Święte przyrównuje doczesne życie człowieka w ciele do namiotu, natomiast wieczność w społeczności z Bogiem - do trwałego domu.
W porównaniu tym nie ma wszakże ani cienia nostalgii lub rozczarowania. Wręcz przeciwnie, jest całkiem spora ekscytacja. Wiemy bowiem, że jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem, się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny. Dlatego też w tym doczesnym wzdychamy, pragnąc przyoblec się w domostwo nasze, które jest z nieba [2Ko 5,1-2]. Któregoś dnia bez żalu zostawimy to wszystko i pójdziemy na spotkanie z Panem Jezusem.
Jako ludzie narodzeni na nowo mamy wspaniałą obietnicę Pana: Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli [Jn14,2-3]. Nie przywiązujemy się więc do tego, co tymczasowe. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy [Hbr 13,14]. Już dzisiaj jesteśmy wpatrzeni w to, co nadchodzi, a nie w to, co tymczasowe.
Dobrze tę prawdę ilustruje załączona fotografia. Ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku zgromadzają się w namiocie. Jest to tymczasowa i bardzo nietrwała budowla. Ale nieopodal wyłania się z łaski Bożej stałe miejsce naszych zgromadzeń. Któregoś dnia opuścimy namiot i pójdziemy tam - do trwałego budynku, gdzie będziemy się cieszyć solidnym dachem nad głową.
Mając tak wspaniałą perspektywę na przyszłość nie trapimy się tym, że nasze życie podobne jest do namiotu. Bogu niech będą dzięki za namiot. Bylibyśmy jednak niespełna rozumu, gdybyśmy chcieli w nim pozostać. Gdy budowa dobiegnie końca z radością przeniesiemy się do trwałych i przestronnych pomieszczeń.
W porównaniu tym nie ma wszakże ani cienia nostalgii lub rozczarowania. Wręcz przeciwnie, jest całkiem spora ekscytacja. Wiemy bowiem, że jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem, się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny. Dlatego też w tym doczesnym wzdychamy, pragnąc przyoblec się w domostwo nasze, które jest z nieba [2Ko 5,1-2]. Któregoś dnia bez żalu zostawimy to wszystko i pójdziemy na spotkanie z Panem Jezusem.
Jako ludzie narodzeni na nowo mamy wspaniałą obietnicę Pana: Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli [Jn14,2-3]. Nie przywiązujemy się więc do tego, co tymczasowe. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy [Hbr 13,14]. Już dzisiaj jesteśmy wpatrzeni w to, co nadchodzi, a nie w to, co tymczasowe.
Dobrze tę prawdę ilustruje załączona fotografia. Ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku zgromadzają się w namiocie. Jest to tymczasowa i bardzo nietrwała budowla. Ale nieopodal wyłania się z łaski Bożej stałe miejsce naszych zgromadzeń. Któregoś dnia opuścimy namiot i pójdziemy tam - do trwałego budynku, gdzie będziemy się cieszyć solidnym dachem nad głową.
Mając tak wspaniałą perspektywę na przyszłość nie trapimy się tym, że nasze życie podobne jest do namiotu. Bogu niech będą dzięki za namiot. Bylibyśmy jednak niespełna rozumu, gdybyśmy chcieli w nim pozostać. Gdy budowa dobiegnie końca z radością przeniesiemy się do trwałych i przestronnych pomieszczeń.