Mam dziś jako ojciec szczególną chwilę. Mój syn po zakończeniu półtorarocznego kontraktu menadżerskiego w Warszawie, powrócił do Gdańska. Będzie teraz pracował jako manager działu dekoracji w tej samej, znanej na całym świecie korporacji. Dumny jestem z mojego Tomka, że po rozpoczęciu pracy na najbardziej podstawowym stanowisku, szybko dał się zauważyć jako pomysłowy, pracowity, odpowiedzialny i ambitny pracownik. Zaowocowało to rychłym zaproszeniem go do kadry kierowniczej, co potwierdza prawdę, że chrześcijanin jest dobrym pracownikiem. Po prostu, wiara w Pana Jezusa znajduje praktyczne przełożenie także w tej sferze życia. Owszem, bywamy prześladowani, ale nie za złą jakość pracy.
Moja dzisiejsza radość jeszcze bardziej bierze się z tego, że Tomek wraca, aby już jako żonaty mężczyzna lepiej służyć Bogu i zborowi w Gdańsku. Bardzo na to czekałem. Gdy latem 2014 roku wyjeżdżał do Warszawy drżało mi serce. Magnetyzm stolicy uszczuplił już wiele lokalnych zasobów. Luźnej zapowiedzi powrotu żeniącego się z Warszawianką młodzieńca nie wolno mi było traktować jak żelaznego zobowiązania. Wiedziałem, że ich plany życiowe mogą ulec modyfikacji i trudno byłoby mieć o to pretensję. Gdy więc dzisiaj zobaczyłem załadowaną pod sam dach ich mazdę podjeżdżającą pod dom, zalała mnie fala wdzięczności Bogu. Wrócili. Są z nami. Będziemy razem na Olszynce pracować na chwałę Bogu i dla pożytku wszystkich członków, przyjaciół oraz gości Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku.
Myślę, że ostatnich parę lat ciężkiej pracy zarobkowej bardziej przygotowało Tomka do duchowej posługi w zborze, aniżeli wcześniejsze studia na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Kto chce nad Wisłą pracować z ludźmi, a zwłaszcza być ich duszpasterzem, ten koniecznie powinien na własnej skórze wcześniej odczuć, jak się tutaj zarabia na chleb i przed jakimi codziennymi wyzwaniami staje przeciętny Polak. Cieszę się, że mój chłopak - pomimo szeregu przykrości, których chciałoby się mu przy tym oszczędzić - z dobrym skutkiem nabywa biblijnych kwalifikacji starszego zboru. Mam nadzieję, że z czasem stanie się to oczywiste.
Nauka apostolska stawia wysokie wymagania pracownikom Pańskim. Niezależnie od wieku i życiowego doświadczenia, starszym nie zostaje się zaraz po nawróceniu. Nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie. A powinien też cieszyć się dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą, aby nie narazić się na zarzuty i nie popaść w sidła diabelskie [1Tm 3,6-7]. Nie ma prawa tu być żadnej drogi na skróty! Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,8-10]. Uważam, że jednym z niezbędnych elementów tej próby jest sprawdzian zdolności do zapracowania na chleb. Źle się dzieje, gdy za nauczanie braci i sióstr zabierają się ludzie, którzy nie poznali smaku ich codziennego trudu. Łatwo jest wymądrzać się w kościele. Stawić czoła wyzwaniom świata pracy zarobkowej i zachować przy tym wiarę - to jest już wyższa szkoła jazdy.
I tak oto mój syn - jakby to powiedział filmowy Pawlak - nieuchronnie zmierza do dorosłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz