Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, jak ważną rolę odgrywają rozmaite systemy zasilania. Układ zasilania w samochodzie, system gwarantowanego zasilania energetycznego, zasilanie awaryjne – to normalna konieczność, z którą mamy do czynienia na co dzień. A kościół? Czy również potrzebuje zasilania?
Biblia kilkakrotnie porusza tę sprawę. Oto jeden z fragmentów nauki apostolskiej opisujący swego rodzaju fenomen w dziedzinie zasilania, któremu dzisiaj poświęcimy chwilę uwagi. Z Niego czerpie całe ciało. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości [Ef 4,16].
Jak działa system zasilania kościoła? Przede wszystkim należy tu podkreślić znaczenie osobistej społeczności z Panem Jezusem Chrystusem jako Głową Kościoła. On jest tajemnicą cudownego działania całego organizmu Ciała Chrystusowego. Jest Chlebem, Wodą i Winem. Od Niego płyną soki odżywiające cały Kościół. Wszyscy poszczególni członkowie Kościoła mają być i są bezpośrednio połączeni z Chrystusem. W tej relacji nie ma potrzeby pośrednictwa kogokolwiek z grona żywych lub zmarłych. Gdyż jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5].
Następnie zwróćmy uwagę na podwójny poziom wewnętrznych połączeń pomiędzy członkami Kościoła. W interlinearnym grecko-polskim wydaniu Nowego Testamentu widzimy całe Ciało spajane i zespalane przez każde zetknięcie. Pierwsze z użytych tu greckich słów mówi o złożeniu razem członków kościoła. Niegdyś sobie obcy i bardzo niejednakowi, a teraz do siebie przylegamy. Postronni obserwatorzy postrzegają zbór jako jedno ciało. Jest to ciało - wg Biblii Gdańskiej - przystojnie złożone. Nie jest to więc towarzyska „paczka” kumpli spotykających się na grilla, grę w piłkę, czy wypad poza miasto. Członkowie zboru to społeczność świętych o wyjątkowo podniosłym charakterze. Są to obdarzający się wzajemnym szacunkiem bracia i siostry w Chrystusie.
Drugie greckie słowo, z którym mamy w naszym tekście do czynienia, odkrywa głębszy poziom relacji wewnątrz zborowych. Zbór nie jest jak martwy model złożony z klocków lego, którego poszczególne elementy wprawdzie mocno do siebie przylegają, ale brak im wewnętrznych połączeń. Dzięki osobistej więzi każdego członka zboru z Jezusem Chrystusem, złożone za sprawą Ducha Świętego w jedną całość, poszczególne, żywe cząstki Kościoła głębiej łączą się ze sobą, tworząc sieć wielokierunkowych połączeń. W myśl gr. symbibadzo następuje proces wzajemnego godzenia i spajania członków zboru. Każdy nowo przyłączający się członek zboru jest przecież na początku nieprzystosowany do ścisłego współdziałania z innymi. Przyszedł z bagażem nawyków i doświadczeń życiowych, które różnią się od reszty. Owszem, jako uczestnik zgromadzenia wizualnie pasuje do innych, tworzy z nimi jedną całość, ale przynależność do zboru nie polega na zajęciu miejsca obok innych chrześcijan podczas niedzielnego zgromadzenia. Jak każdy nowy moduł przyłączany do komputera trzeba zainstalować i „nauczyć” go działania w danym systemie operacyjnym, tak też każdy nowy członek po przyłączeniu się do zboru uczy się środowiska, w którym się znalazł. Zdarzają się w tym na początku rozmaite perturbacje ale z czasem usuwa się błędy w połączeniach i wszystko zaczyna działać prawidłowo. W rezultacie tego procesu wszyscy członkowie zboru nie tylko są połączeni z Chrystusem, ale również są połączeni ze sobą wzajemnie.
Powoli staje się jasne, jak w pełni działa system wzajemnego zasilania w Ciele Chrystusowym. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila. A więc każda część ciała coś wnosi w życie innej części. Odbywa się to proporcjonalnie do miary każdej jednej części – jak mówi interlinearne wyd. NT – lecz jest to zasilanie obukierunkowe. Wg Biblii Gdańskiej - jeden członek drugiemu posiłku dodaje. Wiadomo, że każdy z nas bezpośrednio karmi się Chrystusem. Z Niego czerpiemy soki do życia duchowego, natomiast w połączeniu z innymi braćmi i siostrami otrzymujemy dodatkową dawkę wzmacniającą nas, zwłaszcza w chwilach kryzysu, bo gr. epichoregia oznacza dodatkowe zaopatrzenie, pomoc i podtrzymanie.
Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że wzajemne zasilanie w zborze odbywa się na trzech poziomach. Zacznijmy od poziomu materialnego. Cała rzesza tych, którzy uwierzyli, miała jakby jedno serce i jedną duszę. Nikt też nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. […] Nikt między nimi nie cierpiał niedostatku [Dz 4,32 i 34]. Nauka apostolska nie widzi alternatywy dla tego rodzaju braterstwa. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,17-18].
Nie mniej wzajemności potrzebujemy na poziomie psychologicznym. Każdego dnia życie pokazuje, jak ogromne potrzeby ludzie mają w tym zakresie. Świadczą o tym wyrastające na mieście, jak grzyby po deszczu, gabinety psychologiczne i psychiatryczne. Pod tym względem członkowie zboru są prawdziwymi szczęśliwcami. Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi [Rz 12,15] – poucza Słowo Boże. Usprawiedliwieni z wiary w Jezusa Chrystusa pokój mamy z Bogiem i tym pokojem dzielimy się wzajemnie. Uspokajają się skołatane i wzburzone dusze. Bracia i siostry stanowią dla siebie nawzajem stosowną grupę wsparcia. Jedni drugich otaczają takim szacunkiem, że nawet napominanie staje się chwilą chwalebną i budującą.
Nie trzeba dodawać, że inspirację do wzajemnego zasilania na wymienionych już poziomach otrzymujemy od braci i sióstr na poziomie duchowym. On też uczynił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, jeszcze innych duszpasterzami i nauczycielami. Uczynił to po to, by wyposażyć świętych do spełniania właściwych im zadań, do budowania Ciała Chrystusa [Ef 4,11-12]. Zasilani przez szczególnie powołanych do tego braci, sami stajemy się zdolni do posługiwania innym. W każdym zaś dla wspólnej korzyści, w jakiś sposób przejawia się Duch. Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo mądrości. Drugi, w podobny sposób, otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić rożnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę, tak jak chce [1Ko 12,7-11].
Tak działa system wzajemnego zasilania w środowisku ludzi wierzących. Pytam więc, czy jesteś połączony z Głową – tj. z Chrystusem? Czy się rozwijasz i coraz bardziej swoim zachowaniem przypominasz Chrystusa? Czy we właściwy sobie sposób łączysz się z innymi? Czy nawiązujesz i pielęgnujesz relacje? Czy gościsz u siebie braci i siostry, aby nie tylko fizycznie mieli gdzie się posilić? Czy spotykasz się z innymi na rozważanie Słowa Bożego i modlitwę? Jednym słowem, czy bierzesz czynny udział we wzajemnym zasilaniu? Czy dla innych pożytkiem twe życie...?- pyta stary hymn chrześcijański.
Wszyscy potrzebujemy miłości. Niech wśród nas ta potrzeba będzie coraz lepiej zaspokojona. Zbór – to najpewniejsze na świecie środowisko bezinteresownej miłości. Nie może wszakże być tak, że tylko jedni zasilają innych, a drudzy co najwyżej się podłączają i wciąż oczekują przepływu zasilania w jedną stronę. Biblia poucza, że to zasilanie ma przepływać w obydwu kierunkach. Żadna cząstka Kościoła nie czuje się wówczas wykorzystywana. Każda czuje się potrzebna, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości. Twórzmy razem taki niezwykły system wzajemnego zasilania!
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń