Niektórzy z moich przyjaciół wiedzieli, że od siedmiu lat nosiłem w sobie marzenie posiadania motocykla Yamaha XT660Z Tenere. Jego sylwetka i walory techniczne na tyle mnie ujęły, że w grudniu 2009 roku to pragnienie nawet ujawniłem na FB.
Później - metodą odkładania 3% od każdego wydatku - rozpocząłem żmudną, kilkuletnią zbiórkę pieniędzy na ten cel, którą z sukcesem właśnie zakończyłem. Parę dni temu znalazłe...m w Bartoszycach wymarzoną Yamahę. Poprosiłem mieszkającego tam przyjaciela, aby u sprzedawcy na miejscu sprawdził wszystko, co trzeba. Wczoraj sam się też z nim skontaktowałem i uzgodniliśmy ostateczną cenę zakupu. Pozostało już tylko wsiąść do busa i przywieźć upragniony motorek.
A dzisiaj? Otóż dzisiaj moje podekscytowane zakupem motoru serce przepełniła jeszcze większa radość. Jest nią wewnętrzna przyjemność złożenia spełniającego się marzenia na ołtarzu mojej posługi duszpasterskiej i zwiastowania Słowa Bożego oraz czasu poświęcanego moim najbliższym, zwłaszcza Gabrysi. Bez odrobiny żalu postanawiam, aby czas i środki, które siłą rzeczy pochłaniałby nabyty motocykl, w całości skierować na posługę duchową w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE. Będę spędzać więcej godzin z Biblią. Zachowam czas na modlitwę i społeczność z braćmi i siostrami. Pieniądze wydam na cele Królestwa Bożego. Tak dziś postanowiłem w mojej rozmowie z Panem Jezusem. Amen. Tak mi dopomóż Bóg! Alleluja!
Marzenie oldboya zostało spełnione!
PS. Takie jest moje świadectwo z dnia dzisiejszego. Nie chcę nikogo epatować moją postawą. Składam je, by wysłać w świat sygnał, że spełnienie marzeń może czasem przybrać niespodziewany kształt
Bracie Marianie, dziękuję za to świadectwo. Mój syn tego jeszcze nie zrozumiał. Ale jak to? - zapytał. Mieć pieniądze odłożone na marzenie i go nie zrealizować?
OdpowiedzUsuńTak, odpowiedziałem. To jest właśnie życie dla Jezusa, gdy się rezygnuje nawet z marzeń na rzecz Królestwa Bożego!