Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
31 grudnia, 2016
Normalny rok wiary, pracy i walki
Kończący się dziś rok kojarzyć mi się będzie z wiarą, pracą i walką.
Mam to szczęście, że przetrwałem w wierze rok 2016 i wchodzę w Nowy Rok z całego serca wierząc w Jezusa Chrystusa. Był to rok zaufania Słowu Bożemu, że jest prawdą i starania się, by żyć wg niego, zarówno w sensie duchowym jak i materialnym. Bywało, że ogarniało mnie zwątpienie. Tym bardziej jestem wdzięczny Bogu za społeczność braci i sióstr z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE oraz rozsianych po świecie przyjaciół. Dziękuję, że na różne sposoby dodawaliście mi otuchy. To również dzięki Wam wytrwaliśmy w prostolinijnym posłuszeństwie Słowu Bożemu. Zakończyliśmy też pierwszy, najważniejszy dla nas etap dzieła wiary na Olszynce, inaugurując 6 listopada 2016 roku użytkowanie nowej sali spotkań. Nie potrafię tego ogarnąć umysłem, jak to się stało, że bez złotówki zadłużenia mamy wspaniałe, przestronne miejsce nabożeństw, ale je mamy. Alleluja!
W przypadku starzejącego się człowieka nie może bez echa przejść też to, że A.D. 2016 był rokiem wytężonej pracy. Pracowaliśmy ciężko fizycznie. Roboty wykończeniowe wymagają nawet więcej czasu i uwagi niż samo budowanie ścian i dachu. Były trudności z dotrzymywaniem terminów przez osoby, które w sprawach specjalistycznych świadczyły nam usługi. Nie wszystkim podobały się moje decyzje. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Kochani bracia z naszego zboru jednak nie zawiedli. Wytrwali na swych stanowiskach. Nie tylko w soboty wspomagani przez kilku innych jeszcze wolontariuszy oddali do użytku tak upragnione miejsce zgromadzeń. Wielkie dzięki, bracia!
Budowa nie zwalniała nas z cotygodniowej posługi kaznodziejskiej i troski duszpasterskiej w naszym zborze. Każdego miesiąca wyjeżdżałem też z posługą Słowa Bożego, kolejno odwiedzając społeczności w Chorzowie, Jastrzębiu Zdroju, Bolesławcu, Alesund (Norwegia), Bielsku Podlaskim, Koszalinie, Hniszowie, Hrubieszowie, Nowogardzie, Świnoujściu i Jarocinie. Bardzo jestem wdzięczny Bogu za braci dobrze zastępujących mnie w pełnieniu duchowych obowiązków na miejscu, zwłaszcza za Gabriela i Tomka. Cieszę się też z powiększającego się grona braci głoszących wśród nas Słowo Boże i im właśnie dedykuję apostolską zachętę: Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy [2Tm 2,15]. Wierzę, że takich braci w CCNŻ nam nie zabraknie.
W 2016 roku nie obyło się również bez walki. Walki duchowej ma się rozumieć. Najpierw jednak parę słów o walce na niższym poziomie. Nie warto wspominać, że zmagałem się ze słabościami mięśni i niesprawnością kręgosłupa. Tym bardziej było to bolesne, że niektóre prace nie cierpiały zwłoki. Stoczyłem też walkę z samym sobą, aby po raz pierwszy w dorosłym życiu udać się do lekarza. Nade wszystko jednak, trzeba było walczyć w obronie zdrowej nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością [1Tm 6,3]. W ramach tego rodzaju walki np. niespodziewanie doszło do starcia ze zwolennikami kalwińskiej nauki o predestynacji, co m.in. wyautowało mnie z ruchu Razem Dla Ewangelii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak wielu bliskich mi skądinąd braci tkwi po uszy w tych poglądach. Tym bardziej jestem wdzięczny Bogu za braci, z którymi codziennie w zbroi Bożej stajemy w jednym duchu, jednomyślnie walcząc społem za wiarę ewangelii i w niczym nie dając się zastraszyć przeciwnikom [Flp 1,27-28]. Tak jest. Bój trwa i nawet nie przychodzi mi do głowy, że w Nowym Roku będzie łatwiej.
Tak więc Stary Rok był normalnym rokiem wiary, pracy i walki. Z radością patrzę w przyszłość, bo Pan przychodzi! Marana tha 1Ko 16,22]. Niechby przychodząc znalazł we mnie wiarę. Niechby zastał mnie przy pracy, a nie na wakacjach. Niechby widział, że dzielnie toczę aż do końca bój duchowy.
Moja wdzięczność za Stary Rok w fotografiach
24 grudnia, 2016
Życzenia świąteczne 2016
W Wigilię Świąt Narodzenia Pańskiego 2016 moje myśli skupiają się na gotowości do głoszenia ewangelii i składania świadectwa o Jezusie. Jest tak poniekąd i dlatego, że w tych dniach, omawiając ze zborem konieczność przywdziewania zbroi Bożej, dotarliśmy właśnie do tej kwestii. Przywdziejcie całą zbroję Bożą. [...] i obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju [Ef 6,11-17].
W kontekście rzeczonych rozważań na prawdziwych bohaterów wyrasta mi dziś grupa pasterzy, którym jako pierwszym objawiono, kim jest narodzony w Betlejem chłopczyk. A gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze rzekli jedni do drugich: Pójdźmy zaraz aż do Betlejemu i oglądajmy to, co się stało i co nam objawił Pan. I śpiesząc się, przyszli, i znaleźli Marię i Józefa oraz niemowlątko leżące w żłobie. A ujrzawszy, rozgłosili to, co im powiedziano o tym dziecięciu. I wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu, co pasterze im powiedzieli [Łk 2,15-18]. Pasterze natychmiast wdali się w sprawę. Bez najmniejszej zwłoki rozgłosili to, czego się dowiedzieli o Jezusie. Podnieśli świadomość o Nim wśród tych, którzy coś już wiedzieli, bo mieli Go na wyciągnięcie ręki, ale również opowiedzieli o Jezusie ludziom, którzy nie mieli żadnego pojęcia o przyjściu Syna Bożego na świat.
Wszystkim chrześcijanom trzeba żyć w takiej gotowości, aby - gdy tylko zostaje nam objawiona prawda o Synu Bożym - od razu, bezzwłocznie, a nawet śpiesznie, dzielić się nią z innymi ludźmi. Duch Święty, który wieje, jak chce, w każdej chwili i miejscu może zechcieć posłużyć się nami do zwiastowania ewangelii. Powinniśmy więc zawsze być "w butach", a nie "w kapciach". Gotowość do składania świadectwa o Jezusie stanowi właśnie jedną z tajemnic zwycięskiego życia chrześcijanina. W kim nie ma takiego nastawienia, ten staje się - niestety - łatwym łupem dla wroga. Dlaczego? Więcej powiemy o tym w niedzielę.
Takie więc są moje tegoroczne życzenia świąteczne. Wszystkim Braciom i Siostrom w Chrystusie, wszystkim moim Znajomym i Czytelnikom życzę, abyśmy umieli sobie radzić z podstępami diabła. Abyśmy wiedzieli jak stawić opór w krytycznej chwili i jak wyjść z potyczek zwycięsko. Zbyt często i zbyt wielu chrześcijan przegrywa w duchowej walce. Dzieje się tak między innymi dlatego, że na co dzień nie składamy świadectwa. Podnieśmy stopień naszej gotowości. Modlę się, Przyjaciele, abyśmy - chodząc w pełnej zbroi Bożej - codziennie zwyciężali. Nie ma lepszego sposobu na uczczenie Narodzonego ponad to, że się ma stałą gotowość do tego, by o Nim opowiadać. Chrześcijanie chętnie dzielący się ewangelią, o wiele lepiej radzą sobie z podstępami diabła.
Niechby w te święta ogarnęła nas niegasnąca pasja mówienia ludziom o Jezusie!
22 grudnia, 2016
Moje podziękowanie za 2016 rok
Z powodu przeziębienia zostałem zmuszony zostać dziś w domu. Ogarnęła mnie taka fala wdzięczności Bogu za mijający rok, że postanowiłem zmontować prosty filmik...
Każda chronologicznie zamieszczona w filmie fotografia wyraża część mojej wdzięczności Bogu za tegoroczne przeżycia, osoby i otrzymane dary. Mógłbym o tym pisać całymi godzinami. Mam nadzieję, że niecałe 13 minut filmu wyrazi to równie dobitnie.
W tle można posłuchać utworu skomponowanego w 1971 roku "Bogu niech będzie chwała", którą śpiewaliśmy na nabożeństwie w niedzielę, 18 grudnia 2016 roku (oryg. "To God be the glory" - Andrea Chrouch) oraz bardzo mądrej piosenki zaśpiewanej latem tego roku w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE przez Kasię Witkowską.
Zapraszam! Przecież i Ty masz wiele powodów do wdzięczności.
Każda chronologicznie zamieszczona w filmie fotografia wyraża część mojej wdzięczności Bogu za tegoroczne przeżycia, osoby i otrzymane dary. Mógłbym o tym pisać całymi godzinami. Mam nadzieję, że niecałe 13 minut filmu wyrazi to równie dobitnie.
W tle można posłuchać utworu skomponowanego w 1971 roku "Bogu niech będzie chwała", którą śpiewaliśmy na nabożeństwie w niedzielę, 18 grudnia 2016 roku (oryg. "To God be the glory" - Andrea Chrouch) oraz bardzo mądrej piosenki zaśpiewanej latem tego roku w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE przez Kasię Witkowską.
Zapraszam! Przecież i Ty masz wiele powodów do wdzięczności.
18 grudnia, 2016
Znowu zaświecisz!
Słówko do wielu drogich memu sercu przyjaciół w rocznicę ponownego uruchomienia latarni morskiej Niechorze
15 grudnia, 2016
O ubiorze, nie tylko za kazalnicą
Powie ktoś, że to sprawa nieistotna, a już na pewno drugorzędna. Są ludzie, dla których ubiór w ogóle nie ma znaczenia. Jednak nawet tacy, gdy idą na egzamin maturalny lub na ważną rozmowę w sprawie wymarzonej pracy, dwa razy zastanawiają się, jak na takie spotkanie należy się ubrać? I koniec końców robią to zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi, bo nie chcą ryzykować zaprzepaszczenia swoich szans.
Zasadniczo rzecz ujmując, Europejczycy dzielą swoją odzież na codzienną i odświętną. Sporo ludzi całymi dniami chodzi w strojach zalecanych, a nawet nakazywanych przez pracodawcę. Owszem, gdy mogą to ubierają się, jak chcą i jak im najwygodniej. Jednak gdy mają wziąć udział w uroczystości lub spotkać się z ważną osobą - to ubierają strój odświętny.
A co, gdy idziemy na nabożeństwo? Czy mamy tu jakieś ustalone normy? Z kim faktycznie spotykamy się w niedzielę? Jak zakwalifikować tego rodzaju wyjście z domu, zwłaszcza, gdy podczas nabożeństwa mamy wystąpić, przecież na okoliczność obecności samego Chrystusa Pana i przed ludźmi zgromadzonymi w Jego imieniu?
Proszę zauważyć, że kapłani i lewici pełniący służbę w okresie Starego Przymierza mieli obowiązek zakładania określonych strojów. Oto jak będzie Aaron wchodził do świątyni: [...] Ubierze świętą lnianą tunikę i na ciele swoim będzie miał lniane spodnie, opasze się lnianym pasem, nawinie sobie lniany zawój. Są to szaty święte [3Mo 16,3-4]. Jeśli zaś już mówić o Boskim ubiorze, to tylko następująco: Pan jest królem. Oblekł się w dostojność; Pan oblekł się i przepasał mocą [Ps 93,1]. Mówiąc krótko, Biblia nastraja czcicieli Boga do wyrażania respektu przed Nim i okazywania Bogu szacunku także ubiorem i wyglądem. Zmiana życia, uporządkowanie relacji z Bogiem obrazowane jest w Piśmie Świętym nie tylko symboliczną zmianą ubrania na odświętne [por. Za 3,3-5]. Zakochana oblubienica chętnie ubiera się zgodnie z upodobaniami Oblubieńca, który ją wybrał i Sobie przysposabia. Nawet największy luzak zmienia wygląd zewnętrzny gdy w jego sercu zamieszka Pan Jezus.
W Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE stoimy na stanowisku, że ponieważ w naszych kręgach kulturowych na specjalne okazje przywdziewa się odświętne ubranie, to zarówno mężczyźni jak i udające się na nabożeństwo kobiety, winni zadbać o stosowny przyodziewek. I chociaż odświętny strój nie dla każdego od razu oznacza garnituru czy garsonki, to bracia pragnący stawać za kazalnicą i głosić Słowo Boże, przysłowiową marynarkę powinni sobie jednak sprawić. Przemawia za tym zarówno ranga samej posługi Słowa, jak i szacunek dla zgromadzonego przed Panem zboru. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie [1Tm 2,9].
Mówi się, że nie szata zdobi człowieka. W dużym stopniu wyraża jednak to, kim człowiek jest, jaki ma stosunek do miejsca, w którym przebywa oraz do czynności w danej chwili przez niego wykonywanej.
Zasadniczo rzecz ujmując, Europejczycy dzielą swoją odzież na codzienną i odświętną. Sporo ludzi całymi dniami chodzi w strojach zalecanych, a nawet nakazywanych przez pracodawcę. Owszem, gdy mogą to ubierają się, jak chcą i jak im najwygodniej. Jednak gdy mają wziąć udział w uroczystości lub spotkać się z ważną osobą - to ubierają strój odświętny.
A co, gdy idziemy na nabożeństwo? Czy mamy tu jakieś ustalone normy? Z kim faktycznie spotykamy się w niedzielę? Jak zakwalifikować tego rodzaju wyjście z domu, zwłaszcza, gdy podczas nabożeństwa mamy wystąpić, przecież na okoliczność obecności samego Chrystusa Pana i przed ludźmi zgromadzonymi w Jego imieniu?
Proszę zauważyć, że kapłani i lewici pełniący służbę w okresie Starego Przymierza mieli obowiązek zakładania określonych strojów. Oto jak będzie Aaron wchodził do świątyni: [...] Ubierze świętą lnianą tunikę i na ciele swoim będzie miał lniane spodnie, opasze się lnianym pasem, nawinie sobie lniany zawój. Są to szaty święte [3Mo 16,3-4]. Jeśli zaś już mówić o Boskim ubiorze, to tylko następująco: Pan jest królem. Oblekł się w dostojność; Pan oblekł się i przepasał mocą [Ps 93,1]. Mówiąc krótko, Biblia nastraja czcicieli Boga do wyrażania respektu przed Nim i okazywania Bogu szacunku także ubiorem i wyglądem. Zmiana życia, uporządkowanie relacji z Bogiem obrazowane jest w Piśmie Świętym nie tylko symboliczną zmianą ubrania na odświętne [por. Za 3,3-5]. Zakochana oblubienica chętnie ubiera się zgodnie z upodobaniami Oblubieńca, który ją wybrał i Sobie przysposabia. Nawet największy luzak zmienia wygląd zewnętrzny gdy w jego sercu zamieszka Pan Jezus.
W Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE stoimy na stanowisku, że ponieważ w naszych kręgach kulturowych na specjalne okazje przywdziewa się odświętne ubranie, to zarówno mężczyźni jak i udające się na nabożeństwo kobiety, winni zadbać o stosowny przyodziewek. I chociaż odświętny strój nie dla każdego od razu oznacza garnituru czy garsonki, to bracia pragnący stawać za kazalnicą i głosić Słowo Boże, przysłowiową marynarkę powinni sobie jednak sprawić. Przemawia za tym zarówno ranga samej posługi Słowa, jak i szacunek dla zgromadzonego przed Panem zboru. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie [1Tm 2,9].
Mówi się, że nie szata zdobi człowieka. W dużym stopniu wyraża jednak to, kim człowiek jest, jaki ma stosunek do miejsca, w którym przebywa oraz do czynności w danej chwili przez niego wykonywanej.
12 grudnia, 2016
Więcej odpowiedzialności, bracia!
Reklama przerwanej uroczystości |
Ponieważ ledwo co ukończyliśmy budowę sali zgromadzeń w Gdańsku z oczywistych powodów dogłębnie poruszyła mnie ta okropna wiadomość. Ze szczątkowych informacji można wywnioskować, że pastor Akan dopuścił się przy tej budowie poważnych uchybień. Po pierwsze zignorował tamtejszy urząd nadzoru budowalnego, który dwa lata temu nakazał mu wstrzymanie budowy. Mało tego, chcąc uzyskać jeszcze większe audytorium, pomimo protestu konstruktorów, polecił przesunąć główny filar podtrzymujący całą konstrukcję dachu. To nie mogło dobrze się skończyć. Widziałem zdjęcia osób przygniecionych do ziemi przez stalową konstrukcję. Mówi się o wielu ofiarach śmiertelnych. Samemu niedoszłemu biskupowi Weeks’owi grozi amputacja lewej nogi oraz szereg innych konsekwencji.
klatka z materiału filmowego na Youtube |
Raczej przez cały czas cisną mi się do głowy myśli o odpowiedzialności. Szczerze współczuję pastorowi Akanowi, bo mam nadzieję, że już na dobre dotarło do niego, co narobił. Biblia wyraźnie i wielokrotnie mówi o odpowiedzialności. Im poważniejsza rola społeczna, tym większe wymagania i konsekwencje popełnionych błędów. Od każdego bowiem, komu wiele dano, wiele będzie się żądać, i od tego, komu wiele powierzono, więcej będzie się wymagać [Łk 12,48]. Rozumiem, że pastor Weeks chciał zostać biskupem. Lecz co mówi Pismo? Prawdziwa to mowa: Kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie. Biskup zaś ma być nienaganny … [1Tm 3,1n].
Na tle tych przykrych bardzo skutków zawalonego w Nigerii audytorium, chcę zaapelować do wszystkich braci, zarówno tych już zaangażowanych w służbę duchową, jak również i do tych, który dopiero się do niej przymierzają. Spoczywa na nas przed Bogiem, bracia, wielka odpowiedzialność. Niech umiłowanie chwilowych zaszczytów, niech ułuda jakiegoś tam lokalnego prestiżu i pragnienie popularności, niech adrenalina bycia awangardą nie przysłoni nam prawdy o czekającym nas rozliczeniu przed sądem Chrystusowym. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe [2Ko 5,10].
W tym świetle niezwykłej rangi nabiera wszystko to, co przekazujemy ludziom w niedzielę z kazalnicy. Czy mówimy, jak Słowo Boże? Czy trzymamy się granic zakreślonych przez naukę apostołów i proroków Pańskich, czy może idąc z duchem czasów coraz swobodniej zapędzamy się gdzieś dalej, modyfikując i naruszając zasady konstrukcji Kościoła? Niezależnie od tego jak ważni jesteśmy pamiętajmy, że udzielając się w służbie duszpasterskiej, prowadząc rozważania biblijne, wygłaszając kazania, doradzając mniej doświadczonym chrześcijanom, ponosimy z tego tytułu odpowiedzialność.
Przestańcie, drodzy bracia, tak garnąć się do nauczania. Wiedzcie, że dla nas, nauczycieli, wyrok będzie surowszy [Jk 3,1]. Przestroga jest o tyle warta wzięcia pod uwagę, że uchybiając np. w służbie Słowa nie ponosi się konsekwencji tak szybko, jak pastor Weeks po uchybieniu przy budowie ich miejsca nabożeństw. Ba, bywa nawet, że póki co, wygłaszając miłe dla ludzkiego ucha słowa, można liczyć na popularność i uznanie. Bóg jednak z pewnością rozliczy w końcu każdego, kto innych wprowadza w błąd poprzez niebiblijne nauczanie i potwierdzanie tego przykładem osobistym. Biblia uczy, że budowanie zarówno własnego życia jak i całej społeczności bez posłusznego przy tym trzymania się Słowa Bożego musi skończyć się jakimś krachem.
Żyjemy w czasach wielkiej samowoli i pewności siebie. Wielu kaznodziejom i pastorom wręcz nie przychodzi już do głowy, że mogą się mylić. Z bólem serca słuchałem niedawno wywodów pastora, który nie tylko swój zbór przekonywał do otwarcia się na ordynację kobiet. Podobnie jak mający tzw. "znajomości" dr Akan Weeks zlekceważył kontrolę inspektorów budowlanych, tak niektórzy w sferze duchowej ignorują życzliwe napomnienia ze strony braci i sióstr i z coraz większą nonszalancją eksperymentują. Przy tym kompania osób podobnie jak oni myślących i działających na tyle daje im komfort psychiczny, że nie przejmują się ostrzeżeniami ze strony ludzi szczerze zatroskanych o dalsze losy wspólnot Kościoła.
To nie może się dobrze skończyć. Dlatego trzeba nam w porę wykazać się większą dozą duchowej odpowiedzialności. Jej poczucie wiąże się między innymi z respektem dla Słowa Bożego, poszanowaniem zdania innych braci i sióstr oraz świadomością własnej ułomności. Nie bądźmy zbyt pewni swoich racji. Uważajmy innych za wyższych od siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5].
11 grudnia, 2016
08 grudnia, 2016
Dostawcy drewna potrzebni!
W dzisiejszym czytaniu Biblii naszły mnie myśli o potrzebie podtrzymywania w środowisku zborowym atmosfery żarliwej służby Bogu.
Po odbudowaniu murów Jerozolimy pod przywództwem Nehemiasza, przystąpiono do odnowienia Przymierza z Bogiem. Wraz z rozpoczęciem na nowo służby Bożej zachodziła potrzeba takiego jej zorganizowania, aby z upływem czasu nie zaczęła znowu zamierać. Po niewoli babilońskiej szereg zaniedbań i wypaczeń wołało o korektę. Faktycznie wszystko wymagało uporządkowania. W świetle Tory kolejno więc uzgadniano rozmaite sprawy i tak rodziło się odnowione Przymierze.
Następnie my, kapłani, Lewici i lud, rzucaliśmy losy w sprawie dostaw drewna do świątyni naszego Boga, tak by w kolejności mogły je dostarczać rody naszych ojców, w oznaczonych porach, rokrocznie, na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA, naszego Boga, zgodnie z tym, co napisano w Prawie [Neh 10,35].
Prawidłowość całej służby i jej upodobanie w oczach Bożych, zależały od czynnego non stop ołtarza. Napływ nowych darów do domu Bożego, harmonogram codziennych ofiar w świątyni, przynoszone przez pobożnych Żydów zadośćuczynienia i wonności Panu - to wszystko wymagało stale płonącego ognia. Nie wolno było dopuścić do jego wygaszenia. Właśnie ta kwestia przykuła dziś moją uwagę.
Na chrześcijańskim zborze także spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie ciągłości służby. Działalność zboru nie ma charakteru sezonowego. Tydzień po tygodniu, aż do przyjścia Chrystusa Pana, trzeba nam zgromadzać się, rozważać Słowo Boże, modlić się i posługiwać sobie wzajemnie. Nawet jeśli niektóre zbory bywają często nawiedzane przez rozmaitych gości, to i tak na członkach lokalnej wspólnoty spoczywa obowiązek utrzymania systematycznej służby na należytym poziomie.
Jest wspaniale, gdy zbór przeżywa rozkwit. Cieszymy się nawróceniem nowych osób i ich chęcią udziału w pracy Pańskiej. Budują nas rozmaite akcje misyjne oraz imprezy okolicznościowe. Ogień na ołtarzu zborowym ma jednak palić się przez cały rok. Rokrocznie trzeba nam dbać o paliwo na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA. Wspaniale jest służyć Panu podczas niedzielnego zgromadzenia całego zboru, ale ogień winien palić się także na cotygodniowym spotkaniu modlitewnym lub wykładzie Słowa Bożego. Cieszę się ludźmi, którzy jednorazową obecnością potrafią podnieść temperaturę życia zborowego. O wiele drożsi są mi jednak bracia i siostry codziennie włączający się w podtrzymywanie ogniska zborowego.
A Ty? W jakim charakterze włączasz się w życie zboru? Jesteś aktywistą akcyjnym, czy stałym pracownikiem? Pojawiasz się zazwyczaj na okoliczność jakiegoś wydarzenia, czy należysz do zespołu, który tydzień po tygodniu dostarcza paliwo i podtrzymuje ogień żarliwej służby Panu w lokalnym zborze?
Nie rozglądam się za gwiazdorami, którzy wpadliby ubarwić nam trochę Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE. Modlę się o stałych dostawców drewna.
Po odbudowaniu murów Jerozolimy pod przywództwem Nehemiasza, przystąpiono do odnowienia Przymierza z Bogiem. Wraz z rozpoczęciem na nowo służby Bożej zachodziła potrzeba takiego jej zorganizowania, aby z upływem czasu nie zaczęła znowu zamierać. Po niewoli babilońskiej szereg zaniedbań i wypaczeń wołało o korektę. Faktycznie wszystko wymagało uporządkowania. W świetle Tory kolejno więc uzgadniano rozmaite sprawy i tak rodziło się odnowione Przymierze.
Następnie my, kapłani, Lewici i lud, rzucaliśmy losy w sprawie dostaw drewna do świątyni naszego Boga, tak by w kolejności mogły je dostarczać rody naszych ojców, w oznaczonych porach, rokrocznie, na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA, naszego Boga, zgodnie z tym, co napisano w Prawie [Neh 10,35].
Prawidłowość całej służby i jej upodobanie w oczach Bożych, zależały od czynnego non stop ołtarza. Napływ nowych darów do domu Bożego, harmonogram codziennych ofiar w świątyni, przynoszone przez pobożnych Żydów zadośćuczynienia i wonności Panu - to wszystko wymagało stale płonącego ognia. Nie wolno było dopuścić do jego wygaszenia. Właśnie ta kwestia przykuła dziś moją uwagę.
Na chrześcijańskim zborze także spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie ciągłości służby. Działalność zboru nie ma charakteru sezonowego. Tydzień po tygodniu, aż do przyjścia Chrystusa Pana, trzeba nam zgromadzać się, rozważać Słowo Boże, modlić się i posługiwać sobie wzajemnie. Nawet jeśli niektóre zbory bywają często nawiedzane przez rozmaitych gości, to i tak na członkach lokalnej wspólnoty spoczywa obowiązek utrzymania systematycznej służby na należytym poziomie.
Jest wspaniale, gdy zbór przeżywa rozkwit. Cieszymy się nawróceniem nowych osób i ich chęcią udziału w pracy Pańskiej. Budują nas rozmaite akcje misyjne oraz imprezy okolicznościowe. Ogień na ołtarzu zborowym ma jednak palić się przez cały rok. Rokrocznie trzeba nam dbać o paliwo na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA. Wspaniale jest służyć Panu podczas niedzielnego zgromadzenia całego zboru, ale ogień winien palić się także na cotygodniowym spotkaniu modlitewnym lub wykładzie Słowa Bożego. Cieszę się ludźmi, którzy jednorazową obecnością potrafią podnieść temperaturę życia zborowego. O wiele drożsi są mi jednak bracia i siostry codziennie włączający się w podtrzymywanie ogniska zborowego.
A Ty? W jakim charakterze włączasz się w życie zboru? Jesteś aktywistą akcyjnym, czy stałym pracownikiem? Pojawiasz się zazwyczaj na okoliczność jakiegoś wydarzenia, czy należysz do zespołu, który tydzień po tygodniu dostarcza paliwo i podtrzymuje ogień żarliwej służby Panu w lokalnym zborze?
Nie rozglądam się za gwiazdorami, którzy wpadliby ubarwić nam trochę Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE. Modlę się o stałych dostawców drewna.
05 grudnia, 2016
Radość, wdzięczność, przyszłość
Mija miesiąc od chwili uroczystego zakończenia adaptacji dawnej wozowni na salę nabożeństw i spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Mam wyjątkowy, osobisty stosunek do tego dzieła. Pomysł takiego przeobrażenia nosiłem w sercu od Wielkanocy 2012 roku. Z projektem wystartowaliśmy wiosną 2015 i w ciągu ostatnich dwudziestu miesięcy czułem puls tej budowy każdego dnia - więc chyba nic dziwnego, że tak przeżywam jej zakończenie.
Zresztą, nie tylko ja wzruszam się z radości i wdzięczności Bogu. Wystarczy obejrzeć poniższy materiał wideo, aby to wzruszenie dostrzec także na twarzach innych ludzi. Postronne osoby mogą nie rozumieć, czym się aż tak ekscytujemy. Przecież to budynek jakich wiele. Faktycznie. Jednak dla mnie, dla nas, ta wyrosła z ruin budowla jest namacalnym świadectwem wspaniałomyślności naszego Pana, Jezusa Chrystusa, okazanej zwyczajnym, ułomnym ludziom, którzy z modlitwą odważyli się mieć przerastające ich marzenia.
Nowe miejsce spotkań zboru na Olszynce każe mi teraz intensywnie myśleć o przyszłości. Ten trud nie może być i nie jest daremny! Zauważalnych już owoców naszej pracy użyjemy dla chwały Bożej i pożytku ludzi! Niech kochani, wspaniali wolontariusze i ofiarodawcy, którzy przyłożyli się do tej sprawy, mają radość z tego, co - z łaski Bożej - w dworze olszyńskim będzie się działo!
Na uroczystości w dniu 6 listopada 2016 roku złożyły się trzy wydarzenia: 1. Nabożeństwo. 2. Oficjalne Otwarcie Sali Nabożeństw. 3. Koncert "Pieśni naszych ojców".
Zapraszam do oglądania :)
Zresztą, nie tylko ja wzruszam się z radości i wdzięczności Bogu. Wystarczy obejrzeć poniższy materiał wideo, aby to wzruszenie dostrzec także na twarzach innych ludzi. Postronne osoby mogą nie rozumieć, czym się aż tak ekscytujemy. Przecież to budynek jakich wiele. Faktycznie. Jednak dla mnie, dla nas, ta wyrosła z ruin budowla jest namacalnym świadectwem wspaniałomyślności naszego Pana, Jezusa Chrystusa, okazanej zwyczajnym, ułomnym ludziom, którzy z modlitwą odważyli się mieć przerastające ich marzenia.
Nowe miejsce spotkań zboru na Olszynce każe mi teraz intensywnie myśleć o przyszłości. Ten trud nie może być i nie jest daremny! Zauważalnych już owoców naszej pracy użyjemy dla chwały Bożej i pożytku ludzi! Niech kochani, wspaniali wolontariusze i ofiarodawcy, którzy przyłożyli się do tej sprawy, mają radość z tego, co - z łaski Bożej - w dworze olszyńskim będzie się działo!
Na uroczystości w dniu 6 listopada 2016 roku złożyły się trzy wydarzenia: 1. Nabożeństwo. 2. Oficjalne Otwarcie Sali Nabożeństw. 3. Koncert "Pieśni naszych ojców".
Zapraszam do oglądania :)
04 grudnia, 2016
02 grudnia, 2016
Dzisiejsza próba wiary
Drugi grudnia 2016 roku pozostanie w mojej pamięci jako dzień próby wiary. Od miesiąca, od czasu otwarcia nowej sali nabożeństw, sen z powiek spędzała mi nieuruchomiona kotłownia centralnego ogrzewania. Doraźne używanie nagrzewnicy elektrycznej generowało poważne koszty, a gazu, pomimo gotowej instalacji, wciąż nie mieliśmy.
Za punkt honoru postawiłem sobie uruchomienie kotłów gazowych przed pierwszą niedzielą grudnia. Bezsilny wobec urzędniczej opieszałości, tzw. procedur i ludzkiej niesłowności, postanowiłem u Boga szukać pomocy i w związku z tym działać w wierze. Podjąłem decyzję, że piątek 2 grudnia będzie ostatecznym terminem odpalenia centralnego ogrzewania i na ten dzień załatwiłem serwisanta. We wtorek po południu podpisałem wreszcie umowę na dostawę gazu i wyczekiwałem na montaż gazomierza. W środę wieczorem miałem potwierdzić zagazowanie naszej instalacji. Niestety, w czwartek wieczorem, pomimo starań naszego kierownika budowy, wciąż nikogo z gazowni nie było. Była za to nasza wspólna modlitwa zborowa, którą zwykliśmy zanosić do Boga w każdy pierwszy dzień nowego miesiąca. Przedłożyłem braciom i siostrom sprawę braku gazomierza, pomimo zaplanowanego na ranek uruchamiania kotłowni i gorliwie się o to razem pomodliliśmy.
Późnym wieczorem w czwartek, w powiązaniu z załamaniem się pogody i ogromnej śnieżycy, miałem nieprzyjemną rozmowę z serwisantem, który dzwonił z pytaniem, czy mamy już gaz w instalacji? Chociaż mówiłem mu o naszej modlitwie, był na mnie zły, bo w tej sytuacji miał jechać do nas kilkadziesiąt kilometrów, jego zdaniem nie wiadomo po co. Zadzwonił też przedstawiciel producenta kotłów, który na moją prośbę uprosił wcześniej najlepszego fachowca w branży, aby znalazł dla nas czas w ten piątek. Ta rozmowa była dla mnie jeszcze trudniejsza. "Odwołaj go i spokojnie poczekaj na założenie gazomierza" - zaczęło mi się wkręcać w głowę. Ale przecież dwie godziny wcześniej powierzyłem sprawę Bogu. Jakże mógłbym tak szybko okazać niewiarę? Powiedziałem więc, że nie odwołuję uruchamiania kotłowni. Pan z serwisu zażądał, bym do godziny dziewiątej rano dał mu ostatecznie znać co robimy, bo jego zdaniem to nie miało sensu. Moje przekonanie, że wszystko się uda, jakoś do niego nie przemawiało.
Gdy dziś przed siódmą z modlitwą pojechałem do gazowni, gdy odszukałem właściwe biuro oraz człowieka, na domiar złego okazało się, że ekipa montująca gazomierze w ogóle nie ma takiego zlecenia i nic o naszej sprawie nie wie. Nogi się naprawdę pode mną ugięły. Po kilku rozmowach z różnymi urzędnikami stawało się coraz bardziej oczywiste, że najwcześniej dopiero w poniedziałek zlecenie na montaż naszego gazomierza zostanie zweryfikowane i przekazane do realizacji. "Widzisz, że to dzisiaj nie może się udać. Czym prędzej zadzwoń, przeproś ludzi, odwołaj temat, to jeszcze jakoś wyjdziesz z twarzą. Odpuść sobie. Tego dziś nie przeskoczysz" - zapulsowało mi w głowie. Nie mogłem się jednak z tą myślą pogodzić. Idąc między budynkami gazowni modliłem się o to, aby Bóg poruszył serca stosownych urzędników, by nawet nie wiedząc dlaczego, ale zechcieli przyłożyć się do naszej sprawy i aby załatwili ją w trybie ekspresowym.
Około godziny ósmej wróciłem do siedziby zboru. Ogarnęła mnie fala zwątpienia. Może jednak należy dać sobie spokój i odwołać tę akcję? Zacząłem się modlić w Duchu, w obcych językach. Przecież zaufałem Bogu, a u Niego wszystko jest możliwe! Wysłałem do serwisanta sms, że nie odpuszczamy sprawy, że wkrótce potwierdzę montaż gazomierza. Kolejny kontakt telefoniczny z gazownią wskazywał, że w sprawę wdał się między innymi nieznany mi pan kierownik. O godzinie dziewiątej ponownie zapytałem mistrza sekcji gazomierzy, czy praktycznie jest to możliwe, aby około godziny 12 - 13tej wysłał do nas ludzi z gazomierzem. Nie obiecał mi tego wprost, ale odczułem, że w całej sprawie nastąpił już przełom...
Godzinę później pan Leszek z serwisu Wolfa rozpoczął swoje procedury uruchamiania kotłowni. Gdy jechałem kupić jakieś brakujące części, w samo południe, zadzwonił Adam z wiadomością, że ekipa z gazowni montuje już gazomierz. Przed godziną siedemnastą kaloryfery w nowym miejscu nabożeństw Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE zrobiły się gorące. Nie mogę się doczekać odczucia ciepłej podłogi w czasie niedzielnego nabożeństwa. Alleluja!
Jak rzadko kiedy, przekonałem się dzisiaj, że gdy coś okazuje się mało możliwe, a nawet niemożliwe, absolutnie nie powinienem rezygnować. Trzeba się modlić z wiarą w pomoc Wszechmogącego. Od południa moje serce przepełnia wdzięczność i podziw dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Na koniec dnia piszę tych parę słów świadectwa, aby scementować moje dzisiejsze przeżycie, oddać chwałę Bogu i zachęcić również Was, drodzy Przyjaciele, do praktykowania wiary.
Za punkt honoru postawiłem sobie uruchomienie kotłów gazowych przed pierwszą niedzielą grudnia. Bezsilny wobec urzędniczej opieszałości, tzw. procedur i ludzkiej niesłowności, postanowiłem u Boga szukać pomocy i w związku z tym działać w wierze. Podjąłem decyzję, że piątek 2 grudnia będzie ostatecznym terminem odpalenia centralnego ogrzewania i na ten dzień załatwiłem serwisanta. We wtorek po południu podpisałem wreszcie umowę na dostawę gazu i wyczekiwałem na montaż gazomierza. W środę wieczorem miałem potwierdzić zagazowanie naszej instalacji. Niestety, w czwartek wieczorem, pomimo starań naszego kierownika budowy, wciąż nikogo z gazowni nie było. Była za to nasza wspólna modlitwa zborowa, którą zwykliśmy zanosić do Boga w każdy pierwszy dzień nowego miesiąca. Przedłożyłem braciom i siostrom sprawę braku gazomierza, pomimo zaplanowanego na ranek uruchamiania kotłowni i gorliwie się o to razem pomodliliśmy.
Późnym wieczorem w czwartek, w powiązaniu z załamaniem się pogody i ogromnej śnieżycy, miałem nieprzyjemną rozmowę z serwisantem, który dzwonił z pytaniem, czy mamy już gaz w instalacji? Chociaż mówiłem mu o naszej modlitwie, był na mnie zły, bo w tej sytuacji miał jechać do nas kilkadziesiąt kilometrów, jego zdaniem nie wiadomo po co. Zadzwonił też przedstawiciel producenta kotłów, który na moją prośbę uprosił wcześniej najlepszego fachowca w branży, aby znalazł dla nas czas w ten piątek. Ta rozmowa była dla mnie jeszcze trudniejsza. "Odwołaj go i spokojnie poczekaj na założenie gazomierza" - zaczęło mi się wkręcać w głowę. Ale przecież dwie godziny wcześniej powierzyłem sprawę Bogu. Jakże mógłbym tak szybko okazać niewiarę? Powiedziałem więc, że nie odwołuję uruchamiania kotłowni. Pan z serwisu zażądał, bym do godziny dziewiątej rano dał mu ostatecznie znać co robimy, bo jego zdaniem to nie miało sensu. Moje przekonanie, że wszystko się uda, jakoś do niego nie przemawiało.
Gdy dziś przed siódmą z modlitwą pojechałem do gazowni, gdy odszukałem właściwe biuro oraz człowieka, na domiar złego okazało się, że ekipa montująca gazomierze w ogóle nie ma takiego zlecenia i nic o naszej sprawie nie wie. Nogi się naprawdę pode mną ugięły. Po kilku rozmowach z różnymi urzędnikami stawało się coraz bardziej oczywiste, że najwcześniej dopiero w poniedziałek zlecenie na montaż naszego gazomierza zostanie zweryfikowane i przekazane do realizacji. "Widzisz, że to dzisiaj nie może się udać. Czym prędzej zadzwoń, przeproś ludzi, odwołaj temat, to jeszcze jakoś wyjdziesz z twarzą. Odpuść sobie. Tego dziś nie przeskoczysz" - zapulsowało mi w głowie. Nie mogłem się jednak z tą myślą pogodzić. Idąc między budynkami gazowni modliłem się o to, aby Bóg poruszył serca stosownych urzędników, by nawet nie wiedząc dlaczego, ale zechcieli przyłożyć się do naszej sprawy i aby załatwili ją w trybie ekspresowym.
Około godziny ósmej wróciłem do siedziby zboru. Ogarnęła mnie fala zwątpienia. Może jednak należy dać sobie spokój i odwołać tę akcję? Zacząłem się modlić w Duchu, w obcych językach. Przecież zaufałem Bogu, a u Niego wszystko jest możliwe! Wysłałem do serwisanta sms, że nie odpuszczamy sprawy, że wkrótce potwierdzę montaż gazomierza. Kolejny kontakt telefoniczny z gazownią wskazywał, że w sprawę wdał się między innymi nieznany mi pan kierownik. O godzinie dziewiątej ponownie zapytałem mistrza sekcji gazomierzy, czy praktycznie jest to możliwe, aby około godziny 12 - 13tej wysłał do nas ludzi z gazomierzem. Nie obiecał mi tego wprost, ale odczułem, że w całej sprawie nastąpił już przełom...
Godzinę później pan Leszek z serwisu Wolfa rozpoczął swoje procedury uruchamiania kotłowni. Gdy jechałem kupić jakieś brakujące części, w samo południe, zadzwonił Adam z wiadomością, że ekipa z gazowni montuje już gazomierz. Przed godziną siedemnastą kaloryfery w nowym miejscu nabożeństw Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE zrobiły się gorące. Nie mogę się doczekać odczucia ciepłej podłogi w czasie niedzielnego nabożeństwa. Alleluja!
Jak rzadko kiedy, przekonałem się dzisiaj, że gdy coś okazuje się mało możliwe, a nawet niemożliwe, absolutnie nie powinienem rezygnować. Trzeba się modlić z wiarą w pomoc Wszechmogącego. Od południa moje serce przepełnia wdzięczność i podziw dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Na koniec dnia piszę tych parę słów świadectwa, aby scementować moje dzisiejsze przeżycie, oddać chwałę Bogu i zachęcić również Was, drodzy Przyjaciele, do praktykowania wiary.