Wstrząśnięty tą tragedią modlę się i zachodzę w głowę, jak to możliwe? Jak to możliwe, żeby kaznodzieja wygłaszający takie kazania, prowadzący radosną społeczność o tak postępowych formach pobożności, tak zagubił się duchowo i zatracił? Internetowa witryna tego zboru świadczy, że wszystko jest tam bardzo dobrze zorganizowane. Wieloosobowe zespoły realizują wspaniałe programy dla wszystkich grup wiekowych, wychodzące naprzeciw różnorodnym potrzebom osobistym. Real Life Church działa nie tylko w Południowej Kalifornii ale prowadzi też działalność misyjną w wielu krajach na świecie. A jednak mimo tego wszystkiego pastor Jim odszedł z tego świata duchowo załamany.
Jest mi bardzo przykro. Gdy ktoś żyjący bez Boga na świecie strzela sobie w głowę, to jakoś łatwiej sobie z tym radzę, bo rozumiem, że nie miał on społeczności z Jezusem i był zdany na samego siebie. Ale gdy ginie tak chrześcijanin, a do tego pastor, to już tego nie potrafię pojąć. Jedno wiem: Przyjdźcie do Mnie wszyscy zapracowani i przeciążeni, Ja wam zapewnię wytchnienie [Mt 11,28] - zaprasza Jezus Chrystus. Od czterech dekad korzystam z tego zaproszenia. Syn Boży nie tylko zapewnia mi wytchnienie ale też liczy moje łzy i pewnego dnia będę za nie wynagrodzony. Codziennie stosuję się też do rady apostolskiej: Przestańcie martwić się o cokolwiek. Raczej w każdej sprawie, gdy się modlicie i prosicie, z wdzięcznością przedstawiajcie swoje potrzeby Bogu. A pokój Boży, którego nie ogarnie żaden umysł, będzie w Chrystusie Jezusie strzegł waszych serc oraz myśli [Flp 4,6-7]. Czy pastor Jim tego nie wiedział?
Z Biblii wiadomo, że prawdziwa pobożność polegająca na codziennym stosowaniu się do Słowa Bożego, stanowi w życiu chrześcijanina mocne oparcie. Każdy więc, kto słucha moich słów i robi z nich użytek, jest jak człowiek mądry, który swój dom postawił na skale. Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, lecz on nie runął, bo był zbudowany na skale [Mt 7,24-25]. Wiadomo też z tej samej Biblii, że wśród chrześcijan pojawią się ludzie którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy [2Tm 3,5]. Jakość pobożności najdobitniej sprawdza się w sytuacjach podbramkowych. Prawdziwe życie z Jezusem charakteryzuje się niezwykłą niezłomnością, bo korzysta z Jego mocy.
Czy przypadkiem nasza współczesna pobożność - z całą swą błyskotliwością - nie zrobiła się na tyle powierzchowna, hałaśliwa i intensywna, że w jej atmosferze Jezusowa oferta pokoju powoli staje się dla nas nieciekawa i zbyt staroświecka? Może dlatego nasza wiara tak łatwo się kruszy? Może trzeba nam usunąć z nabożeństwa ryk głośników i w ciszy powrócić do głębokiej rozmowy z Panem Jezusem? Może trzeba zwolnić tempo i bez fajerwerków wsłuchiwać się w niedzielę w głos Boży?
Gdy pastor nowoczesnego megazboru odbiera sobie życie, nie wolno nam bezrefleksyjnie wymyślać kolejnych atrakcji, jako sposobu na zwycięskie i radosne chrześcijaństwo. O wiele pilniej trzeba nam osobiście upewnić się, czy naprawdę żyjemy z Jezusem?