31 stycznia, 2019

Czy naprawdę jesteśmy prawdziwi?


Dziś rano dotarła do mnie wiadomość, że kilka dni temu, 23 stycznia 2019 roku jeden z pastorów kalifornijskiego, sześciotysięcznego megazboru Real Life Church popełnił samobójstwo. Pastor Jim Howard od jakiegoś czasu zmagał się podobno z problemami natury psychicznej. W minioną środę odebrał sobie życie. Na sobotę, 9 lutego w głównym audytorium zboru w Valencia Campus zaplanowano uroczystość "Jim Howard's Celebration of Life".

Wstrząśnięty tą tragedią modlę się i zachodzę w głowę, jak to możliwe? Jak to możliwe, żeby kaznodzieja wygłaszający takie kazania, prowadzący radosną społeczność o tak postępowych formach pobożności, tak zagubił się duchowo i zatracił? Internetowa witryna tego zboru świadczy, że wszystko jest tam bardzo dobrze zorganizowane. Wieloosobowe zespoły realizują wspaniałe programy dla wszystkich grup wiekowych, wychodzące naprzeciw różnorodnym potrzebom osobistym. Real Life Church działa nie tylko w Południowej Kalifornii ale prowadzi też działalność misyjną w wielu krajach na świecie. A jednak mimo tego wszystkiego pastor Jim odszedł z tego świata duchowo załamany.

Jest mi bardzo przykro. Gdy ktoś żyjący bez Boga na świecie strzela sobie w głowę, to jakoś łatwiej sobie z tym radzę, bo rozumiem, że nie miał on społeczności z Jezusem i był zdany na samego siebie. Ale gdy ginie tak chrześcijanin, a do tego pastor, to już tego nie potrafię pojąć. Jedno wiem: Przyjdźcie do Mnie wszyscy zapracowani i przeciążeni, Ja wam zapewnię wytchnienie [Mt 11,28] - zaprasza Jezus Chrystus. Od czterech dekad korzystam z tego zaproszenia. Syn Boży nie tylko zapewnia mi wytchnienie ale też liczy moje łzy i pewnego dnia będę za nie wynagrodzony. Codziennie stosuję się też do rady apostolskiej: Przestańcie martwić się o cokolwiek. Raczej w każdej sprawie, gdy się modlicie i prosicie, z wdzięcznością przedstawiajcie swoje potrzeby Bogu. A pokój Boży, którego nie ogarnie żaden umysł, będzie w Chrystusie Jezusie strzegł waszych serc oraz myśli [Flp 4,6-7]. Czy pastor Jim tego nie wiedział?

Z Biblii wiadomo, że prawdziwa pobożność polegająca na codziennym stosowaniu się do Słowa Bożego, stanowi w życiu chrześcijanina mocne oparcie. Każdy więc, kto słucha moich słów i robi z nich użytek, jest jak człowiek mądry, który swój dom postawił na skale. Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, lecz on nie runął, bo był zbudowany na skale [Mt 7,24-25]. Wiadomo też z tej samej Biblii, że wśród chrześcijan pojawią się ludzie którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy [2Tm 3,5]. Jakość pobożności najdobitniej sprawdza się w sytuacjach podbramkowych. Prawdziwe życie z Jezusem charakteryzuje się niezwykłą niezłomnością, bo korzysta z Jego mocy.

Czy przypadkiem nasza współczesna pobożność - z całą swą błyskotliwością - nie zrobiła się na tyle powierzchowna, hałaśliwa i intensywna, że w jej atmosferze Jezusowa oferta pokoju powoli staje się dla nas nieciekawa i zbyt staroświecka? Może dlatego nasza wiara tak łatwo się kruszy? Może trzeba nam usunąć z nabożeństwa ryk głośników i w ciszy powrócić do głębokiej rozmowy z Panem Jezusem? Może trzeba zwolnić tempo i bez fajerwerków wsłuchiwać się w niedzielę w głos Boży?

Gdy pastor nowoczesnego megazboru odbiera sobie życie, nie wolno nam bezrefleksyjnie wymyślać kolejnych atrakcji, jako sposobu na zwycięskie i radosne chrześcijaństwo. O wiele pilniej trzeba nam osobiście upewnić się, czy naprawdę żyjemy z Jezusem?

29 stycznia, 2019

Sądy sądami, ale sprawiedliwość...

Chociaż żyjemy w wolnym i demokratycznym społeczeństwie, niemal codziennie słyszymy w nim o sądzie. Jakkolwiek twierdzi się obecnie, że w Polsce jest z nim coś nie tak, to jednak wciąż pozostaje on najważniejszym argumentem i ostateczną instancją. Ludzie skonfliktowani zapowiadają sobie spotkanie w sądzie, spodziewają się w nim sprawiedliwości, powołują się na jego wyrok i poddają się postanowieniom sądowym. I nie miejmy złudzeń. Choćbyśmy nie wiem jak postanawiali, że już odrzucimy złe słowa i wokoło zasiewać będziemy wyłącznie miłość, dopóki świat istnieć będzie, ludzie wciąż będą stawać przed sądem, bo są w niewoli grzechu. Mało tego. Cały świat ostatecznie zostanie z tego powodu osądzony i usłyszy prawomocny wyrok.

Chociaż zaledwie sześćdziesiąt lat jestem na tym świecie, to zdążyłem już zaobserwować duże zmiany w osądzaniu ludzkich postaw i czynów. Przy ogólnej tendencji do łagodzenia wymiaru sprawiedliwości, widocznej chociażby w odchodzeniu od stosowania kary śmierci, zauważam postępującą relatywizację kryteriów osądu. To co dawniej zasługiwało na surową karę, bywa że dzisiaj w ogóle już nie jest żadnym przestępstwem (np. cudzołóstwo). Zaostrza się natomiast prawo karne w stosunku do zachowania, które niegdyś uchodziło za cnotę (np. użycie rodzicielskiej rózgi w wychowaniu krnąbrnego dziecka). Funkcja sędziego staje się coraz bardziej trudna, bowiem każdy werdykt sędziowski może być kwestionowany przez innych sędziów rozpatrujących sprawę z innego punktu widzenia i na innych podstawach prawnych.

Przeczytałem dziś w Biblii, że PAN zasiadł na tronie nad wodami potopu, On będzie zasiadał jako król na wieki [Ps 29,10] i zastanawiam się, jak współczesny trybunał sprawiedliwości oceniłby Boży wyrok wydany i wykonany na ówczesnym świecie? Domyślam się, że poddałby go natychmiastowej rewizji i go unieważnił. PAN zaś widział, że wielka jest niegodziwość człowieka na ziemi. Zauważył, że każda myśl ludzkiego serca jest ustawicznie zła. […] Postanowił zatem: Zgładzę z powierzchni ziemi człowieka, którego stworzyłem. Usunę także bydło, płazy oraz ptaki, bo żałuję, że powołałem to wszystko do istnienia! Noe jednak znalazł łaskę w oczach PANA [1Mo 6,5-8].

Bóg zasiadł na tronie nad wodami potopu, to znaczy, że zalewając ówczesny świat wcale się nie pomylił, ani nie był zbyt surowy w swoim sądzie. Potop był sprawiedliwym wyrokiem, a późniejsze postanowienie: Ustanawiam z wami moje przymierze, że już nie zniszczę potopem żadnej żywej istoty i że już nie będzie potopu, który by zniszczył ziemię [1Mo 9,11] w żaden sposób nie należy rozumieć, jako swego rodzaju formy Bożego wycofania się z podobnej surowości w przyszłości.

Otóż ziemia powstała na Słowo Boga z wody i przez wodę. Przez nie ówczesny świat - zalany wodą - zginął. Za sprawą tego samego Słowa teraźniejsze niebo i ziemia zachowane są dla ognia, który pochłonie je w dniu sądu i zagłady bezbożnych ludzi. […] Tymczasem On po prostu okazuje cierpliwość względem was. On nie chce, aby ktoś zginął. Przeciwnie, chce, aby wszyscy się opamiętali [2Pt 3,5-9]. Bóg zapowiadał zatopienie bezbożnego świata wodami potopu i tak się stało. Teraz zapowiada, że ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną [2Pt 3,10].

W obliczu nadchodzącego sądu Bożego trzeba czym prędzej pojednać się z Bogiem przez wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Kto wierzy w Syna ma życie wieczne, kto natomiast odmawia Synowi posłuszeństwa, nie zazna życia, lecz ciąży na nim Boży gniew [J 3,36]. Od ludzkich wyroków sądowych zazwyczaj można się odwołać do wyższej instancji. Jak można zmienić wyrok wydany przez Boga? Co nam z tego, że jakiś ziemski trybunał uzna, że potop był niehumanitarną i absolutnie dziś niedopuszczalną formą wymierzania kary? Bóg jest ostateczną instancją. PAN zasiadł na tronie nad wodami potopu, On będzie zasiadał jako król na wieki.

Jedynym sposobem uniknięcia gniewu Bożego jest ukorzenie się przed Nim i posłuszne zastosowanie się do Jego instrukcji życia, tj. Biblii. Skoro w taki sposób to wszystko ma ulec zniszczeniu, to jak święcie i pobożnie wy sami powinniście postępować na co dzień? Mówię do was, oczekujących, a nawet pragnących przyśpieszyć nastanie dnia Bożego, w którym niebo zginie w ogniu i żar stopi podstawy świata […] Dlatego, kochani, w oczekiwaniu tych wydarzeń postarajcie się, aby On mógł was zastać pełnych pokoju, niesplamionych i nienagannych [2Pt 3,11-14].

Przywykliśmy do kwestionowania wyroków sądowych. Mamy swoje własne poglądy na sprawiedliwość. Nawet samego Boga gotowi jesteśmy posadzić na ławie oskarżonych. Sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie - zgadzamy się z matką filmowego Pawlaka. Tymczasem Biblia mówi, że ostateczny sąd należy do Jezusa Chrystusa. On też polecił nam głosić ludowi i składać o Nim świadectwo, że jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych [Dz 10,42].

Nie ma co liczyć na sprawiedliwość w bezbożnym świecie. Tutaj zawsze ktoś może nas o coś oskarżyć i nawet jeśli jeden sąd nas uniewinni, to drugi w tej samej sprawie wyda wyrok skazujący. Wszystko tu jest coraz bardziej względne i zależne od punktu widzenia. Nadchodzi nawet godzina, gdy każdy, kto was zabije, będzie przekonany, że przez to służy Bogu [J 16,2] - zapowiedział Jezus swoim uczniom. Cokolwiek powiemy, może to zostać użyte przeciwko nam. Najważniejsze, żeby ostać się przed ostatecznym Trybunałem Najwyższego!

22 stycznia, 2019

Powaga i prostota nabożeństwa

Bracia usługujący przy Wieczerzy Pańskiej.
 Od lewej: śp. M. Jakoniuk, śp. A. Józefowicz, śp. A. Matiaszuk,
śp. J. Krauze, śp. B. Kudzin i L. Strzałkowski
Pozwalam sobie dzisiaj cofnąć się o trzydzieści lat i zaprezentować nabożeństwo z chrztem wiary w moim macierzystym zborze w Gdańsku, w święto Zesłania Ducha Świętego z dnia 7 czerwca 1987 roku.

Starsi chrześcijanie z Trójmiasta z łatwością rozpoznają naszych ojców w wierze, którzy głosili nam Słowo Boże ale też - być może - zobaczą siebie oraz innych współwyznawców Jezusa Chrystusa z tamtych lat. Wspomnienie to podyktowało mi Słowo Boże, które wzywa: "Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki" [Hbr 13,7-8].

Młodszym wierzącym serdecznie polecam to wideo jako lekcję poglądową na temat powagi i prostoty ewangelicznego nabożeństwa. Jest to o tyle ważne, że w dzisiejszych czasach charakter niektórych zgromadzeń chrześcijańskich zaczyna bardziej przypominać imprezę kulturalno-rozrywkową, aniżeli nabożeństwo. A przecież Biblia nas wzywa: "... oddawajmy cześć Bogu tak, jak Mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią" [Hbr 12,28].

Patrzmy i uczmy się czerpać z doświadczenia naszych poprzedników w wierze. Zapraszam do oglądania. https://www.youtube.com/watch?v=cnR63sNqFYE

14 stycznia, 2019

Trzeba nam wzmóc czujność!


Gdy zdarza się coś tragicznego, zaczynamy szukać winnych. Czym prędzej chcielibyśmy ustalić i ukarać sprawcę nieszczęścia. Nie zawsze jednak jest to możliwe. W świetle prawa nie można, na przykład, karać kogoś za jego czyn, jeżeli popełnił go w stanie niepoczytalności. Pozbawionego władz umysłowych człowieka nie można sądzić tak, jak kogoś normalnego, zdolnego ponosić odpowiedzialność za swoje czyny.

Jestem wstrząśnięty wczorajszym atakiem nożownika na Prezydenta Gdańska, Pana Pawła Adamowicza. Zamach miał charakter fizyczny, rzeczywisty, a do tego spektakularny. Dlatego tak poruszył nas wszystkich. Zaczęliśmy się modlić o Prezydenta. Zły, szalony człowiek targnął się na jego życie. Chciał mu je odebrać i - jak się dzisiaj okazało - niestety tego dokonał. Obawiam się, że nawet trudno go będzie za to ukarać, bo podobno jest chory psychicznie.

Jest w Biblii opowieść o Gedaliaszu, ustanowionym na okoliczność niewoli babilońskiej zarządcą Judei. Miał działać dla dobra pozostałej w miastach biednej ludności i z wielkim optymizmem do tego zadania przystąpił. Niestety, pojawił się człowiek z obsesyjnym zamiarem pozbawienia go życia. Przedostał się do najbliższego otoczenia Gedaliasza i w trakcie uczty, gdy siedzieli przy wspólnym stole, Ismael, syn Netaniasza, i dziesięciu ludzi, którzy mu towarzyszyli, zerwali się i zamordowali Gedaliasza, syna Achikama, wnuka Szafana! Zadali śmierć temu, którego król Babilonu ustanowił namiestnikiem w kraju! [Jr 41,2]. Gedaliasz był wcześniej ostrzegany, że takie niebezpieczeństwo mu grozi, lecz nie dawał temu wiary. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś mógłby targnąć się na jego życie.

Spróbujmy z tą myślą przenieść się w sferę duchową. Podobnie jak przez naturalne poczęcie i narodziny otrzymujemy doczesne, fizyczne życie w ciele, tak też przez wiarę w Jezusa Chrystusa i duchowe odrodzenie otrzymujemy dar życia wiecznego. Kto wierzy w Syna ma życie wieczne, kto natomiast odmawia Synowi posłuszeństwa, nie zazna życia, lecz ciąży na nim Boży gniew [J 3,36]. Jezus Chrystus dał nam dar życia wiecznego, diabeł natomiast chce nam je odebrać. I jest w tym skuteczny. Tysiące ludzi chodzi ulicami naszych miast nie zdając sobie sprawy z tego, że został im zadany śmiertelny cios.

Nie możemy obwiniać, a tym bardziej w żaden sposób nie możemy ukarać diabła za to, że atakuje z zamiarem pozbawienia nas życia wiecznego. Taką ma obsesję.  Jest całkowicie wynaturzony i nie potrafi inaczej działać. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i niszczyć [J 10,10] - powiedział o nim Jezus. Nie da się go zresocjalizować i nawrócić na dobrą drogę. Zawsze będzie chciał pozbawić nas życia wiecznego. Jak? Kusząc nas do grzechu. Odwołuje się przy tym do naszych naturalnych pragnień. Źródłem pokus człowieka są jego własne żądze. To one go pociągają i nęcą. Gdy żądza się rozwinie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć [Jk 1,14-15]. Każdy niewyznany, nieusprawiedliwiony grzech to śmiertelne niebezpieczeństwo. Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ludzie dopuszczający się nierządu, bałwochwalcy, cudzołożnicy, mężczyźni współżyjący między sobą i ci, którzy sie im oddają, złodzieje, chciwcy, pijacy, oszczercy i zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego [1Ko 6,9-10]. Gdy któremuś z tych grzechów ulegniemy i się z niego natychmiast nie opamiętamy, to jesteśmy pozbawieni życia wiecznego. Takie stanowisko prezentowali apostołowie Jezusa Chrystusa. Każdy, kto nienawidzi swojego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego [1J 3,15]. Czy dobrze myślę?

Zagrożenia nie da się zniwelować. Diabeł aż do końca świata pozostanie Złym, a cały świat tkwi w mocy złego [1J 5,19]. Jak wobec tego możemy być zbawieni? Jak uchronić się przed śmiertelnymi atakami diabła? Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, krąży wokoło niczym lew ryczący, wypatrujący łupu. Przeciwstawcie mu się mocni w wierze... [1Pt 5,8-9]. Diabeł, dopóki ostatecznie nie zostanie odizolowany poprzez wrzucenie go do jeziora ognistego, jest śmiertelnie groźny. Musimy uważać na zagrożenie z jego strony. Zawsze wznoście tarczę wiary. Dzięki niej ugasicie każdy rozżarzony pocisk złego [Ef 6,16] - wzywa Słowo Boże. Każdego dnia duchowy przeciwnik - szatan - w różnej postaci i w rozmaitym przebraniu zbliża się niespodziewanie, aby nas ugodzić. Trzeba nam wzmóc czujność!

Jako chrześcijanie mamy też wielką rolę względem siebie nawzajem. Powinniśmy czujniej troszczyć się o duchowe bezpieczeństwo braci i sióstr w Chrystusie. Musimy w porę zauważać grożące im niebezpieczeństwo. Gdy dostrzegamy, że grzech zaczyna ich wciągać, nieraz dosłownie trzeba rzucić się im na pomoc. Stańmy się dla bliźnich prawdziwymi ochroniarzami i ratownikami wiedząc, że ten, kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, uratuje jego duszę od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów [Jk 5,20].

Odkrywam w sobie tendencję do bagatelizowania grzechu i jego wpływu na moją przyszłość. Zbyt łatwo dopuszczam go do siebie, wypierając myśl, że jakaś tam słabostka, jakieś nieposłuszeństwo Słowu Bożemu mogłoby pozbawić mnie żywota wiecznego. Wstrząśnięty śmiercią Pana Prezydenta Pawła Adamowicza wzmagam osobistą czujność na zagrożenie ze strony grzechu. Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [1Ts 5,22]. Niech ta tragedia nauczy mnie czegoś ważnego o zachowaniu przy życiu swojej duszy. Ciebie też do tego zachęcam.

12 stycznia, 2019

Ludzkie sentencje vs. Słowo Boże

Wydaje mi się, że jak nigdy wcześniej za mojego krótkiego życia, zapanowała moda na cytowanie rozmaitych sentencji. Na przykład, przed chwilą ktoś na FB zamieścił taką: Człowiek nigdy nie jest tak wielki jak wtedy, gdy klęczy przed Bogiem". Czy to prawda? Czy zawsze tak jest? Czy każdy klęcznik formuje i uzdalnia ludzi do czynienia wielkich rzeczy?

Zauważam też ostatnio, że niektórym przestało wystarczać przywoływanie zgrabnych, osławionych już powiedzonek myślicieli z przeszłości i zabrali się za wymyślanie swoich własnych. Nieukrywany przy tym zamiar nadania im rangi "złotych myśli" znacznie wyprzedza jednak uznanie ich wartości w kręgach, do których są adresowane. Nie każde słowa mają szansę stać się znanym aforyzmem. Większość współczesnych, domorosłych sformułowań nawet w dobie Internetu nie zastąpi wiekowych porzekadeł i przysłów.

Rozumiem, że coraz bardziej nakręca nas dążenie do nowego. Wystarczy, że coś jest z ubiegłego roku, a już trafia na wyprzedaż po zaniżonej cenie. O ile nawet taki los może też podzielić mądrość minionych pokoleń, to nigdy nie wolno nam odłożyć do lamusa słów Pisma Świętego. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą [Mt 24,35] - powiedział Jezus. Wszelkie ciało jest jak trawa. Cała jego chwała przypomina jej kwiat. Trawa uschła i kwiat opadł, lecz słowo wypowiedziane przez Pana trwa na wieki. Takie właśnie słowo zostało wam ogłoszone [1Pt 1,24-25].

Moda na nowe nawet w kręgach chrześcijańskich zaczyna wypierać z obiegu Słowo Boże. Biblia zdaje się być już zbyt archaiczna. Podążający za duchem czasów chrześcijanie w najlepszym przypadku używają luźnych, nowoczesnych przekładów Biblii, będących już bardziej parafrazą, niż rzeczywistym tekstem Pisma Świętego. Wielu natomiast już w ogóle Biblii nie potrzebuje. Magia "nowego" na tyle nimi zawładnęła, że paliwem ich aktywności stały się ich własne hasła i pomysły, które każdego roku muszą być nowe.

Swego czasu pewna kobieta w obecności Jezusa wymyśliła nową sentencję. Podniósłszy swój głos, rzekła do niego: Błogosławione łono, które cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Super złota myśl - ktoś by pomyślał. On zaś rzekł: Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,27-28]. Jeśli komuś jeszcze na tej ziemi się chce przywoływać i upowszechniać słowa Biblii, to z pewnością jest to zadanie prawdziwych chrześcijan. Niechby moda na nowoczesność nigdy nie wygasiła w nas zachwytu Słowem Bożym.

04 stycznia, 2019

Słowo roku 2018

Plebiscyt na najważniejsze słowo 2018 roku wygrał rzeczownik "konstytucja". Przesądziło o tym nie tylko stanowisko kapituły polskich językoznawców ale również głosowanie internautów. Zwycięstwo tego słowa może świadczyć o społecznym zapotrzebowaniu na jakąś wartość powszechnie uznawaną i mogącą w zróżnicowanym społeczeństwie służyć za punkt odniesienia. Tak zresztą członkini kapituły, Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego, uzasadnia dzisiejszy werdykt. Jej zdaniem konstytucja -  "stała się słowem, które łączy  — nazywa fundamentalną wartość, wokół której ludzie się jednoczą. [...] Wcześniej duża część społeczeństwa nie miała swojego aksjologicznego „spoiwa”, […] nie miała słowa, które symbolizowałoby to, co w życiu publicznym najważniejsze: stabilność, praworządność, wolność" (http://www.slowanaczasie.uw.edu.pl).

Podoba mi się decyzja językoznawców. Konstytucja dla obywateli danego państwa stanowi wartość nie do przecenienia. Nie inaczej jest z  Konstytucją RP z kwietnia 1997 roku. Pamiętam wprawdzie jaką kością w gardle był dla niektórych podpis ówczesnego Prezydenta RP pod jej tekstem, niemniej jednak została ona przyjęta przez Naród w referendum konstytucyjnym i do dziś jest najważniejszym dokumentem prawnym, obowiązującym nas wszystkich. Konstytucja dla Polaków jest jak Biblia dla chrześcijan.

Właśnie! Na progu Nowego Roku pragnę mocno podkreślić znaczenie Biblii. W czasach postępującej liberalizacji poglądów, coraz większej pewności siebie, samowystarczalności, kultu ludzkiego sukcesu opartego na nowoczesnych technologiach i pakiecie know-how, wielu chrześcijan lekceważy Pismo Święte w codziennym życiu. Sześćdziesiąt sześć natchnionych ksiąg na tyle zaczęło im ciążyć, że nie tylko sami przestali się nimi przejmować, ale też podważają ich wiarygodność w oczach innych wierzących. W imię wolności od religii i przeświadczenia o bezpośrednim objawieniu, wierzą i żyją po swojemu, porzucając fundamentalne stanowisko, że "Pismo Święte - Biblia - jest Słowem Bożym, nieomylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia" (pkt. 1 Wyznania wiary Kościoła Zielonoświątkowego).

Słowem roku 2018 w Polsce okazała się KONSTYTUCJA. I słusznie. Wszyscy potrzebujemy jej o wiele bardziej, niż na co dzień zdajemy sobie z tego sprawę. A jakie słowo okaże się najważniejsze w tym roku w środowiskach chrześcijańskich? Czy jest jeszcze szansa, że będzie nim BIBLIA? Jeśli jako biblijni chrześcijanie chcemy wytrwać w wierze aż do przyjścia PANA, to trzeba w naszym środowisku przywrócić pełny respekt dla Słowa Bożego i okazywać mu całkowite posłuszeństwo. Amen.