Troska o sprawiedliwość i ład społeczny w szeregach synów Izraela okazała się niełatwym zadaniem. Beniaminici nie tylko nie chcieli się ukorzyć, ale stanęli do walki. Dwukrotnie pobili braci z innych plemion, którzy odważyli się ich dyscyplinować. Koszty tej operacji okazały się bardzo wysokie. Tysiące osób poniosło śmierć. Jednakże - o, dziwo! - ostatecznie ukarane plemię Beniamina natychmiast stało się w Izraelu obiektem empatii. Żałowali więc potomkowie Izraela swojego brata Beniamina. Powtarzali: Dzisiaj zostało odcięte jedno plemię od Izraela. Co zrobimy dla tych pozostałych? [Sdz 21,6-7]. Wszystkim zależało na tym, aby Beniaminici nadal należeli do społeczności izraelskiej. Znowu zaczęli się więc naradzać, tym razem w celu ułatwienia im powrotu do normalnych relacji. I naprawdę pomogli potomkom Beniamina ponownie włączyć się w życie narodu.
Ostra reakcja na zaistniałe zło była jak najbardziej stosowna. Niemniej ważne i zasadne było okazanie miłości. Takich postaw Bóg oczekuje również w Kościele. Miłość i dyscyplina mają iść w parze, z jednej strony chroniąc zbór od zepsucia, a z drugiej od bezdusznej surowości. Dobrym przykładem służy nam postawa apostoła Pawła względem apostoła Piotra. Gdy jednak Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się przeciwstawiłem, dlatego, że zawinił. Otóż zanim pojawiły sie osoby z otoczenia Jakuba, jadał razem z poganami. Po ich przybyciu natomiast zaczął ich unikać z obawy przed zwolennikami obrzezania. W tej dwulicowości dołączyli do nich również inni Żydzi. Nawet Barnaba dał się wciągnąć w ich obłudę. Gdy zauważyłem, że postępują niewłaściwie, wbrew prawdzie dobrej nowiny, powiedziałem do Kefasa wobec wszystkich: Jeśli ty, będąc Żydem, żyjesz również po pogańsku, a nie tylko po żydowsku, to dlaczego zmuszasz pogan do życia wyłącznie po żydowsku? [Ga 2,11-14]. Kto czyta Biblię, ten wie, że zaistniałe napięcie nie zaważyło jednak na ich dalszych relacjach braterskich i nie ustawiło ich przeciwko sobie.
Miłość do braci w Chrystusie nieraz nakazuje nam zająć stanowisko, które w pierwszym odczuciu może być zrozumiane jako brak miłości. Napominanie nigdy przecież nie jest przyjemne i rodzi naturalny sprzeciw. Wszakże zaniechanie dyscypliny w imię miłości byłoby błędem prawdziwym. Izraelici słusznie zrobili, że przystąpili do dyscyplinowania plemienia Beniamina. Rodzice słusznie robią, gdy kochając swoje dziecko, z bólem serca poddają je dyscyplinie, jednocześnie zapewniając je o swojej miłości. Sama dyscyplina mogłaby uśmiercić je emocjonalnie. Sama miłość, bez dyscypliny, stałaby się pożywką dla ich egoizmu, nieposłuszeństwa Bogu i niewiary.
Mądrzy kochający rodzice dyscyplinują swe dzieci nie bacząc, że na ich wdzięczność trzeba będzie poczekać nawet kilkadziesiąt lat. Prawdziwi bracia i siostry w Chrystusie reagują na zaobserwowane w kościele zło, chociaż wiedzą, że trzeba będzie za to słono zapłacić, bo nikt nie lubi być napominanym. Nie zrażają się tym jednak i nadal szukają dobra dla tych, którym się przeciwstawili...
Piękna lekcja dla nas wszystkich.
OdpowiedzUsuń