31 grudnia, 2020

Jak to możliwe, że poszli do tego samego miejsca?

W tym tygodniu Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE pożegnało na cmentarzu dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich należał do zboru. Znałem go od dziecka. Cichy, łagodny, sympatyczny facet. Nigdy nie robił wokół siebie niepotrzebnego zgiełku. 18 września 1977 roku razem z nim i obydwaj z naszymi starszymi braćmi, on z Pawłem, jak z Adamem, zostaliśmy ochrzczeni w wodzie przez śp. pastora Sergiusza Waszkiewicza. Trzynaście lat później ożenił się ze wspaniałą, wierzącą dziewczyną. Wychował dwóch synów. Przez wszystkie te lata trwał w wierze i społeczności gdańskiego zboru zielonoświątkowego. Pismo Święte mówi, że kto wytrwa do końca, będzie zbawiony [Mk 13,13]. On wytrwał. Zmarł nagle w wieku sześćdziesięciu lat zostawiając po sobie wspaniałe świadectwo życia i wiary w Pana Jezusa. Składając trumnę do grobu mogłem powiedzieć: Odprawiamy teraz sługę Twego, Panie, w pokoju, albowiem oczy jego widziały Twoje zbawienie, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich ludów. Czynimy to w nadziei zmartwychwstania...

Drugi, odprawiony przez nas w tych dniach mężczyzna był mężem jednej z sióstr należących do naszego zboru. To temperamentny choleryk, który sprawiał jej wiele przykrości z powodu wiary w Jezusa. Nawet pójście za Jezusem obydwu ich córek nie zmieniło jego zachowania. Był hardy i nieprzystępny. Nasza siostra całymi latami cierpliwie to znosiła. Aż niedawno przyszła na niego choroba. Na kilka tygodni przed śmiercią zmienił się nie do poznania. Zwrócił się ku Bogu. Poprosił o modlitwę. Kilkakrotnie przeprosił żonę za to, jaki był wobec niej. Wieloletnia życzliwość wierzącej żony z pewnością miała na to duży wpływ. Biblia mówi: Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę i żona poganka uświęcona jest przez wierzącego męża [1Ko 7,14]. Przed opuszczeniem trumny do grobu również więc powiedziałem, chociaż już nieco inaczej: Odprawiamy więc teraz sługę Twego, Panie, w pokoju, albowiem wierzymy, że oczy jego zobaczyły Twoje zbawienie, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich ludów...

Dusze obydwu tych mężczyzn poszły do raju, jak to jednemu z ukrzyżowanych obok Jezusa łotrów zapowiedział Pan, albo na "łono Abrahama", jak głosi opowieść o bogaczu i Łazarzu. Jak to możliwe, że poszli do tego samego miejsca? Stało się tak dzięki niepojętej łasce Bożej. Przez łaskę bowiem jesteście zbawieni mocą wiary. Nie pochodzi to z waszej zasługi, lecz z daru Bożego. Nie z uczynków, aby się nikt nie przechwalał [Ef 2,8-9]. Akt szczerej, wyznanej Bogu wiary i pokuty przenosi człowieka ze śmierci do życia, niezależnie od tego, jak długo po tym fakcie następuje jego fizyczna śmierć.

Królestwo Niebios przypomina bowiem pewnego gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem wynająć robotników do swojej winnicy. Uzgodnił z nimi stawkę — denar za dzień — i posłał do pracy. Następnie wyszedł o dziewiątej i zobaczył innych, stojących bezczynnie na rynku. Idźcie i wy do winnicy — powiedział — a ja wam sprawiedliwie zapłacę. I oni poszli. Potem wyszedł jeszcze w południe i około piętnastej. Postąpił podobnie. Gdy wyszedł o siedemnastej, zastał również czekających na pracę. Dlaczego tu bezczynnie stoicie cały dzień? — zapytał. Nikt nas nie wynajął — odpowiedzieli. On na to: Idźcie i wy do winnicy.

Z nastaniem wieczoru właściciel winnicy polecił swojemu zarządcy: Zwołaj robotników i wypłać im dniówkę. Zacznij od ostatnich, a zakończ na pierwszych. Podeszli zatem zatrudnieni o siedemnastej i otrzymali po denarze. Gdy podeszli pierwsi, sądzili, że dostaną więcej, lecz i oni otrzymali po denarze. Po wypłacie zaczęli się burzyć przeciwko gospodarzowi. Ci ostatni pracowali tylko godzinę — wytykali — a pan potraktował ich na równi z nami, którzy musieliśmy znosić trudy dnia i upał!

Wtedy gospodarz powiedział jednemu z nich: Nie krzywdzę cię, mój drogi. Czy nie uzgodniliśmy, że dostaniesz denara? Bierz, co twoje, i idź! Chcę bowiem temu ostatniemu zapłacić tak, jak i tobie. Czy nie wolno mi z tym, co moje, czynić tego, co chcę? A może krzywym okiem patrzysz na to, że jestem dobry? W ten sposób ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi [Mt 20,1-16].

Otwartym pozostawmy pytanie, jak tak różni ludzie zostaną potraktowani przez Chrystusa Pana w chwili, gdy będzie rozliczał postępowanie zbawionych i rozdawał nagrody? Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał zapłatę za to, czego dokonał w ziemskim życiu — dobrego czy złego [2Ko 5,10]. 

24 grudnia, 2020

Życzenia świąteczne 2020

Przyjście Syna Bożego na świat to był początek największej akcji ratunkowej w dziejach ludzkości. Z powodu grzechu Adama śmierć zapanowała nad wszystkimi ludźmi. Chociaż fizycznie żyli i się rozmnażali na ziemi, to jednak duchowo byli martwi. Potrzebny był doskonały człowiek bez grzechu, który mógłby zadośćuczynić sprawiedliwości Bożej i otworzyć ludziom drogę do pojednania z Bogiem. Zgodnie z Bożym planem zbawienia kimś takim mógł być tylko Bóg wcielony w postać człowieka.

Narodzenie Jezusa wywołało ogromne poruszenie w poinformowanych kręgach. Z nieba popłynęły sygnały o rozpoczęciu wyczekiwanego od wieków zbawczego działania Boga. Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie. I zaraz z aniołem zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie [Łk 2,10-14].

Od chwili narodzin, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa ludzie przez wiarę w Niego dostępują zbawienia. Otrzymują dar życia wiecznego. Przechodzą ze śmierci do życia. W Chrystusie stają się beneficjentami obietnic Bożych. Łaska Boża zbiera wspaniałe żniwo w postaci ludzkich dusz przeznaczonych do życia wiecznego. 

Tegoroczne świętowanie Narodzenia Pańskiego znacznie różni się od poprzednich w naszym życiu. Stan świata w 2020 roku zdaje się dobitnie wskazywać, że czasy łaski Bożej dobiegają końca. Wdzięczni za cud Wcielenia Syna Bożego, naszą uwagę - jak nigdy wcześniej - skupiamy na Powtórnym Przyjściu Jezusa Chrystusa na ziemię. Któregoś dnia nagle Syn Boży przyjdzie zabrać z ziemi swoich wybranych i rozpocząć sądy Boże nad światem. Największa akcja ratunkowa zostanie zakończona. W niebie rozpocznie się wielkie świętowanie, a na ziemię wyleje się gniew Boży.

W tej sytuacji wszystkim Braciom i Siostrom w Chrystusie, wszystkim moim Czytelnikom i Przyjaciołom oraz Znajomym z FB składam serdeczne życzenia, abyśmy mieli udział w chwalebnym Dniu Zmartwychwstania i pochwyceniu Kościoła. Wszystkim, którzy dzięki wierze w Jezusa Chrystusa cieszą się darem życia wiecznego, wszystkim nam życzę wytrwania w Panu aż do samego końca. Trwa czas próby. W tych dniach wychodzi na jaw, jaka naprawdę jest nasza wiara. Życzę Wam, abyśmy okazali się prawdziwymi chrześcijanami, należycie przygotowanymi na spotkanie z Panem.

P.S. W tym celu na początku grudnia przedstawiłem cykl wskazówek pt.  Co robić, aby się uratować?

22 grudnia, 2020

A co z zapowiedzią nieszczęścia?

Wszyscy cenimy biblijne obietnice błogosławieństwa Bożego. Przesyłamy je sobie we wzajemnych życzeniach, zawieszamy na ścianach w mieszkaniu i pocieszamy się nimi w trudnych chwilach. I słusznie, bo obietnice Boże są wspaniałe i niezawodne. Co Bóg ci obiecał, na pewno też da, co rzekł, nie ulegnie już zmianie. Choć rzeczą tak dziwną to często się zda, Bóg wierny swym słowom zostanie. Nie tylko tak śpiewamy w jednym z budujących hymnów chrześcijańskich ale i przekonujemy się o tym w codziennym życiu. Cieszymy się, gdyż Ten, który złożył obietnicę, jest wierny [Hbr 10,23] i jesteśmy za to naszemu Panu bardzo wdzięczni.

Skoncentrowani na wyszukiwaniu w Biblii obietnic dla siebie, możemy jednak przeoczyć fakt, że Bóg wcale nie rzadziej zapowiada też nieszczęścia. Środkiem wychowawczym w ręku Boga jest bowiem zarówno błogosławieństwo jak i przekleństwo. Dość szczegółowo mówi o tym 27. i 28. rozdział Księgi Powtórzonego Prawa. Uważny czytelnik Biblii musi w końcu odkryć, że każdej obietnicy Bożej towarzyszy jakieś ostrzeżenie przed niespełnieniem jej warunków. I bynajmniej nie jest tak, że Bóg skrupulatnie spełnia obietnice, a zapomina o groźbach i się z nich po cichu wycofuje. I będzie tak, że jak PAN cieszył się wami, wyświadczając wam dobro i mnożąc was liczebnie, będzie się cieszył niszcząc was i tępiąc, i wyrywając was z ziemi, do której wchodzisz, by ją wziąć w posiadanie [5Mo 28,63].

Faktycznie Bóg z taką samą determinacją obstaje przy dotrzymywaniu dobrego, jak i złego słowa. Lecz jak spełniła się wam każda dobra obietnica, którą złożył wam PAN, wasz Bóg, tak PAN spełni nad wami każdą zapowiedź nieszczęścia [Joz 23,15] - ostrzegał Bóg Izraelitów wkraczających do Ziemi Obiecanej. Każde słowo PANA ma jednakową wartość w Jego ustach. Żadnego ze swoich słów Bóg nie rzuca na wiatr. Dobre przyjmujemy od Boga, czy nie mielibyśmy przyjmować i złego? [Jb 2,10].

Dlaczego dzisiaj o tym piszę? Ponieważ myślę, że błędnie oceniamy to, co aktualnie dzieje się na świecie. Może się mylę, ale mam wrażenie, że niektórzy z nas całe to zamieszanie z koronawirusem uważają albo za przypadkowe nieszczęście, albo za zakulisową zmowę złych ludzi. Zdają się przy tym myśleć, że przez jakieś ich reakcje ten zły bieg spraw można zatrzymać lub przekierować w dobrą stronę. Jedni modlą się więc do Boga o ratunek, drudzy demaskują spisek, a jeszcze inni sami próbują stawić czoła temu przekleństwu.

Jeżeli rzeczywiście jest tak, jak ludzie myślą, to jest szansa, że  jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie. Jeżeli Bóg nie ma z tym nic wspólnego, jeżeli szalejący na całym świecie wirus w żadnym razie nie jest wyrazem jakiejś części Jego sądów nad bezbożnym światem, to wkrótce wszystko wróci do normy i znowu będzie jak dawniej. Co jednak, jeżeli Bóg spełnia swoją zapowiedź i właśnie rozpoczyna sąd nad tym światem? Kto w takim przypadku jest w stanie zatrzymać Wszechmogącego? 

Na ile znam Boga oraz Jego odwieczne plany objawione w Piśmie Świętym, to wiem, że ten świat zmierza do zapowiedzianego mu, niechybnego i tragicznego końca. Wierząc, że Bóg dotrzymuje słowa, nie ośmielam się Mu w żaden sposób przeciwstawiać. Zgodnie z Jego wolą robię wszystko, co mogę, aby jak najwięcej ludzi doprowadzić do pojednania z Bogiem, aby wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11,32], a jednocześnie błogosławię PANA w realizacji Jego chwalebnego planu zbawienia. Gdy widzę, że z tym światem zaczynają sie dziać dziwne i straszne rzeczy, zapowiedziane w Biblii, to nie mam zamiaru prosić, aby Bóg się zatrzymał, bo przecież modlę się, aby nastało Królestwo Boże.

Obwieszczone przez Boga nieszczęścia muszą się wydarzyć. Jestem wdzięczny Bogu, że dotrzymuje słowa i rozprawi się z bezbożnością świata. Tak jak odczuwam ulgę, gdy ziemska władza sprawiedliwie osądza i skazuje przestępców, tak moje serce wypełnia się chwałą dla Boga, gdy widzę pierwsze 'bóle porodowe' Wielkiej Transformacji, podczas której nastąpi koniec teraźniejszego świata i początek nowego nieba i nowej ziemi. W obliczu wydarzeń końca świata Biblia nie wzywa mnie do tego, abym prosił Boga o zmianę Jego planów. PAN powiedział: A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze [Łk 21,28].

19 grudnia, 2020

Eksperyment z przypowieścią o Urodzinach

Napisałem dzisiaj i w ramach eksperymentu zamieściłem na Facebooku "Przypowieść o Urodzinach" następującej treści:

"Zbliżała się kolejna rocznica moich Urodzin. Urodziłem się konkretnego dnia, ale rodzice zarejestrowali ten fakt w urzędzie dopiero po kilku miesiącach. Do tego urzędniczka pomyliła dzień mojego przyjścia na świat, zamieniając szóstkę na dziewiątkę. Oficjalna data moich Urodzin nie całkiem pokrywa się więc z rzeczywistością, co jednak nie zmienia faktu, że się urodziłem i żyję.

Moi krewni i znajomi zaczęli się kłócić. Niektórzy skupili się na ustalaniu, kiedy dokładnie i o której godzinie się urodziłem. Część moich 'przyjaciół' uznała, że z moich Urodzin nie należy robić żadnego święta. Sporo z nich zgłosiło chęć przyjazdu na moje Urodziny, ale nie okazali przy tym żadnego zainteresowania, jak ja widziałbym to wspólne świętowanie. Jeszcze innym wszystko było całkiem obojętne. I tak jest co roku...  Czy mam prawdziwych przyjaciół? Czy jestem dla kogoś z nich potrzebny i ważny?"

Sądziłem, że ta parabola dla wszystkich okaże się zrozumiała. Starałem się, aby była na tyle wymowna, żeby można było w lot uchwycić, o co w niej chodzi. A tymczasem ludzie zaczęli składać mi życzenia urodzinowe, pocieszać mnie, współczuć problemów z datą urodzin itp. Najwidoczniej słabo się spisałem z próby napisania przypowieści o świętowaniu Narodzin Pana Jezusa. Tylko dwie osoby w komentarzach dały znać, że zrozumiały mój tekst. Mam nadzieję, że wśród kilkudziesięciu pozostałych reakcji, przynajmniej niektóre wzięły się z uważnego przeczytania mojego wpisu. 

Obserwując, jak pod moim wpisem pojawiają się kolejne życzenia i miłe słowa do mnie adresowane, po niespełna czterdziestu minutach czym prędzej usunąłem moją 'przypowieść' z Facebooka. Autorami tych wpisów byli kochani ludzie. Lubię ich i cenię. Nie chciałem ich kompromitacji. Nie zrobiłem sobie żadnego "printscreenu" z tych komentarzy. Niestety, ale świadczyły o powierzchowności wielu miłych dla mnie osób. Nie chcę tego utrwalać ani pamiętać. Mój tekst bez żadnych konsekwencji można było w ogóle pominąć, potraktować go powierzchownie albo zrozumieć opacznie. Lecz co, jeśli tak ktoś podchodzi do Pisma Świętego?

Eksperyment z przypowieścią o Urodzinach nie poszedł jednak na marne. Sporo mi powiedział o potrzebie głębszego wnikania w odczytywany tekst. Ktoś, kto mnie bliżej zna, ten wie, że nie napisałbym czegoś takiego o sobie, tym bardziej, nie umieściłbym przy tym baloników z napisem "Happy Birthday" dla samego siebie. A co ja mówię i piszę o Jezusie? Czy znam Go na tyle dobrze, aby zawsze postąpić zgodnie z Jego myślą?

Trzeba mi uważniej czytać Słowo Boże. Głębiej rozsądzać słowa Jezusa Chrystusa. Powinienem unikać pochopnych sądów i reakcji. Upewniać się, że należycie czczę mojego Zbawiciela i Pana. Nie chciałbym przecież w żadnym razie zasmucić Jezusa. Chcę, aby moje słowa i czyny sprawiały Panu Jezusowi przyjemność. Pragnę tak pisać i mówić, aby bez żadnych wątpliwości było jasne, że kocham Jezusa i moim zachowaniem zawsze staram się wywyższyć Go oraz przynieść Mu chlubę.

A ty? Czy przypadkiem nie zasmucasz Boga swoimi 'śmiałymi' opiniami o niepotrzebnym świętowaniu Narodzin Jezusa w Betlejem?  Czy krytykując świętowanie rocznicy Jego Pierwszego Przyjścia na świat nie tracisz Jego serca, by zechciał cię zabrać do Siebie w czasie Jego Powtórnego Przyjścia? 

Pomyśl o tym, proszę, zanim znowu coś napiszesz w stylu, że to nie ta data, że to pogaństwo itd. Przybliż się raczej do Jezusa i wsłuchując się w głos Ducha Świętego zdobądź się w tych dniach na coś, co sprawi Mu przyjemność, a nie przykrość.

10 grudnia, 2020

Adrenalina i radość!

Jedną z najpiękniejszych dla mnie scen jest spotkanie stęsknionych za sobą osób. Taką chwilę obserwowałem rok temu, gdy z dwójką kilkuletnich wnuków pojechaliśmy do Szkoły Orląt na ślubowanie naszego najstarszego wnuka, ucznia Liceum Lotniczego w Dęblinie. Już sama świadomość, że po paru miesiącach rozłąki zobaczą brata, wywoływała w nich mnóstwo emocji. I chcielibyście to widzieć, gdy wreszcie nadeszła ta chwila i Jakub wyszedł im naprzeciw. Radość upragnionego spotkania była nie do opisania. 

Ileż adrenaliny wywołuje w nas myśl o spotkaniu z Panem Jezusem! Nasz umiłowany Zbawiciel i Pan któregoś dnia przyjdzie po nas. Mnóstwo wspaniałych emocji weźmie się już z tego, że w tym momencie ożyją wszyscy nasi poprzednicy w wierze. Tak, razem z nimi przeżywać będziemy ten chwalebny moment. Bo na dane hasło, na głos archanioła i na dźwięk trąby Bożej sam Pan zstąpi z nieba i najpierw powstaną umarli w Chrystusie. Potem my, żyjący, pozostawieni tutaj, razem z nimi zabrani zostaniemy na obłokach, w przestworza, na spotkanie Pana. I tak już zawsze będziemy z Panem [1Ts 4,16-17, Biblia Pierwszego Kościoła]. 

Wraz z radością zobaczenia dawno nie widzianych braci i sióstr w Chrystusie nastąpi najbardziej oczekiwana przez nas chwila! Próbujemy czasem wyobrazić sobie tę scenę, gdy ujrzymy naszego Pana? Hiob w największym cierpieniu - jak mówił - żył tą wyobraźnią, że potem, chociaż moja skóra jest tak poszarpana, uwolniony od swego ciała będę oglądał Boga. Tak! Ja sam ujrzę go i moje oczy zobaczą go, nie kto inny. Moje nerki zanikają we mnie za tym tęskniąc [Jb 19,26-27].

Tę niesamowitą radość spotkania z Panem i szczęście z Jego bliskości, opisywali już natchnieni prorocy w czasach Starego Przymierza. I wrócą odkupieni przez Pana, a pójdą na Syjon z radosnym śpiewem. Wieczna radość owionie ich głowę, dostąpią wesela i radości, a troska i wzdychanie znikną [Iz 35,10]. O, wielka będzie moja radość w PANU, moja dusza będzie się cieszyć moim Bogiem, ponieważ odział mnie w szaty zbawienia i okrył płaszczem sprawiedliwości, jak pana młodego, który niczym kapłan wkłada sobie zawój, i jak pannę młodą, która zdobi się w swoje klejnoty [Iz 61,10 BE].

Pochwycenie Kościoła to będzie najwspanialszy moment w życiu wszystkich prawdziwych wierzących. Czeka nas radość nie do opisania. Niech już dzisiaj cieszy nas myśl o zbliżającym się spotkaniu z naszym umiłowanym Panem. Niech każdego dnia ta świadomość dostarcza nam świeżej dawki adrenaliny. Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się [Flp 4,4]. Zapowiedź radości tego spotkania wyśpiewujemy też w pieśni H.L. Turnera (Śpiewnik Pielgrzyma Nr 542).

Być może nad ranem, gdy zorza zabłyśnie
I promień słoneczny przez mgły się przeciśnie
Ukaże się Jezus, jaśniejszy nad słońce
Wziąć z ziemi wybrany Swój lud

A wtedy uwielbienia i wiecznych chwał zaśpiewamy Mu hymn:
On już idzie, Alleluja! Alleluja! Amen!

Być może z wieczora, lub też o północy
W pełności Swej chwały i wielkiej Swej mocy
Pan przyjdzie w promieniach Swej dziwnej światłości
Wziąć w wieczne przybytki Swój lud

I wojska niebieskie z Nim z nieba zstępują
I dusze zbawionych z radością witają
I wszyscy radośnie śpiewają donośnie
Że z ziemi wziął wierny Swój lud

O, będzie to radość wejść bez cierpień, bólu
Na sale weselne, chwalebny nasz Królu
I śpiewać hymn chwały, wdzięczności, wspaniały
Żeś z ziemi wziął wierny Swój lud
[H.L. Turner, Śpiewnik Pielgrzyma Nr 542]

09 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (7)

Jeżeli czytasz wskazówki, co robić, aby się uratować, to mogę się domyślać, że zależy Ci na zbawieniu. Słusznie, bo w obecnej sytuacji przyjęcie daru zbawienia, to najpilniejsza potrzeba każdego człowieka. Dobra nowina o Jezusie Chrystusie głosi, że na drogę zbawienia dostajemy się dzięki łasce Bożej, bez żadnych naszych uprzednich zasług. Gdyż z łaski jesteście zbawieni, przez wiarę. Nie jest to waszym osiągnięciem, ale darem Boga. Nie stało się to dzięki uczynkom, aby się ktoś nie chlubił [Ef 2,8-9]. Jednak tymi błogosławionymi słowami nauki apostolskiej niektórzy ewangeliści wprowadzają ludzi w niebezpieczne złudzenie. Wspaniałą prawdę o dostępie do zbawienia z łaski uważają za zobowiązanie Boga względem nowo nawróconych, zobowiązanie się do tego, że Bóg wszystko za nich będzie robić także na dalszych etapach ich drogi wiary.

Tymczasem ewangelia Chrystusowa głosi, że każdy, kto uwierzy w Jezusa Chrystusa, dzięki Jego ofierze dostępuje przebaczenia grzechów, usprawiedliwienia i pojednania z Bogiem. Każdy świeżo upieczony chrześcijanin zrodzony z Boga, z prawem nazywania się dzieckiem Bożym, z oczyszczonym sumieniem i napełniony Duchem Świętym, rozpoczyna nowe życie. Wszystko to otrzymuje od Boga z łaski, w darmowym 'pakiecie startowym', jeżeli tylko ukorzył się przed Bogiem i szczerze poprosił o dar życia wiecznego. Dzięki tak wielkiej wspaniałomyślności Pana Jezusa Chrystusa już od samego początku naszej drogi wiary, wspomagani przez Ducha Świętego, możemy cieszyć się zbawieniem, mając tę pewność, że Ten, który rozpoczął w nas dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa [Flp 1,6]. 

Wraz z upływem czasu i naszym wzrostem duchowym, Bóg oczekuje od nas coraz dojrzalszego myślenia i postępowania oraz owoców nowego życia, którym nas obdarował. Pisałem o tym wczoraj we wpisie o uświęceniu. I tutaj pojawia się zapowiedziana już - siódma wskazówka. Chodzi o trwanie w Panu. Trwajcie we mnie, a Ja w was. Jak latorośl sama z siebie nie może wydawać owocu, jeśli nie trwa w krzewie winnym, tak i wy, jeśli we mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie [Jn 15,4-5]. 

Trwanie i stałość charakteryzowały prawdziwych chrześcijan od samych początków Kościoła. I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42]. Niestałość to bardzo zgubna cecha. Trzeba nam trwać w Chrystusie. Trwać i wytrwać do końca! Niektórzy z entuzjazmem zaczynają naśladować Jezusa, a po jakimś czasie, zwłaszcza gdy pojawiają się jakieś przeciwności, rezygnują i wracają do starego życia. Pan żadnemu ze swoich naśladowców nie obiecał, że będzie łatwo. I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego; ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony [Mk 13,13]. 

Biblia nie pozostawia wątpliwości co do tego, że jako chrześcijanie ponosimy osobistą odpowiedzialność za swoje postępowanie i zostaniemy rozliczeni z tego, jak korzystaliśmy z okazanej nam łaski Bożej. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe [2Ko 5,10]. Aby być zbawionym, potrzebny jest nam nie tylko dobry początek. Trzeba nam wytrwać w wierze i naśladowaniu Pana Jezusa aż do końca. Tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny; tych zaś, którzy o uznanie dla siebie zabiegają i sprzeciwiają się prawdzie, a hołdują nieprawości, spotka gniew i pomsta [Rz 2,7-8].

Kończymy nasz cykl wskazówek pod wspólnym tytułem: "Co robić, aby się uratować?" Jeżeli stosujemy się do nauki Słowa Bożego o zbawieniu, którą starałem się tu wyłuszczyć, to możemy spać spokojnie. Zna Pan tych, którzy są Jego [2Tm 2,19]. Upodobniajmy się do Jezusa i cieszmy się każdą chwilą naszej ziemskiej wędrówki. Któregoś dnia, nagle i niespodziewanie dla otaczającego nas świata, Chrystus Pan, nasz Zbawiciel i Oblubieniec, przyjdzie po nas i zabierze nas do Siebie. Maranatha! Przyjdź, Panie Jezu.

08 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (6)

Biblia porównuje związek chrześcijanina z Chrystusem do relacji małżeńskiej. W tym obrazie opisane przez nas dotąd kroki odpowiadają zaledwie początkom wzajemnej miłości i zaręczynom. Rozpoczął się zbawienny proces, którego celem jest nasze przygotowanie się na dzień zaślubin z Chrystusem. Właśnie to miał na myśli apostoł Paweł, gdy pisał do nowo nawróconych w Koryncie: Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą [2Ko 11,2]. 

Jak świeżo zaręczona narzeczona ma przed sobą zadanie przygotowania się na dzień ślubu i wesela, tak w każdym, kto uwierzył w Jezusa Chrystusa; kto narodził się na nowo, opamiętał z grzechów, został ochrzczony w wodzie i napełniony Duchem Świętym, w każdym takim człowieku ma rozpocząć się proces uświęcenia. Chodzi w nim o upodobnienie się do Jezusa Chrystusa, ponieważ napisano: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty [1Pt 1,16], abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu [Kol 1,10].

Biblia nie pozostawia żadnej wątpliwości, że poddanie się procesowi uświęcenia jest konieczne do osiągnięcia zbawienia. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie zobaczy Pana [Hbr 12,14]. Wolą Bożą jest wasze uświęcenie, powstrzymanie się od nierządu. Każdy z was powinien wiedzieć, w jaki sposób dbać o świętość i o godność w swym pożyciu, nie ulegać namiętnościom, jak poganie, którzy Boga nie poznali [1Ts 4,3-5]. Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia [1Ts 4,7].

Jak zakochana narzeczona w swoich przygotowaniach uwzględnia upodobania swojego przyszłego małżonka, tak odrodzeni z wody i z Ducha chrześcijanie pragną podobać się Panu Jezusowi Chrystusowi. Jest bowiem jasne, że Ojciec pociągając ich do Jezusa, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego [Rz 8,29]. I nie może być mowy o żadnym zabraniu ich do nieba na Wesele Baranka, jeżeli ich życie nie zostanie uświęcone. Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą [1Ko 6,9-10]. 

Jak normalny narzeczony nie zdecyduje się na małżeństwo z narzeczoną, która zamiast przygotowywać się do dnia ślubu i rozpoczęcia życia z nim, nie przejawia zainteresowania zbliżającą się uroczystością zaślubin, a nawet flirtuje sobie z innymi mężczyznami, tak Chrystus Pan nie zabierze do Siebie chrześcijan, którzy porzucili myśl o pochwyceniu Kościoła i widać, że są rozmiłowani w świecie i rzeczach, które są na świecie [1Jn 2,15]. Biblia wyraźnie mówi, kiedy w niebie nastąpi radość zaślubin z Chrystusem:  Weselmy się i radujmy się, i oddajmy mu chwałę, gdyż nastało wesele Baranka, i oblubienica jego przygotowała się; i dano jej przyoblec się w czysty, lśniący bisior, a bisior oznacza sprawiedliwe uczynki świętych [Obj 19,7-8].

Tysiące dzisiejszych chrześcijan upodobniło się do świata. Na tyle dali się wciągnąć w sprawy doczesności, że na co dzień już nie myślą o Królestwie Bożym, ani za nim nie tęsknią. Nie tylko nie uświęcają swojego życia, ale z roku na rok ulegają coraz większemu zeświecczeniu. Tacy w chwili pochwycenia Kościoła doznają potwornej goryczy pozostawienia. Chrystus Pan ich nie zabierze, bo nie słyszy, by na co dzień prosili: Przyjdź, Panie Jezu, ani też by wzajemnie pozdrawiali się - Maranatha.

Pan Jezus chce w swoich naśladowcach zaobserwować dążenie do uświęcenia. Gdy zauważy, że naprawdę chcemy stać się do Niego podobni, to z pewnością pobłogosławi  nasze starania. Przecież bez Jego pomocy nikt sam o własnych siłach nie jest w stanie się uświęcić. Stąd życzenie apostolskie: A sam Bóg pokoju niech was w pełni uświęci. Niech cały wasz duch, dusza i ciało będą zachowane bez nagany na przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa [1Ts 5,24].

Jutro ostatni wpis z cyklu "Co robić, aby się uratować?" Jest coś jeszcze, co trzeba zrobić, aby być zbawionym..? Tak. Jako sługa Słowa Bożego mam jeszcze jedną, siódmą wskazówkę.

07 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (5)

Dlaczego  ludzie, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, którzy szczerze pokutowali ze swoich grzechów i zostali ochrzczeni w wodzie, zbaczają potem z obranej drogi wiary? Dlaczego niektórzy z nich po jakimś czasie z powrotem wracają do swoich dawnych grzechów i spełnia się na nich to trafne przysłowie: Pies powróci do tego co zwrócił. Albo: Świnię po kąpieli znów w błocie widzieli [2Pt 2,22]? Dlaczego tak wielu z nich - pomimo rozpoczęcia nowego życia - wciąż zmaga się ze starymi nawykami i uzależnieniem? Dlaczego raz po raz dowiadujemy się o słabościach rozmaitych chrześcijan, którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy [2Tm 3,5]? Co robić, aby po odrodzeniu nie popaść za jakiś czas w taką mizerię?

Oczywiście jest na to sposób! Każdy nowo narodzony chrześcijanin może otrzymać niezwykłą zdolność do przeciwstawiania się złu i znoszenia prześladowań ze strony bezbożnego świata. Upamiętajcie się i niech każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie  grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego [Dz 2,38] -  głosi przywołana wczoraj wskazówka apostolska. Bóg znając kruchość ludzkich postanowień oraz słabości wynikające z życia w ciele, postanowił osobom wierzącym w Jezusa Chrystusa udzielić nadzwyczajnego wsparcia poprzez napełnienie ich Duchem Świętym.

Biblia na przykładzie wielu postaci ukazuje ogromne zmiany, jakie następowały w ludziach, gdy  napełniał ich Duch Święty. Bojaźliwego z natury Gedeona ogarnął Duch Pański, tak iż zadął w trąbę i skrzyknęli się wokół niego potomkowie Abiezera [Sdz 6,34].  Pewnego razu ryczący lew zabiegł Samsonowi drogę, jego zaś ogarnął Duch Pański, toteż rozdarł go na dwoje jak się rozdziera koźlę, choć nic nie miał w ręku [Sdz 14,6]. I zstąpi na ciebie Duch Pana, i wespół z nimi ogarnie cię zachwycenie, i przemienisz się w innego człowieka [1Sm 10,6] - zapowiedział Bóg Saulowi. 

Takie są przykłady jednorazowych aktów napełnienia Duchem Bożym w czasach Starego Przymierza. Najdobitniejszym przykładem trwałego napełnienia Duchem Świętym jest Pan Jezus. A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim [Mt 3,16]. Od tego momentu Jezus już nie był dłużej cieślą z Nazaretu. Zaczął mówić i czynić rzeczy, które nie mieściły się ludziom w głowach. Tak też stało się potem z Jego apostołami. Od chwili chrztu w Duchu Świętym stali się odważnymi świadkami Jezusa i głosili ewangelię z wielką siłą przekonania. A przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów [Dz 5,12]. Nieodłączną cechą ich życia w Duchu stała się też bojaźń Boża.

Wylanie Ducha Świętego na ludzi wierzących zapowiadało wielu proroków. Jan Chrzciciel wyraził to następująco: Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem [Mt 3,11]. Gdy pierwsi wyznawcy Jezusa Chrystusa modlili się wyczekując na spełnienie tej obietnicy, ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym [Dz 2,3-4]. Od tego momentu byli zdolni znieść każde prześladowanie, stawić czoła wszelkim przeciwnościom, a nade wszystko mieli moc do codziennego naśladowania Jezusa i głoszenia ewangelii.

Również dzisiaj chrzest w Duchu Świętym wnosi w pobożność chrześcijanina absolutnie nową jakość i atmosferę. Dzięki temu już nie tylko intelektualnie jesteśmy nastawieni na to, co podoba się Bogu. Duch Święty rozpala w nas same najlepsze emocje i uczucia, ukierunkowując je na osobę Pana Jezusa Chrystusa. Człowiek napełniony Duchem Świętym nie jest już zdany wyłącznie na swoje siły. Duch Święty wręcz niesie nas przez życie dając do niego moc i uzdalniając nas do służby. Duch Święty świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,16], co przepełnia nas wewnętrzną radością. Z Niego czerpiemy mądrość i siłę do przeciwstawiania się złu. On rozbudza w nas wielką potrzebę składania świadectwa o Jezusie.

Duch Święty nie zamieszkuje w nas i nie działa tak, jak byśmy byli podłączeni do prądu. On jest Osobą! Należy więc uważać, aby Go nie zasmucać. Ananiasz i Safira próbowali Go okłamać. W takich przypadkach należy liczyć się z tym, że Duch Święty może od nas odejść. Wtedy znowu bylibyśmy zdani na siebie i żylibyśmy bez Boga na świecie, bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,14]. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego [Rz 8,9]. Trzeba więc zadbać o to, aby Duch Święty stale nas napełniał. Zajmiemy się tym jutro, w przedostatnim wpisie.

06 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (4)

W dniach, kiedy bombarduje nas tysiące informacji, nie miałbym czelności komukolwiek zabierać czasu i prosić go o uwagę, gdybym nie miał do przekazania czegoś o najwyższym znaczeniu. Wyobraźmy sobie, że grozi nam poważny wyrok i mamy stanąć przed sądem. Tuż przed rozprawą nasz adwokat ma dla nas wskazówki, jak powinniśmy się zachować, aby zostać uniewinnionym. Jeśli jesteśmy normalni i zależy nam na życiu, to skupiamy uwagę, aby należycie zastosować się do jego słów. Dziś w imię Boże jestem takim 'adwokatem' i w świetle Biblii pokazuję co robić, aby się uratować i żyć wiecznie.

Co już wiemy? To, że trzeba uwierzyć w Pana Jezusa. Po drugie, że musimy narodzić się na nowo. I po trzecie, że powinniśmy się opamiętać. To już wyraźnie zobaczyliśmy w Biblii we wcześniejszych wpisach. Czas przedstawić kolejny krok ratunkowy. Chodzi w nim o szczególny aspekt zbawienia. 

Każdy grzesznik żyje w określonym środowisku i jest otoczony większym lub mniejszym kręgiem ludzi. Z chwilą nowego narodzenia następują w nas wielkie zmiany wewnętrzne i odczuwamy potrzebę aby odtąd zgodnie z nimi funkcjonować, aby pozostały czas doczesnego życia poświęcić już nie ludzkim pożądliwościom, lecz woli Bożej [1Pt 4,2]. Tymczasem nasi krewni, przyjaciele i znajomi wciąż będą traktować nas, jak wcześniej. Będą zapraszać nas na rozmaite imprezy, proponować wspólne przedsięwzięcia i wyjazdy; jednym słowem będą oczekiwać, że dalej będziemy żyć z nimi po staremu. Trzeba im czym prędzej opowiedzieć o naszym nawróceniu. Niestety, wielu zignoruje nasze świadectwo, uznając je za jakąś naszą chwilową fascynację, zwłaszcza, że w społeczeństwie co jakiś czas wraca moda na bycie religijnym. Potrzebny jest silny i obiektywny dowód, że wzięliśmy rozbrat z dotychczasowym stylem życia. Innymi słowy, trzeba urządzić symboliczny pogrzeb naszej przeszłości i poinformować o tym wszystkich naszych znajomych.

Chrzest jest właśnie takim pogrzebem. Dopóki ludzie na osiedlu lub we wsi nie zobaczą naszej klepsydry pogrzebowej, to nawet jeśli od jakiegoś czasu nie pojawiamy się na ulicy, mogą sobie myśleć, że - co najwyżej - chwilowo jesteśmy nieobecni, bo np. wyjechaliśmy albo chorujemy. Trzymają nas jednak w swoich kontaktach i wciąż biorą pod uwagę. Dopiero gdy dowiedzą się o naszym pogrzebie, przyjmują do wiadomości, że już więcej nie będziemy z nimi robić tego, co wcześniej, bo po prostu umarliśmy.

Symbolikę chrztu wodnego najdobitniej wyjaśnia następujący fragment Pisma: Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? A zatem za sprawą chrztu zostaliśmy pogrzebani wraz z Nim w śmierć, abyśmy wzorem Chrystusa, który został wzbudzony z martwych przez chwałę Ojca, my również prowadzili nowe życie. Bo jeśli jesteśmy złączeni z Nim w podobieństwie Jego śmierci, tym bardziej będziemy - w zmartwychwstaniu, wiedząc, że nasz stary człowiek został razem z Nim ukrzyżowany, aby grzeszne ciało zostało zniszczone i abyśmy już dłużej nie byli zniewoleni przez grzech [Rz 6, 3-6].

 Pogrzebałem stary świat. Wynurzyłem się, by żyć z Jezusem. Nowe życie teraz mam. Alleluja! Chwała Ci, chwała Ci, Panie mój! - śpiewa Roland Urantówka w refrenie swojej piosenki, którą i my chętnie śpiewamy wychodząc z wody chrztu. Gdy ludzie się o tym dowiadują, natychmiast zaczynają to uwzględniać w kontaktach z nami. Tym samym jesteśmy zbawieni od większości ich grzesznych propozycji. Już wiedzą, że nie ma co nam oferować czegoś wątpliwego moralnie lub etycznie. Jak niegdyś wody potopu poniosły ukrytego w arce Noego ku nowemu życiu, oddzielając go od tonących bezbożników, tak chrzest wodny zbawia nas od świata, redukując jego wpływy i oddzielając nas od niego. Odpowiednikiem tej wody jest chrzest, który teraz was zbawia. Nie jest on obmyciem brudu ciała, lecz wyrażonym Bogu pragnieniem dobrego sumienia, odwołującym się do zmartwychwstania Jezusa Chrystusa [1Pt 3,21]. 

Dopóki człowiek nie zostanie pochowany, wciąż można o nim myśleć z nadzieją, że jeszcze ożyje. Pogrzeb definitywnie zamyka wieko trumny. Jeżeli rzeczywiście narodziliśmy się na nowo, to nie zostawiamy sobie żadnej furtki powrotu do świata. Całe dalsze życie kładziemy już na jedną szalę. W wodzie chrztu symbolicznie pozostawiamy swoją grzeszną przeszłość i jednocześnie wynurzamy się z niej do nowego życia. Jezus powiedział: Kto uwierzy i zostanie ochrzczony, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony [Mk 16,16].

Wraz z chrztem zaczynają się nam jednak rozmaite życiowe schody. Większość naszych przyjaciół i znajomych, którzy wcześniej nawet gotowi byli tolerować fakt, że czytamy Biblię i chodzimy do jakiegoś innego kościoła, teraz będą nas wyśmiewać, a nawet prześladować. Nikt o własnych silach nie jest w stanie tego przetrwać. Potrzebujemy nadzwyczajnego wsparcia. Pragnę napisać o tym jutro.

05 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (3)

Tę garść wskazówek kieruję do Członków i Przyjaciół Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, Znajomych z Facebooka, Czytelników bloga "Dzisiaj w świetle Biblii" ale też do wszystkich innych Osób, które natrafią na nie przypadkowo. Toczy się wielka batalia o naszą wieczność. Gdzie ją będziemy spędzać? Któregoś dnia ten świat się dla nas skończy i staniemy przed Bogiem, bo postanowiono, że człowiek raz umiera, a potem czeka go sąd [Hbr 9,27]. Bóg, który stopniowo i na wiele sposobów objawiał dawniej swoje Słowo ojcom przez proroków, w tych ostatnich dniach przemówił do nas w osobie Syna [Hbr 1,1-2]. Bóg robił i wciąż robi wszystko, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11,32]. A co my mamy robić, aby się uratować? 

Z dwóch wcześniejszych wpisów już wiemy, że trzeba uwierzyć w Jezusa Chrystusa i narodzić się na nowo. Integralnym aspektem tej zbawiennej przemiany człowieka jest opamiętanie. Za przykład niech nam posłuży sytuacja, jaka miała miejsce w Jerozolimie, w święto Pięćdziesiątnicy, kiedy to na grono naśladowców Jezusa po raz pierwszy zstąpił Duch Święty. Jak wiadomo, zrobiło się wielkie zbiegowisko. Wtedy napełniony Duchem Świętym Piotr apostoł wygłosił swoje pierwsze kazanie o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. Słowa te przeszyły ich do głębi serca. Przerażeni zwrócili się do Piotra i pozostałych apostołów: Drodzy bracia, co mamy teraz robić? Opamiętajcie się - odpowiedział Piotr - i niech każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa dla odpuszczenia waszych grzechów, a otrzymacie dar - Ducha Świętego [Dz 2,37-38].

W opamiętaniu, w nawróceniu człowieka, chodzi o całkowitą zmianę jego myślenia. Rodząc się z wody i z Ducha, ludzie stają się uczestnikami boskiej natury [2Pt 1,4]. Nabierają wstrętu do grzechu. Żałują lat przeżytych bez społeczności z Bogiem. Jak przedtem żyli dla grzechu, a byli martwi dla Boga, tak z chwilą opamiętania się umierają dla grzechu, a rozmiłowują się w Bogu i zaczynają żyć dla Niego. Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie. Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził. Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie [1Jn 3,8-10].

Nawracając się do Boga prawdziwie, przyjmujemy też zupełnie nowy system wartości. Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa [Flp 3,7-8] - napisał apostoł Paweł po swoim opamiętaniu. 

Całkowita zmiana myślenia połączona z wyznaniem grzechów i głęboką skruchą przed Bogiem owocuje zupełnie odmienionym życiem. Odtąd kochamy wszystko, co jest związane z Panem Jezusem. Ciągnie nas do Biblii i do społeczności z innymi wyznawcami Chrystusa. Drastycznie zaś spada w nas zainteresowanie uciechami sprzed nawrócenia. Nowa natura dziecka Bożego ma już inne zamiłowania i pasję aniżeli stara natura grzeszna i cielesna. 

Opamiętanie jest konieczne dla wszystkich, którzy chcą być uratowani od wiecznego potępienia. Pismo Święte wzywa do tego wielokrotnie. Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych [Dz 17,30-31].

Wspaniałe przeżycie wewnętrznego odrodzenia serca domaga się zakomunikowania tego całemu światu. Biblia poucza, że każdy kto się opamiętał, powinien raz na zawsze oddzielić się od grzesznej przeszłości urządzając dla swego starego życia symboliczny pogrzeb. Z Bożą pomocą zajmiemy się tym jutrzejszego ranka.

04 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (2)

Wielu ludzi myśli sobie dzisiaj, że ich najważniejszą potrzebą jest uniknięcie zakażenia koronawirusem, a jeśli - nie daj Boże - już zachorowali, to przezwyciężenie infekcji i powrót do zdrowia. Wokół tych zagadnień skupia się dziś niemal cała dyskusja publiczna. Nawet niektórzy chrześcijanie ciągle chcieliby dyskutować o prawdziwości zagrożenia, słuszności rygorów epidemicznych, o szczepionkach itd. Czy aby na pewno na tym powinniśmy się koncentrować w tych dniach?

Wczoraj napisałem, że najpilniejszą z wszystkich naszych potrzeb jest zbawienie naszej duszy, albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? [Mk 8,36]. Każdy człowiek jest grzesznikiem, a Biblia mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć [Rz 6,23]. Aby uratować się od wiecznego potępienia trzeba uwierzyć w Pana Jezusa. I nie chodzi o samo uznanie faktu Jego istnienia. Wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, musi wyrazić się w naszym życiu całkowicie nowym początkiem. Biblia w Ewangelii św. Jana nazywa to nowym narodzeniem.

A był pewien człowiek z faryzeuszy imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Przyszedł on do Jezusa w nocy i powiedział: Mistrzu, wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić tych cudów, które Ty czynisz, gdyby Bóg z nim nie był. Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się ktoś nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego. Nikodem zapytał go: Jakże się może człowiek narodzić, będąc stary? Czy może powtórnie wejść do łona swojej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, jest ciałem, a co się narodziło z Ducha, jest duchem. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić [Jn 3,1-7].

Nowe narodzenie to wewnętrzne odrodzenie człowieka do życia duchowego w społeczności z Bogiem. Każdy naturalnie narodzony człowiek - choćby nie wiem jak zdrowy fizycznie i psychicznie - przychodzi na świat martwy duchowo. Powodem śmierci duchowej jest grzech Adama, naszego praojca. Wiedział to biblijny Dawid, bo napisał: Oto urodziłem się w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka moja [Ps 51,7]. Przeto jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich ludzi śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli [Rz 5,12]. Biblia mówi, że każdy człowiek również z powodu swojego grzechu, który popełnił, umrze! [Ez 18,24]. Właśnie dlatego, aby być zbawionym i znaleźć się w Królestwie Bożym, musimy narodzić się na nowo!

Rodzimy się na nowo w chwili, gdy przez wiarę w Jezusa Chrystusa dostępujemy odpuszczenia naszych grzechów i z Jego rąk otrzymujemy dar życia wiecznego. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego uwierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny [Jn 3,16]. Z taką właśnie misją Syn Boży przyszedł na świat i  - jako Baranek Boży - stał się ofiarą za nasze grzechy. I Ja daję im żywot wieczny, i nie giną na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej [Jn 10,28]. Wszyscy narodzeni na nowo ludzie są świadectwem wspaniałego cudu, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków [2Ko 5,19].

Nie dzieje się to jednak automatycznie. Nowe narodzenie następuje w atmosferze głębokiej skruchy człowieka i w osobistej modlitwie, co znajduje wyraz w jego całkowitym opamiętaniu się z grzesznego życia i nawróceniu się do Boga. Pozwólcie, że zajmiemy się tym w następnym wpisie.

03 grudnia, 2020

Co robić, aby się uratować? (1)

Największą potrzebą ludzkiej duszy jest zbawienie od wiecznego potępienia. Zagrożenie jest realne, gdyż książę tego świata został osądzony [Jn 16,11] i robi wszystko, co może, aby jak najwięcej ludzi pociągnąć za sobą do miejsca wiecznej kary. Domeną szatana jest wyrządzanie szkody. Tak scharakteryzował go sam Syn Boży. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zarzynać i wytracać [Jn 10,10]. Nie omija w tym nikogo. Szczególnie bierze na celownik ludzi, którzy częścią swej duszy zwracają się ku Bogu i żyją na co dzień w wewnętrznym rozdwojeniu. Największe siły diabelskie, wręcz wszystkie ogniste pociski złego [Ef 6,16] wymierzone są w zadeklarowanych chrześcijan, aby, o ile można, zwieść i wybranych [Mt 24,24].

Ratujcie się z tego wypaczonego pokolenia! [Dz 2,40] - wzywa Słowo Boże. Wszystkim nam jednakowo trzeba zachować czujność i wykazać się należytą troską o swoje zbawienie. Tytułowe pytanie padło swego czasu z ust stróża więziennego w Filippi, wstrząśniętego nadzwyczajnym działaniem PANA w Jego apostołach. Panowie, co powinienem robić, aby się uratować? Oni odpowiedzieli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony ty i twój dom [Dz 16,30-31]. Na kanwie tego dialogu zastanówmy się i my dzisiaj, co trzeba robić, aby się uratować i żyć wiecznie? 

Po pierwsze, niech dzisiaj w naszych uszach mocno zabrzmią słowa nauki apostolskiej: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony ty i twój dom! Jak rozumieć tę prostą wskazówkę? Na czym praktycznie ma polegać wiara w Jezusa Chrystusa, aby okazała się dla nas zbawienna? 

Podstawową treścią zbawiennej wiary jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Przypominam wam, bracia, Ewangelię, którą wam ogłosiłem, i która przyjęliście, i w której trwacie, i dzięki której dostępujecie zbawienia, jeśli trzymacie się mocno właśnie tej nauki, którą wam ogłosiłem w Ewangelii, chyba że bezmyślnie uwierzyliście. Otóż w pierwszych [naukach] przekazałem wam, co również ja otrzymałem, że zgodnie z Pismem Chrystus umarł za nasze grzechy i że został pogrzebany, i że zgodnie z Pismem trzeciego dnia zmartwychwstał... [1Ko 15,1-4]. Oto fundament zbawienia. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [Jn 3,36].

Zgłębienie Ewangelii Chrystusowej, głoszonej przez apostołów, musi prowadzić do odkrycia, że uratować nas od wiecznego potępienia może tylko i wyłącznie Jezus Chrystus. I nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano nam ludziom żadnego innego imienia pod niebem, w którym moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Uwierzyć w Pana Jezusa, to całkowicie zdać się na Niego. Polega to na wczytaniu się w Jego naukę, przejęciu się nią i okazaniu posłuszeństwa Słowu Bożemu. Poprzez praktyczne zastosowanie się do nauki Chrystusowej człowiek staje się chrześcijaninem. Korzy się przed Bogiem, dostępuje oczyszczenia i usprawiedliwienia, odwraca się od swoich grzechów, oddaje swoje serce Jezusowi i pojednany z Bogiem rozpoczyna nowe życie.

 Uwierzyć w Pana Jezusa to odwrócić się od innych bóstw do Boga, po to, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu oraz oczekiwać na powrót z nieba Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, który nas ratuje przed nadchodzącym gniewem Boga [1Ts 1,9b-10]. Jednym słowem, wiara w Jezusa Chrystusa zaczyna się od całkowitej zmiany serca i myślenia człowieka. Jeśli Bóg pozwoli, napiszę o tym jutro.