Drugi, odprawiony przez nas w tych dniach mężczyzna był mężem jednej z sióstr należących do naszego zboru. To temperamentny choleryk, który sprawiał jej wiele przykrości z powodu wiary w Jezusa. Nawet pójście za Jezusem obydwu ich córek nie zmieniło jego zachowania. Był hardy i nieprzystępny. Nasza siostra całymi latami cierpliwie to znosiła. Aż niedawno przyszła na niego choroba. Na kilka tygodni przed śmiercią zmienił się nie do poznania. Zwrócił się ku Bogu. Poprosił o modlitwę. Kilkakrotnie przeprosił żonę za to, jaki był wobec niej. Wieloletnia życzliwość wierzącej żony z pewnością miała na to duży wpływ. Biblia mówi: Albowiem mąż poganin uświęcony jest przez żonę i żona poganka uświęcona jest przez wierzącego męża [1Ko 7,14]. Przed opuszczeniem trumny do grobu również więc powiedziałem, chociaż już nieco inaczej: Odprawiamy więc teraz sługę Twego, Panie, w pokoju, albowiem wierzymy, że oczy jego zobaczyły Twoje zbawienie, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich ludów...
Dusze obydwu tych mężczyzn poszły do raju, jak to jednemu z ukrzyżowanych obok Jezusa łotrów zapowiedział Pan, albo na "łono Abrahama", jak głosi opowieść o bogaczu i Łazarzu. Jak to możliwe, że poszli do tego samego miejsca? Stało się tak dzięki niepojętej łasce Bożej. Przez łaskę bowiem jesteście zbawieni mocą wiary. Nie pochodzi to z waszej zasługi, lecz z daru Bożego. Nie z uczynków, aby się nikt nie przechwalał [Ef 2,8-9]. Akt szczerej, wyznanej Bogu wiary i pokuty przenosi człowieka ze śmierci do życia, niezależnie od tego, jak długo po tym fakcie następuje jego fizyczna śmierć.
Królestwo Niebios przypomina bowiem pewnego gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem wynająć robotników do swojej winnicy. Uzgodnił z nimi stawkę — denar za dzień — i posłał do pracy. Następnie wyszedł o dziewiątej i zobaczył innych, stojących bezczynnie na rynku. Idźcie i wy do winnicy — powiedział — a ja wam sprawiedliwie zapłacę. I oni poszli. Potem wyszedł jeszcze w południe i około piętnastej. Postąpił podobnie. Gdy wyszedł o siedemnastej, zastał również czekających na pracę. Dlaczego tu bezczynnie stoicie cały dzień? — zapytał. Nikt nas nie wynajął — odpowiedzieli. On na to: Idźcie i wy do winnicy.
Z nastaniem wieczoru właściciel winnicy polecił swojemu zarządcy: Zwołaj robotników i wypłać im dniówkę. Zacznij od ostatnich, a zakończ na pierwszych. Podeszli zatem zatrudnieni o siedemnastej i otrzymali po denarze. Gdy podeszli pierwsi, sądzili, że dostaną więcej, lecz i oni otrzymali po denarze. Po wypłacie zaczęli się burzyć przeciwko gospodarzowi. Ci ostatni pracowali tylko godzinę — wytykali — a pan potraktował ich na równi z nami, którzy musieliśmy znosić trudy dnia i upał!
Wtedy gospodarz powiedział jednemu z nich: Nie krzywdzę cię, mój drogi. Czy nie uzgodniliśmy, że dostaniesz denara? Bierz, co twoje, i idź! Chcę bowiem temu ostatniemu zapłacić tak, jak i tobie. Czy nie wolno mi z tym, co moje, czynić tego, co chcę? A może krzywym okiem patrzysz na to, że jestem dobry? W ten sposób ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi [Mt 20,1-16].
Otwartym pozostawmy pytanie, jak tak różni ludzie zostaną potraktowani przez Chrystusa Pana w chwili, gdy będzie rozliczał postępowanie zbawionych i rozdawał nagrody? Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy odebrał zapłatę za to, czego dokonał w ziemskim życiu — dobrego czy złego [2Ko 5,10].