Chyba każdy z nas wie, że nie jest to prosta sprawa. Wystarczy, że cokolwiek nowego mamy przed sobą, nawet bardzo dobrego, a już nie potrafimy spokojnie zasnąć. Przewracamy się z boku na bok przed podróżą, przeżywamy i niepokoimy się z powodu zbliżającej się wizyty u lekarza, nie śpimy po nocach martwiąc się o powodzenie dzieci… A co dopiero, gdy znajdziemy się w samym środku jakiejś życiowej burzy.
Bardzo zadziwia nas więc zachowanie Jezusa podczas sławnej wyprawy z uczniami na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego. I oto nawałnica wielka powstała na morzu tak, że fale łódź przykrywały. On zaś spał [Mt 8,24] – czytamy w Ewangelii Mateusza. Rozszalała się straszna burza. Doświadczeni rybacy obyci z podobnymi sytuacjami wpadli w popłoch, a Jezus spał, jakby w ogóle nie zauważał zagrożenia.
Nawiasem mówiąc, ten nadzwyczajny spokój Jezusa najwidoczniej udzielił się potem i apostołowi Piotrowi. W Dziejach Apostolskich czytamy, że po ścięciu Jakuba Herod aresztował Piotra. Owej nocy, gdy Herod miał go już wyprowadzić, Piotr, skuty dwoma łańcuchami, spał między dwoma żołnierzami, strażnicy zaś przed drzwiami strzegli więzienia [Dz 12,6]. Spał, chociaż był tuż przed egzekucją. Myślę, że jego serce wypełniał już ten niezwykły pokój, jaki zauważył w Jezusie podczas burzy na morzu. W tym samym duchu śpiewał też wcześniej król Dawid: Spokojnie się ułożę i zasnę, bo Ty sam, Panie, sprawiasz, że bezpiecznie mieszkam [Ps 4,9].
Jezus nie bał się niczego. Potrafił spać nawet w czasie burzy. Dlatego jest godny najwyższego podziwu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz