Czytając dzisiaj Biblię zwróciłem uwagę na zdumiewającą postawę Ezawa, wyrażoną w dalszych jego krokach. Ezaw zauważył, że Izaak pobłogosławił Jakuba i wyprawił go do Padan-Aram, by stamtąd wziął sobie żonę. Zauważył, że gdy ojciec mu błogosławił, przykazał: Nie bierz sobie żony spośród kobiet kananejskich — i że Jakub posłuchał swego ojca i swojej matki i poszedł do Padan-Aram. Ezaw zauważył też, że jego ojciec Izaak jest niechętny kobietom kananejskim. Udał się zatem do Ismaela i — poza żonami, z którymi już był związany — pojął sobie jeszcze Machalat, córkę Ismaela, syna Abrahama, a siostrę Nebajota [1Mo 28,6-9].
Ezaw - po tym, jak popełnił kardynalny błąd zbyt luzackiego podejścia do prawa pierworództwa - niestety nie opamiętał się ani się nie ukorzył. Popłakał się ze złości na brata i z powodu nieporadności sędziwego ojca, który nie potrafił już się połapać w tym, że udziela błogosławieństwa nie temu synowi, którego ma na myśli, lecz nie okazał żadnej skruchy. Wprost przeciwnie, zawziął się w sobie i zaczął postępować na przekór, chcąc swoją frustracją obciążyć i zranić ojca. Mógłby przecież wyznać Bogu oraz Izaakowi swą lekkomyślność i przeprosić, że się tak nieodpowiedzialnie zachował. Bóg z pewnością by mu przebaczył. Ezaw jednak przekornie postanowił brnąć dalej w złą stronę.
Czy dziwię się Ezawowi? Nie on jeden zaplątał się w pułapkę własnej dumy i przekory. Ze smutkiem obserwuję i dzisiaj tę ludzką przypadłość, że niektórzy chrześcijanie nie potrafią przyznać się do błędu. Zamiast ukorzyć się, uznać swój grzech i kogo trzeba poprosić o wybaczenie, idą w zaparte i popełniają kolejne grzechy. Przekora to poważna choroba duszy. Niczego nie rozwiązuje. Niczego nie ułatwia. Za to nie tylko pogrąża własną duszę w goryczy i zawziętości ale - na domiar złego - rani też innych ludzi.
Niech postępowanie Ezawa nas otrzeźwi. Przekora to bardzo zły doradca. Jej podłożem jest hardość ludzkiego ducha, a Bóg się pysznym przeciwstawia, lecz pokornych darzy łaską [1Pt 5,5].