Bóg stworzył nas do życia w społeczności. Chce, byśmy żyli we wspólnocie z Nim i ze sobą nawzajem. Zapowiedział, że rozdzierany grzechem lud Boży doprowadzi do życia w jedności. Razem skupię ich jak owce w zagrodzie, jak stado w środku jego pastwiska — gwarne mnóstwem ludzi [Mi 2,12]. Właśnie dlatego powołał na ziemi Kościół. Dzieje Apostolskie jednoznacznie świadczą, że naśladowcy Jezusa trzymali się razem. Trwali oni w nauce apostołów, we wspólnocie, razem łamali chleb i nie ustawali w modlitwie [Dz 2,42]. A wszyscy wierzący trzymali się razem i mieli wszystko wspólne [Dz 2,44]. Cała rzesza tych, którzy uwierzyli, miała jakby jedno serce i jedną duszę. Nikt też nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne [Dz 4,32]. Jest tu mowa o gwarnym tłumie ludzi, a nie o domowej grupie kilku, czy nawet kilkunastu osób.
Wiadomo, że nie ze wszystkimi jednakowo można trzymać się razem. Z oczywistych powodów osoby narodzone z wody i z Ducha [Jn 3,5], oddzielają się od ludzi bezbożnych. Prawdę mówiąc, nawet powinno dochodzić między wami do rozłamów, aby wyszło na jaw, kto wśród was prawdziwie wierzy [1Ko 11,19]. Tak. Prawdziwi chrześcijanie widząc jawną nieprawość, bądź wyczuwając udawaną wiarę w Jezusa Chrystusa, podejmują stosowną decyzję. Mamy przecież jednoznaczne wezwanie Pisma Świętego. Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności? Co za harmonia między Chrystusem a Beliarem? Gdzie część wspólna wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami? [2Ko 6,14-16]. Opuszczenie społeczności ludzi lekceważących Słowo Boże - w świetle Biblii - jest więc jak najbardziej zasadne. Wszakże taki krok niech zawsze oznacza rychłe przyłączenie się do wspólnoty trwającej w nauce apostolskiej!
Niestety, wielkim i bardzo powszechnym oszustwem diabła stało się przekonanie niektórych wierzących, że nie potrzebują już udziału w
życiu lokalnej wspólnoty Kościoła. Żyją oni złudzeniem, że mogą być w dobrej
społeczności z Bogiem, bez dbania o bliskość ze zborem naśladowców Chrystusa. Jednakże
nauka apostolska nie pozostawia w tej sprawie żadnych wątpliwości. Wzgardzając
zborem Pańskim, narażamy się na Jego sąd, ponieważ On karmi i chroni [Ef 5,29] swój Kościół. Bądźcie ludźmi,
którzy nie dają powodu do potknięć ani Żydom, ani Grekom, ani Kościołowi Bożemu
[1Ko 10,32] - wzywa Słowo Boże, a każdy, kto porzuca wspólnotę Kościoła, z pewnością wywołuje
zamieszanie i doprowadza innych do rozterki.
Królestwo Niebios, do którego zmierzamy - to Królestwo
społeczności. Jezus powiedział uczniom, że chce, aby tam gdzie On jest, oni też
byli. Biblia mówi, że pewnego dnia najpierw powstaną ci, którzy umarli w
Chrystusie. Potem my, którzy
pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze,
na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem [1Ts 4,16-17]. Będzie to
niczym niepodzielona społeczność miłujących się nawzajem osób. Pragnienie udziału
w Królestwie Bożym wyrażamy już dzisiaj również przez to, że miłując Boga, miłujemy
też Zbór Boży i budujemy go w każdy możliwy dla nas sposób.
Coraz częściej możemy dziś usłyszeć, że nie potrzebujemy zorganizowanego
Zboru. Wszakże pierwsi chrześcijanie w Jerozolimie byli wszyscy razem na
jednym miejscu [Dz2,1]. Tym właśnie między innymi charakteryzuje się
Królestwo Boże wśród ludzi na tym świecie. Wszyscy chcą być razem. Kto stroni
od Zboru, kto twierdzi, że nie potrzebuje już zgromadzenia ludu Bożego, bo
wystarcza mu np. domowa grupa kilku przyjaciół, ten rozmija się z prawdą o
Królestwie Niebios.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz