13 listopada, 2024

Zdumiewające więzy krwi

Jest w Dęblinie malusieńka, zaledwie miesięczna dziewczynka, a byłem u niej już dwa razy. W Los Angeles i jego okolicach żyje mnóstwo sławnych ludzi, lecz gdy myślę o Kalifornii – to tylko do jednej osoby stamtąd mocno mnie ciągnie. Podczas niedzielnego nabożeństwa w Gdańsku mam przed sobą półtorej setki wspaniałych osób, lecz -  z całą miłością i szacunkiem do wszystkich – jeden w tym gronie jest mi szczególnie bliski. Myślę o więzach krwi. Chcę w tym rozważaniu zająć się zdumiewającą siłą więzów krwi.

Więzy krwi powstają na skutek biologicznych i genetycznych powiązań między członkami rodziny. Kiedy dziecko rodzi się z genami swoich rodziców, tworzy się naturalna więź. Powstaje pokrewieństwo, a wg słownika języka polskiego pokrewieństwo – to stosunek jaki zachodzi pomiędzy ludźmi połączonymi węzłami krwi, pochodzącymi od wspólnego przodka. Bliskość tej relacji określa stopień pokrewieństwa. Więzy krwi to nie tylko genetyka. To także wspólne doświadczenia, tradycje, wartości i emocje, które budują silne poczucie przynależności i lojalności.

Obraz naturalnych więzów krwi posłuży nam dzisiaj do zilustrowania prawdy o sile związku, jaki powstaje między ludźmi narodzonymi na nowo. Pismo Święte mówi o duchowych więzach poprzez krew Chrystusa. Ale wy [chociaż] kiedyś byliście daleko, teraz jesteście blisko przez łączność z Chrystusem Jezusem i dzięki Jego Krwi [Ef 2,13 w przekładzie Biblii Poznańskiej]. Staliście się bliskimi przez krew Chrystusową - czytamy w Biblii Gdańskiej.

Jak to następuje? Jak te duchowe więzi się zawiązują? Tajemnicą ich powstania jest duchowe odrodzenie człowieka, zrodzenie z Boga, dzięki czemu stajemy się uczestnikami boskiej natury [2Pt 1,4]. Poprzez osobistą wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, w sensie duchowym rodzimy się na nowo i dołączamy do Bożej rodziny. Lecz tym wszystkim, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Boga – tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy zostali zrodzeni nie z krwi ani z woli ciała, ani z woli mężczyzny, ale z Boga [Jn 1,12-13]. Co zostało zrodzone z ciała, jest ciałem, a co zostało zrodzone z Ducha jest duchem [Jn 3,6]. A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze! [Ga 4,6].

Nowe Przymierze, które Bóg zawarł z wszystkimi wierzącymi w Jezusa Chrystusa, powstaje na mocy krwi Syna Bożego, przelanej za nasze grzechy. W opisie ustanowienia Wieczerzy Pańskiej czytamy: Ten kielich to nowe przymierze we krwi mojej [1Ko 11,25]. Wchodzimy w nie przez osobistą wiarę. Na mocy Nowego Przymierza wszystkim wierzącym Syn Boży nadał nowy status. Kto jest moją matką i kim są moi bracia? Następnie wyciągnął swoją rękę ku swoim uczniom i oświadczył: Oto moja matka i moi bracia! Gdyż ktokolwiek pełni wolę mojego Ojca w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką [Mt 12,48-50]. Jak wynika ze słów Jezusa, więź duchowa przez krew Chrystusową wręcz przewyższa siłę naturalnego pokrewieństwa.

Zdumiewać może liczebność osób połączonych więzami krwi Chrystusowej. Zapewniam was, nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla Mnie i dla dobrej nowiny, a kto by nie otrzymał stokroć więcej, teraz, w tym czasie, domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym wieku życia wiecznego [Mk 10,29-30]. Więzy duchowe przez krew Chrystusową, podobnie jak naturalne więzy krwi, mają trwały charakter. Przecież pokrewieństwo nie ustaje z powodu złego zachowania któregoś z krewnych. Nawet „czarna owca”, pomimo chwilowych wybryków, wciąż pozostaje częścią rodziny. Tym bardziej trwałe są więzy duchowe. Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może [2Tm 2,12].

Więzy krwi charakteryzują się również wzajemną miłością i gotowością do poświęceń na rzecz osób blisko  spokrewnionych. Właśnie dlatego przestępcy stosują m.in. metodę „na wnuczka”. Czegóż to dla naszych najbliższych nie jesteśmy gotowi zrobić?! Podobnie jest między braćmi i siostrami w Chrystusie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli jedni drugich darzyć będziecie miłością [Jn 13,35] - powiedział Jezus. Dlatego też wspólnoty chrześcijańskie nawiedzane są przez rozmaitych naciągaczy, przez podszywających się pod chrześcijan cwaniaków próbujących grać na strunie braterskiej miłości. Jednak Zbór Pański takich delikwentów dość szybko rozpoznaje i - niezniechęcony tego rodzaju przypadkami - nadal pielęgnuje wzajemną miłość w gronie prawdziwych chrześcijan.

Jeszcze innym fenomenem więzów przez krew Chrystusową jest zdumiewająca siła ich przyciągania. Prawdę tę w zabawny sposób ilustruje kilka scen z filmu „Kochaj albo rzuć”, gdy w Kazimierzu Pawlaku pojawia się nieodparta potrzeba odnalezienia Shirley, nieślubnej córki Johna Pawlaka. Gotów jest nawet zabrać ją ze sobą, pomimo tego, że okazuje się ona być Afroamerykanką, a Kargul przestrzega, że w Polsce nie będzie się czym pochwalić. „Moja krew” - w pewnym momencie mówi z dumą o córce swego brata. Tak właśnie jest z dziećmi Bożymi. Napełnieni tym samym Duchem chrześcijanie lgną do siebie nawzajem. Bliscy przez krew Chrystusową pragną być razem. Nie mogą się doczekać kolejnego spotkania. Bóg mi świadkiem, jak bardzo za wami wszystkimi tęsknię Chrystusową serdecznością [Flp 1,8] - do wierzących w Filippi napisał natchniony przez Ducha Świętego apostoł Paweł.

I wreszcie, zauważmy prawny aspekt więzów krwi. Pokrewieństwo daje szereg praw do siebie nawzajem. Możliwość występowania w imieniu najbliższych, uzyskiwania informacji na ich temat oraz prawo do dziedziczenia. Dla dziedziczenia z ustawy decydujące są więzy krwi, a nie więzy faktyczne - mówi ustawodawca. Nieważne jak się ludzie lubią i jak wiele czasu ze sobą spędzili. Ważne, czy są spokrewnieni. A co Biblia mówi o dzieciach Bożych? Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy. A jeśli dziećmi, to i dziedzicami, dziedzicami Bożymi, a współdziedzicami Chrystusa [Rz 8,16-17]. Możemy występować w imieniu Jezusa, wiedzieć o Nim to, czego inni nie znają i dzięki krwi Chrystusowej stajemy się dziedzicami Bożymi. Wszystko, co należy do Syna Bożego, należy też do osób odkupionych Jego krwią.

Lecz uwaga! Nie wszyscy są jednego ducha i w gronie prawdziwych chrześcijan dość szybko wyczuwa się brak duchowych więzów krwi. Mogę to zilustrować refleksem matki naszej znajomej z Przemyśla. Otóż niedawno jakaś kobieta w celu wyłudzenia pieniędzy próbowała podszyć się pod jej córkę. W trakcie rozmowy telefonicznej fałszywa córka powiedziała „mamo”, podczas gdy prawdziwa córka zawsze mówiła do niej „mamuś”. Zapaliła się czerwona lampka i oszustka została zdemaskowana. Takie rozeznanie duchów – z pomocą Ducha Świętego – możemy mieć w Zborze! Niejedna chrześcijańska „babcia” szybko wyczuwa, że nie ma do czynienia z prawdziwym „wnuczkiem”. Napełnieni Duchem Świętym bracia i siostry rozpoznają „fałszywych” braci! Apostoł Piotr po przybyciu do Samarii szybko wyczuł, że coś jest nie tak z brylującym tam Szymonem. Swego czasu apostoł Paweł w Liście do Galacjan wspomniał o nacisku ze strony fałszywych braci, którzy znaleźli się we wspólnocie z ukrytym zamiarem wyszpiegowania wolności danej nam w Chrystusie, i wzięcia nas w niewolę. Nie ustąpiliśmy im ani na chwilę [Ga 2,4-5] - napisał.

Więzy krwi mają w sobie coś niezwykle silnego, a zarazem pięknego. Dlatego i w tym rozważaniu serdecznie zapraszam do duchowej rodziny, złączonej więzami krwi Chrystusowej. Pan Jezus wciąż mówi: Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną [Obj 3,20]. Jak to zrobić, żeby z Chrystusem połączyły nas więzy krwi? Trzeba narodzić się na nowo. Przez wiarę stać się beneficjentem Nowego Przymierza. Ten kielich to Nowe Przymierze przypieczętowane moją krwią za was przelaną [Łk 22,20] - powiedział Chrystus Pan do swoich naśladowców.

Zbliżają się Święta Narodzenia Pańskiego. Każdego roku obserwujemy w tym okresie wzmożony ruch na drogach i lotniskach. Ludzie pragną dać wyraz swojej więzi z krewnymi. Siła przyciągania więzów krwi jest tak wielka, że przemierzają setki a nawet tysiące kilometrów, aby razem zasiąść przy wigilijnym stole. Wcale się temu nie dziwię. Jest dzisiaj w Polsce prawie 22 tys. jednomiesięcznych niemowląt – ale jedno jest dla mnie absolutnie wyjątkowe – bo to moja prawnuczka! Jest mnóstwo dzieci i młodzieży – ale czwórka – to moje wnuki! Jest wielu wspaniałych, o ćwierć wieku młodszych ode mnie, ludzi na świecie – ale trójka dla mnie jest szczególnie bliska - bo to moje dzieci! Jest mnóstwo moich rówieśników – lecz pięcioro z nich – to moje siostry i bracia! Coraz więcej w Polsce seniorów, szlachetnych, z życiowymi osiągnięciami – ale jest jedna sędziwa kobieta wyjątkowo mi bliska – bo to moja Mama! Ciągnie mnie do nich wszystkich, bo łączą nas więzy krwi.

Tak silnymi więzami krew Jezusa Chrystusa łączy wszystkich prawdziwych chrześcijan. Wokół nas miliony wspaniałych osób, lecz w zdumiewający sposób ciągnie nas przede wszystkim do osób zrodzonych z Boga i napełnionych Duchem Świętym. Możliwe, że z niektórymi z nich nigdy wcześniej byśmy nie mieli i nie chcieli mieć nic wspólnego. Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową [Ef 2,13]. Odczuwamy tę więź z braćmi i siostrami w Chrystusie. Przez krew Chrystusową znaleźliśmy się pod wpływem zdumiewającej siły więzów krwi! Nasze serce, wdzięczność i uwielbienie na zawsze należy się Temu, który nas połączył przez swoją krew.

05 listopada, 2024

Pochwała trwania

Mamy czasy szybkich zmian i dużej niestałości. Przestajemy już się dziwić, że co sezon ktoś zmienia przynależność partyjną, pracę, miejsce zamieszkania, kościół, współmałżonka, a nawet płeć! To wręcz zdaje się dzisiaj świadczyć, że dana osoba jest dobrze zorientowana i nowoczesna, że jest twórcza, odważna, inspirująca i naprawdę wolna! Zdumienie, a nawet niechęć, budzą osoby trwające w tym samym miejscu, w tej samej wspólnocie czy związku. Dlaczego? Bo w oczach wielu może to oznaczać, że osoby te przeżywają stagnację, że brak im odwagi, że nie mają pomysłu na swój rozwój itp.

A co na to Biblia? Jakkolwiek nie znajdziemy w niej nic przeciwko temu, by życie sobie ulepszać, by poprawiać warunki bytowe i dokonywać wielu różnych zmian, to jednak Pismo Święte mocno podkreśla to, czego zmieniać nie wolno. W was zaś niech trwa to, co słyszeliście od początku. Jeżeli w was będzie trwać to, co słyszeliście od początku, to i wy trwać będziecie w Synu i Ojcu [1Jn 2,24]. W natchnionym tekście występuje tu słowo gr. meno, co znaczy - pozostać, mieszkać, zatrzymać się, pozostać na miejscu, trwać, stać, pozostać niezmiennym.

Adresaci natchnionego Listu słyszeli Ewangelię i dali jej wiarę. Z upływem lat mogło im jednak przyjść do głowy, że trzeba żyć zgodnie z duchem czasów i coś w niej zmienić. Czyż wiara w Jezusa Chrystusa nie potrzebuje nowego podejścia? Czy nie grozi nam zastój? A może jednak warto byłoby coś zmodyfikować? Z pewnością takie myśli chodziły im po głowie, zwłaszcza, że już w I wieku, w Kościele pojawiły się nowe nauki wyprowadzające wierzących poza fundamenty nauki apostolskiej. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna [2Jn 1,9]. Słowo Boże jednoznacznie wskazuje na konieczność trwania w nauce i praktyce apostolskiej.

Bóg dał swojemu ludowi sprawdzone, pewne przykazania i wierni Bogu ludzie są o tym przekonani. Rozmawiałeś z nimi z nieba, nadałeś im sprawiedliwe prawa, sprawdzone pouczenia, dobre ustawy i przykazania [Neh 9,13]. Pierwsi chrześcijanie otrzymali jasny przekaz, że artykuły ich wiary są ponadczasowe i trzeba zawalczyć o to, by ich nikt nie zmieniał! Uznałem za wskazane wezwać was do podjęcia poważnej walki w obronie wiary raz na zawsze przekazanej świętym. Bo wślizgnęli się między was pewni ludzie, na których już dawno został wydany wyrok potępienia. Są to ludzie bezbożni! Łaskę naszego Boga traktują jako przyzwolenie na rozwiązłość. Zapierają się też naszego jedynego Władcy i Pana, Jezusa Chrystusa [Jd 1,3-4].

Co niezmiennie obowiązuje wszystkich chrześcijan? Trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42]. W ustaleniu, co jest nauką apostolską, a co już nią nie jest, liczy się autorytet apostolski. Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył [2Tm 3,14]. Nie każdy nauczyciel jest jednakowo godny posłuchu. Nie we wszystkim, czego nas nauczono, należy trwać. Trzeba sprawdzić, czy jest to zgodne z Pismem Świętym, bo ono przesądza o tym, czego należy się trzymać, a co porzucić. Nasz tekst wskazuje, że pozostając pod trwałym wpływem Słowa Bożego - trwamy w Synu i w Ojcu. Jeżeli pozostaniecie przy tym, co usłyszeliście na początku, to pozostawać będziecie również w Synu oraz w Ojcu. Warunkiem jest trwanie! Jest to o tyle ważne, że coraz mocniej namawiani bywamy do zmiany.

Posłużmy się ilustracją. Mamy podpisaną dobrą, bezterminową umowę na dostawę prądu. I oto ktoś dzwoni proponując zmianę. Namawia nas, byśmy przeszli do innego operatora, bo dzięki temu będziemy mieli o wiele tańszy prąd. Dajemy się namówić, a potem łapiemy się za głowę - po co nam to było!? Po jakimś okazuje się bowiem, że nowy dostawca stał się bardzo drogi, a na domiar złego, straciliśmy poprzednie, korzystne warunki. Należało pozostać przy tym, co mieliśmy! Zadaniem chrześcijan jest trwać w Ojcu i w Synu, a Słowo Boże daje wyraźną wskazówkę, jak to zrobić!

Oczywiste jest, że nie we wszystkim trwać należy. Nie należy trwać w grzechu, w uporze serca, w błędzie, w nieposłuszeństwie ani w złym miejscu. A w czym należy trwać? Przede wszystkim trwajcie we Mnie — a Ja w was. Podobnie jak pęd nie może przynosić owocu sam z siebie, jeśli nie tkwi w winorośli, tak i wy, jeśli nie będziecie trwali we Mnie. Ja jestem winoroślą — wy pędami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi obfity owoc, bo beze Mnie nie jesteście w stanie nic uczynić. Jeśli ktoś nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak pęd i uschnie [Jn 15,4-6].

Słowo Boże w Liście do Kolosan mówi, że Chrystus Pan … was, pochłoniętych czynieniem zła, pojednał przez swoją śmierć (…) aby was przed sobą postawić jako świętych, nieskazitelnych i nienagannych, o ile trwać będziecie w wierze, ugruntowani, stali i niewzruszeni w nadziei płynącej z dobrej nowiny. [Kol 1,22-23]. Trzeba nam trwać w wierze. Nie mniej ważne jest trwanie w dobrych uczynkach. Wiadomo, że nasze usprawiedliwienie i pojednanie z Bogiem następuje nie dzięki uczynkom, ale z łaski, przez wiarę, dzięki ofierze złożonej przez Jezusa Chrystusa. Jednakże uczynki ludzi wierzących w oczach Bożych mają ogromne znaczenie. Tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny [Rz 2,7]. Wartość posłuszeństwa Słowu Bożemu trudno przecenić. Mówił więc Jezus do Żydów, którzy uwierzyli w niego: Jeżeli wytrwacie w Słowie moim, prawdziwie uczniami moimi będziecie [Jn 8,31].

Zagadnienie trwania staje się wyjątkowo ważne w czasie życiowych prób i doświadczeń. Powszechne zachowanie w takich chwilach opisał Jezus w podobieństwie o czworakiej roli. Ludźmi na gruncie skalistym są ci, którzy ilekroć usłyszą, z radością przyjmują Słowo, lecz brak im korzenia, do czasu wierzą, a w chwili próby — rezygnują [Łk 8,13]. Najwidoczniej podobnie myślała żona Lota. I rzekła doń jego żona: Czy jeszcze trwasz w swojej pobożności? Złorzecz Bogu i umrzyj! [Jb 2,9]. Trwanie oczywiście ma swoją cenę, ale też obietnicę! Błogosławiony mąż, który wytrwa w próbie, bo gdy wytrzyma próbę, weźmie wieniec żywota, obiecany przez Boga tym, którzy go miłują [Jk 1,12].

 Stałość, trwanie w tym co dobre – jakkolwiek jest nazywane, a nawet wyśmiewane - ma wielką wartość. Zasługuje na pochwałę! Nawet w świecie ostatecznie bywa docenione. Weźmy na przykład trwanie w związku małżeńskim. Niedawno w Gdańsku odbyła się uroczystość pochwały małżeństw, które są ze sobą już pięćdziesiąt lat!  Na pochwałę zasługują też osoby dobrze i długo pracujące w tej samej firmie. Otrzymują nagrodę jubileuszową  i dodatek do pensji za staż pracy. Pochwała należy się także osobom przez cale dekady trwającym w służbie Bożej! Ostatnio miałem przywilej dziękowania Bogu za służbę małżeństwa, które przez czterdzieści lat troszczą się o zbór i posesję kościelną.

Wielka pochwała czeka ludzi trwających w posłuszeństwie Słowu Bożemu. Od lat zauważam narastającą rezerwę do Pisma Świętego. Wielu chrześcijan przestało traktować Biblię jako jedyny autorytet w sprawach życia i wiary. Zapanowała moda na reinterpretację Słowa Bożego, bo ludzie chcą zmieniać obraz Boga i kościoła, dostosowując go do swoich wyobrażeń, pragnień i przekonań.

Pochwala należy się także chrześcijanom trwającym we wspólnocie lokalnego Kościoła. Liczy się to bardzo w czasach krytyki kościoła instytucjonalnego. Nawet w środowiskach ewangelikalnych mamy już tysiące ludzi, którzy nie przynależą do żadnego zboru. Jeżdżą po rozmaitych konferencjach, w niedzielę wirtualnie zaglądają do różnych miejsc, lecz na stałe nie uczestniczą już w życiu jednego zboru. Mówią, że wybrali wolność i niezależność.

Trwanie nabiera znaczenia i jest tym bardziej godne pochwały, gdy napotykamy na przeszkody, gdy pojawia się pokusa, by coś zmienić, gdy stajemy pod zarzutem konserwatyzmu i zacofania albo gdy ogarnia nas monotonia. Owszem, to i tamto można sobie zmienić, lecz koniecznie trzeba nam trwać w Słowie Bożym i w nauce apostolskiej. Tym bowiem wyraża się trwanie w Chrystusie Panu.

Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co obiecał. Bo jeszcze tylko mała chwila, a przyjdzie Ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał; A sprawiedliwy mój z wiary żyć będzie; Lecz jeśli się cofnie, nie będzie dusza moja miała w nim upodobania. Lecz my nie jesteśmy z tych, którzy się cofają i giną, lecz z tych, którzy wierzą i zachowują duszę [Hbr 10,35-39].

Nadchodzi czas wielkiej i pełnej pochwały trwania!

01 listopada, 2024

Zakaz modlitwy do świętych?

Pierwszy Listopada nie tylko w Polsce należy do Wszystkich Świętych. Cały naród ma wolne od pracy. Celem tego święta jest wspomnienie zmarłych i modlitwa za ich dusze oraz oddanie się kultowi świętych. Przede wszystkim jest to kult zmarłych, którzy zostali kanonizowani i beatyfikowani przez Kościół katolicki. Wyniesieni po śmierci na ołtarze, są teraz adorowani i proszeni o wstawiennictwo. Ludzie myślą, że owi święci nie tylko ich słyszą, ale że też mogą im pomóc.

Biblia zakazuje zwracania się do zmarłych. Niech nie znajdzie się u ciebie nikt, kto przeprowadzałby swojego syna lub córkę przez ogień, ani przepowiadający przyszłość, ani guślarz, ani czarownik, ani zaklinacz, ani radzący się zmarłych przodków lub duchów, ani zwracający się do umarłych. Każdy, kto dopuszcza się tych rzeczy, jest obrzydliwością dla PANA. Właśnie z powodu tych obrzydliwości PAN, twój Bóg, wydziedzicza te narody przed tobą. Ty natomiast bądź bez skazy przed PANEM, twoim Bogiem [5Mo 18,10-13].

To przykazanie, nadane niegdyś ludowi Bożemu w czasach Starego Przymierza, jest jednym z wielu rozstrzygnięć Prawa moralnego, obwieszczonego przez Boga i obowiązującego wszystkich wierzących w Boga ludzi. Biblia nie daje nam żadnych podstaw do tego, by modlić się do świętych. Owszem, jak najbardziej należy kultywować pamięć o nich, wspominać ich cnoty i osiągnięcia, lecz każda próba zwracania się do nich po radę bądź wstawiennictwo, jest niezgodna z wolą Bożą, objawioną w Piśmie Świętym. 

Dlaczego nie należy modlić się do zmarłych świętych? Dlatego, że ludzie zmarli, kimkolwiek za życia by nie byli, w chwili śmierci zasnęli i oczekują na zmartwychwstanie. Biblia poucza, że ci, którzy w chwili śmierci byli pojednani z Bogiem przez wiarę w Jezusa Chrystusa, będą mieli udział w pierwszym zmartwychwstaniu, które nastąpi przy powtórnym przyjściu Syna Bożego. Otrzymają wówczas ciało na wzór zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa i powstaną do życia wiecznego w chwale. Wszyscy pozostali zmarli zostaną wzbudzeni na sąd ostateczny. Zanim nastąpi pierwsze zmartwychwstanie, żaden zmarły człowiek nie może niczego zrobić, więc i modlitwa do niego nie ma sensu.

Przede wszystkim jednak nie powinniśmy z naszym sprawami zwracać się do zmarłych, ponieważ przez to okazujemy niedowiarstwo w żywego Boga, a nawet w pewnym sensie Bogu uwłaczamy. Pismo Święte jednoznacznie wskazuje, że mamy się modlić do Boga i tylko do Niego! Na propozycję modlitwy do kogokolwiek innego powinniśmy mieć jedną odpowiedź: czy lud nie ma się radzić swojego Boga? Czy w sprawie żywych ma się radzić umarłych? [Iz 8,19]. Dlatego Pismo Święte w dosłownym przekładzie poucza, że wśród ludu Bożego nie powinien mieć miejsca ani radzący się zmarłych przodków lub duchów, ani zwracający się do umarłych.

Pomyślmy, jak to wygląda w Bożych oczach, gdy będąc w Jego obecności, zamiast zwrócić się w imieniu Jezusa Chrystusa bezpośrednio do Niego, modlimy się do zmarłego, który nawet dla samego siebie nic już nie może zrobić? Jak my byśmy się poczuli, gdyby ktoś obok nas, widząc naszą gotowość i zdolność do działania, prosił nieboszczyka o podanie mu kubka wody? Przyglądając się praktykowaniu wiary przez apostołów i pierwszych chrześcijan, widzimy modlitwę do Boga Ojca, do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i do Ducha Świętego. W żadnym razie, w żadnym pouczeniu apostolskim, nie znajdziemy przykładu modlitwy do ludzi zmarłych, choćby za życia nie wiem jak chwalebnymi czynami wpisali się w naszą pamięć.