Zacznijmy od natchnionych ksiąg Pisma Świętego Nowego Testamentu. Jak i gdzie do służby przygotował się Jan Chrzciciel? Otóż doszło Słowo Boże Jana, syna Zachariasza, na pustyni. I przeszedł całą krainę nadjordańską, głosząc chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów [Łk 3,2-3]. Gdzie był Jezus tuż przed rozpoczęciem publicznej służby? I zaraz powiódł go Duch na pustynię. I był na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i przebywał pośród zwierząt, a aniołowie służyli mu. A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii [Mk 1,12-15]. Jaki plan szkoleniowy miał dla swoich uczniów? I powołał ich dwunastu, żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii [Mk 3,14]. A kto Pawła apostoła inspirował i szkolił do tak wielkiej i owocnej posługi? Gdy jednak spodobało się Bogu, który mnie wyznaczył jeszcze w łonie mojej matki i powołał dzięki swojej łasce, żeby we mnie objawić swego Syna, abym głosił Go między poganami, nie radziłem się ciała ani krwi. Nie udałem się też do Jerozolimy, do tych, którzy przede mną byli apostołami, lecz natychmiast odszedłem do Arabii [Ga 1,15-17]. Parę lat później Barnaba poszedł do Tarsu, aby odszukać Saula, a gdy go znalazł, przyprowadził go do Antiochii [Dz 11,25-26], skąd po pewnym czasie wyruszyli w pierwszą podróż misyjną. Świadectwo apostolskie wyraźnie wskazuje, że jego przygotowanie do służby nastąpiło w odosobnieniu, w ramach osobistej społeczności z Panem Jezusem. Oznajmiam wam bowiem, bracia: Dobra nowina, którą wam głosiłem, nie jest owocem myśli ludzkiej. Nie przejąłem jej od człowieka ani nikt mnie jej nie nauczył. Mam ją dzięki objawieniu Jezusa Chrystusa [Ga 1,11-12].
Nie inaczej było z prawdziwymi prorokami Bożymi w czasach Starego Przymierza. Mojżesz, Samuel, Eliasz, Izajasz, Jeremiasz, Ezechiel, Amos - każdy w odosobnieniu i w osobistej rozmowie z Bogiem odbierał swoje powołanie oraz treść poselstwa. Owszem, i wówczas działały szkoły prorockie, ale w Biblii nie czytam, by zgrupowani prorocy byli autorami dobrej posługi duchowej w Izraelu. Oto przykład: Król izraelski zgromadził więc proroków w liczbie około czterystu mężów i zapytał ich: Czy mam wyruszyć na wojnę pod Ramot Gileadzkie, czy też mam tego zaniechać? A oni odpowiedzieli: Wyrusz, a Pan wyda je w rękę króla [1Krl 22,6]. Jak z dalszego opisu wynika, występujący razem, wzajemnie nakręcający się prorocy, ulegli zbiorowemu zwiedzeniu [zob. 2Krn 18,21]. W innych okolicznościach Jeremiaszowi Bóg odpowiedział: Ci prorocy kłamią. I to w moim imieniu. Nie posłałem ich, nie przekazałem im żadnych poleceń ani nie przemawiałem do nich. Ich widzenia są kłamstwem, ich wróżby nie mają wartości, prorokują sobie przed wami nic innego jak własne złudzenia! [Jr 14,14]. Prawdziwi słudzy Boży oddzielali się, wsłuchiwali się w głos Boży i w stosownym czasie ruszali z przesłaniem zaadresowanym do konkretnych miejsc dopiero wtedy, gdy osobiście zostali przez Boga posłani.
Czy aby głosić ewangelię koniecznie trzeba najpierw pojechać na spotkanie ze sławnym ewangelistą? Czy dzisiejszy sługa Boży w celu rozpoznania własnego powołania potrzebuje kogoś biegającego z mikrofonem po scenie? Czy składanie świadectwa o Jezusie w dzisiejszych czasach zostało uzależnione od udziału w szumnych konferencjach i od włożenia rąk ludzi obiecujących duchowe przełomy? Ten, którego posłał Bóg, głosi Słowa Boże; gdyż Bóg udziela Ducha bez miary [Jn 3,34] - powiedział Pan Jezus. Kto chce naprawdę być sługą Bożym, ten - zanim pójdzie do ludzi - najpierw potrzebuje się oddzielić, osobiście rozmawiać z Bogiem i wsłuchać się w głos Ducha Świętego. Uczestnicząc w gwarnych spotkaniach z głośną muzyką łatwo ulegamy złudzeniu, że dzięki temu otrzymujemy powołanie i duchowe upoważnienie do posługi w imieniu Jezusa. Może się to niestety skończyć wielką przykrością, gdy PAN powie: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie [Mt 7,23]. Zabiegając u samego Chrystusa Pana o udzielenie nam audiencji i mając za sobą czas spędzony z Nim osobiście, mamy pewność, że będzie prowadzić nas Duch Święty, a nie rozbudzone przez ludzi zbiorowe chęci i emocje.
Chcesz być przez Boga posyłany i używany? Oddzielaj się dla Niego. Weź parę dni urlopu nie po to, by jechać na reklamowany event, lecz by w modlitwie zaszyć się gdzieś na uboczu z Biblią w ręku. Proś o napełnienie Duchem Świętym i objawienie woli Bożej, co i kiedy masz robić. Potrzebujesz audiencji, a nie kolejnej konferencji.

Amen i jak zwykle w punkt. Dziekuje Pastorze : )
OdpowiedzUsuń