Walki o Seul w 1951 roku |
Seul współczesny |
Wojna koreańska wybuchła w wyniku podziału narodu, jaki nastąpił po zakończeniu II wojny światowej poprzez dwukierunkowe wpływy polityczne głównych mocarstw i okupację Korei. Wprawdzie w grudniu 1945 roku USA i ZSRR zadeklarowały dążenie do stworzenia jednego rządu ogólnokoreańskiego i scalenia narodu, jednakże już w następnych latach idea ta umarła śmiercią naturalną. Sowieci w swojej strefie okupacyjnej prześladowali koreańską prawicę, natomiast Amerykanie w swojej strefie tępili lewicę. Wybory odbyły się więc w każdej ze stref osobno. W konsekwencji, w sierpniu 1948 roku w Seulu proklamowano utworzenie Republiki Korei, na co odpowiedzią strony północnej było utworzenie miesiąc później Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej.
Wojska sowieckie i amerykańskie wkrótce wycofały się z terytorium Korei, a przywódcy obydwu państw koreańskich poczuli misję wyzwolenia przeciwległej strony. Ponieważ zarówno Kim Ir Sen, jak i Li Syng Man, czynili przygotowania polityczne i militarne do wypełnienia swoich zamysłów, na granicy rosło napięcie, które w sierpniu 1949 roku przybrało formę tzw. "małej wojny na 38 równoleżniku".
Ciekawostką wojny koreańskiej, na którą chcę dziś zwrócić uwagę jest pewna wypowiedź sekretarza stanu USA, Deana Achesona. Otóż 12 stycznia 1950 roku, przedstawiając system obrony globalnej Stanów Zjednoczonych, niefortunnie pominął Koreę Południową. Korea Północna, która miała już w rejonie przygranicznym siły militarne zdolne do opanowania całego półwyspu, odebrała wypowiedź Achesona jako sygnał, że aneksja Korei Południowej nie spotka się z reakcją militarną USA. Był to bezpośredni impuls do rozpoczęcia działań militarnych, które kosztowały ponad milion zabitych, nie mniej rannych, a ponadto niewyobrażalne zniszczenia.
Ktoś może powiedzieć, że niezależnie od wspomnianej, słownej luki w systemie obrony USA do wojny koreańskiej i tak by doszło. Nie wiem. Nie jestem politologiem, więc się nie upieram. Jednak ten przypadek pokazuje, jak ważne są tego rodzaju zapewnienia. Jasno określona ochrona ze strony silnego sojusznika, z jednej strony słabszemu daje poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej, powstrzymuje agresora, który chciałby zrobić mu krzywdę.
To psychologiczne prawidło na pewno ma swoje zastosowanie w sferze duchowej. Wiadomo, że diabeł chciałby wyrządzić krzywdę chrześcijaninowi, bo on przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać [Jn 10,10]. Właśnie dlatego Jezus zapewnia nas o swojej stałej kompanii: A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata [Mt 28,20]. To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat [Jn 16,33]. Boży przeciwnik, szatan, musi się z tym liczyć.
Jakie z tego wnioski? Trzeba nam słabszych wyraźnie zapewniać o naszym poparciu i rzeczywiście stać za nimi murem, bowiem czasem już przez sam brak słownego poparcia możemy rozochocić ich przeciwników. Trzeba nam też uważać, żebyśmy poprzez jakieś niefortunne zachowanie lub słowa nie zrobili wyłomu w systemie własnej obronności duchowej. Diabeł czeka na pierwszą lepszą sposobność, by nas dopaść.
Oczywiście, Amerykanie szybko wspomogli Koreę Południową. Dzięki temu widoczny na pierwszej fotografii Seul dzisiaj wygląda zupełnie inaczej. Nas też Bóg wspomoże, nawet jeśli z powodu naszych błędów zostaniemy zaatakowani przez Złego. Wystarczy, że ukorzymy się przed Bogiem i zaczniemy wzywać Jego imienia nad naszym życiem.
Stara piosenka chrześcijańska głosi: Zostanę pod przykryciem tej krwi, która chroni mnie zawsze przed złem. Lubię ją śpiewać. Nie raz dodała mi otuchy w chwilach zagrożenia. Jestem wdzięczny Panu Jezusowi za ogłoszenie całemu światu, że zawsze jest ze mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz