5 stycznia to długo wyczekiwany dzień rozpoczęcia w 1933 roku budowy mostu nad cieśniną Golden Gate w amerykańskim mieście San Francisco. Zbudowany w latach: 1933–37 wiszący most Golden Gate o długości 2737 metrów stał się bardzo ważnym obiektem komunikacyjnym i turystycznym. Miesięcznie przejeżdża po nim kilka milionów samochodów.
Wieloletnie plany budowy mostu łączącego miasto z hrabstwem Marin nabrały konkretów za sprawą Josepha Straussa, konstruktora niemieckiego pochodzenia, autora blisko czterystu projektów mostów w Europie, Ameryce i w Azji. Jego propozycja została entuzjastycznie przyjęta przez władze San Francisco, a ponieważ Strauss miał możliwości techniczne potrzebne do urzeczywistnienia swego projektu, wydawało się, że budowę można rozpocząć bez zbędnej zwłoki.
Niestety, pomysł budowy mostu, gdy stał się konkretny, napotkał na niezwykle silny opór. Nie trudno się domyśleć, że największymi przeciwnikami okazali się tu właściciele promów. Sprzeciw był tak duży, że pokonanie wszystkich przeszkód zabrało ponad 8 lat. Na szczęście zwolennicy budowy mostu nie poddali się i w końcu wspaniały Golden Gate zawisł nad cieśniną.
Przyjrzyjmy się raz jeszcze tej paradoksalnej sytuacji: Pojawia się możliwość lepszego rozwiązania problemu i zaspokojenia potrzeb lokalnej społeczności. Społeczeństwo czegoś takiego oczekuje. Dlaczego więc czasem tak trudno jest to wdrożyć? Bo może to naruszyć partykularne interesy jakiegoś ważnego człowieka, grupy osób lub instytucji.
Ukryta niechęć do nowych rozwiązań potrafi udaremnić najlepsze pomysły, a przynajmniej zrobić im mocno pod górkę. Pamiętam z młodości, że tak było z polskim projektem lokomotywy spalinowej. Wspaniały owoc polskiej myśli technicznej napotkał na tak poważne przeszkody, że w końcu nie doczekał sie realizacji. Dlaczego? Bo był zbyt konkurencyjny w stosunku do sowieckich lokomotyw zwanych potocznie gagarinami. Tak wydaje się wyglądać też bieżąca sprawa z tzw. protestem receptowym. Niby ustawa jest potrzebna i dobra dla pacjentów, a tak jej pod górkę. Najwyraźniej chodzi o to, że mogą na tym ucierpieć czyjeś interesy...
Przejdźmy do kwestii duchowych. Boży plan zbawienia ma na celu wyratowanie ludzi od wiecznego potępienia. Jest dobrą nowiną dla zgubionych grzeszników! Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony [Jn 3,16–17]. Dlaczego więc ewangelia od samego początku napotyka na takie przeszkody? Przecież wszyscy powinni chętnie ją przyjąć i skorzystać z okazanej łaski Bożej.
Wygląda na to, że prostolinijne pójście drogą wyznaczoną przez Jezusa i apostołów mocno narusza interesy wiekowych systemów religijnych. Stąd te sprzeciwy. Ludzie twardego karku i opornych serc i uszu, wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu, jak ojcowie wasi, tak i wy! [Dz 7,51]. Zbawienie poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa było nie na rękę religijnym przywódcom Izraela.
Pomyślmy, ileż to dobrych inicjatyw nie doczekało się realizacji, ileż osób nie zostało dopuszczonych do głosu tylko dlatego, że mogło to umniejszyć czyjejś pozycji lub naruszyć jakieś jego korzyści?!
Imponująco rozpięty nad cieśniną Golden Gate i niezwykle użyteczny dla milionów ludzi most od blisko osiemdziesięciu lat świadczy, że mając na uwadze społeczne dobro, nie należy się poddawać. Trzeba przeć do przodu i przezwyciężać przeszkody.
Ci, którzy przyjmują taką postawę w sprawach Bożych mają obietnicę: Przed nimi pójdzie ten, który będzie łamał szyki, przełamie opór na przedzie, przejdą przez bramę i wyjdą. Przed nimi będzie kroczył ich Król, a Pan będzie na ich czele [Mi 2,13].
Niechby nasze życie zaowocowało przezwyciężeniem z pomocą Bożą wielu sprzeciwów w czynieniu dobrze.
Bracie Marianie! Tych kilka słów poświęcę na obronę właścicieli promów. To nie "partykularne interesy jakiegoś ważnego człowieka, grupy osób lub instytucji" ale ich zawodowa praca, pozwalająca na wyżywienie ich rodzin i, być może, pomoc innym.
OdpowiedzUsuńSytuacja przypomina wydarzenia w Efezie za czasów Demetriusza - rozruchy wzniecono nie dlatego, że Artemida była wielka, ale dlatego, że on i jego koledzy po fachu utraciliby dochód. Pewnie intuicja ich informowała, że posążków Jezusa kuć nie będą.
Z podobnego powodu burzą się czasem sklepikarze, pomstując na super - i hipermarkety.
Rozumie się, że pewnych procesów cywilizacyjnych nic nie powstrzyma, ale szkoda ludzi, który na tym muszą ucierpieć. Sam jestem tłumaczem i obawiam się, że gdy okaleczona angielszczyzna zaleje świat, dla mnie nie będzie pracy. A przecież nie jest źle, gdy wszyscy łatwo mogą się ze sobą porozumieć. :-)
Mądra i słuszna uwaga. Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńWszakże zarabianie na tym, że brak jest docelowych rozwiązań, musi się liczyć z tym, że ma charakter przejściowy i nie powinno stawać na drodze do lepszego ;)