Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
30 kwietnia, 2016
29 kwietnia, 2016
Czy wrócił bardziej dojrzały?
Mam dziś jako ojciec szczególną chwilę. Mój syn po zakończeniu półtorarocznego kontraktu menadżerskiego w Warszawie, powrócił do Gdańska. Będzie teraz pracował jako manager działu dekoracji w tej samej, znanej na całym świecie korporacji. Dumny jestem z mojego Tomka, że po rozpoczęciu pracy na najbardziej podstawowym stanowisku, szybko dał się zauważyć jako pomysłowy, pracowity, odpowiedzialny i ambitny pracownik. Zaowocowało to rychłym zaproszeniem go do kadry kierowniczej, co potwierdza prawdę, że chrześcijanin jest dobrym pracownikiem. Po prostu, wiara w Pana Jezusa znajduje praktyczne przełożenie także w tej sferze życia. Owszem, bywamy prześladowani, ale nie za złą jakość pracy.
Moja dzisiejsza radość jeszcze bardziej bierze się z tego, że Tomek wraca, aby już jako żonaty mężczyzna lepiej służyć Bogu i zborowi w Gdańsku. Bardzo na to czekałem. Gdy latem 2014 roku wyjeżdżał do Warszawy drżało mi serce. Magnetyzm stolicy uszczuplił już wiele lokalnych zasobów. Luźnej zapowiedzi powrotu żeniącego się z Warszawianką młodzieńca nie wolno mi było traktować jak żelaznego zobowiązania. Wiedziałem, że ich plany życiowe mogą ulec modyfikacji i trudno byłoby mieć o to pretensję. Gdy więc dzisiaj zobaczyłem załadowaną pod sam dach ich mazdę podjeżdżającą pod dom, zalała mnie fala wdzięczności Bogu. Wrócili. Są z nami. Będziemy razem na Olszynce pracować na chwałę Bogu i dla pożytku wszystkich członków, przyjaciół oraz gości Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku.
Myślę, że ostatnich parę lat ciężkiej pracy zarobkowej bardziej przygotowało Tomka do duchowej posługi w zborze, aniżeli wcześniejsze studia na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Kto chce nad Wisłą pracować z ludźmi, a zwłaszcza być ich duszpasterzem, ten koniecznie powinien na własnej skórze wcześniej odczuć, jak się tutaj zarabia na chleb i przed jakimi codziennymi wyzwaniami staje przeciętny Polak. Cieszę się, że mój chłopak - pomimo szeregu przykrości, których chciałoby się mu przy tym oszczędzić - z dobrym skutkiem nabywa biblijnych kwalifikacji starszego zboru. Mam nadzieję, że z czasem stanie się to oczywiste.
Nauka apostolska stawia wysokie wymagania pracownikom Pańskim. Niezależnie od wieku i życiowego doświadczenia, starszym nie zostaje się zaraz po nawróceniu. Nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie. A powinien też cieszyć się dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą, aby nie narazić się na zarzuty i nie popaść w sidła diabelskie [1Tm 3,6-7]. Nie ma prawa tu być żadnej drogi na skróty! Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,8-10]. Uważam, że jednym z niezbędnych elementów tej próby jest sprawdzian zdolności do zapracowania na chleb. Źle się dzieje, gdy za nauczanie braci i sióstr zabierają się ludzie, którzy nie poznali smaku ich codziennego trudu. Łatwo jest wymądrzać się w kościele. Stawić czoła wyzwaniom świata pracy zarobkowej i zachować przy tym wiarę - to jest już wyższa szkoła jazdy.
I tak oto mój syn - jakby to powiedział filmowy Pawlak - nieuchronnie zmierza do dorosłości.
Moja dzisiejsza radość jeszcze bardziej bierze się z tego, że Tomek wraca, aby już jako żonaty mężczyzna lepiej służyć Bogu i zborowi w Gdańsku. Bardzo na to czekałem. Gdy latem 2014 roku wyjeżdżał do Warszawy drżało mi serce. Magnetyzm stolicy uszczuplił już wiele lokalnych zasobów. Luźnej zapowiedzi powrotu żeniącego się z Warszawianką młodzieńca nie wolno mi było traktować jak żelaznego zobowiązania. Wiedziałem, że ich plany życiowe mogą ulec modyfikacji i trudno byłoby mieć o to pretensję. Gdy więc dzisiaj zobaczyłem załadowaną pod sam dach ich mazdę podjeżdżającą pod dom, zalała mnie fala wdzięczności Bogu. Wrócili. Są z nami. Będziemy razem na Olszynce pracować na chwałę Bogu i dla pożytku wszystkich członków, przyjaciół oraz gości Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku.
Myślę, że ostatnich parę lat ciężkiej pracy zarobkowej bardziej przygotowało Tomka do duchowej posługi w zborze, aniżeli wcześniejsze studia na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Kto chce nad Wisłą pracować z ludźmi, a zwłaszcza być ich duszpasterzem, ten koniecznie powinien na własnej skórze wcześniej odczuć, jak się tutaj zarabia na chleb i przed jakimi codziennymi wyzwaniami staje przeciętny Polak. Cieszę się, że mój chłopak - pomimo szeregu przykrości, których chciałoby się mu przy tym oszczędzić - z dobrym skutkiem nabywa biblijnych kwalifikacji starszego zboru. Mam nadzieję, że z czasem stanie się to oczywiste.
Nauka apostolska stawia wysokie wymagania pracownikom Pańskim. Niezależnie od wieku i życiowego doświadczenia, starszym nie zostaje się zaraz po nawróceniu. Nie może to być dopiero co nawrócony, gdyż mógłby wzbić się w pychę i popaść w potępienie diabelskie. A powinien też cieszyć się dobrym imieniem u tych, którzy do nas nie należą, aby nie narazić się na zarzuty i nie popaść w sidła diabelskie [1Tm 3,6-7]. Nie ma prawa tu być żadnej drogi na skróty! Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,8-10]. Uważam, że jednym z niezbędnych elementów tej próby jest sprawdzian zdolności do zapracowania na chleb. Źle się dzieje, gdy za nauczanie braci i sióstr zabierają się ludzie, którzy nie poznali smaku ich codziennego trudu. Łatwo jest wymądrzać się w kościele. Stawić czoła wyzwaniom świata pracy zarobkowej i zachować przy tym wiarę - to jest już wyższa szkoła jazdy.
I tak oto mój syn - jakby to powiedział filmowy Pawlak - nieuchronnie zmierza do dorosłości.
27 kwietnia, 2016
Modlitwa o powrót wierzących Polaków
Polacy na świecie |
Elimelech i Noemi nie musieli opuszczać swojego kraju. Owszem, w Izraelu zrobiło się na pewien czas trudniej niż w krajach ościennych, ale nie na tyle, żeby nie dało się w nim żyć. To małżeństwo najwidoczniej było jednak przyzwyczajone do wyższego poziomu życia. Dostępne im środki materialne postanowili użyć w celu ucieczki od niedogodności życia. Czy rzeczywiście poprawili swój byt? Elimelech wkrótce zmarł na obczyźnie. Gdy poumierali też obydwaj synowie Noemi, w Izraelu na tyle się poprawiło, że już nie było sensu dłużej tam pozostawać. Noemi postanowiła wracać i bynajmniej nie przybywała jako kobieta sukcesu. Bogata wyszłam, a Pan zgotował mi powrót w niedostatku [Rt 1,21] - podsumowała swój wyjazd z kraju. Za to powrót Noemi okazał się wielkim sukcesem o charakterze duchowym. Ostatecznie jej synowa została prababką Dawida i znalazła się w linii rodowodowej Jezusa.
Chociaż z miłością i empatią myślę o Polakach żyjących za granicą, to jednak trzeba powiedzieć, że większość z nich nie wyemigrowała tam z powodu skrajnej biedy. Wielu pojechało, żeby poprawić sobie byt codzienny. Tutaj w Polsce wszakże Bóg wciąż pozytywnie odpowiada na modlitwę: chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj [ Mt 6,11]. Może nie tak obficie obłożonego szynką, ale jednak z głodu tu nie umieramy. Z moich rozmów wynika, że spora część rodaków na obczyźnie nie spełniło swoich marzeń. Wprawdzie wiążą koniec z końcem, ale nie mają tam zbytnich kokosów.
Coraz częściej okazuje się już nawet, że w niektórych dziedzinach w Polsce żyje się lepiej niż tam. W obliczu takiego obrotu spraw Noemi postanowiła wracać. Chciałoby się, żeby podobnie zrobiło też wielu moich przyjaciół i znajomych.
Od kilku dekad obracam się w środowisku ludzi, którzy są solą polskiej ziemi. Mam na myśli odrodzonych wewnętrznie i napełnienionych Duchem Świętym chrześcijan, którzy na co dzień stosują się do zasad ewangelii. Serdeczni, uczciwi, pracowici, utalentowani, wolni od nałogów, dbający o rozwój osobisty mężczyźni i kobiety - są wielkim skarbem polskiego społeczeństwa. Wyjeżdzając ubogacają tamte społeczności lokalne, a zubożają tym samym wspólnoty rodzime. Religia nie zmienia ludzkich serc, ale nowe narodzenie i osobista wiara w Pana Jezusa odmienia wnętrze człowieka całkowicie. Takich ludzi potrzebujemy jak najwięcej! I powiedział im: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na żniwo swoje [Łk 10,2].
Zanim Pan powróci mamy w Polsce jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Potrzebne jest każde oddane Bogu serce, natchnione usta i każda para pracowitych rąk. Dlatego będę się modlić o powrót ewangelicznie wierzących Polaków.
Tutaj o tym kazanie sprzed lat - kliknij i posłuchaj!
24 kwietnia, 2016
Zjawisko uciekającej przeszkody
Być może i tobie zdarzyło się w życiu napotkać na drodze przeszkodę w postaci szczekającego psa. W pierwszym odruchu zatrzymujemy się wówczas, a nawet cofamy, a pies tym bardziej ujada i robi wrażenie groźnego. Jeżeli jednak w takiej chwili zdecydowanie ruszamy do przodu, wówczas szczekająca przeszkoda zaczyna się wycofywać i uciekać.
Gdy Izrael wychodził z Egiptu, dom Jakuba spośród ludu obcego języka, stał się Juda jego świętością, Izrael jego królestwem. Morze widziało to i uciekło, Jordan płynął wstecz. Góry podskakiwały jak barany, pagórki jak jagnięta. Cóż ci jest, morze, że uciekasz, a ty, Jordanie, że płyniesz wstecz? Czemu, góry, skaczecie jak barany, a wy, pagórki, jak jagnięta? Zadrżyj, ziemio, przed obliczem Pana, przed obliczem Boga Jakuba! On zmienia skałę w jezioro, krzemień w źródła wód [Ps 114].
Było wiele przeszkód na drodze synów Izraela wędrujących do Ziemi Obiecanej. Żadna z nich jednak nie miała prawa ich zatrzymać, gdy maszerowali we wierze. Jedna po drugiej ustępowały im drogi drżąc przed Jahwe, który prowadził swój lud. Izraelici zatrzymywali się na dłużej lub zawracali tylko w chwilach niewiary i nieposłuszeństwa Bogu. Gdy nabierali ufności, znowu ruszali, a przeszkody, chociaż wydawały się nie do przejścia, uciekały im z drogi. Działy się rzeczy niezwykłe.
Tego rodzaju przeżycia towarzyszą i mnie. Miniony rok nimi wręcz obfitował. Gdy postanowiłem pójść drogą wiary, na niespotykaną wcześniej skalę zacząłem doświadczać cudownego zjawiska uciekających przeszkód. Na odległość, na parę dni wcześniej wydawały się one nie do przejścia, lecz gdy - wierząc Bogu - szedłem naprzód, przeszkody "uciekły" mi z drogi, co wywoływało fale chwały i uwielbienia dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dzieje się tak zgodnie ze Słowem Bożym. Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was [Jk 4,7].
Dziś zachęcam i ciebie, abyś przekonał się o tym na własnej skórze. Zjawisko uciekającej przeszkody w życiu chrześcijanina to naprawdę ekscytujące przeżycie.
Gdy Izrael wychodził z Egiptu, dom Jakuba spośród ludu obcego języka, stał się Juda jego świętością, Izrael jego królestwem. Morze widziało to i uciekło, Jordan płynął wstecz. Góry podskakiwały jak barany, pagórki jak jagnięta. Cóż ci jest, morze, że uciekasz, a ty, Jordanie, że płyniesz wstecz? Czemu, góry, skaczecie jak barany, a wy, pagórki, jak jagnięta? Zadrżyj, ziemio, przed obliczem Pana, przed obliczem Boga Jakuba! On zmienia skałę w jezioro, krzemień w źródła wód [Ps 114].
Było wiele przeszkód na drodze synów Izraela wędrujących do Ziemi Obiecanej. Żadna z nich jednak nie miała prawa ich zatrzymać, gdy maszerowali we wierze. Jedna po drugiej ustępowały im drogi drżąc przed Jahwe, który prowadził swój lud. Izraelici zatrzymywali się na dłużej lub zawracali tylko w chwilach niewiary i nieposłuszeństwa Bogu. Gdy nabierali ufności, znowu ruszali, a przeszkody, chociaż wydawały się nie do przejścia, uciekały im z drogi. Działy się rzeczy niezwykłe.
Tego rodzaju przeżycia towarzyszą i mnie. Miniony rok nimi wręcz obfitował. Gdy postanowiłem pójść drogą wiary, na niespotykaną wcześniej skalę zacząłem doświadczać cudownego zjawiska uciekających przeszkód. Na odległość, na parę dni wcześniej wydawały się one nie do przejścia, lecz gdy - wierząc Bogu - szedłem naprzód, przeszkody "uciekły" mi z drogi, co wywoływało fale chwały i uwielbienia dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dzieje się tak zgodnie ze Słowem Bożym. Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was [Jk 4,7].
Dziś zachęcam i ciebie, abyś przekonał się o tym na własnej skórze. Zjawisko uciekającej przeszkody w życiu chrześcijanina to naprawdę ekscytujące przeżycie.
22 kwietnia, 2016
Co nam daje znajomość dziejów?
Dzisiejszy widok z mojego okna w Alesund (Norwegia) |
Jedenasty rozdział Księgi Sędziów opisuje zmienność losów biblijnego Jefty, który na sześć lat stał się postacią nr 1 w Izraelu. Szczerze zadziwiam się czytając dziś o jego pochodzeniu, zaproszeniu go w trudnych okolicznościach do przywództwa, a następnie o jego postawie zarówno wobec wrogów Izraela jak i niechętnych mu rodaków. Jednocześnie dostrzegam, że tajemnica mądrości Jefty przede wszystkim tkwiła w jego oddaniu się Bogu. I przedłożył Jefta całą swoją sprawę Panu w Mispa [Sdz 11,11]. Odważna taktyka tego prostego człowieka brała się też z dobrej znajomości dziejów Izraela. Oświadczeniami typu: Tak mówi Jefta: Nie zajął Izrael ziemi Moabitów ani ziemi Ammonitów [Sdz 11,15] potrafił zadać kłam roszczeniom swoich wrogów, pomimo tego, że przy pobieżnym oglądzie sprawy można było właśnie im przyznać rację. Podobnie zrobił później w odniesieniu do Efraimitów. Gdyby w słowach Jefty brakowało odniesienia do wcześniejszych wydarzeń, trudno byłoby uznać słuszność jego stanowiska.
Dzisiaj również mamy czasem do czynienia z podobnymi sytuacjami. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pełniący wolę Bożą ludzie absolutnie nie mają racji. Łatwo jest przypisać im złe nastawienie, brak miłości, separatyzm i tak dalej. Z drugiej strony dość często gotowi jesteśmy uznać pretensje ludzi niewierzących. Zazwyczaj tak się dzieje, gdy nie dociekamy głębszych przyczyn ich zachowania. Dopiero gdy uwolnimy się od siły pierwszego wrażenia i zgłębimy dzieje zboru lub pojedynczego człowieka, wówczas sprawy mają się inaczej. Trzeba pamiętać, że zazwyczaj działania zgodne z wolą Bożą nie wydają się być słuszne w tym świecie. Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan [Iz 55,8]. Jefta jako sędzia Izraela myślał i działał po Bożemu. Wtedy Duch Pański zstąpił na Jeftę [Sdz 11,29]. Znał historię swojego ludu i nie dał się zbić z pantałyku.
Jakie wnioski wyciągam z dzisiejszego rozważania Słowa Bożego? Nie powinienem kwestionować zachowania innych braci, jeżeli nie znam ich dziejów. Duchowość i działalność każdego zboru wiąże się bowiem z jego wcześniejszymi doświadczeniami. Nie dam się też zaszachować ludzkim pretensjom i ocenom mojego postępowania. Gdy postępuję zgodnie ze Słowem Bożym dysponując dostateczną wiedzą o przeszłości, mogę śmiało iść dalej w przekonaniu, że Bóg ostatecznie objawi, kto miał rację.
16 kwietnia, 2016
09 kwietnia, 2016
04 kwietnia, 2016
Twórzmy nowe, własne pieśni!
Lelia Morris |
Lelia Urodziła się w kwietniu 1862 roku w chrześcijańskiej rodzinie i wieku 10 lat oddała swoje serce Panu Jezusowi. Po śmierci ojca przez wiele lat z matką i siostrą prowadziły sklepik modniarski, coś w rodzaju butiku, w McConnellsville (Ohio), gdzie spędziła większość swego dorosłego życia. Gdy w 1881 roku wyszła za mąż, razem z mężem włączyła się w działalność zboru metodystycznego i w prowadzenie obozów uświęceniowych. W latach 90-tych zaczęła pisać pieśni. Pieśń Bliżej, o bliżej napisała w 1898 roku, będąc pod silnym wpływem innej pieśni pt. The Haven of Rest, napisanej w oparciu o Psalm 107,28-30 przez irlandzkiego imigranta, Henry'ego L. Gilmour'a, do której muzykę skomponował George D. Moore. Tytułowe słowa owego utworu pojawiają się dwukrotnie w pierwszej zwrotce hymnu Lelii. Dodajmy, że pieśń Nearer, still nearer po raz pierwszy została opublikowana w Pentecostal Praises Hymnal w Filadelfii.
W 1913 roku Lelia Morris po ukończeniu 50 lat zaczęła mocno tracić wzrok. Mogła pracować już tylko w domu. Syn zrobił jej wtedy dużą tablicę z pięcioliniami długości 28 stóp tj. 8,5 m, aby mogła nadal komponować. Niestety rok później zupełnie przestała widzieć. Wciąż jednak tworzyła hymny dzięki pomocy kilku oddanych jej przyjaciół. W 1928 roku wraz z mężem przeprowadzili się do Auburn i zamieszkali u ich córki. Rok później, 23 lipca 1929 roku Lelia Morris zmarła w wieku 67 lat.
Życiorys autorki pieśni Bliżej, o bliżej świadczy o jej niełatwym życiu. Może dlatego tak przemówiły do niej słowa The Haven of Rest Gilmour'a. Z pewnością potrafiła na tyle wykorzystać przeciwności własnego losu, że w ich rezultacie nie tylko sama zbliżała się do Boga, ale też zostawiła po sobie m.in. tę budującą pieśń.
A jak wyglądają nasze życiorysy? Jak kiedyś zostaną podsumowane? Utalentowanych braci i siostry proszę: Komponujcie! Bóg was obdarował nie tylko po to, byście pięknie wykonywali utwory innych autorów lub swoje powtarzali całymi latami. Macie przecież nowe, własne przeżycia z Bogiem. W chwilach ciężkiej próby lub wzniosłych uniesień, nie przerabiajcie pieśni innych autorów, nie dodawajcie do nich własnych zwrotek, lecz jak Lelia Morris napiszcie nową pieśń. Jeżeli zrodzi się ona z prawdziwych przeżyć, to wkrótce będziemy ją śpiewać w zborach.
02 kwietnia, 2016
Kto jest autorem pieśni "Golgota"?
Zbiór pieśni Haliny Kudzin |
Pieśń Golgota jest bardzo dobrym przykładem ponadczasowej wartości utworów chrześcijańskich, zrodzonych ze szczerego przeżycia z Bogiem. Wiele piosenek przeżywa zaledwie parę sezonów i znikają, ustępując miejsca kolejnym. To co powstało w prawdziwym natchnieniu Ducha Świętego, buduje i pokrzepia serca kolejnych pokoleń dzieci Bożych. Oto, jak sama Autorka opisuje narodziny swej pieśni:
Golgota powstała pod wpływem głębokich przeżyć z Panem. Po kilku latach wiary, bardziej niż kiedykolwiek przedtem, przeżyłam śmierć Pana Jezusa, ciszę Golgoty i wrzawę tego świata.
Pewnej zimy spędzaliśmy urlop z rodziną męża. Byliśmy na nabożeństwie. Szczerość, gorliwość tych ludzi, ich śpiew i głoszone Słowo na temat śmierci Jezusa poruszyło mnie do głębi. Pragnieniem moim było - Panie, gdybym mogła wyrazić teraz to, co czuję.
Wracając z nabożeństwa, w pociągu, usłyszałam jak gdyby melodię refrenu. Wyjęłam z torebki notes, nakreśliłam kilka linii nutowych i zapisałam melodię wraz ze słowami refrenu, takie kilka myśli, które przeżyłam. Po przyjeździe do domu napisałam całą pieśń. Modliłam się, aby Pan pobłogosławił ją, gdy będzie kiedykolwiek śpiewana, aby mogła poruszyć serca słuchających.
Po raz pierwszy, z wielkim wzruszeniem, śpiewałam ją na nabożeństwie ekumenicznym. Moje wzruszenie udzieliło się także słuchaczom. Po nabożeństwie wielu księży i ludzi prosiło mnie o słowa i nuty pieśni. Spełniłam ich prośby - napisałam. W krótkim czasie śpiewano ją w wielu kościołach. Dziękuję za to Panu i cieszę się z tego bardzo.
Jestem szczęśliwy, że Golgota nadal jest śpiewana. Artystów, którzy po nią sięgają, włączając ją do swoich koncertów i albumów, ośmielam się prosić, aby nie zapominali, że Autorka tej pieśni wciąż żyje w skromnym mieszkaniu u stóp Biskupiej Górki w Gdańsku. Z pieśnią "Golgota" bywa bowiem czasem tak, że w ogóle nie podaje się jej autora, opatrując ją co najwyżej adnotacją, że jest to utwór tradycyjny. A przecież zawsze trzeba powiedzieć lub napisać: Golgota, słowa i muzyka: Halina Kudzin.
Dla osób zainteresowanych oryginałem:
Ponadto fotokopia wywiadu z Haliną Kudzin, Saturnin Lotta, Miesięcznik Chrześcijanin, Rocznik 1985. Nr 4. s. 16