31 stycznia, 2017

Upewniam się! 4.

4. Prawdziwy chrześcijanin na co dzień głosi ewangelię i w swoim środowisku składa osobiste świadectwo wiary w Jezusa ChrystusaIdź do swego domu, do swoich, i opowiedz im, jak wiele Pan dla ciebie zrobił i jak okazał ci miłosierdzie [Mk 5,19]. Idźcie do najdalszych zakątków świata i głoście tam dobrą nowinę wszystkim bez wyjątku [Mk 16,15]. Takie  wskazówki  padły  z ust Jezusa pod adresem oddanych Mu ludzi. Apostołowie na tyle przejęli się tym poleceniem Pana, że nie podporządkowali się nawet urzędowym zakazom mówienia o Jezusie. My bowiem nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy [Dz 4,20] - wyjaśnili. Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi [Dz 5,29] - oznajmił Piotr - który dobrze wiedział, że taka jest wola Boża, aby chrześcijanie zawsze i wszędzie byli aktywnymi świadkami Jezusa Chrystusa.

Tak rzeczywiście było od samego początku istnienia Kocioła i tak jest do dzisiaj. Jako wyznawcy Jezusa Chrystusa opowiadamy wszędzie o swoim Panu i Zbawicielu. Z wielką pasją staramy się  przyprowadzić ludzi do Jezusa. Wykorzystujemy do tego każdą nadarzającą się okazję i dostępne nam środki przekazu. Pomagamy ludziom, odwiedzamy ich, gościmy, karmimy, przyodziewamy, wspieramy psychicznie, a wszystko to czynimy z myślą, żeby  przybliżyć im Pana Jezusa. Wiadomo nam, że jest On jedynym sposobem na ratunek od wiecznego potępienia, bo nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Dlatego, póki trwa czas łaski Bożej, aż do ostatniej chwili będziemy głosić ewangelię i ratować ludzkie dusze. Niczym Desmond Dass w filmie "Przełęcz Ocalonych" będziemy się modlić - "Boże, pozwól mi uratować jeszcze jednego" i w każdy możliwy dla nas sposób postaramy się z Bożą pomocą tego dokonać.

Nosisz w sercu taką pasję głoszenia ewangelii i ratowania dusz? Czytając te słowa upewniasz się, że żyjesz zgodnie z przedstawionym tu standardem? Jesteś posłuszny tzw. wielkiemu nakazowi misyjnemu? Wspaniale! To znaczy, że jesteś na właściwym kursie, że dobrze pełnisz swoją rolę, bo jak samochód jest po to, żeby jeździł, tak chrześcijanin po to jest na tym świecie, żeby głosił ewangelię! Może i nie zawsze jednakowo nam się to udaje. Może i komuś zdarzyło się w jakimś  miejscu, że Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego [Mk 16,6] lecz nie dlatego bynajmniej, żeby zaprzestać składania świadectwa o Jezusie, a po to, żeby z ewangelią pójść jeszcze dalej!

A co, jeżeli od dłuższego już czasu nie dzielisz się ewangelią? Co, jeżeli już od miesięcy nie ma w tobie żarliwej troski o niezbawionych? Co, jeżeli zamknąłeś się w kokonie pilnowania własnych spraw i bez składania innym ludziom świadectwa o Jezusie całkiem nieźle się z tym czujesz? Co, jeżeli całymi godzinami z kimś pracujesz lub podróżujesz, a już nie przychodzi ci do głowy, żeby zahaczyć go jakimś pytaniem o Jezusa lub - po prostu - opowiedzieć mu o  twojej miłości do Niego?

Przede wszystkim uznaj to za rzecz w życiu chrześcijanina nienormalną. Przyznaj się przed Bogiem do grzechu zaniechania i poproś Go o wybaczenie. Pomyśl o niezbawionych ludziach z twojego otoczenia, jak mają uwierzyć w tego, o którym nie słyszeli? A jak usłyszeć, jeśli nie ma tego, który zwiastuje? [Rz 10,14]. Kto ma im powiedzieć o zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa? To twoje zadanie i zdasz z tego sprawę! Poproś więc Pana, aby - póki jest jeszcze czas - zechciał cię wypchnąć na Jego żniwo. Zacznij Go błagać, by rozpalił twe serce miłością do grzeszników i pomógł ci rozpoznawać sytuacje dogodne do mówienia ludziom o Jezusie. Proś o napełnienie Duchem Świętym, abyś zawsze miał odwagę odezwać się i głosić Słowo Boże.

Jeżeli znowu założysz buty gotowości do zwiastowania ewangelii, wówczas - w świetle Biblii - będziesz miał podstawy do pewności, że jesteś na właściwym kursie w podążaniu do szeroko otwartych dla ciebie drzwi Królestwa Bożego.

PS. Tekst napisany w nawiązaniu do Upewnij się! Wkrótce: Upewniam się! 5.

30 stycznia, 2017

Upewniam się! 3.

3. Prawdziwy chrześcijanin trwa w serdecznej więzi z braćmi i siostrami w Chrystusie, co wyklucza jego przyjaźń z ludźmi bezbożnymi. Osobista wiara w Jezusa Chrystusa sprawia, że nie przynależymy już do świata. Wciąż żyjemy na świecie i na co dzień  mamy do czynienia z ludźmi niewierzącymi. W swym stosunku do nich przypominamy jednak sprawiedliwego Lota, udręczonego przez rozpustne postępowanie bezbożników, gdyż sprawiedliwy ten, mieszkając między nimi, widział bezbożne ich uczynki i słyszał o nich, i trapił się tym dzień w dzień w prawej duszy swojej [2Pt 2,7-8]. W imię Boże miłujemy grzeszników i staramy się przyprowadzić ich do posłuszeństwa wiary, ale - dopóki się nie nawrócą - dalecy jesteśmy od wchodzenia z nimi w bliższe relacje. Słowo Boże mówi: Wiarołomni, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga [Jk 4,4]. Co innego, jeśli chodzi o przyjaźń w kręgach chrześcijańskich. Już w okresie Starego Przymierza padło natchnione wyznanie człowieka wierzącego o stosunku do świętych, którzy są na ziemi: To są szlachetni, w nich mam całe upodobanie [Ps 16,3].

Upewnijmy się więc w tej sprawie. Czy pragniemy społeczności z ludźmi odrodzonymi z Ducha Świętego na tyle, że - jak pierwsi chrześcijanie - chcielibyśmy widywać się z nimi codziennie?  Wykorzystujemy w swoim zborze każdą możliwość bycia razem i budowania się wzajemnie? Lubimy spędzać wolny czas w towarzystwie świętych i tak planujemy nasz wypoczynek, aby jak najwięcej dni być razem z nimi? Jeśli tak jest, jeżeli szczerze żywimy taką potrzebę, to znaczy, że jesteśmy na właściwej drodze. Składamy w ten sposób bardzo dobre świadectwo wiary. Pan powiedział: Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie [Jn 13,35]. Prawdziwa miłość chce bliskiej społeczności z innymi uczniami Jezusa.

A co, gdy odkryjemy w sobie takie objawy, że równie dobrze, a nawet lepiej czujemy się w świeckim towarzystwie? Czy możemy uznać to za normalne, że młody chrześcijanin na koncercie bezbożnego zespołu lub w dyskotece czuje się tak samo świetnie, jak podczas niedzielnego uwielbiania w kościele? Co robić, gdy urlop w gronie osób wierzących mniej nas pociąga, aniżeli wyjazd z osobami spoza zboru? Czy to normalne, że chrześcijanin ma czas i ochotę w godzinach nadliczbowych rozmaicie integrować się ze środowiskiem zawodowym, natomiast od lat nie potrafi znaleźć czasu na dodatkową, poza niedzielną społeczność z braćmi i siostrami w Chrystusie?

Przede wszystkim, wyraźnie powiedzmy, że jeżeli chrześcijanin potrafi brylować w środowisku ludzi bezbożnych i świetnie czuje się w ich gronie to znaczy, że dzieje się z nim coś złego. Nie wolno mu zbagatelizować takiego objawu, jeżeli chce trafić do nieba. Świeckie towarzystwo, kawkowanie i plotkowanie z sąsiadką, piwko z kolegami z pracy, przesiadywanie w "ulubionej knajpce" na mieście jest niegodne dziecka Bożego, bo co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? [2Ko 6,14-15]. Oczywiście, w celach ewangelizacyjnych zdarza się nam trafić do najciemniejszych miejsc, ale nigdy w nich z upodobaniem nie przesiadujemy. Zapalamy światło, wyprowadzamy stamtąd ludzi, którzy chcą ratunku i na tym kończy się nasza obecność wśród ludzi bezbożnych.

Poddawajcie samych siebie próbie. Czy trwacie w wierze? Doświadczajcie siebie: Czy dostrzegacie u siebie to, że Jezus Chrystus jest w was? [2Ko 13,5].  W obecnych dniach mieć musisz Zbawcę. Co dzisiaj jest kotwicą twą? Upewnij się, upewnij się, że nogi twe na pewnej Skale są. Tą skałą Jezus, tak, tylko On!  Tą skałą Jezus, jedynie On! Upewnij się, upewnij się, że nogi twe na pewnej Skale są! - zachęca wspomniana już pieśń. Dlatego się upewniam. A ty?

PS. Tekst napisany w nawiązaniu do - Upewnij się! Wkrótce - Upewniam się! 4.

29 stycznia, 2017

Upewniam się! 2.

2. Prawdziwy chrześcijanin odczuwa wstręt do grzechu. Z tej racji, że narodziliśmy się na nowo i staliśmy się uczestnikami Boskiej natury, odczuwamy niechęć, a nawet wstręt, do grzechu. Ponieważ grzech jest działaniem wbrew woli Bożej i gniew Boży z nieba objawia się przeciwko wszelkiej bezbożności i nieprawości ludzi [Rz 1,18], prawdziwi chrześcijanie, jako ludzie duchowo odrodzeni, siłą rzeczy nie znajdują już w grzechu żadnego upodobania. Czy to znaczy, że w ogóle nie zdarza się im zgrzeszyć?

Wiemy, że dopóki przebywamy w ciele, jesteśmy oddaleni od Pana [2Ko 5,6]. Bombardowanemu na co dzień mnóstwem pokus i prowokowanemu do złego zachowania uczniowi Jezusa - niestety - zdarza się zgrzeszyć. Natychmiast jednak dobre sumienie podnosi wówczas alarm i nie przestaje go niepokoić, aż powróci na właściwą ścieżkę. Odrodzony z Ducha Świętego człowiek nie potrafi się już pławić w grzechu i się nim cieszyć. Zmysłową przyjemność grzechu wypiera z duszy chrześcijanina silny dyskomfort, że zasmucił on Ducha Świętego. Nikt narodzony z Boga nie postępuje grzesznie, gdyż jest w nim Boże nasienie. Nie jest on w stanie żyć w grzechu, gdyż został zrodzony z Boga. Po tym właśnie rozpoznaje się dzieci Boga oraz dzieci diabła [1Jn 3,9-20]. Dobrze obrazuje to prosta ilustracja zachowania owcy i świni w stosunku do błota. Owca, gdy wpadnie do błota, nieszczęsna, natychmiast próbuje się z niego wydostać. A świnia?  Umyta świnia znów się tarza w błocie [2Pt 2,22].

Sprawdzamy więc dziś samych siebie pod tym kątem. Czy odkrywamy w sobie tę duchową prawidłowość, że już nie możemy żyć w grzechu? Czy - nie twierdząc, że staliśmy się bezgrzeszni - na własnej skórze doświadczamy tak radykalnej zmiany w podejściu do grzechu, że tak jak kiedyś go lubiliśmy, tak teraz odczuwamy do niego niechęć? Jeżeli za każdym razem, gdy zgrzeszymy, taki mechanizm zaczyna w nas działać, to znaczy, że Duch Święty mieszka w nas i jesteśmy na właściwym kursie. A co, jeżeli tak nie jest? Co robić, jeżeli ciągnie nas do grzechu, jak świnię do błota?

Jeżeli odkrywamy w sobie jakiś rodzaj przyjemności z popełnionego grzechu, to - przede wszystkim - przestańmy dłużej przechodzić już nad tą sprawą do porządku dziennego. Popadliśmy w stan, który - jeżeli chcemy wejść do Królestwa Bożego - wymaga natychmiastowej pokuty. Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ludzie dopuszczający się nierządu, bałwochwalcy, cudzołożnicy, mężczyźni współżyjący między sobą i ci, którzy się im oddają, złodzieje, chciwcy, pijacy, oszczercy i zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego [1Ko 6,9-10]. Trzeba nam uznać przed Bogiem, że nasze chrześcijaństwo to fikcja. Trzeba upaść na kolana i błagać Boga o przebaczenie, oczyszczenie i duchowe odrodzenie, aby prawdą w nas stały się dalsze słowa zacytowanego fragmentu Pisma: A takimi właśnie niektórzy z was byli. Obmyliście się jednak, doznaliście uświęcenia i dostąpiliście usprawiedliwienia w imieniu Pana, Jezusa Chrystusa, i w Duchu naszego Boga [1Ko 6,11].

Jeżeli odkrywamy w sobie ciągoty do grzechu, to - błagam - nie pomyślmy przypadkiem, że się już nie nadajemy do Królestwa Bożego. Problem grzechu - jak wiemy z Biblii - dotyczy wszystkich ludzi, a skoro Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy [1Tm 2,4] to znaczy, że wyzwolenie z grzechu zawsze jest możliwe. Trzeba nam tylko szczerze i desperacko zwrócić się do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, On bowiem wybawi swój lud z jego grzechów [Mt 1,21]. Rzecz w tym, abyśmy grzesząc, dłużej nie uspokajali już swego sumienia złudzeniem, że jakoś to będzie. Potrzebujemy radykalnego nawrócenia i wejścia na drogę świętości. Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia [1Tm 4,7]. To jest możliwe, Z Bożą pomocą jest możliwe, abyśmy znowu, albo po raz pierwszy wreszcie prawdziwie, żyli w wolności od grzechu.

Wszyscy chcemy wejść do Królestwa Bożego, więc musimy upewnić się, że jesteśmy na właściwym kursie.

PS. Tekst napisany w nawiązaniu do - Upewnij się! Wkrótce - Upewniam się! 3.

28 stycznia, 2017

Upewniam się! 1.

1. Prawdziwy chrześcijanin rozważa Słowo Boże, modli się i napełniony Duchem Świętym codziennie pielęgnuje społeczność z Panem Jezusem Chrystusem. Z chwilą nowego narodzenia stało się to wielką potrzebą jego serca. Rozmiłował się w Bogu i Jego Słowie. Z serdecznym oddaniem i przyjemnością trwa w związku z Panem, a społeczność nasza jest społecznością z Ojcem i z Synem jego, Jezusem Chrystusem [1Jn 1,3].

Czy tak jest w naszym życiu? Czy ciągnie nas do czytania Biblii? Czy w naszej głowie i w sercu trwa nieustanna wymiana myśli i rozmowa z Bogiem? Czy Duch Święty na stałe w nas zamieszkuje i nas prowadzi? Pytam, bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,134]. Pytam, bo uczniowie Jezusa powinni zawsze się modlić i nie ustawać [Łk 18,1]. Pytam, bo szczęśliwy jest ten, kto […] ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą [Ps 1,1-2].

Upewniamy się, że tak właśnie jest w naszym życiu? Wspaniale. O to właśnie chodzi. Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Łk 12,43]. Oznacza to, że jesteśmy na właściwym kursie. Idziemy drogą życia. Tak trzymać!

A co, jeżeli tak nie jest? Co robić, gdy nie ciągnie nas do Biblii, gdy o modlitwie przypominamy sobie przed jedzeniem albo w niedzielę, na nabożeństwie? Co robić, gdy w naszej głowie zajętej tysiącem spraw brakuje na co dzień miejsca na sprawy duchowe? Jak to rozumieć, że imię Jezus już nie wywołuje w nas żadnego drżenia serca, żadnej ekscytacji? Co robić, gdy odkrywamy w sobie coś takiego, że bez zmrużenia oka całymi godzinami potrafimy oglądać mecz lub jakiś film, a zasypiamy nad Biblią lub podczas kazania?

Jeżeli tak jest, jeżeli coś takiego z nami się dzieje, to przede wszystkim – błagam – dłużej już nie przechodźmy nad tym do porządku dziennego. Trzeba uznać przed Bogiem swój grzech zaniedbania lub duchowej powierzchowności. Takie objawy świadczą, że nasze serce nie przylega do Pana Jezusa, że miłujemy świat i rzeczy które są na świecie. Porzuciliśmy swoją pierwszą miłość i koniecznie trzeba nam do niej powrócić. Jak to zrobić? Do wierzących, którzy znaleźli się w takim stanie, Pan Jezus mówi: Oto stoję u drzwi! Pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim ucztował, a on ze mną [Obj 3,20]. Zwróćmy uwagę na to, jak wspaniałomyślny jest Pan. Nie czeka, aż my zapukamy do Jego drzwi. Przychodzi do nas. Trzeba nam otworzyć Mu jak najprędzej, upaść na kolana i serdecznie przeprosić naszego Zbawiciela i Pana, że się tak zaniedbaliśmy w miłości do Niego. Trzeba prosić, aby ponownie napełnił nas Duchem Świętym. Trzeba odnowić nasze śluby i w myśl Słowa Bożego: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej [Łk 10,27] oddać swe serce Panu! Każdy z nas powinien to zrobić osobiście i we właściwy mu sposób.

Tak upewnieni znowu możemy spać spokojnie. Uczyć się, pracować, pełnić swą rolę w społeczeństwie  i z podniesioną głową wyglądać dnia, gdy Pan Jezus przyjdzie, by zabrać nas do Siebie.

PS. Tekst napisany w nawiązaniu do Upewnij się! Wkrótce: Upewniam się! 2.

26 stycznia, 2017

Upewnij się!

Upewnij się. - Z takimi słowami w głowie obudziłem się dwa dni temu i wciąż nie przestaję o nich myśleć. Tak. Trzeba sprawdzić, czy wciąż jestem na właściwym miejscu. Trzeba się upewnić, że obrana droga doprowadzi do upragnionego celu. Kilka lat temu tysiące ludzi licząc na dobre zyski zdeponowało całe swoje oszczędności w "Amber Gold". Dziś wiemy, że się okropnie zawiedli. Na fali obietnic łatwego zarobku nie upewnili się należycie i „popłynęli” nie tak, jak to sobie planowali.

Tysiące ludzi w ewangelicznych wspólnotach żywi przekonanie, że są na drodze do nieba. Nawrócili się. Oddali kiedyś swe serca Jezusowi i zostali ochrzczeni. Z przynależności do radosnej grupy chrześcijan i zaangażowania w dobro czerpią poczucie, że wszystko jest w porządku. W atmosferze euforii idą dalej bez zastanawiania się już nad różnymi szczegółami. Byłaby to ich zdaniem nawet niepotrzebna strata czasu.

Tymczasem Słowo Boże wzywa: Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie [2Ko 13,5]. Najwidoczniej może się więc tak zdarzyć, że urobione w nas poczucie pewności zbawienia przestanie odpowiadać rzeczywistości. Wówczas, niejako siłą rozpędu, podążamy dalej, ale nie jest to już droga wiary. Jak wielu z nas rozmija się z prawdą? Ilu ludzi ze środowisk ewangelicznych na końcu czeka potworne rozczarowanie? Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci [Prz 16,25].

Już samo życie nas uczy, że tam, gdzie chodzi o jakiś poważniejszy wydatek lub dłuższą umowę, trzeba sprawę zbadać i się upewnić, żeby potem nie pluć sobie w brodę. Tym bardziej domaga się tego sprawa naszego wiecznego zbawienia. A skąd możemy wiedzieć, że jesteśmy na drodze do nieba? Nie wystarczy tu osobiste, wewnętrzne przekonanie, że myślimy i postępujemy właściwie. Słyszałem niedawno o pewnej kobiecie, która kierując się uczuciami, uległa złudzeniu, że jest kochana i wszystko, co miała, oddała facetowi, z którym  nawet ani razu się nie zobaczyła. Najwidoczniej zabrakło jej zdrowego rozsądku i wszystko straciła na rzecz jakiegoś oszusta. Człowiek zdany sam na siebie może łatwo trafić na manowce. W najważniejszej sprawie, jaką jest wieczne zbawienie, nie wolno polegać na własnych poglądach lub odczuciach.

Zjawisko zbłądzenia może towarzyszyć także przynależności do licznej grupy. W tłumie zazwyczaj panuje przekonanie, że skoro większość tak myśli i robi  - to na pewno jest dobrze. Gdy ludzi przybywa, to w naturalny sposób przestają oni rozważać słuszność drogi, którą podążają.  Euforia nie lubi głębszych rozważań. Wielkie religie światowe bazują właśnie na tym, że ich wyznawcy niczego nie sprawdzają. Ulegają zbiorowej pewności, że jest ok. A gdy do tego nad grupą przejmie kontrolę jakiś zwodziciel, to wszystkich jej członków czeka nie tylko przykrość zmarnowanego czasu i energii ale i całkowitego rozminięcia się z celem. Czyż diabłu nie chodzi o to, żeby tak zrobić z wierzącymi w sprawie ich zbawienia? Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, aby o ile można, zwieść wybranych [Mk 13,22] – zapowiedział Jezus. Jeżeli przestaniemy się upewniać na drodze wiary, to zwiedzenie będzie wielkim sukcesem szatana, bo wyszło na świat wielu zwodzicieli [1J 1,7].

Dodajmy, że szczególnie wyrafinowanym wprowadzeniem w błąd na drodze do zbawienia jest pogląd, że w ogóle nie można mieć pewności zbawienia. To tak, jakby osobie pragnącej dojechać do Warszawy mówić, że dopiero gdy zobaczy pałac kultury będzie pewna, że jechała dobrą drogą. Bóg powołał nas do wiecznej chwały i zapewnia wierzących w Jezusa Chrystusa, że osiągną upragniony cel. To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny [1Jn 5,13].  Tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny [Rz 2,7]. Możemy i powinniśmy już teraz nosić w sercu to przekonanie.

Na drodze wiary trzeba nam jednak wciąż na nowo się upewniać. Duchowy stan zboru w Laodycei świadczy bowiem, że można popaść w stan pewności fałszywej. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły [Obj 3,17]. Można coś po drodze zgubić lub odrzucić, jak zbór efeski, który porzucił pierwszą swoją miłość do Pana.

Kiedy więc powinna nam zapalać się w sercu lamka alarmowa, wzywająca do korekty obranego na Królestwo Boże kursu?  Gdy przestajemy odczuwać potrzebę modlitwy i nie ma w nas głodu Słowa Bożego. Gdy nie odczuwamy wstrętu do grzechu. Gdy dobrze czujemy się w towarzystwie ludzi bezbożnych. Gdy nie ma w nas palącej potrzeby mówienia innym o Jezusie. Gdy nie potrafimy zapanować nad emocjami i swoimi naturalnymi pragnieniami. Gdy równolegle w trzech źródłach norm wiary i życia chrześcijanina -  tj. w Ewangeliach, w Dziejach Apostolskich i w Listach Apostolskich nie ma śladu naszych poglądów i praktyk. - Takie i podobne im objawy świadczą, że dzieje się z nami coś złego. Nie wolno nam wówczas jechać sobie dalej, jakby nigdy nic. Trzeba się upamiętać z grzechu, skorygować poglądy, wrócić do uczynków pierwszej miłości.

Jak możesz się upewnić na drodze zbawienia?  Po pierwsze, prosząc Boga, aby cię sprawdził. Tak robili nawet wielcy mężowie wiary. Zbadaj mnie, Panie, i doświadcz, Poddaj próbie nerki i serce moje! [Ps 26,2]. Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! [Ps 139, 23-24]. Po drugie, upewnić się możesz, poddając wszystko testowi Słowa Bożego, podobnie jak wierzący z Berei. Przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają [ Dz 17,11]. Właśnie po to masz Biblię, abyś upewnił się w prawdziwości nauki, jaką odebrałeś [Łk 1,4].  Po trzecie, upewniaj się na drodze zbawienia badając i testując samego siebie. Mając np. naturalną słabość do słodyczy, sprawdzaj co jakiś czas, czy potrafisz powstrzymać się przed drugim ciastkiem?  Gdy smakuje ci piwo, sprawdź, czy przez miesiąc spokojnie możesz nie wypić ani łyka i jak najbardziej normalnie nadal funkcjonować? W ten sposób dowiesz się, czy nie zaczyna cię opanowywać jakiś grzech niepowściągliwości. Gdy masz skłonność do plotkowania i obmowy, poddaj się próbie, by zamiast złych słów powiedzieć coś dobrego o tym człowieku. Czy łatwo ci to przyjdzie? I wreszcie, gdy zauważysz, że twoje zachowanie lub poglądy wywołują smutek lub zdziwienie  na twarzy ludzi głęboko wierzących, czym prędzej zrób sobie osobiste studium biblijne danego zagadnienia.

Kościół oczekuje na rychłe Powtórne Przyjście Jezusa Chrystusa. Tego dnia jedni będą zabrani, a drudzy pozostawieni. Warunkiem naszego pochwycenia jest gotowość na ów Wielki Dzień! Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt i aby ów dzień was nie zaskoczył niby sidło; przyjdzie bowiem znienacka na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc, modląc się cały czas, abyście mogli ujść przed tym wszystkim, co nastanie, i stanąć przed Synem Człowieczym [Łk 21,34-36].

Przypomniała mi się  pieśń. W obecnych dniach mieć musisz Zbawcę, co dzisiaj jest kotwicą twą. Upewnij się, upewnij się, czy nogi twe na pewnej skale są? Tą skałą Jezus, tak tylko On! Tą skałą Jezus, jedynie On! Upewnij się, upewnij się! Czy nogi twe na pewnej skale są?

Upewnij się, czy wciąż jesteś na drodze wiary? Upewnij się, że jesteś należycie przygotowany, by stanąć przed Panem!

24 stycznia, 2017

Tacy jak on są naszą chlubą

Bliskie sercu Piotra stoisko z literaturą
Dziś wieczorem miałem chwilę niecodziennej przyjemności. Przyjechał do mnie Piotr, jeden z naszych miejscowych braci, aby przez wspólnie spędzoną godzinę, zaakcentować i poświętować jego osiemnastą rocznicę odrodzenia duchowego, które datuje na dzień 24 stycznia 1999 roku.

Wspominając tamte lata i początki Piotra na drodze wiary, zacząłem myśleć o procesie rozwoju duchowego, jaki przetoczył się przez jego życie. Jakże innym jest dziś człowiekiem! Poznając go osiemnaście lat temu, mogłem mieć rozmaite obawy. Jednak zrodzona w jego sercu szczera wiara w Jezusa Chrystusa zaczęła rządzić jego myślami i codziennym życiem. Zbawienna łaska Boża, rok po roku skutecznie ćwiczyła go i przeobrażała na wzór Chrystusa Jezusa. Nie tylko ostał się w wierze, ale wzrósł w niej na tyle, że dzisiaj mogę myśleć o nim, jak o dojrzałym chrześcijaninie. Przeszedł w tym czasie niejedną próbę.  Pozostawiony przez żonę, troje swoich dzieci wychował na dorosłe już dzisiaj osoby, trwające w wierze i zaangażowane w życie Kościoła. Sam Piotr przez wszystkie te lata jest bardzo użyteczny w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE, w rozmaity sposób biorąc udział w życiu wspólnoty.
Pomyślałem sobie, że apostolskie słowa, skierowane do świętych w Koryncie: Jak jest prawdą, że wy jesteście chlubą naszą, którą mam w Chrystusie Jezusie, Panu naszym [1Ko 15,31] z ręką na sercu mogę dzisiaj odnieść do Piotra i wielu innych naszych braci i sióstr. Tacy jak on są moją chlubą w Panu.

Piotr zbudował mnie jeszcze w inny sposób. Przez całe lata miewałem wrażenie, że moja posługa Słowem Bożym w miejscowym zborze pozostaje bez większego echa. Tymczasem w dedykacji wklejonej do podarowanej mi książki, upamiętniającej jego duchowe urodziny, ze zdumieniem przeczytałem podziękowanie za:
- wpływ na przeszczep serca
- troskę o dziedzictwo Pięćdziesiątnicy
- pewność wywołującą drżenie serca
- zachęcanie przez zniechęcanie
- burzenie mitów i otwartość na nietypowe zachowania Jezusa
- niezatapialność
- los i chwałę odmieńców.
Przecież to nie tylko jakieś aluzje, ale wyraźne ślady moich kazań i wykładów Pisma Świętego w naszym zborze, wynotowane na przestrzeni wielu lat. Wow! Poselstwo biblijne nie poszło w las. Zostało przyjęte i zapamiętane!

Dziękuję Piotrze za to świadectwo. Dumny jestem z Ciebie, że mamy w Tobie tak stabilnego w wierze i użytecznego współpracownika. Życzę Ci dalszego wzrostu w poznaniu naszego Pana, Jezusa Chrystusa i spełnienia Twoich marzeń w służbie na rzecz Królestwa Bożego.

20 stycznia, 2017

Zadbaj o własne podwórko!

Donald Trump w chwili wypowiadania:
America First. America First.
Dzisiejsze przemówienie inauguracyjne nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej z oczywistych powodów wywołało wielkie zainteresowanie na świecie. Przez media przewala się fala sprzecznych opinii i komentarzy, jakim faktycznie Donald Trump będzie prezydentem. Nie mając najmniejszego zamiaru włączać się w tę polemikę, pragnę jedynie zwrócić uwagę na słowa - "America First. America First", które jakoś szczególnie przykuły dziś moją uwagę.

Ogólnie rzecz ujmując, 45. Prezydentowi USA chodziło o to, że Amerykanie powinni bardziej zająć się własnym krajem. Za dużo pieniędzy, czasu i krwi poświęcają pilnowaniu porządku w różnych regionach świata, a za mało u siebie. Od lat walczą o dobro innych narodów, a za mało energii wkładają w troskę o pomyślność rodaków na własnej ziemi. Donald Trump zapowiada wielką zmianę. Ameryka ma w aktywności Amerykanów znaleźć się teraz na pierwszym miejscu.

Pomyślałem, że powyższe słowa dobrze ilustrują naukę apostolską, wzywającą wierzących do zadbania o należyte wypełnianie obowiązków na własnym podwórku. Zbyt często tak bywa, że jedziemy na misję do innego miasta, a nawet kraju, a tuż po sąsiedzku pełno jest ludzi, którym jeszcze nikt nie głosił ewangelii. Z pasją zajmujemy się ratowaniem i wychowywaniem tzw. trudnej młodzieży, a własne nasze dzieci całymi dniami nie mają mamy i taty w domu. Zbyt często angażujemy się w działalność społeczną, charytatywną i ewangelizacyjną rozmaitych grup i fundacji parakościelnych, a w naszej własnej wspólnocie cała praca spada na ramiona wąskiej, ciągle tej samej grupy osób. Dlaczego to zjawisko ma miejsce? Może dlatego, że praca na własnym podwórku jest mniej atrakcyjna, wymaga większej dbałości o osobiste świadectwo życia i nie dostarcza nam aż tylu pochwał..?
 
Słowo Boże jednak nie schodzi nam tu z drogi. Wręcz przeciwnie. Staje w poprzek i zmusza nas do zajęcia się przede wszystkim swoim najbliższym otoczeniem. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników  nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego [1Tm 5,8]. Żaden wierzący mężczyzna nie powinien zabierać się za przywództwo i pouczanie innych,  zanim  wcześniej należycie nie zadba o własny dom, by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży? [1Tm 3,4-5]. A dzieci lub wnuki, często tak chętne do rozmaitych akcji pomocy na zewnątrz?  Niech się one najpierw nauczą żyć zbożnie z własnym domem i oddawać rodzicom, co im się należy; to bowiem podoba się Bogu [1Tm 5,4].  Jeśli kto z wiernych ma w swej rodzinie wdowy, niech je wspomaga, aby zbór nie był obciążony i mógł wspierać te, które rzeczywiście są wdowami [1Tm 5,16].

Nie namawiam do zaniechania aktywności społecznej. Zwłaszcza pomoc potrzebującym nie cierpi zwłoki i często wymaga szeregu poświęceń. Za dużo jednak mamy rozmaitych aktywistów i poprawiaczy świata, którzy świetnie się prezentują podczas wystąpień  publicznych, natomiast zupełnie zawodzą w swojej rodzinie i domu, od lat zaniedbując własne podwórko.

Ot, taką refleksję wywołały we mnie słowa prezydenta Trumpa  - America First. America First.

19 stycznia, 2017

Pilnuj nauki!

W przejmujący sposób dotarło do mnie w pierwszych dniach stycznia 2017 roku potrójne wezwanie apostolskie do czytania, napominania i nauczania. Dopóki nie przybędę, przykładaj się do czytania, napominania i nauczania [1Tm 4,13 wg Biblii Poznańskiej]. Pierwszym adresatem tych słów był Tymoteusz, Pawłowy syn w wierze, wszakże z racji zawarcia ich w kanonie Pisma Świętego, dają do myślenia nam wszystkim. Tymoteusz w miejscu swej służby wyglądał powrotu apostoła Pawła. My wyczekujemy powrotu Chrystusa Pana.

Po wcześniejszym omówieniu potrzeby czytania i napominania, zajmiemy się teraz znaczeniem nauki. Oczywiście, chodzi tu o naukę Chrystusową. Już w okresie wczesnego Kościoła istniał swoisty zbiór myśli, słów, postaw i czynów Jezusa Chrystusa odczytywanych, rozumianych i stosowanych pod kierownictwem Ducha Świętego, zwany też nauką apostolską. Wszystkich nowo nawróconych z nią zapoznawano. Lecz Bogu niech będą dzięki, że wy, którzy byliście sługami grzechu, przyjęliście ze szczerego serca zarys tej nauki, której zostaliście przekazani [Rz 6,17]. I trwali w nauce apostolskiej... [Dz 2,42].

W pierwotnym Kościele dbano o poprawność nauki. Miał to na uwadze ewangelista Łukasz dedykując Teofilowi pisemną relację o Jezusie Chrystusie w celu upewnienia go w prawdziwości nauki, jaką odebrał [zob. Łk 1,1-4]. O to samo chodziło apostołom, gdy głosili Słowo i pisali listy apostolskie. Przeto, bracia, trwajcie niewzruszenie i trzymajcie się przekazanej nauki, której nauczyliście się czy to przez mowę, czy przez list nasz [2Ts 2,15]. W tym samym duchu troski o zdrową naukę nakreślona została rola Tymoteusza w Efezie. Gdy wybierałem się do Macedonii, prosiłem cię, żebyś pozostał w Efezie i żebyś pewnym ludziom przykazał, aby nie nauczali inaczej niż my i nie zajmowali się baśniami i nie kończącymi się rodowodami, które przeważnie wywołują spory, a nie służą dziełu zbawienia Bożego, które jest z wiary [1Tm 1,3-4]. Nie trzeba dodawać, że w celu utrzymania kolejnych pokoleń chrześcijan przy nauce apostolskiej Bóg powołał nauczycieli Słowa Bożego [zob. 1Ko 12,28 i Ef 4,11] i zainspirował powstanie Pisma Świętego Nowego Testamentu.


Gwarancją utrzymania się w granicach nauki Chrystusowej jest nasz osobisty, codzienny kontakt z Biblią i trwanie w społeczności Ducha Świętego. Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając.  Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył. I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany [2Tm 3,13-17].

Od samych początków chrześcijaństwa z nauką Chrystusową ścierały się nauki ludzkie. Lecz byli też fałszywi prorocy między ludem, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki i zapierać się Pana, który ich odkupił, sprowadzając na się rychłą zgubę. I wielu pójdzie za ich rozwiązłością, a droga prawdy będzie przez nich pohańbiona. Z chciwości wykorzystywać was będą przez zmyślone opowieści; lecz wyrok potępienia na nich od dawna zapadł i zguba ich nie drzemie [2Pt 2,1-3]. Już Jezus postawił zarzut manipulowania przy nauce Bożej. Przykazania Boże zaniedbujecie, a ludzkiej nauki się trzymacie. I mówił im: Chytrze uchylacie przykazanie Boże, aby naukę swoją zachować. […]  tak unieważniacie słowo Boże przez swoją naukę, którą przekazujecie dalej; i wiele tym podobnych rzeczy czynicie [Mk 7,8-13]. Dziwne, ale błędnej nauce ludzie gotowi są poświęcić znacznie więcej uwagi, czasu i energii, aniżeli zgłębianiu zdrowej nauki.

Faktem jest, że ludzkie nauki nie brzmią głupio. Mają one pozór mądrości w obrzędach wymyślonych przez ludzi [Kol 2,23]. Wszakże Bóg nie przyjmuje czci z ust ludzi głoszących błędną naukę. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi [Mt 15,9]. Najbardziej otrzeźwiającą przestrogę przed błędną nauką znajdujemy w drugim liście Jana. Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach [2J 1,8-11].

Pilnując nauki trzeba nam pamiętać, że nauka Chrystusowa to nie litera, a Duch! Kryterium prawowierności nauki nie leży w literalnym odczytywaniu Pisma, lecz w prawdziwej pobożności. Jeśli kto inaczej naucza i nie trzyma się zbawiennych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością... [1Tm 6,3]. Tę objawia w sercach i umysłach wierzących  Duch Święty. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi. Bo któż poznał myśl Pana? Któż może go pouczać? Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej [1Ko 2,12-16]. Kto żyje według Ducha, ten nie wdaje się w spory o słowa. Ma duchowe pojęcie, jaka jest nauka Chrystusowa i jak ją stosować w życiu.

Bracia i Siostry! Trzeba nam trzymać się nauki Chrystusowej. Zarówno w kształtowaniu własnych poglądów, jak i w nauczaniu innych, miejmy na uwadze to, z jakiego źródła korzystamy. Pilnujmy nauki! Uważajmy, żeby błędna nauka nie zalęgła się w zborze, w rodzinie, w grupie domowej.  Trwajmy w nauce apostolskiej! Dbajmy o osobiste postępy w nauce. Przykładajmy się też do nauczania innych! Pilnujmy nauki.

16 stycznia, 2017

Pilnuj napominania!

Po rozważeniu w pierwszych dniach Nowego Roku zachęty do czytania, pora na chwilę uwagi dla drugiego wezwania apostolskiego z naszego tekstu: Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki [1Tm 4,13]. Młody przywódca chrześcijański, Tymoteusz, z pewnością miłował chrześcijan i starał się im podobać. Chciał, żeby zbór w Efezie był jak najliczniejszy. Z drugiej strony wiadomo, że ludzie bardzo źle reagują na napomnienia. Mogą nawet z tego powodu opuścić zbór, dlatego przywódcy dwoją się i troją, aby nikogo nie urazić. W dobrej wierze rezygnują z napominania. Również Tymoteusz prawdopodobnie zaczynał przemilczać różne kontrowersyjne zachowania wierzących. I co przeczytał w liście od swego ojca w wierze? Pilnuj napominania!  Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczaniem [2Tm 4,2].

Właśnie o tym jest dzisiejsze rozważanie. Napominanie,  gr. paraklesis, oznacza wezwanie, apel do kogoś, zwrócenie się do kogoś, zachętę, pocieszenie. Obowiązek napominania to poważne wyzwanie dla ludzi wierzących. Z uwagi na powszechny indywidualizm i egocentryzm, modę na niezależność i wolność, wybujały szacunek dla bliźniego, własne uchybienia i grzechy oraz obawę przed posądzeniem o wtrącanie się w nieswoje sprawy - coraz częściej przemilczamy nawet łatwo n zauważane grzechy. Nie uśmiecha się nam płacenie ceny osamotnienia, a nawet prześladowania i nienawiści ze strony napominanych. Świat nie może was nienawidzić, lecz mnie nienawidzi, ponieważ Ja świadczę o nim, że czyny jego są złe [J 7,7] - tłumaczył Jezus swoim naturalnym braciom przyczyny wrogości, jaka spotykała Go ze strony Żydów. Kto chce nade wszystko być lubiany, ten powinien zaniechać napominania.

Tymczasem Słowo Boże każe pilnować napominania i nie są to puste słowa. Usłyszawszy o konflikcie między siostrami w Filippi, apostoł Paweł naspisał: Upominam Ewodię i upominam Syntychę, aby były jednomyślne w Panu [Flp 4,2]. Apostoł Piotr napomniał chrześcijan, jako pielgrzymów w tym świecie: Umiłowani, napominam was, abyście jako pielgrzymi i wychodźcy wstrzymywali się od cielesnych pożądliwości, które walczą przeciwko duszy; prowadźcie wśród pogan życie nienaganne [1Pt 2,11-12]. Podobnie, napomniał przywódców Kościoła: Starszych więc wśród was napominam, (zachęcam)  jako również starszy i świadek cierpień Chrystusowych oraz współuczestnik chwały, która ma się objawić: Paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem, nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzór dla trzody [1Pt 5,1-3].

Chrześcijańskie napominanie jest zabarwione pozytywnie. Cechuje je atmosfera zachęty i nadziei na dobrą zmianę. Jednakże grzesznik, niezależnie od tego kim jest, gdy grzeszy, ma być napomniany, a nie pochwalony. Paweł apostoł po przyjściu do Jerozolimy nie zachęcił, a napomniał obłudnie postępującego Piotra [zob. Ga 2,11]. Jan Chrzcicie strofował króla Heroda z powodu jego związku ze szwagierką. Nie miało to charakteru zachęty do lepszego życia, bo inaczej Jan nie straciłby głowy.  Oczywiście, napominać winniśmy w duchu łagodności [Ga 6,1] a  naszym celem zawsze ma być pobudzenie braci i sióstr do miłości i dobrych uczynków [Hbr 10,24].

Przyjaciele, w nastawieniu do braci i sióstr w omawianej kwestii zdarza się nam popadać w skrajności. Albo przejawiamy zainteresowanie jedynie gołą informacją o drugim człowieku, albo w ogóle się nim nie interesujemy. Chcemy informacji o innych bez zamiaru osobistego zaangażowania się w okazanie  im duchowej troski. W konsekwencji grzechy innych wywołują jedynie sensację, plotkarstwo i obmowę. Nie mniejszym złem jest to, że w ogóle coraz mniej nas obchodzi, jak żyją nasi współwyznawcy i czy utrzymują się na właściwym kursie. Wystarcza nam, że się pojawią w niedzielę na nabożeństwie. Tak bracia moi być nie powinno!  Zbór to społeczność ludzi interesujących  się sobą nawzajem! Miłość przekłada się na troskę o zbawienie braci i sióstr. Dlatego pilnujmy napominania!

07 stycznia, 2017

Pilnuj czytania!

Statystyczny Polak spędza na czytaniu sześć i pół godziny w tygodniu, a więc niecałą godzinę dziennie. Wprawdzie nie jest z nami aż tak źle, bo to 13. miejsce na świecie, ale już gdy chodzi o czytanie książek, to tylko 17%  Polaków zadeklarowało w 2015 roku przeczytanie przynajmniej jednej książki. To znaczy, że 63 % Polaków książek zazwyczaj nie czyta w ogóle.

A jak jest z czytaniem Biblii? Nie mamy badań polskiego środowiska ewangelicznego w tej dziedzinie. Statystyka znaleziona w czasopiśmie Christianity Today sprzed kilku lat, na podstawie badań przeprowadzonych wśród blisko trzech tysięcy  amerykańskich  protestantów pokazuje wszakże, że tylko 19% z tego grona czyta Biblię codziennie. Czy polscy chrześcijanie są pilniejszymi czytelnikami Słowa Bożego?

Czytanie jest jedną z najważniejszych umiejętności człowieka. Płynne, wyraźne i należyte akcentowanie czytanego tekstu sprawia, że przemawia on stosownie do swej treści. Jeszcze ważniejsze jest to, że czytając ze zrozumieniem rozwijamy się pod wieloma względami i coraz lepiej komunikujemy. Tym bardziej w życiu chrześcijanina słowo pisane odgrywa ogromną rolę. W poznaniu Boga i Jego woli, w rozwoju osobistym, w ewangelizacji – we wszystkim potrzebujemy Słowa Bożego, a kluczową rolę w tym pełni właśnie czytanie!  Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania… [1Tm 4,13] – wezwał apostoł Paweł młodego Tymoteusza. 

Dlaczego jest to tak ważne? Przypomnijmy, że czytanie Pisma Świętego miało odgrywać wielką rolę w życiu ludu Bożego Starego Przymierza. Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję, będą w twoim sercu. Będziesz je wpajał w twoich synów i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu, idąc drogą, kładąc się i wstając. Przywiążesz je jako znak do swojej ręki i będą jako przepaska między twoimi oczyma. Wypiszesz je też na odrzwiach twojego domu i na twoich bramach [5Mo 6,6-9]. Dlatego nowy przywódca Izraela otrzymał instrukcję: Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło [Joz 1,8]. Dopiero po odczytaniu znalezionej w świątyni księgi za czasów króla judzkiego Jozjasza, doszło do wielkiej reformy [2Krl 22,8-13] i odnowienia  przymierza z Bogiem [2Krl 23,1-3]. Po latach niewoli babilońskiej całymi godzinami publicznie czytano dla wszystkich natchnione księgi [Neh  8,1-8].

Do czytania zachęca również Nowy Testament. Przykładem świeci tu przede wszystkim sam Pan. I przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował, i wszedł według zwyczaju swego w dzień sabatu do synagogi, i powstał, aby czytać. I podano mu księgę proroka Izajasza, a otworzywszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: […] I zamknąwszy księgę, oddał ją słudze i usiadł. A oczy wszystkich w synagodze były w niego wpatrzone [Łk 4,16-20]. Jezus sam zgłosił się tam do czytania. Niewątpliwy zwyczaj czytania widać też w człowieku starannie wykształconym w zakonie ojczystym, pełnym gorliwości dla Boga [Dz 22,3] – czyli w apostole Pawle. Gdy pisał z Rzymu list do Tymoteusza, znajdował się już w celi śmierci, a jednak wciąż miał potrzebę czytania. Płaszcz, który zostawiłem w Troadzie u Karposa, przynieś, gdy przyjdziesz, i księgi, zwłaszcza pergaminy [2Tm 4,13]. Można się domyślać, że czytanie było codziennym zwyczajem apostoła.

Nauka apostolska nie tylko zaleca czytanie, ale wręcz do niego wzywa. A gdy ten list będzie u was odczytany, postarajcie się o to, aby został odczytany także w zborze Laodycejczyków, a ten, który jest z Laodycei, i wy też przeczytajcie [Kol 4,16]. Zaklinam was na Pana, aby ten list był odczytany wszystkim braciom [1Ts 5,27].

Przy czytaniu Pisma Świętego trzeba wszakże pamiętać, że nie wystarczy je odczytywać rozumowo. Trzeba przy tym pomocy Ducha Świętego, który by nam odsłonił głęboki sens Pisma i dawał właściwe jego zrozumienie. Bo do dnia dzisiejszego ta sama zasłona pozostaje nieodsłonięta przy czytaniu starego przymierza. Jest tak dlatego, że znika ona dopiero w Chrystusie. A zatem aż do dzisiaj, ilekroć czytany jest Mojżesz, zasłona leży na ich sercach, a ilekroć ktoś nawróci się do Pana – zasłona opada [2Ko 3,14-16]. Po prostu, Biblia powstawała pod natchnieniem Ducha Świętego i tylko pod Jego natchnieniem może być właściwie zrozumiana.

Serdecznie namawiam do czytania. Czytanie bardzo dobrze na nas wpływa. Czyni nas mądrzejszymi. Nasz mózg wolniej się starzeje. Poprawia się nasza inteligencja emocjonalna. Czytanie również  łagodzi stres. Nade wszystko jednak, dzięki czytaniu Biblii poznajemy wolę Bożą i uczymy się żyć. Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła [2Tm 3,16-17].

Tak więc, może mniej oglądania, bracia i siostry, a więcej czytania? Tak jest. Wręcz pilnujmy czytania! Zacznijmy Nowy Rok z odświeżonym postanowieniem czytania, zwłaszcza czytania Słowa Bożego.