Naszły mnie dzisiaj myśli o ważności trwania w wierze. Kończy się kolejny rok chrześcijańskiej pielgrzymki, a cel ciągle jeszcze jest przed nami. Pan okazuje cierpliwość grzesznikom, aby dać im jeszcze szansę nawrócenia, a my miewamy odczucie, że opóźnia się powrót Pana i pochwycenie Kościoła. Trzeba nam więc wykazać się wytrwałością. Frapuję się, bo na drodze wiary nie widzę już wielu współwyznawców Chrystusa i towarzyszy w pracy dla Pana sprzed lat. Nie, nie poumierali. Wciąż chodzą po ziemi, ale już - niestety - jakimiś innymi ścieżkami.
Zjawisko duchowych manowców przybiera formy bardzo zróżnicowane. Niektórzy zajęli się redefiniowaniem wiary w Boga i organizowaniem życia oraz służby kościoła na ziemi niejako od nowa. Zachowują się tak, jakby jako pierwsi uchwycili prawdziwy sens ewangelii i jakby od nich wszystko dopiero się zaczynało. Inni słudzy Pańscy marnotrawią czas i siły na aktywność, która z duchowego punktu widzenia przynosi w najlepszym przypadku zaledwie niewielki pożytek. Jeżdżą, biegają, rzeźbią sylwetkę, jedzą tylko zdrową żywność i tak troszczą się o swoje zdrowie, jakby bali się rozstania z tym życiem i spotkania z Chrystusem.
Są tacy, którzy rzucili się w wir działalności społeczno-politycznej i dobroczynnej. Nie ma ich w pracy dla Pana, bo udzielają się społecznie ramię w ramię ze świeckimi działaczami i samorządowcami. Niektórzy zniknęli z codziennego życia zboru, bo się zakochali i miłują swoich najbliższych bardziej niż Jezusa. Najwięcej jednak z dotychczasowych, biblijnie wierzących chrześcijan powróciło zwyczajnie do świata. Jeszcze parę lat temu byli zaangażowani w służbie duchowej, stawali w niedzielę za kazalnicą, pełnili w zborze rolę starszych - a teraz żyją, jakby Pana Jezusa nigdy nie poznali. Robią pieniądze, budują własne kariery zawodowe bądź artystyczne, oddają się swoim zainteresowaniom i przyjemnościom, a o Panu i Zbawicielu zapomnieli.
Z roku na rok staje się to powszechniejsze. Z coraz większą łatwością ludzie odstępują od wiary i znikają ze wspólnoty kościoła. Owszem, dużo ludzi nawraca się i przyłącza do zborów, lecz nie wytrzymują w nich zbyt długo. Schodzą na manowce. Dlatego powinniśmy w większym jeszcze stopniu stosować się do tego, co usłyszeliśmy, aby nas czasem nie zniosło na bezdroża [Hbr 2,1]. Biblia Gdańska oddaje tę myśl następująco: Przetoż musimy tem pilniej przestrzegać tego, cośmy słyszeli, byśmy snać nie przeciekli. Mamy trzymać poziom. Gdy naczynie jest dziurawe, poziom jego zawartości ciągle się w nim obniża. Jak można przez lata trzymać należyty poziom? Jak utrzymać się na właściwym kursie i nie zboczyć z drogi? Zacytowany fragment Pisma Świętego daje wyraźną wskazówkę. Powinniśmy coraz staranniej trzymać się Słowa Bożego.
Zejście na własne ścieżki i życie bez społeczności z Bogiem jest strasznie niebezpieczne. Bo zginą ci, którzy oddalają się od Ciebie, zniszczysz wszystkich nie dochowujących Ci wiary [Ps 73,27].
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
27 grudnia, 2019
22 grudnia, 2019
Życzenia świąteczne 2019
Mało kto nie jest zainteresowany osobistym poznaniem ważnych ludzi. Zobaczyć ich z bliska, uścisnąc dłoń, wymienić chociażby kilka słów, nie mówiąc już o osobistej rozmowie i spożytym przy tym samym stole posiłku - to marzenie większości z nas. Chwalimy się wspólnym zdjęciem i jakimkolwiek, chociażby przypadkowym spotkaniem ze sławnymi osobistościami. Nielicznym dane jest bliższe poznanie takich osób i zawiązanie z nimi trwałych relacji.
Najważniejszą i absolutnie z nikim innym nieporównywalną Osobą dla chrześcijanina jest Syn Boży, Jezus Chrystus. Z kim mnie porównacie i z kim zestawicie albo do kogo upodobnicie, abyśmy byli sobie równi? [Iz 46,5] - pyta Pan. Poznanie Jezusa to nasze "być albo nie być". A to jest żywot wieczny, aby poznali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś [J 17,3]. Dobrze jest wiedzieć, że spotkanie zapoznawcze z Panem Jezusem aranżuje Duch Święty. Tylko przez Niego też możemy dowiedzieć się bliższych szczegółów o Chrystusie Panu i być z Nim w stałym kontakcie. On Mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam przekaże [J 16,14] - powiedział Jezus o Duchu Świętym. Nie ma dla chrześcijanina większego zaszczytu, jak bliskość z Panem Jezusem.
Za przykład właściwego doceniania rangi poznania Jezusa służy nam apostoł Paweł. Ale wszystko to, co mi było zyskiem uznałem ze względu na Jezusa Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając sie podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania [Flp 3,7-11]. Od czasu spotkania z Jezusem na drodze do Damaszku wszystko wcześniejsze w życiu Saula z Tarsu trafiło w kąt. Sprawa coraz lepszego poznawania Syna Bożego zdominowała całe jego życie.
Właśnie tego - bliższego poznania Jezusa Chrystusa - na okoliczność Świąt Narodzenia Pańskiego A.D. 2019 życzę wszystkim Wam; współczesnym współwyznawcom Jezusa Chrystusa, Członkom i Przyjaciołom Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku, Czytelnikom bloga "Dzisiaj w świetle Biblii" i Znajomym z Facebooka. Dobrej znajomości z Panem Jezusem nic innego nam nie zastąpi. Życzę Wam i sobie, abyśmy w te święta mieli czas, aby pobyć z Jezusem, by mieć z Nim osobistą rozmowę, by otrzymać od Ducha Świętego objawienie czegoś więcej o Synu Bożym. Wykorzystajmy okazję, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas [Dz 17,27]. Dajmy naszemu Zbawicielowi i Panu wyraźnie do zrozumienia, że Go kochamy ponad wszystko, i że znajomość z Nim jest dla nas praktycznie najważniejsza.
13 grudnia, 2019
Zbór jako ośrodek kultury Królestwa Bożego
Swego czasu dane mi było zajrzeć do Domu Kultury Polskiej na Litwie. Na terenach dość gęsto zamieszkanych przez Polaków stworzono miejsce, gdzie nasi rodacy spotykali się i na różne sposoby wyrażali tam samych siebie; swoje obyczaje, upodobania, przyzwyczajenia i zainteresowania. Z miłości i szacunku do moich rodaków nie napiszę, jak wyglądało to miejsce. Było wszakże świadectwem stanu ducha i kultury osobistej tamtejszych mieszkańców polskiego pochodzenia.
Nie inaczej jest z nami. Kto odwiedza Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE na Olszynce już na pierwszy rzut oka może się o nas sporo dowiedzieć. Oczywiście, najpierw zwraca uwagę na rzeczy zewnętrzne. Lecz liczy się nie tylko to, aby wszystko było na swoim miejscu, aby trawa była wykoszona a cała posesja należycie uporządkowana. Nie mniej ważne jest i to, by został on przez nas serdecznie przywitany i potraktowany w sposób godny miejsca, w którym się znalazł.
Królestwo Boże na ziemi wyraża się zachowaniem osób, które do niego należą. Królestwo Boże nie przychodzi w sposób dostrzegalny. Nikt nie powie: Spójrzcie, jest tutaj! Albo: Spójrzcie, jest tam! Bo właściwie Królestwo Boże jest pośród was [Łk 17,20b-21]. Zbór chrześcijański z natury rzeczy jest więc ośrodkiem kultury Królestwa Bożego. Nasze czyny, gesty i słowa, całe nasze zachowanie na Olszynce – chcemy czy nie chcemy – jest odzwierciedleniem Królestwa Bożego w nas. Tym samym przynosimy Królestwu Bożemu albo chwałę, albo ujmę. Albo wysyłamy zrozumiałe sygnały na jego temat, albo zaciemniamy obraz Królestwa Bożego w oczach przyglądających się nam ludzi.
Rola domu kultury Królestwa Bożego na ziemi jest bardzo odpowiedzialna i zobowiązująca. Wymaga od nas wszystkich postępowania zgodnego ze standardami Pisma Świętego. Nie może ono być zdominowane przez sprawy o charakterze fizycznym, albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym [Rz 14,17]. Powinno być nacechowane harmonią i pokojem Bożym, gdyż Bóg nie jest Bogiem zamieszania, ale pokoju [1Ko 14,33]. Miejsce kultury Królestwa Bożego z założenia, z natury rzeczy, ma służyć chwale Bożej, a nie ludzkiej. Ma sprawiać przyjemność Bogu, a nie służyć ludzkim upodobaniom. Z tego też tytułu zbór nie jest miejscem do uprawiania pluralizmu kulturowego. Chrześcijańska pobożność nie zapożycza świeckich zwyczajów i nie splata się z nimi. Bóg nie chce, aby kościół był ośrodkiem multikulti. Dlatego nie wnośmy do życia zboru metod, manier i aplauzów zapożyczanych ze świeckich imprez.
W ośrodku kultury Królestwa Bożego myśli się i rozmawia w sposób godny dzieci Bożych. Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały [Flp 4,8]. Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają [Ef 4,29]. Tutaj nie plotkuje się ani nie obmawia bliźnich. Nie mówi się źle o władzy ani nie krytykuje innych chrześcijan. Kultura Królestwa Bożego polega na stałej gotowości do usługiwania innym i uważania ich za wyższych od siebie.
Mając powyższe na uwadze wszyscy z należytym zaangażowaniem przykładajmy się do tworzenia dobrego ośrodka kultury Królestwa Bożego na Olszynce. Począwszy od utrzymywania wzorowego porządku na całej parceli, poprzez wygląd zewnętrzny i wewnętrzny naszych budynków, a na godnym zachowaniu każdego z nas kończąc, dbajmy o wysoki poziom świadectwa dla otaczającego nas świata. Niech każdy, kto zajrzy do nas chociażby na chwilę, od razu zauważy i odczuje, że trafił do nieziemskiego miejsca. Niech poczuje tu atmosferę Królestwa Bożego.
05 grudnia, 2019
Nauka z czarnego kruka
Kruki kilka razy pojawiają się w Biblii. O dziwo, przeważnie są narzędziem w ręku Bożym. Są naprawdę czarne. Zgadza się to z biblijną opowieścią oblubienicy, która o swoim miłym mówi, że jego kędziory to gałązki palmowe, czarne jak kruk [PnP 5,11]. Przylatując więc na Olszynkę i paradując na moich oczach przypominają mi o kilku ważnych sprawach:
Po drugie, bywa, że jakiś człowiek łamie Boże przykazanie nakazujące, by czcić swego ojca i matkę. Słyszymy czasem, jak naśmiewa się ze swoich rodziców i ich lekceważy. Biblia mówi, że Bóg wyśle przeciwko takiemu człowiekowi swoich wysłańców. Oko, które szydzi z ojca i gardzi sędziwą matką, wydziobią kruki nad rzeką lub zjedzą orlęta [Prz 30,17]. Skoro tak mówi Słowo Boże, to zawsze – wcześniej czy później – tak się też stanie. Boże "kruki" mogą przynieść chleb, ale innym razem przylecą, żeby wykonać sąd Boży.
Patrzę i widzę zwykłe, czarne krukowate, jakich wiele. A jednak dzięki Biblii z ich widoku czerpię ważną naukę…
04 grudnia, 2019
Czy dla innych pożytkiem twe życie?
Niestety, jest i u nas. Drzewo rosnące na zborowej parceli zaatakowała jemioła. Jak to możliwe, aby taki pasożyt znalazł w środowisku kościelnym dogodne warunki rozwoju? A jednak. Do tego, jak na ironię, wygląda ładniej od gałęzi, na których żeruje. Wydała nawet coś na wzór owocu, nibyjagody, które roznoszone przez ptaki stają się zarodkiem nowych ognisk jemioły.
Szkoda drzew porażonych przez jemiołę. Niby nie zabija ich ona szybko, niby w normalnych warunkach pogodowych nie wysysa z nich aż tak dużo soków odżywczych, ale gdy nadchodzi susza, wtedy zabiera wszystko i drzewo zaczyna obumierać. Bardzo to wymowny obraz wspólnoty kościelnej i pewnych ludzi, którzy przyłączają się do niej. Mają dobrą prezencję, rzucają się w oczy, są pozytywnie nastawieni i zawsze obecni, ale szybko można się zorientować, że przyszli do zboru jedynie po to, by na nim żerować.
Patrząc na jemiołę myślę o mojej własnej użyteczności dla Boga i ludzi. Co praktycznie wnoszę na co dzień w życie zboru, do którego należę? Czy biorę czynny udział w jego działalności? Czy dźwigam w sercu jego ciężary i modlę się o mój zbór? Czy regularnie wspieram zbór finansowo, np. oddając dziesięcinę, bo to biblijny, najbardziej sprawiedliwy sposób na równomierne rozłożenie materialnych zobowiązań zboru pomiędzy jego członków. Czy okazuję zainteresowanie osobom będącym w trudnej sytuacji życiowej? Czy dbam o dobre imię mojego zboru?
Od czasu do czasu w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE śpiewamy pieśń bardzo pod tym względem dającą do myślenia:
1. Czy dla innych pożytkiem twe życie?
Boża miłość czy w tobie jaśnieje?
Czy grzesznikom wskazujesz zbawienie
I w zgubionych rozniecasz nadzieję?
2. Czy pomocą dla innych twe życie?
Czy swym bliźnim brzemiona zdejmujesz?
Masz-li balsam dla serc utrapionych?
Czy strudzonym spoczynek wskazujesz?
3. Czy ochłodą dla innych twe życie?
Czyś jest chętny i zawsze gotowy
Tym najmniejszym, czym możesz, usłużyć
I z niedoli ich dźwignąć grzechowej?
4. Ach, daremne i próżne twe życie
Jeśli miejsce zostawiasz grzechowi
Przeto Panu się oddaj zupełnie
On ożywi cię, wzmocni, odnowi
Ref. Daj, Panie, bym pożytecznym był dziś
Z Swoją miłością do serca się zbliż!
Me biedne życie obdarz obficie
Bym pożytecznym dla innych był dziś
H. G. Smyth, (Śpiewnik Pielgrzyma Nr 475)
Szkoda drzew porażonych przez jemiołę. Niby nie zabija ich ona szybko, niby w normalnych warunkach pogodowych nie wysysa z nich aż tak dużo soków odżywczych, ale gdy nadchodzi susza, wtedy zabiera wszystko i drzewo zaczyna obumierać. Bardzo to wymowny obraz wspólnoty kościelnej i pewnych ludzi, którzy przyłączają się do niej. Mają dobrą prezencję, rzucają się w oczy, są pozytywnie nastawieni i zawsze obecni, ale szybko można się zorientować, że przyszli do zboru jedynie po to, by na nim żerować.
Patrząc na jemiołę myślę o mojej własnej użyteczności dla Boga i ludzi. Co praktycznie wnoszę na co dzień w życie zboru, do którego należę? Czy biorę czynny udział w jego działalności? Czy dźwigam w sercu jego ciężary i modlę się o mój zbór? Czy regularnie wspieram zbór finansowo, np. oddając dziesięcinę, bo to biblijny, najbardziej sprawiedliwy sposób na równomierne rozłożenie materialnych zobowiązań zboru pomiędzy jego członków. Czy okazuję zainteresowanie osobom będącym w trudnej sytuacji życiowej? Czy dbam o dobre imię mojego zboru?
Od czasu do czasu w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE śpiewamy pieśń bardzo pod tym względem dającą do myślenia:
1. Czy dla innych pożytkiem twe życie?
Boża miłość czy w tobie jaśnieje?
Czy grzesznikom wskazujesz zbawienie
I w zgubionych rozniecasz nadzieję?
2. Czy pomocą dla innych twe życie?
Czy swym bliźnim brzemiona zdejmujesz?
Masz-li balsam dla serc utrapionych?
Czy strudzonym spoczynek wskazujesz?
3. Czy ochłodą dla innych twe życie?
Czyś jest chętny i zawsze gotowy
Tym najmniejszym, czym możesz, usłużyć
I z niedoli ich dźwignąć grzechowej?
4. Ach, daremne i próżne twe życie
Jeśli miejsce zostawiasz grzechowi
Przeto Panu się oddaj zupełnie
On ożywi cię, wzmocni, odnowi
Ref. Daj, Panie, bym pożytecznym był dziś
Z Swoją miłością do serca się zbliż!
Me biedne życie obdarz obficie
Bym pożytecznym dla innych był dziś
H. G. Smyth, (Śpiewnik Pielgrzyma Nr 475)
03 grudnia, 2019
Nie ma zgody na krecią robotę
Kretowiska w naszym ogrodzie odkryte rankiem 3 grudnia 2019 |
A jak dzisiaj należy traktować krety? Wiadomo, że chrześcijanie nie dzielą zwierząt na czyste i nieczyste. Jednak nie wszystkie zwierzęta traktujemy jednakowo. Niektóre są przecież bardzo pożyteczne, a niektóre nazywamy szkodnikami. Krety należą - niestety - do tych drugich. Dlatego nie pozwalamy im robić wszystkiego, co chcą. Nie wszędzie wolno im budować kretowiska. Owszem - zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Środowiska z 16 grudnia 2016 roku w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt - mogą je robić krety znajdujące się poza terenem ogrodów, upraw ogrodniczych, szkółek leśnych, trawiastych lotnisk, ziemnych konstrukcji hydrotechnicznych oraz obiektów sportowych. Krety w Polsce podlegają częściowej ochronie. Natomiast gdy wchodzą na teren naszego ogrodu, to mamy prawo nie pozwolić im na niszczenie naszych upraw i trawników.
Każdy zbór, każdą wspólnotę chrześcijańską można przyrównać do pięknego i rozległego ogrodu. Społeczność chrześcijańska jest owocem działania łaski Bożej i trudu wielu sług i służebnic Pańskich. Zbór wymaga należytego prowadzenia i ochrony przed szkodnikami. Chcę, abyś wiedział jak należy postępować w domu Bożym, którym jest Kościół Boga żyjącego, filar i ostoja prawdy [1Tm 3,15]. Dzięki temu w zborze mamy wiele przyjemności, pożytku i wzajemnego zbudowania. Zbór to wielka wartość, której trzeba strzec i dbać o nią. Trzeba uważać, żeby ktoś nie robił nam w nim kreciej roboty...
Krecia robota? Według Słownika Języka Polskiego krecia robota - to podstępne, niejawne i niszczące działanie skierowane przeciwko komuś lub czemuś. W sferze duchowej krecia robota może przybrać przeróżne formy i dotyczyć każdej dziedziny służby. Ukryta zazdrość, duch rywalizacji, niezdrowe ambicje, podejrzliwość, wysokie mniemanie o sobie, sympatie i antypatie, bunt, głód poklasku i uznania, przekora itd. - to jej podziemne korytarze, które w pewnym momencie muszą ujawnić się kopcem napięcia w zborze i zakłócić jego harmonijny wygląd. Biblijnemu królowi Dawidowi krecią robotę robił jego własny syn, rozdając uściski ludziom wchodzącym do pałacu i dając im do zrozumienia, że bardziej od króla troszczy się o nich [zob. 2Sm 15].
W zborze nie ma zgody na krecią robotę! Podobnie jak w sferze fizycznej mamy prawo, by na prywatnym terenie zboru zakazać wulgaryzmów, palenia papierosów, picia alkoholu, wprowadzania psów, niszczenia zieleni itp., tak też w sferze duchowej mamy prawo nie zgadzać się na działania przeciwko jedności, wzajemnemu zaufaniu, stabilności służby i dobrej współpracy braci i sióstr. Każde napięcie w relacjach braterskich i siostrzanych świadczy o tym, że ktoś robi lub już zrobił nam krecią robotę...
We własnym ogrodzie mamy prawo zwalczać kreta. Jest wiele sposobów, by to skutecznie zrobić. A jak udaremnić w porę krecią robotę w zborze? To już nie jest takie proste. Zwłaszcza, że każdy kontakt z "kretem" może i nas samych duchowo zanieczyścić...
02 grudnia, 2019
Możesz się nie bać śmierci!
W minionych tygodniach odczuwałem silną potrzebę przygotowania środowiska Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE do tego, abyśmy mogli stanąć oko w oko ze śmiercią bez żadnego lęku. Wszyscy przecież umrzemy. Niejednakowe wszakże jest miejsce wiecznego przeznaczenia. I pójdą ci na męki wieczne, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego [Mt 25,46] - powiedział Jezus.
Są więc ludzie, którzy jak najbardziej powinni się bać śmierci. Z chwilą oddzielenia duszy od ciała trafią - jak bogacz z opowieści Jezusa o bogaczu i Łazarzu - do miejsca wiecznego, nieodwracalnego cierpienia. Ci zaś, którzy wierzą Jezusowi Chrystusowi, którzy miłują Jezusa ponad wszystko i którzy trwają z Nim w bliskiej społeczności, ci już nie boją się śmierci.
Tak oto pod wspólnym hasłem "Możesz się nie bać śmierci!" zrodziło się pięć kazań:
1. Podstawy wolności od lęku przed śmiercią
2. Kto powinien bać się śmierci
3. Wywiń się!
4. Kto już nie boi się śmierci
5. Co czeka nas po tamtej stronie
Zapraszam do zapoznania się z tymi rozważaniami i dołączenia do grona osób, które z podniesioną głową, bez lęku wyglądają dnia swego odejścia z tego świata i spotkania z Panem Jezusem.
Są więc ludzie, którzy jak najbardziej powinni się bać śmierci. Z chwilą oddzielenia duszy od ciała trafią - jak bogacz z opowieści Jezusa o bogaczu i Łazarzu - do miejsca wiecznego, nieodwracalnego cierpienia. Ci zaś, którzy wierzą Jezusowi Chrystusowi, którzy miłują Jezusa ponad wszystko i którzy trwają z Nim w bliskiej społeczności, ci już nie boją się śmierci.
Tak oto pod wspólnym hasłem "Możesz się nie bać śmierci!" zrodziło się pięć kazań:
1. Podstawy wolności od lęku przed śmiercią
2. Kto powinien bać się śmierci
3. Wywiń się!
4. Kto już nie boi się śmierci
5. Co czeka nas po tamtej stronie
Zapraszam do zapoznania się z tymi rozważaniami i dołączenia do grona osób, które z podniesioną głową, bez lęku wyglądają dnia swego odejścia z tego świata i spotkania z Panem Jezusem.
17 listopada, 2019
Pan ma moc dać ci dużo więcej
Przypomniała mi się dzisiaj niezwykła historia biblijna z VIII wieku przed Chrystusem. Zdarzyła się ona królowi judzkiemu Amazjaszowi.
Amazjasz zwołał zgromadzenie domu Judy i przydzielił ich, w całym Judzie i w Jeruzalem, według ich rodów do tysiączników i pięćdziesiątników. Policzył wszystkich mających dwadzieścia lat i więcej, i wyszło mu trzysta tysięcy zdolnych do wyruszenia na wojnę, uzbrojonych w dzidę i tarczę. Następnie wynajął z Izraela za sto talentów srebra sto tysięcy dobrze wyćwiczonych żołnierzy. Ale przyszedł do niego człowiek od Boga i powiedział: "Królu, nie może pójść z tobą wojsko Izraela, bo Pan nie jest po stronie Izraela, nie jest po stronie żadnego z synów Efraima. Ty uważasz, że dzięki nim będziesz mocniejszy, ale Pan zmusi cię do ucieczki przed nieprzyjacielem, bo od Pana zależy bycie mocnym i zmuszenie do ucieczki". Amazjasz zapytał człowieka od Boga: "A co będzie ze stoma talentami, które już wypłaciłem wojsku Izraela?" Człowiek od Boga powiedział: "Pan ma moc dać ci dużo więcej". Amazjasz zatem wydał rozkaz wojsku przybyłemu do niego z Efraima, aby wróciło do siebie. Rozgniewali się bardzo na Judę i ze złością odchodzili do swoich siedzib [2Krn 25,5-10 w przekładzie Biblii Pierwszego Kościoła].
Z powodu pomijającego realia duchowe, pochopnego wejścia króla Judy w układ z ludźmi, których Bóg nie popierał, sto talentów - co najmniej 2,5 tony - srebra miało przepaść bezpowrotnie. Król Judy wezwany przez proroka stanął jednak na wysokości zadania. Odwołał zawezwane wojsko. Wiedział, że przepadnie mu spora kwota, ale posłuszeństwo Bogu uznał za rzecz ważniejszą od pieniędzy. Zrobił tak, bo usłyszał: Pan ma moc dać ci dużo więcej. Oczywiście spotkał się ze złością i niezrozumieniem ze strony odesłanych, lecz to nie zmieniło jego stanowiska.
Diabeł często okłamuje nas i nasuwa nam czarne myśli co do przyszłości, jeżeli zerwiemy już zawarte układy, albo gdy w ogóle nie będziemy szukać pomocy w środowisku, które wydaje się oferować nam realną pomoc. Zostaniesz w tyle. Zbankrutujesz. Wezmą cię na języki. Zostaniesz starą panną lub kawalerem. Zjedzą cię. To są wierutne kłamstwa. Kto okazuje posłuszeństwo Panu, ten nie musi się martwić. Pan ma moc dać mu dużo więcej, niż to, co z racji posłuszeństwa Bogu może stracić.
Niedawno mówiłem o tym w Inowrocławiu
Amazjasz zwołał zgromadzenie domu Judy i przydzielił ich, w całym Judzie i w Jeruzalem, według ich rodów do tysiączników i pięćdziesiątników. Policzył wszystkich mających dwadzieścia lat i więcej, i wyszło mu trzysta tysięcy zdolnych do wyruszenia na wojnę, uzbrojonych w dzidę i tarczę. Następnie wynajął z Izraela za sto talentów srebra sto tysięcy dobrze wyćwiczonych żołnierzy. Ale przyszedł do niego człowiek od Boga i powiedział: "Królu, nie może pójść z tobą wojsko Izraela, bo Pan nie jest po stronie Izraela, nie jest po stronie żadnego z synów Efraima. Ty uważasz, że dzięki nim będziesz mocniejszy, ale Pan zmusi cię do ucieczki przed nieprzyjacielem, bo od Pana zależy bycie mocnym i zmuszenie do ucieczki". Amazjasz zapytał człowieka od Boga: "A co będzie ze stoma talentami, które już wypłaciłem wojsku Izraela?" Człowiek od Boga powiedział: "Pan ma moc dać ci dużo więcej". Amazjasz zatem wydał rozkaz wojsku przybyłemu do niego z Efraima, aby wróciło do siebie. Rozgniewali się bardzo na Judę i ze złością odchodzili do swoich siedzib [2Krn 25,5-10 w przekładzie Biblii Pierwszego Kościoła].
Z powodu pomijającego realia duchowe, pochopnego wejścia króla Judy w układ z ludźmi, których Bóg nie popierał, sto talentów - co najmniej 2,5 tony - srebra miało przepaść bezpowrotnie. Król Judy wezwany przez proroka stanął jednak na wysokości zadania. Odwołał zawezwane wojsko. Wiedział, że przepadnie mu spora kwota, ale posłuszeństwo Bogu uznał za rzecz ważniejszą od pieniędzy. Zrobił tak, bo usłyszał: Pan ma moc dać ci dużo więcej. Oczywiście spotkał się ze złością i niezrozumieniem ze strony odesłanych, lecz to nie zmieniło jego stanowiska.
Diabeł często okłamuje nas i nasuwa nam czarne myśli co do przyszłości, jeżeli zerwiemy już zawarte układy, albo gdy w ogóle nie będziemy szukać pomocy w środowisku, które wydaje się oferować nam realną pomoc. Zostaniesz w tyle. Zbankrutujesz. Wezmą cię na języki. Zostaniesz starą panną lub kawalerem. Zjedzą cię. To są wierutne kłamstwa. Kto okazuje posłuszeństwo Panu, ten nie musi się martwić. Pan ma moc dać mu dużo więcej, niż to, co z racji posłuszeństwa Bogu może stracić.
Niedawno mówiłem o tym w Inowrocławiu
14 listopada, 2019
Ażeby nie umniejszyć chwale Bożej
Od paru miesięcy chodziłem wewnętrznie obciążony sprawą dotacji do remontu dachu zabytkowego dworu olszyńskiego, który jest własnością Centrum Chrześcijańskiego NOWE ZYCIE. Kwestią nie było przyznanie jej nam, bowiem Rada Miasta Gdańska na sierpniowej sesji to uchwaliła. Biłem się z myślami, czy w ogóle powinniśmy z tej dotacji korzystać?
Gdy swego czasu Bóg wprowadzał nas na Olszynkę, abyśmy zajęli się tym niszczejącym od lat zabytkiem, w chwilach największej walki duchowej, która wówczas przetaczała się przez moją duszę, starałem się szukać oparcia w Słowie Bożym. Wylosowałem wówczas następujący fragment Pisma Świętego: Twoi ludzie odbudują prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty poprzednich pokoleń i nazwą cię naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać [Iz 58,12]. Na tej - między innymi - podstawie stało się dla mnie jasne, że nie tylko należy zająć się tymi ruinami, ale też, że będziemy to robić sposobem gospodarczym, siłami i środkami ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa.
Zgodnie z tą myślą trzy lata temu ruiny dawnej wozowni z Bożą pomocą przeobraziliśmy w miejsce nabożeństw i spotkań naszej wspólnoty. W całości jest to owoc pracy oraz ofiarności członków i przyjaciół Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. Ten okres w naszym zborze nazwaliśmy sezonem cudów. Bez najmniejszych wątpliwości cała chwała z realizacji tego projektu należy się naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Dobrze wiemy, że bez Niego nie tylko nie byłoby tego domu modlitwy ale też w ogóle obecności naszego zboru w tym uroczym miejscu.
Swego rodzaju pokuszenie przyszło na mnie w postaci propozycji dotowania kolejnego naszego projektu z tzw. środków publicznych. Możliwość taką przedstawił mi Prezydent Gdańska mniej więcej rok przed jego śmiercią. Perspektywa otrzymania ponad dwustu tysięcy złotych zamydliła mi oczy. Złożyłem wniosek o dotację. Otrzymałem obietnicę przyznania środków ale utraciłem wewnętrzny pokój. Jednym z warunków otrzymania pieniędzy było wywieszenie informacji, że prace zostały wykonane dzięki pomocy gminy, a przecież dach dworu faktycznie wyremontowaliśmy dzięki pracy i ofiarności ludzi z Kościoła. Poczułem się jak sprzedawczyk chwały Bożej.
Dzisiaj po włączeniu odtwarzacza mp3 z wgraną Biblią, usłyszałem z głośnika: Bóg niebios poszczęści nam! My zaś, Jego słudzy, zabierzemy się do budowy, ale wy nie macie ani działu, ani prawa, ani pamiątki w Jeruzalemie [Neh 2,20]. Takie stanowisko zajął Nehemiasz w sprawie odbudowy murów Jerozolimy, gdy ludzie spoza grona synów Izraela zainteresowali się tym, co robił. Natychmiast skojarzyłem podobną sytuację, gdy duchowo źle nastawieni ludzie zgłosili chęć przyłączenia się do odbudowy świątyni: Zorobabel jednak, Jeszua i pozostali naczelnicy rodów Izraela odpowiedzieli: Właściwie nic nas z sobą nie łączy na tyle, byśmy mieli wspólnie budować świątynię dla naszego Boga. My sami chcemy budować ją dla PANA, Boga Izraela [Ezdr 4,3]. Bardzo intrygujące, bo w tym przypadku oferujący pomoc powoływali się nawet na to, że czczą tego samego Boga...
Słowo Boże znowu wyraźnie stało się pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim [Ps 119,106]. Dzisiejszego poranka upewniłem się, co mam z tym fantem ostatecznie zrobić. Skorzystanie z gminnych środków publicznych oznaczałoby zgodę na to, że chwała, która w całości należna jest Bogu, byłaby częściowo przypisana Gminie Gdańsk. Bóg powiedział: Ja, PAN, takie jest moje imię, swej chwały nie przekaże nikomu, mojej czci nie oddam bożyszczom! [Iz 42,8]. Praca kilkunastu wierzących wolontariuszy, którzy poświęcili swój czas i fachowość, którzy nie chcieli nawet zwrotu kosztów podróży, godna jest tego, aby w całości posłużyła chwale Bożej. Ofiary wielu członków i przyjaciół naszego zboru są na tyle szlachetne i święte, że nie należy mieszać ich z niczym, co mogłoby umniejszyć ich wymowie w oddawaniu chwały Bogu. Tylko Bogu należy się chwała z nowego dachu Dworu Olszyńskiego!
Napięcie wzięło się i wciąż będzie brać się stąd, że - z jednej strony - nie chcę przegapić ani odrzucić niczego, co Bóg daje naszemu zborowi. Z drugiej zaś strony, nie chcę połknąć diabelskiego haczyka, na który Boży przeciwnik zakłada coraz to nowe przynęty.
Mamy przed sobą jeszcze wiele zadań. Poza dokończeniem remontu zabytkowego dworu modlimy się, aby w miejscu ruin dawnej stajni powstał zborowy dom socjalny, w którym m.in. na jesień życia znajdą schronienie sędziwi współwyznawcy Chrystusa Jezusa. W tych dziełach będzie mieć udział wielu braci i sióstr, którzy pobudzeni przez Ducha Świętego pomogą w budowie przyjeżdżając do pracy lub ofiarowując pieniądze. Wierzę, że nasz ośrodek życia i służby Bożej będzie tętnił życiem ku społecznemu pożytkowi bez oglądania się na środki publiczne z miejskiej kasy.
Liczę się z tym, że w tych sprawach można mieć inne zdanie. Jednak nawet gdyby moje stanowisko zostało mocno skrytykowane, to jedno wiem na pewno. Jeszcze dzisiaj rano zżymałem się w głębi duszy z powodu uciążliwego napięcia, a teraz odzyskałem wewnętrzny pokój i się rozradowałem.
Gdy swego czasu Bóg wprowadzał nas na Olszynkę, abyśmy zajęli się tym niszczejącym od lat zabytkiem, w chwilach największej walki duchowej, która wówczas przetaczała się przez moją duszę, starałem się szukać oparcia w Słowie Bożym. Wylosowałem wówczas następujący fragment Pisma Świętego: Twoi ludzie odbudują prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty poprzednich pokoleń i nazwą cię naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać [Iz 58,12]. Na tej - między innymi - podstawie stało się dla mnie jasne, że nie tylko należy zająć się tymi ruinami, ale też, że będziemy to robić sposobem gospodarczym, siłami i środkami ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa.
Zgodnie z tą myślą trzy lata temu ruiny dawnej wozowni z Bożą pomocą przeobraziliśmy w miejsce nabożeństw i spotkań naszej wspólnoty. W całości jest to owoc pracy oraz ofiarności członków i przyjaciół Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. Ten okres w naszym zborze nazwaliśmy sezonem cudów. Bez najmniejszych wątpliwości cała chwała z realizacji tego projektu należy się naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Dobrze wiemy, że bez Niego nie tylko nie byłoby tego domu modlitwy ale też w ogóle obecności naszego zboru w tym uroczym miejscu.
Swego rodzaju pokuszenie przyszło na mnie w postaci propozycji dotowania kolejnego naszego projektu z tzw. środków publicznych. Możliwość taką przedstawił mi Prezydent Gdańska mniej więcej rok przed jego śmiercią. Perspektywa otrzymania ponad dwustu tysięcy złotych zamydliła mi oczy. Złożyłem wniosek o dotację. Otrzymałem obietnicę przyznania środków ale utraciłem wewnętrzny pokój. Jednym z warunków otrzymania pieniędzy było wywieszenie informacji, że prace zostały wykonane dzięki pomocy gminy, a przecież dach dworu faktycznie wyremontowaliśmy dzięki pracy i ofiarności ludzi z Kościoła. Poczułem się jak sprzedawczyk chwały Bożej.
Dzisiaj po włączeniu odtwarzacza mp3 z wgraną Biblią, usłyszałem z głośnika: Bóg niebios poszczęści nam! My zaś, Jego słudzy, zabierzemy się do budowy, ale wy nie macie ani działu, ani prawa, ani pamiątki w Jeruzalemie [Neh 2,20]. Takie stanowisko zajął Nehemiasz w sprawie odbudowy murów Jerozolimy, gdy ludzie spoza grona synów Izraela zainteresowali się tym, co robił. Natychmiast skojarzyłem podobną sytuację, gdy duchowo źle nastawieni ludzie zgłosili chęć przyłączenia się do odbudowy świątyni: Zorobabel jednak, Jeszua i pozostali naczelnicy rodów Izraela odpowiedzieli: Właściwie nic nas z sobą nie łączy na tyle, byśmy mieli wspólnie budować świątynię dla naszego Boga. My sami chcemy budować ją dla PANA, Boga Izraela [Ezdr 4,3]. Bardzo intrygujące, bo w tym przypadku oferujący pomoc powoływali się nawet na to, że czczą tego samego Boga...
Słowo Boże znowu wyraźnie stało się pochodnią nogom moim i światłością ścieżkom moim [Ps 119,106]. Dzisiejszego poranka upewniłem się, co mam z tym fantem ostatecznie zrobić. Skorzystanie z gminnych środków publicznych oznaczałoby zgodę na to, że chwała, która w całości należna jest Bogu, byłaby częściowo przypisana Gminie Gdańsk. Bóg powiedział: Ja, PAN, takie jest moje imię, swej chwały nie przekaże nikomu, mojej czci nie oddam bożyszczom! [Iz 42,8]. Praca kilkunastu wierzących wolontariuszy, którzy poświęcili swój czas i fachowość, którzy nie chcieli nawet zwrotu kosztów podróży, godna jest tego, aby w całości posłużyła chwale Bożej. Ofiary wielu członków i przyjaciół naszego zboru są na tyle szlachetne i święte, że nie należy mieszać ich z niczym, co mogłoby umniejszyć ich wymowie w oddawaniu chwały Bogu. Tylko Bogu należy się chwała z nowego dachu Dworu Olszyńskiego!
Napięcie wzięło się i wciąż będzie brać się stąd, że - z jednej strony - nie chcę przegapić ani odrzucić niczego, co Bóg daje naszemu zborowi. Z drugiej zaś strony, nie chcę połknąć diabelskiego haczyka, na który Boży przeciwnik zakłada coraz to nowe przynęty.
Mamy przed sobą jeszcze wiele zadań. Poza dokończeniem remontu zabytkowego dworu modlimy się, aby w miejscu ruin dawnej stajni powstał zborowy dom socjalny, w którym m.in. na jesień życia znajdą schronienie sędziwi współwyznawcy Chrystusa Jezusa. W tych dziełach będzie mieć udział wielu braci i sióstr, którzy pobudzeni przez Ducha Świętego pomogą w budowie przyjeżdżając do pracy lub ofiarowując pieniądze. Wierzę, że nasz ośrodek życia i służby Bożej będzie tętnił życiem ku społecznemu pożytkowi bez oglądania się na środki publiczne z miejskiej kasy.
Liczę się z tym, że w tych sprawach można mieć inne zdanie. Jednak nawet gdyby moje stanowisko zostało mocno skrytykowane, to jedno wiem na pewno. Jeszcze dzisiaj rano zżymałem się w głębi duszy z powodu uciążliwego napięcia, a teraz odzyskałem wewnętrzny pokój i się rozradowałem.
11 listopada, 2019
Strzeżmy swej (nie)podległości!
Niepodległość. Czy istnieje w czystej postaci? Czy ktokolwiek może powiedzieć, że jest w pełni niepodległy? Bob Dylan w refrenie swej piosenki swego czasu wyśpiewywał, że niezależnie od tego kim jesteśmy zawsze musimy komuś służyć. Chcemy czy nie chcemy, musimy komuś służyć. Może to być diabeł, lub może być Bóg. Zawsze jednak musimy komuś służyć.
Powyższe słowa piosenki pokrywają się z nauką Pisma Świętego. Kto uwierzył w Jezusa Chrystusa, ten wie, że ma w Nim nie tylko Zbawiciela ale i Pana. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować [Rz 14,7-9].
Niepodległy w pełni znaczenia tego słowa jest tylko Bóg. Diabeł jest buntownikiem. Chrześcijanie natomiast są naśladowcami i sługami Chrystusa. Nie dlatego, że muszą. Kochają swojego Pana. To przesądza o tym, że w swej podległości są wolni i szczęśliwi. Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie [Łk 16,13].
Ochotne uleganie Chrystusowi Panu daje nam mocne zabezpieczenie przed ponownym popadnięciem w niewolę. Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli [Ga 5,1]. Wszyscy nie należący do Chrystusa żyją w sidłach diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli [1Tm 2,26]. Każdy chrześcijanin niegdyś podzielał ten los. Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny [Rz 6,22].
Rzeczywista podległość Chrystusowi przynosi pełną niepodległość od ludzi. Nie chodzimy już na postronku ludzkich opinii, bo jak zostaliśmy przez Boga uznani za godnych, aby nam została powierzona ewangelia, tak mówimy, nie aby się podobać ludziom, lecz Bogu, który bada nasze serca [1Ts 2,4]. Ludzie – oczywiście – wciąż będą osądzać, a nawet potępiać postępowanie chrześcijanina. Lecz co się mnie tyczy, nie ma najmniejszego znaczenia, czy wy mnie sądzić będziecie, czy jakiś inny sąd ludzki, bo nawet ja sam siebie nie sądzę. Albowiem do niczego się nie poczuwam, lecz to mnie jeszcze nie usprawiedliwia, bo tym, który mię sądzi, jest Pan [1Ko 4,3-4]. Kto wierzy w Jezusa Chrystusa nie musi się już przejmować tym, co ludzie powiedzą. Nie jest ich niewolnikiem. Jest wyzwoleńcem Chrystusa! Drogoście kupieni; nie stawajcie się niewolnikami ludzi [1Ko 7,23].
Wciąż wokół nas będzie się ktoś kręcić, aby wyszpiegować naszą wolność, którą mamy w Chrystusie, żeby nas podbić w niewolę [Ga 2,4]. Jak się przed tym ustrzec? Jedynym sposobem na niepodległość chrześcijanina jest ochotna uległość i posłuszeństwo naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi.
Powyższe słowa piosenki pokrywają się z nauką Pisma Świętego. Kto uwierzył w Jezusa Chrystusa, ten wie, że ma w Nim nie tylko Zbawiciela ale i Pana. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy. Na to bowiem Chrystus umarł i ożył, aby i nad umarłymi i nad żywymi panować [Rz 14,7-9].
Niepodległy w pełni znaczenia tego słowa jest tylko Bóg. Diabeł jest buntownikiem. Chrześcijanie natomiast są naśladowcami i sługami Chrystusa. Nie dlatego, że muszą. Kochają swojego Pana. To przesądza o tym, że w swej podległości są wolni i szczęśliwi. Żaden sługa nie może dwóm panom służyć, gdyż albo jednego nienawidzić będzie, a drugiego miłować, albo jednego trzymać się będzie, a drugim pogardzi. Nie możecie Bogu służyć i mamonie [Łk 16,13].
Ochotne uleganie Chrystusowi Panu daje nam mocne zabezpieczenie przed ponownym popadnięciem w niewolę. Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli [Ga 5,1]. Wszyscy nie należący do Chrystusa żyją w sidłach diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli [1Tm 2,26]. Każdy chrześcijanin niegdyś podzielał ten los. Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny [Rz 6,22].
Rzeczywista podległość Chrystusowi przynosi pełną niepodległość od ludzi. Nie chodzimy już na postronku ludzkich opinii, bo jak zostaliśmy przez Boga uznani za godnych, aby nam została powierzona ewangelia, tak mówimy, nie aby się podobać ludziom, lecz Bogu, który bada nasze serca [1Ts 2,4]. Ludzie – oczywiście – wciąż będą osądzać, a nawet potępiać postępowanie chrześcijanina. Lecz co się mnie tyczy, nie ma najmniejszego znaczenia, czy wy mnie sądzić będziecie, czy jakiś inny sąd ludzki, bo nawet ja sam siebie nie sądzę. Albowiem do niczego się nie poczuwam, lecz to mnie jeszcze nie usprawiedliwia, bo tym, który mię sądzi, jest Pan [1Ko 4,3-4]. Kto wierzy w Jezusa Chrystusa nie musi się już przejmować tym, co ludzie powiedzą. Nie jest ich niewolnikiem. Jest wyzwoleńcem Chrystusa! Drogoście kupieni; nie stawajcie się niewolnikami ludzi [1Ko 7,23].
Wciąż wokół nas będzie się ktoś kręcić, aby wyszpiegować naszą wolność, którą mamy w Chrystusie, żeby nas podbić w niewolę [Ga 2,4]. Jak się przed tym ustrzec? Jedynym sposobem na niepodległość chrześcijanina jest ochotna uległość i posłuszeństwo naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi.
08 listopada, 2019
Na jakie kazanie możesz liczyć w niedzielę?
Zastanawiam się dzisiaj nad dwoma wypowiedziami prorockimi z Księgi Jeremiasza, w obydwu przypadkach wyrażającymi zamysł Boży względem ludu Bożego. Pierwsza z nich: Skierowałem bowiem swoje oblicze ku temu miastu dla jego nieszczęścia, nie dla pomyślności [Jr 21,10]. I druga: Mam wobec was plan pomyślny, a nie żeby na was sprowadzać nieszczęścia [Jr 29,11]. Nie trzeba być uważnym słuchaczem kazań, by odkryć, że ten drugi fragment jest przez współczesnych kaznodziejów cytowany chętnie i bardzo często, podczas gdy pierwszy jest raczej pomijany, a na pewno przywoływany bardzo rzadko.
Proszę zauważyć, że pierwsza wypowiedź jest zdaniem z proroctwa skierowanego do ludu Bożego w czasie, gdy mieszkali w swojej ziemi i gdy Jerozolima tętniła jeszcze życiem. Drugie proroctwo natomiast - to chętniej i częściej cytowane - dotarło do Judejczyków, gdy byli na wygnaniu, gdzieś daleko w Babilonii. Czy to nie jest jakaś pomyłka? Przecież gdy jest nam dobrze, to chcemy słuchać miłych i pozytywnych kazań. Nie chcemy, żeby ktoś nas straszył i odbierał nam radość życia. Dopiero wtedy, gdy wszystko nam się w życiu zawali, otwieramy się na krytykę i gotowi jesteśmy wysłuchać gorzkich słów. Na co dzień wolimy proroków, którzy mówią nam, że Bóg nas kocha i którzy zwiastują nam pomyślność.
Biblia prezentuje jednak inny ogląd tej sprawy. Dobre, pozytywne słowa Bóg kieruje do ludzi, którzy uznali swój grzech, przyznali słuszność wyrokom Bożym i ukorzyli się przed Bogiem. Ludziom z taką postawą serca prawdziwi prorocy głoszą zmiłowanie Boże i żywot wieczny. Takimi właśnie ludźmi stali się Judejczycy na wygnaniu. Jednak wcześniej, w swojej ziemi byli hardzi, zadowoleni z siebie i Bogu nieposłuszni. Chcieli słuchać tylko ulubionych przez siebie proroków i takich oczywiście im nie brakowało. Prawdziwy prorok musiał głosić im zbliżający się sąd Boży.
Jak z tego wynika, tajemnica treści proroctwa kierowanego do ludu Bożego nie leżała w proroku Jeremiaszu, ani w jego kondycji duchowej. Prorok Pana musi głosić to, co słyszy od Boga. Nie ma prawa sam decydować o tym, co będzie treścią jego przemówienia. Nie wolno mu budować kazania, którego celem byłoby zadowolenie słuchaczy. Prorok Boży musi podążać za głosem Ducha Świętego, choćby swym zwiastowaniem miał się ludziom bardzo narazić. Jest sługą Słowa Bożego, a nie ludzkich upodobań. Normalnie rzecz biorąc, treść proroctwa zawsze zależy od stanu duchowego osób, do których w danej chwili jest ono kierowane.
Dlaczego więc większość dzisiejszych kaznodziejów wygłasza kazania niemal wyłącznie o miłości i pomyślności? Czyżby dlatego, że ich słuchacze to ludzie już w pełni skruszeni, uniżeni w duchu, bogobojni i podobający się Chrystusowi Panu..?
Proszę zauważyć, że pierwsza wypowiedź jest zdaniem z proroctwa skierowanego do ludu Bożego w czasie, gdy mieszkali w swojej ziemi i gdy Jerozolima tętniła jeszcze życiem. Drugie proroctwo natomiast - to chętniej i częściej cytowane - dotarło do Judejczyków, gdy byli na wygnaniu, gdzieś daleko w Babilonii. Czy to nie jest jakaś pomyłka? Przecież gdy jest nam dobrze, to chcemy słuchać miłych i pozytywnych kazań. Nie chcemy, żeby ktoś nas straszył i odbierał nam radość życia. Dopiero wtedy, gdy wszystko nam się w życiu zawali, otwieramy się na krytykę i gotowi jesteśmy wysłuchać gorzkich słów. Na co dzień wolimy proroków, którzy mówią nam, że Bóg nas kocha i którzy zwiastują nam pomyślność.
Biblia prezentuje jednak inny ogląd tej sprawy. Dobre, pozytywne słowa Bóg kieruje do ludzi, którzy uznali swój grzech, przyznali słuszność wyrokom Bożym i ukorzyli się przed Bogiem. Ludziom z taką postawą serca prawdziwi prorocy głoszą zmiłowanie Boże i żywot wieczny. Takimi właśnie ludźmi stali się Judejczycy na wygnaniu. Jednak wcześniej, w swojej ziemi byli hardzi, zadowoleni z siebie i Bogu nieposłuszni. Chcieli słuchać tylko ulubionych przez siebie proroków i takich oczywiście im nie brakowało. Prawdziwy prorok musiał głosić im zbliżający się sąd Boży.
Jak z tego wynika, tajemnica treści proroctwa kierowanego do ludu Bożego nie leżała w proroku Jeremiaszu, ani w jego kondycji duchowej. Prorok Pana musi głosić to, co słyszy od Boga. Nie ma prawa sam decydować o tym, co będzie treścią jego przemówienia. Nie wolno mu budować kazania, którego celem byłoby zadowolenie słuchaczy. Prorok Boży musi podążać za głosem Ducha Świętego, choćby swym zwiastowaniem miał się ludziom bardzo narazić. Jest sługą Słowa Bożego, a nie ludzkich upodobań. Normalnie rzecz biorąc, treść proroctwa zawsze zależy od stanu duchowego osób, do których w danej chwili jest ono kierowane.
Dlaczego więc większość dzisiejszych kaznodziejów wygłasza kazania niemal wyłącznie o miłości i pomyślności? Czyżby dlatego, że ich słuchacze to ludzie już w pełni skruszeni, uniżeni w duchu, bogobojni i podobający się Chrystusowi Panu..?
31 października, 2019
Co pozostało z naszych ślubowań?
A jak nieraz bywa z naszymi deklaracjami poświęcenia się Panu Jezusowi Chrystusowi? W chwili nawrócenia lub na okoliczność jakiegoś innego silnego przeżycia obiecujemy, że nasz czas, uzdolnienia albo pieniądze poświęcimy Bogu na chwałę. Postanawiamy, że oddamy się pracy dla Pana. Potem jednak nasze żarliwe śluby stygną i z upływem lat nie tylko nie znajdujemy już czasu na poważniejsze zaangażowanie się w służbę, ale nawet opuszczamy nabożeństwa swojego zboru i coraz rzadziej czytamy Biblię. Miłość do Jezusa ustępuje miłości do samego siebie. Nasze utalentowanie przede wszystkim zaczyna służyć zarabianiu pieniędzy i robieniu osobistej kariery a wydatków mamy tak dużo, że nie tylko zamiera w nas ofiarność ale nawet przestajemy oddawać Bogu dziesięcinę i zatrzymujemy ją dla siebie.
Trwanie w dobrych postanowieniach stało się dla nas wielkim wyzwaniem. Składamy ślubowanie małżeńskie, a parę lat później myślimy o rozwodzie. Z zachwytem na ustach przyłączamy się do zboru, a po jakimś czasie ukradkiem zaczynamy szukać innego. Z poczuciem zaangażowania w wielką sprawę zgłaszamy się do służby w swoim zborze, a niedługo potem na tyle wciągamy się w rozmaite konferencje i akcje organizacji parakościelnych, że w swoim zborze już prawie nie bywamy.
Biblia mówi: Pułapką dla męża uznać pochopnie coś ze swoich dóbr za poświęcone, zdarza się bowiem po złożonym ślubie zmiana postanowienia [Prz 20,25 wg Biblii Pierwszego Kościoła]. Nie składajmy pochopnych obietnic. Dobrze rozważmy swą decyzję, zanim ją obwieścimy, zwłaszcza, gdy dotyczy ona naszych relacji z Bogiem. Gdy złożysz Bogu jakiś ślub, nie zwlekaj z jego wypełnieniem, gdyż w głupcach nie ma On upodobania. Cokolwiek ślubujesz, wypełnij. Lepiej jest nie ślubować, niż ślubować i tego nie wypełnić [Kzn 5,4-5 UBG].
28 października, 2019
Po jaką filiżankę sięgasz?
W Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku mamy przy barku kawowym dwa stanowiska z filiżankami. Jedno z nich zostało opatrzone napisem: "Brudne". Dlaczego? Ponieważ na pierwszy rzut oka filiżanki w obydwu miejscach wyglądają podobnie. Faktycznie natomiast tylko w jednym są czyste. Bez najmniejszego zdumienia można zaobserwować więc, że każdy, kto chce napić się kawy lub herbaty, omija stanowisko z brudnymi filiżankami i przechodzi do miejsca, gdzie wystawiono czyste. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że właśnie z tych czystych należy korzystać. Drugie stanowisko służy jedynie do odstawiania filiżanek.
Gdy Bóg chce człowieka użyć, sięga po naczynie czyste. To oczywiste, że nie bierze osoby, która przed chwilą była w rękach kogoś innego. Chociaż na pierwszy rzut oka wszyscy chrześcijanie wyglądają podobnie, to jednak nie wszyscy są czyści i gotowi do użycia. Nawet jeśli spróbują podstawić się w nieswoje miejsce i udawać naczynie czyste, Duch Święty nie da się na to nabrać. Nie można być naczyniem służącym światu, a zaraz potem być używanym przez Chrystusa Pana. Czysta i nieskalana pobożność u Boga i Ojca polega na tym, aby (…) zachować samego siebie nieskażonym przez świat [Jk 1,27].
Używane już przez kogoś filiżanki wymagają umycia. W naszym barku zborowym trafiają do zmywarki i dopiero wtedy są gotowe, by z nich skorzystać. Każdy naturalny człowiek został zanieczyszczony przez grzech. Brudny nie nadaje się do użytku w Królestwie Bożym. Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się: ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani mężczyźni współżyjący ze sobą; ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani złorzeczący, ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego. A takimi niektórzy z was byli. Lecz zostaliście obmyci, lecz zostaliście uświęceni, lecz zostaliście usprawiedliwieni w imię Pana Jezusa i przez Ducha naszego Boga [1Ko 6,9-11].
Gdybyś chciał w naszym barku zborowym w Gdańsku napić się kawy, zapewniam cię, że ominiesz stanowisko z napisem "Brudne" i sięgniesz po czystą filiżankę. To oczywiste. Dlaczego więc miałbyś się spodziewać, że Bóg zechce cię użyć pomimo zabrudzenia wpływami świata? Najpierw potrzeba ci oddzielenia od świata i szczerej pokuty. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie, a ja was przyjmę. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami - mówi Pan Wszechmogący. Mając więc te obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkiego brudu ciała i ducha, dopełniając uświęcenia w bojaźni Bożej [2Ko 6,17-7,1].
Gdy Bóg chce człowieka użyć, sięga po naczynie czyste. To oczywiste, że nie bierze osoby, która przed chwilą była w rękach kogoś innego. Chociaż na pierwszy rzut oka wszyscy chrześcijanie wyglądają podobnie, to jednak nie wszyscy są czyści i gotowi do użycia. Nawet jeśli spróbują podstawić się w nieswoje miejsce i udawać naczynie czyste, Duch Święty nie da się na to nabrać. Nie można być naczyniem służącym światu, a zaraz potem być używanym przez Chrystusa Pana. Czysta i nieskalana pobożność u Boga i Ojca polega na tym, aby (…) zachować samego siebie nieskażonym przez świat [Jk 1,27].
Używane już przez kogoś filiżanki wymagają umycia. W naszym barku zborowym trafiają do zmywarki i dopiero wtedy są gotowe, by z nich skorzystać. Każdy naturalny człowiek został zanieczyszczony przez grzech. Brudny nie nadaje się do użytku w Królestwie Bożym. Czy nie wiecie, że niesprawiedliwi nie odziedziczą Królestwa Bożego? Nie łudźcie się: ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani zniewieściali, ani mężczyźni współżyjący ze sobą; ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani złorzeczący, ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego. A takimi niektórzy z was byli. Lecz zostaliście obmyci, lecz zostaliście uświęceni, lecz zostaliście usprawiedliwieni w imię Pana Jezusa i przez Ducha naszego Boga [1Ko 6,9-11].
Gdybyś chciał w naszym barku zborowym w Gdańsku napić się kawy, zapewniam cię, że ominiesz stanowisko z napisem "Brudne" i sięgniesz po czystą filiżankę. To oczywiste. Dlaczego więc miałbyś się spodziewać, że Bóg zechce cię użyć pomimo zabrudzenia wpływami świata? Najpierw potrzeba ci oddzielenia od świata i szczerej pokuty. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie, a ja was przyjmę. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami - mówi Pan Wszechmogący. Mając więc te obietnice, najmilsi, oczyśćmy się z wszelkiego brudu ciała i ducha, dopełniając uświęcenia w bojaźni Bożej [2Ko 6,17-7,1].
10 października, 2019
Nie bój się, Ja cię wspomogę
Miewamy czasem dni trudniejsze od trudnych. Ja dzisiaj mam właśnie taki dzień. Na szczęście nie jestem pozostawiony samemu sobie. Jest przy mnie mój Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus. Dzięki Niemu jestem w stanie zobaczyć dobro w tym, co w pierwszym odczuciu wyglądało mi na klęskę. Od paru miesięcy starałem się o coś, co spełzło na niczym. W głębi serca od początku wiedziałem, że na ten układ nie powinienem liczyć. Dzisiaj wyraźnie to zobaczyłem.
O, dziwo! Słowo Boże w tej sytuacji mówi do mnie tak: Weselcie się w PANU, sprawiedliwi, i wysławiajcie Go, pamiętając o Jego świętości [Ps 97,12]. Niesamowitą myśl odkrywam dla siebie w tych słowach. Bóg jest święty. Nie wchodzi w żadne układy z bezbożnym światem. Jest od niego oddzielony i niczego z jego strony się nie spodziewa. On jest godnym zaufania Bogiem Wszechmogącym i ma swoje sposoby wspierania ludzi wierzących. Ta prawda mnie uspakaja i rozwesela. Taką właśnie postawę przyjął kiedyś prorok Habakuk. Choćby drzewo figowe nie zakwitło i nie było plonu w winnicach, choćby i owoc oliwy zawiódł, i pola nie przyniosły żywności, trzoda zniknęła z owczarni, i nie było bydła w oborach; Ja jednak będę się radował w PANU, rozraduję się w Bogu mojego zbawienia [Hb 3,17-18].
Swego czasu Bóg dał mi wizję tego, co – posługując się nami – chce zrobić na Olszynce. Noszę ją w sercu i wierzę, że się spełni. Podobnie jak Habakuk mam świadomość, że nie wszystko stanie się od razu. To widzenie bowiem dotyczy oznaczonego czasu, a na końcu oznajmi, a nie skłamie; a choćby się odwlekało, oczekuj go, bo z pewnością przyjdzie, nie spóźni się [Hb 2,3]. Pokrzepiony Słowem Bożym zgadzam się, że być może trzeba będzie zmniejszyć tempo robot i z realizacją niektórych planów poczekać. Ale niezmiennie spodziewam się, że z Bożą pomocą osiągniemy cel. Dlatego nawet w tak trudnym dniu mogę radować się w Panu.
Jakże miałbym popadać w przygnębienie, skoro dotarło też dziś do mnie natchnione Słowo Boże: Ja bowiem, PAN, twój Bóg, trzymam cię za twoją prawicę i mówię: Nie bój się, ja cię wspomogę. Nie bój się, robaczku, Jakubie, garstko ludu Izraela; ja cię wspomogę, mówi PAN i twój Odkupiciel, Święty Izraela [Iz 41,13-14].
Z tą myślą radośnie wyglądam pomocy Chrystusa Pana. Tobie też radzę – jeśli jest ci ciężko – abyś wziął Biblię i wsłuchał się w to, co Bóg przez nią ci powie. Szybciej niż myślisz odzyskasz równowagę i pogodę ducha.
O, dziwo! Słowo Boże w tej sytuacji mówi do mnie tak: Weselcie się w PANU, sprawiedliwi, i wysławiajcie Go, pamiętając o Jego świętości [Ps 97,12]. Niesamowitą myśl odkrywam dla siebie w tych słowach. Bóg jest święty. Nie wchodzi w żadne układy z bezbożnym światem. Jest od niego oddzielony i niczego z jego strony się nie spodziewa. On jest godnym zaufania Bogiem Wszechmogącym i ma swoje sposoby wspierania ludzi wierzących. Ta prawda mnie uspakaja i rozwesela. Taką właśnie postawę przyjął kiedyś prorok Habakuk. Choćby drzewo figowe nie zakwitło i nie było plonu w winnicach, choćby i owoc oliwy zawiódł, i pola nie przyniosły żywności, trzoda zniknęła z owczarni, i nie było bydła w oborach; Ja jednak będę się radował w PANU, rozraduję się w Bogu mojego zbawienia [Hb 3,17-18].
Swego czasu Bóg dał mi wizję tego, co – posługując się nami – chce zrobić na Olszynce. Noszę ją w sercu i wierzę, że się spełni. Podobnie jak Habakuk mam świadomość, że nie wszystko stanie się od razu. To widzenie bowiem dotyczy oznaczonego czasu, a na końcu oznajmi, a nie skłamie; a choćby się odwlekało, oczekuj go, bo z pewnością przyjdzie, nie spóźni się [Hb 2,3]. Pokrzepiony Słowem Bożym zgadzam się, że być może trzeba będzie zmniejszyć tempo robot i z realizacją niektórych planów poczekać. Ale niezmiennie spodziewam się, że z Bożą pomocą osiągniemy cel. Dlatego nawet w tak trudnym dniu mogę radować się w Panu.
Jakże miałbym popadać w przygnębienie, skoro dotarło też dziś do mnie natchnione Słowo Boże: Ja bowiem, PAN, twój Bóg, trzymam cię za twoją prawicę i mówię: Nie bój się, ja cię wspomogę. Nie bój się, robaczku, Jakubie, garstko ludu Izraela; ja cię wspomogę, mówi PAN i twój Odkupiciel, Święty Izraela [Iz 41,13-14].
Z tą myślą radośnie wyglądam pomocy Chrystusa Pana. Tobie też radzę – jeśli jest ci ciężko – abyś wziął Biblię i wsłuchał się w to, co Bóg przez nią ci powie. Szybciej niż myślisz odzyskasz równowagę i pogodę ducha.
09 października, 2019
Dlaczego nie uczestniczę?
Dzisiaj wraz z gdańskim zborem, któremu służę, rozważamy końcowe wersety Listu do Tytusa. Stanowi to dobrą okazję, aby wyjaśnić kwestię, o którą od kilku tygodni jestem zagadywany w związku z toczącą się w moim środowisku kościelnym dyskusją o przywództwie kobiet.
Słowo Boże uczy mnie od rana, abym stale to podkreślał i obstawał przy tym, by ci, którzy zaufali Bogu, skupiali się na przodowaniu w szlachetnych czynach. Natomiast głupich dociekań i rodowodów, i sporów, i kłótni prawnych unikaj; są bowiem nieużyteczne i próżne [Tt 3,9]. Zastosowane tu w natchnionym tekście greckie wyrażenie może określać każdy rodzaj walki: zarówno walkę zbrojną, zmagania sportowe jak i starcia słowne.
Spieranie się o to, czy kobiety mają prawo nauczać i kierować zborem, czy też nie mają takiego prawa - to walka z biblijnego punktu widzenia zupełnie niepotrzebna. Ta kwestia została raz na zawsze rozstrzygnięta i objawiona w Piśmie Świętym. Każda próba definiowania tej sprawy na nowo, zakrawa na powtórkę znanego pytania z Edenu: Czy rzeczywiście Bóg powiedział...? Kto chce, niech to robi, ale ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.
Owszem, idąc za przykładem Chrystusa Pana i Jego apostołów, powinienem jasno określić, jakie jest moje pojmowanie tajemnicy Chrystusowej i w tej kwestii, co wielokrotnie już zrobiłem na stronach tego bloga, pisząc m.in. o męskiej odpowiedzialności za kobiety. Lecz Słowo Boże daje mi nakaz: Unikaj zaś głupich i niedouczonych rozmów, wiedząc, że rodzą kłótnie. A sługa Pana nie powinien wdawać się w kłótnie... [2Tm 2,23-24]. Mam co robić w króciutkiej pielgrzymce do Niebiańskiej Ojczyzny. Trzeba mi - jak wynika z dzisiejszego fragmentu Pisma - celować w dobrych uczynkach i zachęcać do tego braci i siostry w Chrystusie. Trzeba światu zwiastować ewangelię. Trzeba mi toczyć dobry bój wiary. Spieranie się o słowa - to nie jest moja wojna.
Słowo Boże uczy mnie od rana, abym stale to podkreślał i obstawał przy tym, by ci, którzy zaufali Bogu, skupiali się na przodowaniu w szlachetnych czynach. Natomiast głupich dociekań i rodowodów, i sporów, i kłótni prawnych unikaj; są bowiem nieużyteczne i próżne [Tt 3,9]. Zastosowane tu w natchnionym tekście greckie wyrażenie może określać każdy rodzaj walki: zarówno walkę zbrojną, zmagania sportowe jak i starcia słowne.
Spieranie się o to, czy kobiety mają prawo nauczać i kierować zborem, czy też nie mają takiego prawa - to walka z biblijnego punktu widzenia zupełnie niepotrzebna. Ta kwestia została raz na zawsze rozstrzygnięta i objawiona w Piśmie Świętym. Każda próba definiowania tej sprawy na nowo, zakrawa na powtórkę znanego pytania z Edenu: Czy rzeczywiście Bóg powiedział...? Kto chce, niech to robi, ale ja nie mam zamiaru w tym uczestniczyć.
Owszem, idąc za przykładem Chrystusa Pana i Jego apostołów, powinienem jasno określić, jakie jest moje pojmowanie tajemnicy Chrystusowej i w tej kwestii, co wielokrotnie już zrobiłem na stronach tego bloga, pisząc m.in. o męskiej odpowiedzialności za kobiety. Lecz Słowo Boże daje mi nakaz: Unikaj zaś głupich i niedouczonych rozmów, wiedząc, że rodzą kłótnie. A sługa Pana nie powinien wdawać się w kłótnie... [2Tm 2,23-24]. Mam co robić w króciutkiej pielgrzymce do Niebiańskiej Ojczyzny. Trzeba mi - jak wynika z dzisiejszego fragmentu Pisma - celować w dobrych uczynkach i zachęcać do tego braci i siostry w Chrystusie. Trzeba światu zwiastować ewangelię. Trzeba mi toczyć dobry bój wiary. Spieranie się o słowa - to nie jest moja wojna.
03 października, 2019
Kiedy można opuścić społeczność Kościoła?
Myślę dzisiaj o proroku Jeremiaszu. Prorokował on ludowi Bożemu w skomplikowanych czasach i okolicznościach. W obliczu groźby najazdu na ich kraj, Judejczycy poprosili Jeremiasza o słowo od Pana. Wpadli na pomysł, aby schronić się w Egipcie. Zamierzali zrobić coś, o czym czuli, że nie spodoba się Bogu i liczyli na to, że Jeremiasz zechce ten zamiar poprzeć. Lecz prorok Pana nie mógł opowiedzieć się po ich stronie. Nie idźcie do Egiptu! Zapamiętajcie, co mówię. Dziś was przed tym przestrzegam! Jeśli nie posłuchacie, popełnicie błąd. I zapłacicie za to życiem. A przecież sami wysłaliście mnie do PANA, waszego Boga, prosząc: Módl się za nami do PANA, naszego Boga, i przekaż nam dokładnie to, co powie ci PAN, nasz Bóg, a zgodnie z tym postąpimy. Macie więc Jego odpowiedź. Widzę jednak, że nie zamierzacie posłuchać rady PANA, waszego Boga, z którą mnie do was posyła. Zapamiętajcie zatem, że tam, dokąd pragniecie pójść i gdzie się chcecie zatrzymać, poginiecie od miecza, od głodu i zarazy [Jr 42,19-22].
Rzeczywiście. Judejczycy zignorowali głos Boży. Pewni siebie ludzie zawołali do Jeremiasza: Wygadujesz kłamstwa! To nie PAN, nasz Bóg, posłał cię, by nam powiedzieć, że nie mamy iść do Egiptu, aby tam sie zatrzymać! [Jr 43,2]. Ich przywódca wraz z pozostałymi dowódcami wojskowymi oraz całym ludem, nie posłuchał głosu PANA. Postanowili nie zostawać w ziemi judzkiej [Jr 43,4]. Zrobili po swojemu. Przywódcy wciągnęli w nieposłuszeństwo Bogu wielu poczciwych ludzi. Poszli, chociaż Bóg wyraźnie im powiedział, że mają zostać w miejscu, gdzie byli.
Jak w tej sytuacji zachował się prorok Jeremiasz? Opuścił czym prędzej nieposłuszne Bogu szeregi? O, nie! Prorok PANA nie pozostawił błądzącego ludu Bożego. Został z nimi, chociaż nie podzielał ich stanowiska. Przecież w takich okolicznościach był im bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebny! Oni nie posłuchali głosu PANA, a Jeremiasz razem z nimi udał się do Tachpanches w Egipcie. I tam Bóg znowu zaczął używać Jeremiasza, jako swojego proroka: Oświadczyliście własnymi ustami - wy oraz wasze kobiety - i potwierdziliście własnymi czynami to, że chcecie spełniać złożone przez was śluby, kadzić królowej niebios i wylewać dla niej ofiary z płynów. I trzeba przyznać, ze twardo obstajecie przy waszych ślubach i pilnie spełniacie wasze obietnice! Dlatego słuchajcie słowa PANA, wy, mieszkańcy Judy zamieszkali teraz w Egipcie... [Jr 44,25-26].
Czego od Jeremiasza powinni nauczyć się współcześni słudzy Słowa Bożego? Między innymi tego, że nie opuszcza się społeczności Kościoła w sytuacji, gdy ludowi Bożemu i jego przywódcom zdarzy się pobłądzić, a nawet jawnie zignorować głos Boży. Trzeba nam nadal ich miłować i być między nimi, bo w każdej chwili Chrystus Pan może zechcieć znowu nas użyć dla ich dobra. Jak nie porzuca się żony, gdy źle się zachowa, tak nie odchodzi się od Kościoła, nawet gdy zaczynają targać nim jakieś kontrowersje.
Wiadomo, że Jeremiaszowi nie było łatwo pozostawać w gronie ludzi sprzeciwiających się woli Bożej. Podobnie Ezechielowi nie uśmiechało się głosić ludziom, którzy jawnie byli mu przeciwni. Lecz Pan powiedział: Posyłam cię do potomków o hardej twarzy i upartym sercu - do takich właśnie Ja cię posyłam, a ty mów: Tak mówi wszechmocny PAN! A oni, czy zechcą słuchać, czy nie - ponieważ to zbuntowany ród - poznają, że prorok był pośród nich [Ez 2,4-5].
Rzeczywiście. Judejczycy zignorowali głos Boży. Pewni siebie ludzie zawołali do Jeremiasza: Wygadujesz kłamstwa! To nie PAN, nasz Bóg, posłał cię, by nam powiedzieć, że nie mamy iść do Egiptu, aby tam sie zatrzymać! [Jr 43,2]. Ich przywódca wraz z pozostałymi dowódcami wojskowymi oraz całym ludem, nie posłuchał głosu PANA. Postanowili nie zostawać w ziemi judzkiej [Jr 43,4]. Zrobili po swojemu. Przywódcy wciągnęli w nieposłuszeństwo Bogu wielu poczciwych ludzi. Poszli, chociaż Bóg wyraźnie im powiedział, że mają zostać w miejscu, gdzie byli.
Jak w tej sytuacji zachował się prorok Jeremiasz? Opuścił czym prędzej nieposłuszne Bogu szeregi? O, nie! Prorok PANA nie pozostawił błądzącego ludu Bożego. Został z nimi, chociaż nie podzielał ich stanowiska. Przecież w takich okolicznościach był im bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebny! Oni nie posłuchali głosu PANA, a Jeremiasz razem z nimi udał się do Tachpanches w Egipcie. I tam Bóg znowu zaczął używać Jeremiasza, jako swojego proroka: Oświadczyliście własnymi ustami - wy oraz wasze kobiety - i potwierdziliście własnymi czynami to, że chcecie spełniać złożone przez was śluby, kadzić królowej niebios i wylewać dla niej ofiary z płynów. I trzeba przyznać, ze twardo obstajecie przy waszych ślubach i pilnie spełniacie wasze obietnice! Dlatego słuchajcie słowa PANA, wy, mieszkańcy Judy zamieszkali teraz w Egipcie... [Jr 44,25-26].
Czego od Jeremiasza powinni nauczyć się współcześni słudzy Słowa Bożego? Między innymi tego, że nie opuszcza się społeczności Kościoła w sytuacji, gdy ludowi Bożemu i jego przywódcom zdarzy się pobłądzić, a nawet jawnie zignorować głos Boży. Trzeba nam nadal ich miłować i być między nimi, bo w każdej chwili Chrystus Pan może zechcieć znowu nas użyć dla ich dobra. Jak nie porzuca się żony, gdy źle się zachowa, tak nie odchodzi się od Kościoła, nawet gdy zaczynają targać nim jakieś kontrowersje.
Wiadomo, że Jeremiaszowi nie było łatwo pozostawać w gronie ludzi sprzeciwiających się woli Bożej. Podobnie Ezechielowi nie uśmiechało się głosić ludziom, którzy jawnie byli mu przeciwni. Lecz Pan powiedział: Posyłam cię do potomków o hardej twarzy i upartym sercu - do takich właśnie Ja cię posyłam, a ty mów: Tak mówi wszechmocny PAN! A oni, czy zechcą słuchać, czy nie - ponieważ to zbuntowany ród - poznają, że prorok był pośród nich [Ez 2,4-5].
22 września, 2019
Apel z brzegu morskiego
Chociaż dzisiaj zaczęła się już jesień, to morska plaża wciąż przyciąga spacerowiczów. Lubimy wracać nad morze i przy szumie fal wpatrywać się w jego bezkres. Oglądam czasem fotografie z plaży w Gdańsku sprzed wojny, albo jeszcze starsze, i – o dziwo – wygląda ona tak samo jak dzisiaj. Owszem, ludzie na niej mają inne kostiumy kąpielowe, w tle widać inną zabudowę, ale linia brzegowa jest w tym samym miejscu i przez wieki się nie zmienia.
Od paru dni ciśnie mi się do głowy następujący fragment Słowa Bożego: Czy nie ma u was bojaźni przede mną? - mówi Pan - i nie drżycie przed moim obliczem? Ja wytyczyłem morzu jako granicę piasek nadbrzeżny, wieczystą zaporę, której przebyć nie może, i choć się burzy, jednak jej nie przemoże, choć szumią jego fale, jednak jej nie mogą przekroczyć. Lecz ten lud ma serce krnąbrne i przekorne; odstąpili i odeszli. I nie pomyśleli w swoim sercu: Bójmy się Pana, naszego Boga, który daje w czasie właściwym zarówno deszcz wczesny, jak i późny, który nam zapewnia ustalone tygodnie żniwa. Wasze winy obaliły ten porządek, a wasze grzechy pozbawiły was dobrego, gdyż w moim ludzie są bezbożni, którzy rozstawiają sieci jak ptasznicy, zastawiają zgubne sidła, aby łapać ludzi [Jr 5,22-26].
Nasz Bóg i Pan, Jezus Chrystus poprzez Słowo Boże wytyczył dla nas niezmienne granice, o wiele trwalsze niż brzeg morski. Niebo i ziemia przeminą ale Słowa moje nie przeminą [Mt 24,35] - powiedział Pan. Uschła trawa, i kwiat opadł, ale Słowo Pana trwa na wieki. A jest to Słowo, które wam zostało zwiastowane [1Pt 1,24-25]. Tych granic trzeba nam się trzymać. Owszem, morze nieraz się burzy i wygląda jakby chciało popłynąć tam, gdzie wcześniej nie było, ale zaraz potem posłusznie wraca na swoje miejsce.
Nam też czasem przychodzi do głowy, aby zrobić coś, co wykracza poza granice Słowa Bożego. Współczesne mody, trendy i "przebudzenia" podburzają nas, abyśmy przestali tak ściśle trzymać się Biblii i poszli za duchem czasu. Niechże przemówi do nas głos Boży z jesiennej plaży: Morzu piaskiem wyznaczyłem granicę, odwieczny próg, którego nie przekroczy. Burzą się odmęty, ale nie przemogą, piętrzą się jego fale, lecz go nie przestąpią [BPzn.]. Wierzę, że i my nie ośmielimy się przestąpić progu, jakim jest dla nas odwieczna ewangelia Chrystusowa.
Chyba, że kusi nas, aby wywołać jakieś tsunami…
10 września, 2019
Co robisz ze "swoim" czasem?
Każdy z nas ma go tyle samo. Czas jest wartością, która zrównuje biedaka z bogaczem. Jeden i drugi ma dwadzieścia cztery godziny na dobę. Również wierzący i niewierzący, obydwaj dysponują taką samą ilością czasu. Jako słudzy Chrystusa wszakże nie możemy twierdzić, że czas jest naszą własnością. Należymy do Pana wraz ze wszystkim, co posiadamy. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14,7-8]. Jesteśmy szafarzami czasu danego nam przez Boga.
"Czas to pieniądz" – zwykło się też mawiać. Pracownik opłacany wg stawki godzinowej powinien pamiętać, że każda płatna godzina w pracy jest własnością jego pracodawcy. Zajmowanie się więc w czasie pracy czymkolwiek innym, np. rozmową z innymi pracownikami, telefonowaniem itd. – jest jakąś formą okradania pracodawcy. Podobnie chrześcijanin, który swobodnie i bez głębszego namysłu poświęca czas na własne zachcianki, pasje i rozrywki, nie bacząc na to, czego oczekuje od niego Pan, nadużywa łaski Bożej i będzie musiał zdać z tego sprawę przed sądem Chrystusowym [zob. 2Ko 5,10].
Oto jak na tę sprawę patrzył uznany sługa Boży w XIX wieku, Charles Finney, wzywając ówczesnych wierzących do pokuty: "10. OBRABOWYWANIE BOGA. Wypadki, w których źle spędzałeś swój czas i zmarnowałeś całe godziny, które Bóg ci dał po to, aby Jemu służyć i zbawiać dusze, a ty spędziłeś je na nędznych jakichś rozrywkach, głupich rozmowach, czytając powieści – albo w ogóle nic nie robiąc! Wypadki, w których źle użyłeś twoich darów, twoich talentów i twoich władz umysłowych, gdy wyrzucałeś pieniądze na zaspokajanie pożądliwości, albo wydawałeś je na rzeczy niepotrzebne, które ani dla zdrowia twojego nie przynosiły pożytku, ani nawet dla jakiejś wygody. A może są tutaj obecni dziś wieczorem także tacy, którzy wydawali Boże pieniądze na TYTOŃ! W ogóle nie wspominam o wódce, ponieważ zakładam, że żaden wyznawca religii, będący tutaj dziś wieczorem, nie tknąłby się wódki! Ale mam nadzieję, że i takiego nie ma, który by używał tej wstrętnej trucizny, tytoniu! Czy jest do pomyślenia, aby wyznawca Słowa Bożego używał Bożych pieniędzy ku zatruwaniu samego siebie tytoniem?!" [fragment wykładu amerykańskiego kaznodziei Karola Finney,a (1792-1875), lidera tzw. "drugiego wielkiego przebudzenia", zamieszczonego w książce pt. Duchowe Przebudzenie, Warszawa 1969].
Czy należycie cenisz swój czas? W świetle Biblii wyraźnie widać, że chrześcijanin ma o wiele ważniejsze i lepsze rzeczy do zrobienia niż namiętne oglądanie filmów, rozczytywanie się w świeckiej literaturze, chodzenie na koncerty, eksperymentowanie w kuchni itd. Regularne poświęcanie całych godzin na granie, bieganie, pielęgnowanie urody, spacerowanie po mieście, zajmowanie się "uwielbianym" czworonogiem, eksplorowanie centrum handlowego bez konkretnego celu, to - niegodne sługi Bożego - bezpowrotne marnotrawienie czasu. Poza pracą zarobkową chrześcijanin regularnie potrzebuje przecież jeszcze mieć czas na czytanie Biblii, modlitwę, obowiązki domowe i rodzinne, rozmowę z najbliższymi, ewangelizowanie swojego otoczenia, niesienie pomocy potrzebującym i aktywność w zborze.
Zwracajcie zatem uwagę na własne postępowanie. Nie zachowujcie się jak niemądrzy. Żyjcie raczej jak ludzie mądrzy, którzy nie marnują najdrobniejszej chwili, szczególnie że przyszło nam żyć w trudnych czasach [Ef 5,15-16]. Amen.
"Czas to pieniądz" – zwykło się też mawiać. Pracownik opłacany wg stawki godzinowej powinien pamiętać, że każda płatna godzina w pracy jest własnością jego pracodawcy. Zajmowanie się więc w czasie pracy czymkolwiek innym, np. rozmową z innymi pracownikami, telefonowaniem itd. – jest jakąś formą okradania pracodawcy. Podobnie chrześcijanin, który swobodnie i bez głębszego namysłu poświęca czas na własne zachcianki, pasje i rozrywki, nie bacząc na to, czego oczekuje od niego Pan, nadużywa łaski Bożej i będzie musiał zdać z tego sprawę przed sądem Chrystusowym [zob. 2Ko 5,10].
Oto jak na tę sprawę patrzył uznany sługa Boży w XIX wieku, Charles Finney, wzywając ówczesnych wierzących do pokuty: "10. OBRABOWYWANIE BOGA. Wypadki, w których źle spędzałeś swój czas i zmarnowałeś całe godziny, które Bóg ci dał po to, aby Jemu służyć i zbawiać dusze, a ty spędziłeś je na nędznych jakichś rozrywkach, głupich rozmowach, czytając powieści – albo w ogóle nic nie robiąc! Wypadki, w których źle użyłeś twoich darów, twoich talentów i twoich władz umysłowych, gdy wyrzucałeś pieniądze na zaspokajanie pożądliwości, albo wydawałeś je na rzeczy niepotrzebne, które ani dla zdrowia twojego nie przynosiły pożytku, ani nawet dla jakiejś wygody. A może są tutaj obecni dziś wieczorem także tacy, którzy wydawali Boże pieniądze na TYTOŃ! W ogóle nie wspominam o wódce, ponieważ zakładam, że żaden wyznawca religii, będący tutaj dziś wieczorem, nie tknąłby się wódki! Ale mam nadzieję, że i takiego nie ma, który by używał tej wstrętnej trucizny, tytoniu! Czy jest do pomyślenia, aby wyznawca Słowa Bożego używał Bożych pieniędzy ku zatruwaniu samego siebie tytoniem?!" [fragment wykładu amerykańskiego kaznodziei Karola Finney,a (1792-1875), lidera tzw. "drugiego wielkiego przebudzenia", zamieszczonego w książce pt. Duchowe Przebudzenie, Warszawa 1969].
Czy należycie cenisz swój czas? W świetle Biblii wyraźnie widać, że chrześcijanin ma o wiele ważniejsze i lepsze rzeczy do zrobienia niż namiętne oglądanie filmów, rozczytywanie się w świeckiej literaturze, chodzenie na koncerty, eksperymentowanie w kuchni itd. Regularne poświęcanie całych godzin na granie, bieganie, pielęgnowanie urody, spacerowanie po mieście, zajmowanie się "uwielbianym" czworonogiem, eksplorowanie centrum handlowego bez konkretnego celu, to - niegodne sługi Bożego - bezpowrotne marnotrawienie czasu. Poza pracą zarobkową chrześcijanin regularnie potrzebuje przecież jeszcze mieć czas na czytanie Biblii, modlitwę, obowiązki domowe i rodzinne, rozmowę z najbliższymi, ewangelizowanie swojego otoczenia, niesienie pomocy potrzebującym i aktywność w zborze.
Zwracajcie zatem uwagę na własne postępowanie. Nie zachowujcie się jak niemądrzy. Żyjcie raczej jak ludzie mądrzy, którzy nie marnują najdrobniejszej chwili, szczególnie że przyszło nam żyć w trudnych czasach [Ef 5,15-16]. Amen.
28 sierpnia, 2019
Lekcja z Dalmanuty
Dzisiejsze czytanie Pisma Świętego zgodnie z tzw. "Zwycięskim Planem Czytania Biblii" przywołało mi moje dawne przemyślenia, zatytułowane "Lekcja z Dalmanuty" i opublikowane w kościelnym miesięczniku Chrześcijanin w listopadzie 1989 roku. Po trzydziestu latach temat okazuje się być wciąż aktualny...
Zaraz też wsiadł do łodzi z uczniami swoimi i przybył w okolice Dalmanuty. I wyszli faryzeusze, i zaczęli z nim rozprawiać, a wystawiając go na próbę, żądali od niego znaku z nieba. I westchnąwszy w duchu swoim rzekł: Czemu ten ród żąda znaku? Zaprawdę powiadam wam, że temu rodowi znak nie będzie dany. I opuścił ich, wsiadł do łodzi i przeprawił się na drugą stronę [Mk 8,10-13].
Czy marzyliście kiedyś o spędzeniu choćby kilku dni w towarzystwie kogoś sławnego i mądrego? Kogoś, kto zabrałby Was w różne atrakcyjne miejsca? Z kim każdy dzień byłby wspaniałą przygodą? Kimś takim był Jezus Chrystus dla swoich uczniów. Bo chociaż nie udał się z nimi na Daleki Wschód i nie wyruszył, aby odkryć Amerykę — to i tak dzięki Mistrzowi przeżywali rzeczy, o których marzy wielki świat. Każdy dzień przynosił nowe emocje. Każda zmiana miejsca służby była bardzo ekscytująca. Dobrze zapamiętali podróż z uciszeniem burzy na morzu. Pan wydał rozkaz żywiołom i te natychmiast poddały się Jego słowu. A potem popłynęli do krainy Gerazeńczyków, aby przeżyć kolejną przygodę. Nieobliczalny, z powodu opętania, człowiek wybiegł im naprzeciw. Lecz był to dzień jego uwolnienia! Demony musiały go zostawić, bo tak zażądał Pan. Później — dom przełożonego' synagogi. Żałoba. „Talita kumi” — rozległy się słowa ich Mistrza — i oto córka Jaira została wskrzeszona. Następnie cały szereg innych cudów. I byli właśnie po cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy ich Pan podjął decyzję, że mają płynąć na drugi brzeg.
Niespodziewana podróż wzbudziła oczekiwanie nowej przygody. Podczas wiosłowania, wyobraźnia barwnie odpowiadała na pytanie o cel tej wyprawy. Dotarli w okolice Dalmanuty. Doszło do dyskusji z faryzeuszami, którzy w końcu zażądali od Jezusa znaku z nieba. To żądanie poruszyło do głębi Syna Bożego. Można się domyślać, że w tym momencie uczniowie spodziewali się ze strony Jezusa jakiegoś naprawdę fascynującego cudu. Należało przecież przekonać tych obłudnych faryzeuszy, kim jest ich Mistrz. Być może któryś z nich miał już gotową propozycję najbardziej wymownego znaku. Lecz właśnie w tym kulminacyjnym momencie ich pobytu w Dalmanucie Pan Jezus przerwał ten tok rozumowania i wbrew żądaniu faryzeuszy, odpowiedział, że znak nie będzie dany. Potem wsiadł do łodzi i odpłynął wraz z uczniami na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego.
Uczniowie mogli czuć rozczarowanie. Tyle trudu, wiosłowania, tyle nadziei, taka dobra okazja! I to wszystko po to, aby usłyszeć, że znaku nie będzie? Czyż miałby to być pierwszy, zmarnowany dzień z Jezusem? Pierwszy bezcelowy wyjazd? A może jednak Pan w ten sposób chciał ich czegoś nauczyć? Przecież On niczego nie robił bez celu. Zabrał ich wszystkich ze sobą. To mogło znaczyć, że chciał im wszystkim uświadomić coś ważnego. Dał wyraz temu, jak bardzo zabolało Go żądanie faryzeuszy. Bardzo konkretnie zareagował i zaraz odpłynął, a więc zadbał o to, aby jakieś inne przeżycie w tym samym miejscu nie zatarło wymowy tej lekcji w świadomości uczniów.
0 tak. Z całą pewnością ta wyprawa do Dalmanuty jest dla nas wszystkich, wierzących, ważną lekcją. Jeżeli chodzimy z Jezusem, to przeżyliśmy już wiele wspaniałych dni. Miały już miejsce w naszym życiu „wyjazdy” z cudami. Podczas różnych nabożeństw i wykładów, w modlitwie i osobistej lekturze Pisma Świętego zabierał nas już do różnych miejsc, gdzie objawiał siebie i ukazywał nam swoją moc. Były znaki i cuda! Teraz wziął nas w okolice Dalmanuty, aby udzielić nam kolejnej lekcji. A jest to lekcja ważna — przede wszystkim dlatego, że ciągle bardzo wiele spraw w naszym duchowym życiu i służbie jest uzależnionych właśnie od znaków i cudów. Oto przykłady:
- Boże, jeżeli naprawdę istniejesz, to ukaż mi jakiś znak.
- Ojcze, jeżeli mnie kochasz, to spraw, bym zdał egzamin.
- Panie, jeżeli naprawdę chcesz, abym Ci służył, to potwierdź to błogosławieństwem materialnym.
- Panie, jeżeli Ty naprawdę nie życzysz sobie, abym związał się z tą świecką dziewczyną, to niech ta najładniejsza siostra ze zboru zacznie okazywać mi swoją sympatię. I pozornie wydaje się to właściwe, normalne a nawet pobożne. Zwróćmy jednak uwagę jak przerażająco podobnie brzmiały słowa kuszenia na pustyni: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, to...”
Jak to się dzieje, że dzieci Boże podobnie zwracają się do Boga? Dlaczego prosimy Boga o znaki? Dlaczego ich żądamy? W odpowiedzi mówimy, że w chwilach kryzysu szukamy dowodów na istnienie Boga. Że chcemy się upewnić co do objawionej nam woli Bożej. Że chcemy umocnić naszą wiarę. W gruncie rzeczy jednak, żądając znaków, zawsze w jakiejś mierze wystawiamy Boga na próbę. Dlaczego ?! Dlaczego Jego Słowo, jasne objawienie zawarte w Biblii jest niewystarczające i chcemy znaku z nieba? Czy Chrystus ,nie wystarczy ? A cała zadziwiająco, różnorodna przyroda? Pewien autor napisał: „Ktoś prosił Boga o znak, a dzień po dniu słońce perliście wschodziło i purpurowo zachodziło. Każdej nocy gwiazdy zjawiały się w świetlistych korowodach. Każdego ranka spragniona trawa była mokra od rosy. Nie zawiodły zbiory zboża i grona winnego — lecz on nie widział żadnego znaku”.
O! Jest coś niewłaściwego w tym, że dziecko Boże żąda od Boga potwierdzeń! Jezus uświadamia uczniom w Dalmanucie, że nastawienie na cuda i znaki jest złe, a żądanie od Boga znaków zasmuca Go do głębi! Dlaczego? Ponieważ w ten sposób poddajemy w wątpliwość wiarygodność tego, co On powiedział. To tak jakby nasz partner żądał od nas „dowodu”, że go kochamy, chociaż wyraźnie mu to powiedzieliśmy. W ten sposób zakwestionowałby tylko swoją własną miłość, bo ta wszystkiemu wierzy i nie jest podejrzliwa. Bóg jest Duchem! Nie widzimy Go — to prawda! Ale czy jest to powód, aby Mu nie dowierzać? W tej sytuacji nasz niewidomy przyjaciel mógłby mieć uzasadnione wątpliwości co do naszego istnienia.
Bóg dał wszystkim ludziom jeden fundamentalny znak. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa! Jest to znak niepodważalny i wystarczający! Dając go skierował do nas swoje Słowo i chce abyśmy temu Słowu dali wiarę bez oglądania się na znaki i cuda! Dał jeden, niepowtarzalny znak aby ludzie uwierzyli i nie żądali ciągłego „doładowywania” wiary przez nowe znaki z nieba! Owszem, znaki i cuda pełnią w Bożym planie zbawienia ważną funkcję. Bóg czynił i czyni cuda! Cała Biblia pełna jest cudów. Towarzyszyły one zwiastowaniu ewangelii. Tak dzieje się, dzięki Bogu, i dzisiaj wszędzie tam, gdzie Słowo Boże głoszone jest w mocy Ducha Świętego. Cuda i znaki są bowiem magnesem, który przyciąga ludzi bliżej Chrystusa, aby mogli usłyszeć Jego Słowo, poznać Go i uwierzyć w Niego. Ale te znaki nie mogą być nośnikiem chrześcijańskiego życia. Nie spowodują nawrócenia [zob. Łk 16,27-31]. Nie będą budować biblijnej wiary, gdyż wiara jest przez Słowo Chrystusowe [Rz 10,17].
Istnieje ważna różnica pomiędzy żądaniem znaku od Boga, a otrzymaniem go z łaski. Bóg w swojej wspaniałomyślności może darować nam jakiś znak, ale nie powinniśmy go od Boga żądać! Prosta ilustracja. Na swoje urodziny zaprosiliśmy bogatego przyjaciela. Nie ma w tym nic dziwnego, że spodziewamy się prezentu. Ale żądanie tego prezentu od niego byłoby już czymś dalece nietaktownym. Bóg nas ukochał w swoim Synu i zapewnił nas o tym w swoim Słowie. Staliśmy się Jego przyjaciółmi. W związku z tym życie zorientowane na znaki, na ciągłe „prezenty” od Niego świadczy o naszej niedojrzałości duchowej. Czas wyrosnąć ż nastawienia na znaki — i wiarą, a nie oglądaniem, pielgrzymować! Czas na duchową dojrzałość podobną do tej, jaką okazali trzej młodzieńcy z Księgi Daniela. Czy nas Bóg zachowa, czy nie — to my, królu, twemu posągowi kłaniać się nie będziemy! [Dan 3]. Bóg może darować nam znak! Potwierdzić znowu to, co powiedział. Upewnić nas po raz kolejny, że nas kocha! Ale w Dalmanucie rozbrzmiewa głos: Nie zasmucajmy Pana żądaniem znaków!!! Syn Boży może nas znowu zabrać w podróż cudów, ale nie traćmy wiary, nie rezygnujmy ze służby, gdy nas zawiezie do Dalmanuty, gdzie na nasze oczekiwania i prośby odpowie, że tym razem znak nie będzie dany!
Każdy uczeń Pana musi znaleźć się w Dalmanucie, aby odebrać tę lekcję i na zawsze ją zapamiętać. Ma ona bowiem w życiu chrześcijańskim praktyczne znaczenie. Uczy nas właściwej postawy przed Bogiem. Przypomina, że On jest suwerennym Bogiem i niczego nie można od Niego żądać. Na niebezpiecznej drodze są ci, którzy o tym zapomnieli. Lekcja z Dalmanuty zdejmuje nas z duchowej „huśtawki” odczuć i przeżyć, stabilizuje nasze uczniostwo. W czasie takich lekcji zza cudów i znaków ukazuje się nam sam Bóg i na nowo odkrywamy wartość Słowa Bożego jako naszego fundamentu.
O! Jakie to błogosławieństwo wierzyć, trzymać się Pana niezależnie od różnych doznań i nastrojów! Być Tomaszem, który zrozumiał, że Jezus Chrystus — to wiarygodny Pan i Bóg, którego nie trzeba dotknąć, aby Mu wierzyć! Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, my zwiastujemy Chrystusa...! — ogłasza Święty Paweł.
Umiłowani w Chrystusie! Życzę wam wielu pobudzających przeżyć z Panem. Wielu cudownych podróży z Nim. Z całą pewnością będą one miały miejsce w waszym życiu. Ale zanim skończy się ta nasza wspólna podróż do Dalmanuty, chcę wezwać nas wszystkich do rozmowy z Panem, o tym, czego nas uczył. Prawdopodobnie potrzebujemy przeprosić Go za to, że zasmucaliśmy Go żądaniem znaków. Potrzebujemy wyznać, że chcemy Mu wierzyć na Słowo. Koniecznie powinniśmy podziękować Bogu za to, że On sam, a nie znaki i cuda, jest gwarancją i fundamentem naszej wiary.
Zaraz też wsiadł do łodzi z uczniami swoimi i przybył w okolice Dalmanuty. I wyszli faryzeusze, i zaczęli z nim rozprawiać, a wystawiając go na próbę, żądali od niego znaku z nieba. I westchnąwszy w duchu swoim rzekł: Czemu ten ród żąda znaku? Zaprawdę powiadam wam, że temu rodowi znak nie będzie dany. I opuścił ich, wsiadł do łodzi i przeprawił się na drugą stronę [Mk 8,10-13].
Czy marzyliście kiedyś o spędzeniu choćby kilku dni w towarzystwie kogoś sławnego i mądrego? Kogoś, kto zabrałby Was w różne atrakcyjne miejsca? Z kim każdy dzień byłby wspaniałą przygodą? Kimś takim był Jezus Chrystus dla swoich uczniów. Bo chociaż nie udał się z nimi na Daleki Wschód i nie wyruszył, aby odkryć Amerykę — to i tak dzięki Mistrzowi przeżywali rzeczy, o których marzy wielki świat. Każdy dzień przynosił nowe emocje. Każda zmiana miejsca służby była bardzo ekscytująca. Dobrze zapamiętali podróż z uciszeniem burzy na morzu. Pan wydał rozkaz żywiołom i te natychmiast poddały się Jego słowu. A potem popłynęli do krainy Gerazeńczyków, aby przeżyć kolejną przygodę. Nieobliczalny, z powodu opętania, człowiek wybiegł im naprzeciw. Lecz był to dzień jego uwolnienia! Demony musiały go zostawić, bo tak zażądał Pan. Później — dom przełożonego' synagogi. Żałoba. „Talita kumi” — rozległy się słowa ich Mistrza — i oto córka Jaira została wskrzeszona. Następnie cały szereg innych cudów. I byli właśnie po cudownym rozmnożeniu chleba, kiedy ich Pan podjął decyzję, że mają płynąć na drugi brzeg.
Niespodziewana podróż wzbudziła oczekiwanie nowej przygody. Podczas wiosłowania, wyobraźnia barwnie odpowiadała na pytanie o cel tej wyprawy. Dotarli w okolice Dalmanuty. Doszło do dyskusji z faryzeuszami, którzy w końcu zażądali od Jezusa znaku z nieba. To żądanie poruszyło do głębi Syna Bożego. Można się domyślać, że w tym momencie uczniowie spodziewali się ze strony Jezusa jakiegoś naprawdę fascynującego cudu. Należało przecież przekonać tych obłudnych faryzeuszy, kim jest ich Mistrz. Być może któryś z nich miał już gotową propozycję najbardziej wymownego znaku. Lecz właśnie w tym kulminacyjnym momencie ich pobytu w Dalmanucie Pan Jezus przerwał ten tok rozumowania i wbrew żądaniu faryzeuszy, odpowiedział, że znak nie będzie dany. Potem wsiadł do łodzi i odpłynął wraz z uczniami na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego.
Uczniowie mogli czuć rozczarowanie. Tyle trudu, wiosłowania, tyle nadziei, taka dobra okazja! I to wszystko po to, aby usłyszeć, że znaku nie będzie? Czyż miałby to być pierwszy, zmarnowany dzień z Jezusem? Pierwszy bezcelowy wyjazd? A może jednak Pan w ten sposób chciał ich czegoś nauczyć? Przecież On niczego nie robił bez celu. Zabrał ich wszystkich ze sobą. To mogło znaczyć, że chciał im wszystkim uświadomić coś ważnego. Dał wyraz temu, jak bardzo zabolało Go żądanie faryzeuszy. Bardzo konkretnie zareagował i zaraz odpłynął, a więc zadbał o to, aby jakieś inne przeżycie w tym samym miejscu nie zatarło wymowy tej lekcji w świadomości uczniów.
0 tak. Z całą pewnością ta wyprawa do Dalmanuty jest dla nas wszystkich, wierzących, ważną lekcją. Jeżeli chodzimy z Jezusem, to przeżyliśmy już wiele wspaniałych dni. Miały już miejsce w naszym życiu „wyjazdy” z cudami. Podczas różnych nabożeństw i wykładów, w modlitwie i osobistej lekturze Pisma Świętego zabierał nas już do różnych miejsc, gdzie objawiał siebie i ukazywał nam swoją moc. Były znaki i cuda! Teraz wziął nas w okolice Dalmanuty, aby udzielić nam kolejnej lekcji. A jest to lekcja ważna — przede wszystkim dlatego, że ciągle bardzo wiele spraw w naszym duchowym życiu i służbie jest uzależnionych właśnie od znaków i cudów. Oto przykłady:
- Boże, jeżeli naprawdę istniejesz, to ukaż mi jakiś znak.
- Ojcze, jeżeli mnie kochasz, to spraw, bym zdał egzamin.
- Panie, jeżeli naprawdę chcesz, abym Ci służył, to potwierdź to błogosławieństwem materialnym.
- Panie, jeżeli Ty naprawdę nie życzysz sobie, abym związał się z tą świecką dziewczyną, to niech ta najładniejsza siostra ze zboru zacznie okazywać mi swoją sympatię. I pozornie wydaje się to właściwe, normalne a nawet pobożne. Zwróćmy jednak uwagę jak przerażająco podobnie brzmiały słowa kuszenia na pustyni: „Jeżeli jesteś Synem Bożym, to...”
Jak to się dzieje, że dzieci Boże podobnie zwracają się do Boga? Dlaczego prosimy Boga o znaki? Dlaczego ich żądamy? W odpowiedzi mówimy, że w chwilach kryzysu szukamy dowodów na istnienie Boga. Że chcemy się upewnić co do objawionej nam woli Bożej. Że chcemy umocnić naszą wiarę. W gruncie rzeczy jednak, żądając znaków, zawsze w jakiejś mierze wystawiamy Boga na próbę. Dlaczego ?! Dlaczego Jego Słowo, jasne objawienie zawarte w Biblii jest niewystarczające i chcemy znaku z nieba? Czy Chrystus ,nie wystarczy ? A cała zadziwiająco, różnorodna przyroda? Pewien autor napisał: „Ktoś prosił Boga o znak, a dzień po dniu słońce perliście wschodziło i purpurowo zachodziło. Każdej nocy gwiazdy zjawiały się w świetlistych korowodach. Każdego ranka spragniona trawa była mokra od rosy. Nie zawiodły zbiory zboża i grona winnego — lecz on nie widział żadnego znaku”.
O! Jest coś niewłaściwego w tym, że dziecko Boże żąda od Boga potwierdzeń! Jezus uświadamia uczniom w Dalmanucie, że nastawienie na cuda i znaki jest złe, a żądanie od Boga znaków zasmuca Go do głębi! Dlaczego? Ponieważ w ten sposób poddajemy w wątpliwość wiarygodność tego, co On powiedział. To tak jakby nasz partner żądał od nas „dowodu”, że go kochamy, chociaż wyraźnie mu to powiedzieliśmy. W ten sposób zakwestionowałby tylko swoją własną miłość, bo ta wszystkiemu wierzy i nie jest podejrzliwa. Bóg jest Duchem! Nie widzimy Go — to prawda! Ale czy jest to powód, aby Mu nie dowierzać? W tej sytuacji nasz niewidomy przyjaciel mógłby mieć uzasadnione wątpliwości co do naszego istnienia.
Bóg dał wszystkim ludziom jeden fundamentalny znak. Śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa! Jest to znak niepodważalny i wystarczający! Dając go skierował do nas swoje Słowo i chce abyśmy temu Słowu dali wiarę bez oglądania się na znaki i cuda! Dał jeden, niepowtarzalny znak aby ludzie uwierzyli i nie żądali ciągłego „doładowywania” wiary przez nowe znaki z nieba! Owszem, znaki i cuda pełnią w Bożym planie zbawienia ważną funkcję. Bóg czynił i czyni cuda! Cała Biblia pełna jest cudów. Towarzyszyły one zwiastowaniu ewangelii. Tak dzieje się, dzięki Bogu, i dzisiaj wszędzie tam, gdzie Słowo Boże głoszone jest w mocy Ducha Świętego. Cuda i znaki są bowiem magnesem, który przyciąga ludzi bliżej Chrystusa, aby mogli usłyszeć Jego Słowo, poznać Go i uwierzyć w Niego. Ale te znaki nie mogą być nośnikiem chrześcijańskiego życia. Nie spowodują nawrócenia [zob. Łk 16,27-31]. Nie będą budować biblijnej wiary, gdyż wiara jest przez Słowo Chrystusowe [Rz 10,17].
Istnieje ważna różnica pomiędzy żądaniem znaku od Boga, a otrzymaniem go z łaski. Bóg w swojej wspaniałomyślności może darować nam jakiś znak, ale nie powinniśmy go od Boga żądać! Prosta ilustracja. Na swoje urodziny zaprosiliśmy bogatego przyjaciela. Nie ma w tym nic dziwnego, że spodziewamy się prezentu. Ale żądanie tego prezentu od niego byłoby już czymś dalece nietaktownym. Bóg nas ukochał w swoim Synu i zapewnił nas o tym w swoim Słowie. Staliśmy się Jego przyjaciółmi. W związku z tym życie zorientowane na znaki, na ciągłe „prezenty” od Niego świadczy o naszej niedojrzałości duchowej. Czas wyrosnąć ż nastawienia na znaki — i wiarą, a nie oglądaniem, pielgrzymować! Czas na duchową dojrzałość podobną do tej, jaką okazali trzej młodzieńcy z Księgi Daniela. Czy nas Bóg zachowa, czy nie — to my, królu, twemu posągowi kłaniać się nie będziemy! [Dan 3]. Bóg może darować nam znak! Potwierdzić znowu to, co powiedział. Upewnić nas po raz kolejny, że nas kocha! Ale w Dalmanucie rozbrzmiewa głos: Nie zasmucajmy Pana żądaniem znaków!!! Syn Boży może nas znowu zabrać w podróż cudów, ale nie traćmy wiary, nie rezygnujmy ze służby, gdy nas zawiezie do Dalmanuty, gdzie na nasze oczekiwania i prośby odpowie, że tym razem znak nie będzie dany!
Każdy uczeń Pana musi znaleźć się w Dalmanucie, aby odebrać tę lekcję i na zawsze ją zapamiętać. Ma ona bowiem w życiu chrześcijańskim praktyczne znaczenie. Uczy nas właściwej postawy przed Bogiem. Przypomina, że On jest suwerennym Bogiem i niczego nie można od Niego żądać. Na niebezpiecznej drodze są ci, którzy o tym zapomnieli. Lekcja z Dalmanuty zdejmuje nas z duchowej „huśtawki” odczuć i przeżyć, stabilizuje nasze uczniostwo. W czasie takich lekcji zza cudów i znaków ukazuje się nam sam Bóg i na nowo odkrywamy wartość Słowa Bożego jako naszego fundamentu.
O! Jakie to błogosławieństwo wierzyć, trzymać się Pana niezależnie od różnych doznań i nastrojów! Być Tomaszem, który zrozumiał, że Jezus Chrystus — to wiarygodny Pan i Bóg, którego nie trzeba dotknąć, aby Mu wierzyć! Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, my zwiastujemy Chrystusa...! — ogłasza Święty Paweł.
Umiłowani w Chrystusie! Życzę wam wielu pobudzających przeżyć z Panem. Wielu cudownych podróży z Nim. Z całą pewnością będą one miały miejsce w waszym życiu. Ale zanim skończy się ta nasza wspólna podróż do Dalmanuty, chcę wezwać nas wszystkich do rozmowy z Panem, o tym, czego nas uczył. Prawdopodobnie potrzebujemy przeprosić Go za to, że zasmucaliśmy Go żądaniem znaków. Potrzebujemy wyznać, że chcemy Mu wierzyć na Słowo. Koniecznie powinniśmy podziękować Bogu za to, że On sam, a nie znaki i cuda, jest gwarancją i fundamentem naszej wiary.
13 sierpnia, 2019
Kojarzyć fakty i wyciągać wnioski
Nikogo chyba tu nie pocieszę, gdy zauważę, że lud Boży Starego Przymierza też nie radził sobie ze zrozumieniem działania Bożego i wyciąganiem zeń właściwych wniosków. Nie chcieli chodzić Jego drogami i nie byli posłuszni Jego Prawu! Dlatego wylał na nich żar swego gniewu i dał im odczuć okrucieństwo wojny. Wokół Jakuba rozgorzała wojna, lecz on nie pojął dlaczego; ogień pożerał go zewsząd, lecz nie brał sobie tego do serca [Iz 42,24b-25].
Cokolwiek niektórzy współcześni chrześcijanie mówią o Bogu i jakkolwiek chcieliby Go postrzegać, Biblia objawia, że Bóg się gniewa. Żar gniewu Bożego i okrucieństwo wojny były w Izraelu konsekwencją ich nieposłuszeństwa Bogu. Bóg ma i zawsze będzie miał prawo robić, co chce i reagować, jak chce. Wszystkich, których miłuje, karci i smaga [Obj 3,19] i żadne nowoczesne instrukcje tego nie zmienią. Nic dobrego nam nie przyniesie buntowanie się przeciwko Bożym metodom wychowawczym. On się do nas nie dostosuje.
Lepiej zrobimy więc, gdy w obliczu rozmaitych zdarzeń i zmieniających się okoliczności przestaniemy zajmować się ocenianiem Boga, a zajmiemy się kojarzeniem faktów z własnego życia i wyciąganiem mądrych wniosków. Skutek ma swoją przyczynę. Gdy jako dzieci Boże popełniamy grzech i nie pokutujemy, wiedzmy, że któregoś dnia będziemy musieli ponieść jego konsekwencje. Biblia mówi: Czy zdarza się w mieście nieszczęście, którego by Pan nie wywołał? [Am 3,6]. My jednak w swoim otępieniu duchowym zwykliśmy wszystkie przykrości przypisywać diabłu i nie przychodzi nam do głowy, aby w ich obliczu przemyśleć własne postępowanie.
Umiłowany i wybrany przez Boga lud Boży Starego Przymierza nie pojął dlaczego rozgorzała wokół niego walka. Ogień go pożerał, a on nie brał sobie tego do serca. A my? Czy potrafimy kojarzyć fakty i wyciągać wnioski? Jeżeli się tego nauczymy, to czasem w ogóle nie będziemy musieli ogłaszać alertu modlitewnego w kościele ani w Internecie. Wystarczy, że pójdziemy w zaciszne miejsce, zamkniemy za sobą drzwi i szczerze porozmawiamy z Ojcem.
11 sierpnia, 2019
Cecha ludzi mających Ducha
Obecność Ducha Świętego w zborze wyraża się jednością wierzących i ich trwaniem we wspólnocie. Bracia działający pod kierownictwem Ducha Świętego zawsze chronią zbór przed rozłamem. Sami nie odwracają się od swego domu duchowego i powstrzymują przed tym innych członków zboru. Owszem, każda społeczność chrześcijańska ma swoje mankamenty. Jednak nie usprawiedliwiają one oddzielania się od zboru. Duch Święty jest nam dany między innymi po to, abyśmy nie tylko sami przetrwali w zborze trudne chwile, ale też wspomagali w tym braci i siostry.
Jak więc patrzeć na ludzi, którzy od zboru odchodzą? Co myśleć o osobach, które stwierdzają, że zbór przestał się im podobać i wyruszają na poszukiwanie lepszego? Jak traktować braci, którzy po latach obdarzania ich zaufaniem, niespodziewanie robią zwrot i postanawiają założyć swój własny zbór? A co, jeżeli przy tym wyciągają z dotychczasowej wspólnoty część jej członków?
Oddzielający się od zboru ludzie zazwyczaj usprawiedliwiają swój krok pragnieniem pójścia dalej. Czasem, nie szczędząc słów krytyki mówią, że dotychczasowe miejsce przestało im wystarczać. Powołując się oczywiście na Słowo Boże robią na wielu ludziach bardzo pozytywne wrażenie. Kreują się na osoby duchowe mające wizję kościoła znaczenie lepszego i tak też w niewielkim środowisku biblijnego chrześcijaństwa są postrzegane.
Tymczasem Pismo Święte ma inny ogląd takich osób. Zaś wy, umiłowani, przypomnijcie sobie słowa wcześniej wypowiedziane wśród naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ponieważ wam mówili, że: W czasie ostatniego okresu będą szydercy, co chodzą według swych pragnień bezbożności. Tymi są ci, którzy sami się oddzielają, zmysłowi, nie mający Ducha [Jd 1,17-19 w przekładzie Nowej Biblii Gdańskiej].
Ludzie mający Ducha Chrystusowego pozostają lojalni względem braci i sióstr. Są wierni obranej drodze i stali w pełnieniu służby Bożej. Sami nigdy się od zboru nie oddzielają. Uważajcie na samych siebie i na całe stado, w którym was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli kościół Boga, który on nabył własną krwią. Gdyż wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, które nie będą oszczędzać stada. Także spośród was samych powstaną ludzie mówiący rzeczy przewrotne, aby pociągnąć za sobą uczniów [Dz 20,28-30 w przekładzie Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej].
Rośnie liczba osób oddzielających się od zboru i pociągających innych chrześcijan za sobą w celu tworzenia nowej, lepszej wspólnoty. Bardzo często okazuje się nią być tzw. "kościół domowy". Biblia mówi, że są to ludzie nie mający Ducha Chrystusowego. Ci bowiem, których Duch Święty ustanowił starszymi, cechują się serdeczną troską o swój zbór. Miłują braci i siostry i się od nich nie oddzielają. Są z nimi zarówno w dniach dobrych, jak i w dniach złych. Jak nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie potrzebuję ciebie, albo głowa nogom: Nie potrzebuję was [1Ko 12m,21], tak i żaden z napełnionych Duchem Świętym braci od swoich towarzyszy wiary się nie odwraca. [mb]
Jak więc patrzeć na ludzi, którzy od zboru odchodzą? Co myśleć o osobach, które stwierdzają, że zbór przestał się im podobać i wyruszają na poszukiwanie lepszego? Jak traktować braci, którzy po latach obdarzania ich zaufaniem, niespodziewanie robią zwrot i postanawiają założyć swój własny zbór? A co, jeżeli przy tym wyciągają z dotychczasowej wspólnoty część jej członków?
Oddzielający się od zboru ludzie zazwyczaj usprawiedliwiają swój krok pragnieniem pójścia dalej. Czasem, nie szczędząc słów krytyki mówią, że dotychczasowe miejsce przestało im wystarczać. Powołując się oczywiście na Słowo Boże robią na wielu ludziach bardzo pozytywne wrażenie. Kreują się na osoby duchowe mające wizję kościoła znaczenie lepszego i tak też w niewielkim środowisku biblijnego chrześcijaństwa są postrzegane.
Tymczasem Pismo Święte ma inny ogląd takich osób. Zaś wy, umiłowani, przypomnijcie sobie słowa wcześniej wypowiedziane wśród naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ponieważ wam mówili, że: W czasie ostatniego okresu będą szydercy, co chodzą według swych pragnień bezbożności. Tymi są ci, którzy sami się oddzielają, zmysłowi, nie mający Ducha [Jd 1,17-19 w przekładzie Nowej Biblii Gdańskiej].
Ludzie mający Ducha Chrystusowego pozostają lojalni względem braci i sióstr. Są wierni obranej drodze i stali w pełnieniu służby Bożej. Sami nigdy się od zboru nie oddzielają. Uważajcie na samych siebie i na całe stado, w którym was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli kościół Boga, który on nabył własną krwią. Gdyż wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, które nie będą oszczędzać stada. Także spośród was samych powstaną ludzie mówiący rzeczy przewrotne, aby pociągnąć za sobą uczniów [Dz 20,28-30 w przekładzie Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej].
Rośnie liczba osób oddzielających się od zboru i pociągających innych chrześcijan za sobą w celu tworzenia nowej, lepszej wspólnoty. Bardzo często okazuje się nią być tzw. "kościół domowy". Biblia mówi, że są to ludzie nie mający Ducha Chrystusowego. Ci bowiem, których Duch Święty ustanowił starszymi, cechują się serdeczną troską o swój zbór. Miłują braci i siostry i się od nich nie oddzielają. Są z nimi zarówno w dniach dobrych, jak i w dniach złych. Jak nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie potrzebuję ciebie, albo głowa nogom: Nie potrzebuję was [1Ko 12m,21], tak i żaden z napełnionych Duchem Świętym braci od swoich towarzyszy wiary się nie odwraca. [mb]
01 sierpnia, 2019
18 lipca, 2019
06 lipca, 2019
Podróżowanie w dniu Pańskim
Jutro niedziela - dzień Pański. Podobnie jak Izraelici w szabat, tak chrześcijanie w niedzielę cały czas przeznaczają na fizyczny odpoczynek w społeczności z Bogiem i Jego ludem. Ten dzień w całości ma należeć do Pana. W niedzielę wszystko dedykujemy Jego chwale. Zgromadzamy się, by wspólnie uwielbić Ojca, Syna i Ducha Świętego, by okazać Bogu wdzięczność za wszystko, czym nas obdarzał w ciągu tygodnia. W dzień Pański wsłuchujemy się w to, co Duch mówi do zboru. W ten sposób mówimy Bogu i sobie nawzajem, że z całego serca miłujemy naszego Pana, że pragniemy lepiej Go poznać i pełnić Jego wolę.
Biblia mówi, że właściwe zachowanie w dniu Pańskim bardzo podoba się Bogu i zostanie przez Niego pobłogosławione. Jeśli powstrzymasz w szabat swe nogi, by nie załatwiać swych spraw w mój święty dzień, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, święty dzień Jahwe chwalebnym, jeśli go uczcisz przez odstąpienie od swych podróży, od załatwiania interesów i omawiania ich, wtedy znajdziesz u Jahwe upodobanie, powiodę cię ponad wyżyny ziemi... [Iz 58,13-14].
Jak widać z powyższego fragmentu Biblii, jedną z czynności niemiłych w oczach Pana jest podróżowanie w dzień Pański. Kto bowiem w niedzielę podróżuje, ten zazwyczaj nie tylko nie uczestniczy w nabożeństwie, lecz również nie skupia się na społeczności z Bogiem, ani nawet nie odpoczywa fizycznie. Planując więc regularną podróż na niedzielę, narażamy się na to, że zasmucimy Pana. Są oczywiście sytuacje wyjątkowe, wymuszające podróż w dniu Pańskim. Bóg widzi, co musimy zrobić w niedzielę. Wie też jednak, co moglibyśmy zrobić w innym dniu tygodnia, aby w posłuszeństwie Słowu Bożemu w dniu Pańskim nie załatwiać własnych spraw i nie odbywać podróży. Niechby nigdy nie zauważył, że posłuszeństwo Słowu Bożemu jest dla nas mniej ważne niż rozkład jazdy, własny komfort czy ludzkie oczekiwania.
Kto w tym świecie chce przestrzegać Słowa Bożego, ten nie tylko będzie napotykać na przeszkody ale też nieraz zauważy, że bagatelizowanie biblijnych wskazówek bardzo ułatwia życie. W niedzielę podróżuje się znacznie łatwiej, bo na drogach panuje mniejszy ruch. Załatwienie sprawy w niedzielę pozwala nie brać wolnego z pracy i więcej urlopu zachować na potem. Czy jednak takie korzyści można w życiu chrześcijanina nazwać błogosławieństwem? Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,28].
Biblia mówi, że właściwe zachowanie w dniu Pańskim bardzo podoba się Bogu i zostanie przez Niego pobłogosławione. Jeśli powstrzymasz w szabat swe nogi, by nie załatwiać swych spraw w mój święty dzień, jeśli nazwiesz szabat rozkoszą, święty dzień Jahwe chwalebnym, jeśli go uczcisz przez odstąpienie od swych podróży, od załatwiania interesów i omawiania ich, wtedy znajdziesz u Jahwe upodobanie, powiodę cię ponad wyżyny ziemi... [Iz 58,13-14].
Jak widać z powyższego fragmentu Biblii, jedną z czynności niemiłych w oczach Pana jest podróżowanie w dzień Pański. Kto bowiem w niedzielę podróżuje, ten zazwyczaj nie tylko nie uczestniczy w nabożeństwie, lecz również nie skupia się na społeczności z Bogiem, ani nawet nie odpoczywa fizycznie. Planując więc regularną podróż na niedzielę, narażamy się na to, że zasmucimy Pana. Są oczywiście sytuacje wyjątkowe, wymuszające podróż w dniu Pańskim. Bóg widzi, co musimy zrobić w niedzielę. Wie też jednak, co moglibyśmy zrobić w innym dniu tygodnia, aby w posłuszeństwie Słowu Bożemu w dniu Pańskim nie załatwiać własnych spraw i nie odbywać podróży. Niechby nigdy nie zauważył, że posłuszeństwo Słowu Bożemu jest dla nas mniej ważne niż rozkład jazdy, własny komfort czy ludzkie oczekiwania.
Kto w tym świecie chce przestrzegać Słowa Bożego, ten nie tylko będzie napotykać na przeszkody ale też nieraz zauważy, że bagatelizowanie biblijnych wskazówek bardzo ułatwia życie. W niedzielę podróżuje się znacznie łatwiej, bo na drogach panuje mniejszy ruch. Załatwienie sprawy w niedzielę pozwala nie brać wolnego z pracy i więcej urlopu zachować na potem. Czy jednak takie korzyści można w życiu chrześcijanina nazwać błogosławieństwem? Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,28].
16 czerwca, 2019
Rola Ducha Świętego w życiu wierzącego i Kościoła
Jaka jest rola matki w narodzinach i wychowaniu dziecka? Jaka jest rola nauczyciela w edukacji ucznia? Jaka jest rola budowniczego przy wznoszeniu budowli? Kapitalna! Nie będzie dziecka bez matki. Nie ma nauki, gdy nie ma nauczyciela. Nie będzie budowli bez budowniczego. Podobnie ma się sprawa z rolą Ducha Świętego w życiu wierzącego i Kościoła. Bo ci, którzy są według ciała, kierują się tym, co cielesne, ci zaś, którzy są według Ducha — tym, co duchowe. Bo to, ku czemu dąży ciało, sprowadza się do śmierci, a to, ku czemu Duch — do życia i pokoju. Stąd cielesne dążenia są przeciwne Bogu. Nie poddają się one Prawu Boga, nawet nie są w stanie. Ci zaś, którzy są według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy natomiast nie jesteście w ciele, lecz w Duchu — jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Kto zaś nie ma Ducha Chrystusa, ten do Niego nie należy [Rz 8,5-9].
Bez Ducha Świętego nie ma ani pojedynczego chrześcijanina, ani Kościoła jako całości. Kwestię, jak otrzymujemy dar Ducha Świętego – pozostawmy odrębnym rozważaniom. Skoncentrujmy się na omówieniu roli Ducha Świętego, jaką pełni On w życiu wierzącego i Kościoła.
1. Duch Święty to moc do życia i służby.
Spójrzmy najpierw na przykład naszego Pana, Jezusa Chrystusa. A Jezus, pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni, i przez czterdzieści dni kuszony przez diabła. […] I powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o nim rozeszła się po całej okolicznej krainie. On sam zaś nauczał w ich synagogach, sławiony przez wszystkich [Łk 4,1-2 i 14-15]. Dzięki napełnieniu Duchem Świętym Jezus miał moc zarówno do stawienia czoła pokuszeniom jak i do rozpoczętej służby. Wzięcie tej mocy nakazał Jezus swoim uczniom. Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi [Dz 1,8]. Bez mocy Ducha Świętego nie byli oni zdolni do bycia świadkami Jezusa.
Moc Ducha Świętego pozwala nam obfitować w nadzieję [Rz 15,13], wpływać na ludzi i krzewić ewangelię [Rz 15,18-19], omawiać z Bogiem duchowe tajemnice [1Ko 14,2], umacniać się wewnętrznie [Ef 3,16] itd.
2. Duch Święty to odwaga do głoszenia Słowa Bożego.
Słowo Boże jest niemile widziane w świeckim środowisku. Do niewierzących braci Jezus powiedział: Świat nie może was nienawidzić, lecz mnie nienawidzi, ponieważ Ja świadczę o nim, że czyny jego są złe [J 7,7]. W reakcji na głoszone im przez Szczepana Słowo Boże, Żydzi wpadli we wściekłość i zgrzytali na niego zębami. On zaś, będąc pełen Ducha Świętego, utkwiwszy wzrok w niebo, ujrzał chwałę Bożą i Jezusa stojącego po prawicy Bożej i rzekł: Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej. Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego. A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali [Dz 7,54-58].
Dlatego widząc nadciągającą chmurę prześladowań z powodu głoszenia Słowa Bożego, pierwsi chrześcijanie zaczęli się modlić. A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje, gdy Ty wyciągasz rękę, aby uzdrawiać i aby się działy znaki i cuda przez imię świętego Syna twego, Jezusa. A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże [Dz 4,29-31].
3. Duch Święty to Boże prowadzenie.
Bóg obiecał Izraelitom, że będzie ich prowadził. A gdy będziecie chcieli iść w prawo albo w lewo, twoje uszy usłyszą słowo odzywające się do ciebie z tyłu: To jest droga, którą macie chodzić! [Iz 30,21]. I tak rzeczywiście przez jakiś czas było. Jak bydło, które schodzi w dolinę, tak ich prowadził Duch Pana do odpoczynku. Tak wiodłeś swój lud, aby sobie zapewnić sławne imię [Iz 63,14].
Również apostołowie byli prowadzeni przez Ducha Świętego. I przeszli przez frygijską i galacką krainę, ponieważ Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji. A gdy przyszli ku Mizji, chcieli pójść do Bitynii, lecz Duch Jezusa nie pozwolił im; minąwszy Mizję, doszli do Troady. I miał Paweł w nocy widzenie: Jakiś Macedończyk stał i prosił go, mówiąc: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam. Gdy tylko ujrzał to widzenie, staraliśmy się zaraz wyruszyć do Macedonii, wnioskując, iż nas Bóg powołał, abyśmy im zwiastowali dobrą nowinę [Dz 16,6-10]. Prowadzenie Ducha Świętego jest znakiem rozpoznawczym dzieci Bożych. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,14].
4. Duch Święty to przekonanie o usynowieniu przez Boga.
Od początku dziejów Kościoła istniało zjawisko duchowej pychy jednych i niskiej samooceny drugich, zwłaszcza wierzących z pogan. Zachodziła więc konieczność dodawania im otuchy. Przeto pamiętajcie o tym, że wy, niegdyś poganie w ciele, nazywani nieobrzezanymi przez tych, których nazywają obrzezanymi na skutek obrzezki, dokonanej ręką na ciele, byliście w tym czasie bez Chrystusa, dalecy od społeczności izraelskiej i obcy przymierzom, zawierającym obietnicę, nie mający nadziei i bez Boga na świecie. Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową [Ef 2,11-13]. Wy, którzy niegdyś byliście nie ludem, teraz jesteście ludem Bożym, dla was niegdyś nie było zmiłowania, ale teraz zmiłowania dostąpiliście [1Pt 2,10].
Tak pisali apostołowie do zborów. Jednakże ich świadectwo z oczywistych powodów dobiegało końca. Dlatego niezwykłej rangi nabrała stała obecność Ducha Świętego. Tylko dzięki Duchowi chrześcijanie mogli zachować przekonanie, że naprawdę są dziećmi Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,15-16]. Napełnienie Duchem Świętym było Bożą pieczęcią dającą pewność zbawienia. W nim i wy, którzy usłyszeliście słowo prawdy, ewangelię zbawienia waszego, i uwierzyliście w niego, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego, aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu chwały jego [Ef 1,13-14].
5. Duch Święty to gwarancja właściwej modlitwy.
Modlitwa chrześcijanina winna być zgodna z wolą Bożą. Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas [1J 5,14]. Źle umotywowana modlitwa nie może być przez Boga wysłuchana. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności [Jk 4,3]. Dlatego apostołowie wzywali, by modlić się w Duchu Świętym. Ale wy, umiłowani, budujcie siebie samych w oparciu o najświętszą wiarę waszą, módlcie się w Duchu Świętym [Jd 1,20].
Któż lepiej niż Duch Święty może nas poprowadzić w modlitwie? Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi. W przekładzie Biblii Ewangelicznej czytamy: Ten zaś, który bada serca, rozumie zamiary Ducha, gdyż wstawia się On za świętymi zgodnie z myślą Boga [Rz 8,26-27].
6. Duch Święty to możliwość nadnaturalnej posługi.
Życie chrześcijanina nie może ograniczać się do sfery naturalnej. Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi [2Ko 10,3-5]. Kto chciałby praktykować życie wiary jedynie w oparciu o swoje naturalnej zmysły, skazany jest na fiasko. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich [Ef 6,12].
Do duchowej walki potrzebne jest duchowe uzbrojenie. Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się [Ef 6,13]. Niezwykłym wyposażeniem chrześcijanina są dary Ducha Świętego. A w każdym różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi. Jeden bowiem otrzymuje przez Ducha mowę mądrości, drugi przez tego samego Ducha mowę wiedzy, inny wiarę w tym samym Duchu, inny dar uzdrawiania w tym samym Duchu. Jeszcze inny dar czynienia cudów, inny dar proroctwa, inny dar rozróżniania duchów, inny różne rodzaje języków, inny wreszcie dar wykładania języków. Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, rozdzielając każdemu poszczególnie, jak chce [1Ko 12,7-11].
7. Duch Święty to możliwość poznania oraz mówienia prawdy o Bogu i Jezusie Chrystusie.
Jak świat światem, ludzie wymyślali i mówili o Bogu nieprawdziwych rzeczy. Nie uniknął tego nawet naród wybrany. Wymyślili też synowie izraelscy rzeczy niewłaściwe o Panu, Bogu swoim [2Krl 17,9]. Wywody przyjaciół Joba na tyle rozgniewały Boga, że potrzebna im była modlitwa wstawiennicza tego sługi Bożego. A gdy Pan wypowiedział do Joba te słowa, odezwał się Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. Dlatego teraz weźcie sobie siedem byków i siedem baranów, idźcie do mojego sługi Joba i złóżcie je na ofiarę całopalną za siebie; a Job, mój sługa, będzie się modlił za was, gdyż tylko jego modlitwy wysłucham, by nie uczynić wam czegoś złego, gdyż nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job [Jb 42,7-8].
Bóg chce, abyśmy o Nim mówili prawdę, tak jak – na przykład - Jan Chrzciciel. A wielu do niego przychodziło i mówiło: Jan wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o nim powiedział, było prawdą [J 10,41]. Niestety, grzechu mówienia nieprawdy o Bogu dopuszczają się dziś nie tylko rozmaite religie ale nawet poszczególne wyznania chrześcijańskie. Ba, grzeszy tak przeciwko Bogu wielu kaznodziejów dowolnie interpretując treść Pisma Świętego i malując słuchaczom obraz Boga według swoich własnych wyobrażeń.
Dlatego nasz Pan, zanim odszedł do Ojca zapowiedział: Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie; lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi [J 16,12-15]. Duch Święty jest ekspertem w dziedzinie poznania Boga. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży [1Ko 2,11].
8. Duch Święty to poznanie przyszłości.
W zapowiadaniu przyszłych wydarzeń nie chodzi o zaspokajanie naszej ciekawości. Bóg daje nam w ten sposób możliwość okazania dojrzałości duchowej. Poznanie przyszłości w przypadku Pawła apostoła było testem jego wierności w realizacji Bożych planów. I oto teraz, zniewolony przez Ducha, idę do Jerozolimy, nie wiedząc, co mnie tam spotka, prócz tego, o czym mnie Duch Święty w każdym mieście upewnia, że mnie czekają więzy i uciski [Dz 20,22-23]. Objawienie mu czekających go trudności z pewnością nie ułatwiało mu życia. A gdy przez dłuższy czas tam pozostawaliśmy, nadszedł z Judei pewien prorok, imieniem Agabus, i przyszedłszy do nas, wziął pas Pawła, związał sobie nogi i ręce i rzekł: To mówi Duch Święty: Męża, do którego ten pas należy, tak oto zwiążą Żydzi w Jerozolimie i wydadzą w ręce pogan. A gdy to usłyszeliśmy, prosiliśmy zarówno my, jak i miejscowi, aby nie szedł do Jerozolimy [Dz 21,10-12].
To był dla apostoła Pawła poważny test. Zwłaszcza, że i głosy towarzyszy wiary zaczęły odwodzić go od posłuszeństwa woli Bożej. Wtedy Paweł odrzekł: Co czynicie, płacząc i rozdzierając serce moje? Ja przecież gotów jestem nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa. A gdy się nie dał nakłonić, daliśmy spokój i powiedzieliśmy: Niech się dzieje wola Pańska [Dz 21,13-14].
Dzisiaj również, gdy Duch Święty zapowiada prześladowania i ucisk z powodu wiary w Chrystusa, możemy rozminąć się z wolą Bożą, dążąc do ich uniknięcia. Niechcący, mogą nam w tym pomagać rozmaite organizacje monitorujące zjawisko prześladowań. Tymczasem Duch Święty nie po to objawia nam trudną przyszłość. Gdy Słowo Boże mówi, że wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12], to mówi nie po to, abyśmy zaprzestali pobożności. Wprost przeciwnie, Bóg chce zobaczyć, że nawet w obliczu wielkich prześladowań pozostaniemy wierni Chrystusowi i tym bardziej będziemy trwać w wierze.
9. Duch Święty to wspomaganie Kościoła.
Wspomaganie to dziś zjawisko powszechne. Brak wspomagania grozi przeciążeniem, utratą sił i fiaskiem. Tak jest i w świecie duchowym. Psalmista napisał: Oczy moje wznoszę ku górom: Skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię [Ps 121,1-2]. Bóg jest ucieczką i siłą naszą, pomocą w utrapieniach najpewniejszą [Ps 46,2]. Nawet apostoł Paweł potrzebował pomocy. Wiem bowiem, że przez modlitwę waszą i pomoc Ducha Jezusa Chrystusa wyjdzie mi to ku wybawieniu [Flp 1,19].
Wspomaganiem Kościoła od samego zarania jego dziejów zajmuje się Duch Święty. Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Który zbór chrześcijański jest w stanie przetrwać bez Jego pomocy?
10. Duch Święty to żywe oczekiwanie na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.
Związek Chrystusa i Kościoła został w Biblii przyrównany do relacji Oblubieńca i Oblubienicy. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą [2Ko 11,2]. Duch Święty z ramienia Chrystusa Pana pełni rolę Opiekuna Kościoła. Jedną z żywotnych potrzeb Kościoła jako Oblubienicy Chrystusa jest podtrzymanie w chrześcijanach odświeżanej wciąż na nowo myśli o przyjściu Oblubieńca. I wszędzie tam, gdzie Duch Święty jest obecny, to pragnienie można słyszeć. A Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź! [Obj 22,17].
Wymieniliśmy niektóre aspekty kapitalnej roli Ducha Świętego w życiu zarówno pojedynczego wierzącego, jak i Kościoła jako całości. Bez wątpienia każdy z nas potrzebuje napełnienia Duchem Świętym. Bracia i Siostry! Nie zlekceważcie tej myśli, ale dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18].
Bez Ducha Świętego nie ma ani pojedynczego chrześcijanina, ani Kościoła jako całości. Kwestię, jak otrzymujemy dar Ducha Świętego – pozostawmy odrębnym rozważaniom. Skoncentrujmy się na omówieniu roli Ducha Świętego, jaką pełni On w życiu wierzącego i Kościoła.
1. Duch Święty to moc do życia i służby.
Spójrzmy najpierw na przykład naszego Pana, Jezusa Chrystusa. A Jezus, pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni, i przez czterdzieści dni kuszony przez diabła. […] I powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o nim rozeszła się po całej okolicznej krainie. On sam zaś nauczał w ich synagogach, sławiony przez wszystkich [Łk 4,1-2 i 14-15]. Dzięki napełnieniu Duchem Świętym Jezus miał moc zarówno do stawienia czoła pokuszeniom jak i do rozpoczętej służby. Wzięcie tej mocy nakazał Jezus swoim uczniom. Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi [Dz 1,8]. Bez mocy Ducha Świętego nie byli oni zdolni do bycia świadkami Jezusa.
Moc Ducha Świętego pozwala nam obfitować w nadzieję [Rz 15,13], wpływać na ludzi i krzewić ewangelię [Rz 15,18-19], omawiać z Bogiem duchowe tajemnice [1Ko 14,2], umacniać się wewnętrznie [Ef 3,16] itd.
2. Duch Święty to odwaga do głoszenia Słowa Bożego.
Słowo Boże jest niemile widziane w świeckim środowisku. Do niewierzących braci Jezus powiedział: Świat nie może was nienawidzić, lecz mnie nienawidzi, ponieważ Ja świadczę o nim, że czyny jego są złe [J 7,7]. W reakcji na głoszone im przez Szczepana Słowo Boże, Żydzi wpadli we wściekłość i zgrzytali na niego zębami. On zaś, będąc pełen Ducha Świętego, utkwiwszy wzrok w niebo, ujrzał chwałę Bożą i Jezusa stojącego po prawicy Bożej i rzekł: Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej. Oni zaś podnieśli wielki krzyk, zatkali uszy swoje i razem rzucili się na niego. A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali [Dz 7,54-58].
Dlatego widząc nadciągającą chmurę prześladowań z powodu głoszenia Słowa Bożego, pierwsi chrześcijanie zaczęli się modlić. A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje, gdy Ty wyciągasz rękę, aby uzdrawiać i aby się działy znaki i cuda przez imię świętego Syna twego, Jezusa. A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże [Dz 4,29-31].
3. Duch Święty to Boże prowadzenie.
Bóg obiecał Izraelitom, że będzie ich prowadził. A gdy będziecie chcieli iść w prawo albo w lewo, twoje uszy usłyszą słowo odzywające się do ciebie z tyłu: To jest droga, którą macie chodzić! [Iz 30,21]. I tak rzeczywiście przez jakiś czas było. Jak bydło, które schodzi w dolinę, tak ich prowadził Duch Pana do odpoczynku. Tak wiodłeś swój lud, aby sobie zapewnić sławne imię [Iz 63,14].
Również apostołowie byli prowadzeni przez Ducha Świętego. I przeszli przez frygijską i galacką krainę, ponieważ Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji. A gdy przyszli ku Mizji, chcieli pójść do Bitynii, lecz Duch Jezusa nie pozwolił im; minąwszy Mizję, doszli do Troady. I miał Paweł w nocy widzenie: Jakiś Macedończyk stał i prosił go, mówiąc: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam. Gdy tylko ujrzał to widzenie, staraliśmy się zaraz wyruszyć do Macedonii, wnioskując, iż nas Bóg powołał, abyśmy im zwiastowali dobrą nowinę [Dz 16,6-10]. Prowadzenie Ducha Świętego jest znakiem rozpoznawczym dzieci Bożych. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,14].
4. Duch Święty to przekonanie o usynowieniu przez Boga.
Od początku dziejów Kościoła istniało zjawisko duchowej pychy jednych i niskiej samooceny drugich, zwłaszcza wierzących z pogan. Zachodziła więc konieczność dodawania im otuchy. Przeto pamiętajcie o tym, że wy, niegdyś poganie w ciele, nazywani nieobrzezanymi przez tych, których nazywają obrzezanymi na skutek obrzezki, dokonanej ręką na ciele, byliście w tym czasie bez Chrystusa, dalecy od społeczności izraelskiej i obcy przymierzom, zawierającym obietnicę, nie mający nadziei i bez Boga na świecie. Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową [Ef 2,11-13]. Wy, którzy niegdyś byliście nie ludem, teraz jesteście ludem Bożym, dla was niegdyś nie było zmiłowania, ale teraz zmiłowania dostąpiliście [1Pt 2,10].
Tak pisali apostołowie do zborów. Jednakże ich świadectwo z oczywistych powodów dobiegało końca. Dlatego niezwykłej rangi nabrała stała obecność Ducha Świętego. Tylko dzięki Duchowi chrześcijanie mogli zachować przekonanie, że naprawdę są dziećmi Bożymi. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,15-16]. Napełnienie Duchem Świętym było Bożą pieczęcią dającą pewność zbawienia. W nim i wy, którzy usłyszeliście słowo prawdy, ewangelię zbawienia waszego, i uwierzyliście w niego, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego, aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu chwały jego [Ef 1,13-14].
5. Duch Święty to gwarancja właściwej modlitwy.
Modlitwa chrześcijanina winna być zgodna z wolą Bożą. Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas [1J 5,14]. Źle umotywowana modlitwa nie może być przez Boga wysłuchana. Prosicie, a nie otrzymujecie, dlatego że źle prosicie, zamyślając to zużyć na zaspokojenie swoich namiętności [Jk 4,3]. Dlatego apostołowie wzywali, by modlić się w Duchu Świętym. Ale wy, umiłowani, budujcie siebie samych w oparciu o najświętszą wiarę waszą, módlcie się w Duchu Świętym [Jd 1,20].
Któż lepiej niż Duch Święty może nas poprowadzić w modlitwie? Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi. W przekładzie Biblii Ewangelicznej czytamy: Ten zaś, który bada serca, rozumie zamiary Ducha, gdyż wstawia się On za świętymi zgodnie z myślą Boga [Rz 8,26-27].
6. Duch Święty to możliwość nadnaturalnej posługi.
Życie chrześcijanina nie może ograniczać się do sfery naturalnej. Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi [2Ko 10,3-5]. Kto chciałby praktykować życie wiary jedynie w oparciu o swoje naturalnej zmysły, skazany jest na fiasko. Gdyż bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich [Ef 6,12].
Do duchowej walki potrzebne jest duchowe uzbrojenie. Dlatego weźcie całą zbroję Bożą, abyście mogli stawić opór w dniu złym i, dokonawszy wszystkiego, ostać się [Ef 6,13]. Niezwykłym wyposażeniem chrześcijanina są dary Ducha Świętego. A w każdym różnie przejawia się Duch ku wspólnemu pożytkowi. Jeden bowiem otrzymuje przez Ducha mowę mądrości, drugi przez tego samego Ducha mowę wiedzy, inny wiarę w tym samym Duchu, inny dar uzdrawiania w tym samym Duchu. Jeszcze inny dar czynienia cudów, inny dar proroctwa, inny dar rozróżniania duchów, inny różne rodzaje języków, inny wreszcie dar wykładania języków. Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, rozdzielając każdemu poszczególnie, jak chce [1Ko 12,7-11].
7. Duch Święty to możliwość poznania oraz mówienia prawdy o Bogu i Jezusie Chrystusie.
Jak świat światem, ludzie wymyślali i mówili o Bogu nieprawdziwych rzeczy. Nie uniknął tego nawet naród wybrany. Wymyślili też synowie izraelscy rzeczy niewłaściwe o Panu, Bogu swoim [2Krl 17,9]. Wywody przyjaciół Joba na tyle rozgniewały Boga, że potrzebna im była modlitwa wstawiennicza tego sługi Bożego. A gdy Pan wypowiedział do Joba te słowa, odezwał się Pan do Elifaza z Temanu: Mój gniew zapłonął przeciwko tobie i przeciwko dwom twoim przyjaciołom, ponieważ nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job. Dlatego teraz weźcie sobie siedem byków i siedem baranów, idźcie do mojego sługi Joba i złóżcie je na ofiarę całopalną za siebie; a Job, mój sługa, będzie się modlił za was, gdyż tylko jego modlitwy wysłucham, by nie uczynić wam czegoś złego, gdyż nie mówiliście o mnie prawdy, jak mój sługa Job [Jb 42,7-8].
Bóg chce, abyśmy o Nim mówili prawdę, tak jak – na przykład - Jan Chrzciciel. A wielu do niego przychodziło i mówiło: Jan wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o nim powiedział, było prawdą [J 10,41]. Niestety, grzechu mówienia nieprawdy o Bogu dopuszczają się dziś nie tylko rozmaite religie ale nawet poszczególne wyznania chrześcijańskie. Ba, grzeszy tak przeciwko Bogu wielu kaznodziejów dowolnie interpretując treść Pisma Świętego i malując słuchaczom obraz Boga według swoich własnych wyobrażeń.
Dlatego nasz Pan, zanim odszedł do Ojca zapowiedział: Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie; lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi [J 16,12-15]. Duch Święty jest ekspertem w dziedzinie poznania Boga. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży [1Ko 2,11].
8. Duch Święty to poznanie przyszłości.
W zapowiadaniu przyszłych wydarzeń nie chodzi o zaspokajanie naszej ciekawości. Bóg daje nam w ten sposób możliwość okazania dojrzałości duchowej. Poznanie przyszłości w przypadku Pawła apostoła było testem jego wierności w realizacji Bożych planów. I oto teraz, zniewolony przez Ducha, idę do Jerozolimy, nie wiedząc, co mnie tam spotka, prócz tego, o czym mnie Duch Święty w każdym mieście upewnia, że mnie czekają więzy i uciski [Dz 20,22-23]. Objawienie mu czekających go trudności z pewnością nie ułatwiało mu życia. A gdy przez dłuższy czas tam pozostawaliśmy, nadszedł z Judei pewien prorok, imieniem Agabus, i przyszedłszy do nas, wziął pas Pawła, związał sobie nogi i ręce i rzekł: To mówi Duch Święty: Męża, do którego ten pas należy, tak oto zwiążą Żydzi w Jerozolimie i wydadzą w ręce pogan. A gdy to usłyszeliśmy, prosiliśmy zarówno my, jak i miejscowi, aby nie szedł do Jerozolimy [Dz 21,10-12].
To był dla apostoła Pawła poważny test. Zwłaszcza, że i głosy towarzyszy wiary zaczęły odwodzić go od posłuszeństwa woli Bożej. Wtedy Paweł odrzekł: Co czynicie, płacząc i rozdzierając serce moje? Ja przecież gotów jestem nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa. A gdy się nie dał nakłonić, daliśmy spokój i powiedzieliśmy: Niech się dzieje wola Pańska [Dz 21,13-14].
Dzisiaj również, gdy Duch Święty zapowiada prześladowania i ucisk z powodu wiary w Chrystusa, możemy rozminąć się z wolą Bożą, dążąc do ich uniknięcia. Niechcący, mogą nam w tym pomagać rozmaite organizacje monitorujące zjawisko prześladowań. Tymczasem Duch Święty nie po to objawia nam trudną przyszłość. Gdy Słowo Boże mówi, że wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą [2Tm 3,12], to mówi nie po to, abyśmy zaprzestali pobożności. Wprost przeciwnie, Bóg chce zobaczyć, że nawet w obliczu wielkich prześladowań pozostaniemy wierni Chrystusowi i tym bardziej będziemy trwać w wierze.
9. Duch Święty to wspomaganie Kościoła.
Wspomaganie to dziś zjawisko powszechne. Brak wspomagania grozi przeciążeniem, utratą sił i fiaskiem. Tak jest i w świecie duchowym. Psalmista napisał: Oczy moje wznoszę ku górom: Skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię [Ps 121,1-2]. Bóg jest ucieczką i siłą naszą, pomocą w utrapieniach najpewniejszą [Ps 46,2]. Nawet apostoł Paweł potrzebował pomocy. Wiem bowiem, że przez modlitwę waszą i pomoc Ducha Jezusa Chrystusa wyjdzie mi to ku wybawieniu [Flp 1,19].
Wspomaganiem Kościoła od samego zarania jego dziejów zajmuje się Duch Święty. Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Który zbór chrześcijański jest w stanie przetrwać bez Jego pomocy?
10. Duch Święty to żywe oczekiwanie na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa.
Związek Chrystusa i Kościoła został w Biblii przyrównany do relacji Oblubieńca i Oblubienicy. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą [2Ko 11,2]. Duch Święty z ramienia Chrystusa Pana pełni rolę Opiekuna Kościoła. Jedną z żywotnych potrzeb Kościoła jako Oblubienicy Chrystusa jest podtrzymanie w chrześcijanach odświeżanej wciąż na nowo myśli o przyjściu Oblubieńca. I wszędzie tam, gdzie Duch Święty jest obecny, to pragnienie można słyszeć. A Duch i Oblubienica mówią: Przyjdź! [Obj 22,17].
Wymieniliśmy niektóre aspekty kapitalnej roli Ducha Świętego w życiu zarówno pojedynczego wierzącego, jak i Kościoła jako całości. Bez wątpienia każdy z nas potrzebuje napełnienia Duchem Świętym. Bracia i Siostry! Nie zlekceważcie tej myśli, ale dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18].