Izraelici mieli ze Skrzynią Przymierza sporo cudownych przeżyć, ale zdarzyło się też i tragiczne. To ostatnie miało związek ze zlekceważeniem Bożej instrukcji dotyczącej przemieszczania Skrzyni Bożej. Bóg powiedział, że ma ona być ręcznie przenoszona przez kapłanów. Właśnie w tym celu wyposażono ją w akacjowe drążki, które na stałe powinny znajdować się w specjalnych pierścieniach zamocowanych po bokach Arki. Gdy Dawid przygotował dla Skrzyni Przymierza specjalne miejsce w Jerozolimie, do jej transportu zabrano się z tak wielkim entuzjazmem, że zbagatelizowano nakazane przez Boga procedury i Skrzynię wieziono wozem. Transport ów został tragicznie przerwany śmiercią młodego Uzzy, który jadąc na tym wozie, chciał ją podtrzymać ręką, przez co zginął.
Dawid szybko zrozumiał popełniony błąd i po kilku miesiącach zorganizował przeniesienie Skrzyni Bożej do Jerozolimy przez kapłanów, już ściśle przestrzegając Słowa Bożego. Za pierwszym razem nie było was przy tym, jak PAN, nasz Bóg, rozgniewał się na nas za to, że nie zadbaliśmy o Jego wytyczne tak, jak należy. Kapłani i Lewici poświęcili się więc, aby przenieść skrzynię PANA, Boga Izraela [1Krn 15,13-14]. Ostatecznie Skrzynia Przymierza - już za czasów Salomona - trafiła do świątyni, gdzie umieszczono ją pod specjalnym okryciem obrazującym cherubów.
Dlaczego te drążki wystawały poza okrycie? Coś źle wymierzono, czy może był to zamysł celowy? Domyślam się, że wystające poza skrzydła cherubów drążki, widoczne dla kapłanów z miejsca sprawowania przez nich służby, miały im sygnalizować sposób postępowania ze Skrzynią. A może nawet ich dyskretny widok miał odświeżać im pamięć o śmierci Uzzy i stanowić jakąś formę Bożej przestrogi przed samowolą w służbie? Biblia Gdańska wręcz wskazuje tu na celową robotę. I powyciągali one drążki, tak, że widać było końce ich w świątnicy. Dodajmy, że ludzie znajdujący się poza miejscem świętym nie widzieli tych wystających drążków. Tylko w miejscu świętym były one widoczne i mogły przypominać kapłanom, że służąc Bogu należy wszystko robić po Bożemu.
W moim życiu i służbie też mam takie, jakby przydługie, "wystające drążki", przywołujące mi na myśl popełnione w przeszłości błędy, a jednocześnie mobilizujące mnie do wiernego trzymania się Prawa Bożego. Ludzie postronni w ogóle niczego takiego nie dostrzegają. Lecz ja, gdy tylko spojrzę w kierunku danego miejsca, gdy pomyślę o niektórych osobach lub natknę się na określoną sytuację, od razu wiem, o co chodzi. Ba, jestem nawet wdzięczny Bogu za takie refleksyjne chwile. Wiem, że co jakiś czas ich potrzebuję aby utrzymać się w bojaźni Bożej i aby skwapliwiej przestrzegać Słowa Bożego. A ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz