20 listopada, 2025

Współczesna wersja troski o życie

Wielu z nas pamięta, jak w dawnych latach martwiliśmy się o zaspokojenie podstawowych potrzeb bytowych. Co włożyć do garnka, by nakarmić gromadkę dzieci? Gdzie zdobyć żywność, gdy w sklepach pustki? I chociaż wciąż są ludzie cierpiący niedostatek, to jednak większość z nas obecnie ma pełną lodówkę. Czyż więc Chrystusowe wezwanie do zaprzestania trosk o jedzenie i picie przestało mieć zastosowanie w życiu współczesnych chrześcijan? Owszem, w krajach wysoko rozwiniętych nie cierpimy już głodu. Troski jednak pozostały, bo nasze zmartwienie o to, co jeść i co pić, weszło w nową fazę i nabrały innego charakteru.

 Obecnie dla coraz większej liczby osób staje się ważna tzw. zdrowa żywność i przestrzeganie różnego rodzaju diet. Nie chodzi już o to, aby nie umrzeć z głodu, lecz aby utrzymać formę i żyć jak najdłużej. Tysiące ludzi zastanawia się nad tym, co pomaga, a co szkodzi ich długowieczności? Jak wyeliminować z organizmu zły cholesterol? Jak zmniejszyć ryzyko choroby nowotworowej? Co jeść, aby należycie zadbać o prawidłową gospodarkę energetyczną swojego ciała? W jaki sposób wspierać swój układ odpornościowy? Jak spowolnić proces starzenia? Tego rodzaju kwestie spędzają dziś sen z oczu mnóstwa osób. A zatem wciąż jak najbardziej na czasie pozostają słowa Jezusa. Przestańcie martwić się o życie, o to, co zjeść lub wypić; a także o ciało, o to, w co się ubrać. Bo czy życie nie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż okrycie? [Mt 6,25].

Z moich skromnych obserwacji wynika, że obfitość dóbr nie zapewnia życia [Łk 12,15]. Iluż to już ludzi mających dostęp do wszelkich środków prozdrowotnych i leczniczych umarło w kwiecie wieku! Kto z was, pomimo ciągłej troski, może swoje życie wydłużyć choćby o godzinę? [Mt 6,27] - pyta nas Słowo Boże. Znam przypadki ludzi, którzy wręcz książkowo dbali o swoje zdrowie, a jednak się rozchorowali. Znam też osoby niemające nawet możliwości, by zdrowo jadać, a wciąż żyją i mają się dobrze. Dawcą życia jest Bóg i On wyznacza ilość naszych dni tutaj na ziemi. PANIE, powiedz, kiedy nadejdzie mój kres, daj mi znać, ile pozostało mi lat — Niech wiem, jak jestem znikomy! Oto wymierzyłeś moje dni na szerokość kilku dłoni [Ps 39,4-5] - w natchnieniu Ducha prosił król Dawid. Tak jak nikt nie może troskliwą zapobiegliwością dodać do swojego wzrostu łokieć jeden [Łk 12,25], tak też żadne ludzkie środki i starania nie wydłużą wyznaczonego nam przez Boga ziemskiego życia.

Mój z tego wniosek jest więc prosty. Jako chrześcijanin mam to szczęście, że w żadnej sprawie nie jestem zdany na siebie samego. Duch Święty jest moim Doradcą, Opiekunem i Pocieszycielem. On jest rękojmią mojego zbawienia i z pewnością w stosowym czasie doprowadzi mnie do celu. Póki co, mogę śmiało jadać to, na co mam ochotę i co akurat jest dostępne, bo nie ma dla człowieka nic lepszego niż to, by się najeść i napić, i korzystać z dóbr zdobytych własnym trudem [Kzn 2,24]. Całą moją uwagę i aktywność chcę kierować na Królestwo Boże, aby jak najlepiej zadbać o jego interesy. Gdy tak robię, jestem spokojny o to, że dopóki Bóg widzi moją użyteczność dla Królestwa Bożego na ziemi mogę za apostołem Pawłem powtarzać, że pozostanę przy życiu i będę z wami wszystkimi, abyście robili postępy i radowali się w wierze [Flp 1,25]. Gdy zaś PAN uzna, że  czas rozstania mego z życiem nadszedł [2Tm 4,6], bo już nic korzystnego dla sprawy Bożej na ziemi nie zrobię, a nawet mógłbym przynieść ujmę imieniu Bożemu, to zabierze mnie stąd i nic Go w tym nie powstrzyma.

Taki jest mój stosunek do typowych, i tych dawnych, i współczesnych trosk o życie. Dlatego nie martwcie się i nie zastanawiajcie: Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co się ubierzemy? O to wszystko kłopoczą się narody. Wasz Ojciec w niebie wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości, a to wszystko będzie wam dodane [Mt 6,31-33].

14 listopada, 2025

Konferencja czy audiencja?

W środowiskach chrześcijańskich zapanowała moda na konferencje, wielkie koncerty uwielbienia, weekendy integracyjne, szkolenia i rozmaite eventy, gromadzące ludzi wokół ich pasji, potrzeb i zainteresowań. Nie wiem skąd wziął się ten pomysł, że powołania Bożego, że inspiracji i wyposażenia do służby Bożej należy szukać w zgrupowaniach i w zbiorowym przeżywaniu społeczności z Bogiem, bo przecież w świetle Biblii sprawa wygląda zgoła inaczej.

Zacznijmy od natchnionych ksiąg Pisma Świętego Nowego Testamentu. Jak i gdzie do służby przygotował się Jan Chrzciciel? Otóż doszło Słowo Boże Jana, syna Zachariasza, na pustyni. I przeszedł całą krainę nadjordańską, głosząc chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów [Łk 3,2-3]. Gdzie był Jezus tuż przed rozpoczęciem publicznej służby? I zaraz powiódł go Duch na pustynię. I był na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i przebywał pośród zwierząt, a aniołowie służyli mu. A potem, gdy Jan został uwięziony, przyszedł Jezus do Galilei, głosząc ewangelię Bożą i mówiąc: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii [Mk 1,12-15]. Jaki plan szkoleniowy miał dla swoich uczniów? I powołał ich dwunastu, żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii [Mk 3,14]. A kto Pawła apostoła inspirował i szkolił do tak wielkiej i owocnej posługi? Gdy jednak spodobało się Bogu, który mnie wyznaczył jeszcze w łonie mojej matki i powołał dzięki swojej łasce, żeby we mnie objawić swego Syna, abym głosił Go między poganami, nie radziłem się ciała ani krwi. Nie udałem się też do Jerozolimy, do tych, którzy przede mną byli apostołami, lecz natychmiast odszedłem do Arabii [Ga 1,15-17]. Parę lat później Barnaba poszedł do Tarsu, aby odszukać Saula, a gdy go znalazł, przyprowadził go do Antiochii [Dz 11,25-26], skąd po pewnym czasie wyruszyli w pierwszą podróż misyjną. Świadectwo apostolskie wyraźnie wskazuje, że jego przygotowanie do służby nastąpiło w odosobnieniu, w ramach osobistej społeczności z Panem Jezusem. Oznajmiam wam bowiem, bracia: Dobra nowina, którą wam głosiłem, nie jest owocem myśli ludzkiej. Nie przejąłem jej od człowieka ani nikt mnie jej nie nauczył. Mam ją dzięki objawieniu Jezusa Chrystusa [Ga 1,11-12]. 

Nie inaczej było z prawdziwymi prorokami Bożymi w czasach Starego Przymierza. Mojżesz, Samuel, Eliasz, Izajasz, Jeremiasz, Ezechiel, Amos - każdy w odosobnieniu i w osobistej rozmowie z Bogiem odbierał swoje powołanie oraz treść poselstwa. Owszem, i wówczas działały szkoły prorockie, ale w Biblii nie czytam, by zgrupowani prorocy byli autorami dobrej posługi duchowej w Izraelu. Oto przykład: Król izraelski zgromadził więc proroków w liczbie około czterystu mężów i zapytał ich: Czy mam wyruszyć na wojnę pod Ramot Gileadzkie, czy też mam tego zaniechać? A oni odpowiedzieli: Wyrusz, a Pan wyda je w rękę króla [1Krl 22,6]. Jak z dalszego opisu wynika, występujący razem, wzajemnie nakręcający się prorocy, ulegli zbiorowemu zwiedzeniu [zob. 2Krn 18,21]. W innych okolicznościach Jeremiaszowi Bóg odpowiedział: Ci prorocy kłamią. I to w moim imieniu. Nie posłałem ich, nie przekazałem im żadnych poleceń ani nie przemawiałem do nich. Ich widzenia są kłamstwem, ich wróżby nie mają wartości, prorokują sobie przed wami nic innego jak własne złudzenia! [Jr 14,14]. Prawdziwi słudzy Boży oddzielali się, wsłuchiwali się w głos Boży i w stosownym czasie ruszali z przesłaniem zaadresowanym do konkretnych miejsc dopiero wtedy, gdy osobiście zostali przez Boga posłani.

Czy aby głosić ewangelię koniecznie trzeba najpierw pojechać na spotkanie ze sławnym ewangelistą? Czy dzisiejszy sługa Boży w celu rozpoznania własnego powołania potrzebuje kogoś biegającego z mikrofonem po scenie? Czy składanie świadectwa o Jezusie w dzisiejszych czasach zostało uzależnione od udziału w szumnych konferencjach i od włożenia rąk ludzi obiecujących duchowe przełomy? Ten, którego posłał Bóg, głosi Słowa Boże; gdyż Bóg udziela Ducha bez miary [Jn 3,34] - powiedział Pan Jezus. Kto chce naprawdę być sługą Bożym, ten - zanim pójdzie do ludzi - najpierw potrzebuje się oddzielić, osobiście rozmawiać z Bogiem i wsłuchać się w głos Ducha Świętego. Uczestnicząc w gwarnych spotkaniach z głośną muzyką łatwo ulegamy złudzeniu, że dzięki temu otrzymujemy powołanie i duchowe upoważnienie do posługi w imieniu Jezusa. Może się to niestety skończyć wielką przykrością, gdy PAN powie: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie [Mt 7,23]. Zabiegając u samego Chrystusa Pana o udzielenie nam audiencji i mając za sobą czas spędzony z Nim osobiście, mamy pewność, że będzie prowadzić nas Duch Święty, a nie rozbudzone przez ludzi zbiorowe chęci i emocje.

Chcesz być przez Boga posyłany i używany? Oddzielaj się dla Niego. Weź parę dni urlopu nie po to, by jechać na reklamowany event, lecz by w modlitwie zaszyć się gdzieś na uboczu z Biblią w ręku. Proś o napełnienie Duchem Świętym i objawienie woli Bożej, co i kiedy masz robić. Potrzebujesz audiencji, a nie kolejnej konferencji.

11 listopada, 2025

To także oznaka nawrócenia!

Bracia usługujący przy Stole Pańskim w C.C. NOWE ŻYCIE
Opadł już kurz po (nie)sławnym skandalu, wywołanym wizytą ukraińskiego prezydenta w Białym Domu. Następnym razem poszedł tam już - zgodnie z obowiązującą etykietą - w marynarce. Gabinet Owalny bowiem to dla Amerykanów miejsce na tyle ważne i "święte", że nawet ubiorem należy je uszanować, nie mówiąc już o godnym zachowaniu osób tam wchodzących. Gdy ktoś lekceważy te zasady, spotyka go zdecydowany sprzeciw. 

Czytam dziś u proroka Ezechiela opis świątyni przyszłości. Do czegokolwiek byśmy nie odnieśli tego natchnionego tekstu, jest w nim także instrukcja dotycząca ubioru i wyglądu osób pełniących służbę Bożą. A gdy przejdą przez bramy dziedzińca wewnętrznego, będą wkładać lniane szaty. W przybytku i w obrębie bram dziedzińca wewnętrznego nie będą mieli na sobie nic, co byłoby z wełny. Na głowach będą mieli lniane zawoje, a na biodrach lniane spodnie. Nie będą opasywać się niczym, co wywołuje poty. A gdy będą mieli zamiar wyjść na dziedziniec zewnętrzny, na dziedziniec zewnętrzny do ludu, to najpierw będą musieli zdjąć szaty, w których pełnili służbę. Złożą je w pomieszczeniach świątyni i przywdzieją inne szaty, aby nie przenosić świętości na lud. Ponadto nie będą golić włosów na głowie ani ich zapuszczać, będą je jedynie strzyc [Ez 44,17-20].

Odświętne ubranie w każdej kulturze jest oznaką szacunku. Okazujemy nim poszanowanie dla miejsca, do którego wchodzimy, respekt wobec osób, z którymi się spotykamy i podkreślamy rangę wydarzenia, w którym bierzemy udział. Szanujące się firmy określają dress code swoich pracowników i wymagają ścisłego przestrzegania przyjętych zasad. Tym bardziej trzeba zadbać o to, spotkając się z ważną osobistością, zdając egzamin dojrzałości czy biorąc ślub. Gdy przed laty zrozumiałem, kim jest Pan Jezus Chrystus i przeczytałem, że On jest obecny wszędzie tam, gdzie chrześcijanie zgromadzają się w Jego imieniu, stało się dla mnie jasne, że udział w takich spotkaniach, a tym bardziej czynną w nich posługę, będę doceniał także poprzez mój wygląd osobisty. Marynarka stała się więc dla mnie obowiązkowym elementem mojego ubioru na czas niedzielnego nabożeństwa. Z szacunku do Boga, do Braci i Sióstr w Chrystusie oraz pełnionej służby, nie idę do domu Bożego w codziennych ciuchach. 

Nawrócenie to zmiana myślenia. Nawrócenie do Boga polega na tym, że odrzucając własny, przyjmujemy Boży sposób myślenia i postępowania. Skoro Bóg wyraźnie powiedział, że stając przed Nim winniśmy zadbać o czystość i niecodzienny ubiór, to jakże miałbym to lekceważyć!?  Chrystusowi Panu należy się najwyższa chwała i cześć. Godny jest zabity Baranek wziąć moc i bogactwo, mądrość i siłę, cześć, chwałę i uznanie. Słyszałem też, jak wszelkie stworzenie w niebie, na ziemi, pod ziemią i w morzu — wszystko, co je napełnia — wtórowało: Temu, który siedzi na tronie, oraz Barankowi uznanie i cześć, chwała i moc — na wieki! [Obj 5,12-13]. Jedną z praktycznych form oddawania czci jest stosowny ubiór i zachowanie. Dzisiejsze trendy w kręgach ewangelikalnych zdają się przeczyć takiemu podejściu do sprawy. Czy więc się mylę..?  

03 listopada, 2025

Daj się zanurzyć w Duchu Świętym!

W kręgach ewangelikalnych jest to powszechnie jasne, że każdy nawracający się do wiary w Jezusa Chrystusa człowiek powinien zostać ochrzczony w wodzie. Niejednakowo wszędzie natomiast bierzemy pod uwagę to, co po swoim zmartwychwstaniu Syn Boży zarządził spotykając się ze swoimi uczniami. W czasie jednego z takich wspólnych spotkań zarządził: Nie oddalajcie się z Jerozolimy, ale oczekujcie obietnicy Ojca, o której słyszeliście ode Mnie. Mówiłem, że Jan wprawdzie chrzcił w wodzie, wy jednak po niedługim czasie zostaniecie ochrzczeni w Duchu Świętym [Dz 1,4-5]. Mówił im o Duchu Świętym już wcześniej, przygotowując uczniów na swoje odejście. Ja natomiast będę prosił Ojca i On da wam innego Opiekuna, aby był z wami na wieki - Ducha Prawdy… [Jn 14,16]. Sygnalizował narodzenie z Ducha w trakcie rozmowy z Nikodemem, mówiąc: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić. Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha [Jn 3,5-8]. W końcu, tuż przed wniebowstąpieniem, chrzest w Duchu Świętym Jezus swoim uczniom wręcz nakazał.

Krótko mówiąc, z osobistego przykładu oraz z nauczania Jezusa jasno wynika, że nawracający się do Boga ludzie, ochrzczeni w wodzie będą też zanurzani w Duchu Świętym, dzięki czemu zaczną myśleć, mówić i działać w sposób dla nich niezwykły i nadnaturalny. Tak też się stało, bo gdy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, byli wszyscy razem zgromadzeni w jednym miejscu. Nagle od strony nieba dał się słyszeć szum. Był jak uderzenie potężnego wiatru. Wypełnił cały dom, w którym się zebrali. Wówczas zobaczyli jakby języki ognia. Rozdzieliły się one i spoczęły na każdym z nich. Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i zaczęli mówić innymi językami, stosownie do tego, jak Duch im to umożliwiał [Dz 2,1-4].

Wierzę, że zapowiedziane przez Jezusa duchowe przeżycie chrztu w Duchu Świętym, wyznaczyło drogę dla wszystkich Jego naśladowców. Potwierdza to Słowo Boże w kilku sytuacjach, które nastąpiły po dniu Pięćdziesiątnicy. Po pierwsze, tak się stało przy nawróceniu i chrzcie wielu osób w Samarii. Gdy apostołowie w Jerozolimie usłyszeli, że Samaria przyjęła Słowo Boże, wysłali do nich Piotra i Jana, którzy po przybyciu modlili się za nimi, aby otrzymali Ducha Świętego. Na nikogo z nich bowiem jeszcze nie zstąpił, byli jedynie ochrzczeni w imię Pana Jezusa [Dz 8,14-16]. Następnie, zanurzenia w Duchu Świętym dostąpili domownicy Korneliusza w Cezarei. Piotr jeszcze mówił o tych sprawach, a Duch Święty już zstąpił na wszystkich słuchających jego mowy. Zaskoczyło to tych wszystkich wierzących, którzy należeli do obrzezanych i przybyli z Piotrem, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego. Słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wywyższali Boga. Wtedy odezwał się Piotr: Czy ktoś może odmówić wody, aby ochrzcić tych, którzy otrzymali Ducha Świętego, podobnie jak my? [Dz 10,44-47]. Nie inaczej było w przypadku dwunastu uczniów w Efezie, którzy uwierzyli w Jezusa. Paweł przeszedł obszary wyżynne i przybył do Efezu. Tam spotkał jakichś uczniów i zapytał: Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy uwierzyliście? A oni mu na to: Nawet nie słyszeliśmy, że jest Duch Święty. Zapytał więc: W jakim zatem chrzcie zostaliście zanurzeni? Odpowiedzieli: W chrzcie Jana. Wtedy Paweł wyjaśnił: Jan zanurzał w chrzcie opamiętania i powtarzał ludowi, że ma uwierzyć w Tego, który idzie za nim, to jest w Jezusa. Gdy to usłyszeli, przyjęli chrzest w imię Pana Jezusa. A kiedy Paweł włożył na nich ręce, zstąpił na nich Duch Święty, mówili też językami i prorokowali [Dz 19,1-6].

Troska apostołów, aby osoby, które uwierzyły, zostały nie tylko zanurzone w wodzie ale także zanurzone w Duchu Świętym – wskazuje, że chrzest w Duchu Świętym jest przeżyciem dla wszystkich wierzących w Jezusa. Obietnica ta bowiem odnosi się do was, do waszych dzieci oraz do wszystkich pozostających z dala, ilu ich tylko Pan, nasz Bóg, powoła [Dz 2,39]. Nawracając się do Boga, potrzebujemy otworzyć się na tę prawdę Słowa Bożego i szczerze pragnąć chrztu w Duchu Świętym. Dlaczego? Po pierwsze, aby cieszyć się codziennym kierownictwem Ducha, bo wszyscy, których prowadzi Duch Boży, są dziećmi Boga [Rz 8,14]. Kto zaś nie ma Ducha Chrystusa, ten do Niego nie należy [Rz 8,9]. Po drugie, aby mieć pewność, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Bóg posłał do waszych serc Ducha swego Syna, który woła: Abba, Ojcze! [Ga 4,6]. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by ponownie żyć w zastraszeniu, lecz Ducha usynowienia, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten właśnie Duch świadczy wraz z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Boga [Rz 8,15-16]. Po trzecie, wielką korzyścią z napełnienia Duchem Świętym jest możliwość modlitwy w Duchu. Podobnie Duch wspiera nas w naszej słabości. Kiedy nie wiemy, o co się modlić, jak należy, sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach [Rz 8,26]. Jednym z aspektów modlitwy w Duchu jest dar obcych języków, dany wierzącym ku ich osobistemu zbudowaniu. Bo kto mówi nieznanym językiem, zwraca się nie do ludzi, lecz do Boga. Nikt go nie rozumie, a on pod wpływem Ducha wypowiada rzeczy, które pozostają tajemnicą. (…) Kto mówi językiem, buduje sam siebie… [1Ko 14,2-4]. Niewątpliwą korzyścią zanurzenia w Duchu Świętym jest panowanie nad żądzami ciała oraz wydawanie owocu Ducha. Podkreślam natomiast: Żyjcie w Duchu, a na pewno pokonacie żądzę ciała [Ga 5,16]. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość [Ga 5,22-23]. Po piąte, ochrzczeni w Duchu Świętym zyskujemy zdolność i odwagę do składania świadectwa o Jezusie. Tak się stało w Jerozolimie z bojaźliwymi wcześniej uczniami Jezusa. Świadczy o tym zachowanie Piotra w święto Pięćdziesiątnicy oraz ich reakcja na pierwsze prześladowania. Gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym się zebrali. Wszyscy też zostali napełnieni Duchem Świętym i głosili Słowo Boże z przekonaniem i odwagą [Dz 4,31].

Świadomość tak wielu korzyści wynikających z zanurzenia w Duchu Świętym sprawia, że rozbudza się w nas pragnienie tego przeżycia. A właśnie pragnienie Ducha chce w nas zobaczyć PAN, zanim nas w Duchu zanurzy. A w ostatnim, wielkim dniu święta Jezus stanął i głośno zawołał: Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do Mnie i pije. Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej. To zaś powiedział o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli [Jn 7,37-39]. Widząc pragnienie, On was będzie chrzcił, zanurzając w Duchu Świętym i ogniu [Łk 3,16], zapowiedział Jan Chrzciciel. Właśnie dlatego też piszę ten artykuł. Chodzi o to, abyśmy zapragnęli tego przeżycia i chętnie Panu dali się zanurzyć w Duchu Świętym.

Biblia poucza, że nie wszyscy w środowisku chrześcijańskim są jednakowo pełni Ducha Świętego. Nowo nawróceni w Samarii, chociaż uwierzyli w Jezusa i zostali ochrzczeni w wodzie, nie byli jeszcze napełnieni Duchem Świętym. Uczniowie z Efezu nawet nie wiedzieli, że jest Duch Święty. W celu powołania braci do posługi przy stołach w pierwszym zborze w Jerozolimie trzeba było znaleźć siedmiu mężczyzn cieszących się powszechnym uznaniem, pełnych Ducha i mądrości [Dz 6,3], co znaczy, że nie wszyscy tam byli pełni Ducha. Podobnie było w zborze korynckim. Ja też, bracia, nie mogłem mówić do was jak do ludzi duchowych. Mówiłem jak do cielesnych, jak do niemowląt w Chrystusie. Podawałem wam mleko, a nie pokarm stały, bo nie mogliście go przyjąć. Teraz również nie możecie, gdyż pozostajecie cieleśni. Cóż, skoro jest wśród was zazdrość, dochodzi do kłótni, to czy nie jesteście cieleśni i nie postępujecie po ludzku? [1Ko 3,1-3]. Apostołowie Chrystusa powtarzali, że w czasach ostatecznych pojawią się szydercy, skupieni na własnych bezbożnych pragnieniach. Będą to ludzie wywołujący rozłamy, zmysłowi, nie mający Ducha [Jd 1,18-19]. Skąd więc pomysł, że dzisiaj Ducha Świętego otrzymuje się automatycznie wraz z chwilą nawrócenia i że wszyscy Go posiadają?

Przyjmując pogląd, że jednakowo wszyscy chrześcijanie mają Ducha Świętego nie tylko wprowadzamy swego rodzaju duchową dezorientację ale nawet przez to możemy kogoś narazić na jakieś fiasko. Przekonywanie człowieka, że coś jest w jego posiadaniu i w zasięgu jego możliwości, podczas gdy tak nie jest, może i w danej chwili pozytywnie go nastroi, lecz grozi niebezpieczeństwem. Wmawiając dziewczynie, że jest zakochana, podczas, gdy nie jest, można wmanewrować ją w związek małżeński, który stanie się dla niej udręką. Mówienie nastolatkowi, że potrafi wpław pokonać nurt rzeki może skończyć się tragedią jego utonięcia. Podobnie bywa w sprawach duchowych. Lepiej nie wmawiać komuś, że ma Ducha Świętego, jeżeli Go nie ma. Będzie dla niego bezpieczniej zaczekać aż zostanie zanurzony w Duchu Świętym, aniżeli rzucać się w wir służby bez tego przeżycia. Otrzymacie moc Ducha Świętego, kiedy na was zstąpi, i będziecie Mi świadkami [Dz 1,8] – powstrzymał Jezus swoich uczniów przed natychmiastowym wyruszaniem na misję. Każdy osobiście potrzebuje dać się zanurzyć w Duchu Świętym i uzyskać wewnętrzne świadectwo tego przeżycia. Wtedy może ruszać do działania i pełnić wolę Bożą. Zbyt wielu chrześcijan zaczęło działać w oparciu o własne siły, wykształcenie bądź doświadczenie, co równie szybko jak się zaczęło tak też się skończyło. 

Znane życzenie apostolskie głosi: Niech łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i wspólny udział w Duchu Świętym nadają bieg waszemu życiu [2Ko 13,13]. Tak. Chrzest w Duchu Świętym nadaje naszemu chrześcijaństwu niezwykłej jakości i atmosfery. Dzięki Duchowi życie staje się prawdziwą przygodą! Zanurzeni w społeczności Ducha Świętego nie musimy się zamartwiać, co, gdzie, jak i kiedy powiemy lub zrobimy. Dwadzieścia cztery godziny na dobę mamy Opiekuna, Doradcę, Przewodnika i Adwokata w osobie Ducha! A gdy wasi zdrajcy będą was prowadzić, nie martwcie się zawczasu, co macie powiedzieć. Mówcie to, co dane wam będzie w tej godzinie. Gdyż nie wy będziecie przemawiać, lecz Duch Święty [Mk 13,11]. Zanurzeni w społeczności Ducha Świętego także już nie przejmujemy się ludzkimi sądami i opiniami. Człowiek zmysłowy nie przyjmuje spraw Ducha Bożego. Są one dla niego głupstwem, nie jest w stanie ich pojąć, gdyż trzeba je duchowo rozsądzać. Człowiek duchowy natomiast rozsądza wszystko, sam jednak pozostaje poza ocenami [1Ko 2,14-15]. Wielu dzisiejszych chrześcijan cechuje się niestabilnością. Szybko się zniechęcają. Zmieniają poglądy i przynależność kościelną a nawet zupełnie tracą wiarę. Będąc zanurzeni w społeczności Ducha Świętego jesteśmy zdolni wytrwać w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42].. Miej za wzór zdrowe nauki, jakieś ode mnie słyszał, w wierze i miłości, którą mamy w Chrystusie Jezusie. Strzeż tego cennego dobra z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka [2Tm 1,13-14 BPzn].

Syn Boży, Jezus Chrystus, który odpuścił nam nasze grzechy, usprawiedliwił nas i obdarował życiem wiecznym, chce także nas zanurzyć w Duchu Świętym! Są ludzie, którzy z różnych powodów się przed tym wzbraniają. Na przykład przyjmują naukę, że już od chwili nawrócenia są napełnieni Duchem Świętym i uparcie trwają w tym przekonaniu, chociaż praktyka ich życia wcale im tego nie potwierdza. Inni unikają chrztu w Duchu bojąc się utraty niezależności. Jeszcze inni wolą żyć zgodnie z duchem czasu i dlatego nie zabiegają o zażyłość z Duchem Świętym. Każdy ma prawo do własnych poglądów w tej kwestii. Nas wszakże zachęcam, abyśmy – mając świadomość, jak wielkie dobrodziejstwo tkwi w przyobiecanym nam Duchu Świętym - koniecznie dali się w Nim zanurzyć!