Sto pięćdziesiąt lat temu, 4 sierpnia 1859 roku odszedł z tego świata Jan Maria Vianney — francuski duchowny katolicki. Pod względem wykształcenia i predyspozycji kaznodziejskich prezentował on poziom znacznie niższy od przeciętnej. Miał poważne kłopoty z łaciną i wobec teologii był niemal całkowicie bezradny. Za to, gdy chodzi o duszpasterski kontakt z ludźmi, to był to tak wyjątkowy czlowiek, że jego biskup powiedział o nim: „Nie jest on może wykształcony, ale jest oświecony”.
Po objęciu wiejskiej parafii Vianney modlił się następująco: „O Boże mój, pozwól mi nawrócić moją parafię...”. Tak zaczął się wsłuchiwać w ludzkie dusze, że wkrótce jego mała wiejska parafia zaczęła przyciągać setki osób przybywających nawet z bardzo daleka, aby wyspowiadać się u proboszcza z Ars. Jan zasłynął jako niezwykły spowiednik, który miał dar słuchania ludzi i czytania w ich sumieniach.
Vianney spędzał w konfesjonale od 13 do 17 godzin dziennie. W ciągu czterdziestu lat pełnienia funkcji proboszcza wysłuchał około miliona spowiedzi. Nie poszło to w niepamięć. Papież Pius XI kanonizował go w roku 1925 i w cztery lata później ogłosił św. Jana Marię Vianney'a patronem wszystkich proboszczów Kościoła katolickiego.
Ta niezwykła cecha Vianneya niech będzie i dla nas dzisiaj przyczynkiem do zastanowienia się nad naszą zdolnością słuchania. Poza uproszczoną konstatacją, że dlatego mamy jedne usta a dwoje uszu, abyśmy więcej słuchali, niż mówili, warto poważniej podejść do tej kwestii.
Czy posiedliśmy umiejętność cierpliwego wysłuchania do końca naszych rozmówców? Czy słuchamy ich z uwagą i otwartością, czy raczej tylko czekamy, aż my będziemy mogli zabrać głos i wypowiedzieć swoje zdanie? Czy staramy się wczuć w położenie bliźniego, uchwycić, co stara się nam powiedzieć, także poprzez to, czego nie mówi nam wprost?
Najważniejsze zaś jest to, czy umiemy słuchać Boga? Biblia mocno podkreśla znaczenie tej umiejętności. Począwszy od osławionego – Słuchaj Izraelu.., wielokrotnie jesteśmy wzywani do słuchania i do posłuszeństwa. Czy takie ma Pan upodobanie w całopaleniach i w rzeźnych ofiarach, co w posłuszeństwie dla głosu Pana? Oto: Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie lepsze niż tłuszcz barani. [1Sm 15,22].
Z Biblii jasno wynika, że to uważne słuchanie otwiera nam drogę do zbawienia. Jezus stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego [Hbr 5,9]. Dotyczy to również kwestii napełnienia Duchem Świętym. A my jesteśmy świadkami tych rzeczy, a także Duch Święty, którego Bóg dał tym, którzy mu są posłuszni [Dz 5,32].
Mało tego, gdy Bóg widzi w nas należyty posłuch dla Jego słów, wówczas słucha i tego, co my mówimy do Niego. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, ale tego, kto jest bogobojny i pełni wolę jego, wysłuchuje [Jn 9,31]. Kto ma uszy, niechaj słucha...
Abstrahując dziś od oceny katolickiej praktyki spowiedzi, pochylam się nad odnotowaną u księdza Jana umiejętnością słuchania ludzi, która uczyniła zeń wzór dla wszystkich proboszczów. Pomimo wzrastającego tempa życia nie może mi zabraknąć czasu na uważne i refleksyjne wsłuchiwanie się w to, co moi bliźni chcą i próbują mi mówić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz