W minioną niedzielę, 13 stycznia 2013 roku gruchnęła w moim
mieście wiadomość, że przeor Zakonu Dominikanów w Gdańsku zrezygnował z dalszej
posługi. Wygłosił pożegnalne słowo i odszedł z kapłaństwa. Nie powiedział tego
wprost, ale chyba wszyscy się domyślają, że się zakochał i chce założyć rodzinę.
Były już dominikanin zasłynął z coniedzielnych kazań
wygłaszanych podczas wieczornej mszy odprawianej o godzinie 21, zwanej mszą ostatniej
szansy. Uznał jednak, że nie chce się już dłużej oddzielać się od ludzi
ołtarzem, a zamieszkiwaniem w klasztorze uciekać od życia.
Słowo Boże od początków chrześcijaństwa wyraźnie mówi, że
duchowny może, a nawet powinien mieć żonę i rodzinę. Biskup zaś ma być
nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, umiarkowany, przyzwoity, gościnny, dobry
nauczyciel, nie oddający się pijaństwu, nie zadzierzysty, lecz łagodny, nie
swarliwy, nie chciwy na grosz, który by własnym domem dobrze zarządzał, dzieci
trzymał w posłuszeństwie i wszelkiej uczciwości, bo jeżeli ktoś nie potrafi
własnym domem zarządzać, jakże będzie mógł mieć na pieczy Kościół Boży? [1Tm
3,2-5].
Tysiące mężczyzn w naszym kraju, zwiedzeni nauką tych, którzy
zabraniają zawierania związków małżeńskich [1Tm 4,3] stara się służyć Bogu, zmagając
się ze swoją seksualnością w pojedynkę. Czyżby nie czytali Biblii? Przecież ona,
nawet w miejscu, gdzie zaleca stan wolny, wyraźnie ogłasza: Jeśli jednak nie
mogą zachować wstrzemięźliwości, niechaj wstępują w stan małżeński; albowiem
lepiej jest wstąpić w stan małżeński, niż gorzeć [1Ko 7,9].
Posługa duchownego, który nie ma osobistego doświadczenia w wielu
sprawach życiowych swoich parafian, siłą rzeczy ogranicza się do poradnictwa
teoretycznego. Owszem, bez dobrej teorii trudno o praktyczne sukcesy. Sługa
Boży powinien jednak stanowić połączenie jednego z drugim. Staraj się
usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny
pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy [2Tm 2,15].
W tym sensie bohater niedzielnego pożegnania wcale nie
zrezygnował. Opuszczając dotychczasowe miejsce raczej złożył akces do normalności.
Brawo. Zrobił krok we właściwą stronę. Niechby tylko jeszcze bardziej wczytał się w
Biblię, bo w jego ostatniej przemowie do wiernych wyraźnie słychać braki
w poznaniu Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz