30 grudnia, 2015

Po dziewięciu miesiącach...

Mija właśnie dziewięć miesięcy od chwili, gdy wystartowaliśmy z projektem adaptacji dawnej wozowni na salę zgromadzeń Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Począwszy od rozbiórki całkowicie zgniłej starej więźby dachowej, poprzez naprawę i przemurowania murów, odtworzenie otworów drzwiowych i okiennych, betonowanie wieńca i stropu, budowę nowej więźby dachowej, pokrycie budynku dachówką ceramiczną, budowę ścianek wewnętrznych, wstawienie okien i ogromnych czterech wrót aż po ocieplenie poddasza pianką poliuretanową – wszystko to wydarzyło się w ciągu dziewięciu miesięcy.
Biorąc pod uwagę fakt, że te prace wykonaliśmy systemem gospodarczym we własnym zakresie - jedynie od czasu do czasu korzystając z pomocy wolontariuszy zewnętrznych – jest całkowicie jasne, że przy realizacji tego dzieła od samego początku cieszymy się wsparciem naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Gdy pomyślę, jak wielu wyzwaniom trzeba nam było w tym czasie stawić czoła, ile fachowych robót – z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia – wykonać i jakie pieniądze na to wszystko wydać, to moje serce zalewa fala wdzięczności Bogu za Jego pomoc.  Ogarnia mnie też duma z naszych braci w Chrystusie. Swym zaangażowaniem w przygotowywanie sali spotkań dali jak najlepsze świadectwo wiary w Jezusa i miłości do Jego ludu.
Nie mniej godną podziwu i wdzięczności dla Pana jest sprawa zaopatrzenia materialnego naszej budowy. W ciągu minionych dziewięciu miesięcy raz po raz byliśmy zaskakiwani niezwykłą wspaniałomyślnością nawet ze strony czasem bliżej nieznanych nam wcześniej osób. Nieodpłatne użyczenie koparki, stal konstrukcyjna ‘po kosztach’, sfinansowanie wywozu ogromnej ilości gruzu, podarowanie drewna konstrukcyjnego na więźbę dachową, desek na odeskowanie całej płaszczyzny dachu i górnego stropu wraz z transportem tegoż drewna z Mazur, nieodpłatne użyczenie na całe dwa miesiące żurawia budowlanego, sfinansowanie wykonania wszystkich kotew stalowych do zamocowania w elewacji budynku, ofiara na zakup profesjonalnego systemu monitoringu naszej posesji, podarowanie blachy do obróbki blacharskiej dachu a ostatnio zaskakujący prezent w postaci ocieplenia całego poddasza pianą poliuretanową z zakupem materiałów i kosztami przyjazdu ze Śląska włącznie. Czyż Bóg nie jest dla nas wspaniałomyślny?!
Podsumowując dziewięć miesięcy pracy mającej na celu przerobienie ruiny dawnej wozowni w piękną salę spotkań naszego zboru pragnę przede wszystkim oddać w ten sposób chwałę naszemu Bogu i Panu, Jezusowi Chrystusowi. Gdyby nie Jego łaska, ochrona od złego i błogosławieństwo dla naszego dzieła, nasz trud z pewnością nie przyniósłby takich rezultatów. Po drugie, pragnę serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom. Wasza miłość wyrażona praktyczną pomocą materialną uskrzydlała nas przez te miesiące i utwierdzała w przekonaniu, że nasz trud nie jest daremny w Panu.
Na koniec chcę z całego serca podziękować braciom, którzy dzień w dzień pracowali na naszej budowie i byli jej mózgiem, czyli - Adamowi, Zdzisławowi i Włodzimierzowi. Pragnę serdecznie podziękować Janowi, naszemu kierownikowi budowy oraz Dawidowi, architektowi, który jako współautor projektu, wielokrotnie i nieodpłatnie trudził się na naszej budowie także pracą fizyczną. Dziękuję braciom wolontariuszom, którzy w miarę możliwości włączali się w rozmaite prace na różnych etapach realizacji projektu. Nie mniejsze podziękowania należą się także siostrom przygotowującym dla nas posiłki i ciasto do kawy.
Po dziewięciu miesiącach urodziło się całkiem już pokaźne dzieło. Teraz czas na prace w środku. Trzeba wykonać wszystkie instalacje, wyłożyć płytami gipsowymi poddasze, położyć tynki i wykonać wylewki posadzek. Wykonać baptysterium, zbudować scenę i balustradę balkonu. Potem czeka nas zakup materiałów wykończeniowych i prace z nimi związane. Proszę o wsparcie w modlitwie!

24 grudnia, 2015

Życzenia Świąteczne 2015

Podstawowy cel przyjścia Syna Bożego na świat zawarty został w Jego imieniu. Jezus - znaczy Jahwe zbawia. Urodzi ona Syna i nadasz mu imię Jezus; On bowiem wybawi swój lud od jego grzechów [Mt 1,21]. Zbawienie Boże przede wszystkim dotyczyć miało grzechów ludu Bożego. Niestety, Izraelici czego innego oczekiwali od Jezusa z Nazaretu. Chcieli widzieli Go bardziej jako przywódcę politycznego przywracającego dawną świetność Izraela. Woleli w Nim widzieć uzdrowiciela albo dobroczyńcę, uwalniającego od demonów, rozmnażającego chleb i panującego nad żywiołami. Rozminęli się w swych oczekiwaniach z misją Syna Bożego i ostatecznie odrzucili Zbawiciela.

Podobnie sprawy mają się i dzisiaj. Ojciec posłał Syna na świat aby stał się Zbawicielem wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących [1Tm 4,10]. Niezmiennie chodzi o zbawienie od grzechów. Ludzie bezbożni mogą tego nie pojmować, ale chrześcijanie..? Niestety współczesny kościół też nie za bardzo chce żyć tymi sprawami. Coraz mniej mówi o swojej grzeszności. Coraz ciszej wzywa do upamiętania. Chrystusa Pana widzi w znacznie ważniejszych rolach. Wyznacza Mu wielkie zadania naprawiania świata i jednoczenia rozmaitych religii. Wciąga Go w budowanie już teraz Królestwa Bożego na ziemi. Codziennie wzywa Jego imienia w celu zaspokajania potrzeb materialnych, zapewniania zdrowia i długiego życia. A Synowi Bożemu wciąż chodzi o zbawienie nas z naszych grzechów! Wówczas o to chodziło i nadal chodzi o to samo!

W wigilię Świąt Narodzenia Pańskiego 2015 wszystkim chrześcijanom, braciom i siostrom z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, Przyjaciołom oraz Czytelnikom nie będę więc życzyć zdrowych i wesołych świąt, bo nie po to przyszedł Zbawiciel. Życzę zbawienia od grzechów!

22 grudnia, 2015

Manowce ultraduchowości


Wiele lat temu dane mi było natknąć się na kobietę z szokującą dla mnie, młodego wówczas chrześcijanina, metodą diagnozowania czyjejś duchowości. „Ochrzczony Duchem Świętym..?” „Modli się na językach..?”  - charakterystycznie zaciągając - pytała witającego się z nią człowieka. "Bo jak nie mówi językami, to nawet nie ma się co witać" – oświadczyła pewna słuszności swego podejścia do sprawy.

Utkwił mi ten moment w pamięci na całe lata. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś spotkam się z tak zawężonym sposobem myślenia. Tymczasem stało się! Jeden z Ukraińców, którym zaopiekowaliśmy się wiosną ubiegłego roku, zabierając go z jego żoną i dwójką małych dzieci z Ośrodka dla Cudzoziemców i udzielając mu niezbędnej, różnorakiej pomocy, powrócił właśnie z krótkiego wyjazdu w rodzinne strony z bardzo podobnym stanowiskiem: Ponieważ w zborze nie praktykujemy umywania nóg,  nie modlimy się głośno w obcych językach i w sali zgromadzeń nie rozlegają się proroctwa – przenosi się do innego zboru. Takie instrukcje otrzymał od swoich przywódców duchowych na Ukrainie.

Ludziom w ten sposób patrzącym na sprawę żadne wyjaśnienia na nic się nie zdadzą. Można im tłumaczyć, że Pan Jezus umywając uczniom nogi, faktycznie uczył ich szeroko pojmowanej postawy wzajemnego usługiwania. Posłużył się obrazem najbardziej typowej czynności sługi/niewolnika w ówczesnych domach na Bliskim Wschodzie. Nasz zbór jak najbardziej „umył nogi” rzeczonemu bratu, udzielając mu dachu nad głową, pomocy finansowej, użyczając przedmiotów codziennego użytku, narzędzi do pracy i samochodu, którym do dzisiaj jeździ.  Owszem, nie zdejmujemy ludziom skarpetek i nie myjemy im nóg na okoliczność Wieczerzy Pańskiej, bo w naszej kulturze i przy naszym klimacie  poczytane to byłoby bardziej jako sprawianie kłopotu, aniżeli braterskie usługiwanie. Nie mamy w zwyczaju zabraniać ludziom głośnej modlitwy ani  przekazywania poselstwa budującego zbór. Lecz to wszystko okazuje się nieważne. Rzecz w tym, że nie pasujemy do specjalnego „szablonu” duchowości, przykładanego do zborów.

Stawianie zarzutu braku duchowości to praktyka znana od lat.  Z podobnym zjawiskiem już u zarania działalności Kościoła miał do czynienia apostoł Paweł. Proszę was tedy, abym po przybyciu do was nie musiał okazywać tej stanowczej śmiałości, z jaką zamierzam ostro wystąpić przeciwko niektórym, pomawiającym nas o to, że prowadzimy cielesny sposób życia [2Ko 10,2]. Najwidoczniej św. Paweł miał powody, aby w Koryncie utrzeć nosa owym ekspertom od duchowości. Czy w Gdańsku powinniśmy postąpić podobnie?

Smutno mi z powodu ludzi, którzy zamiast chodzić prostą drogą posłuszeństwa ewangelii Chrystusowej, nakręcają się i chlubią rzeczami zewnętrznymi, a nie tym, co w sercu [2Ko 5,12].  Czyż w naszej kulturze można żyć w przekonaniu, że chustka na głowie kobiety naprawdę jest równoznaczna z  jej uległością względem męża lub starszych zboru?  Tak wycinkowe spojrzenie nie tylko nie może dać poprawnego oglądu całej sprawy, ale ją nawet wypacza. Modlę się, abyśmy doszli do prawdziwej dojrzałości [duchowej], do rozmiarów owej doskonałości, jaką jest Pełnia Chrystusa. W ten sposób przestaniemy już być dziećmi, unoszonymi przez różne fale i rzucanymi to tu, to tam byle podmuchem pseudopouczeń, wygłaszanych przez ludzi nieuczciwych i przebiegłych w sprowadzaniu innych na manowce fałszu [Ef 4,13-14 wg przekładu Biblii Warszawsko-Praskiej].

Bracia, nie bądźcie dziećmi w myśleniu, ale bądźcie w złem jak niemowlęta, natomiast w myśleniu bądźcie dojrzali [1Ko 14,20].

13 grudnia, 2015

Nasze miejsce na ziemi

Pamiętam z lat mojej młodości zdumiewającą dla mnie wypowiedź pewnej starszej chrześcijanki opuszczającej Trójmiasto i udającej się na stałe do Stanów Zjednoczonych. Zapytana, czy nie będzie tęsknić za Polską, odpowiedziała, że jej ojczyzna jest tam, gdzie jest jej dobrze. Byłem wstrząśnięty jej słowami. Do dziś zresztą mam inne zrozumienie tej sprawy. Wierzę, że to Bóg rozlokował na ziemi poszczególne narody, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas [Dz 17,26-27]. Ta natchniona myśl wskazuje nam optymalne miejsce życia i służby Bogu, bowiem  jak ptak, który daleko odleciał od gniazda, tak człowiek, który się tuła z dala od ojczyzny [Prz 27,8]. Dodajmy, że czasem - w określonym celu - Bóg może kogoś posłać w obce strony, jak np. Józefa do Egiptu, lecz Jego zasadnicza wskazówka brzmi następująco: Mieszkaj w kraju i dbaj o wierność! [Ps 37,3].

Wchodząc w pierwszych dniach grudnia na Długi Targ w Gdańsku doznałem wewnętrznego wzruszenia. Moje serce zalała fala wdzięczności Bogu, że dał nam właśnie to miejsce na ziemi. Każdego dnia tysiące ludzi przyjeżdża, by je podziwiać, a my tutaj żyjemy i służymy Bogu na co dzień. Mało tego, w odległości zaledwie 1700 metrów od Ratusza Głównego Miasta, licząc w linii prostej, Bóg dał nam hektar ziemi nad Motławą, abyśmy mieli gdzie się spotykać, pracować, pomagać ludziom, budować się wzajemnie i pielęgnować naszą wieź z Bogiem. Jednocześnie otrzymaliśmy możliwość, aby - jako wspólnota kościelna – wpisać się w historię Gdańska troską o piękny zabytek, który niechybnie popadłby w całkowitą ruinę. Czyż to  nie przywilej, że z Bożą pomocą zmieniliśmy los tego miejsca i teraz czynimy je coraz piękniejszym?

Umiłowani, Bracia i Siostry! Dumny jestem i szczęśliwy, że dane mi jest właśnie z Wami dzielić wiarę i wspólnie pracować. Bywam w różnych przyjaznych dla mnie miejscach na ziemi, lecz za żadne skarby nie porzuciłbym tych chwil, gdy w niedzielę zgromadzamy się wszyscy na głównym nabożeństwie. Za nic w świecie nie oddałbym czasu, gdy w roboczych ubraniach siadamy z braćmi do wspólnej kawy, przy cieście upieczonym przez którąś z naszych sióstr. Nic nie może zastąpić mi widoku dzieci bawiących się w zborowym ogrodzie, który nie tak dawno był okropnym, zarośniętym śmietnikiem. Owszem, pocimy się tutaj i zmagamy z rozmaitymi przeciwnościami. Bywają dni naprawdę trudne. Jestem też świadomy, że w kolejnych latach – jeśli Bóg pozwoli – czeka nas na Olszynce ogrom dalszej pracy. Wcale mnie to jednak nie przeraża. Dane mi jest żyć i pracować we wspaniałym towarzystwie. Niemal każdego dnia przekonuję się także, że mamy wielu przyjaciół w kraju i za granicą. Wspierają nas modlitwą i dobrym słowem. Niektórzy bezinteresownie podarowali nam swój czas, fizyczną pracę lub pieniądze. Jestem przekonany w Chrystusie Panu, że w związku z tym Bóg będzie odbierał na Olszynce coraz więcej chwały.

Przyjaciele! Przed nami okres świąteczny. Niech będzie to czas wspólnego umocnienia się w Panu. Niech przepełni nas wdzięczność za dane nam miejsce na ziemi. Niech nasz zbór uczci przyjście Syna Bożego na świat wzajemną miłością i dalszą zgodną pracą na chwałę Bogu i dla wspólnego pożytku. Niech zbliżający się powrót Chrystusa Pana na ziemi zastanie nas w miejscu i na stanowisku, które On nam wyznaczył.

A ty? Czy znasz swoje miejsce na ziemi? Czy je należycie doceniasz? Czy otaczającym cię braciom i siostrom w Chrystusie dostatecznie dajesz do zrozumienia, że są kochani i dla ciebie ważni?

08 grudnia, 2015

Wymyślony Jezus

Skończyły się czasy wyraźnie zakreślonych granic pomiędzy prawdą a fałszem. Czytanie, słuchanie i oglądanie wiadomości nie ma większego sensu, bowiem nie można już mieć pewności, że podawane informacje są prawdziwe. Nikomu się już nawet nie chce weryfikować poprawności tysięcy codziennie wypowiadanych twierdzeń. Mało kto zresztą byłby w stanie to zrobić. Jak dziś wyegzekwować obowiązek mówienia prawdy tylko i wyłącznie? Triumfuje przecież wolność słowa. Kto wciąż jeszcze wierzy w istnienie prawdy absolutnej? Każdy wie swoje i kropka.

Był czas, gdy konkretnie objawiono Izraelowi, jaka jest prawda o Bogu. Wszystko zostało spisane w natchnieniu Ducha Bożego, aby można było skrupulatnie przestrzegać przykazań Bożych i nie wykraczać poza granice prawdy objawionej. Wszystko, co ja wam powiedziałem, starannie wypełniajcie. Nic do tego nie będziesz dodawał ani niczego od tego nie ujmiesz [5Mo 13,1].

Niestety,  Izraelici  niedługo wytrwali w posłusznym i wiernym mówieniu prawdy o Bogu. Może i mimowolnie, ale zaczęli upiększać, dodawać, unowocześniać i uatrakcyjniać ten przekaz. Ulegając wpływom kultury Kanaanu zeszli w końcu na manowce. Wymyślili też synowie izraelscy rzeczy niewłaściwe o Panu, Bogu swoim [2Krl 17,9]. Coś się komuś przyśniło, innemu coś przyszło na myśl, tamci razem coś odczuli i tak zaczęli opowiadać o Bogu niestworzone rzeczy. Nie było oczywiście żadnej oficjalnej zmiany kursu. Nikt nie ogłaszał przedawnienia Tory. Nikt nawet nie próbował nadawać tym nowościom oficjalnego charakteru.  Synowie Izraela powprowadzali też skrycie sprawy, które były niewłaściwe, jeśli chodzi o JHWH, ich Boga [2Krl 17,9 w przekładzie Piotra Zaręby]. Mówiąc krótko, nie wiadomo kiedy i jak to się stało, a wymyślili sobie Izraelici rzeczy przewrotne na przekór Panu, Bogu swemu [wg Biblii Tysiąclecia].

Historia lubi się – niestety -  powtarzać. Wiemy, że na przełomie epok Bóg skorygował Swój obraz objawiając się w Jezusie  Chrystusie. Przedstawili Go czterej ewangeliści w natchnieniu Ducha Świętego. Zbory, przed których oczami został wymalowany obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego [Ga 3,1], mają się trzymać tej ewangelii i ją głosić aż do powrotu Pana na ziemię. Nie wolno nam mówić o Jezusie rzeczy wydumanych. Trzeba nam przedstawiać Jezusa prawdziwego, a nie takiego, co wywołuje jedynie dobre odczucia i może - naszym zdaniem - spodobać się słuchaczom.

Gdy przysłuchuję się wielu dzisiejszym kaznodziejom, gdy przyglądam się temu, co i jak niektórzy  pastorzy opowiadają o Jezusie, to myślę, że poszli oni w swoich fantazjach o wiele dalej niż starożytny Izrael. Niby nikt z nich nie ogłosił oficjalnego odejścia od Biblii. Niby wszyscy do Słowa Bożego starają się nawiązywać. Każdy jednak twierdzi o Jezusie to, co chce i co mu się podoba. Miarą i podstawą ich wypowiedzi są ich własne domysły i wyobrażenia. Mówią, co im ślina na język przyniesie. Nawet nie zadają sobie trudu, żeby to jakoś udowadniać.

Przede wszystkim to wiedzcie, że wszelkie proroctwo Pisma nie podlega dowolnemu wykładowi. Albowiem proroctwo nie przychodziło nigdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie Boży, natchnieni Duchem Świętym [2Pt 1,20-21]. Trzeba nam mówić o Jezusie w natchnieniu Ducha Świętego. Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi [Jn 16,13-14]. Ludzie, którzy mówią o Jezusie po swojemu, nie mają prawa stawać za zborową kazalnicą. Wielu bowiem jest niekarnych, pustych gadułów, zwodzicieli, zwłaszcza pośród tych, którzy są obrzezani; tym trzeba zatkać usta, gdyż oni to całe domy wywracają, nauczając dla niegodziwego zysku, czego nie należy [Tt 1,10-11].

Nie mam złudzeń. Tego zła nie da się zatrzymać. Z dzisiejszych kazalnic coraz więcej będziemy słuchać nieprawdziwych rzeczy o Jezusie Chrystusie. Błyskotliwi mówcy będą nam opowiadać o Jezusie takim, jakiego faktycznie nie ma. Będą Mu przypisywać cechy, których On nie ma i w Jego imieniu będą przekonywać do bycia kimś, kim On nigdy nie był. Będziemy słuchać piewców jakiejś  innej ewangelii, chociaż innej nie ma; są tylko pewni ludzie, którzy – jak mówi Biblia - was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową [Ga 1,7].  Wchodzimy w fazę coraz większego zamętu duchowego. Jak się w tym wszystkim połapać? Jak nie dać się zwieść?  Jak ustrzec się tego, by – nie daj Boże – samemu zacząć wymyślać i opowiadać rzeczy niewłaściwe o Jezusie?

Nadzieja w Panu, który powiedział: Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają [Jn 10,14]. Za obcym natomiast nie pójdą, lecz uciekną od niego, ponieważ nie znają głosu obcych [Jn 10,5]. Niepotrzebnie się martwię. Ci, których Duch Boży prowadzi, potrafią odróżniać prawdę o Bogu od tego, co jest tylko ludzkim wymysłem na Jego temat. Czytają Biblię i mają zmysł Chrystusowy.

05 grudnia, 2015

Ten trud na pewno nie jest daremny!

Dziś Międzynarodowy Dzień Wolontariusza (ang. International Volunteer Day). Ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucją 40/212 z 17 grudnia 1985 roku ma służyć uhonorowaniu pracy wolontariuszy na całym świecie.  Ich trud, czas i umiejętności bezinteresownie wprzęgnięte w realizację celów społecznych, godne są najwyższej pochwały i naśladowania.

Wprawdzie działalność wolontariuszy widoczna jest i pożądana w bardzo wielu miejscach i przedsięwzięciach, lecz w moim sercu są dziś przede wszystkim wolontariusze, z którymi mam do czynienia na co dzień.

Mam na uwadze braci, którzy codziennie, całymi miesiącami pracowali przy porządkowaniu posesji Dworu Olszynka, a teraz trudzą się przy adaptacji dawnej wozowni na salę spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. Dzięki ich mądrości, doświadczeniu i pracowitości zbudowaliśmy prawie wszystko od nowa, nie zatrudniając - jak dotąd - żadnej firmy, ani nawet pojedynczego fachowca z zewnątrz. Jestem dumny z obecności takich mężczyzn w naszym zborze.

Mam też na myśli wspaniałe grono kobiet i mężczyzn, którzy jako wolontariusze najpierw zorganizowali pierwsze w nowym miejscu naszej działalności półkolonie dla dzieci, a teraz każdego tygodnia prowadzą na Olszynce i na Wysepce we Wrzeszczu kluby dla dzieci. Czas wolny od pracy mogliby poświęcić na wypoczynek i zajęcie się osobistymi sprawami, a tymczasem trudzą się, aby nieznanym im wcześniej dzieciom przygotować atrakcyjne zajęcia i poczęstunek. Tacy wolontariusze – to prawdziwy skarb naszej wspólnoty kościelnej.

Myśląc dziś o wolontariuszach wdzięczny jestem Bogu za ludzi z naszego środowiska, którzy każdego tygodnia prowadzą na Olszynce punkt pomocy socjalnej. Porządkowanie zbieranej odzieży, pomoc osobom potrzebującym w dobraniu czegoś dla nich odpowiedniego, wsłuchiwanie się w ich problemy życiowe – to zajęcia, których nie każdy chce się  podejmować. Mało tego, akurat wczoraj i dzisiaj część naszych wolontariuszy bierze udział w akcji przedświątecznej zbiórki żywności organizowanej corocznie pod egidą Banku Żywności. Oznacza to wiele godzin dyżuru przy koszach wystawionych w sklepach spożywczych, narażanie się na wysłuchiwanie rozmaitych komentarzy, a wszystko po to, aby skuteczniej pomagać ludziom  ubogim. Jestem szczęśliwy, że w naszym gronie zawsze możemy liczyć na aktywność w tej mało wdzięcznej pracy.

Przypatrując się wolontariuszom w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE jestem przekonany, że i oni pewnego dnia usłyszą z usta Pana Jezusa: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata. Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a daliście mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście mnie, byłem nagi, a przyodzialiście mnie, byłem chory, a odwiedzaliście mnie, byłem w więzieniu, a przychodziliście do mnie. Wtedy odpowiedzą mu sprawiedliwi tymi słowy: Panie! Kiedy widzieliśmy cię łaknącym, a nakarmiliśmy cię, albo pragnącym, a daliśmy ci pić? A kiedy widzieliśmy cię przychodniem i przyjęliśmy cię albo nagim i przyodzialiśmy cię? I kiedy widzieliśmy cię chorym albo w więzieniu, i przychodziliśmy do ciebie? A król, odpowiadając, powie im: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście [Mt 25,34-40].

Dumny z bezinteresownej pracy naszych Braci i Sióstr, w Międzynarodowym Dniu Wolontariusza ośmielam się w imię Boże zachęcić kolejne osoby do niesienia pomocy potrzebującym i do wszelkiego rodzaju bezinteresownej działalności dla dobra naszych bliźnich. Co jak co, ale tego rodzaju trud nigdy nie jest daremny w Panu!

28 listopada, 2015

Jak w porę wyczuć podstęp?

W rocznicę podstępnego uwięzienia Jana Husa
 

26 listopada, 2015

Zważaj, jak się obchodzisz z braćmi!

Zdarza się, że ktoś nie dotrzymuje terminu umowy. W ogóle nie zrobił tego, co nam obiecał. Nie chce zapłacić za wykonaną pracę. Zażądał zapłaty rażąco przewyższającej rzeczywistą należność. Wykonał pracę niedokładnie lub niezgodnie z umową. Pożyczył od nas, a nie oddaje. Na domiar złego, unika z nami kontaktu. Jak się w tej sytuacji czujemy? Co myślimy o takim człowieku? Czego w tej sferze uczy nas Biblia?

Z drugiej strony na szczęście bywa i tak, że ktoś wykonał nam usługę wzorowo i w umówionym terminie. Zapłaciliśmy mniej niż gdzie indziej. Pracodawca wypłaca nam wynagrodzenie i to z nadwyżką. Ktoś inny chętnie nam pożyczył, gdy byliśmy w potrzebie. Wspólnik jest uczciwy względem nas. Czy należycie to doceniamy? Czy w stosunku do takich osób zachowujemy się fair? Czego w tej sferze uczy nas Biblia?

Nie mamy wpływu na to, jak postąpią  z nami ludzie bezbożni. Zawsze jest jakieś ryzyko, gdy mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie żyją w bojaźni Bożej. Mamy jednak wpływ na to, jacy jesteśmy my sami! Dzisiaj chwila refleksji na tym, jakimi jesteśmy pracownikami? Czy ludzie nie żałują, że nas zatrudnili? Jakimi jesteśmy pracodawcami? Czy ludzie pracując u nas nie mają odczucia, że marnują czas i najlepsze lata? Jakimi jesteśmy dłużnikami? Czy ludzie, którzy nam zaufali powierzając swoje pieniądze, nie plują sobie teraz w brodę? Niektórzy mówią, że z wierzącymi najlepiej mieć do czynienia tylko w niedzielę? Zawiedli się na nich i nie chcą z nimi pracować na co dzień. Upieram się, że to nieuprawniony - bo oparty na jednostkowych przypadkach -  i krzywdzący dla większości chrześcijan wniosek.  Prawdziwi chrześcijanie są dobrymi pracownikami, pracodawcami, zleceniodawcami, wykonawcami i wspólnikami. Zacznijmy wszakże od trzech biblijnych stwierdzeń:

1. Biblia chwali pracowitość. Leniwa dłoń prowadzi do nędzy, lecz ręka pracowitych ubogaca [Prz 10,4]. Leniwi nie mają zasobów, lecz pracowici zdobywają bogactwa [Prz 11,16]. Ręka pracowitych będzie rządziła, lecz ręka gnuśna musi odrabiać pańszczyznę [Prz 12,24].

2. Biblia nakłada na wierzących obowiązek pracy. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twoją pracę [5Mo 5,13]. Człowiek wychodzi do pracy swojej, Do pracy swej aż do wieczora [Ps 104,23]. Sami bowiem wiecie, jak nas należy naśladować, ponieważ nie żyliśmy między wami nieporządnie ani też u nikogo nie jedliśmy darmo chleba, ale w trudzie i znoju we dnie i w nocy pracowaliśmy, żeby dla nikogo z was nie być ciężarem; nie dlatego, jakobyśmy po temu prawa nie mieli, ale dlatego, że wam siebie samych daliśmy za przykład do naśladowania. Bo gdy byliśmy u was, nakazaliśmy wam: Kto nie chce pracować, niechaj też nie je. Albowiem dochodzą nas słuchy, że niektórzy pomiędzy wami postępują nieporządnie: nic nie robią, a zajmują się tylko niepotrzebnymi rzeczami. Tym też nakazujemy i napominamy ich przez Pana Jezusa Chrystusa, aby w cichości pracowali i własny chleb jedli [2Ts 3,7-12].

3. Biblia nakazuje stosowny odpoczynek. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę, ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach. Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął [2Mo 20,9-11]. I daje w związku z tym obietnicę: Jeżeli powstrzymasz swoją nogę od bezczeszczenia sabatu, aby załatwić swoje sprawy w moim świętym dniu, i będziesz nazywał sabat rozkoszą, a dzień poświęcony Panu godnym czci, i uczcisz go nie odbywając w nim podróży, nie załatwiając swoich spraw i nie prowadząc pustej rozmowy, wtedy będziesz się rozkoszował Panem, a Ja sprawię, że wzniesiesz się ponad wyżyny ziemi [Iz 58,13-14].

JAK POWINNIŚMY OBCHODZIĆ SIĘ Z BRAĆMI?

Mamy w Biblii wezwania instruujące chrześcijan, jak powinni zachowywać się w stosunku do ogółu społeczeństwa. Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia [1Pt 2,12]. Z tymi, którzy do nas nie należą, postępujcie mądrze, wykorzystując czas [Kol 4,5]. Tym razem  weźmy jednak pod uwagę przede wszystkim nasz stosunek do braci i sióstr w Chrystusie.

1. Wezwanie do dobrej pracy zgodnej z oczekiwaniem pracodawcy. Słudzy, bądźcie posłuszni we wszystkim ziemskim panom, służąc nie tylko pozornie, aby się przypodobać ludziom, lecz w szczerości serca, jako ci, którzy się boją Pana. Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie [Kol 3,22-24]. Chrześcijanin zachowuje się w pracy, tak jakby pracował u samego Chrystusa Pana! Podporządkowuje się swemu pracodawcy. Nie buntuje się. Mówi o nim dobrze i z szacunkiem się do niego odnosi. Niezależnie od tego, jaki pracodawca jest, pracownik ma go respektować. Domownicy, bądźcie poddani z wszelką bojaźnią panom, nie tylko dobrym i łagodnym, ale i przykrym [1Pt 2,18]. A niewolnicy, którzy jarzmo noszą, niech uważają panów swoich za godnych wszelkiej czci, aby imieniu Bożemu i nauce nie bluźniono [1Tm 6,1]. Pracownik poprzez swoją postawę względem pracodawcy może wpływać na to, jak będzie on myślał o Bogu.

Jeszcze wyżej wisi poprzeczka dla pracowników mających pracodawcę chrześcijanina. Ci zaś, którzy mają panów wierzących, niech ich nie lekceważą z tego powodu, że są braćmi, ale niech im tym wierniej służą, dlatego że ci, którzy korzystają z ich wiernej służby, są wierzącymi i umiłowanymi [1Tm 6,2]. Wierzącemu pracodawcy winniśmy wyższy poziom oddania. Obowiązkowo w każdych warunkach trzeba nam być dobrym pracownikiem.

Jak to robić w praktyce? Oto garść przykładowych postaw pracownika, na które żaden pracodawca nie jest obojętny: Nie spóźniaj się do pracy i nie próbuj się z niej wcześniej wyrywać. Gdy dostajesz od szefa jakieś ekstra zadanie, nie mów, że to nie twoja robota.  Nie zgłaszaj, że potrzeba ci więcej pieniędzy. Nie marnuj w pracy czasu. Unikaj obiecywania czegokolwiek, co potem będzie cię odciągać od twoich zadań.  Staraj się być samodzielny, tak abyś wciąż nie potrzebował pomocy. Nigdy nie narzekaj i sprzeciwiaj się. Wylecz się z syndromu spoglądacza na zegarek. Staraj się nie tworzyć problemów. Pamiętaj, że nie przychodzisz do pracy na pogawędki, a tym bardziej aby plotkować. Chrześcijański pracownik powinien na co dzień to wszystko uwzględniać. Niech pracodawca, zwłaszcza wierzący, szybko dochodzi do przekonania, że zatrudnił dobrego pracownika. Zawsze pracujcie z całym poświęceniem, jakby dla Pana samego, a nie dla ludzi. Wiadomo wam przecież, że otrzymacie w nagrodę dziedzictwo od Pana, bo służycie Chrystusowi, Panu [Kol 3,23-24 Współczesny Przekład].

2. Nakaz dobrego obchodzenia się z pracownikami. Panowie, obchodźcie się ze sługami waszymi sprawiedliwie i rzetelnie, wiedząc, że i wy macie Pana w niebie [Kol 4,1]. Byłoby dobrze, gdyby pracodawcy mieli świadomość, że od ich postawy zależy los pracownika i jego rodziny. Podstawowym obowiązkiem pracodawcy jest niezwłoczne wypłacanie wynagrodzenia za pracę. Nie czyń krzywdy najemnikowi, biedakowi i ubogiemu z twoich braci albo z obcych przybyszów, którzy są w twojej ziemi, w twoich bramach. W tym samym dniu, kiedy wykonał swoją pracę, dasz mu jego zapłatę, przed zachodem słońca, gdyż on jest biedny i z tego się utrzymuje, aby nie wołał do Pana przeciwko tobie, bo miałbyś grzech [5Mo 24,14-15]. Zatrzymanie zapłaty za wykonaną pracę sprowadza na człowieka wierzącego jakiś rodzaj sądu Bożego. Biada temu, który buduje swój dom na niesprawiedliwości, a górne komnaty na bezprawiu, swojemu bliźniemu każe za darmo pracować i nie daje mu jego zapłaty [Jr 22,13]. Jeszcze dobitniej ostrzega przed tym sądem nauka apostolska. A teraz wy, bogacze, płaczcie i narzekajcie nad nieszczęściami, jakie na was przyjdą. Bogactwo wasze zmarniało, a szaty wasze mole zjadły. Złoto wasze i srebro zaśniedziało, a śniedź ich świadczyć będzie przeciwko wam i strawi ciała wasze jak ogień. Nagromadziliście skarby w dniach, które się mają ku końcowi. Oto zapłata, zatrzymana przez was robotnikom, którzy zżęli pola wasze, krzyczy, a wołania żeńców dotarły do uszu Pana Zastępów.  Żyliście na ziemi w zbytku i w rozkoszach, utuczyliście serca wasze na dzień uboju [Jk 5,1-5].

3. Obowiązek wzajemnego wspierania się i szanowania. Izraelici od wieków słyną z tego, że się wzajemnie wspierają. Tej postawa ma swe źródło w Piśmie Świętym Starego Testamentu, które wpajane jest każdemu chłopcu. A od swojego współbrata się nie odwrócisz [Iz 58,7]. Stąd także każdy chrześcijanin jest obowiązany wspierać drugiego chrześcijanina, gdziekolwiek by się na niego nie natknął. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie zakon Chrystusowy [Ga 6,2]. Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci. Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą [1Jn 3,16-18].

4. Właściwe dedykowanie zarobków. Oczywiste, że pracujemy przede wszystkim po to, aby być samodzielnym finansowo. My zaś napominamy was, bracia, żebyście tym bardziej obfitowali i gorliwie się starali prowadzić żywot cichy, pełnić swe obowiązki i pracować własnymi rękami, jak wam przykazaliśmy, tak abyście wobec tych, którzy są poza zborem, uczciwie postępowali i na niczyją pomoc nie byli zdani [1Ts 4,10-12]. Nie jest to jednak jedyny motyw chrześcijańskiego pracownika. Niech raczej żmudną pracą własnych rąk zdobywa dobra, aby miał z czego udzielać potrzebującemu [Ef 4,28]. Gdy komuś zdarzy się lepszy zarobek, powinien mieć oczy na tyle otwarte, aby w swoim otoczeniu dostrzec bliźnich w potrzebie i się nim nieco podzielić. Kto w chwilach finansowego sukcesu myśli tylko o tym, jakby go samemu skonsumować, ten nie jest godny zwać się chrześcijaninem. Także bogacący się pracodawca zaprasza swoich ludzi do współudziału w zyskach. Nie wolno mu postrzegać ich tylko, jako narzędzia do pomnażania jego majątku.

5. Obowiązek wyróżniania domowników wiary wpośród ogółu społeczeństwa. Biblia uczy, że Bóg wyróżnia swoje dzieci. I wyciągnął Mojżesz swą rękę ku niebu, i nastała gęsta ciemność w całej ziemi egipskiej przez trzy dni. Przez trzy dni nie widział jeden drugiego i nikt nie mógł wstać z miejsca swego; ale wszyscy synowie izraelscy mieli światło w siedzibach swoich [2Mo 10,22-23]. Takiego podejścia oczekuje też od swoich dzieci. Trzeba nam traktować się w wyjątkowy sposób. Jeżeli zubożeje przy tobie twój brat i sprzeda się tobie, nie będziesz go obarczał pracą niewolnika. Będzie u ciebie jak najemnik, jak osiedleniec. […] Nie będą sprzedawani jako niewolnicy. Nie będziesz się z nim obchodził surowo, ale będziesz się bał swego Boga [3Mo 25,39-43]. Nie będziesz pożyczał na lichwiarskie odsetki twemu bratu, nie będziesz brał odsetek za wierzytelność pieniężną ani za wierzytelność żywnościową, ani za cokolwiek, za co się bierze odsetki. Obcemu możesz pożyczać na lichwiarskie odsetki, ale twemu bratu nie będziesz pożyczał na lichwiarskie odsetki, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, w każdym twoim przedsięwzięciu, w ziemi, do której wchodzisz, aby ją wziąć w posiadanie [5Mo 23,20-21]. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego [1Tm 5,8].

6. Bóg przejmuje się losem człowieka wierzącego. W sercu chrześcijanina czasem może pojawić się odczucie, że jest pozostawiony na pastwę losu. Nic bardziej błędnego. Gdyż tak mówi Pan Zastępów, którego chwała mnie posłała, o narodach, które was złupiły, że kto was dotyka, dotyka źrenicy mojego oka. Oto ja podniosę rękę przeciwko nim i staną się łupem własnych niewolników, i poznacie, że posłał mnie Pan Zastępów [Za 2,12-13]. Mając więc do czynienia z drugim chrześcijaninem, trzeba nam zadbać o to,  aby nikt nie dopuszczał się wykroczenia i nie oszukiwał w jakiejkolwiek sprawie swego brata, gdyż Pan jest mścicielem tego wszystkiego, jak to wam zapowiadaliśmy i zaświadczaliśmy [1Ts 4,6]. 

Wszystkich  wierzących obowiązuje zasada miłości wzajemnej. Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie [ Jn 13,34-35].  Zważaj, jak obchodzisz się z braćmi!

Powyższy tekst jest pisemną, skróconą wersją wykładu z niedzieli, 22 listopada 2015 roku, który wygłosiłem w C.C. NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Można go wysłuchać - tutaj.

19 listopada, 2015

Miejcie sól w sobie!

Pismo Święte przyrównuje naśladowców Jezusa do soli. Wy jesteście solą ziemi [Mt 5,13]. Oznacza to wyjątkowy rodzaj powołania. Sól kojarzymy z przynajmniej trzema szczególnymi właściwościami:

Po pierwsze, sól dodaje smaku. Potrawa bez soli jest mdła i niesmaczna. Stosowne posolenie podnosi jej wartość i apetyczność. Kontakt z prawdziwym chrześcijaninem wnosi w ludzkie serce chęć do życia. Załamani, apatyczni, rozeźleni, zdezorientowani, przepracowani itd. - odzyskują wigor. Uskrzydleni Jezusem zauważonym w radosnym chrześcijaninie zaczynają jaśnieć  i z nadzieją patrzeć w przyszłość. Ludzie przy nas odczuwają, że mają do czynienia ze szczęśliwym człowiekiem i na takie życie nabierają ochoty.

Po drugie, sól konserwuje i zabezpiecza przed zepsuciem. Istnieją warunki wyjątkowo sprzyjające gniciu. Wystarczy brak świeżego powietrza, duża wilgotność, podwyższona temperatura, a bakterie ruszają do niszczącego dzieła. Sól zabija bakterie. Są takie kręgi, w którym łatwo przychodzi ulec pokusie i zgrzeszyć. Są jednak ludzie, przy których można zachować czystość, którzy chronią nas przed degradacją, demoralizacją i upadkiem. Prawdziwy chrześcijanin właśnie takie warunki wytwarza. Jest solą ziemi! Wpływa odkażająco na swoje otoczenie. W jego obecności nikt nie staje się gorszy!

Po trzecie, sól roztapia lód. Mamy w społeczeństwie wiele zamrożonych kontaktów. Napotykamy na zlodowaciałe serca ludzi samolubnych, zranionych i zagniewanych. Potrzeba miłości, która przełamie te lody. Taką rolę pełnią uczniowie Jezusa. Gdzie się pojawią, robi się cieplej i lody puszczają.

Człowiek sam z siebie nie jest w stanie życiu innych ludzi dodawać smaku i sensu. Trudno nam uchronić innych przed zepsuciem i grzechem. Niełatwo jest stopić lody ludzkiej krzywdy, nieufności lub wrogości. Beze mnie nic uczynić nie możecie [Jn  15,5] – powiedział Pan. Jesteśmy solą tylko wtedy i tylko na tyle, na ile jesteśmy w Chrystusie! Chrystus w nas – to nasza wartość!  Bez Chrystusa jesteśmy bezużyteczni!

Miejcie sól w samych sobie [Mk 9,50]. Oto przykazanie Jezusa obowiązujące wszystkich Jego uczniów. Kiedy możemy mówić, że mamy sól w sobie? Gdy Chrystus mieszka w naszym sercu i stale jest Panem naszego życia. Gdy życiu innych ludzi „dodajemy smaku”. Gdy nasza obecność powstrzymuje innych od złego. Gdy pod naszym wpływem puszczają lody.

Dlaczego każdy z nas powinien mieć sól w sobie? Ażeby w każdej chwili wykazać się jej właściwościami. Marnie się sprawdzamy jako uczniowie Jezusa, jeżeli w obliczu zaistniałej potrzeby każemy ludziom czekać, albo gdy z załatwieniem problemu odsyłamy ich do innych chrześcijan lub świeckich instytucji. Miejcie sól w sobie!

17 listopada, 2015

Wszyscy jesteśmy terrorystami?

Wciąż nie mogę się otrząsnąć po nocnej odprawie na brytyjskim lotnisku. Skrupulatne przeglądanie każdego detalu bagażu podręcznego z bielizną osobistą włącznie, perypetie z najmniejszym nawet kosmetykiem – jakoś trudno przychodzi mi pogodzić się z takim traktowaniem. Czy to naprawdę takie trudne, aby odróżnić terrorystów od zwyczajnych, bogu ducha winnych ludzi? Czy tak już ma być, że za każdym razem, wszyscy wciąż na nowo będą traktowani jak potencjalni zamachowcy i poddawani zupełnie w ich przypadku niepotrzebnym procedurom?

Najwyraźniej dotąd naiwnie myślałem, że służby specjalne są po to, ażeby wyśledzić ludzi stwarzających zagrożenie, sprytnie wyłuskać ich z tłumu, przebadać i udaremnić ich niecne zamiary. Serce porządnych ludzi wówczas rośnie, a przestępcy są napiętnowani i muszą się bać. Jaki sens ma kosztowne utrzymywanie tajnych służb, skoro i tak – nawet w obliczu zwykłego wejścia do samolotu – wszyscy są  jednakowo sprawdzani i traktowani? Jakiegoż szwanku doznaje psychika i godność prawego człowieka, gdy się okazuje, że jego wieloletni, nieposzlakowany profil społeczny nie ma żadnego znaczenia. Nieważne kim jest. Trafia do jednego worka. Ustawiają go pod ścianą i koniec.

Inaczej ma się sprawa w Królestwie Bożym. Sprawność służb specjalnych Królestwa Bożego pozwala wyłuskać złych spośród dobrych, bez narażania tych drugich na przykrość nieufności i podejrzliwego kontrolowania. Prawym przystoi chwała [Ps 33,1], a nie podejrzliwość. Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Królestwa jego wszystkie zgorszenia, i tych, którzy popełniają nieprawość, i wrzucą ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi zajaśnieją jak słońce w Królestwie Ojca swego [Mt 13,41-43].

Dlatego między innymi od lat stawiam w moim życiu na Królestwo Boże. Żadnych nadziei nie lokuję w miejscu, gdzie nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie [Kzn 9,11]. Z roku na rok nabieram coraz większego dystansu do środowisk, w których mój umiłowany Pan i Zbawiciel do przestępców był zaliczony [Łk 22,37]. Świat nie jest domem mym, jam tu przechodniem jest, me skarby w niebie są, nie w tej dolinie łez – śpiewamy w mądrej piosence. Wytrzymam. Któregoś dnia Jezus Chrystus powróci. Wtedy już nikt nie będzie mnie traktował, jak potencjalnego przestępcę.

14 listopada, 2015

Lęk bezradnych narodów

Obudziły nas dzisiaj szokujące doniesienia z nocnych wydarzeń w Paryżu. W serii ataków terrorystycznych zginęło tam grubo ponad sto osób. Europejczycy nie mogą czuć się bezpieczni.  Zaczynamy być jak kaczki na polowaniu dobrze porozstawianych myśliwych.

Można się oburzać, chwytać za broń, krzywo patrzeć na imigrantów, uszczelniać granice itd., ale to niewiele zmieni. Gdy nadchodzi czas sądu Bożego, nikt nie może tego zatrzymać i odwrócić biegu wydarzeń. Pan czyni wszystko, co zechce, na niebie i na ziemi [Ps 135.6]. Terroryzm nie jest przypadkowy. Gdy Bóg kiedyś – po wielu wcześniejszych ostrzeżeniach - postanowił osądzić bezbożność Izraela, wysyłając nań naród z daleka, to nic nie mogło tego zatrzymać.

Napływ imigrantów do Europy zdaje się nosić podobne znamiona. Od dawna już tutaj są, a teraz przybywają masowo. Patrzymy na to ze skrywanym lękiem i tyle. Jakaś dziwna niemoc opanowała Europę. Wprawdzie dużo mówimy na ten temat, niektórzy chodzą po mieście w marszach protestu, ale nic to nie zmienia. Potencjalnych terrorystów przybywa nam z każdym dniem. Biblia zapowiadając czasy sądów Bożych, charakteryzuje je między innymi jako lęk bezradnych narodów [Łk  21,25].

Kto może dziś czuć się bezpiecznie? Obserwując wczoraj wieczorem odprawę osobistą na lotnisku – nie wiedząc jeszcze nic o tragedii w Paryżu – rozmyślałem, jak to dobrze, że nie muszę się bać. Jestem pojednany z Bogiem przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. Mam dar życia wiecznego. Z chwilą śmierci będę już z moim umiłowanym Zbawicielem i Panem. W każdej chwili jestem gotowy odejść z tego świata. Czy nocne wydarzenia we Francji naruszyły moje poczucie bezpieczeństwa?  Spokojnie się ułożę i zasnę, Bo Ty sam, Panie, sprawiasz, że bezpiecznie mieszkam [Ps 4,9].

Szczerze współczuję osobom, które jeszcze nie narodziły się na nowo i nie mają pewności zbawienia. Ewentualna, nagła śmierć z rąk terrorystów pogrążyłaby was na wieki. Dlatego w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem [2Ko 5,20].

12 listopada, 2015

Sprawdzone podejście do nowej władzy

Dziś w Polsce historyczna chwila. Pierwsze posiedzenie nowego Parlamentu RP ósmej kadencji i - siłą rzeczy - dymisja dotychczasowego rządu. Poznaliśmy już nowego premiera i skład nowej Rady Ministrów.  Pora, by przypomnieć, jak w świetle Biblii należy podejść do nowej władzy naszego kraju.

Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione. Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu; a ci, którzy się przeciwstawiają, sami na siebie potępienie ściągają. Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę;  jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle. Przeto trzeba jej się poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie. Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć [Rz 13,1-7].

Przede wszystkim więc napominam, aby zanosić błagania, modlitwy, prośby, dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i uczciwości. Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem naszym [1Tm 2,1-3].

Przypominaj im, aby zwierzchnościom i władzom poddani i posłuszni byli, gotowi do wszelkiego dobrego uczynku, aby o nikim źle nie mówili, nie byli kłótliwi, ale ustępliwi, okazujący wszelką łagodność wszystkim ludziom [Tt 3,1-2].

Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy, czy to namiestnikom, jako przezeń wysyłanym dla karania złoczyńców, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią. Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich, jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga. Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie [1Pt 2,13-17].

Rządy się zmieniają, Słowo Boże trwa na wieki. Prawdziwi chrześcijanie są posłuszni Słowu Bożemu. Jak widać powyżej, nauka apostolska jest jednoznaczna i zrozumiała. Bez względu więc na osobiste sympatie i antypatie wiadomo, jak należy ustosunkować się do nowej władzy.

02 listopada, 2015

Po co wspominać?

Drugi dzień listopada jest dniem wspomnień o ludziach, którzy już od nas odeszli. Wspominamy zmarłych krewnych, przyjaciół, nauczycieli, dobroczyńców i wszystkich, którzy pozytywnie wpłynęli na nasze życie. Wspomnieniom towarzyszy refleksja, czy żyjemy tak, aby i nas ktoś kiedyś pozytywnie wspominał.

Wspominanie jest czynnością polecaną przez Biblię. Przede wszystkim trzeba nam pamiętać o Najważniejszym! Miej w pamięci Jezusa Chrystusa, który został wskrzeszony z martwych [2Tm 2,8]. On umarł, ale nie przynależy do świata zmarłych. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła [Obj 1,8] - powiedział o Sobie. Jezus żyje. Śmierć nie ma nad Nim mocy. Wspominanie Jezusa, Jego śmierci i zmartwychwstania, ma dla wierzących wielkie znaczenie. Jego śmierć wyznacza bezwzględny kres naszemu staremu życiu. Jego zmartwychwstanie obwieszcza nam początek nowego życia. Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili [Rz 6,4]. Jezus wytyczył nam drogę zbawienia. Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z nim umarliśmy, z nim też żyć będziemy [2Tm 2,11]. Trzeba nam codziennie mieć w pamięci Jezusa Chrystusa.

Dobrze jest również wspominać ludzi, którzy nam przybliżyli Jezusa. Bądźmy wdzięczni Bogu za kaznodziejów, którzy systematycznie, niedziela po niedzieli, głoszą nam dzisiaj ewangelię. Koniecznie jednak wspominajmy również tych, którzy już zakończyli swoją  posługę Słowa. Pamiętajcie o waszych przewodnikach, którzy wam zwiastowali Słowo Boże. Rozpatrując koniec ich życiowej drogi, naśladujcie ich wiarę [Hbr 13,7 wg przekładu Nowe Przymierze]. Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie ich kazania. których słuchaliśmy w dzieciństwie i w początkowych latach wiary?  Pełne świadectwo kaznodziei  i owoc jego posługi widać dopiero po jego śmierci. Z oceną niektórych dzisiejszych mówców trzeba więc jeszcze poczekać. Mamy jednak już całkiem spory zastęp sług Słowa Bożego, którzy godnie spełnili swą rolę w Kościele. Trzeba nam o nich pamiętać, ażeby z powodu owczego pędu ku nowoczesności, nie zejść z prawidłowego kursu.

Wspominając tych, którzy odeszli, dobrze jest również czerpać z tych wspomnień przestrogę. Wspomnijcie żonę Lota [Łk 17,32] – powiedział Pan. Kto chce być zbawiony, ten powinien wystrzegać się miłości do świata.  Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki [1Jn 2,15-17]. Trzeba nam żwawo iść drogą zbawienia, bez odwracania się wstecz. Trzeba nam zachować czujność, ażeby nasze serce nie przylgnęło do rzeczy materialnych. Nie mamy tu na ziemi nic trwałego. Niezniszczalne dziedzictwo, dom przygotowany dla nas na wieki wieków, czeka na nas w górze. Wspomnijmy żonę Lota, aby nie popełnić jej błędu i nie stracić go z oczu.

Tak więc, trzeba nam pamiętać, wspominać i czerpać mądrość...

31 października, 2015

21 października, 2015

Bądźcie miłosierni!

Dziś najnowsze rozważanie ze środowego cyklu „Jak przestrzegać przykazań Jezusa?” pt. Bądźcie miłosierni! Przykazanie to zabrzmiało w czasie tzw. Kazania na Górze. A jeśli miłujecie tych, którzy was miłują, na jakąż wdzięczność zasługujecie? Wszak i grzesznicy miłują tych, którzy ich miłują. Jeśli bowiem dobrze czynicie tym, którzy wam dobrze czynią, na jaką wdzięczność zasługujecie? Wszak i grzesznicy to samo czynią. A jeśli pożyczacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, na jaką wdzięczność zasługujecie? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, aby to samo odebrać z powrotem. Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz [Łk 6,32-36].

Bóg jest miłosierny. Tak powiedział sam o Sobie. Gdy wołać będzie do mnie, wysłucham, bo Ja jestem miłosierny [2Mo 22,27]. Tak świadczyli o Bogu królowie i prorocy, wzywając do nawrócenia. Albowiem litościwy i miłosierny jest Pan, wasz Bóg, i nie odwróci od was swojego oblicza, jeżeli się do niego nawrócicie [2Kn 30,9]. Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty, i nawróćcie się do Pana, swojego Boga, gdyż On jest łaskawy i miłosierny, nierychły do gniewu i pełen litości, i żal mu karania! [Joela 2,13]. Tak śpiewano o Bogu w Psalmach Dawidowych. Miłosierny i łaskawy jest Pan, cierpliwy i pełen dobroci [Ps 103,8]. Łaskawy i miłosierny jest Pan, nierychły do gniewu i pełen łaski. Dobry jest Pan dla wszystkich, a miłosierdzie jego jest nad wszystkimi jego dziełami [Ps 145,8-9]. Tak świadczy też o Bogu nauka apostolska. Słyszeliście o wytrwałości Joba i oglądaliście zakończenie, które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan [Jk 5,11]. Przede wszystkim zaś tak powiedział o Ojcu sam Syn Boży, który przyszedł objawić Boga i wezwał do wzorowania się Bożym miłosierdziem.

Być miłosiernym na wzór Ojca – to dla nas bardzo poważne wyzwanie. Po pierwsze dlatego, że Bóg jest we wszystkim niedościgniony dla człowieka. Wiele cudów uczyniłeś, Panie, Boże mój, a w zamysłach twoich wobec nas nikt ci nie dorówna [Ps 40,6]. Po drugie, bo miłosierdzie nie leży w naszej grzesznej naturze. Wskazuje na  to przypadek Kaina zabijającego swojego brata, chociaż ten nawet nie zawinił wobec niego.  Po trzecie, bo normalnie, zgodnie z naturalnym prawem odpłaty, stać nas jedynie na miłosierdzie w stosunku do tych, którzy naszym zdaniem na miłosierdzie zasługują. Po czwarte, bo Bóg w swoim miłosierdziu przekracza granice naszego rozsądku, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych.

Proszę zauważyć, że miłosierdzie Boże nie jest jedynie dobrocią ogólnie udostępnioną, tak aby każdy, gdy zechce, mógł sobie z niej skorzystać. To jest miłosierdzie konkretnie zaadresowane, albowiem on dobrotliwy jest przeciw niewdzięcznym i złym [Łk 6,35 wg Biblii Gdańskiej]. Miłosierdzie przeciw niewdzięczności i złości. Podobna myśl pojawia się w nauce apostolskiej. Jeśli tedy łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, napój go; bo czyniąc to, węgle rozżarzone zgarniesz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj [Rz 12,20-21]. W tym właśnie kryje się istota miłosierdzia na wzór Ojca Niebiańskiego.

Trzeba wspomnieć, że miłosierdzie okazywane niewdzięcznym i złym niejednego może wręcz oburzać. Ale kogo?  Komu nie podoba się to, że na złość człowieka Bóg odpowiada miłosierdziem? Naśladowcom Pana nakazano: Jako ludzie wybrani przez Boga, święci i ukochani, przyjmijcie postawę serdecznego współczucia, dobroci, pokory, łagodności i cierpliwości [Kol 3,12 wg przekładu NP]. Ludzie myślący jak Chrystus się nie oburzają. Oburzają się ci, którzy nie są wybranymi przez Boga. Tacy – niczym starszy brat z podobieństwa o synu marnotrawnym – nie mogą ścierpieć miłosierdzia Bożego w praktycznym zastosowaniu. Złoszczą się, że u Boga miłosierdzie góruje nad sądem [Jk 2,13].

Jak praktycznie przestrzegać przykazania: Bądźcie miłosierni!? W sytuacjach wzajemności postaw i uczuć nie mamy z tym problemu. Miłosierdzie, które przykazał nam Pan, nie ma być naszą odpowiedzią na dobro, pokorę, serdeczność  i prośbę naszych bliźnich. Chodzi o miłosierdzie przeciw niewdzięczności i złości! A więc w jakich sytuacjach może i powinno pojawić się miłosierdzie, które jest nam przykazane?

Dla przykładu zilustrujmy to dwoma obrazami. Pomyślmy o człowieku, który nas kiedyś boleśnie oszukał. Nie przeprosił, nie uczynił zadość tej krzywdzie. Nie lubimy go. I oto jadąc samochodem w strugach deszczu widzimy, że nasz winowajca zziębnięty idzie na piechotę mając przed sobą co najmniej kilka kilometrów. I drugi przykład: Wyobraźmy sobie, że ktoś zajechał nam drogę,  po chamsku wyprzedził i jak szalony popędził do przodu. Jesteśmy oburzeni jego zachowaniem. Parę kilometrów dalej widzimy go znowu, ale  już próbującego wypchnąć swój samochód z rowu.  I co?  To są chwile, gdy możemy zajaśnieć miłosierdziem na wzór Boga Ojca.

Bądźmy znani z tego, że okazujemy serce nie tylko osobom lubianym. Bądźmy ludźmi, którzy zło dobrem zwyciężają! I w sobie, i wokół siebie.

20 października, 2015

Ilu was jest?

Dzisiaj Światowy Dzień Statystyki. Został uchwalony w 2010 roku z inicjatywy Komisji Statystycznej ONZ w celu podkreślenia znaczenia statystyki w ocenie sytuacji na świecie i prognozowaniu jego perspektyw rozwojowych. Analiza danych, zebranych w rozmaitych badaniach, daje sporą wiedzę o społeczeństwie. Pomaga precyzyjniej zaspokoić potrzeby, ustrzec się błędów, w porę wprowadzić profilaktykę, lepiej dostosować poziom i zakres działania naprawczego itd. Wprawdzie liczby nie są w stanie powiedzieć wszystkiego, ale mówią całkiem sporo.

Biblia niejeden raz  podkreśla wymowność proporcji liczbowych. Gdy tylko jeden z dziesięciu oczyszczonych trędowatych powrócił do Jezusa, aby Mu podziękować, Jezus odezwał się i rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu? Czyż nikt się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec? [Łk 17,17-18]. Podobieństwem o czworakiej roli Pan wyjaśnił zaledwie dwudziestopięcioprocentowe rezultaty zasiewu Słowa Bożego. Powiedział też co nieco o popularności w świecie drogi zbawienia. Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują [Mt 7,13-14].

Niemniej wymowne są także dane statystyczne obejmujące krąg najbliższych, wybranych uczniów Jezusa. Czy nie dwunastu was wybrałem? Ale jeden z was jest diabłem [Jn 6,70]. Wreszcie, dane statystyczne uzyskane podczas cudownego nakarmienia głodnych miały pokazać wszechmoc Pana i przyczynić się do zbudowania wiary uczniów. Małowierni, czemuż rozprawiacie nad tym, że chleba nie macie? Jeszcze nie rozumiecie ani nie pamiętacie tych pięciu chlebów dla pięciu tysięcy i ile koszów zebraliście? Ani tych siedmiu chlebów dla czterech tysięcy i ile koszów zebraliście? [Mt 16,8-10].

Ciekawe, że spisywanie ludności biblijnego Izraela miało swoje ograniczenia. Nie należało np. włączać do spisu młodzieży poniżej dwudziestego roku życia ani lewitów. W czasach Wędrówki jak najbardziej można było liczyć mężczyzn zdatnych do walki. Ułatwiało to przyjęcie należytej taktyki wojennej albo wydatniało pomoc Bożą w odniesionym zwycięstwie. Czasem podkreślało rozmiar klęski w wyniku nieposłuszeństwa Słowu Bożemu. Zasadniczo jednak rozumiano, że Bogu nie podoba się przeprowadzanie spisu Izraelitów. Owa powściągliwość brała się z obietnicy danej przez Boga protoplaście Izraela - Abrahamowi: Potem wyprowadził go na dwór i rzekł: Spójrz ku niebu i policz gwiazdy, jeśli możesz je policzyć! I rzekł do niego: Tak liczne będzie potomstwo twoje [1Mo 15,5]. Zrozumiałe, że każdy, kto potem zabierał się za liczenie potomstwa Abrahama, pośrednio dawał do zrozumienia, że jednak jest ono policzalne, a więc umniejszał błogosławieństwu Bożemu.

To wyjaśnia zachowanie Joaba, gdy Dawid rozkazał: Idźcie i policzcie Izraela od Beer-Szeby aż do Dan, i donieście mi, abym znał ich liczbę. Lecz Joab rzekł: Niech pomnoży Pan lud stokrotnie w porównaniu z tym, ile go jest teraz; lecz, panie mój, królu, czyż nie są oni wszyscy sługami mego pana? Po cóż pyta o to mój pan? Po co ma to być przewinieniem Izraela? [1Kn 21,2-3]. Dawid jednak postawił na swoim i rozkazał Joabowi tym razem policzyć wszystkich, co wywołało gniew Boży. Joab, syn Serui, zaczął liczyć, lecz nie dokończył, gdyż za to spadła klęska na Izraela, i liczba ta nie weszła do Księgi Dziejów Króla Dawida [1Kn 27,24].

Dzisiaj liczenie dzieci Bożych jest powszechną praktyką. Przywódcy chrześcijańscy każdego roku liczą ludzi, porównują zebrane dane i chlubią się wielkością swoich kościołów. Owszem, znajdujemy w Biblii budującą informację o liczebnym wzroście pierwszego zboru w Jerozolimie. Po nawróceniu trzech tysięcy w dniu Pięćdziesiątnicy czytamy: Wielu zaś z tych, którzy słyszeli tę mowę, uwierzyło, a liczba mężów wzrosła do około pięciu tysięcy [Dz 4,4]. Później jednak w listach apostolskich wzmianki o liczebności zborów już się nie pojawiają. Dlaczego? Ponieważ nie jest rzeczą słuszną skupiać się na liczeniu potomstwa wiary. Przecież zna Pan tych, którzy są Jego [2Tm 2,19].

Statystyki dostarczają danych niezbędnych do rozumowego zarządzania zborem. Mogą przy tym karmić pychę jednych i wpędzać w rozpacz drugich. Duch Święty nie potrzebuje danych statystycznych. Posługa braci prowadzonych przez Ducha Świętego nie uzależnia się od liczebności audytorium i nie jest nastawiona na przyciąganie tłumów. Jest usługiwaniem braciom i siostrom, których dał Pan, choćby było ich bardzo niewielu.

A ilu was jest? - wciąż na nowo słyszę to pytanie. W Światowym Dniu Statystyki odpowiem tak: Statystycznie niedużo, tyle mniej więcej, ile soli w dobrze przyprawionej potrawie. Dla skuteczności zboru Bożego najważniejsze jest to, aby jego członkowie prawdziwie trwali w Panu, gdyż - jak mówi Biblia - Panu nietrudno wybawić przez wielu czy przez niewielu [1Sm 14,6].

19 października, 2015

Każdego traktować tak samo?

Łatwo się pomylić i zagubić. Każdy ma swoje racje i argumenty. Odmienność ludzkich losów ma bardzo różne podłoże. Nie każdy mówi prawdę. Zewnętrzny wygląd może okazać się bardzo zwodniczy. Od miękkiego serca blisko do naiwności. Chłodność umysłu może skończyć się małodusznością.

O ile na przykład nietrudno odróżnić rzeczywistych uchodźców wojennych od wlewającej się do kraju hałaśliwej fali osiłków lekceważących tutejsze prawa i ład społeczny, to  w odniesieniu do napotykanych na co dzień osób sprawy nie są już tak czarnobiałe. Czy każdy człowiek ma być przez nas jednakowo  potraktowany? Czy wszystkich tak samo mamy przyjąć do domu, ugościć i zaopatrzyć?

Nie czyńcie różnicy między osobami przy wyznawaniu wiary w Jezusa Chrystusa [Jk 2,1]. Owszem, w gronie współbraci nie może być równych i równiejszych. Lecz przecież człowiek nie staje się uczniem Jezusa na mocy tego, co sam o sobie mówi. Nie wszyscy są jednego ducha. Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat [1Jn 4,1]. Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie [2Jn 1,10]. W takim przypadku słowa Jezusa: byłem przychodniem, a przyjęliście mnie [Mt 25,35] nie mają zastosowania.

Oto kilka obrazów: - Przychodzi trzydziestoparoletni, dobrze ubrany mężczyzna. Opowiada wzruszającą historię o nagłym rozpadzie nieformalnego związku z kobietą, o dramacie aborcji i wylądowaniu na ulicy. Przyjechał, bo miał tu przyobiecany jakiś kąt, ale wyszło inaczej. Potrzebuje pomocy i to od zaraz. Czy mówi prawdę? - Dzwoni ktoś z drugiego końca kraju w sprawie chrześcijańskiej rodziny z Białorusi. Jutro przyjeżdżają do Polski i chcieliby zamieszkać w Gdańsku. Czy moglibyśmy im to ułatwić? - Zaprzyjaźniony chrześcijanin przywozi dwójkę uchodźców z Ukrainy. Mówią, że są wierzący w Pana Jezusa i nie mają się gdzie podziać. Przyjechali z całym swoim dobytkiem. Czy można ich odesłać? - Jeszcze inni też proszą o pomoc. Przyjechali,  bo w Donbasie nie dało się już żyć. Czy aby na pewno? A może chodzi jedynie o to, że chcą żyć lepiej?
Jak odróżnić to, co słuszne od tego, co niesłuszne?

Jako ludzie wybrani przez Boga, święci i ukochani, przyjmijcie postawę serdecznego współczucia [Kol 3,12 wg NP] – wzywa Słowo Boże. Nie wszystkim można pomóc. Serdeczne współczucie nie oznacza, że jednakowo każdemu należy pomagać. Często zachodzi konieczność, aby z morza zgłaszanych potrzeb wyłowić tylko niektóre. Modlę się też, aby wasza miłość coraz bardziej się wzbogacała w poznanie i doświadczenie, byście rozpoznawali sprawy szczególnej wagi [Flp 1,9-10]. Jeżeli zabraknie nam stosownego rozeznania, wówczas wdamy się w sprawy nieważne. Zmarnujemy czas i pieniądze. Ba,  zmarnotrawimy też siły innych ludzi wciągając ich we wspólne działanie. Wiem, o czym piszę, bo już niejeden raz natrudziłem się nadaremnie. Jak głupi pomagałem i wszystko poszło na marne.

Panie Jezu, pomóż mi rozpoznawać sprawy szczególnej wagi.

17 października, 2015

Zauważaj ludzi w potrzebie

W Międzynarodowym Dniu Walki z Ubóstwem

14 października, 2015

Chwała nauczycielom!

14. dzień października, to w Polsce Dzień Edukacji Narodowej. Święto wszystkich nauczycieli! W szkołach i na uczelniach nie tylko mają oni dziś dzień wolny od zajęć ale też otrzymują rozmaite odznaczenia i nagrody. Uczniowie, rodzice oraz władze samorządowe doceniają trud pedagogów. Słusznie robią. Nauczyciel i szkolny wychowawca odgrywa w życiu młodego człowieka ogromną rolę. Polega ona nie tylko na przekazywaniu wiedzy. Bywa, że – przy braku odpowiednich wzorców w domu – dopiero codzienny kontakt z mądrym nauczycielem naprowadza dziecko na właściwe tory. Chwała nauczycielom!

A jak się ma sprawa nauczycieli w Kościele? Czy uczestnicy nabożeństw i spotkań z wykładem Pisma Świętego należycie doceniają rolę i trud braci stojących za kazalnicą? Swego czasu podczas pobytu w jednym ze zborów w Seulu bardzo zbudował mnie akt wdzięczności wiernych, okazywany pastorowi i innym braciom, za nauczanie ich Słowa Bożego. Miało to tak podniosły i okazały charakter, że raczej byłoby nie do przyjęcia w naszej kulturze, lecz czy czasem w Polsce nie przeginamy w drugą stronę?

Biblia wzywa: Starszym, którzy dobrze swój urząd sprawują, należy oddawać podwójną cześć, zwłaszcza tym, którzy podjęli się zwiastowania Słowa i nauczania. Albowiem Pismo mówi: Młócącemu wołowi nie zawiązuj pyska, oraz: Godzien jest robotnik zapłaty swojej [1Tm 5,17-18]. Mowa tu przede wszystkim o należytym zaopatrzeniu nauczycieli Słowa Bożego pod względem materialnym. Podobny wątek nauki apostolskiej napotykamy w Liście do Koryntian: Kto kiedy pełni służbę żołnierską własnym kosztem? Kto zakłada winnicę, a owocu jej nie spożywa? Albo kto pasie trzodę, a mleka od trzody nie spożywa? Czy to tylko ludzkie mówienie? Czy i zakon tego nie mówi? Albowiem w zakonie Mojżeszowym napisano: Młócącemu wołowi nie zawiązuj pyska. Czy Bóg to mówi ze względu na woły? Czy nie mówi tego raczej ze względu na nas? Tak jest, ze względu na nas jest napisane, że oracz winien orać w nadziei, a młocarz młócić w nadziei, że będzie uczestniczył w plonach. Jeżeli my dla was dobra duchowe posialiśmy, to cóż wielkiego, jeżeli wasze ziemskie dobra żąć będziemy? [1Ko 9,7-11].

Braciom nauczającym zbór Słowa Bożego należy się ze strony wiernych nie tylko serdeczna troska o materialną stroną ich życia. Należy się też im od czasu do czasu jakieś dobre słowo. W Dniu Edukacji Narodowej zachęcam cię, abyś cieplej pomyślał o tych, którzy uczyli cię i teraz uczą drogi Bożej. Czy dziękujesz za nich Bogu? Czy doceniasz to, co robią? Nie tylko się o nich dziś pomódl, proszę, ale też – jeśli to możliwe – poślij im jakiś sygnał wdzięczności za ich posługę. Zapewniam cię, nie pękną z tego powodu od pychy.

10 października, 2015

Dar zdrowego myślenia

W Światowym Dniu Zdrowia Psychicznego

07 października, 2015

Dlaczego to było tak trudne?

foto: www.uol.com.br
W tych dniach polski ksiądz pełniący swe funkcje w samym sercu kościoła rzymskokatolickiego wyznał, że jest gejem i przedstawił swego partnera, z którym na co dzień współżyje. W licznych wypowiedziach chlubi się teraz swoją seksualnością i przekonuje, że jest szczęśliwym człowiekiem. Jednocześnie powiedział, że przyznanie się do swojej orientacji seksualnej było dla niego bardzo trudne i wiele go kosztowało. Dlaczego? Skoro dobre jest to, co miał ujawnić, to dlaczego się z tym tak zmagał?

Ogólnie rzecz ujmując, są myśli, postawy, czyny i rzeczy, z którymi możemy wystąpić z podniesioną głową w świetle dnia i są takie, których się wstydzimy. Każdy naturalny, zdrowy na umyśle człowiek ma jasną i ciemną stronę duszy. Ma na swoim koncie i jedno i drugie. Za pierwsze zbieramy pochwały. Za drugie dostajemy naganę, a nawet karę.

Nawracający się do Chrystusa człowiek zostaje wezwany do całkowitego zerwania z ciemnością. Noc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmy tedy uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości. Postępujmy przystojnie jak za dnia, nie w biesiadach i pijaństwach, nie w rozpustach i rozwiązłości, nie w swarach i zazdrości; ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości [Rz 13,12-14]. Po nawróceniu, będąc posłuszni Słowu Bożemu, przestajemy być dwubiegunowi. Wyrzekliśmy się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają [2Ko 4,2]. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności [1Ts 5,5]. Dzięki odrodzeniu serca i radykalnej odnowie życia, nie mamy już się czego wstydzić.  Staramy się o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi [Rz 12,17]. Dlaczego więc bohaterowi dzisiejszych newsów było tak trudno się ujawnić?

A dlaczego, gdy to już zrobił, rumieniec wstydu na jego twarzy zmienił się w wypieki bezczelnej dumy?  Z Biblii wiadomo, że można przekroczyć granicę i popaść w stan bezwstydu. Czy się wstydzą, że popełnili obrzydliwość?  Oni nie potrafią się wstydzić, nie umieją także się rumienić [Jr 6,15]. Zachowanie watykańskiego funkcjonariusza zdaje się wskazywać, że taki przypadek przyszło nam w tych dniach obserwować.

03 października, 2015

Lekcja z operacji w Mogadiszu

W rocznicę nieudanej akcji Delta Force w Somalii

30 września, 2015

Nie bójcie się!

Omawiając w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE  przykazania  Jezusa,  napotkaliśmy dziś przykazanie: Nie bójcie się! Bojaźń to lękanie się czegoś, obawa, niepokój.  Stan ten opisuje występujące 93 razy w Nowym Testamencie greckie słowo fobeo, które znaczy: zatrwożyć, być zdjętym strachem, być przerażonym, drżeć, obawiać  się, bać się kogoś, poważać kogoś.  Dobrze jest, gdy ogarnia nas bojaźń Boża, bo jest to pozytywny stan serca i umysłu. Pospolity lęk natomiast jest uczuciem negatywnym i szkodliwym.  Można wręcz powiedzieć, że zapoczątkowuje on w nas swego rodzaju mechanizm: Bo to, czego się bałem, nawiedziło mnie, a to, przed czym drżałem, przyszło na mnie [Jb 3,25].  Stąd przykazanie Jezusa: Nie bójcie się!

Zastanawiając się nad zastosowaniem tytułowego wezwania Jezusa nie sposób w pierwszej kolejności nie pomyśleć o ludzkich obawach o własne życie. Boimy się bólu, choroby i śmierci. Boimy się złych ludzi, którzy mogą nas okaleczyć i zabić. Znając ludzką naturę, Pan powiedział:  Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! [Łk 12,4-5].

Ludzie bojący się śmierci z nietykalności cielesnej uczynili rzecz świętą. Przepisy prawa świadczą o swego rodzaju obsesji na tym tle. Diabłu udało się w ten sposób odwrócić uwagę człowieka od istoty sprawy, bo przecież nie o ciało należy zadbać przede wszystkim, a o duszę! Dusza ludzka zaś nie jest zagrożona tym, co stanie się z ciałem. Zabicie ciała jest granicą krzywdy, jaka mogą wyrządzić nam ludzie. Oprawcy potem nie mają już nic do zrobienia. Jeżeli narodziliśmy się na nowo z Ducha Świętego, to jesteśmy nieśmiertelni. Pan powiedział: Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki [Jn 11,25-26]. W naszym przypadku śmierć fizyczna jest nawet swego rodzaju uwolnieniem. Pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej [Flp 1,23] - wyznał apostoł Paweł.

Biblia mówi, że śmierć nie tylko nie jest żadną tragedią, ale że jest wręcz zyskiem. Dlaczego więc przykładamy aż tak wielką wagę do ciała? Dlaczego z przedłużania jego życia uczyniliśmy nadrzędną naszą troskę, skoro i tak - póki co - musimy umrzeć? Przecież ostatecznie  to zmartwychwstanie, a nie dłuższe życie jest zbawieniem ciała. Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego [Flp 3,20-21]. Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy [Obj 20,6].

Biblia wprowadza pojęcie drugiej śmierci, jako wiecznego potępienia bezbożnych [Zobacz: Obj 20,12-15]. Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga [Obj 21,8]. Stąd słowa Jezusa: Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! [Łk 12,5]. Kto ma moc wrzucić do piekła? Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła [Obj 1,17-18]. Śmierć doczesnego ciała jest w gruncie rzeczy swego rodzaju snem. Łazarz, nasz przyjaciel, zasnął; ale idę zbudzić go ze snu [Jn 11,11] powiedział Jezus przed wskrzeszeniem Łazarza.

Dla większości ludzi obawa przed śmiercią fizyczną przysłoniła groźbę śmierci prawdziwej. Całość ludzkiego życia jest nakierowana na bezpieczeństwo ciała i dlatego diabeł może pociągać za sznurki, prowadząc ludzi na wieczne zatracenie. Syn Boży przyszedł i złożył samego Siebie w ofierze za nas aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli [Hbr 2,14-15]. Nie bójmy się zabicia ciała!

Po drugie, nie bójmy się, bo mamy wielką wartość w oczach Bożych. Większość ludzi nosi w sobie chęć bycia dla kogoś ważnym i potrzebnym. Nurtuje nas obawa, że któregoś dnia okażemy się bezwartościowi i niepotrzebni. Takie lęki trapią duszę starzejących się rodziców, współmałżonków, pracowników w dobie komputeryzacji itd. Ludzie są gotowi włożyć ogromny wysiłek w to, by nadal czuć się wartościowym i potrzebnym. Pracują nad kondycją fizyczną i wyglądem. Dokształcają się i przekwalifikują, bo chcą udowodnić swoją przydatność dla innych. A tymczasem Pan Jezus mówi: Nawet wszystkie włosy na głowie waszej są policzone. Nie bójcie się! Więcej znaczycie niż wiele wróbli. Powiadam wam: Każdy, kto mnie wyzna przed ludźmi, tego i Syn Człowieczy wyzna przed aniołami Bożymi [Łk 12,7-8].

Mamy sposób na to, żeby nigdy nie utracić poczucia swej wartości!  Żyć w Chrystusie. Wyznawać Chrystusa przed światem. Odrzucenie ze strony ludzi - owszem - może nas w każdej chwili spotkać. Większość z obawą pyta: Co zrobię, gdy okażę się już bezwartościowy? Lękając się tego dwoi się i troi, żeby jak najdłużej utrzymać swą wartość. A Biblia mówi: Nie bój się, bo przez wiarę w Chrystusa zostałeś umiłowanym dzieckiem Bożym i tak pozostanie na wieki wieków!

Po trzecie, nie bójmy się, bo otrzymujemy Królestwo! Obawiamy się złego zainwestowania czasu, sił, pieniędzy itd. Co zyskam poświęcając kolejnych parę lat na naukę? Co naprawdę osiągnę wchodząc w spółkę i inwestując wszystkie moje oszczędności? Jaką mam perspektywę pozostając w dotychczasowej firmie? Nikt nie chce ponieść straty. W taki sposób myślenia wpisuje się również obawa przed poświęceniem się Panu Jezusowi. Oddając życie Jezusowi deklarujemy Mu nasze pełne posłuszeństwo. Czy nie jest to inwestycja zbyt daleko idąca? Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je[Mt 10,39] wyjaśnił Jezus. Pełne oddanie się Panu to najlepszy interes na ziemi, jaki tylko za życia człowiek może tu zrobić. Nie bój się, maleńka trzódko! Gdyż upodobało się Ojcu waszemu dać wam Królestwo [Łk 12,32]. Udział w Królestwie Bożym to jest to! Czyż jest jakaś wartość, która mogłaby okazać się ważniejsza? Nie bójmy się poświęcić całego życia Bogu. Nie obawiajmy się, że przez to możemy coś utracić. Kto wszystko postawi na tę jedną szalę pójścia za Jezusem, ten otrzyma Królestwo!

I po czwarte, nie bójmy się, lecz wierzmy Bogu!  Bywa, że po oddaniu się Panu popadamy czasem w rozterkę. Tak się na początku wszystko obiecująco zapowiadało. Zaczęliśmy postępować we wierze, a sprawy idą nie tak, jak się spodziewaliśmy. W takich chwilach może ogarnąć nas zwątpienie. Dobrze ilustruje to śmierć córki przełożonego synagogi w Kafarnaum. W trakcie, gdy wezwany Jezus już ruszył mu pomagać, okazało się, że jego córka umarła. Nadeszli domownicy przełożonego synagogi i donieśli: Córka twoja umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? Ale Jezus, usłyszawszy, co mówili, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, tylko wierz! [Mk 5,35-36]. Potrzeba nam wiary wbrew faktom i okolicznościom. Choćby cały świat wokoło ciebie zaczynał się walić, nie bój się, tylko wierz! Chrystus Pan zawsze ma dla swoich dobre zakończenie sprawy. Wszystko jest możliwe dla wierzącego [Mk 9,23].

Zajrzyjmy na koniec do łodzi pełnej uczniów zmagających się z przeciwną falą na jeziorze Galilejskim. A o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, idąc po morzu. Uczniowie zaś, widząc go idącego po morzu, zatrwożyli się i mówili, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. [Mt 14,25-26].  Co na to Pan? Gdy tylko zobaczył strach w oczach swoich uczniów zaraz do nich powiedział: Ufajcie, Ja jestem, nie bójcie się!

Jako uczniowie Jezusa możemy być całkowicie wolni od lęku. Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8], więc uważnie posłuchajmy, co On mówi i bądźmy Jego słowom posłuszni. Nie bójmy się tych, którzy zabijają ciało. Nie bójmy się, bo mamy wielką wartość w oczach Bożych. Nie bójmy się, bo otrzymujemy Królestwo. Nie bójmy się, lecz ufajmy Bogu.

Nie bójcie się! Pilnie przestrzegajmy tego przykazania Jezusa.

29 września, 2015

Czuwajcie!

Czuwajcie! Komu by się chciało!? Stróż nocny przeklina swój marny los i jak zbawienia wygląda świtu. Podminowana żona czuwa, żeby nie przegapić spóźnionego powrotu męża łajdaka i móc od razu mu wygarnąć. Czuwanie w takich przypadkach nie jest przyjemne. Co innego, gdy mowa o kimś lub o czymś upragnionym i kochanym. Chłopiec czuwający, aby nad ranem wstać i pojechać z tatą na ryby. Narzeczona wyczekująca przyjazdu ukochanego, aby jako pierwsza powitać go w drzwiach. Atmosfera takiego czuwania jest pełna ekscytacji i przyprawiona radością. Umiłowany Zbawiciel i Pan powiedział: To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie! [Mk 13,37].

Chrystusowe wezwanie do czuwania jest w gruncie rzeczy zachętą do okazywania Mu miłości. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe [1Jn 5,3]. Pan godzien jest naszego respektu i całkowitego oddania. Przestrzeganie Jego przykazań to - z jednej strony - nasz święty obowiązek, a z drugiej – wielki zaszczyt i prawdziwa przyjemność. Czuwać trzeba nam co najmniej z kilku powodów.

1. Czuwajmy, aby przyjście Pana zastało nas na wyznaczonym nam stanowisku

Mamy skłonność do zaniedbywania swoich obowiązków, opuszczania stanowiska pracy, robienia sobie samowolnych przerw w pracy itd.  Podobnie bywa w sferze wiary w Boga. Baczcie, czuwajcie; nie wiecie bowiem, kiedy ten czas nastanie. Jest to tak, jak u człowieka, który odjechał, zostawił dom swój, dał władzę sługom swoim, każdemu wyznaczył jego zadanie, a odźwiernemu nakazał, aby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: czy wieczorem, czy o północy, czy gdy kur zapieje, czy rankiem. Aby gdy przyjdzie, nie zastał was śpiącymi [Mk 13,33-36]. Kto więc jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan postawił nad czeladzią swoją, aby im dawał pokarm o właściwej porze? Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Mt 24,45-46].

Każdy z nas ma w Kościele wyznaczone dla siebie zadanie. Pełnienie przypisanej nam roli w Ciele Chrystusowym nie jest kwestią tzw. dobrej woli. To nasza powinność. Jesteśmy zobowiązani stać na wyznaczonym stanowisku. Nieodwołalne są bowiem dary i powołanie Boże [Rz 11,29]. Tak jak mojej ręce – dopóki wszystko działa normalnie - nie może się znudzić rola ręki, tak też nikt zaangażowany w życie zboru nie może sobie, ot tak, odejść ze służby i zająć się czymś innym. Oczywiście, każdy może zrobić po swojemu,  lecz czy można samowolnie przestać pełnić swoją rolę w Ciele Chrystusowym i nie ponieść  z tego tytułu żadnych konsekwencji? Już nawet w zwykłej firmie porzucenie  stanowiska pracy zazwyczaj kończy się dyscyplinarką. Skąd więc myśl, że w Kościele można podjąć się określonej służby, a potem ją w dowolnym momencie porzucić? Nic w życiu nie jest tak ważne, jak wytrwanie w naszym powołaniu aż do samego końca. Stąd wezwanie do czujności.

Pan powróci niespodziewanie. Koniecznie by się nam przydało, żeby zastał nas przy wiernym pełnieniu swych zadań. Jeżeli pracownik, pomimo fizycznej nieobecności szefa, pilnie pracuje trwając na swym stanowisku pracy, wówczas zbliżająca się pora powrotu chlebodawcy przynosi mu wręcz ulgę i pociechę.  Nie obawia się, bo jest na swoim miejscu. Podobnie jest z powrotem Jezusa Chrystusa.  Problem będą mieli ci, którym zabrakło czujności i porzucili lub zaniedbali służbę. Wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego [2Tm 4,8] chce się czuwać.

2. Czuwajmy, abyśmy nie stali się ociężałymi duchowo.

Domeną prawdziwych chrześcijan jest pełna dyspozycyjność. W dowolnym czasie, gdy tylko Duch Święty nas do czegoś pobudzi, natychmiast mamy być do tego gotowi . Ochotnie i z radością przyjmujemy każde nowe zadanie. Płomienni duchem Panu służcie [Rz 12,11]. Nie może tak być, że chrześcijanin  stracił tę pożądaną lotność i ociąga się z wykonaniem woli Bożej, że odkłada to na potem. Baczcie na siebie, aby serca wasze nie były ociężałe wskutek obżarstwa i opilstwa oraz troski o byt i aby ów dzień was nie zaskoczył niby sidło; przyjdzie bowiem znienacka na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc… [Łk 21,34-35]. Ociężałość oznacza niesprawność.  Stajemy się niezdolni  do ucieczki. Tracimy dyspozycyjność w służbie dla Pana. Jesteśmy niezdolni do szybkiego działania.

Jak można doprowadzić się do stanu ociężałości? Wystarczy, że naszym życiem zawładnie troska o byt doczesny. Skupieni na poprawianiu świata dookoła nas, na podnoszeniu poziomu życia, na zabezpieczaniu się przed niedostatkiem – nie jesteśmy już w stanie oderwać się od ziemi. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał [2Tm 2,4]. Chrześcijanin, jako żołnierz Jezusa Chrystusa, ma zawsze jedno na uwadze: Natychmiast wykonać rozkaz Pana! Nie mniejszym powodem ociężałości może się stać obżarstwo i opilstwo. Z przyjemnością obserwujemy na niebie klucze przelatujących gęsi. Czemu nasze domowe nie są w stanie tak polecieć? Bo codziennie się obżerają.  Nawet gdyby mogły, to im się latać po prostu nie chce.

Bądźmy czujni, aby nie doprowadzić się do takiego stanu, że stracimy zdolność do szybkiego reagowania na głos Ducha Świętego. Gdy otrzymujemy duchowy impuls do akcji, co w nas wygrywa? Lenistwo, brak czasu, obawa przed utratą komfortu lub uszczupleniem portfela, czy posłuszeństwo Słowu Bożemu?  Jeżeli wzywani do udziału w tym, co duchowe, zaczynamy szukać wymówek – znaczy, że popadamy w ociężałość. Jednocześnie, ilość rodzących się w nas powodów, że nie możemy się zaangażować , pokazuje poziom tej ociężałości. Czuwajmy!

3. Czuwajmy, aby nie popaść w pokuszenie.

Pokuszenie jest  poważnym zagrożeniem duchowym i może dopaść każdego. Odwołuje się bowiem do pragnień i pożądliwości ciała, a wszyscy w nim póki co przebywamy.  Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe [Mt 26,41]. Mdłe ciało próbuje usidlić ochotnego ducha. Duchem pragniemy być blisko Boga i robić to, co miłe w Jego oczach. Ciało walczy przeciwko duchowi i chce w nas dominować. Gdy szala przechyla się w stronę ciała, popadamy w stan pokuszenia. Ulegający mu chrześcijanie zostają wydani na pastwę niecnych zmysłów, aby czynili to, co nie przystoi [Rz 1,28].

Biblia uczy, że z każdego pokuszenia jest wyjście. Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść  [1Ko 10,13]. Dzięki temu objawieniu możemy być pewni zwycięstwa nad pokuszeniem. Przecież wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni [Ef 2,3]. Jezus Chrystus nas z tego wyzwolił. Trzeba nam czuwać i modlić się, aby znowu nie popaść w pokuszenie. Jak to robić?

Otaczająca nas przestrzeń dzieli się na strefy duchowo dla nas korzystne i na graniczące z nimi rewiry złego. Prowadzeni przez Ducha Świętego jesteśmy całkowicie bezpieczni, bowiem zasadniczo  przebywamy tam, gdzie możliwy jest nasz rozwój duchowy i owocna praca dla Pana. Jesteśmy wszakże świadomi bliskości pól silnego oddziaływania zła. Wystarczy chwila nieuwagi i już kusiciel przystępuje do działania. Kawkowanie z plotkarką. Luz firmowego wyjazdu integracyjnego. Bezcelowa przechadzka po mieście. Nocne błądzenie po kanałach telewizyjnych lub Internecie. Dyskretna zaduma nad kształtami żony swego bliźniego. Tak niewiele trzeba, aby diabłu udało się uchwycić jakiś przyczółek w naszym sercu.

Nakazaną przez Pana czujność okazujemy przede wszystkim przez to, że nie wchodzimy w pole silnego oddziaływania pokus. Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [1Ts 5,22]. Nawet gdy znajdziemy się wśród bardzo złych ludzi, poprzez otwarte świadectwo o Jezusie i wyraźne określenie naszego związku z Nim, czym prędzej tworzymy strefę duchowego bezpieczeństwa.  Bezwzględnie unikamy dwuznacznych sytuacji, spojrzeń i słów. Dlaczego? Ponieważ Pan powiedział: Czuwajcie!

4. Czuwajmy, aby we właściwym czasie wydać owoc.

Czy pamiętamy Jezusa i bezowocne drzewo figowe?  Bóg  wspaniałomyślnie daje nam dużo czasu, lecz w końcu przychodzi i chce zobaczyć duchowe owoce naszej wiary.  Taka jest wola Boża, abyśmy byli pełni owocu sprawiedliwości przez Jezusa Chrystusa, ku chwale i czci Boga [Flp 1,11]. Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość [Ga 5,22-23].

Bóg ma prawo przyjść do nas po owoce o każdej porze dnia i nocy. O trzeciej nad ranem może zażądać okazania pomocy bratu, któremu w drodze popsuł się samochód. W najbardziej nerwowej chwili w pracy poprzez banalny telefon od bliźniego, może przyjść po owoc życzliwości i wyrozumiałości. W chwilach kryzysu finansowego może zechcieć od nas owocu ofiarności. Pytam raz jeszcze: Czyż nasz Pan i Zbawiciel nie ma do tego prawa?  Przecież wybrał nas, zbawił nas z naszych grzechów i dał nam nowe życie, abyśmy wydawali dla Niego owoc [zobacz: Jn 15,16]. Nie żąda niczego poza tym, w co Sam nas wyposażył.  Bóg chce widzieć w nas Swój charakter, bo wierzących przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego [Rz 8,29]. Co robić, żeby dobrze i we właściwym czasie owocować? Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie [Jn 15,5].

Trzeba nam czuwać, aby wydać Panu owoc z naszego życia natychmiast, gdy tego zechce. Nie ociągać się ani chwili, gdy zaistniała okoliczność, w której potrzebna jest nasza pomoc. Nie czekać z przeprosinami  do rana, gdy pod wieczór zrobiliśmy coś w gniewie krzywdzącym naszych bliskich. Nie pozwolić, aby nasz winowajca musiał robić aż kilka podejść zanim usłyszy od nas słowa wybaczenia. Pan Jezus ma prawo zobaczyć w nas Jego cechy charakteru w każdym momencie. Dlatego czuwajmy!

5. Czuwajmy, aby być zdolnym do przeciwstawienia się diabłu.

Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć.  Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze [1Pt 5,8-9]. W życiu wierzącego człowieka nieraz dochodzi do nagłego ataku ze strony sił ciemności. Czujność w tym przypadku wymaga założenia zbroi duchowej. Przywdziejcie całą zbroję Bożą, abyście mogli ostać się przed zasadzkami diabelskimi. […] W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych [Ef 6,11 i 18]. Jak śpiący strażnik narażał mieszkańców starożytnego grodu na nieszczęście, tak nasz dzisiejszy brak czujności może doprowadzić do wielu duchowych tragedii. Nie wolno nam nie zauważać symptomów rodzącej się niemoralności. W porę winniśmy dostrzec w zborze groźbę rozłamu.  Na kilometr trzeba nam wyczuwać fałszywą naukę przynoszoną do zboru choćby nie wiem w jak atrakcyjnym opakowaniu. Naprawdę, trzeba nam wielkiej czujności, abyśmy w porę mogli zgasić wszystkie ogniste pociski złego [Ef 6,16].

Powtórzmy, dlaczego Pan nakazuje nam czujność?  Aby przyjście Pana zastało nas na właściwym stanowisku! Abyśmy nie stali się ociężałymi duchowo! Abyśmy nie popadli w pokuszenie! Abyśmy we właściwym czasie wydali owoc! Abyśmy byli zdolni do przeciwstawienia się diabłu! Czuwajmy!