30 marca, 2014

Zgorzel błędnej nauki

Niebezpieczeństwo złej, fałszywej nauki tkwi między innymi w tym, że jest ona łudząco podobna do prawdziwej. Prawdziwi chrześcijanie zasadniczo są przed nią zabezpieczeni, ponieważ są napełnieni Duchem Świętym i stale uświęcają swoje życie trwając w duchowym oddzieleniu od świata. To pozwala im na bieżąco badać ducha tego, co do nich dociera. Czy to, co słyszymy, jest z Boga? Czy jest zgodne z duchem ewangelii Chrystusowej?

Pismo Święte poucza, że złe, błędna nauka szerzy się jak zgorzel.  Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy. A pospolitej, pustej mowy unikaj, bo ci, którzy się nią posługują, będą się pogrążali w coraz większą bezbożność, a nauka ich szerzyć się będzie jak zgorzel; do nich należy Hymeneusz i Filetos, którzy z drogi prawdy zboczyli [2Tm 2,15-18]. Jak zgorzel, inaczej gangrena, szerzy się w ludzkim organizmie?  Zagadnięty o zgorzel wujek Google daje nam przynajmniej dwie ważne informacje.

Po pierwsze, że ma to miejsce w żywym organizmie za sprawą ogniska martwicy. Gdy zbór na sto procent składa się z osób odrodzonych duchowo, wówczas zgorzel fałszywej nauki nie ma do niego dostępu. Jeżeli zaś przedostaną się w jego szeregi osoby nie narodzone na nowo, wówczas mogą one stać się zarzewiem złej nauki. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że nie są w stanie odróżnić tego, co błędne od tego, co zdrowe i właściwe. Kierują się jedynie własną intuicją, rozumem i doświadczeniem. Gdy takie osoby załapią jakąś nową ideę, gdy przewieje ich jakiś wiatr złej nauki, to istnieje realne zagrożenie, że zaczną zarażać zdrowych chrześcijan.

Dodajmy w tym miejscu, że w kręgach nominalnych chrześcijan problem fałszywej nauki raczej nie występuje, ponieważ takich ludzi doktryna w ogóle nie obchodzi. Żyją innymi sprawami. Nie zachwycają się tym, co powiedział Pan. Fałszywa nauka może rozwinąć się tylko na żywym organizmie, czyli tam, gdzie ludzie są chłonni rzeczy duchowych i pragną lepiej poznać Pana. Takie dusze stanowią pożywkę dla fałszywych proroków i nauczycieli.

Drugą interesującą informacją jest to, że zgorzel powstaje tylko w tych miejscach organizmu, które mają połączenie ze światem zewnętrznym. Dokładnie tak mają się rzeczy z rozwojem fałszywej nauki. Chrześcijanin nie jest otwarty na nowinki. Sprawdza też pochodzenie tego, co słyszy lub czyta. Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając. Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył [2Tm 3,13-14]. W dobie Internetu raz po raz możemy się zachwycić naprawdę interesującymi ideami. Nieostrożna otwartość może jednak nas sporo kosztować. Zgorzel, gdy już dostanie się do żywego organizmu, nie jest łatwa do usunięcia.

Nasuwają się dwa wnioski: W kontaktach ze światem zewnętrznym bądźmy bardziej ostrożni. Zadajmy sobie trud i sprawdzajmy, kto jest autorem czytanej przez nas książki? Kim jest człowiek poświęcający nam uwagę? Nie bądźmy pochopni.  I drugi wniosek. Brak problemu złej nauki w naszym środowisku niekoniecznie oznacza, że z nami wszystko jest w porządku. Organizmy martwe  nie są zagrożone gangreną. Sprawdźmy, czy w ogóle żyjemy. Są zbory, do których Pan powiedział: Masz imię że żyjesz, a jesteś umarły [Obj 3,1]. Tylko żywi borykają się z fałszywą nauką.

Pismo mówi: O jak piękne sa nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny [Rz 10,15]. Tak jest. Pod warunkiem, że nie są opanowane przez zgorzel błędnej nauki.

23 marca, 2014

Trzymajmy się mocno zdrowej nauki!

Wersja audio - tutaj

Żyjemy w czasach poważnego zagrożenia zwodniczą działalnością fałszywych proroków i nauczycieli. Duch ekumenii przekracza już granice chrześcijaństwa i  proponuje jedność wszystkich religii i wierzeń. Niebiblijna nauka chce ludzi odrodzonych z Ducha Świętego wciągnąć w stan duchowego wszeteczeństwa i posadzić ich przy jednym stole z bałwochwalcami. Wobec takiego stanu rzeczy słudzy Słowa Bożego z całą mocą powinni okazać sprzeciw. Zobaczmy to na podstawie poselstwa Chrystusa Pana, skierowanego do zboru w Tiatyrze.

A do anioła zboru w Tiatyrze napisz: To mówi Syn Boży, który ma oczy jak płomień ognia, a nogi jego podobne są do mosiądzu. Znam uczynki twoje i miłość, i wiarę, i służbę, i wytrwałość twoją, i wiem, że ostatnich uczynków twoich jest więcej niż pierwszych. Lecz mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom. I dałem jej czas, aby się upamiętała, ale nie chce się upamiętać we wszeteczeństwie swoim. Toteż rzucę ją na łoże, a tych, którzy z nią cudzołożą, wtrącę w ucisk wielki, jeśli się nie upamiętają w uczynkach swoich. A dzieci jej zabiję; i poznają wszystkie zbory, że Ja jestem Ten, który bada nerki i serca, i oddam każdemu z was według uczynków waszych. Wam zaś, pozostałym, którzyście w Tiatyrze, wszystkim, którzy nie macie tej nauki, którzyście nie poznali, jak mówią, szatańskich głębin, powiadam: Nie nakładam na was innego ciężaru; trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę [Obj 2,18-25].

Problemem zboru w Tiatyrze stała się wpływowa kobieta, podająca się za prorokinię i nauczyciela. W wyniku jej działalności zbór został skażony złą nauką. Słudzy Pańscy dali się jej zwieść do wszeteczeństwa i bałwochwalstwa. Była ona tak mocno oddana swej misji, że nawet wezwanie samego Chrystusa Pana do jej upamiętania pozostało bez odzewu.

Przeciwnik Boży, szatan, używa wielu powszechnych sposobów zwodzenia wierzących, aby ich serca odwrócić od Boga. Z pewnością takie próby podejmował również w Tiatyrze. Lecz na tych metodach nie poprzestał. Znalazł sobie inteligentną kobietę i zainspirował ją przedziwną nauką zachęcającą wierzących do udziału we wspólnych modłach i obrzędach z przedstawicielami bałwochwalczych kultów. To przyniosło mu duże lepsze rezultaty. Słudzy Pańscy nauczyli się uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom. Dokładnie to, czego po naradzie apostołów i starszych w Jerozolimie wyraźnie zalecono im unikać. Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, by nie nakładać na was żadnego innego ciężaru oprócz następujących rzeczy niezbędnych: Wstrzymywać się od mięsa ofiarowanego bałwanom, od krwi, od tego, co zadławione, i od nierządu [Dz 15,28-29].

Tak oto zła nauka  popsuła i zaprzepaściła w oczach Pana wiele dobrych stron zboru. Była tam przecież i miłość, i wiara, i służba, i wytrwałość, i coraz więcej dobrych uczynków. Niezdrowa nauka, pomimo tylu zalet zboru, wywołała ostrą reakcję Głowy Kościoła. Choroba, ucisk dla duchowych cudzołożników, śmierć – takie sankcje czekały na zwolenników nauki głoszonej przez „siostrę” Izebel. Zapyta ktoś: Gdzież u Pana podziała się miłość Chrystusowa do myślących i wierzących inaczej?

Pan postawił też zarzut w stosunku do przełożonego zboru w Tiatyrze i zboru, jako całości. Mam ci za złe, że pozwalasz niewieście Izebel, która się podaje za prorokinię, i naucza, i zwodzi moje sługi, uprawiać wszeteczeństwo i spożywać rzeczy ofiarowane bałwanom. Powinni byli zareagować, gdy się pojawia zła nauka. Dodajmy, że złą naukę mogą przynieść tylko ludzie wpływowi. Izebel najwyraźniej była taką osobą. Jak tu się komuś takiemu lubianemu i opiniotwórczemu sprzeciwić? Zabrakło odwagi w całym zborze, żeby tej kobiecie się przeciwstawić. Owszem ostali się tam tacy, którzy nie przyjęli jej nauczania, ale najwyraźniej przemilczali jej twórczość i może jedynie gdzieś po kątach ubolewali nad tym, do czego ich zbór zmierza.

Pan chciał aby zbór w Tiatyrze trzymał się zdrowej nauki i przy niej obstawał. Trzymajcie się tylko mocno tego, co posiadacie, aż przyjdę [Obj 2,25] powiedział do osób, które nie poznały głębin szatańskiej metody zwodzenia fałszywym nauczaniem. Co to znaczy zdrowa nauka? Najkrócej mówiąc jest to nauka przekazana przez Jezusa Chrystusa i Jego apostołów. Przeto, bracia, trwajcie niewzruszenie i trzymajcie się przekazanej nauki, której nauczyliście się czy to przez mowę, czy przez list nasz [2Ts 2,15]. Nakazujemy wam, bracia, w imieniu Pana Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który żyje nieporządnie, a nie według nauki, którą otrzymaliście od nas [2Ts 3,6]. Wierzący znali nauczanie apostolskie. Mieli się czego trzymać. A my?

Standard prawdziwej pobożności i zdrowej nauki wyznaczył sam Pan Jezus. Z ewangelii jasno wynika, że Syn Boży, Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem. I nie ma w nikim innym zbawienia; albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. On jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5]. Jest też jedyną drogą do Ojca. Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie [Jn 14,6]. Zdrowa nauka jest zgodna z prawdziwą pobożnością objawioną w Jezusie Chrystusie. Jeśli kto inaczej naucza i nie trzyma się zbawiennych słów Pana naszego Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością, ten jest zarozumiały, nic nie umie, lecz choruje na wszczynanie sporów i spieranie się o słowa, z czego rodzą się zawiść, swary, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia [1Tm 6,3-4]. Być prawdziwie pobożnym, to  myśleć i postępować jak Jezus!

Jezus nie bratał się z religijnością kapłanów, faryzeuszy, saduceuszy i uczonych w Piśmie. Nie naradzał się z nimi jak zewangelizować Jerozolimę i cały kraj. Nie szukał ich wsparcia. Szedł do ludzi, gdy Go zapraszano, ale wszędzie tam bezkompromisowo głosił Słowo Boże. Wielu dzisiejszych chrześcijan dało się zwieść niezdrowej nauce, że Chrystusa można odnaleźć w każdej religii.  Zachęca się nas do dialogu międzywyznaniowego i jednoczenia się ze wszystkimi. Czy rzeczywiście Chrystus jest wszędzie? I gdyby wam wtedy kto powiedział: Oto tu jest Chrystus, oto tam, nie wierzcie; powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i czynić będą znaki i cuda, aby o ile można, zwieść wybranych [Mk 13,21].

Owszem, mamy i dziś powszechne, typowe sposoby zwodzenia wierzących. Zaciekawianie  różnorodnością wierzeń i poglądów, filozofią, zdrowym odżywianiem i turystyką. Wciąganie w kulturę i sztukę, zajmowanie całego czasu działalnością społeczną czy choćby zdobywaniem pieniędzy. Niektórzy w tak prosty sposób dają się odciągnąć od Pana i realizacji Bożych celów. Lecz całkiem spore grono wiernych poddaje się diabłu dopiero przez wpływ złej nauki, która zachęca do większej otwartości na "wierzących inaczej" i zaleca współpracę z nimi.

Trzeba przyznać, że w innych religiach i kultach jest całkiem spore bogactwo intelektualne i wiele dobrego. To dlatego fałszywi prorocy i nauczyciele mają taką łatwość w zwodzeniu wierzących. Podkreślanie bogactwa i piękna różnorodności różnych wyznań, wezwania do tolerancji, mantrowanie, że najważniejsza jest miłość i apele, żeby nie osądzać i nie robić podziałów – to wszystko wywiera wpływ na wrażliwe dusze dzieci Bożych. Przeciwstawienie się duchowi ekumenizmu nie jest łatwe, zwłaszcza że znakomita większość współczesnych chrześcijan nie jest zainteresowana doktryną. Najważniejszy dla nich jest pragmatyzm. Żeby działało to, co im się proponuje, żeby im się podobało i żeby było im przy tym dobrze. A obowiązek trzymania się zdrowej nauki?

Wkraczających do Kanaanu Izraelitów Bóg pouczył, żeby nie zachwycili się religią i obrzędowością tamtejszej ludności. Nie mieli zasiadać do jednego stołu, praktykować razem kultu Jahwe ani podejmować współpracy. Lecz tak z nimi postąpicie: ołtarze ich zburzycie, pomniki ich potłuczecie, święte ich drzewa wytniecie i ich podobizny rzeźbione w ogniu spalicie. Gdyż ty jesteś świętym ludem Pana, Boga twego. Ciebie wybrał Pan, Bóg twój, spośród wszystkich ludów na ziemi, abyś był jego wyłączną własnością [5Mo 7,5-6]. Synowie Izraela dali się jednak zwieść poglądom, że i w wierzeniach tych ludów jest wiele dobrego, w wyniku czego wkrótce sami stali się bałwochwalcami.

Wielu w ogóle nie chce tego brać pod uwagę, że zła nauka dyskwalifikuje nas w oczach Bożych. Daremnie mi jednak cześć oddają, głosząc nauki, które są nakazami ludzkimi [Mt 15,9] powiedział Pan.  Słudzy Słowa Bożego powinni sprzeciwić się nauczaniu, że Chrystusa można znaleźć wszędzie i że różnymi drogami dochodzimy do Boga. Miejcie się na baczności, abyście nie utracili tego, nad czym pracowaliśmy, lecz abyście pełną zapłatę otrzymali. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna. Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach [2Jn 1,8-11]. Osoby ulegające duchowi ekumenizmu i flirtujące ze światem religii wcześniej czy później dają się zwieść. Najnowszym przykładem jest nauczyciel Ruchu Wiary, Ulf Ekmann ze Szwecji. Przez lata nauczał rzeczy niezgodnych z ewangelią Chrystusową, chociaż dla wielu był wspaniałym mężem Bożym. Potem zaczął szukać współpracy z katolikami, a teraz sam przeszedł na katolicyzm. Ponieważ jest człowiekiem znanym, z pewnością pociągnie za sobą ludzi podlegających jego wpływom.

Błędne, rzekome nauki są zjawiskiem zapowiedzianym przez Słowo Boże. Stanowią wyrafinowaną, bardzo skuteczną metodę zwodzenia wybranych Bożych. Nie bądźmy podobni do ludzi ze zboru w Tiatyrze, którzy przemilczali wywrotową działalność rzekomej prorokini. Przeciwstawiajmy się takiej nauce, że w imię nie wiadomo czego można i trzeba współpracować z różnymi religiami, kościołami, wyznaniami i kultami. Jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? [2Ko 6,14-16]. Standardy tego, co dla chrześcijan prawidłowe raz na zawsze zostały wyznaczone przez Pana Jezusa i apostołów. Wystarczy, że będziemy jak nasz Mistrz. Trzymajmy się mocno zdrowej nauki!

Posłuchaj!

09 marca, 2014

Znaczmy nasz szlak grobami pożądania!

Polska to miejsce wielu bitew i frontów wojennych. Podróżując po kraju wciąż napotykamy na rozmaite groby żołnierzy, którzy w dawnych latach polegli na naszej ziemi. Każdy szlak bojowy jest naznaczony pomnikami i grobami! Chociaż aktualnie mamy lata tzw. pokoju, to jednak w sferze niematerialnej wciąż toczy się wielka, zacięta wojna duchowa. Zbór znajduje się na szlaku bojowym. Czym jest naznaczony ten szlak? Są na nim pomniki zwycięstwa?  Są jakieś groby? Dzisiejsze poselstwo brzmi: Znaczmy nasz szlak grobami pożądania!

Przenieśmy się najpierw do czasów, gdy Izrael opuszczał Egipt po latach niewoli. Synowie izraelscy wyruszyli z Ramses do Sukkot w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych oprócz dzieci. A szło z nimi także mnóstwo obcego ludu i trzody, i bydła, bardzo liczny dobytek [2Mo 12,37-38]. Słowo Boże wskazuje, że wśród wychodzących na wolność Izraelitów znaleźli się też ludzie innej narodowości. Jak do tego doszło?

Władza w Egipcie po przejściu anioła śmierci przestała panować nad sytuacją i owej nocy można było zrealizować każdy pomysł. Pobudki tych ludzi mogły być bardzo różne. Niektórzy w przyłączeniu się do Izraelitów najwidoczniej zobaczyli dla siebie jakąś szansę. Może byli dobrymi ich znajomymi i chcieli dzielić z nimi losy życiowe. Wielu z pewnością pociągało niezwykłe działanie Boga Izraela. Ktoś chciał poczuć smak nowej przygody, a jeszcze inni po prostu odczuwali niezadowolenie z dotychczasowego życia i chcieli jakiejś zmiany. W każdym bądź razie wraz z Izraelitami wyszło z Egiptu także mnóstwo obcego ludu.

Izraelici być może nawet ucieszyli się z tej kompanii. Razem raźniej było iść w nieznane. Obecność obcoplemieńców podkręcała poczucie euforii i zdawała się potwierdzać słuszność ich drogi. Skoro tak wielu ludzi poszło z nami, to wszystko na pewno się uda! - być może myśleli. Czy aby na pewno? Jaką rolę faktycznie odegrali ci ludzie w wędrówce Izraelitów po pustyni? Oto jeden z przykładów obnażających prawdę o przydatności obcego ludu dla Izraelitów wędrujących ku Ziemi Obiecanej.

Motłoch [konwertytów z Micrajim] pośród nich, [którzy opuścili swój kraj razem z żydowskim narodem], ogarnęła gwałtowna pożądliwość. Synowie Jisraela też zostali nią owładnięci i zaczęli płakać [wraz z nimi]. I mówili: kto nam da mięsa do jedzenia? pamiętamy ryby, które jedliśmy w Micrajim za darmo, ogórki, melony, pory, cebule i czosnek. A teraz usychają nasze dusze, bo nie ma niczego oprócz manny przed naszymi oczami [4Mo 11,4-6  w przekładzie: TORA, Pardes Lauder, Księga Czwarta, BEMIDBAR].

Motłoch konwertytów z Micrajimchodzi tu o wielką zbieraninę różnych ludów, które przyłączyły się do Jisraela w czasie jego wyjścia z Micrajim – objaśnia komentarz do tekstu. Od tych ludzi się zaczęło. Najpierw ich ogarnęła gwałtowna pożądliwość, co niestety, nie pozostało bez echa. Swoją postawą zaczęli zarażać synów Izraela, tak że wkrótce narzekał już i lud Boży.

Kogo tacy ludzie mogą dziś ilustrować? W sensie duchowym obrazują oni ludzi nieodrodzonych z Ducha Świętego, którzy przyłączyli się do zboru i zostali przyjęci, pomimo tego, że w głębi duszy nie są dziećmi Bożymi.

A z jakich pobudek nieodrodzeni duchowo ludzie trafiają do zboru i przez pewien czas w nim pozostają? Czasem są to po prostu znajomi lub krewni osób, które świeżo nawróciły się do Boga. W wyniku ich entuzjastycznej namowy także zaczynają brać udział w życiu zboru. Innych przyciąga ciekawość. Chcą poznać nieznaną im wcześniej pobożność. Jeszcze inni pojawiają się w zborze napędzani niezadowoleniem. Rozczarowani swoim kościołem szukają miejsca, które spełniłoby ich oczekiwania. Są i tacy, którym spodobał się w zborze bogaty program dla dzieci, muzyka, dobry mówca, dbałość o rekreację albo częste 'żarełko'. I co? Wydaje się, że idą w tę samą, co lud Boży, stronę, lecz w środku nie są prawdziwymi chrześcijanami.

Członkowie zboru w swej prostolinijności bardzo entuzjastycznie witają duchowych  "obcoplemieńców"  w swoim gronie. Wreszcie w naszym zborze zrobiło się gwarniej - myślą i cieszą się, że tak różne osoby zaczęły zaglądać do nich w niedzielę. Mało kto pyta o prawdziwość ich nawrócenia. Skoro dołączył do nas nawet ten znany polityk albo przedsiębiorca, skoro są z nami artyści, naukowcy i ci bogaci, to na pewno wszystko jest z nami dobrze i osiągniemy nasz cel. Słowo Boże odkrywa dziś przed nami, że nieodrodzeni ludzie mogą mocno pokrzyżować losy zboru.

Na czym polega niebezpieczeństwo złego wpływu takich osób na zbór? Pozwólmy jeszcze raz przemówić żydowskiemu komentatorowi:  Ludzie ci byli tak bardzo owładnięci przez świat materialny, że ich myśli dotyczyły wyłącznie fizycznych przyjemności. Dlatego było tylko kwestią czasu, kiedy zaczną narzekać na jedzenie, jakie spożywali na pustyni. Niestety, kto w głębi swojej duszy miłuje pieniądze, jest hedonistą, kto wciąż ma na uwadze sprawy materialne  i wygody życia, ten wcześniej czy później przestanie być zadowolony z drogi wiary, którą kroczy zbór. Mało tego. Zacznie wywierać zgubny wpływ na członków zboru, którzy wcześniej byli radośni i zadowoleni. Także i synowie izraelscy zaczęli na nowo biadać... [4Mo 11,4].

Jak Bóg podszedł do nabrzmiałej sprawy narzekania w szeregach ludu Bożego na brak mięsa? Owszem, zaspokoił ich natarczywe pragnienie, ale zbór bardzo stracił z tego powodu w oczach Bożych. Wkrótce nadleciało nad obóz i opadło na ziemię mnóstwo przepiórek. Wszyscy mogli najeść się tyle mięsa, że aż im nosem wyłaziło. Mięso było jeszcze pomiędzy ich zębami, nie pogryzione, gdy gniew Boga zapłonął przeciwko ludowi i Bóg uderzył lud bardzo srogą plagą. [Mosze] nazwał to miejsce Kiwrot Hataawa, [co znaczy „Groby Pożądania”], bo tam pogrzebano ludzi pożądliwych [4Mo 11,34]. Miejsce w którym ci ludzie umarli z woli Nieba, nazwane jest Kiwrot Hataawa – co oznacza „Groby Pożądania”.  Nie zostało ono nazwane „Grobami tych, którzy pożądali”, kiedy  bowiem ludzie ci zostali pogrzebani, ich zachłanne pożądania zostały pogrzebane razem z nimi - czytamy w komentarzu.

Czego ta historia  uczy nas, chrześcijan? Po pierwsze, stanowi przestrogę przed złym wpływem ludzi nieodrodzonych duchowo. Takie osoby były, są i będą wśród nas. Mówił o tym Jezus w podobieństwie o pszenicy i kąkolu. Nie można ich siłą usuwać z szeregów zborowych, co nie znaczy, że nie należy ich demaskować i strzec się ich wpływu. Trwając w społeczności z Duchem Świętym jesteśmy w stanie  rozpoznać, kto żyje według Ducha, a kto według ciała. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe [Rz 8,5]. Jeżeli ktoś ciągle ma na ustach sprawy materialne, jeżeli nie podejmuje w rozmowie tematów duchowych, to znaczy, że żyje według ciała. Nie narodził się na nowo. Kogoś takiego, oczywiście, nie należy odrzucać, ale też nie można mu pozwolić, aby swoim cielesnym usposobieniem zarażał innych. Mówiąc krótko, należy się wystrzegać ludzi żyjących według ciała i nie ulegać ich sposobowi myślenia.

Po drugie, póki czas, trzeba nam umartwiać to, co w nas jest ziemskiego! Należy sprawdzić siebie samych, czy trwamy w wierze? Czy przypadkiem nie owładnęły nas i nie rządzą nami żądze cielesne i ludzkie racje bytu? Umartwiajcie tedy to, co w waszych członkach jest ziemskiego: wszeteczeństwo, nieczystość, namiętność, złą pożądliwość i chciwość, która jest bałwochwalstwem, z powodu których przychodzi gniew Boży [Kol 3,5-6].

Szlak wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej został naznaczony licznymi grobami. O czym te groby świadczyły? Że ucichło narzekanie. Że poniósł śmierć bunt. Że pogrzebana została niewiara. Że umarła pożądliwość. Podobnie duchowy szlak zboru powinien być naznaczony grobami. Gdy w zborze obecny jest Duch Święty, to bez takich grobów się nie obejdzie!

Znaczmy nasz szlak grobami pożądania! Demaskując fałszywych i cielesnych chrześcijan, jak to zrobiono w pierwszym zborze np. w odniesieniu do Ananiasza i Safiry. Ale także biorąc codziennie swój krzyż  i umartwiając pożądanie w sobie! Niech na naszym szlaku będzie wiele takich grobów. Niech każdy będzie mógł powtórzyć za apostołem: Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyje więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus! [Ga 2,20].

05 marca, 2014

Tabera! Jak przeżyć?

Wędrujący ku Ziemi Obiecanej Izraelici nie mogli być pewni dnia jutrzejszego. Nie dane im było prawo współdecydowania.  Nie mogli zaplanować sobie własnej trasy, przerwy w podróży albo odpoczynku. Sam Bóg o tym decydował, jak wczoraj pisałem, a On chciał ich skutecznie doprowadzić do celu. Nie wszystkim się podobało to Boże tempo wędrówki. Któregoś dnia w końcu nie wytrzymali. I stało się, że lud narzekał [chcąc powiedzieć coś] złego przed Bogiem, [okazując swoje niezadowolenie z powodu trudów drogi] [4Mo 11,1 wg TORA, BEMIDBAR].

Kto wyrusza w drogę naśladowania Jezusa powinien zdawać sobie z tego sprawę, że nie będzie panem w tej podróży. Chrystus Pan godzien jest naszej bezwzględnej uległości i posłuszeństwa. Gdy On daje hasło do wymarszu, to bez najmniejszego ociągania trzeba nam ruszać. Przecież określane przez Ducha Świętego tempo zmian w naszym życiu służy naszemu dobru, Bóg bowiem nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania [2Pt 3,9]. Obyśmy wszyscy w porę to zrozumieli.

Wśród Izraelitów przeważyło - niestety - utyskiwanie na swoją niedolę. Bóg usłyszał i zapłonął gniewem, [bo On przyspieszał wędrówkę, aby weszli do ziemi niezwłocznie]. Ogień Boga zapalił się przeciwko nim pożerając [tych], którzy byli na skraju obozu. Lud wołał do Moszego a Mosze modlił się do Boga i ogień zgasł. Nazwano to miejsce Tawera, [co znaczy "Pożar"], bo ogień Boga rozgorzał przeciwko nim [4Mo 11,1-3 wg TORA, BEMIDBAR].

Wpośród ludu Bożego zawsze znajdą się tacy, którzy zapalą gniew Boży. W takich chwilach już nie obejdzie się bez strat. Kogo zazwyczaj w pierwszej kolejności pożera wówczas ogień gniewu Bożego? Tych, którzy znajdują się na skraju obozu. Kim dzisiaj są ci "na skraju"? Z pewnością nie są to osoby na całego zaangażowane w służbę Bożą i dbające o to, aby na co dzień być w samym środku tego, co Bóg czyni poprzez ich zbór. Żyjący "na skraju" to osoby duchowo nieaktywne, trzymające się z dala, z rezerwą i krytyką podchodzące do przedsięwzięć zborowych. Takich w pierwszej kolejności pożera ogień, gdy zapłonie.

Służcie Panu z bojaźnią i weselcie się, z drżeniem złóżcie mu hołd, aby się nie rozgniewał i abyście nie zgubili drogi, bo łatwo płonie gniewem [Ps 2,11-12]. Ogień gniewu Bożego na szczęście można ugasić. Zanim jednak dzisiejsi "Mojżesze" wzniosą w tym celu stosowną modlitwę, skraj obozu zdąży ponieść straty. Trzymajmy się środka. Tu jest bezpieczniej.

04 marca, 2014

Nieusystematyzowany obłok

Dzisiejsza lektura Pisma Świętego spowodowała, że znowu zacząłem rozmyślać o tym, jak Bóg prowadzi nas w życiu. Ponieważ jednym z atrybutów Boga jest Odwieczność, można by, a może nawet wypadałoby sądzić, że kierownictwo Boże jest usystematyzowane, przewidywalne i długofalowe. Tymczasem wędrówka Izraelitów do Ziemi Obiecanej była pełna niespodzianek.

Przejawem ich codziennej przygody z Bogiem było obserwowanie obłoku. A ilekroć obłok wznosił się znad Namiotu, to synowie izraelscy wyruszali za nim, a w miejscu, gdzie obłok się zatrzymał, tam synowie izraelscy stawali obozem. Synowie izraelscy wyruszali na rozkaz Pana i na rozkaz Pana stawali obozem, i przez cały czas, gdy obłok pozostawał nad przybytkiem, również i oni stali obozem. Nawet wtedy, gdy obłok przez długi czas pozostawał nad przybytkiem, synowie izraelscy przestrzegali wskazań Pana i nie wyruszali. Zdarzało się czasem, że obłok tylko kilka dni pozostawał nad przybytkiem, oni jednak i wtedy na rozkaz Pana stali obozem i na rozkaz Pana wyruszali. Zdarzało się także czasem, że obłok pozostawał tylko od wieczora do rana, a rano obłok się wznosił, wtedy zaraz wyruszali, albo obłok pozostawał dzień i noc i potem się wznosił, wtedy i oni wyruszali. Albo jeżeli przez dwa dni albo przez miesiąc, albo przez długi czas obłok pozostawał nad przybytkiem i stał nad nim, to synowie izraelscy także stali obozem i nie wyruszali; skoro zaś się wzniósł, wyruszali. Na rozkaz Pana stali obozem i na rozkaz Pana wyruszali; przestrzegali wskazań Pana zgodnie z rozkazem Pana przekazanym przez Mojżesza [4Mo 9,17-23].

Dlaczego Bóg nie podzielił marszu Izraela na równe etapy? Czemu czasem stali w jednym miejscu bardzo długo, a czasem tylko jeden dzień? Dlaczego Bóg nie dał im planu marszu? W czym tkwiło dobro tej ich niewiedzy? Na co częstsze zmiany w postojach mogą wskazywać?

Nieusystematyzowane poruszanie się obłoku utrzymywało Izraelitów w ciągłej gotowości i otwartości na Boże prowadzenie. Czego możemy się z tego nauczyć?