27 września, 2017

Znać potrzeby współmałżonka

Szczęście człowieka w dużej mierze zależy od zaspokojenia jego potrzeb. Myślę przede wszystkim o zaspokojeniu potrzeb duchowych, chociaż oczywiście ważna jest także ich strona materialna. W ostatnim okresie niemal każdego weekendu prowadzę nowożeńców w składaniu ślubowania małżeńskiego i modlę się z nimi o ich wspólne życie. Cieszę się z tego, ale jednocześnie wiem, że być małżonkiem, nie zawsze jest równoznaczne z byciem małżonkiem szczęśliwym.

Zdrową ambicją chrześcijańskich mężów powinno więc być zrobienie wszystkiego, by ich żona czuła się szczęśliwa. Aby była promienna i zadowolona. Ma to bezpośredni związek z zaspokojeniem jej potrzeb. Jest zrozumiałe, że nie można tego dokonać bez uprzedniego ich poznania i uświadomienia sobie charakteru tych potrzeb.

Należy uczciwie stwierdzić, że potrzeby męża są łatwiej uświadamiane i większość z nich żona zaspokaja niemal w naturalny sposób prowadząc dom, rodząc i wychowując dzieci, czy też podejmując z mężem współżycie seksualne. Niestety, gorzej jest ze zrozumieniem potrzeb naszych żon. Wydaje się, że w rozumieniu niektórych mężów, jeżeli żona ma w domu jedzenie, telewizor, od czasu do czasu jakiś nowy "ciuch" i męża, który nie zawraca jej głowy swoimi sprawami - to ma już dostateczne podstawy do tego, by czuć się szczęśliwą. Czasem dopiero poważny kryzys uczuć, nieporozumienia a nawet całkowity rozpad związku, uświadamiają mężowi, że potrzeby jego żony są o wiele głębsze i bardziej złożone niż przypuszczał.

Myślę, że jako żonaci mężczyźni chcemy w naszym lokalnym zborze, którego jesteśmy członkami, stanowić grono mężów rozumnych i wrażliwych na potrzeby naszych żon. Chcemy dobrze poznać te potrzeby, aby je lepiej rozumieć i zaspokajać. Zależy nam na tym, aby nasze żony były z nami naprawdę szczęśliwe. Przecież widok promiennej żony u naszego boku jest także naszą osobistą satysfakcją.

Pozwolę sobie zatem wkrótce zaprezentować niektóre, ważniejsze potrzeby naszych żon. Posiłkować się będę przy tym Słowem Bożym, notatkami poczynionymi blisko czterdzieści lat temu w czasie mojej nauki w Szkole Biblijnej, osobistymi doświadczeniami i spostrzeżeniami, ale także rezultatami rozmów z kobietami w ramach środowego spotkania w Centrum Chrześcijańskim NOWEŻYCIE.

Chcę także zaznaczyć, że liczę się z faktem oceny całości przez moją żonę. Jej wyraz twarzy, jej spojrzenie po zapoznaniu się z rodzącym się tekstem, będzie dla mnie najbardziej wymowną i prawdziwą recenzją. Wiem, że w blisko czterdziestoletnim okresie naszego małżeństwa często ją rozczarowywałem. Nie chcę kreować się na znawcę i nauczyciela w tym temacie. Chcę być potraktowany jako brat w Chrystusie, który przez pryzmat swoich osobistych niedociągnięć i słabości dostrzega problemy innych mężczyzn i pragnie wspólnie z nimi - przy życzliwych uwagach naszych żon - uczyć się bardziej dojrzałego partnerstwa w małżeństwie.

Spróbujemy więc najpierw wspólnie odkryć i omówić przynajmniej podstawowe potrzeby żon. Potem - po środowej naradzie z mężczyznami - omówimy podstawowe potrzeby mężów, co może okazać się pomocne dla żon starających się o szczęście swoich współmałżonków.

cdn

22 września, 2017

Trojaki tryb stanu małżeńskiego

Mąż i żona – to jeden człowiek, jedno ciało! Cudowny organizm wspaniale funkcjonujący, gdy obydwie jego połowy, on i ona, skupiają się na pełnieniu wyznaczonej im przez Boga roli. Mąż ma miłować żonę tak, jak Chrystus Kościół. Żona ma ulegać mężowi tak, jak Kościół Chrystusowi. Omówiliśmy to w poprzednim wykładzie.

Dlaczego tak łatwo przestajemy się troszczyć o małżeństwo? Często bardziej zabiegamy o swoją firmę biznesową, o przyjaciół, czy nawet o działalność kościelną, aniżeli o swoje małżeństwo. Lecz uwaga! Nikt nie "dostaje" partnera na zawsze. Dozgonna to ma być nasza odpowiedzialność za utrzymanie i pielęgnowanie małżeństwa. A małżeństwo może przechodzić rozmaite fazy współżycia. Czasem niespodziewanie znajdzie się na niebezpiecznym zakręcie. Czasem przychodzi na związek dwojaga ludzi jakaś próba i ciężkie doświadczenie. Dlatego teraz, na użytek tego rozważania posiłkując się obrazem komputera, porozmawiamy o trzech trybach stanu małżeńskiego. Małżeństwo może działać w trybie normalnym, w trybie awaryjnym (kryzysowym) bądź w trybie serwisowym (naprawczym).

I. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE NORMALNYM

Standardem chrześcijańskiego małżeństwa jest obopólne staranie o to, by podobać się współmałżonkowi. Wprawdzie w nauce apostolskiej wzajemne dogadzanie sobie zaliczone zostało do spraw tego świata, lecz zarówno mąż, jak i żona, mają względem siebie wręcz taki obowiązek. A ten, kto ma żonę, troszczy się o sprawy świata, jak dogodzić żonie. […] Mężatka natomiast troszczy się o sprawy świata, chce dogodzić mężowi [1Ko 7,33-34]. Kto chciałby skupiać się w życiu na wyższych, wyłącznie duchowych celach, ten nie powinien wstępować w związek małżeński. Kto zaś już jest w stanie małżeńskim ma ważne i jak najbardziej biblijne zadanie, aby zyskiwać upodobanie w oczach partnera.

Tryb normalny małżeństwa charakteryzuje się także ustawicznym pielęgnowaniem więzi małżeńskiej. Spójrzmy na to w świetle drugiego rozdziału Pieśni na Pieśniami. Po pierwsze, wyraża się to w dobrym mówieniu o współmałżonku. Jak lilia między cierniami, tak moja przyjaciółka między dziewczętami. Jak jabłoń wśród drzew leśnych, tak mój miły między młodzieńcami. W jego cieniu pragnę odpocząć, gdyż jego owoc jest słodki dla mego podniebienia... [PnP 2,2-3]. Chrześcijanka mówi o swoim mężu same dobre rzeczy. Mąż chwali swoją żonę, jak tylko może. To buduje dobrą atmosferę między nimi samymi ale i wokoło nich.

Po drugie, zarówno mąż jak żona w prawidłowo funkcjonującym małżeństwie mają wyraźne poczucie zaspokajania ich potrzeb życiowych przez współmałżonka. Wprowadził mnie do winiarni, której godłem dla mnie jest miłość. Pokrzepił mnie plackami z rodzynków, posilił mnie jabłkami, bo jestem chora z miłości [PnP 2,4-5]. Nie wystarczy tu samoświadomość małżonka, że dobrze zaspokaja potrzeby partnerki. Rzecz w tym, żeby ona takie odczucie nosiła w sercu i takie twierdzenie miała na ustach. Nie wystarczy, że żona będzie karmić samą siebie przekonaniem, że dobrze zaskopkaja potrzeby męża. Ważne, co on ma na ten temat do powiedzenia.

Po trzecie, małżonkowie mają ze sobą dobry kontakt fizyczny i chętnie przytulają się do siebie. Jego lewica jest pod moją głową, a jego prawica obejmuje mnie [PnP 2,6]. Człowiek potrzebuje dotyku. Zwłaszcza w czasach gdy często jest on krokiem ryzykownym, gdy tak łatwo można stanąć pod zarzutem naruszania czyjejś intymności, gdy społeczeństwo ogarnia obsesja złego dotyku, dotyk między mężem i żoną staje się wartością nie do przecenienia. Mówiąc wiosną bieżącego roku na ten temat, apelowałem: Przytulaj dwanaście razy dziennie - by prawidłowo się rozwijać. Osiem razy dziennie  – by zachować zdrowie. Cztery razy dziennie – by przeżyć!

Czwartą oznaką normalności związku małżeńskiego jest wzajemna rozmowa. Mój miły odzywa się i mówi do mnie: Wstań, moja przyjaciółko, moja piękna! Chodź! Bo oto minęła zima, skończyły się deszcze, ustały. Kwiatki ukazują się na ziemi, czas śpiewu nastał i gruchanie synogarlicy słychać w naszej ziemi. Figowiec zarumienia już swoje owoce, a winna latorośl zakwita i wydaje woń. Wstańże, moja przyjaciółko, moja piękna, chodź! Gołąbko moja w rozpadlinach skalnych, w ukryciu szczelin! Daj mi oglądać swoje oblicze, daj mi usłyszeć swój głos, gdyż słodki jest twój głos i pełna wdzięku twoja postać [PnP 2,10-14]. Jak widać, była to bardzo miła rozmowa.

Wielu mężów ogranicza rozmowę ze swoimi żonami do przekazywania krótkich komunikatów zawierających niezbędne ich zdaniem informacje. Tymczasem żony pragną czegoś więcej. Chciałyby, aby słowa ich mężów choć trochę i przynajmniej od czasu do czasu były mniej techniczne, a bardziej poetyckie, podobnie jak słowa Oblubieńca z Pieśni nad Pieśniami. Nic w pielęgnowaniu relacji małżeńskich nie zastąpi dobrej rozmowy. W każdych okolicznościach powinna ona być serdeczna, szczera i naturalna.

Mówiąc o prawidłowym związku małżeńskim nie sposób pominąć kwestii współżycia seksualnego. Nie odmawiajcie sobie nawzajem współżycia, chyba że za obopólną zgodą, na pewien okres, by skupić się na modlitwie. Potem jednak znów podejmujcie współżycie, aby was szatan nie wystawiał na próbę, wykorzystując wasz brak powściągliwości [1Ko 7,5]. Seks w małżeństwie ma być jego chlebem powszednim. Z jaką częstotliwością? 

Biblia ustanawia ważną zasadę w podejściu do kwestii współżycia małżonków. Mąż niech zaspokaja potrzeby żony, a żona – męża. Nie żona rozporządza własnym ciałem, lecz mąż. I, podobnie, nie mąż rozporządza własnym ciałem, lecz żona [1Ko 7,3-4]. Innymi słowy, o fizycznym zbliżeniu decydują potrzeby i pragnienia nie własne, a współmałżonka. Żona, która nie ma chęci na seks, nie unika męża. Jest gotowa na to, aby mąż rozporządził jej ciałem. Płonący pragnieniem współżycia mąż nie daje się ponieść własnej pożądliwości. Dopytuje się o rozporządzenie żony w tym zakresie. Oczywiście, rozporządzanie sobą nawzajem wymaga dobrej, chociażby niewerbalnej komunikacji między małżonkami. Pielęgnując wzajemne relacje bardzo szybko uczą się odczytywania specyficznych sygnałów wysyłanych przez partnera, które przesądzają o takiej ich aktywności seksualnej, która nie nosi znamion egoizmu.

Gdy małżeństwo działa w trybie normalnym, to obydwoje  współmałżonkowie są jednakowo obciążeni i jednakowo szczęśliwi. Dbają o to, by podobać się współmałżonkowi. Rozmawiają. Troszczą się o siebie i wzajemnie się wspomagają. Ufają sobie. Dają sobie nawzajem spory margines błędu. Łatwo przebaczają.

II. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE AWARYJNYM (JAKIŚ BŁĄD, KRYZYS)

Z taką sytuacją mamy do czynienia wówczas, gdy niektóre normalne funkcje małżeńskie albo w ogóle przestają działać, albo te działające nie działają w pełnym zakresie. Tak jest na przykład w przypadku poważnej choroby współmałżonka. Zwłaszcza w przypadkach zaburzeń osobowości, problemów psychicznych lub niepełnosprawności jednego ze współmałżonków, trwałość związku małżeńskiego leży w rękach partnera zdrowego. Bardzo namawiam osoby dotknięte tym problemem do obejrzenia filmu pt. "Miłość, która trwa", którego polskojęzyczną wersję wyprodukowali ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Świadectwo czterech związków małżeńskich, które się z tym problemem zmierzyły, może niejednemu z nas okazać się bardzo pomocne.

W tryb kryzysowy małżeństwo popada także w wyniku upadku moralnego współmałżonka. Zdrada, chociażby jednorazowa i nie wiem jak bardzo zroszona łzami pokuty, mocno zaburza funkcjonowanie związku. Czy może kto chodzić po rozżarzonych węglach, a jego stopy się nie poparzą? Tak jest z tym, kto chodzi do żony swojego bliźniego; nie ujdzie bezkarnie ten, kto się jej dotyka. Czy nie pogardza się złodziejem za to, że kradnie, nawet, aby zaspokoić głód? A gdy go złapią, musi oddać siedmiokrotnie, musi oddać całe mienie swojego domu. Lecz kto cudzołoży z zamężną, jest pozbawiony rozumu, a kto chce samego siebie zgubić, niech tak robi. Ciosów i wstydu się doszuka, nie zmaże swej hańby. Gdyż zazdrość wywołuje gniew męża, który w dniu zemsty nie zna pobłażania; nie przyjmie żadnego okupu i nie zgodzi się nań, choćbyś dawał dużo darów [Prz 6,28-35]. Taki kryzys w małżeństwie może skończyć się rozwodem i Biblia dopuszcza taką ewentualność. Jednakże nie zawsze tak być musi. Zdradzony partner, chociaż ma prawo rozejść się z niewiernym współmałżonkiem, niekoniecznie musi tak robić.

Przede wszystkim, dzięki Bogu mamy do dyspozycji cudowny instrument przebaczenia. Wierzącego męża i żonę stać na to. Nawet bez stawiania warunków wstępnych można winowajcy odpuścić jego grzechy. Tym bardziej, gdy widać jego skruchę. Odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia [Łk 6,37]. Trzeba tu także pamiętać o tym, że zapętlony upadkiem współmałżonek potrzebuje pomocy. Przecież chodzi o jego zbawienie, o to, gdzie będzie spędzać wieczność. Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony [Ga 6,1-2]. Niechby przyłapani na grzechu, mąż lub żona, ze strony swego współmałżonka mogli spodziewać się, nie rozgłoszenia jego grzechu, a bardziej poprawiania go w Chrystusowym duchu przebaczenia i miłosierdzia.

Kolejną sytuacją, gdy w małżeństwie włącza się tryb awaryjny jest rozłąka. Małżeństwo zawiązuje się po to, aby żyć razem, blisko siebie. Lepiej dwóm niż jednemu. Bo łatwiej im w trudzie. Jeśli jeden upadnie, drugi go podniesie. Nad samotnym natomiast nikt się nie pochyli! Gdy leżą dwie osoby, jedna drugą grzeje. A człowiek samotny? Musi liczyć na siebie. Ponadto jeśli jednego może ktoś pokonać, dwóm łatwiej się ostać [Kzn 4,9-12]. Emigracja ekonomiczna, wyjazdy służbowe, robienie przez małżonków odrębnych karier zawodowych – to poważnie zakłóca normalność pożycia małżeńskiego. Mąż i żona, oddzieleni tysiącami kilometrów, zmagają się w pojedynkę z pokusami i przeciwnościami losu. Może i do siebie dzwonią, może i patrzą na siebie rozmawiając przez Skype, ale funkcjonalność ich związku jest przez rozłąkę bardzo ograniczona. Przedłużanie takich stanów awaryjnych łatwo może skończyć się rozpadem małżeństwa.

Stany kryzysowe pomiędzy mężem i żoną występują także na okoliczność rozmaitych problemów. Trudności z dziećmi. Tarapaty finansowe. Rozchwianie emocjonalne w okresie menopauzy lub andropauzy. Zaburzenia osobowości. Zły wpływ otoczenia na jednego ze współmałżonków. Małżeństwo nie działa wówczas normalnie. Liczne nieporozumienia, przekora, złe słowa, gniew lub obojętność, sprawiają, że radość ze współmałżonka i poczucie sensowności życia razem niebezpiecznie się redukuje. Trzeba bardzo starać się o to, aby maksymalnie skracać takie stany awaryjne w małżeństwie.  Niechby żona o mężu, jak Dawid o PANU, mogła mówić: Bo tylko chwilę trwa gniew jego, ale życzliwość jego całe życie [Ps 30,6].

Bardzo poważnym przypadkiem trybu awaryjnego w małżeństwie jest brak lub utrata więzi duchowej między mężem i żoną. Gdy jedno ze współmałżonków nie należy do Chrystusa lub traci wiarę – a nadal chce żyć razem – wierzący partner takiego związku siłą rzeczy musi liczyć się z szeregiem ograniczeń w funkcjonalności swego małżeństwa. Jeżeli nawrócenie jednego z partnerów nastąpiło już w trakcie trwania związku i to wywołało stan kryzysowy, to wierząca strona może modlić się o rychłe nawrócenie swego męża lub żony i ma moralne prawo spodziewać się, że kryzys braku jedności duchowej szybko minie.

W trudniejszej sytuacji jest wierząca osoba, która świadomie związała się z niewierzącym partnerem, bagatelizując apostolskie pouczenie, że należy pobierać się w Panu [1Ko 7,39]. W takim przypadku tryb awaryjny związku małżeńskiego może trwać długo. Bóg bowiem może wyznaczyć konkretne lata ponoszenia konsekwencji z tytułu okazanego Mu nieposłuszeństwa. Tak było na przykład z Izraelitami. Według liczby dni, w ciągu których badaliście tę ziemię, a było ich czterdzieści, dzień licząc za rok, będziecie ponosić karę za wasze winy przez czterdzieści lat i doznacie mojej niechęci [4Mo 14,34]. Na szczęście Bóg jest wspaniałomyślny i widząc szczerą pokutę może skrócić ten trudny okres do niezbędnego minimum.

W sytuacji braku jedności duchowej ze współmałżonkiem, osoba wierząca powinna wiernie wykonywać wszystkie funkcje przypisane jej przez Słowo Boże, bo taka jej postawa dobrze rokuje na przyszłość. Podobnie wy, żony, bądźcie uległe mężom swoim, aby, jeśli nawet niektórzy nie są posłuszni Słowu, dzięki postępowaniu kobiet, bez słowa zostali pozyskani, ujrzawszy wasze czyste, bogobojne życie [1Pt 3,1-2].

Mówiąc o awaryjnym trybie związku małżeńskiego nie mogę nie wspomnieć o jego toksyczności, gdy obydwoje partnerzy przestają postępować właściwie i wspólnie schodzą z drogi posłuszeństwa Słowu Bożemu. Jedno staje się wówczas warte drugiego. Nakręcają się wzajemnie w złym nastawieniu do zboru. Razem zaczynają nadużywać alkoholu, kłamać, obmawiać czy kraść. Biblijnym przykładem takiego małżeństwa są Ananiasz i Safira, opisani w piątym rozdziale Dziejów Apostolskich. Jako mąż i żona działali zgodnie i razem, ale ich związek – pomimo przynależności do Kościoła - stał się na tyle toksyczny, że zakończył się nagłą śmiercią obojga.

Mężu i żono! Gdy zaczynasz ulegać jakiemuś grzechowi – masz szczęście, że obok ciebie jest wierzący partner, który dostrzeże twój upadek duchowy i zacznie mu przeciwdziałać. Doceń taką postawę współmałżonka! Bo jeśli – nie daj Boże – zacznie dzielić z tobą twój grzech i razem będziecie się w nim zanurzać, to wasze małżeństwo długo nie pociągnie. Wspólnie popełniany grzech jest awarią w najwyższym stopniu niebezpieczną.

Gdy kiedyś silnik mojego samochodu na autostradzie w Niemczech przełączył się w stan awaryjny, powiedziano mi, ażebym czym prędzej pojechał do serwisu. Wprawdzie nadal w ograniczonym stopniu mogłem kontynuować jazdę, ale groziło to dalszymi uszkodzeniami i znacznie większymi kosztami naprawy. Tak właśnie jest z małżeństwem w trybie awaryjnym. Nie wolno nam go bagatelizować. Trzeba możliwie najszybciej przejść w tryb naprawczy.

III. STAN MAŁŻEŃSKI W TRYBIE SERWISOWYM (NAPRAWCZYM)

Małżeństwo, które źle funkcjonuje, potrzebuje opamiętania. Trzeba, aby obydwoje, mąż i żona, uznali, że ich związek wymaga naprawy. Być może niektóre błędy będą mogli wówczas usunąć samodzielnie. Wspólna narada, studium Słowa Bożego, decyzja i podjęcie z modlitwą kroków naprawczych zaowocuje powrotem ich małżeństwa do trybu normalności. Ważne, żeby zrobili to w kontakcie z Bogiem, który stworzył instytucję małżeństwa. Konfigurowanie związku mężczyzny i kobiety po swojemu może skończyć się pogorszeniem sytuacji, a nawet całkowitym rozpadem związku. Trzeba im wezwać na pomoc Najwyższego. Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie [Rz 10,13]. Dodajmy, że czasem pomocny może okazać się w tym dobry duszpasterz, ale nie przeceniałbym jego znaczenia. Kilkudziesięcioletnie doświadczenia i obserwacje uczą, że jeżeli małżonkowie nie pokutują i ze swoim problemem nie zwracają się szczerze do Boga, to rozmaite terapie i spotkania duszpasterskie są niczym więcej jak tylko zabawą w kotka i myszkę. Mało tego. Niejeden "duśpasterz" może bardziej zaszkodzić aniżeli pomóc ich małżeństwu.

Gdy jakiś system komputerowy przez jakiś czas pracował w trybie awaryjnym, to zazwyczaj potrzebny mu jest reset do ustawień fabrycznych. Wezwany specjalista serwisu często resetuje urządzenie i niezbędne dla użytkownika parametry ustawia od nowa. Właśnie takiego podejścia do sprawy potrzebują współmałżonkowie, którzy przez jakiś czas męczyli się ze sobą żyjąc w trybie awaryjnym. Trzeba im powrócić do oryginalnych zasad pożycia małżeńskiego, nakreślonych w Słowie Bożym. Po resecie skruchy przed Bogiem i wzajemnego przebaczenia zaczynają na nowo określać i układać wzajemne relacje. Powinni przy tym uważać, bo łatwo mogą wpaść w koleiny wcześniejszych przyzwyczajeń. Jeżeli będą chcieli żyć na nowo, ale po staremu, to tryb awaryjny znowu szybko się im włączy.

Małżeństwo znające przykrość życia w trybie awaryjnym, dużo bardziej uważa, żeby należycie zabezpieczyć się przed ponowną awarią. Każdy bowiem jej powrót gorszy jest od poprzedniej, również i dlatego, że zaczyna zatwardzać serce i nasuwać myśli o wymianie złej połowy na nową. A wtedy wrócilibyśmy do sytuacji opisanej w ewangelii Marka 10,1-12, od której rozpoczęliśmy pierwszą część naszych rozważań o małżeństwie.

Pierwszy z tego cyklu wykład o małżeństwie: Związek jednego ciała
Drugi wykład: Wierność idei jednego ciała

20 września, 2017

Kto s(z)czepił Kaina z Ablem?

Trwa kontrowersja wokół małżeństwa z Białogardu, które chcąc uniknąć przymusowego szczepienia ich noworodka, 14 września 2017 roku dyskretnie opuściło szpital zabierając swą córeczkę ze sobą. Swego stosunku do przymusowych szczepień najwidoczniej nie ukrywali, bo personel medyczny szpitala zdążył zorganizować przeciwko nim sądowe ograniczenie praw rodzicielskich. Oddalenie się ze szpitala bez zgody lekarzy zostało w tej sytuacji uznane za przestępstwo przeciwko życiu i ścigane prawem.

W całym tym zamieszaniu chodzi o to, że - zdaniem niektórych lekarzy - bez podania pewnych szczepionek bezpośrednio po porodzie, zdrowie i życie niemowlęcia jest rzekomo poważnie zagrożone. Stąd mamy w Polsce obowiązek takiego szczepienia. 

A jak było ze szczepieniem pierwszych noworodków, czyli Kaina i Abla? Następnie Adam zbliżył się do swojej żony Ewy. Poczęła ona zatem i urodziła Kaina. Dałam początek mężczyźnie, podobnie jak PAN - powiedziała. Potem urodziła jeszcze jego brata, Abla. Abel został pasterzem owiec, Kain zaś uprawiał rolę [1Mo 4,1-2]. Ani słowa o szczepieniu. Wyrośli na normalnych, silnych, zdolnych do pracy mężczyzn. Zagrożenie życia jednego z nich nastąpiło bynajmniej nie z powodu braku szczepienia. Abel umarł dopiero wtedy, gdy na polu sczepił się z nim jego rozgniewany brat Kain. Kain rzucił się na swego brata i zabił go [1Mo 4,8].

Czyżby Ten, który cudownie kształtuje niemowlę w łonie jego matki, przegapił sprawę zabezpieczenia go przed niebezpieczeństwami zetknięcia się z otoczeniem w chwili narodzin? Bynajmniej. Biblia mówi, że ludzie rodzili się i bez szczepienia całymi wiekami żyli na ziemi dobrze się mając. Stwórca wie jak chronić organizm niemowlaka przed wirusami i bakteriami. Zwłaszcza na pierwsze dni po porodzie wyposażył go w szczególne zdolności i właściwości w tym zakresie. 

Cóż można więc tu jeszcze powiedzieć? Wystarczy, że we wdzięczności Bogu za cud narodzin powtórzę za Dawidem: Ty sprawiłeś, że myślę i czuję, utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję. Dopracowałeś mnie w każdym szczególe. Cudowne są Twoje dzieła - i moją dusze znasz dokładnie. Żadna moja kość nie uszła Twej uwadze, choć powstawałem w ukryciu, tkany w głębiach ziemi. Twoje oczy oglądały mnie w łonie, na swym zwoju spisałeś me dni, zaplanowałeś je, zanim którykolwiek zaistniał [Ps 139,13-16]. O ile wiem, król Dawid też nie był szczepiony.

17 września, 2017

Ucieczka przed lwem na spotkanie niedźwiedzia

Wprawdzie pisałem już kiedyś na temat dzisiejszej rocznicy napaści sowietów na Polskę, lecz rozmyślając o tym, co spotkało nasz naród we wrześniu 1939 roku pragnę podzielić się jeszcze inną refleksją, dobrze tym wydarzeniem zobrazowaną.

W szóstym wieku przed Chrystusem w narodzie Bożym panowało odstępstwo od przykazań Bożych i wielkie bałwochwalstwo. Odprawiano oczywiście rozmaite obrzędy ku czci JHWH i organizowano wiele uroczystości religijnych, jednakże Izraelici na co dzień żyli  po swojemu i zupełnie nie przejmowali się posłuszeństwem Słowu Bożemu. Zgodnie z religijną teorią mówili, że oczekują na chwalebny Dzień Pana, który miałby im przynieść wieczne rozwiązanie wszelkich problemów. Śpiewali swoją wersję pieśni "Pod Twą obronę..." a dalej robili swoje.

W tych okolicznościach Bóg posłał do nich proroka Amosa z otrzeźwiającym poselstwem. Biada wam, którzy z utęsknieniem oczekujecie dnia Pana! Na cóż wam ten dzień Pana? Wszak jest on ciemnością, a nie światłością. To tak, jakby ktoś uciekał przed lwem, a spotyka niedźwiedzia; a gdy wejdzie do domu i opiera rękę o ścianę, ukąsi go wąż. Zaiste, dzień Pana jest ciemnością, a nie światłością, mrokiem, a nie jasnością [Am 5,18-20]. Bezbożność i bałwochwalstwo synów Izraela nie mogło pozostać bezkarne. Bóg wyciągał ku nim rękę, lecz bynajmniej nie po to, by ich chronić. O zgrozo! On nadchodził ze Swoim sądem. Proszę przeczytać całą Księgę Amosa. Dla Izraela w tak wielkim odstępstwie duchowym Dzień Pana nie mógł być pomyślnym i wspaniałym wydarzeniem.

Przed Drugą Wojną Światową naród polski był bardzo religijny. Nie dbano jednak o codzienne posłuszeństwo Pismu Świętemu. Polacy w niedzielę chodzili do kościoła, a w pozostałe dni żyli zupełnie po swojemu. Kwitło też wielkie bałwochwalstwo. Ludzie pielgrzymowali na Jasną Górę, aby kłaniać się Maryi i adorować jej obraz. Modlili się do zmarłych mocą swoich dekretów ogłaszając ich świętymi. Rozwijał się kult świętych obrazów pomimo tego, że Bóg wyraźnie tego zakazał. Czczono stworzenie zamiast Stwórcę. Robiąc te wszystkie obrzydliwe w oczach Bożych rzeczy nasi religijni Rodacy - oczywiście - spodziewali się Bożej ochrony. Niestety, od pierwszego dnia września 1939 roku uciekając przed lwem, nie tylko od niego nie zdołali uciec, ale po dziewiętnastu dniach spotkali się nomen omen z niedźwiedziem...

Większość dzisiejszych chrześcijan wierzy w powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Spodziewają się w związku z tym samych wspaniałości. Żyją po swojemu, lekceważą Słowo Boże, są nieposłuszni ewangelii Chrystusowej, a myślą że Dzień Pana będzie dla nich korzystny. Ażeby tak było, trzeba się opamiętać z grzechów. Trzeba zaprzestać bałwochwalstwa! Trzeba narodzić się na nowo, codziennie naśladować  Jezusa i miłować Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił i myśli!

Inaczej oczekiwanie na powtórne przyjście Chrystusa będzie ucieczką przed lwem na spotkanie niedźwiedzia...

16 września, 2017

Wierność idei jednego ciała

W poprzednim wykładzie zatytułowanym "Związek jednego ciała" podkreśliliśmy prawdę, że mąż i żona – to jeden człowiek! Lecz na początku stworzenia (Bóg) "uczynił ich mężczyzną i kobietą. Dlatego opuści człowiek swojego ojca i swoją matkę, a połączy się z żoną i będą oboje jednym ciałem" tak że już nie są więcej dwojgiem (ludzi), lecz jednym człowiekiem. Co więc Bóg połączył, niech człowiek nie rozdziela [Mk 10,6-9 w przekładzie Biblii Poznańskiej]. Jak ciało człowieka ma charakter nienaruszalny tak i związek małżeński  jest jednym ciałem. Rozdzielanie tego ciała na połowę jest makabrycznym jego okaleczaniem i uśmiercaniem. Kto się tego dopuszcza grzeszy przeciwko własnemu ciału, żeby nie powiedzieć, że jest samobójcą.

Bardzo potrzebujemy takiego rozumienia jedności w małżeństwie, bowiem zbyt często zdarza nam się podział między małżonkami na "ty – ja" i  "moje – twoje". A przecież jedno ciało nie nosi dwóch portfeli, nie śpi jednocześnie w dwóch różnych łóżkach i nie rozjeżdża się na urlop w dwie różne strony świata. Idea małżeństwa jako "jednego człowieka" oznacza, że w danej chwili myślimy i działamy zgodnie, że nikt nie nazywa swoim tego, co posiada, ale wszystko jest wspólne. Wspólna także jest nasza odpowiedzialność za nienaruszalność "jednego ciała".  Jak to robić?

Mamy w Piśmie Świętym dwa fundamentalne wskazania gwarantujące pełny sukces związku małżeńskiego.  Bądźcie względem siebie nawzajem ulegli z szacunku dla Chrystusa. Żony, ulegajcie swym mężom jak Panu. Bo mąż jest głową żony, tak jak Chrystus Głową Kościoła – On jest Zbawcą Ciała. Toteż jak Kościół ulega Chrystusowi, żony niech to czynią względem mężów, we wszystkim. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Podobnie mężowie niech kochają swoje żony – tak, jak własne ciała. Kto kocha swoją żonę, kocha samego siebie. Nikt przecież swego ciała nie ma w nienawiści, raczej je karmi i chroni – tak, jak Chrystus Kościół. Jesteśmy bowiem członkami Jego Ciała. Właśnie dlatego opuści człowiek ojca i matkę, połączy się ze swą żoną i będzie z nią jednym ciałem. Jest to wielka tajemnica – odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. Niech zatem każdy z was kocha swoją żonę jak samego siebie, a żona niech swojego męża ma w poszanowaniu [Ef 5,21-33].

ZADANIE MĘŻA

Mąż ma miłować żonę tak, jak Chrystus Kościół. To znaczy jak?  Chrystus wydał za Kościół samego Siebie.  Bądźcie względem siebie tacy jak Chrystus Jezus. On, choć istniał w tej postaci, co Bóg, nie dbał wyłącznie o to, aby być Mu równym. Przeciwnie, wyrzekł się siebie… [Flp 2,5-9]. Miłość rozpoznaliśmy po tym, że On oddał za nas swoje życie [1J 3,16]. Mąż nie ma zajmować się bronieniem swojej pozycji. Naśladując Chrystusa w Jego miłości do Kościoła ma dla dobra żony wyrzekać się swoich praw i wszystko poświęcać dla niej, nie stawiając w tym żadnej granicy.

Chrystus przyjął względem Kościoła tę postawę, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Mowa tu o złożonym i długotrwałym procesie, a zwłaszcza o atmosferze, w jakiej ten proces się odbywa. Nasz Pan cierpliwie oczyszcza nas kąpielą wodną w Słowie w atmosferze miłości. Liczy się tu nie tylko sama woda ale i miejsce, w którym kąpiel się odbywa. Można człowieka myć pod silnym strumieniem zimnej wody, ale jeśli się go kocha, to urządza mu się przyjemną kąpiel w wannie. Mąż w miłości do żony nie uświęca jej zimnym prysznicem wersetów biblijnych i szorstkich uwag. Potrafi zadbać o to, aby to była przyjemna kąpiel. Jego mowa do żony jest zawsze uprzejma, zaprawiona solą [Kol 4,6]. Unika gorzkich słów. Mężowie, miłujcie żony swoje i nie bądźcie dla nich przykrymi [Kol 3,19]. Taka metoda oczyszczania przynosi pożądany skutek. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem [J 15,3].

Kolejnym aspektem miłości Chrystusa do Kościoła jest to, że On sam przygotowuje sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Tego zadania Syn Boży nie zleca, nie oddaje w niczyje ręce. Osobiście zajmuje się nami, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały. Podobnie mąż, dostrzegając niedoskonałości charakteru swojej żony nie idzie z tym problemem do duszpasterza, psychologa, ani tym bardziej, do jej mamusi. Nie żąda, aby ktoś zajął się jego żoną i skorygował jej zachowanie. On sam ją sobie przysposabia. Miłując ją – jak Chrystus miłuje Kościół – mąż cierpliwie wpływa na żonę i "urabia" ją tak, aby miło i zgodnie się im żyło.

Przypatrując się miłości Chrystusa do Kościoła widzimy także, że On karmi go i chroni. Tak jest. Nasz Pan obdarowuje nas wszystkim co jest potrzebne do życia i pobożności i zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? [Rz 8,31]. Wzorowana tym miłość męża do żony oznacza jego stałą troskę o zaspokajanie potrzeb żony i zapewnianie jej poczucia bezpieczeństwa.

Jezu, Jezu, Jezu, Twa miłość me serce zdobyła… - śpiewamy naszemu Panu, poruszeni ogromem okazanej nam łaski i wspaniałomyślnością z Jego strony. Miłość Pana Jezusa kruszy najtwardsze serca i je całkowicie przemienia. Tak też miłość męża zdobywa serce żony! Rzadko się zdarza, aby kobieta pozostała niewrażliwa na prawdziwą miłość.

Niech postawa Chrystusa Pana każdemu mężowi codziennie świeci przykładem, bo jego rolą jest miłować żonę tak, jak Chrystus umiłował Kościół. A jakie zadanie Słowo Boże wyznacza żonie?

ZADANIE ŻONY

Trzy razy Biblia mówi, że żona ma ulegać mężowi tak, jak Kościół Chrystusowi [Ef 5,22; Kol 3,18; 1Pt 3,1]. Innymi słowy, ma podporządkowywać się mężowi, jak Kościół Chrystusowi. Ktoś zapyta, który Kościół? Wiele złych, mylących i sprzecznych sygnałów płynie dzisiaj z Kościoła. Współczesny kościół zdaje się być coraz bardziej niezależny od Boga. Coraz mniej liczący się z Chrystusem. Coraz bardziej samowolny. Coraz mniej miłujący Chrystusa. Wzorować się więc należy na Kościele czasów apostolskich!

Przypatrując się Kościołowi opisanemu w Dziejach Apostolskich każda chrześcijanka z pewnością zauważy, że odnosił się on do Chrystusa Pana z wielkim respektem. Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Podkreślona tu bojaźń Pańska, to rozmiłowane w Chrystusie serca pierwszych chrześcijan, drżące w świętym respekcie i szacunku, aby swego Pana w żaden sposób nie zasmucić. Taka też ma być chrześcijanka w stosunku do swego męża. Ma się do niego odnosić z respektem i poszanowaniem. Nie ma dla męża nic ważniejszego ponad to, aby żona go szanowała i żeby nie stawiała przy tym swoich warunków. A żona niech swojego męża ma w poszanowaniu.

Pierwsi chrześcijanie podlegali Chrystusowi ochotnie i z radością. Nie ociągali się w pełnieniu Jego woli. Nie ciążyły im przykazania Chrystusowe. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe [1J 5,3]. Dla Chrystusa byli gotowi na wszystko. Ja przecież gotów jestem nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa [Dz 21,13]. Podporządkowywać się woli Pana to dla chrześcijan najwyższy zaszczyt i radość. Podobnie chrześcijanka, podporządkowuje się swojemu mężowi nie dlatego, że musi, ale dlatego, że tego chce. Odkrywanie woli męża i wychodzenie naprzeciw jego oczekiwaniom sprawia jej autentyczną radość. Nie karmi przy tym w sobie samoświadomości tego ulegania. Nie wylicza mężowi ile to już razy podporządkowała się i zrobiła coś ze względu na niego. Jest zajęta nie tyle tym, ile ją to kosztuje, co bardziej tym, jak bardzo jest w ten sposób pomocna i miła dla swojego męża.

Kościół podlega Chrystusowi we wszystkim. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14,7-8]. Wobec powyższego nie ma w Kościele żadnej tzw. rozsądnej granicy uległości względem Chrystusa. Każda Jego objawiona w Piśmie Świętym wskazówka jest dla nas rozkazem. Podlegamy naszemu Panu bezgranicznie. Podobnie żona w swej uległości mężowi nie stawia żadnych granic. Oczywiście mówimy o uległości mężowi, który wierzy w Jezusa Chrystusa. Nie mamy na myśli takiej sytuacji, że mąż jest złodziejem i chce, aby żona w nocy pomogła mu obrabować sąsiadów. To nie byłaby uległość wzorowana na relacji Chrystusa i Kościoła.

Tak oto Biblia daje mężowi i żonie po jednym, podstawowym zadaniu. On ma kochać żonę tak, jak Chrystus Kościół, a ona ma ulegać mężowi, jak Kościół Chrystusowi. Bardzo ważne jest, aby obydwoje skupili się na robieniu swego. Dość powszechnym błędem współmałżonków jest monitorowanie tego, jak partner wywiązuje się ze swojej powinności. To zatruwa duszę i prowadzi do napięć w małżeństwie. Koniecznie trzeba, aby mąż i żona byli skupieni na swoim zadaniu i aby swe role pełnili jednocześnie. Bez równego rozłożenia starań o małżeństwo nie może być mowy o pełnym sukcesie.

Pozwólcie, że posłużę się ilustracją dwukonnego zaprzęgu. Bywa, że przy źle wyregulowanych elementach uprzęży – jeden koń męczy się, a drugi próżnuje. Wóz wprawdzie jedzie, ale kosztem nadmiernego wysiłku jednego z nich. Nic dziwnego, że w pewnym momencie się zatrzymuje. Stąd ważna jest regulacja postronków i zastosowanie tzw. sztelwagi tj. dodatkowego orczyka pokazującego woźnicy, czy obydwie strony są jednakowo obciążone. Jeżeli któryś z koni się ociąga, trzeba go pobudzić do zrównania współodpowiedzialności za ciągnięty ciężar. Bóg po to wyznaczył mężowi i żonie opisane wyżej role w małżeństwie, aby obydwoje jednakowo przykładali się do ich spełniania.

Trwanie w Chrystusie domaga się od współmałżonków wierności idei jednego ciała. W kolejnym odcinku zajmiemy się kilkoma praktycznymi tego aspektami.

12 września, 2017

Czwarta Rocznica

Dwunasty dzień września - to w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE ważna rocznica. Cztery lata temu, 12 września 2013 roku formalnie przejęliśmy dwór olszyński i tak zaczęła się nasza przygoda na Olszynce. Sam trud fizyczny, praca w pocie czoła, gospodarczy sposób rekonstrukcji i adaptacji dawnej wozowni na salę nabożeństw - to samo w sobie posmaku wielkiej przygody nie miało. Niezwykłą radość za to i mnóstwo duchowej adrenaliny mieliśmy z tego, że zabierając się za tak zdewastowany obiekt zaufaliśmy Bogu i poszliśmy drogą wiary.

 W ciągu minionych czterech lat na Olszynce doświadczyliśmy wielu niezwykłych, wręcz cudownych rzeczy. Zaczynając z drżeniem serca i ze skromniutkimi - jak na takie przedsięwzięcie - zasobami finansowymi, wykonaliśmy najpierw ogromną pracę porządkowania posesji a następnie z ruin dawnego budynku gospodarczego wznieśliśmy nowy dom modlitwy. Równolegle z tym trudem toczy się na Olszynce intensywne życie duchowe naszej społeczności kościelnej. Nabożeństwa, rozmaite spotkania, uroczystości okolicznościowe, odwiedziny gości, koncerty, praca z dziećmi i młodzieżą, rekreacja, pomoc socjalna. Bóg błogosławi nas tutaj naprawdę obficie. Oczywiście przed nami mnóstwo nowych wyzwań i zadań do wykonania, ale dzięki Bogu nie jesteśmy już tam, gdzie byliśmy we wrześniu 2013 roku.

Zgodnie ze Słowem Bożym: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą [1Ko 10,31], które zainspirowało nas do takiego zadedykowania całej naszej obecności na Olszynce, pragnę wyrazić naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi serdeczną wdzięczność za to, że jest tu z nami. Wszystko, co do tej pory udało nam się dobrego zrobić w nowym miejscu zawdzięczamy łasce naszego Pana i Jego wspaniałomyślności. Dziękuję Ci, Panie Jezu, że nas wsparłeś. Jeżeli w minionych czterech latach dokonaliśmy tutaj czegoś, co może się podobać i co zasługuje na pochwałę, to cała chwała z tego należy się Tobie, nasz umiłowany Zbawicielu. Tak jest. My jesteśmy jedynie narzędziami w Bożych rękach. Cieszymy się, że zechciał nami się posłużyć. Podziwiamy wszakże nie samych siebie, lecz naszego Pana.

W czwartą rocznicę naszej obecności na Olszynce wszystkich naśladowców Pana Jezusa Chrystusa pragnę zachęcić do praktykowania wiary. Bo jak ciało bez ducha jest martwe tak i wiara bez uczynków jest martwa [Jk 2,26] - poucza nas Pismo Święte.  Parę lat temu Bóg okazał nam łaskę, że statyczną, ograniczoną do teoretycznych rozważań i nabożeństw wiarę, zamieniliśmy na codzienną przygodę. Przestaliśmy kierować się naszymi naturalnymi możliwościami i uczymy się z wiarą sięgać po to, co możliwe jest dla Boga! Niech nasz przykład zachęci i was do tego, byście zarówno w życiu osobistym jak i w pracy dla Pana coraz śmielej stawiali nowe kroki wiary.

11 września, 2017

Zapominam o krzywdach

Polska będzie domagać się od Niemiec odszkodowania za krzywdy wyrządzone nam w czasie II Wojny Światowej. Od zakończenia wojny upłynęły już siedemdziesiąt dwa lata. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku padły ze strony katolickiego duchowieństwa słowa "Wybaczamy i prosimy o wybaczenie", które oznaczać miały pojednanie między naszymi narodami. Minęły kolejne dekady, a dzisiaj słyszymy: "Nie możemy zapomnieć o krzywdach wyrządzonych przez Niemców". Zapomnieliśmy o naszym wybaczeniu, czy może wcale nie wybaczyliśmy?

Nie zajmuję się komentowaniem wydarzeń politycznych. Odzywam się jako sługa Słowa Bożego, bowiem rozkręcająca się dyskusja o reparacjach wojennych jest dobrą okazją do zastanowienia się nad podejściem chrześcijanina do zadanych mu krzywd. Biblia jest w tym temacie nad wyraz jednoznaczna: A gdy stoicie i modlicie się, przebaczajcie, jeśli macie coś przeciwko komuś, aby i wasz Ojciec, który jest w niebie, przebaczył wam wasze wykroczenia. Bo jeśli wy nie odpuścicie, i Ojciec wasz, który jest w niebie, nie odpuści waszych wykroczeń [Mk 11,25-26].

Syn Boży objawił nam prostą i wspaniałą zasadę w tej dziedzinie. Jacy jesteśmy wobec bliźnich, taki będzie Bóg względem nas. Wyznając Bogu swoje grzechy i prosząc Go o ich przebaczenie powinniśmy cechować się osobistą wspaniałomyślnością wobec naszych krzywdzicieli. Gdy więc jakikolwiek człowiek - niezależnie od tego, czy jest ważnym politykiem, czy prostym chrześcijaninem - wypowiada w modlitwie Pańskiej: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" powinien liczyć się z tym, że te słowa stanowić będą podstawę czekającego go sądu Bożego.

W świetle Biblii wyraźnie widać, że Bogu podobają się ludzie, którzy nie przechowują w pamięci poniesionych krzywd. W cierpliwości zaznacza się roztropność człowieka, a jego ozdobą jest niepamięć o krzywdach [Prz 19,11]. Pamiętliwość i powracanie do dawnych krzywd źle świadczy o człowieku. Jego chwałą jest zapominanie uraz.

Tak więc wybaczam wszystko i wszystkim. Zapominam o krzywdach, a to w praktyce polega na tym, że od nikogo nie będę się już domagać żadnego zadośćuczynienia.

06 września, 2017

Czy chcemy wzbudzić w Panu zazdrość?

Gd mężczyzna poślubia kobietę, to od tej chwili tylko on staje się jej facetem. Jakże miałaby pozwolić sobie na jakikolwiek flirt z kimś jeszcze innym? Gdy zbór wzniesie i poświęci dom modlitwy, to ma on służyć wyłącznie chwale Bożej. Jakże lud Boży miałby w tym szczególnym miejscu robić i mówić to, co służyłoby wywyższaniu kogoś innego niż Jezus Chrystus?

Przeznaczeniem Ziemi Obiecanej był kult JHWH. Osadzony w niej lud Boży Starego Przymierza miał czcić wyłącznie Jedynego Prawdziwego Boga. Wszelkie pozostałości innych kultów i wierzeń miały być z tej ziemi usunięte. Zburzycie ich ołtarze, potłuczecie ich pomniki, wytniecie ich Aszery, a ich bóstwa spalicie w ogniu. Ty bowiem jesteś świętym ludem JHWH, twego Boga. Ciebie wybrał JHWH, twój Bóg, spośród wszystkich ludów, które są na obliczu ziemi, abyś był Jego szczególną własnością. […] Posągi ich bogów spalisz w ogniu. Nie będziesz pożądał srebra i złota, które jest na nich, ani nie będziesz brał [go] dla siebie, abyś się przez nie nie usidlił, gdyż jest ono obrzydliwością dla JHWH, twego Boga. Nie przynoś więc tej obrzydliwości do swego domu, bo ściągniesz na siebie klątwę, jak ona. Będziesz odnosił się do nich z największym wstrętem i traktował je z największym obrzydzeniem, ponieważ są [one] pod klątwą [5Mo 7, 5-6 i 25-26  BE przekład dosł.].

Niestety, synowie Izraela nie dotrzymali wierności Bogu. Szybko okazali nieposłuszeństwo przykazaniom Bożym i – początkowo wprawdzie tylko na marginesie – ale zaczęli interesować się wierzeniami narodów, których siedziby przejęli. Bóg przez proroków wzywał: Tak mówi Pan: Nie wdrażajcie się w zwyczaje narodów [Jr 10,2]. Ostrzegał ich, że nie zaakceptuje ich odstępstwa. Jednakże Izraelici lekceważyli Słowo Boże. Uprawiali bałwochwalstwo, aż JHWH usunął Izraela sprzed swojego oblicza, jak zapowiadał za pośrednictwem wszystkich swoich sług, proroków. I Izrael został uprowadzony ze swojej ziemi do Asyrii — aż po dzień dzisiejszy [2Krl 17,23].

Wraz z deportacją Izraelitów do Asyrii, tamtejszy władca postanowił zasiedlić ziemię Izraela rozmaitymi ludźmi pochodzącymi z innych podbitych przez niego terenów. Nieposłuszeństwo Izraelitów nie zmieniło woli Bożej dla ziemi izraelskiej ze stolicą w Samarii. Zgodnie z wolą Bożą Ziemia Obiecana miała być miejscem wyłącznego kultu JHWH! Obowiązywało to również nowych osadników. Przybyli oni ze swoim własnym sposobem czczenia boga. Mieli swoje bóstwa i kult z tym związany. Bliższa analiza pokazuje, że dotyczyło to typowych dziedzin, w których po dziś dzień dochodzi do bałwochwalstwa. Oczywiście, chcieli przy tym też służyć JHWH, który mocno dał im odczuć, że nie godzi się na taki synkretyzm religijny w Swojej ziemi. Nie za bardzo wiedzieli jednak, jak to robić.

Doniesiono wówczas królowi Asyrii: Narody, które uprowadziłeś skądinąd i osiedliłeś w miastach Samarii, nie wiedzą, jak czcić Boga tej ziemi. Dlatego nasłał On na nich lwy, które ich napadają, bo oni nie znają sposobu czczenia Boga tej ziemi. Wtedy król Asyrii rozkazał: Wyprawcie tam jednego z uprowadzonych stamtąd kapłanów. Niech wróci, niech tam zamieszka i nauczy ludzi, jak czcić Boga tej ziemi. Przybył tam więc jeden z uprowadzonych z Samarii kapłanów, zamieszkał w Betel i pouczał ludność, w jaki sposób czcić Pana. Każdy naród sporządzał sobie jednak również swoje bóstwa. Umieszczano je w świątynkach na wzniesieniach, które poczynili sobie ci Samarytanie, każdy z narodów w miejscu swojego zamieszkania. Na przykład Babilończycy sporządzili sobie Sukkot-Benota, Kutejczycy Nergala, Chamatczycy Aszimę, Awwejczycy Nibchaza i Tartaka, Sefarwejczycy spalali swoje dzieci dla bożków sefarwejskich Adrameleka i Anameleka, lecz czcili również Pana, bo spomiędzy siebie ustanowili kapłanów, którzy pełnili posługi w świątynkach na wzniesieniach. Czcili więc Pana, ale także służyli swoim bogom według zwyczaju narodów, z których zostali uprowadzeni. Według tych dawnych zwyczajów postępują do dnia dzisiejszego. Nie czczą zatem Pana, nie postępują według Jego ustaw, rozstrzygnięć, Prawa ani przykazania, które Pan nadał synom Jakuba, zmieniając mu imię na Izrael, z którymi Pan zawarł przymierze i którym przykazał: Nie czcijcie żadnych innych bogów, nie kłaniajcie się im, nie służcie im, nie składajcie im ofiar. W ten bowiem sposób możecie czcić tylko Pana, który was wywiódł z ziemi egipskiej z wielką mocą i z podniesionym ramieniem. Tylko Jego czcijcie, Jemu się kłaniajcie i Jemu składajcie ofiary! Przestrzegajcie ustaw i rozstrzygnięć, Prawa i przykazania, które On dla was spisał. Trzymajcie się ich na zawsze. Nie czcijcie innych bogów! Nie zapominajcie o przymierzu, które z wami zawarłem, i nie czcijcie innych bogów poza Panem, waszym Bogiem, bo tylko On może was wyrwać z mocy wszystkich waszych wrogów. Oni tego nie posłuchali i postępują według swoich dawnych zwyczajów. Tak właśnie te narody zaczęły czcić Pana i służyć swoim bóstwom. Podobnie postępują ich synowie i wnukowie aż po dzień dzisiejszy [2Krl 17,26-41].

JHWH nie zgodził się być dla osadników jednym z bogów! Tak jak nie zgadzał się na to, co wcześniej w Kanaanie robili Izraelici, tak teraz nie zgadzał się, by na tym wybranym przez Niego skrawku ziemi – obce narody żyły w synkretyzmie religijnym. Na tym miejscu należało wyłącznie czcić tylko JHWH!

Dokładnie takie same wymagania Słowo Boże stawia ludowi Bożemu Nowego Przymierza. Wiara w Jezusa Chrystusa nie pozostawia żadnego marginesu na jakikolwiek rodzaj bałwochwalstwa. Przypomnijmy, że bałwochwalstwem jest wszystko, co wciska się na pierwsze miejsce w naszym życiu i chce przesunąć naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, na dalszy plan. On jest prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym. Dzieci wystrzegajcie się bożyszczy! [1J 5,20-21].

Już we wczesnym Kościele ludzie nawracający się do Chrystusa musieli zmierzyć się z tą sprawą. Dobrze ilustruje to sytuacja w zborze korynckim, gdzie wyznawcy Chrystusa chodzili na imprezy przynajmniej w części związane z jakimś pogańskim kultem.  Dlatego, moi ukochani, uciekajcie od bałwochwalstwa. Przemawiam jak do rozsądnych, sami oceńcie to, co mówię: Czy kielich duchowych dóbr, za który jesteśmy tak wdzięczni, nie oznacza udziału we krwi Chrystusa? Czy chleb, który łamiemy, nie oznacza udziału w Jego ciele? Ponieważ jest jeden chleb, my, choć liczni, stanowimy jedno ciało, wszyscy bowiem bierzemy cząstkę pochodzącą z jednego chleba. Przyjrzyjcie się Izraelowi jako ludowi: Ci, którzy spożywają ofiary, stają się uczestnikami ołtarza. Co chcę przez to wszystko powiedzieć? Czy to, że ofiara składana bóstwom ma jakieś znaczenie? Albo że samo bóstwo coś znaczy? Otóż chcę przez to powiedzieć, że to, co składają w ofierze, ofiarują demonom, a nie Bogu. Ja natomiast nie chcę, abyście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pańskiego i z kielicha demonów. Nie możecie brać cząstki ze stołu Pańskiego i stołu demonów. Czy chcemy wzbudzić w Panu zazdrość? Czy jesteśmy mocniejsi niż On? [1Ko 10,14-22].

Tak jak czynności przy ołtarzu Bożym łączą zebranych wokół niego ludzi w sensie duchowym - tak też każdy pogański "ołtarz" – ma stronę duchową, która łączy ludzi kręcących się wokół niego. Królestwo Boże – to duchowa kraina serc, w których na tronie zasiada Syn Boży - Jezus Chrystus. To jest standard na wieki wieków! Duch, któremu On dał w nas mieszkanie – należy do Niego! Albo czy sądzicie, że na próżno Pismo mówi: Zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha, któremu dał w nas mieszkanie? [Jk 4,5].

Nawracamy się do Boga z krain, w których każdy ma swoje bożki i w  których kwitnie różnorodne bałwochwalstwo. Nauka. Wiedza. Pieniądze. Popularność. Władza. Kultura. Sztuka. Literatura. Muzyka. Film. Hobby. Sport. Seks. Inne Przyjemności i Namiętności. Niczym władca Asyrii przeniósł mieszkańców rozmaitych krain do ziemi Izraela – tak nas Bóg przyciągnął do Siebie i postawił w zborze Chrystusowym. Mamy za sobą lata czczenia rozmaitych bożków. Kłanialiśmy się im, fascynowaliśmy się nimi i poświęcaliśmy im mnóstwo uwagi. Ale teraz należymy do Chrystusa! Nowe miejsce domaga się całkiem nowego podejścia do życia. Bóg oczekuje, że zaczniemy się zachowywać stosownie do nowego miejsca, do którego zostaliśmy przeniesieni. Wy wszyscy bowiem synami światłości jesteście i synami dnia. Nie należymy do nocy ani do ciemności [1Ts 5,5]. Postępujmy godnie jak za dnia. Odrzućcie hulanki i libacje, rozpustę i rozwiązłość, kłótnię oraz zazdrość. Przywdziejcie raczej Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starań, by zaspokajać żądze ciała [Rz 13,13-14].

Trzeba powiedzieć, że przed nami szerokie możliwości życia dla Pana. Przynależność do społeczności chrześcijańskiej umożliwia owocne życie. Razem przygotowujemy się do wieczności w Królestwie Bożym i gromadzimy sobie skarb niewyczerpany w niebie. Wszystkim nowicjuszom zbór służy w tym nauką i pomocą, aby każdy wiedział, jak żyć dla chwały Bożej. Nasz dzisiejszy tekst podpowiada, że nie wszystko nabywamy z natury rzeczy przez sam fakt, że rodzimy się na nowo. Każdy potrzebuje napełnienia Duchem Świętym. Potrzebujemy też duchowych nauczycieli, starszych w wierze braci i sióstr, którzy nas będą uczyć drogi Pańskiej. Wszystko dlatego, że wciąż grozi nam niebezpieczeństwo łączenia życia dla Boga z dawnym, bałwochwalczym stylem życia.

Problem w tym, że chociaż chcemy służyć Jezusowi, to wciąż mamy też swoje nawyki i przyzwyczajenia. Kochamy lud Boży ale mamy też starych przyjaciół. Lubimy społeczność świętych ale też przyciągają nas inne, od dawna ulubione miejsca. Nie przestaliśmy lubić świeckiej muzyki.  Przywykliśmy do atmosfery klimatycznych knajpek wypełnionych bezbożnymi ludźmi. Niektórym zostało dobre wspomnienie koedukacyjnych wypadów na łono natury. Innym siedzi w głowie przygoda pielgrzymki na Jasną Górę utrwalona sierpniowym słońcem, radosnym śpiewem i zapachem kadzidła. Ktoś dobrze pamięta rozluźniający smak dobrego trunku. Chrystus Pan? O tak, jak najbardziej! Ale równocześnie mamy też w życiu wiele innych obiektów uwielbienia.

Nasz dzisiejszy tekst w związku z tym udziela nam bardzo ważnego pouczenia. Nasz Pan i Zbawiciel nie zgadza się być jednym z wielu obiektów czci. Nie kochajcie świata ani tego, co go napędza. Kto darzy miłością świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo to wszystko, co steruje światem; żądze ciała, żądze oczu oraz pycha życia, nie pochodzi od Ojca. To należy do świata [1J 2,15-16].

Każda nowa osoba, która trafia do zboru Pańskiego powinna otrzymać czytelny przykład, że w tej ziemi czci się wyłącznie Chrystusa Pana!  Trzeba nam świecić dobrym wzorem dla innych. Przecież nie chodzi tylko o nas samych! Zostawiamy przykład dla tych, którzy przyjdą tu po nas. Uprowadzeni Izraelici zostawili w ziemi izraelskiej znaki rozmaitych bożków, które czcili. Stanowiło to mylącą informację dla nowych przybyszów. Niech w naszym zborze tak nie będzie!  Niech – gdy Pan nas stąd zabierze – pozostali ludzie nie będą mieć wątpliwości, kogo czciliśmy na tym miejscu!

Dlatego ważne jest gdzie chodzimy i przesiadujemy. Co udostępniamy na Facebooku.  Co mamy w skrzynce mailowej i historii SMS. Takie rzeczy ujawniają, kto faktycznie jest naszym Bogiem. Co za wartości nosimy w naszych sercach. Kogo i co uwielbiamy. Każdy zostawiony przez nas ślad winien świadczyć o nas, że w naszym życiu czciliśmy wyłącznie Pana Jezusa Chrystusa!

Siedziba Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE na Olszynce cztery lata temu została zadedykowana chwale Bożej. Jakże mielibyśmy na tej posesji robić i mówić to, co służyłoby naszej chwale albo wywyższałoby kogoś innego niż Jezusa Chrystusa? Tak jak ziemia Izraela została poświęcona chwale Bożej i kto w niej się osiedlał miał zaczynać żyć i służyć wyłącznie JHWH, tak moje i twoje życie – jako poświęcone Bogu – mają należeć wyłącznie do Chrystusa. Tak jak żona od dnia ślubu należy tylko do męża, tak każdy wierzący w Jezusa Chrystusa ma wiedzieć, że teraz  tylko Jezus ma prawo do jego serca. On tylko dla Siebie chce mieć ducha, któremu dał w nas mieszkanie.

Uwaga! Chrystus Pan jest zazdrosny w miłości! Chyba nie chcielibyśmy, aby nasze zachowanie w Nim ją wzbudzało…

PS. Powyższe przesłanie do posłuchania w wersji audio  - tutaj!