W poprzednim wykładzie zatytułowanym "Związek jednego ciała" podkreśliliśmy prawdę, że mąż i żona – to jeden człowiek! Lecz na początku stworzenia (Bóg) "uczynił ich mężczyzną i kobietą. Dlatego opuści człowiek swojego ojca i swoją matkę, a połączy się z żoną i będą oboje jednym ciałem" tak że już nie są więcej dwojgiem (ludzi), lecz jednym człowiekiem. Co więc Bóg połączył, niech człowiek nie rozdziela [Mk 10,6-9 w przekładzie Biblii Poznańskiej]. Jak ciało człowieka ma charakter nienaruszalny tak i związek małżeński jest jednym ciałem. Rozdzielanie tego ciała na połowę jest makabrycznym jego okaleczaniem i uśmiercaniem. Kto się tego dopuszcza grzeszy przeciwko własnemu ciału, żeby nie powiedzieć, że jest samobójcą.
Bardzo potrzebujemy takiego rozumienia jedności w małżeństwie, bowiem zbyt często zdarza nam się podział między małżonkami na "ty – ja" i "moje – twoje". A przecież jedno ciało nie nosi dwóch portfeli, nie śpi jednocześnie w dwóch różnych łóżkach i nie rozjeżdża się na urlop w dwie różne strony świata. Idea małżeństwa jako "jednego człowieka" oznacza, że w danej chwili myślimy i działamy zgodnie, że nikt nie nazywa swoim tego, co posiada, ale wszystko jest wspólne. Wspólna także jest nasza odpowiedzialność za nienaruszalność "jednego ciała". Jak to robić?
Mamy w Piśmie Świętym dwa fundamentalne wskazania gwarantujące pełny sukces związku małżeńskiego. Bądźcie względem siebie nawzajem ulegli z szacunku dla Chrystusa. Żony, ulegajcie swym mężom jak Panu. Bo mąż jest głową żony, tak jak Chrystus Głową Kościoła – On jest Zbawcą Ciała. Toteż jak Kościół ulega Chrystusowi, żony niech to czynią względem mężów, we wszystkim. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Podobnie mężowie niech kochają swoje żony – tak, jak własne ciała. Kto kocha swoją żonę, kocha samego siebie. Nikt przecież swego ciała nie ma w nienawiści, raczej je karmi i chroni – tak, jak Chrystus Kościół. Jesteśmy bowiem członkami Jego Ciała. Właśnie dlatego opuści człowiek ojca i matkę, połączy się ze swą żoną i będzie z nią jednym ciałem. Jest to wielka tajemnica – odnoszę to do Chrystusa i Kościoła. Niech zatem każdy z was kocha swoją żonę jak samego siebie, a żona niech swojego męża ma w poszanowaniu [Ef 5,21-33].
ZADANIE MĘŻA
Mąż ma miłować żonę tak, jak Chrystus Kościół. To znaczy jak? Chrystus wydał za Kościół samego Siebie. Bądźcie względem siebie tacy jak Chrystus Jezus. On, choć istniał w tej postaci, co Bóg, nie dbał wyłącznie o to, aby być Mu równym. Przeciwnie, wyrzekł się siebie… [Flp 2,5-9]. Miłość rozpoznaliśmy po tym, że On oddał za nas swoje życie [1J 3,16]. Mąż nie ma zajmować się bronieniem swojej pozycji. Naśladując Chrystusa w Jego miłości do Kościoła ma dla dobra żony wyrzekać się swoich praw i wszystko poświęcać dla niej, nie stawiając w tym żadnej granicy.
Chrystus przyjął względem Kościoła tę postawę, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Mowa tu o złożonym i długotrwałym procesie, a zwłaszcza o atmosferze, w jakiej ten proces się odbywa. Nasz Pan cierpliwie oczyszcza nas kąpielą wodną w Słowie w atmosferze miłości. Liczy się tu nie tylko sama woda ale i miejsce, w którym kąpiel się odbywa. Można człowieka myć pod silnym strumieniem zimnej wody, ale jeśli się go kocha, to urządza mu się przyjemną kąpiel w wannie. Mąż w miłości do żony nie uświęca jej zimnym prysznicem wersetów biblijnych i szorstkich uwag. Potrafi zadbać o to, aby to była przyjemna kąpiel. Jego mowa do żony jest zawsze uprzejma, zaprawiona solą [Kol 4,6]. Unika gorzkich słów. Mężowie, miłujcie żony swoje i nie bądźcie dla nich przykrymi [Kol 3,19]. Taka metoda oczyszczania przynosi pożądany skutek. Wy jesteście już czyści dla słowa, które wam głosiłem [J 15,3].
Kolejnym aspektem miłości Chrystusa do Kościoła jest to, że On sam przygotowuje sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Tego zadania Syn Boży nie zleca, nie oddaje w niczyje ręce. Osobiście zajmuje się nami, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały. Podobnie mąż, dostrzegając niedoskonałości charakteru swojej żony nie idzie z tym problemem do duszpasterza, psychologa, ani tym bardziej, do jej mamusi. Nie żąda, aby ktoś zajął się jego żoną i skorygował jej zachowanie. On sam ją sobie przysposabia. Miłując ją – jak Chrystus miłuje Kościół – mąż cierpliwie wpływa na żonę i "urabia" ją tak, aby miło i zgodnie się im żyło.
Przypatrując się miłości Chrystusa do Kościoła widzimy także, że On karmi go i chroni. Tak jest. Nasz Pan obdarowuje nas wszystkim co jest potrzebne do życia i pobożności i zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa. Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? [Rz 8,31]. Wzorowana tym miłość męża do żony oznacza jego stałą troskę o zaspokajanie potrzeb żony i zapewnianie jej poczucia bezpieczeństwa.
Jezu, Jezu, Jezu, Twa miłość me serce zdobyła… - śpiewamy naszemu Panu, poruszeni ogromem okazanej nam łaski i wspaniałomyślnością z Jego strony. Miłość Pana Jezusa kruszy najtwardsze serca i je całkowicie przemienia. Tak też miłość męża zdobywa serce żony! Rzadko się zdarza, aby kobieta pozostała niewrażliwa na prawdziwą miłość.
Niech postawa Chrystusa Pana każdemu mężowi codziennie świeci przykładem, bo jego rolą jest miłować żonę tak, jak Chrystus umiłował Kościół. A jakie zadanie Słowo Boże wyznacza żonie?
ZADANIE ŻONY
Trzy razy Biblia mówi, że żona ma ulegać mężowi tak, jak Kościół Chrystusowi [Ef 5,22; Kol 3,18; 1Pt 3,1]. Innymi słowy, ma podporządkowywać się mężowi, jak Kościół Chrystusowi. Ktoś zapyta, który Kościół? Wiele złych, mylących i sprzecznych sygnałów płynie dzisiaj z Kościoła. Współczesny kościół zdaje się być coraz bardziej niezależny od Boga. Coraz mniej liczący się z Chrystusem. Coraz bardziej samowolny. Coraz mniej miłujący Chrystusa. Wzorować się więc należy na Kościele czasów apostolskich!
Przypatrując się Kościołowi opisanemu w Dziejach Apostolskich każda chrześcijanka z pewnością zauważy, że odnosił się on do Chrystusa Pana z wielkim respektem. Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Podkreślona tu bojaźń Pańska, to rozmiłowane w Chrystusie serca pierwszych chrześcijan, drżące w świętym respekcie i szacunku, aby swego Pana w żaden sposób nie zasmucić. Taka też ma być chrześcijanka w stosunku do swego męża. Ma się do niego odnosić z respektem i poszanowaniem. Nie ma dla męża nic ważniejszego ponad to, aby żona go szanowała i żeby nie stawiała przy tym swoich warunków. A żona niech swojego męża ma w poszanowaniu.
Pierwsi chrześcijanie podlegali Chrystusowi ochotnie i z radością. Nie ociągali się w pełnieniu Jego woli. Nie ciążyły im przykazania Chrystusowe. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe [1J 5,3]. Dla Chrystusa byli gotowi na wszystko. Ja przecież gotów jestem nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa [Dz 21,13]. Podporządkowywać się woli Pana to dla chrześcijan najwyższy zaszczyt i radość. Podobnie chrześcijanka, podporządkowuje się swojemu mężowi nie dlatego, że musi, ale dlatego, że tego chce. Odkrywanie woli męża i wychodzenie naprzeciw jego oczekiwaniom sprawia jej autentyczną radość. Nie karmi przy tym w sobie samoświadomości tego ulegania. Nie wylicza mężowi ile to już razy podporządkowała się i zrobiła coś ze względu na niego. Jest zajęta nie tyle tym, ile ją to kosztuje, co bardziej tym, jak bardzo jest w ten sposób pomocna i miła dla swojego męża.
Kościół podlega Chrystusowi we wszystkim. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14,7-8]. Wobec powyższego nie ma w Kościele żadnej tzw. rozsądnej granicy uległości względem Chrystusa. Każda Jego objawiona w Piśmie Świętym wskazówka jest dla nas rozkazem. Podlegamy naszemu Panu bezgranicznie. Podobnie żona w swej uległości mężowi nie stawia żadnych granic. Oczywiście mówimy o uległości mężowi, który wierzy w Jezusa Chrystusa. Nie mamy na myśli takiej sytuacji, że mąż jest złodziejem i chce, aby żona w nocy pomogła mu obrabować sąsiadów. To nie byłaby uległość wzorowana na relacji Chrystusa i Kościoła.
Tak oto Biblia daje mężowi i żonie po jednym, podstawowym zadaniu. On ma kochać żonę tak, jak Chrystus Kościół, a ona ma ulegać mężowi, jak Kościół Chrystusowi. Bardzo ważne jest, aby obydwoje skupili się na robieniu swego. Dość powszechnym błędem współmałżonków jest monitorowanie tego, jak partner wywiązuje się ze swojej powinności. To zatruwa duszę i prowadzi do napięć w małżeństwie. Koniecznie trzeba, aby mąż i żona byli skupieni na swoim zadaniu i aby swe role pełnili jednocześnie. Bez równego rozłożenia starań o małżeństwo nie może być mowy o pełnym sukcesie.
Pozwólcie, że posłużę się ilustracją dwukonnego zaprzęgu. Bywa, że przy źle wyregulowanych elementach uprzęży – jeden koń męczy się, a drugi próżnuje. Wóz wprawdzie jedzie, ale kosztem nadmiernego wysiłku jednego z nich. Nic dziwnego, że w pewnym momencie się zatrzymuje. Stąd ważna jest regulacja postronków i zastosowanie tzw. sztelwagi tj. dodatkowego orczyka pokazującego woźnicy, czy obydwie strony są jednakowo obciążone. Jeżeli któryś z koni się ociąga, trzeba go pobudzić do zrównania współodpowiedzialności za ciągnięty ciężar. Bóg po to wyznaczył mężowi i żonie opisane wyżej role w małżeństwie, aby obydwoje jednakowo przykładali się do ich spełniania.
Trwanie w Chrystusie domaga się od współmałżonków wierności idei jednego ciała. W kolejnym odcinku zajmiemy się kilkoma praktycznymi tego aspektami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz