26 maja, 2022

Dziesięć dni rozterki

Klon targany dzisiejszym wichrem
Tegoroczny kalendarz mówi, że właśnie mija czterdzieści dni od śmierci Jezusa Chrystusa, którego ukrzyżowano podczas żydowskiego święta Paschy. Za dziesięć dni święto Pięćdziesiątnicy i czas, gdy będziemy wspominać pierwsze wylanie Ducha Świętego na wszystkich ówczesnych uczniów Jezusa. Dzisiaj należy więc wspomnieć Wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa. Czym ono było dla apostołów? Jakie dni zapowiadało dla nich? Początek jakiego rodzaju prób w naszym życiu może obrazować?

Cztery ewangelie mówią o tym wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, gdy udzieliwszy przez Ducha Świętego poleceń apostołom, których wybrał, wzięty został w górę; im też po swojej męce objawił się jako żyjący i dał liczne tego dowody, ukazując się im przez czterdzieści dni i mówiąc o Królestwie Bożym. (...) I gdy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony w górę i obłok wziął go sprzed ich oczu. I gdy tak patrzyli uważnie, jak On się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w białych szatach stanęli przy nich i rzekli: Mężowie galilejscy, czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba [Dz 1,1-11].

Próbuję wyobrazić sobie, co wtedy czuli i co myśleli uczniowie Jezusa, gdy ich Mistrz uniósł się i zaczął znikać w chmurach. Po traumatycznych przeżyciach z okresu Paschy z wielkimi oporami powrócili do wiary, że On zmartwychwstał i naprawdę żyje. Ledwie co odzyskali Pana. Tak się cieszyli, że znowu razem mogli być w Galilei. Kazał im wrócić, więc powrócili do Jerozolimy i jak dawniej poszli razem na Górę Oliwną. I co?! Nagle został uniesiony w górę i obłok zabrał Go sprzed ich oczu. Zostali sami ze wzrokiem wlepionym w niebo. 

Myślę, że w ciągu kolejnych dni uczniowie zasmakowali wielu sprzecznych uczuć. Słyszeli z ust Pana, że nie zostawi ich na lodzie. Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki - Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was [Jn 14,16-18].  Mieli na Niego czekać w Jerozolimie. Mistrza już nie było, a obiecany 'Paraklet', który został im zapowiedziany jako Ktoś dokładnie o tej samej co Syn Boży naturze, randze i mocy, nie zastąpił Go od razu, z godziny na godzinę. My dzisiaj to wiemy, ale oni nie wiedzieli, że ich rozterka miała potrwać dziesięć dni. 

Dlaczego Bóg zaaplikował uczniom Jezusa kolejne dni oczekiwania? Czyż nie mógł im oszczędzić tego stresu i w momencie wniebowstąpienia Syna Bożego od razu zesłać im Ducha Świętego? Pan jednak zostawił ich i zobowiązał do czekania, nie wyjaśniając im dokładnie nawet tego, kiedy i jak spełni swą obietnicę. Cóż w tej sytuacji mogli zrobić? Zbierali się w sali na piętrze i razem się modlili. Tak nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy. Zstąpił na nich Duch Święty i napełnił wszystkich zgromadzonych.  W jednej chwili stało się im jasne, że odtąd ich naśladowanie Jezusa będzie miało charakter duchowy, już bez fizycznego oglądania Pana.

Nie ma się co dziwić, że obecnie i nam zdarzają się takie sytuacje, gdy Bóg zostawia nas, byśmy całymi dniami bili się z myślami, co nas czeka i jak będziemy dalej żyć? Nigdy nie jest to wszakże czas długotrwały, obmierzony na to, by doprowadzić nas do załamania się w wierze. Bóg jest wierny. On nie dopuści, aby was doświadczano ponad wasze siły. W czasie próby wskaże wam wyjście, abyście mogli ją znieść [1Ko 10,13]. Podczas, gdy niektórzy ludzie - żyjący poza łaską Bożą -  po mniej więcej dziesięciu dniach [1Sm 25,38] giną, to jednak ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają [Iz 40,31]. Dziesięć dni można rozumieć symbolicznie jako wskazówkę, że czas próby jest kontrolowany przez Boga. Nie lękaj się cierpień, które mają przyjść na cię. Oto diabeł wtrąci niektórych z was do więzienia, abyście byli poddani próbie, i będziecie w udręce przez dziesięć dni [Obj 2,10].

Wniebowstąpienie Jezusa, a co za tym idzie, pozbawienie uczniów możliwości dalszej, fizycznej społeczności z Mistrzem stało się dla nich korzyścią, a nie stratą. Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was [Jn 16,7] - tłumaczył im Jezus nadchodzącą zmianę. Języczkiem u wagi miało być ich zachowanie po wniebowstąpieniu. Jest nim i nasze zachowanie w sytuacji, gdy mając obietnicę, że Pan nas nie zostawi na pastwę losu, nagle poczujemy się przez Niego opuszczeni. Dzięki niech będą Bogu, że tego rodzaju próby zazwyczaj nie trwają długo. Po dziesięciu dniach Pan spełnił swą obietnicę i zstąpił na nich Duch Święty. Ważne wszakże, aby w takich chwilach ufnie modlić się i czekać.

19 maja, 2022

Czekanie źródłem szczęścia?

Czy można czuć się szczęśliwym już na samą myśl, że coś dobrego przed nami? Owszem. Zaręczona dziewczyna chodzi z motylkami w brzuchu, bo zbliża się dzień ślubu z jej ukochanym mężczyzną. Typowy uczeń robi się coraz szczęśliwszy wraz z nadchodzącym zakończeniem roku szkolnego i myślą o beztroskich wakacjach. Szczęściem utrudzonych pracą zarobkową, staje się coraz bliższa pora osiągnięcia wieku emerytalnego. Nawet w uciążliwej podróży czujemy się szczęśliwi pod warunkiem, że zmierzamy do wymarzonego celu.

Dodatkowym czynnikiem stymulującym poczucie szczęścia czerpanego z oczekiwania na zbliżające się dobro, jest brak wiedzy, kiedy dokładnie ono nastąpi. Panna Młoda w czasach biblijnego Izraela nie znała daty przybycia Oblubieńca. Każdego dnia więc kwitła ze szczęścia, wiedząc, że to może nastąpić już najbliższej nocy. W drodze do upragnionego - a nieznanego nam z wcześniejszego pobytu - celu podróży, każdy kolejny kilometr podnosi w nas poziom hormonów szczęścia. Świadomość, że docieramy na miejsce, że być może już zza najbliższego zakrętu wyłoni się cel naszych tęsknot, ekscytuje nas i uszczęśliwia.

Prawdopodobnie każdy chrześcijanin zastanawiał się, dlaczego nie została nam objawiona data powrotu Jezusa Chrystusa i naszego z Nim spotkania. Ktoś mógłby pomyśleć, że byłoby lepiej, gdybyśmy znali ten dzień i tę godzinę. Czy jednak uczniowie Jezusa byliby wtedy szczęśliwi? Czy chrześcijanie minionych wieków i pokoleń - wiedząc, że za ich czasów pochwycenie Kościoła nie nastąpi - mogliby ekscytować się i pokrzepiać myślą o rychłym powrocie Pana? Obawiam się, że wówczas ich ziemska pielgrzymka nabrałaby smutnego charakteru, a przez to stałaby się ciężarem nie do udźwignięcia. 

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie [Mt 24,42]. Nasz niebiański Ojciec dobrze nas zna i wie, co jest dla nas lepsze. Oczekiwanie na Pana podtrzymuje w nas potrzebę trwania w bliskiej społeczności z Nim, co już nas uszczęśliwia, bo moim szczęściem być blisko Boga [Ps 73,28]. Czasem dobrze jest czekać w milczeniu na zbawienie Pana [Tr 3,26] ale wyczekiwanie na Niego zawsze zawiera w sobie pierwiastek szczęścia.  Szczęśliwi wszyscy, którzy na Niego czekają [Iz 30,18]. 

Któregoś dnia Chrystus Pan ukaże się ku zbawieniu tym, którzy Go oczekują [Hbr 9,28]. Ta myśl wciąż na nowo mnie uszczęśliwia. Wyczekuję dnia spotkania z moim umiłowanym Zbawicielem i Panem. Każdy kolejny rok ziemskiej pielgrzymki, wręcz każda chwila, do tego chwalebnego momentu mnie przybliża. W tej myśli ani nawet groźba fizycznej śmierci, ani choroba ciała, nie mogą pozbawić mnie tego niezwykłego poczucia szczęścia. Przecież czekam  na spotkanie z Panem, jak na nic innego w życiu.