03 października, 2023

Miodomat

Przy wyjeździe z Górowa Iławeckiego, gdzie w tych dniach odwiedzam mojego brata przebywającego w szpitalu rehabilitacyjnym, stoi miodomat. Ktoś wpadł na pomysł, żeby sprzedawać miód bez konieczności osobistego kontaktu z nabywcą. Dzięki temu, o każdej porze dnia i nocy, mogę zatrzymać się przy miodomacie, wziąć sobie wybrany rodzaj miodu, włożyć do skrzynki należność i pojechać dalej w ogóle nie widząc się ze sprzedawcą. Wprawdzie dwukrotnie już skorzystałem z tego udogodnienia, ale zdecydowanie wolę jednak osobiste spotkanie z właścicielem pasieki, który ubogaca mój zakup uściskiem ręki oraz jakąś opowieścią o cudownych właściwościach miodu lub życiu pszczół.

Rzeczony miodomat można przyrównać do internetowej bazy kazań. Zatrzymujesz się przy jakimś portalu, wybierasz sobie mówcę, ktoś przypomina ci o złożeniu ofiary, klikasz i... masz swój ulubiony rodzaj duchowego pokarmu bez konieczności wychodzenia z domu. Ba, w dzisiejszych czasach łatwo można utworzyć sobie własną playlistę ulubionych kaznodziejów, taki wirtualny 'kazaniomat', dostosowany do osobistych preferencji. Tak prorokował o naszych czasach apostoł Paweł. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom [2Tm 4,3-4]. Wybierając się na nabożeństwo w realu, nie wiemy jak danej niedzieli Duch Święty przemówi do zboru. Ta niewiadoma sprawia, że drży nam serce. Każdy przecież ma coś za uszami... 

Współcześni chrześcijanie chcą słuchać tego, co jest dla nich miłe, co poprawia im samopoczucie i buduje ich 'ego'. Owszem, Słowo Boże przynosi nam pociechę, krzepi nas i upewnia na drodze wiary. Jednakże czasem kazanie musi nas też zaboleć, bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę [Hbr 4,12-13]. Prawdziwi słudzy Słowa Bożego, stojąc za kazalnicą lokalnego zboru, głoszą pełną ewangelię, a nie tylko wybrane jej aspekty. 

Rozumiem, że czasem zdarza się nam pilne zapotrzebowanie na miód bez możliwości dojazdu do pasieki. Dobrze więc, że ktoś wymyślił miodomat. Jednak w normalnej porze lepiej jest go ominąć i pojechać po miód tam, gdzie osobiście spotkać się można z pszczelarzem. Kazanie głoszone na żywo w zgromadzeniu współwyznawców Chrystusa, poza treścią merytoryczną, kryje w sobie ładunek emocjonalny, bardzo potrzebny do należytego przejęcia się Słowem Bożym i zastosowania go w życiu.

15 września, 2023

Komu najpierw?

Co jest podstawową i powszechnie obowiązującą misją chrześcijanina? - Głosić ewangelię. - Dzielić się Słowem Bożym. - Składać świadectwo o Jezusie Chrystusie. Gdzie? - Wszędzie, gdzie tylko jest to możliwe! Czy mamy wszakże jakieś wskazówki od czego należałoby zacząć? Owszem. Chrystusowa instrukcja na czas pierwszej misji Jego uczniów brzmiała: Nie udawajcie się w drogę do pogan i nie wchodźcie do miasta Samarytan. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela [Mt 10,5-6]. Według przykazania nadanego po zmartwychwstaniu, napełnieni Duchem Świętym apostołowie mieli być świadkami Jezusa tu, w Jerozolimie, w całej Judei, Samarii — i aż po najdalsze krańce ziemi [Dz 1,8]. Dopiero, gdy apostoł Paweł zrobił wszystko, co mógł, aby należycie zaprezentować Jezusa Chrystusa swoim rodakom, powiedział: Wam jako pierwszym mieliśmy przekazać Słowo Boga, skoro je jednak lekceważycie i uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, to zwracamy się do pogan [Dz 13,46].

By to lepiej zobaczyć, przybliżmy sobie ewangeliczną scenę uwolnienia pewnego człowieka od opętania demonicznego po wschodniej stronie Jeziora Galilejskiego. Jak wiadomo, obchodził Jezus wszystkie miasta i wioski, nauczał w ich synagogach i zwiastował ewangelię o Królestwie, i uzdrawiał wszelką chorobę i wszelką niemoc [Mt 9,35]. Chodzić z Nim po świecie, to była naprawdę wielka przygoda. Ów człowiek, zdrowy już na umyśle, chciał od razu dołączyć do teamu Jezusa i mieć udział w tej niezwykłej misji. Od ręki mógł okazać się bardzo przydatny, bo miał mocne, poruszające świadectwo. Przecież widok człowieka uwolnionego od legionu demonów, których napór doprowadził do szaleństwa wielkie stado świń, z pewnością przyciągałby do Jezusa wielu nowych słuchaczy.

Tymczasem Jezus na to się nie zgodził. W dzieleniu się ewangelią nie chodzi bowiem przede wszystkim o wywołanie widowiska, wyjście na ulicę, ani o same słowa. Niektórzy mają niezłe 'gadane'. Trzeba, żeby mieli też tak samo niezłe świadectwo życia. Gdzie najlepiej można je zobaczyć? Gdzie najprawdziwiej pokazujemy duchowe odrodzenie i nowe życie z Jezusem? Idź do swego domu, do swoich, i opowiedz im, jak wiele Pan dla ciebie zrobił i jak okazał ci miłosierdzie [Mk 5,19]. Wśród najbliższych, jak na dłoni widać, kim w rzeczywistości jesteśmy. Szybko można zobaczyć, co trzeba skorygować, abyśmy wyruszając na misję gdzieś dalej, nie okazali się niespójni duchowo i nie przynieśli ujmy Jezusowi. Na mieście, zwłaszcza na drugim końcu Polski, nietrudno udawać człowieka duchowego. We własnym domu od razu wiadomo, z kim mamy do czynienia. Dlatego najpierw należałoby sprawdzić się w najbliższym otoczeniu, przynieść ewangelię do swoich, a dopiero potem nieść ją na krańce świata. 

Doznaję radości, gdy wieloletni chrześcijanie opuszczają bezpieczne kręgi chrześcijańskiego środowiska i wyruszają na misję, by dotrzeć z ewangelią do innych miejscowości, krajów i narodów. Na miejscu zrobili już swoje, czas więc na zdobywanie dusz dla Chrystusa z dala od domu.  Nie pochwalam natomiast angażowania w akcje i wyjazdy misyjne osób, które we własnym domu, wśród swoich, nie wydały jeszcze świadectwa przemienionego życia. Jezus wskazał, by świeżo oczyszczony człowiek najpierw poszedł do środowiska, w którym był znany ze złej przeszłości i w nim - najlepiej co najmniej przez kilka lat - pokazał praktyczną moc ewangelii we własnym życiu. Różnica pomiędzy starym życiem a postępowaniem w nowości ducha [Rz 7,6] najbardziej przysługuje się krzewieniu prawdziwej wiary w Jezusa Chrystusa.

07 września, 2023

Mozaika Kobiety Niezwykłej

Mozaika w jęz. czeskim
Mijające lato zapisze się w moim sercu odnowieniem więzi z bardzo bliską niegdyś nam osobą, a przez dekady poza Polską stawiającą czoła rozmaitym przeciwnościom i wyzwaniom. Ta niezwykła kobieta to Grażyna Pawlas-Kaletova, Gdańszczanka od ponad czterdziestu lat mieszkająca w Republice Czeskiej. W młodości dane nam było razem przeżyć kilka lat w społeczności zboru zielonoświątkowego przy ul. Menonitów w Gdańsku. Grażyna była wówczas duszą i sercem kościelnej grupy młodzieżowej. Pełna empatii chodziła z gitarą, rozśpiewywała nas, odwiedzała, wsłuchiwała się w nasze problemy i prowadziła nasze spotkania młodzieżowe. Potem wyszła za mąż za Daniela z Czech, wyjechała z Gdańska i nasze kontakty się urwały... 

Bliższe spotkanie po latach wprawiło mnie w zdumienie. Bóg obdarował Grażynę wieloma uzdolnieniami. Nie tylko gra i śpiewa, z czego znałem ją w Polsce. Nie tylko potrafi wsłuchać się w ludzką duszę, okazać współczucie i praktycznie pomóc, co przez kilkadziesiąt lat z powodzeniem robiła jako żona pastora w Czechach. Dzisiaj, poza tym, że jest dojrzałą w wierze kobietą, jest też artystką i to przez wielkie A. Pod artystycznym pseudonimem Job D. Grash wytwarza rzeczy naprawdę piękne. Przez lata tworzyła różne cuda ze skóry. Maluje obrazy, projektuje i zwykłym przedmiotom nadaje unikatowy charakter. Wnętrza, zarówno jej domu w Taborze jak i mieszkania w Pradze, są tak przepełnione dziełami sztuki, że można odnieść wrażenie bliskie odwiedzinom w renomowanej galerii. Nawiasem mówiąc, Grażyna w Pradze i Taborze ma dwie własne galerie, w których można nabyć jej dzieła, ale też dzieła innych, głównie polskich artystów. W obydwu galeriach Job D. Grash prowadzi też warsztaty artystyczne, gdzie miłośnicy sztuki mogą rozwijać swój talent i nabywać doświadczenia.  

Wnętrze domu Grażyny w Taborze
Grażyna, jako chrześcijanka, ma za sobą mnóstwo przeżyć i doświadczeń o charakterze duchowym. Będąc przez cztery dekady na obczyźnie żoną pastora i wychowując trzech synów, doznała każdych emocji i zetknęła się z najróżniejszymi problemami. Dzielnie stawiała im czoła, ale też miała chwile zwątpienia i rozterki. Jednym z owoców tak bogatego życia jest "Mozaika". Jest to zbiór jej "refleksji na lepsze i gorsze dni. Są to krótkie rozważania na temat życia, wiary i nas samych. Książka mówi o tym, jak odnaleźć właściwy kierunek, abyśmy mogli być zadowoleni z życia". Grażyna napisała je i wydała w języku czeskim, przełożyła je też na język polski. Zapoznałem się już z niektórymi jej refleksjami i nabrałem przekonania, że trzeba tę książkę wydać również w Polsce. Rozpoczynam właśnie starania w tym kierunku. Prawie wszystko jest gotowe. Mozaika będzie naprawdę unikatowym smaczkiem na polskim rynku literatury chrześcijańskiej.

Już dzisiaj ją gorąco polecam, chociaż przed nami jeszcze trochę pracy i starań wydawniczych.

05 września, 2023

"Szpital w Leśnej Górze" istnieje!

W tle nowy budynek rehabilitacji neurologicznej szpitala w Górowie 
Kilka dni temu mój brat Adam, po udarze krwiotocznym mózgu i spędzeniu niemal trzech tygodni w szpitalu miejskim w Chełmie, został przewieziony karetką do szpitala, gdzie zostanie poddany rehabilitacji neurologicznej. Nie jest to szpital położony najbliżej domu, ani też najbliżej miejsca udaru, a jednak żywię przekonanie, że jest to miejsce na ten czas dla Adama najwłaściwsze. Mowa o Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym w Górowie Iławeckim i wszystkim modlącym się o mojego brata Przyjaciołom chciałbym troszkę opowiedzieć o tym, jak tam trafiliśmy.

Otóż, gdy z ust ordynatora oddziału urazowego szpitala w Chełmie usłyszałem, że sami musimy sobie załatwić miejsce w jakimś szpitalu na rehabilitację brata, zacząłem wśród znajomych rozpytywać się, dokąd można by przewieźć Adama, tak aby mógł tam pojechać bezpośrednio po zabraniu go z Chełma. Już w pierwszych dniach moich poszukiwań bardzo pomógł mi wierzący w Pana Jezusa lekarz Grzegorz. Znając go z postawy braterskiej życzliwości, ośmieliłem się zagadnąć Grzegorza w tej sprawie, a  on rozpytał się wśród znajomych neurologów, które miejsce ich zdaniem byłoby w tym przypadku najwłaściwsze. Otrzymałem kilka wskazań, a Górowo było na pierwszym miejscu tej listy.

Czym prędzej odszukałem ów szpital w Internecie, poczytałem o nim i w niedzielę, 20 sierpnia 2023 roku około godz. 18 wpadłem na dość szalony pomysł. Mianowicie odnalazłem na FB profil Pani Dyrektor tego szpitala i napisałem do niej prywatną wiadomość. Krótko opisałem problem i poprosiłem o miejsce dla Adama. Mając świadomość, że normalnie w ten sposób nie załatwia się takich spraw, zwłaszcza w niedzielny wieczór, pomodliłem się do Boga o Jego wsparcie. Pomyślałem też sobie, że jeżeli Pani Dyrektor tego samego wieczoru zareaguje w jakiś sposób na moją wiadomość, to będzie dla mnie oznaczać, że jej szpital jest właściwym kierunkiem moich starań. Parę godzin później zajrzałem na FB. W Messengerze miałem jedną nieodczytaną wiadomość, utworzoną około godziny19. Pani Dyrektor napisała, abym przesłał dokumentację medyczną brata w celu weryfikacji, czy kwalifikuje się on na pacjenta ich szpitala. 

Nie chcąc przegapić żadnej innej możliwości zdobycia miejsca dla Adama, w poniedziałek, 21 sierpnia, skorzystałem z propozycji Pana Marka, niezwykle nam życzliwego prezesa pobliskiej firmy, który poświęcił mi czas i zabrał mnie do znajomego ordynatora w jednym z gdańskich szpitali, aby w nim poszukać łóżka na oddziale rehabilitacji neurologicznej. Po zetknięciu się z miejscową służbą zdrowia upewniłem się, że chociaż dla nas byłoby najwygodniej i najbliżej, gdyby Adam rehabilitował się w Gdańsku, to jednak trzeba mu szukać miejsca poza Trójmiastem. Wewnętrznie byłem już mocno przekonany do szpitala w Górowie. Zaczęliśmy więc działać w tym kierunku.

Ania, która od samego początku codziennie dyżurowała przy mężu w chełmskim szpitalu, wyprosiła tam o aktualną dokumentację medyczną Adama i przesłała mi jej fotokopię. Wydrukowałem ją i w środę, 23 sierpnia po południu - prosząc Boga o pobłogosławienie mojej misji - popędziłem motorem do Górowa, aby na własne oczy zobaczyć ów szpital i zawieźć zdobytą dokumentację medyczną z nadzieją, że Adam zostanie tam przyjęty. Tego dnia moja Yamaha szczególnie ochotnie pokonała dystans 150 kilometrów i - o, dziwo - podjechała bezpośrednio pod drzwi Oddziału Rehabilitacji Neurologicznej. Od razu zostałem przyjęty i wysłuchany przez Panią Oddziałową, która zapisała sobie moje dane kontaktowe i obiecała, że następnego dnia lekarze zapoznają się z dostarczoną dokumentacją medyczną Adama. Dodała mi też otuchy, że sprawa mojego brata spotka się z ich pełną życzliwością. Po wyjściu z jej gabinetu postanowiłem przed wyruszeniem w drogę powrotną przespacerować się po terenie szpitala. Przechodząc obok innego budynku zobaczyłem, że jestem przy wejściu do gabinetu Pani Dyrektor Szpitala. Błysnęła mi myśl, żeby tam wejść i - jeśli ją zastanę - podziękować jej, że odpowiedziała w niedzielę na moją wiadomość.

Wszedłem po schodach na górę, otworzyłem drzwi Sekretariatu i... stanąłem oko w oko z Panią Dyrektor.  Zająknąłem się niezdarnie, wyjaśniając w jakim celu do niej zajrzałem. Od razu skojarzyła sprawę, zaprosiła mnie do swojego gabinetu, poczęstowała kawą i wezwała Panią Oddziałową z dokumentacją medyczną Adama. Szczypnąłem się w rękę, czy na pewno to wszystko dzieje się na jawie. Byłem wzruszony do łez i bardzo wdzięczny Bogu, że tak mnie przez dobrych ludzi naprowadził na "Szpital w Leśnej Górze" - upss, przepraszam, chciałem napisać - na Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny w Górowie Iławeckim.

Tydzień później, w środę 30 sierpnia 2023 roku, karetka z moim bratem na pokładzie, wyruszyła o 5 rano ze szpitala w Chełmie i tuż przed południem zajechała pod drzwi szpitala w Górowie. Adam dotarł do miejsca, gdzie będzie rehabilitowany. Aby sprawić mu przyjemność, przyjechałem tam jego motocyklem BMW F700 GS, który i tak musiałem zabrać z Lubelszczyzny i wstawić do jego garażu w Pruszczu Gdańskim. Chciałem, by przy okazji zobaczył, że z jego motorkiem wszystko jest OK. Chwilę później do Górowa dotarła też Ania, która dzielnie pokonała za kierownicą cały dystans, aby jak najszybciej znowu znaleźć się przy Adamie. Bardzo była pomocna w procesie przyjmowania Adama na oddział, bo znała wszystkie szczegóły jego pobytu w Chełmie. Gdy byliśmy zaabsorbowani lokowaniem Adama w jego sali, Pani doktor, która będzie nadzorować proces jego rehabilitacji, poczęstowała nas ciastem, co znowu wprowadziło mnie w stan wzruszenia. Tak więc, już pierwsze godziny w tym nowym miejscu przekonują mnie, że w całym tym nieszczęściu nasz Niebiański Ojciec troszczy się o nas i nas błogosławi. Czyż opisane tu wydarzenia o tym nie świadczą?

Mam już swoje przemyślenia i osobiste wnioski z opisanych tu i we wcześniejszym wpisie, przeżyć. Wierzę, że nie zabraknie ich też w sercu Adama. W tych dniach bardzo krzepi mnie natchniona myśl, wyrażona niegdyś przez proroka Ozeasza: Chodźcie, zawróćmy do PANA! Tak, On nas rozszarpał, ale też uleczy, zranił nas, ale nas też opatrzy! [Oz 6,1]. Drodzy Przyjaciele! Dziękując Wam za dotychczasowe modlitwy wstawiennicze, proszę, abyście nadal pamiętali o Adamie. 

Niech nasz umiłowany Bóg i PAN, Jezus Chrystus, będzie błogosławiony!

01 września, 2023

Lekcja z przerwanej wyprawy

Trasa naszej wyprawy w rodzinne strony
Mijającego lata, razem z Adamem, starszym ode mnie o dwa lata bratem, zapragnęliśmy odwiedzić na motorach miejsce naszego dzieciństwa w gminie Wola Uhruska na Lubelszczyźnie. Plan był taki, że bez pośpiechu pojedziemy lokalnymi drogami aby delektować się przyjemnością jazdy na motocyklu i nacieszyć oczy malowniczymi krajobrazami. Po noclegu u naszego przyjaciela z młodości, pastora Ryszarda z Hniszowa nad Bugiem, mieliśmy zamiar następnego dnia pojeździć po bliskiej nam sprzed pięćdziesięciu lat okolicy, odwiedzając kilka osób oraz grób naszego ojca w Rudzie Hucie. Wieczorem planowaliśmy na naszej "ojcowiźnie" we wsi Piaski, w miejscu nieistniejącego już siedliska, rozbić namiot i - jak za chłopięcych lat - siedząc przy ognisku popatrzeć w te same gwiazdy i powspominać sobie kilkanaście lat tam niegdyś przeżytych.

Wyjechaliśmy rankiem, 10 sierpnia 2023 roku. Zgodnie z planem pojechaliśmy przez Tczew, Gniew, Kwidzyn, Gardeję, Konojady, Brodnicę, Rypin, Sierpc, Płock, Dobrzyków, Iłów, Sochaczew, Błonie, Płochocin, aby z kilkoma przystankami dotrzeć do Piaseczna, gdzie w zaprzyjaźnionym serwisie motocyklowym Moto-Motion zrobiono uzgodniony wcześniej przegląd mojej Yamahy XJ6. Po parogodzinnej przerwie, jadąc dalej przez Górę Kalwarii, Magnuszew, Kozienice, Gniewoszów, Puławy i Kurów, wjechaliśmy na drogę ekspresową S17 w kierunku Lublina. Według planu mieliśmy nią jechać tylko do miejscowości Garbów i znowu zjechać na drogi lokalne. Ponieważ zbliżał się wieczór, do głowy przyszła mi myśl, aby zostać już na tej trasie, wprawdzie bardzo ruchliwej, ale za to umożliwiającej szybszy dojazd do celu. Po chwili bicia się z takimi myślami otrząsnąłem się jednak z tego pomysłu, pragnąc do końca trzymać się przyjętej zasady podróżowania lokalnymi drogami. Tak więc zjechaliśmy z 'ekspresówki' i jadąc przez Niemce, Łęczną, Cyców, zbliżaliśmy się do Sawina. Wjeżdżając do wsi Kozia Góra zwolniliśmy bardzo przed dość ostrym zakrętem w prawo.

Miejsce udaru Adama
Nagle w prawym lusterku zobaczyłem, że Adam nie skręcił. Pojechał prosto i przewrócił się na prawą stronę w trawę na lewym poboczu szosy. Zawróciłem i podbiegłem do niego. Podniósł się jeszcze na kolana, postawiliśmy jego motor i chciał przypiąć prawy kufer, który w trakcie upadku odpiął się od motocykla. Wtedy zdałem sobie sprawę, że mój brat nie mówi, a tylko coś bełkoce. Osunąwszy się na ziemię, chwycił się lewą ręką ramy motocykla i próbował wstać. Prosiłem, żeby się położył, że coś złego się z nim dzieje i nie powinien się wysilać. On jednak z wszystkich sił walczył, żeby się podnieść, tak jakby myślał, że jeśli się położy, to już nie wstanie. Wtedy nadjechało jakieś auto i dwoje ludzi ruszyło nam z pomocą. Nadbiegający mężczyzna okazał się rehabilitantem, który od razu stwierdził, że 'na dwieście procent' mój brat ma udar. Dokładnie o godz. 19:56 zadzwoniłem pod nr 112 po pomoc, a pan Patryk zaczął fachowo zajmować się Adamem.

Chociaż najpierw przyjechała policja, potem straż pożarna, a dopiero na końcu najbardziej wyczekiwana przeze mnie karetka pogotowia, to i tak wszystko odbyło się na tyle sprawnie, że już o godzinie 20:58 zadzwoniła do mnie lekarka z oddalonego o 22 km szpitala w Chełmie, aby wypytać mnie o różne szczegóły dotyczące Adama, który od razu znalazł się tam na izbie intensywnej opieki oddziału udarowego. Rankiem dowiedziałem się, że doznał udaru krwiotocznego mózgu z utratą mowy i niedowładem całej prawej strony. Bardzo poruszające dla mnie było to, że lekarka już w pierwszych słowach naszej rozmowy stwierdziła: Całe szczęście, że nie jechaliście jakąś autostradą czy ruchliwą drogą, bo wtedy to dopiero byłaby ogromna tragedia i to nie tylko dla was. Natychmiast myślami wróciłem do tej chwili na S17, gdy z trudem odparłem myśl o pozostaniu na trasie szybkiego ruchu i dzięki temu, mimo zbliżającego się wieczoru, zjechaliśmy na lokalną szosę. Kolejny już raz - tym razem bardzo dobitnie - przekonałem się, że dobrze jest słuchać wewnętrznego głosu, za pomocą którego Duch Święty przemawia do wierzącego człowieka i go prowadzi. O mały włos nie dałem się zwieść całkiem racjonalnej przecież myśli, żeby pozostać wśród pędzących aut i dzięki temu bardzo szybko popędzić do celu.

Po przesłuchaniu policyjnym, dwukrotnych oględzinach motocykla Adama na szosie i przetransportowaniu go na lawecie do garażu pastora Ryszarda, tej nocy nie za bardzo mogłem zasnąć. Przede wszystkim wciąż przeżywałem tę dramatyczną walkę Adama o to, ażeby się nie poddać i nie położyć. Zaczęła ciążyć mi też myśl, że może jestem winny tej tragedii, że może ta wyprawa była dla mojego brata zbyt wielkim wysiłkiem, że gdybyśmy pozostali w domach, to może Adam w ogóle nie doznałby tego udaru. Uspokoiłem się dopiero wówczas, gdy przeczytałem, że zgodnie z medycznymi źródłami pęknięcie naczynia krwionośnego podczas udaru krwotocznego mózgu następuje niezależnie od wysiłku organizmu. Udar krwotoczny mózgu to wynaczynienie krwi bezpośrednio do mózgu, które powstaje w wyniku pęknięcia zmienionego miażdżycowo naczynia wewnątrzmózgowego lub tętniaka. W wyniku tego powstaje krwiak śródmózgowy, który rozpiera i uciska mózg, prowadząc do wystąpienia objawów neurologicznych. Dałem więc odpór oskarżającym mnie myślom. Skupiłem się na tym, co praktycznie w tej nowej sytuacji należało robić. Ba, zaczęło pocieszać mnie to, że Adam ostatnie godziny przed udarem spędził jadąc na swoim motorku BMW F 700GS, czując woń pól i lasów, tym samym spełniając marzenie o wspólnej wyprawie w rodzinne strony.

Dwa wnioski cisną mi się do mojej chrześcijańskiej głowy, gdy myślę o opisanych powyżej przeżyciach. Po pierwsze, ażeby trzymać się wytyczonej nam i obranej przez nas drogi. Chodzi mi tu głównie o drogę wiary, o naśladowanie Jezusa Chrystusa. Czasem nachodzą nas myśli, żeby dać sobie spokój z prostolinijnym posłuszeństwem ewangelii Chrystusowej i swoje chrześcijaństwo zmodyfikować, dostosowując się do zmian zachodzących w świecie. Trwanie w nauce apostolskiej wydaje się być dzisiaj dużym i wstydliwym już nieco anachronizmem. Miewamy liczne pokusy, by sobie coś ułatwić, ulepszyć i przyspieszyć. Niejedna droga wydaje się człowiekowi prosta, w końcu jednak okazuje się drogą do zguby [Prz 14,12]. Ja jestem droga, prawda i życie [Jn 14,6] - powiedział Jezus, a Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Kto się za daleko zapędza i nie trzyma się nauki Chrystusowej, nie ma Boga. Kto trwa w niej, ten ma i Ojca, i Syna [2Jn 1,9].

Po drugie, z odświeżoną świadomością dochodzę do wniosku, że dobrze jest nasłuchiwać wewnętrznego głosu Ducha Świętego i okazywać Mu posłuszeństwo. Czasem mogą nam w tym przeszkodzić chwilowe odczucia i rozbudzone emocje. Przeszkodą może też być włączenie racjonalnego myślenia lub chęć spodobania się innym ludziom. Jeżeli w takich chwilach nie zabraknie nam duchowej uważności, to Duch Święty szybko odezwie się do nas, podpowie co zrobić i wspomoże nasz powrót na drogę pełnienia woli Bożej. Tak przynajmniej było przed udarem Adama. Jeżeli to naczynko krwionośne w jego mózgu miało pęknąć właśnie w tej godzinie, to chyba nie wymyśliłbym miejsca lepszego i bardziej do tego bezpiecznego, niż ten zakręt przy wjeździe do Koziej Góry. Wielokrotnie wcześniej zdarzyło mi się zlekceważyć podobny, wewnętrzny impuls do wykonania określonej czynności, a potem tego żałowałem. Tym razem - dzięki okazanej mi łasce Bożej - postąpiłem jak należy.

Adam opuścił już oddział udarowy szpitala w Chełmie i został przewieziony na rehabilitację neurologiczną do Wojewódzkiego Szpitala Rehabilitacyjnego w Górowie Iławeckim. Miałem w związku z tym kolejne przeżycia i mam nowe wnioski ale - być może - opiszę je w następnym świadectwie.

14 sierpnia, 2023

Inne oblicze Ukrainy

Nasz brat w Chrystusie, Artem, członek Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku, który tutaj pracował i się ożenił, pojechał z żoną na Ukrainę, aby załatwić niezbędne dokumenty. Ich pobyt z powodu biurokratycznych procedur mocno się wydłużył. Na Ukrainie urodziło się im pierwsze dziecko i wtedy zaczęła się wojna. Wkrótce na świat przyszło drugie dziecko. Gdy inni uciekali, Artem postanowił pozostać w swoim kraju i na miejscu zatroszczyć się o żonę i dzieci. Ponieważ jest chrześcijaninem i uważa, że nie powinien strzelać do ludzi, odmówił udziału w konflikcie zbrojnym z bronią w ręku. Są przecież inne możliwości bycia użytecznym dla swojej ojczyzny w trudnych czasach. Posiłkował się też argumentem, że jest jedynym żywicielem rodziny i ma dwójkę malutkich dzieci, których nie może zostawić na pastwę losu. Ukraińskie władze odmówiły mu jednak prawa do wolności w tym zakresie. Zaczęły ciągać go po sądach i grozić więzieniem. Decydująca rozprawa sądowa w jego sprawie ma się odbyć w dniu 18 października 2023 roku.

Coś mocno mi tu zgrzyta. Słyszę bowiem, że Ukraina walczy o prawa człowieka i - wręcz na skalę europejską - broni demokracji, a jednocześnie tak obchodzi się ze swoimi obywatelami? Czy ukraiński rząd, tak głośno domagający się przyjęcia do Unii Europejskiej, jednocześnie może karać więzieniem uczciwego, spokojnego i pracowitego człowieka za to, że chce on postępować zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniem? Czy pacyfistyczne podejście do życia, połączone z troską o własną żonę i dzieci, zasługuje na karę więzienia?

Już w starożytnym Izraelu uwzględniano szczególne okoliczności zwalniające człowieka z obowiązku uczestnictwa w działaniach zbrojnych. Jeżeli ktoś z was zbudował nowy dom, a jeszcze go nie poświęcił, niech wróci do swego domu, aby nie zginął w walce i by ktoś inny go nie poświęcił. I jeżeli ktoś zasadził winnicę, a jeszcze z niej nie korzystał, niech idzie z powrotem do swego domu, aby nie zginął w walce i by ktoś inny z niej nie korzystał. A jeżeli ktoś zaręczył się z kobietą, a jeszcze jej nie pojął, niech idzie z powrotem do swego domu, aby nie zginął w walce i by ktoś inny jej nie pojął. I niech nadzorcy jeszcze dalej mówią do wojowników tak: Jeżeli ktoś jest bojaźliwy i lękliwego serca, niech idzie z powrotem do swego domu, niechaj nie osłabia serca swoich braci jak swoje [5Mo 20,5-8].

 Jeżeli ktoś niedawno się ożenił, to nie wyruszy na wojnę i nie nałoży się nań żadnych uciążliwych świadczeń, ale niech będzie wolny przez jeden rok dla swojej rodziny, niech raduje się swoją żoną, którą pojął [5Mo 24,5]. Podkreślam, że wystarczył nawet sam fakt bojaźliwej natury człowieka, a mógł on zostać w domu, bo i tak przecież na wojnie nie byłoby z niego większego pożytku. Tak było na przykład, gdy Gedeon formował wojsko do walki. Każ więc ogłosić ludowi tak, aby usłyszał: Kto bojaźliwy i lękliwy, niech zawróci. I dokonał Gedeon przeglądu, wskutek czego zawróciło z zastępu dwadzieścia dwa tysiące [Sdz 7,3].

Przed żoną Artema, a i przed nim samym, dwa miesiące rozterki i niepewności. Jaki będzie werdykt sądu? Co możemy zrobić, aby naszego brata w Chrystusie wspomóc i uratować przed więzieniem? Oczywiste, że będziemy się modlić, o co niniejszym serdecznie apeluję. A może powinniśmy zrobić coś jeszcze?

08 sierpnia, 2023

Całkowite fiasko

Wymarłe siedlisko na Podlasiu
W drugim dniu lipcowego objazdu Polski motocyklem wzdłuż jej granic, gdzieś na Podlasiu, natrafiłem na poruszający widok. Ludzkie siedlisko; opuszczone, zniszczone, zarośnięte i całkowicie wymarłe. Budynek mieszkalny, obora, stodoła, szopa, a nawet studnia - wszystko w totalnej ruinie. Obok czegoś takiego nie mogłem przejechać, nie zatrzymując się na chwilę zadumy. Włączyłem wyobraźnię.

Ta wiejska zagroda musiała wyglądać niegdyś bardzo obiecująco. Dom mieszkalny od strony szosy, praktyczny układ wszystkich, potrzebnych w gospodarstwie, budynków i własna woda ze studni. Wspaniałe warunki do życia całej rodziny. W tym domostwie kiedyś kwitło życie. Stałem pośrodku podwórza i wyobrażałem sobie, że widzę dym ulatujący z komina, słyszę bawiące się dzieci, a z budynków inwentarskich dochodzą mnie odgłosy karmionej trzody. Wszystko swego czasu tętniło tu życiem. A teraz? Martwa cisza i przytłaczający widok wstydliwie chowających się w dzikiej zieleni ruin. Całkowite fiasko. Coś złego musiało się tu stać. Jakiś błąd został tu popełniony lub jakieś nieszczęście nawiedziło to miejsce. Wzruszyłem się.

Pomyślałem o duchowym życiu chrześcijanina. Po przeżyciu narodzin z Ducha Świętego rozkwita w nim nowe życie z Jezusem. Miłość do Boga wyraża on codzienną społecznością z Panem, poprzez czytanie Biblii i modlitwę. Trwa we wspólnocie Kościoła, biorąc udział w zgromadzeniach zboru i pielęgnując osobiste kontakty z braćmi i siostrami w Chrystusie. Dzieli się ewangelią w swoim środowisku i gotów jest wszędzie rozgłaszać dobrą nowinę o Jezusie Chrystusie. Jego codzienność jest miła dla ludzi, a upodobniając się do Jezusa, przynosi on chwałę Bogu. Lecz ten wspaniały proces czasem zostaje zakłócony i przerwany. Niestety, bywa, że w życiu chrześcijanina pojawia się grzech, który zaczyna go wyniszczać. Jeśli natychmiast nie wyzna go Bogu i się z niego nie opamięta, grzech - jakikolwiek by on nie był - wcześniej czy później - zrujnuje go całkowicie. Zazdrość jest jak próchnica kości [Prz 14,30]. 

O narodzie wybranym z czasów Starego Przymierza Bóg powiedział, że oddalili się ode Mnie, poszli za marnością - i zmarnieli [Jr 2,5]. Taki los czeka też każdego chrześcijanina, który dopuści jakiś grzech i pozwoli mu się zagnieździć w swoim życiu. Wkrótce zacznie on zaniedbywać swoją społeczność z Bogiem i opuszczać zgromadzenia ludu Bożego. Przestanie regularnie czytać Biblię i się modlić. Straci też ochotę do dalszego utrzymywania osobistych kontaktów z innymi wierzącymi. Pycha, namiętność, miłość do pieniędzy, nadmierna troska o byt lub jakieś uzależnienie - krok po kroku doprowadzą jego życie duchowe do ruiny. Opuści go chwała Boża, a jego życie zamieni się pod względem duchowym w martwą egzystencję.  I co z tego, że ktoś - podobnie jak ja nad tą zapuszczoną i wymarłą posesją na Podlasiu - zatrzyma się przy nim i nad nim zapłacze? 

Nikt nie chciałby tak skończyć. Dlatego zachowujmy czujność. Pielęgnujmy społeczność z Bogiem i Jego ludem. Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie [2Ko 13,5]. Nie lekceważmy w swoim życiu żadnego grzechu. Czym prędzej wyznawajmy go Bogu. Bezzwłocznie naprawiajmy to, co się popsuło w naszych relacjach z braćmi i siostrami w Chrystusie. Kto wytrwa aż do końca, ten będzie zbawiony [Mt 10,22].

Tylko dotrzeć tam, tylko wytrwać w Nim
Z wiarą w końcu dni znalezionym być
- śpiewaliśmy w niedzielę na zakończenie nabożeństwa Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE.

01 sierpnia, 2023

Czy nadal wierzyć?

Wielu ludzi traci wiarę w Boga. Zjawisko na tyle się nasila, że zaczynam już rozumieć zagadkowe niegdyś dla mnie słowa Jezusa: Tylko czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? [Łk 18,8]. Podłoże tych rozterek może być różne, ale myślę, że jest nim również rozczarowanie biorące się z jednostronnego pojmowania chrześcijaństwa. Polega ono na tym, że Bóg i Kościół mają spełniać oczekiwania człowieka. Gdy tego nie robią, stają się niepotrzebne. Ponieważ Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy w sposób, w jaki byśmy sobie życzyli, to czy warto nadal się modlić? Skoro kilka tabletek - jak powiedziała mi pewna kobieta - dało mi więcej, niż cztery lata modlitwy, to czy jest sens nadal wierzyć w Boga?

 Zacznijmy od tego, że przychodzenie do Boga z oczekiwaniem nie mającym dostatecznych podstaw w Piśmie Świętym musi skończyć się rozczarowaniem. Wielu nawracającym się ludziom powiedziano, że zapraszając Jezusa do serca, dostąpią tym samym rozwiązania swoich problemów, a ich życie stanie się pasmem rozmaitych sukcesów. Dzięki temu, że w Chrystusie staną się dziećmi Bożymi, niebiański Ojciec będzie ich darzyć zdrowiem, dostatkiem i pomyślnością. Z takim pojmowaniem chrześcijańskiej drogi nikt na dłuższą metę na niej nie wytrwa. Bóg nikogo na tym świecie nie pociąga do Jezusa Chrystusa w takim celu, aby ułatwiać mu życie i zasypywać go błogosławieństwami. Nie taki ma być powód, dla którego stajemy się chrześcijanami.

 Jedynym - całkowicie zamocowanym w Biblii - powodem pojednania się z Bogiem przez wiarę w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i naszego oddania się Bogu, jest pragnienie poświęcenia reszty życia pełnieniu woli Bożej i chęć służenia chwale Bożej. I to w każdych warunkach. Zarówno w dniach dobrych jak i w złych nastawiam się na to, że - jak pisał św. Paweł - uwielbiony będzie Chrystus w ciele moim, czy to przez życie, czy przez śmierć [Flp 1,20]. Cokolwiek innego przyciągnie nas do Boga, wcześniej czy później skończy się niedosytem, rozczarowaniem i zapotrzebowaniem na nowe bodźce. Uzdrowiony będzie spodziewał się nowego cudu. Pocieszony będzie nastawiony na kolejną pociechę. Rozradowany będzie wyglądał nowego powodu do radości. Wsparty materialnie będzie chciał, żeby wciąż na nowo go wspierać. Uniesiony duchowo będzie żądny nowych uniesień.

 Ludziom przychodzącym z powodu tego, że z ręki Jezusa najedli się chleba, Pan powiedział: Zabiegajcie nie o pokarm, który ginie, ale o pokarm, który trwa, o pokarm żywota wiecznego, który wam da Syn Człowieczy: na nim bowiem położył Bóg Ojciec pieczęć swoją. Rzekli więc do niego: Cóż mamy czynić, aby wykonywać dzieła Boże? Odpowiedział Jezus i rzekł im: To jest dzieło Boże: wierzyć w Tego, którego On posłał [Jn 6,27-29].

 Wiary w Jezusa Chrystusa nie można sprowadzać się do tego, że Bóg jest na naszych usługach; że spełnia nasze życzenia, wsłuchuje się w nasze pragnienia, działa zgodnie z naszym tokiem myślenia itd. Wiara w Boga polega na zaparciu się samego siebie i naśladowaniu Jezusa Chrystusa z gotowością dzielenia Jego losu na ziemi. A czego Syn Boży w ludzkim ciele tu doświadczył? Co spotkało tu Jego apostołów, takich jak na przykład Paweł czy Piotr? Jaki los mieli prawdziwi naśladowcy Jezusa Chrystusa na przestrzeni następnych wieków? Zobaczmy to na kilku przykładach.

 Wśród chrześcijan - jak najbardziej słusznie - sporo się mówi o miłości. Pomyślmy wszakże, czy miłość zawsze ma prawo liczyć na pozytywny odzew? Biblia mówi, że Jezus umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, umiłował ich aż do końca [Jn 13,1]. Udowodnił to ponad wszelką wątpliwość, bo większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich [Jn 15,13]. Czy jednak Jego miłość spotkała się z wzajemnością? Czy tak ma być, że im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowany? [2Ko 12,15] - pytał swoich współbraci apostoł Jezusa Chrystusa.

 Tenże sługa Boży kawał życia poświęcił usługiwaniu wierzącym w Koryncie. A oni jak docenili jego oddanie? Wystarczy poczytać drugi List do Koryntian, aby zobaczyć, że bardzo łatwo dali się urobić nauczycielom podważającym apostolstwo Pawła. Dzieci moje, znowu w boleści was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie ukształtowany w was [Ga 4,19] - pisał też do zborów w Galacji, bo tamtejsi wierzący szybko pozostawili naukę głoszoną przez niego i zwrócili się ku innej ewangelii, chociaż innej nie ma; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową [Ga 1,7].

 Szczepan był pełen Ducha Świętego i wrażliwości na ludzkie potrzeby. Był bardzo praktyczny i użyteczny w swoim naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Biblia mówi, że w jerozolimskim zborze troszczył się o wdowy. Czy otrzymał z tego tytułu jakiś dyplom uznania? A wypchnąwszy go poza miasto, kamienowali. Świadkowie zaś złożyli szaty swoje u stóp młodzieńca, zwanego Saulem. I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: Panie Jezu, przyjmij ducha mego. A padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał [Dz 7,58-60].

 Biblia mówi, że apostołowi narodów dokuczał jakiś problem. Wiedział, że powinien się pomodlić o jego rozwiązanie. W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie. Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości [2Ko 12,8-9]. Prorok Samuel od wczesnego dzieciństwa wiernie służył Bogu. Miał podstawy, by się spodziewać, że jego synowie pójdą w jego ślady. A co powiedzieli mu starsi Izraela? Oto zestarzałeś się, a twoi synowie nie chodzą twoimi drogami [1Sm 8,5]. Co usłyszał Jezus po wygłoszeniu nauczania o ważności Jego ciała i krwi? Twarda to mowa, któż jej słuchać może? [Jn 6,60]. Od tej chwili wielu uczniów Jego zawróciło i już z Nim nie chodziło [Jn 6,66].

 Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, kosztowny, a kto Weń wierzy, nie zawiedzie się [1Pt 2,6] - przywołał prorocką zapowiedź o Chrystusie apostoł Piotr. Czy synowie Izraela oparli się na tym 'Kamieniu'? Do swej własności przyszedł, ale swoi Go nie przyjęli [Jn 1,11]. Lecz to nie zmieniło stanowiska Bożego. Kamień ten, którym wzgardzili budowniczowie, pozostał kamieniem węgielnym, ale też kamieniem, o który się potkną, i skałą zgorszenia; ci, którzy nie wierzą Słowu, potykają się oń, na co zresztą są przeznaczeni [1Pt 2,7-8]. Jezus nie był zaskoczony i rozgoryczony odrzuceniem, które Go spotkało w Jerozolimie.

 Już w starożytności było jasne, że nie najszybszym przypada nagroda i nie najdzielniejszym zwycięstwo, również nie najmędrsi zdobywają chleb, a najroztropniejsi bogactwo, ani najuczeńsi uznanie, lecz że odpowiedni czas i przypadek stanowią o powodzeniu ich wszystkich [Kzn 9,11]. Było małe miasto i niewielu w nim mieszkańców. Wyruszył przeciwko niemu wielki król, obległ je i wystawił przeciw niemu potężne machiny oblężnicze. A znajdował się w nim pewien ubogi mędrzec; ten mógłby był wyratować to miasto swoją mądrością. Lecz nikt nie wspomniał owego ubogiego męża [Kzn 9,14-15]. Nie inaczej bywa w dzisiejszych kręgach kościelnych. Smuci niski poziom posługi osób, które doszły w Kościele do głosu. Boli duchowa miałkość wielu kazań. Czy jednak osoby obdarowane duchowo, wypróbowane już i z potencjałem do owocnej służby, mają z powyższych powodów opuszczać Kościół?

 A problem zdrady i osamotnienia? Oto nadchodzi godzina, owszem już nadeszła, że się rozproszycie, każdy do swoich, i mnie samego zostawicie [Jn 16,32] - powiedział Jezus do swoich uczniów. Wielu współpracowników zawsze mogło liczyć na apostoła Pawła. Troszczył się o nich i wspierał na różne sposoby. A co, gdy sam znalazł się w tarapatach? W pierwszej obronie mojej nikogo przy mnie nie było, wszyscy mnie opuścili: niech im to nie będzie policzone; ale Pan stał przy mnie i dodał mi sił [2Ts 4,16-17]. Twoi przyjaciele są jak cienie. Gdy świeci słońce, wszędzie ich pełno. Gdy słońce zajdzie za chmurę, nagle znikają - mówi przysłowie. Czy z takich powodów mamy odchodzić od Kościoła? Czy takie doświadczenia podważają sens naszej wiary w Boga?

 Coś bardzo niepokojącego zostało zasiane do ludzkich serc i umysłów, co będzie skutkować odchodzeniem od Boga i od Kościoła. Ludzie chcą wierzyć w Boga, który jest wspaniały i wszechmocny, przyjazny, opiekuńczy i troskliwy. Chcą w Nim wiedzieć tylko takiego Boga, który kocha, czyni cuda w ich życiu  i jest dla nich źródłem błogosławieństw. Chcą z dumą korzystać z Jego dobrodziejstw, szczycić się takim Bogiem i takiego Boga wychwalać. Gdy Bóg nie spełnia takich kryteriów, gdy nie wychodzi naprzeciw ich oczekiwaniom, powoli, a czasem bardzo szybko, sercem odwracają się od Niego. A ja? A ty?

 Od ponad pięćdziesięciu lat, od kiedy poznałem osobiście Jezusa Chrystusa i uwierzyłem w Niego, doświadczyłem wielu przykrości, mam na swoim koncie sporo modlitw wg moich oczekiwań niewysłuchanych, parę razy poczułem się zdradzony przez braci w Chrystusie itd., ale wciąż wierzę w Jezusa Chrystusa jako mojego Zbawiciela i Pana. Znam takich chrześcijan, którzy przeszli o wiele cięższe próby życiowe, a jednak trwają w wierze! Dlaczego? Ponieważ naszego chrześcijaństwa nie zawęziliśmy do spodziewania się samych błogosławieństw. Ponieważ dobrym sercem przyjęliśmy naukę apostolską, która mówi, że wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć [Flp 1,29]. Przecież taki los Jezus wyraźnie zapowiedział swoim naśladowcom. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie; tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami [Mt 5,11-12].

W tym miejscu należałoby jeszcze dodać, że żaden prawdziwy sługa Boży, żaden pastor, stojąc na czele zboru nie ma prawa skupiać się na ludzkich upodobaniach i postulatach. Kościół nie został bowiem powołany do tego, by podobać się ludziom i  spełniać ich oczekiwania. Kościół - zarówno jako całość, jak i każdy lokalny zbór Kościoła - ma obowiązek podobać się Jezusowi Chrystusowi. Zgodnie z tą myślą, również należący do zboru pojedynczy chrześcijanin nie zastanawia się, czy jego zbór mu się podoba i czy zaspokaja jego potrzeby. Raczej koncentruje się na tym, by jego udział w życiu zboru podobał się Panu i spełniał Jego oczekiwania. Tylko wówczas dostępować będzie spełnienia pragnień swojego serca, bo Bóg spełnia życzenie tych, którzy się Go boją, a wołanie ich słyszy i wybawia ich [Ps 145,19].

 Wierzę w Jezusa Chrystusa! Jak Jego apostołowie po przeżyciu chłosty odchodzili radując się, że zostali uznani za godnych znosić zniewagę dla imienia Jego [Dz 5,41], tak i ja chcę z godnością przyjąć każdą przykrość wynikającą z mojej przynależności do Chrystusa. Wierzę w Boga i Mu służę, bo taka jest moja powinność względem Boga, który powołał mnie do życia. Wierzę w Boga, który ma prawo poddać mnie każdej próbie i zastosować wobec mnie każdy środek wychowawczy. Wierzę w Boga, który przysposabia mnie i przygotowuje do wiecznej chwały nawet w bolesny dla mnie sposób, bo nauka apostolska przecież mówi, że musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego [Dz 14,22]. Dopiero w niebie będą same przyjemności. Amen.

30 lipca, 2023

Formalności załatwia się wcześniej!

Zaślubiny małżeńskie w Polsce przebiegają inaczej niż w starożytnym Izraelu, a właśnie te z czasów biblijnego Izraela prawidłowo ilustrują naukę apostolską o związku Chrystusa i Kościoła. W naszej kulturze formalne zawarcie związku małżeńskiego zbiega się w czasie z weselem. Jednego dnia ma miejsce i jedno, i drugie. Z tego powodu polski ślub nie oddaje dobrze ewangelicznej prawdy o związaniu się z Chrystusem. Jak więc odbywało się to w Izraelu?

Otóż w Izraelu z czasów Jezusa, zawieranie związku małżeńskiego zaczynało się od sporządzenia tzw. ketuby. Był to dokument prawny, kontrakt, podpisywany przez oblubieńca i dwóch postronnych świadków, w którym mężczyzna zawierający związek małżeński zobowiązywał się do poślubienia wybranej oblubienicy i do spełnienia wobec niej szeregu określonych zobowiązań. Po spisaniu ketuby mężczyzna odjeżdżał do domu swojego ojca, aby przygotowywać miejsce do wspólnego życia z poślubioną na mocy tej ketuby kobietą. Po pewnym czasie przybywał po nią, aby zabrać ją do przygotowanego miejsca. Wtedy miało miejsce wesele, praktyczna konsumpcja małżeństwa i rozpoczynało się wspólne życie.

Właśnie ten szczegół z izraelskich zaślubin przykuł moją uwagę na okoliczność zawieranego wczoraj ślubu w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE. Biblia mówi, że Jezus Chrystus, jako Oblubieniec powróci, by zabrać do siebie swoją Oblubienicę, tzn. Kościół. W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli [Jn 14,2-3]. I tak jak oblubieniec w Izraelu nie szedł po jakąś tam przypadkową dziewczynę, lecz po konkretną kobietę, z którą miał spisaną ketubę, tak też Chrystus Pan przyjedzie po tych, którzy z racji swej przynależności do Kościoła są objęci duchowym kontraktem, którzy są Jego Oblubienicą.

Całkiem sporo ludzi wciąż myśli, że sprawa ich miejsca w wieczności rozstrzygnie się dopiero wtedy, gdy nadejdzie koniec świata, gdy Jezus Chrystus powróci na ziemię po swój Kościół, albo gdy nadejdzie moment ich fizycznej śmierci i staną przed Bogiem. Inni mówią: 'Jakoś to będzie' i odkładają sprawę swego zbawienia na potem. Otóż wtedy wszystko odbywać się zgodnie z wcześniej załatwionymi 'formalnościami'. Kto wcześniej, za życia w ciele, uwierzył w Jezusa Chrystusa i został ochrzczony, ten będzie zbawiony. Kto tego nie zrobił, ten będzie potępiony. W chwili śmierci lub pochwycenia Kościoła nie będzie już możliwości sporządzania 'ketuby'. Teraz jest na to czas, by uwierzyć w Jezusa, przyjąć Go do serca, ochrzcić się i stać się cząstką Jego Oblubienicy tj. Kościoła. Teraz jest czas na poślubienie Chrystusa, aby w chwili Jego powtórnego przyjścia na ziemię, pójść na Wesele Baranka.

Sprawę pojednania z Bogiem przez wiarę w Jezusa Chrystusa załatwia się wcześniej! Nie będzie wesela w niebie bez zawarcia związku z Chrystusem na ziemi. Oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia [2Ko 6,2].

24 lipca, 2023

Dlaczego zjechałem na boczną drogę

 

Podczas mojego objazdu motorem dookoła Polski w lipcu 2023 roku przeżyłem przykrą chwilę, którą zapamiętam do końca życia. Głównie z powodu jej wymowy duchowej. Otóż w pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, nawigacja GPS wskazała mi zjazd z szosy, którą jechałem, proponując krótszy czas przejazdu do zadanego jej celu. Droga ta prawie od razu okazała się drogą żwirową a po przejechaniu ok. 1200 m utwardzenie drogi nagle się skończyło i pojawiły się głębokie koleiny wypełnione luźnym piaskiem. Od razu było wiadomo, że dalej tą drogą już nie pojadę. Chociaż natychmiast próbowałem się zatrzymać, to jednak z powodu typowo szosowych opon nie byłem w stanie utrzymać motocykla. W luźnym podłożu przednie koło utraciło tor jazdy i motor przewrócił się na prawo. Leśna droga była zupełnie pusta. W pobliskim siedlisku nie było żywego ducha. Zanim przybył wezwany przeze mnie człowiek by pomóc mi postawić motocykl, upłynęła cała godzina, a nikt tą drogą nie przejechał.

Gdy byłem tam sam z leżącym motorem na leśnej drodze między miejscowościami Borowe i Witoszyn w powiecie żagańskim, naszła mnie dość silna refleksja, że właśnie w tej chwili Bóg udziela mi ważnej lekcji. Sprowadził mnie z ruchliwej szosy na bok, tam gdzie nikt tego widzi, i poucza mnie w sprawie, w której niejeden raz zachowałem się nieprawidłowo. Oczywiście, po pierwsze zrozumiałem, że jako motocyklista, który już coraz śmielej poczynał sobie na nieznanych mi zakrętach, otrzymałem praktyczną wskazówkę co się stanie, gdy przednie koło ciężkiego motoru nagle straci kontakt z podłożem. Była to jednak zarazem lekcja dla mnie o wiele ważniejsza. To, że odbyło się to zupełnie na uboczu, bez świadków, bez litujących się gapiów, do tego stopnia dyskretnie, że nawet nie pomyślałem, by ten incydent uwiecznić jakimś zdjęciem, dało mi wiele do myślenia na temat sposobu udzielania napomnień.

Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, Bóg - aby mnie pouczyć - odprowadził mnie na ubocze i oszczędzając mi wstydu, udzielił mi niezbędnej lekcji. Tak samo powinienem jako duszpasterz  postępować w moich kontaktach z ludźmi. A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź, upomnij go sam na sam [Mt 18,15]. Innymi słowy, odprowadź go na bok i najpierw porozmawiaj z nim dyskretnie, oszczędzając mu nieprzyjemności, że inni będą to widzieć i słyszeć. Ileż to razy zdarzyło mi się postąpić inaczej. Z powodu tej mojej nieumiejętności najbardziej cierpiały moje dzieci ale i współwyznawcom oraz współpracownikom niejeden raz sprawiłem sporo przykrości, za co wszystkich chciałbym serdecznie przeprosić.

Owszem, czasem konieczne jest, by kogoś publicznie zawstydzić. Tych, którzy grzeszą, strofuj wobec wszystkich, aby też inni się bali [1Tm 5,20]. Myślę, że w tych słowach chodzi o przypadki recydywy, o jakieś notoryczne i jawne grzeszenie. Na co dzień jednak, jako ojciec, i jako duszpasterz, powinienem wykazywać się stosowną wrażliwością i postępować taktownie, tak aby - nie przemilczając spraw wymagających korekty - nikomu nie sprawiać niepotrzebnej przykrości.

16 lipca, 2023

Around Poland Tour

Dwa miesiące temu, w sposób dość zaskakujący i nieoczekiwany, spełniło się moje marzenie, by na stare lata znowu w ciepłe miesiące pojeździć motorem. Przy okazji kontaktu z MotoMotion w innej sprawie, zostałem poinformowany o niezwykle korzystnej możliwości zakupu dwunastoletniego motocykla YAMAHA XJ6 Diversion F z zaledwie 520 kilometrowym przebiegiem. Odczułem w sercu, że to jest ten moment. Ważnym tego potwierdzeniem okazała się też reakcja mojej żony, która - wcześniej sceptycznie nastawiona do moich marzeń - nie tylko zmieniła stanowisko w tej sprawie ale nawet pojechała ze mną po odbiór motocykla. I tak oto 15 maja 2023 roku stałem się posiadaczem bardzo zgrabnego motorka z czterocylindrowym silnikiem o pojemności 600 ccm i z mocą 57 kW. 

Ponowne oswojenie się z jazdą motorem mam za sobą. Pojeździłem trochę po Żuławach i Kaszubach i nieco odświeżyłem sobie technikę jazdy motorem, dobrze mi znaną w latach młodości. Trwają wakacje, jest cieplutko - więc czas na konkretniejszą przygodę :) Inspirację do wyzwania, którego się podejmuję, znalazłem w słowach biblijnego Jozuego: Ruszajcie i obejdźcie ziemię, sporządźcie jej opis... [Joz 18,8]. Z Bożą pomocą wyruszam jutro rano, by objechać Polskę wokoło wzdłuż granic, możliwie najbliżej, jak tylko się da. Nigdy wcześniej tego nie zrobiłem, a już miewałem takie myśli, by moje przywiązanie do ziemskiej Ojczyzny wyrazić również w ten sposób. Teraz nadeszła stosowna pora.

Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE pozostaje pod dobrą opieką. Mój syn, od kilku lat pełniący funkcję pastora pomocniczego, świetnie już radzi sobie z wszystkimi bieżącymi sprawami i obowiązkami. W trosce o zbór nie będzie sam. Jestem szczęśliwy, że doczekaliśmy czasów, gdy w służbie wspiera nas co najmniej kilkunastu dojrzałych duchowo braci. Dzielą się Słowem Bożym, są odpowiedzialni za poszczególne sprawy i traktują zbór jako dom duchowy, za który razem odpowiadamy przed Bogiem. Przed laty tego rodzaju wyjazd nie był dla mnie możliwy. Teraz śmiało mogę udać się na taką wyprawę i nie mieć odczucia, że zaniedbuję swoje obowiązki. Mam w sercu określone cele duchowe tej wyprawy i żywię nadzieję, że dla dobra zboru uda mi się je osiągnąć. 

Wyruszam na wschód wzdłuż północnej granicy kraju. Nie wiem ile czasu potrwa moja podróż. Nie mam pojęcia, jak mój organizm będzie ją znosił, ile kilometrów będę codziennie przejeżdżał i gdzie będę odpoczywał. Nie wiem też jak wytrzymały okaże się mój motor i czy bezawaryjnie dotrę do domu od zachodniej strony. Powierzam się Bogu i polecam modlitwom życzliwych mi osób. Ahoj przygodo! 

19 czerwca, 2023

Czy na próżno..?

Niegdyś biblijny Asaf, obserwując otaczający go świat i rozmyślając nad ceną uświęconego życia, miał chwile zwątpienia w sens swego postępowania. Albowiem, oto ci niezbożnymi będąc, mają pokój na świecie, i nabywają bogactw. Próżno tedy w czystości chowam ręce moje, a w niewinności serce moje omywam. Ponieważ mię cały dzień biją, a karanie cierpię na każdy poranek [Biblia Gdańska, Psalm 73,12-14]. Z powodu tej rozterki Asaf o mały włos zupełnie nie stracił wiary. A ja?

Gdy patrzę, jak niektórzy z taką łatwością pozostawiają lokalną społeczność Kościoła, a mimo to nadal bez przeszkód brylują w środowiskach chrześcijańskich i jakby nigdy nic są chętnie przyjmowani przez braci, to zachodzę w głowę, czy na próżno przez pół wieku trzymam się jednego środowiska kościelnego? Czy na próżno zawsze wiązałem prawidłowo rozumianą wiarę i praktyką chrześcijańską z przynależnością do biblijnego zboru? Czy na próżno do dzisiaj pytam gości z jakiego zboru do nas przyjechali?

Gdy dowiaduję się, że w zborach Kościoła, do którego przynależę, za kazalnicę zapraszani są ludzie, którzy swego czasu zostali z niego usunięci za głoszenie niebiblijnej nauki i do dzisiaj się z niej nie wycofali, to nachodzi mnie wątpliwość, czy nie na próżno - zapraszając kaznodziejów do głoszenia Słowa Bożego - zawsze chciałem mieć pewność, że z kazalnicy popłynie czysta ewangelia? Czy na próżno w latach palących potrzeb finansowych rezygnowałem z ofert wsparcia tylko dlatego, że ludzie wraz z pieniędzmi chcieli przywieźć do zboru wątpliwą naukę i praktykę? 

Gdy słyszę, że w moim kościele można się rozwieść, w obrębie tego samego zboru poszukać sobie nowej partnerki i na miejscu ponownie wziąć ślub kościelny, to zastanawiam się, czy na próżno przed laty we łzach błagałem bliskie mi osoby, aby pomimo trudności ratowały swój związek i w nim trwały? Nie mogłem głosić inaczej, bo od lat znam naukę Słowa Bożego, że należy strzec tego zatem w swoim duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swojej młodości! Gdyż nienawidzę jej oddalania - mówi PAN, Bóg Izraela [Mal 2,16]. Czy na próżno wielu chrześcijan - w myśl nauki apostolskiej: 'niech się z nim nie rozwodzi' oraz 'niech się z nią nie rozwodzi' [1Ko 7,12-13] - trwa w związku małżeńskim, nawet jeśli ich współmałżonek nie wierzy w Jezusa Chrystusa? Czy na próżno utwierdzałem braci i siostry w słuszności takiego podejścia do sprawy?

Gdy dzisiaj czytam, że młodzież ze zboru, który przez lata mocno trzymał się zdrowej nauki Chrystusowej, nawiązuje kontakt oraz przyjacielską współpracę z ludźmi ze środowisk, którym trudno przypisać podobną dbałość o czystość doktryny chrześcijańskiej, to już nie wiem, czy nie na próżno przez lata podkreślałem apostolskie wezwanie, by nie przyjmować do domu człowieka i nie mówić mu: Witaj! [2Jn 1,10] jeżeli nie trzyma się on nauki Chrystusowej? Czy nasi ojcowie wiary i poprzednicy w służbie Bożej na próżno przed laty przeciwstawiali się doktrynie dobrobytu, ordynowaniu kobiet i innym wątpliwym praktykom przywożonym z Zachodu, skoro dzisiejsi przywódcy nie widzą w tym żadnego problemu?  

Gdy natrafiam w Internecie na koncert, gdzie muzycy ze środowisk ewangelicznych, swoim talentem i obecnością przyozdabiają popularne wierzenia ludowe i zorganizowane bałwochwalstwo o światowym zasięgu, to biję się z myślami, czy nie na darmo od lat za apostołem Pawłem pytam, co ma wspólnego sprawiedliwość z bezprawiem albo ca za współudział światła z ciemnością? Co też za harmonia między Chrystusem a Beliarem lub jaki dział wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami... [2Ko 14-16]? Czy na próżno wzywam, aby biblijnie wierzący muzycy, nawet za cenę rezygnacji z szerszej kariery artystycznej, skupili się na oprawie muzycznej zgromadzeń i akcji ewangelizacyjnych organizowanych przez prawdziwych chrześcijan? Przecież nawet najbardziej szumna kariera w świecie wkrótce przestanie mieć znaczenie. Przede wszystkim więc należy zadbać o dobre notowania w oczach PANA, bo te liczyć się będą w wieczności.

Ośmielam się wciąż jeszcze żywić nadzieję, że nie na próżno biegałem i nie na próżno się trudziłem [Flp 2,16].

07 czerwca, 2023

AI o uwielbianiu Boga?

Jutro, 8 czerwca 2023 roku organizujemy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE wewnątrzzborową konferencję o uwielbianiu Boga. Planujemy wystąpienie pięciu mówców, którzy pod wspólnym hasłem "JAK ZAKOCHANI" przedstawią rozmaite aspekty tego zagadnienia. Temat jest bardzo szeroki i niezwykle ważny z chrześcijańskiego punktu widzenia. 

Dzisiaj, w przeddzień konferencji zrobiłem swoisty eksperyment. Zapytałem Sztuczną Inteligencję, dlaczego powinienem uwielbiać Boga? Oto jej odpowiedź:

Witaj, To jest trudne pytanie, na które nie ma jednej prostej odpowiedzi. Różni ludzie mogą mieć różne powody i sposoby uwielbiania Boga. Niektóre z nich to:

 - Uwielbianie Boga jest odruchem serca, które zachwyca się Jego pięknem, dobrocią i wiernością. 

- Uwielbianie Boga jest bezinteresownym aktem, który nie oczekuje niczego od Niego, ale tylko wyraża wdzięczność i cześć dla Niego.

 - Uwielbianie Boga jest sposobem na zbliżenie się do Niego, poznawanie Go lepiej i doświadczanie Jego obecności .

 - Uwielbianie Boga jest postawą zaufania i nadziei, która pomaga nam patrzeć na rzeczywistość z Jego perspektywy i pokonywać trudności .

 - Uwielbianie Boga jest naśladowaniem świętych, którzy pokazali nam, że można Go uwielbiać w każdym położeniu życia, bo On jest wiernym przyjacielem.

 - Uwielbianie Boga jest odwróceniem myślenia od siebie i naszych spraw, a skupieniem się na Bogu, który jest pierwszy, panuje nad wszystkim i ma nad wszystkim kontrolę.

Może to Ci pomóc zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie uwielbiają Boga. A Ty co o tym myślisz?

Tak na pytanie o powody, dla których powinienem uwielbiać Boga, odpowiedziała Sztuczna Inteligencja. Bracia z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE przygotowali się, by jutro temat ten omówić na podstawie Biblii. Zapraszam!

06 czerwca, 2023

Kto może pełnić służbę Bożą

Służba Boża to najwyższej wagi zadanie, jakie można człowiekowi wyznaczyć. Angażując się w duchową posługę winniśmy mieć na uwadze to, że stajemy przed zborem Pańskim, a nade wszystko, że jesteśmy przed obliczem samego Pana Jezusa Chrystusa i naprawdę mamy do czynienia z tym, co święte. Ranga tej służby powinna więc zawsze wywoływać w nas drżenie serca oraz zdwojoną dbałość o swój stan duchowy i zachowanie godne Boga. Biblia daje nam w tych sprawach konkretne wytyczne i przystępując do służby Bożej koniecznie trzeba nam się nimi kierować. Niezwykle ważne jest też i to, że do służby duchowej trzeba mieć Boże powołanie. Nikt nie ma prawa pełnić jej na własną rękę i z prywatnego nadania. 

 W czasach Starego Przymierza służbę w Namiocie Przybytku, a potem w Świątyni, pełnili wyłącznie Lewici. Mieli ściśle wyznaczone zajęcia i pory ich wykonywania. Aby brać w niej udział musieli obowiązkowo wykazywać się czystością moralną i rytualną. Koniecznie musieli się też trzymać zasad i przykazań określonych w Prawie Bożym. Gdy po okresie wygnania do Babilonu, Izraelici rozpoczynali na nowo służbę Bożą, prorok Zachariasz otrzymał wizję arcykapłana Jozuego, który z racji swego stanowiska obrazował cały naród. Udział poszczególnych osób w służbie Bożej został wówczas uzależniony od ich osobistej postawy. I oświadczył anioł PANA Jozuemu: Tak mówi PAN Zastępów: Jeśli będziesz chodził moimi drogami i jeśli będziesz strzegł powierzonych ci przeze Mnie obowiązków, to będziesz zarządzał moim domem, będziesz stróżem moich dziedzińców i pozwolę ci się poruszać między tymi, którzy tutaj stoją [Za 3,7]. Kto chciał przyłączyć się do służby Bożej, ten musiał dostosować się do Bożych wymogów.

Nie inaczej jest ze służbą Bożą w czasach Nowego Przymierza. Chociaż w Kościele nie potrzeba już kapłanów-pośredników, którzy reprezentowaliby nas przed Bogiem, albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5] to jednak posługa duchowa w nim trwa i jest określona szeregiem wskazań apostolskich. Dotyczą one zarówno duchowych i moralnych kwalifikacji osób przystępujących do służby w Kościele, jak też zakresu, treści i przebiegu samej służby. Wszystko jednak zaczyna się od osobistej postawy chrześcijanina pragnącego mieć udział w służbie. Jeśli tedy kto siebie czystym zachowa od tych rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego [2Tm 2,21]. Duch Święty działa tu poprzez starszych zboru, którzy w nowych osobach dostrzegają oznaki duchowego odrodzenia, rozpoznają Boże powołanie do służby, wyznaczają im okresy próbne, a potem ordynują ich do stosownej posługi.

Od wielu już lat obserwuję niestety narastającą dowolność przy obsadzaniu stanowisk w służbie duchowej. Włączane są w nią osoby niespełniające wymogów nauki apostolskiej. Często do zaangażowania w służbę wystarcza sama chęć zgłaszającego się kandydata. Dochodzi przy tym do powolnego ale coraz widoczniejszego obniżania norm biblijnych. Dużym problemem w środowiskach ewagelikalnych stali się samozwańczy pastorzy, nauczyciele, przywódcy i rozmaitej maści działacze. W czasach, gdy z dnia na dzień każdy może zarejestrować sobie firmę i rozpocząć działalność gospodarczą na własną rękę, są ludzie, którzy tak myślą też o służbie Bożej. Świat wypełnia się więc mnóstwem prywatnych słów, poglądów i propozycji, za którymi nie stoi żaden autorytet. Na domiar złego część z nich jest z gruntu fałszywa. Jeżeli to wszystko mielibyśmy nazywać służbą Bożą, to przyłożylibyśmy rękę do jeszcze większej dezorientacji.

Bóg chce mieć ludzi w swojej służbie. Czujemy się bardzo zaszczyceni tym, że Kościołowi powierzył swoją Ewangelię. Jednak Zachariaszowa wizja arcykapłana Jozuego oraz szeroki zakres apostolskich wskazówek każą nam traktować służbę Bożą z wyjątkową powagą. Obowiązuje nas w niej bezdyskusyjne posłuszeństwo Słowu Bożemu. Od sług Bożych domaga się ono m.in. oddzielenia od świata, trwania w uświęceniu oraz gotowości do poddania się duchowemu nadzorowi innych starszych Kościoła. 

03 czerwca, 2023

Odpoczynek, nie bezczynność

Gdy czytam w Biblii, że Bóg zakończył stwarzanie świata i w siódmym dniu odpoczął, to nie myślę, że przyjął On postawę bezczynności. Żywię przekonanie, że raczej Bóg odpoczął w sensie stanu zadowolenia z dokonanego dzieła, aniżeli zrobienia sobie wolnego od wszelkich zajęć. Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam [Jn 5,17] - powiedział Jezus. Poczucie dobrze wykonanej - zwieńczonej osiągnięciem zamierzonego celu - pracy, sprawia ogromną przyjemność i odprężenie. I spojrzał Bóg na wszystko, co uczynił, a było to bardzo dobre [1Mo 1,31]. Odpocznienie i ulga bierze się też ze świadomości, że to, co zostało utworzone, prawidłowo działa i się rozwija. I tak się stało [1Mo 1,30]. 

Nieskromnie powiem, że też tak mam. Nie potrzebuję ani jednego dnia, w którym miałbym nic nie robić. Odpoczywam, obserwując i ciesząc się dobrymi efektami wykonanej pracy. Gdy patrzę jak rośnie posadzona przeze mnie roślina, jak tętni życiem zbudowany przez nas dom modlitwy i jak wzrastają duchowo ludzie, którym głosiłem Słowo Boże - to naprawdę mnie to relaksuje. Przez minione czterdzieści lat ani razu nie przyszło mi do głowy, by jechać gdzieś na urlop z dala od zboru. Zawsze jechaliśmy razem z braćmi i siostrami w Chrystusie, bo bez nich chyba nie potrafiłbym prawdziwie odpoczywać. Tak też z Bożą pomocą będzie w sierpniu bieżącego roku. Pojedziemy w gronie ponad sześćdziesięciu osób do Rajgrodu, by przez tydzień wypoczywać, ciesząc się społecznością z ludem Bożym.

Sednem i całą tajemnicą mojego odpocznienia jest oczywiście mój bliski związek z Jezusem Chrystusem. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie [Mt 11,28]. Po tym, jak uwierzyłem w Niego, na własnej skórze zacząłem odczuwać, jak wygląda życie w ciągłym odpocznieniu. Syn Człowieczy jest Panem sabatu [Łk 6,5], więc niezależnie od tego, ile trudu ponoszę w pracy dla Pana, Jego bliskość relaksuje mnie i sprawia mi ukojenie. Dobrze tę myśl oddaje przekład Biblii Gdańskiej. Weźmijcie jarzmo moje na się, a uczcie się ode mnie, żem Ja cichy i pokornego serca; a znajdziecie odpocznienie duszom waszym; Albowiem jarzmo moje wdzięczne jest, a brzemię moje lekkie jest [Mt 11,29-30]. Jednym słowem, odpoczywam nosząc brzemię Pana i chodząc w Jego jarzmie.

Oczywiste, że co jakiś czas potrzebuję się dobrze wyspać. Zrozumiałe, że po wysiłku fizycznym należy pozwolić mięśniom odpocząć, lecz nie wyobrażam sobie odpoczynku polegającego na całkowitej bezczynności. Jestem dzieckiem Bożym. Z tej racji noszę w sobie Jego naturę. Czy nie wiesz? Czy nie słyszałeś? Bogiem wiecznym jest Pan, Stwórcą krańców ziemi. On się nie męczy i nie ustaje, niezgłębiona jest jego mądrość. Zmęczonemu daje siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleją, a pacholęta potykają się i upadają, lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają [Iz 40,28-31]. 

28 maja, 2023

Nasza wola w mocy Ducha

Na okoliczność tegorocznego święta Zesłania Ducha Świętego proponuję rozważanie o naszej woli i o tym, jaki wpływ na naszą wolę ma napełnienie Duchem Świętym. W tym roku właśnie to zagadnienie chcę poruszyć, bowiem obserwuję u wielu wierzących ogromny problem słabej, niepoddanej Bogu, woli. Zbyt wielu dzisiejszych chrześcijan tkwi w problemie opisanym w w Liście do Rzymian. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię [Rz 7,18-19].

Wspaniałym rozwiązaniem tego problemu jest napełnienie Duchem Świętym. Bóg zna ludzką naturę skażoną grzechem i wynikającą z tego słabość. Już w okresie Starego Przymierza napełniał więc używanych przez siebie ludzi mocą Ducha. Mamy w Biblii wiele wzmianek o tym, jak poszczególne osoby po napełnieniu Duchem Bożym zmieniały się i dokonywały wielkich, nadnaturalnych czynów. Dlatego też Jezus, żegnając się ze swoimi uczniami, zapowiedział im nadzwyczajne wsparcie Ducha. Otrzymacie moc Ducha Świętego, kiedy na was zstąpi, i będziecie Mi świadkami... [Dz 1,8].

Moc Ducha Świętego jest wspaniałym darem. Tak wielu ludzi boryka się z problemem słabej woli. Postanawiają zerwać z grzechem, a wciąż do niego wracają. Mają dobre zamiary czynienia tego, co miłe w oczach Bożych, ale siła ich woli szybko wygasa. Inni z kolei są w głębi duszy bardzo samowolni i niezależni. Ich wola nie chcę się ugiąć, by pełnić wolę Bożą. Takim także potrzebna jest moc Ducha Świętego.

Wspaniałym przykładem życia w mocy Ducha Świętego świeci nam sam Jezus Chrystus. A Jezus, pełen Ducha Świętego, powrócił znad Jordanu i był wodzony w mocy Ducha po pustyni i przez czterdzieści dni kuszony przez diabła [Łk 4,1-2]. I powrócił Jezus w mocy Ducha do Galilei, a wieść o nim rozeszła się po całej okolicznej krainie [Łk 4,14]. Od czasu, gdy po chrzcie w Jordanie Duch Święty zstąpił na Jezusa, zaczął On mówić i czynić niezwykłe rzeczy. Apostołowie opowiadali potem o Jezusie z Nazaretu, jak Bóg namaścił go Duchem Świętym i mocą [Dz 10,38], aby tej samej mocy doświadczali wszyscy chrześcijanie.

Szerzej o tym w niedzielnym kazaniu na okoliczność Zesłania Ducha Świętego, 28 maja 2023 roku, podczas nabożeństwa Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Zapraszam do posłuchania.

18 maja, 2023

Zacznij prosić o zbawienie

W dniu dzisiejszym tysiące ludzi na świecie zostanie zaproszonych do oddania serca Bogu i rozpoczęcia nowego życia z Jezusem. Tysiące osób zignoruje jednak to zaproszenie. Tylko pojedyncze osoby naprawdę opamiętają się ze swoich grzechów, otrzymają dar życia wiecznego i ruszą drogą zbawienia. Tak dzieje się każdego dnia i dziać się będzie aż do końca. Wielu bowiem jest zaproszonych, lecz niewielu wybranych [Mt 22,14]. 

Chociaż Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni [1Tm 2,4], to jednak zbawionych będzie niewielu. I to nie dlatego pozostaną na zewnątrz Królestwa Bożego, że sami tak chcieli i postanowili. Duch humanizmu wzbudza i żywi w ludziach przekonanie, że to my o wszystkim decydujemy. Tymczasem Biblia objaśnia nam, jak jest faktycznie. Prorok Izajasz w chwili powołania usłyszał: Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie bacznie, lecz nie rozumiejcie, i patrzcie uważnie, lecz nie poznawajcie! Znieczul serce tego ludu i dotknij jego uszy głuchotą, a jego oczy ślepotą, aby nie widział swoimi oczyma i nie słyszał swoimi uszyma, i nie rozumiał swoim sercem, żeby się nie nawrócił i nie ozdrowiał! [Iz 6,9-10]. 

Na podobną myśl natrafiłem wczoraj czytając o Jezusie. I chociaż na ich oczach dokonał tak wielu znaków, nie uwierzyli w Niego, tak że wypełniło się Słowo wypowiedziane przez proroka Izajasza: Panie, kto uwierzył naszej wieści i komu objawiono ramię Pana? Nie byli w stanie uwierzyć dlatego, że znów, jak stwierdza Izajasz: Zaślepił ich oczy i znieczulił ich serce, aby nie widzieli oczami i nie rozumieli sercem, i nie zawrócili, abym ich uleczył [Jn 12,37-40]. 

Kto jak kto, ale Syn Boży, Jezus Chrystus, doskonale znał prawdę, że to nie człowiek, a Bóg decyduje o tym, kto będzie zbawiony. Dlatego w podobieństwach do nich mówię, bo, patrząc, nie widzą, i słuchając, nie słyszą ani nie rozumieją. I spełnia się na nich proroctwo Izajasza, które powiada: Będziecie stale słuchać, a nie będziecie rozumieli; będziecie ustawicznie patrzeć, a nie ujrzycie. Albowiem otępiało serce tego ludu, uszy ich dotknęła głuchota, oczy swe przymrużyli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, i sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, a Ja żebym ich nie uleczył. Ale błogosławione oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą [Mt 13,13-16].

Biblia naucza, że aby być zbawionym, trzeba ukorzyć się przed Bogiem, opamiętać  się z grzechów i z całego serca uwierzyć w Jezusa Chrystusa! Co robić, jeżeli nic takiego nie przychodzi nam do głowy? W życiu jest wiele czynności, których naturalnie nam się nie chce, a jednak je wykonujemy, bo są konieczne. Idziemy wyrobić paszport nie dlatego, że chce nam się iść do urzędu, ale dlatego, że pragniemy wyjechać za granicę. Jeżeli brakuje nam naturalnej motywacji, aby pojednać się z Bogiem, to zacznijmy błagać Ducha Świętego, by nas do tego przekonał, by wywołał w nas to chcenie, bo inaczej trafimy do piekła.

W sprawie zbawienia nie wolno polegać na sobie samym i ufać swoim zmysłom. Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A zatem nie zależy to od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego [Rz 9,15-16]. Jeżeli miałbyś i chciałbyś być zbawiony, to nie radzę czekać bezczynnie. Zacznij błagać Boga, aby cię nawiedził, stworzył w tobie konieczną skruchę i dał ci dar wiary w Jezusa Chrystusa. 

16 maja, 2023

Bogu z pomijaniem Jego woli?

Zastanawia mnie dzisiaj dziwne zjawisko polegające na służeniu Bogu i oddawaniu Mu chwały z pomijaniem woli Bożej, wyraźnie wskazanej w Piśmie Świętym. Odnoszę wrażenie, że w takich przypadkach biorą górę osobiste odczucia i motywacje, a Słowo Boże zostaje odsunięte na dalszy plan. Dla ludzi tego pokroju najważniejsze jest to, co sami myślą i czują, a nie to, co mówi Biblia.  Może to świadczyć o tym, że do zboru Pańskiego wkradł się świecki, wręcz pogański, sposób myślenia. Osoby nie mające odnowionego przez Boga umysłu, zawsze będą miały pomysły i koncepcje niezgodne z duchem nauki Chrystusowej.

Czytałem dzisiaj w Biblii o Filistynach skonsternowanych ogromnymi trudnościami, jakich doznawali po przywłaszczeniu sobie izraelskiej Skrzyni Przymierza. Nękani i umęczeni szeregiem przykrości, z gotowym już zamiarem zwrócenia Izraelitom tej ich świętości, otrzymali od swoich 'ekspertów duchowych' następującą wskazówkę: Każcie więc sporządzić podobizny waszych wrzodów i podobizny myszy, które niszczą waszą ziemię, i oddajcie chwałę Bogu izraelskiemu. Może zdejmie ciężką rękę swoją z was i z waszych bogów, i z waszej ziemi [1Sm 6,5].

Może i motywacja tych doradców była dobra, ale jeśli chodzi o oddawanie chwały Bogu, ich rada całkowicie rozmijała się z wolą Bożą. Skoro wiedzieli nawet to, jaki błąd względem Boga popełnił faraon w Egipcie, to też musieli wiedzieć, że Bóg nie chce, aby oddawania Mu chwały wiązać z wytwarzaniem rzeźb i obrazów. Filistyni nie potrzebowali żadnych podobizn wrzodów i szkodników, aby swój problem zażegnać. Wystarczyło ukorzyć sią przed Bogiem i odesłać Skrzynię Bożą tam, gdzie było jej miejsce.

Dzisiaj też chrześcijanie mają pomysły, aby urozmaicać oddawanie chwały Bogu. Uduchowiając swe instalacje, inscenizacje, tańce, flagowanie, dźwięki, malowanie obrazów itd., myślą, że zrobią na Bogu jakieś wyjątkowe wrażenie. Tymczasem Biblia mówi, że Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie [Jn 4,24]. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko [Dz 17,24-25].

Problematyczne zjawisko wydaje się tym poważniejsze, że obejmuje także inne sfery chrześcijańskiego życia i służby Bogu z pomijaniem Jego woli. Gdy dedykujemy coś Bogu, gdy mówimy, że służymy Bogu, to dokładnie trzymajmy się Jego wskazań. Gdy zwołujemy zgromadzenie chrześcijańskie, to niech jego przebieg będzie zgodny z nauką apostolską. Gdy nazywamy się kościołem, to obowiązuje nas wsłuchiwanie się w wolę Tego, który jest Głową Kością, bo inaczej dopuszczamy się bezprawia. 

Swego czasu Jezus zapytał: Czy Jan chrzcił ludzi na polecenie Nieba, czy też była to rzecz ludzka? Odpowiedzcie mi [Mk 11,30].  Trzeba nam i dzisiaj tak się zastanowić nad niejedną sprawą w Kościele, bo przecież nie wszystko dzieje się w nim na polecenie Nieba.

09 maja, 2023

Uporządkujmy myślenie o Łasce i Prawie

Pomimo powszechnej niechęci do prawa i skłonności do lekceważenia przepisów, mało kto życzyłby sobie nastania czasów całkowitego bezprawia. Prawo bowiem jest dla ludzkości ogromnym dobrodziejstwem. Chociaż niedoceniane, każdego dnia zapewnia nam ład społeczny, daje poczucie bezpieczeństwa i umożliwia życie bez wyrzutów sumienia. Wystarczy, że komuś zdarzy się popaść w konflikt z prawem, a od razu zaczyna odczuwać dyskomfort z powodu grożących mu konsekwencji. Całkiem inaczej się czujemy, gdy postępujemy zgodnie z prawem.

Biblia mówi, że sam Bóg jest wielkim zwolennikiem prawa. On jest potężnym Królem, który kocha prawo [Ps 99,4]. On miłuje sprawiedliwość i prawo [Ps 33,5]. Ludzie wierzący w Boga też mają podobny stosunek do prawa. O jakże kocham Twoje Prawo, rozmyślam o nim cały dzień [Ps 119,97]. Tęsknię za Twoim wybawieniem, PANIE, a Twoje Prawo jest moją rozkoszą [Ps 119,174]. Wbrew temu, co nieraz zdarza się nam słyszeć, Prawo Boże jest doskonałe i trwa na wieki wieków! Nie sądźcie, że przyszedłem unieważnić Prawo lub Proroków. Nie przyszedłem unieważnić, ale wypełnić. Zapewniam was bowiem: Dopóki trwać będzie niebo i ziemia, ważna będzie każda jota i każda kreska Prawa [Mt 5,17-18].

Ogłoszone Izraelitom Prawo Boże wykazało, że żaden człowiek nie jest w stanie  sprostać wszystkim jego wymaganiom. Prawo zdefiniowało grzech i jego konsekwencje, bo grzech przecież był na świecie, zanim wprowadzono Prawo, choć póki nie ma Prawa, grzechu się nie liczy [Rz 5,13]. Po nadaniu Prawa stało się jasne, że wszystkim ludziom grozi śmierć i potrzebują Ułaskawienia, wprowadzonego w życie wraz z przyjściem Syna Bożego na świat, gdyż zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem Bożej łaski jest życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu [Rz 6,23]. O ile bowiem Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda nastały dzięki Jezusowi Chrystusowi [Jn 1,17].

Tak więc Prawo było naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy zostali usprawiedliwieni na podstawie wiary [Ga 3,24]. Każdemu, kto uwierzy w Jezusa Chrystusa, Bóg okazuje Łaskę. Tutaj jednak napotykamy na poważny problem błędnego rozumienia związku Łaski z Prawem. Niektórzy chrześcijanie czytając, że nie jesteście już pod Prawem, lecz pod łaską [Rz 6,14], dochodzą do wniosku, że Prawo Boże zupełnie przestało ich obowiązywać. Tymczasem Łaska jest faktycznie aktem prawnym, zaplanowanym przez Boga od stworzenia świata i stanowi integralną część Prawa Bożego. Oddajmy głos Słowu Bożemu:

Teraz zatem nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo prawo Ducha, właściwe dla życia w Chrystusie Jezusie, uwolniło cię od prawa grzechu i śmierci. Jeśli chodzi o niemoc Prawa, wynikającą ze słabości ciała, to Bóg, przez posłanie swego Syna w postaci grzesznego ciała — jako ofiarę za grzech — potępił grzech w cieleW ten sposób akt sprawiedliwości Prawa został spełniony w stosunku do nas, którzy postępujemy nie według ciała, ale według Ducha [Rz 8,1-4]. Innymi słowy, Bóg w Chrystusie wprowadził w życie Prawo Łaski.

Posłużmy się ilustracją prawa łaski w polskim prawodawstwie. Konstytucja RP w artykule 139. ogłasza, że Prezydent Rzeczypospolitej stosuje prawo łaski. Akt łaski polega na całkowitym lub częściowym darowaniu sprawcy skutków kary orzeczonej prawomocnym wyrokiem sądu. Nie zmienia on wyroku sądu i nie podważa winy skazanego. W naszym systemie prawnym tylko Prezydent ma takie prawo, aby zwolnić winnego człowieka od odbywania słusznie mu zasądzonej kary.

Podobnie jest z okazywaniem łaski grzesznikom. Podstawą duchowego Prawa Łaski jest ofiara Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, który wszystkim grzesznikom stworzył prawną możliwość skorzystania z łaski Bożej poprzez wiarę w Niego. Świetnie to obrazują słowa biblijnej Estery: Wszyscy poddani króla i wszyscy mieszkańcy prowincji królewskich wiedzą, że każdy mężczyzna lub kobieta, którzy wejdą do króla na dziedziniec wewnętrzny bez wcześniejszego wezwania, podlegają jednemu wyrokowi - śmierci; chyba że król wyciągnie ku takiej osobie swoje złote berło na znak ułaskawienia [Est 4,11]. Wszyscy złamaliśmy Prawo, lecz ku tym, którzy uwierzą w Syna Bożego, Bóg wyciąga berło ułaskawienia. Chrystus jest tym berłem. Wiemy jednak, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia nie dzięki spełnianiu uczynków nakazanych przez Prawo. Dostępuje go tylko dzięki zawierzeniu Jezusowi Chrystusowi. Dlatego my również uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa — by mieć usprawiedliwienie dzięki zawierzeniu Chrystusowi, a nie dzięki uczynkom nakazanym przez Prawo. Bo dzięki uczynkom nakazanym przez Prawo nie zostanie usprawiedliwiona żadna istota [Ga 2,16].

Poprzez Prawo Łaski Bóg stworzył absolutnie wyjątkową możliwość dla wszystkich grzeszników. Karę za ludzkie grzechy wziął na Siebie Syn Boży. Ułaskawienie następuje przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Ale uwaga! Nie stoimy przed wyborem: "Prawo" albo "Łaska". Ułaskawienia dostępujemy zgodnie z Prawem i w jego ramach! Niestety, powszechna niechęć do prawa znajduje swoje odzwierciedlenie także w niewłaściwym rozumieniu Ewangelii. Biblia nigdzie nie pozwala nam myśleć źle o Prawie Bożym. Biblia mówi, że Prawo jest oczywiście dobre, jeśli ktoś je właściwie stosuje [1Tm 1,8]. Na każdym kroku zauważamy dobrodziejstwo prawa. Wjeżdżając na skomplikowane skrzyżowanie doceniamy prawo o ruchu drogowym. W sytuacji konfliktu interesów błogosławieństwem staje się prawo cywilne i karne. Tym bardziej trzeba nam doceniać wspaniałość Prawa Bożego w kwestii wiecznego zbawienia. Bylibyśmy wiecznie zgubieni, gdyby nie Prawo Łaski! Gdyż z łaski jesteście zbawieni, przez wiarę. Nie jest to waszym osiągnięciem, ale darem Boga [Ef 2,8].

Ten wyjątkowy kazus prawny - jakim jest Prawo Łaski - otwiera grzesznikom możliwość uniknięcia słusznej kary wiecznego potępienia! Bo prawo Ducha, właściwe dla życia w Chrystusie Jezusie, uwolniło cię od prawa grzechu i śmierci. Pamiętajmy jednak, że każdy ułaskawiony grzesznik pozostaje nie tylko pod ochroną ale i pod rygorami Prawa Bożego. Biblia uczy, że lud Boży ma obowiązek respektowania Prawa. I dał im ziemię narodów, posiedli dorobek ludów, by przestrzegali Jego ustaw i trzymali się Jego Praw [Ps 105,44-45]. Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem [Mi 6,8]. Jezus, na pytanie o żywot wieczny, nie powiedział pytającemu, żeby poczekał, bo za parę lat nastanie czas Łaski i nie trzeba będzie nic robić, Jeśli chcesz wejść do żywota, przestrzegaj przykazań [Mt 19,17] - pouczył bogatego dostojnika. Z chwilą ogłoszenia w Chrystusie Prawa Łaski nowym przykazaniem Bożym stał się obowiązek wiary w Jezusa Chrystusa. A to jest przykazanie Jego, abyśmy wierzyli w imię Syna Jego, Jezusa Chrystusa [1Jn 3,23].

Czasy Łaski to Prawo Boże za sprawą Ducha Świętego wpisane w serce człowieka. Mojego Ducha włożę w wasze wnętrze i sprawię, że będziecie postępować według moich ustaw, będziecie przestrzegać moich praw i stosować je [Ez 36,27]. Ale uwaga! Podobnie jak człowiek, którego Prezydent RP objął aktem ułaskawienia, nie otrzymuje dożywotniego zwolnienia od konsekwencji innych swoich czynów, tak też Prawo Ducha, uwalniając człowieka wierzącego w Chrystusa od kary wiecznego potępienia, nie zdejmuje z niego obowiązku przestrzegania ogłoszonego w Piśmie Świętym Prawa Bożego. Innymi słowy, Prawo Ducha (Prawo Łaski) jest uwarunkowane. Jeśli bowiem po otrzymaniu poznania prawdy rozmyślnie grzeszymy, nie pozostaje już żadna ofiara za grzechy. Zostaje tylko jakaś straszna perspektywa sądu i żar ognia mający trawić przeciwników. Kto łamie Prawo Mojżesza, ten bez litości, na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków, ponosi śmierć. Rozważcie zatem, o ile sroższej kary winien będzie ten, kto podeptał Syna Bożego, zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski! [Hbr 10,26-29].

Status ułaskawionego - niestety - można stracić. Przytrafiło się to chrześcijanom z Galacji. Zostaliście odłączeni od Chrystusa, [wy] wszyscy, którzy w Prawie szukacie usprawiedliwienia, wypadliście z łaski [Ga 5,4]. Na czym polegał błąd wierzących z Galacji? Dlaczego wypadli z łaski? Wyjaśniają to okoliczności opisane w Dziejach Apostolskich. Z Judei natomiast przybyli pewni ludzie, którzy zaczęli nauczać braci, że jeśli nie zostaną obrzezani zgodnie ze zwyczajem Mojżesza, nie dostąpią zbawienia. Gdy na tym tle doszło do poważnego zatargu i sporu [Dz 15,1-2] zwołano tzw. sobór w Jerozolimie. Po długich rozważaniach apostołowie i starsi Kościoła przedstawili wypracowane pod przewodnictwem Ducha Świętego stanowisko. Dowiedzieliśmy się, że dotarli do was pewni ludzie, wywodzący się z naszego środowiska. Bez naszego upoważnienia zaniepokoili was oni swoimi wypowiedziami i wzbudzili w waszych duszach obawy. Dlatego rozważyliśmy tę sprawę, doszliśmy do jednomyślności (…). Uznaliśmy bowiem za słuszne, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego innego ciężaru oprócz tych rzeczy koniecznych: Wstrzymujcie się od tego, co ofiarowane bóstwom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Stosując się do tych poleceń, uczynicie dobrze. Bywajcie zdrowi [Dz 15,24-29].

Jak z tego wynika, wzywanie Galacjan, by zbawienie warunkowali spełnieniem któregoś z przepisów Prawa było chybione. Zbawieni zostali przecież na mocy Aktu Łaski. Jesteśmy wolni od Prawa, od kiedy umarliśmy dla naszych zniewoleń, po to, by służyć w nowym duchu, a nie według przestarzałej litery [Rz 7,6]. Chrześcijanie żyją wg Prawa Ducha! Bo gdyby ktoś zadośćuczynił całemu Prawu, a potknął się tylko na jednym przykazaniu, i tak byłby winien naruszenia całości [Jk 2,10]. Problem niezrozumienia tej kwestii wciąż powraca, owocuje skrajnościami, wywołuje dezorientację i spory. Dlatego uporządkujcie swe myśli! Jako ludzie trzeźwi całą swą nadzieję ulokujcie w łasce, której czas nastał dla was wraz z objawieniem się Jezusa Chrystusa [1Pt 1,13].

Syn Boży przyjął postać człowieka i w osobie Jezusa Chrystusa - jako Prawodawca - osobiście pokazał, jak należy rozumieć i stosować Prawo Boże. Zdumiewające jest to, że On doskonale, zgodnie z myślą Bożą wypełniał Prawo, a nieraz zarzucano Mu, że je łamał. Tak było np. z podejściem Jezusa do szabatu. Punktem kulminacyjnym wypełnienia Prawa przez Syna Bożego w ciele było złożenie przez Niego ofiary za grzech świata. Ponieważ wszyscy ludzie zgrzeszyli i podlegali śmiertelnym sankcjom Prawa Bożego - Jezus Chrystus złożył ofiarę usprawiedliwiającą i jednającą nas z Bogiem. Stał się Barankiem Bożym, a zarazem Arcykapłanem, który ofiarował samego Siebie. Dlatego już nie trzeba więcej składać żadnych ofiar ani ich ponawiać! Jedną bowiem ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, których uświęca.  Poświadcza nam to również Duch Święty, dlatego że po słowach: Takie przymierze zawrę z nimi po upływie tych dni — mówi Pan: Moje prawa włożę w ich serca i wypiszę je na ich umysłach, dodaje: a ich grzechów i nieprawości już więcej nie wspomnę [Hbr 10,14-17]. Dzięki Duchowi Świętemu Prawo Boże mamy teraz w sercach. To On nas przygotował, byśmy byli sługami nowego przymierza, nie litery, lecz ducha, gdyż litera zabija, duch natomiast - ożywia [2Ko 3,6].

Jako ludzie trzeźwi całą swą nadzieję ulokujcie w łasce, której czas nastał dla was wraz z objawieniem się Jezusa Chrystusa. Powtórzymy, że Aktem Łaski objęci są ci, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, niezależnie od ich przeszłości. Mimo to, że przedtem byłem bluźniercą i prześladowcą, i gnębicielem, ale miłosierdzia dostąpiłem, bo czyniłem to nieświadomie, w niewierze. A łaska Pana naszego stała się bardzo obfita wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie [1Tm 1,13-14]. Dlatego my również uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa — by mieć usprawiedliwienie dzięki zawierzeniu Chrystusowi, a nie dzięki uczynkom nakazanym przez Prawo. Bo dzięki uczynkom nakazanym przez Prawo nie zostanie usprawiedliwiona żadna istota [Ga 2,16].

Trwanie w Łasce polega na całkowitym zdaniu się na Jezusa Chrystusa, na okazaniu Mu pełnego zaufania i poleganiu na Nim. Wyrażamy to nieustannym podziwem dla Jezusa Chrystusa, który za nas wypełnił Prawo! Negowanie Prawa byłoby umniejszaniem roli Jezusa Chrystusa i odbieraniem należnej Mu chwały. Nie można przy Chrystusie odrzucać Prawa Bożego, bo On, by je wypełnić, oddał życie! Z drugiej strony, budowanie nadziei na zbawienie w oparciu o własne spełnianie Prawa, jest zanegowaniem Łaski. Pogląd, że można dostąpić zbawienia poprzez samodzielne spełnienie wymogów Prawa jest powrotem do zasad Prawa Mojżeszowego i pominięciem Prawa Łaski. Stąd apostolski apel o wzrastanie w łasce, a nie w budowaniu poczucia własnej sprawiedliwości! Wzrastajcie raczej w łasce i w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu niech będzie chwała teraz i po wieczne czasy [2Pt 3,18].

Człowiek objęty Prawem Łaski może i powinien nie tylko nieustannie czcić i podziwiać Chrystusa Odkupiciela, ale też naśladować Jezusa w Jego podejściu do Prawa. Prawo Boże jest bowiem dobre i zawsze będzie obowiązywać. Jeśli chcemy podobać się Bogu, to liczmy się z Prawem. Posłużmy się ilustracją. Wyobraźmy sobie, że popełniliśmy szereg uchybień prawnych i nie wiedzieliśmy, jak z tego wybrnąć, aby uniknąć kary. Dostaliśmy namiar na adwokata, świetnego znawcę i zwolennika prawa, który krok po kroku - zgodnie z prawem - nas wybronił! Ani w czasie procesu, ani po procesie, nie mówimy, że prawo jest głupie i nas nie obowiązuje. Gdybyśmy ośmielili się tak mówić w obecności naszego adwokata, wówczas stracilibyśmy jego pomoc prawną. W takiej sytuacji raczej podziwiamy go i na różne sposoby okazujemy mu wdzięczność.

Dlatego uporządkujcie swe myśli! - wzywa Biblia. Doczekaliśmy się czasów wielkiego zamieszania doktrynalnego. Ludzie nie rozumieją związku, jaki zachodzi między Łaską i Prawem. Z jednej strony obserwujemy zjawisko judaizowania chrześcijaństwa i budowania nadziei zbawienia na zasadach Starego Przymierza. Z drugiej strony głosi się nam "ewangelię łaski", która w ujęciu niektórych stała się jakąś 'hiperłaską' i polega na zupełnym zanegowaniu Prawa. Jednocześnie dociera do nas nauka o nieutracalności zbawienia a także inne rewelacje. Dlatego czuwajcie nad sobą, okiełzajcie umysły wasze. Dlatego miejcie w pogotowiu wasz umysł, tak jak człowiek przewiązujący własne biodra przygotowuje się do działania - apeluje nauka apostolska. Bądźcie trzeźwi. Wykażcie się trzeźwością myślenia. W natchnionym tekście Pisma Świętego występuje tu gr nefo, co znaczy - być trzeźwym, nie pić wina, być opanowanym, rozsądnym. Tylko nietrzeźwy człowiek odważyłby się przy Jezusie lekceważyć Prawo! Tylko mocno podpity człowiek mógłby wpaść na pomysł, że może osiągnąć zbawienie na drodze samodzielnego spełniania wymagań Prawa.

Całą swą nadzieję ulokujcie w łasce, której czas nastał dla was wraz z objawieniem się Jezusa Chrystusa. Rozmiłujmy się w Prawie i stosujmy je codziennie. Bądźmy wdzięczni, że Bóg zastosował wobec nas Prawo Łaski. Spotkało nas przecież coś absolutnie wyjątkowego, albowiem wiara nie jest rzeczą wszystkich [2Ts 3,2]. W Polsce mamy aktualnie ponad siedemdziesiąt osiem tysięcy osób osadzonych w więzieniach. W 2022 roku z tego grona tylko osiem osób zdaniem Prezydenta spełniło warunki, by objąć ich Prawem Łaski, chociaż zainteresowanych było znacznie więcej. Podobnie jest z Łaską. Chociaż Bóg chce aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy [1Tm 2,4], to jednak Aktem Łaski zostanie objętych niewielu, albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych [Mt 22,14].

Napisałem te słowa, aby Braciom i Siostrom w Chrystusie pomóc uporządkować myślenie, aby pomóc zrozumieć, że Łaska Boża nie jest żadną przeciwwagą dla Prawa. Jest ona wspaniałomyślnym aktem prawnym działającym w ramach Prawa Bożego, dzięki któremu z ludzi wierzących w Jezusa Chrystusa Bóg zdjął piętno śmiertelnej kary za grzechy i zapewnił im wszelkie niezbędne wsparcie na drodze zbawienia. Ty więc, synu mój, wzmacniaj się w łasce, która jest w Chrystusie Jezusie, a co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,1-2].

Ojcze Niebieski, dziękuję Ci, że i wobec mnie zastosowałeś Prawo Łaski. Jestem szczęśliwy i bardzo Ci wdzięczny za otrzymany na mocy tego prawa dar zbawienia od wiecznego potępienia. Kocham Twoje Prawo, które za sprawą Ducha noszę w sercu i zgodnie z Twoją myślą pragnę wypełniać. Modlę się o wszystkich, którzy przeczytali ten artykuł, abyś pomógł im uporządkować myślenie o Łasce i Prawie. Amen.