31 sierpnia, 2014

Oszacuj wartość niespełnionych ślubów!

Jak traktujemy nasze obietnice i ślubowania? Jakże łatwo zdarza się nam wypowiadać słowa, które potem zdają się być bez znaczenia, bo ich nie dotrzymujemy. Bóg jednak traktuje poważnie to, co przed nim wypowiadamy. Ba, nadaje naszym ślubom wymierną wartość!

Oto biblijna ilustracja. I przemówił Pan do Mojżesza tymi słowy:  Mów do synów izraelskich i powiedz im tak: Jeżeli kto składa Panu jakieś szczególne ślubowanie dotyczące jakichś osób według twojej oceny, to twoja ocena będzie taka: Za mężczyznę od dwudziestu lat do lat sześćdziesięciu będzie twoja ocena wynosiła pięćdziesiąt sykli srebra według sykla świątynnego. Jeżeli to jest kobieta, to twoja ocena będzie wynosiła trzydzieści sykli.  Jeżeli chodzi o młodzież od pięciu do dwudziestu lat; to twoja ocena będzie wynosiła za rodzaj męski dwadzieścia sykli, a za rodzaj żeński dziesięć sykli. Jeżeli chodzi o dziecko od jednego miesiąca do pięciu lat, to twoja ocena będzie wynosiła za dziecko płci męskiej pięć sykli srebra, a za dziecko płci żeńskiej twoja ocena będzie wynosiła trzy sykle srebra. Jeżeli chodzi o sześćdziesięcioletniego i wyżej, to za mężczyznę twoja ocena będzie wynosiła piętnaście sykli, a za kobietę dziesięć sykli [3Mo 27,1-7]

Izraelici byli zachęcani do tego, by składać przed Bogiem rozmaite ślubowania. Składajcie śluby i spełniajcie je Panu, Bogu waszemu; Wszyscy wokół niego niech złożą dary Strasznemu! [Ps 76,12]. Mieli przy tym dbać o dotrzymywanie danego słowa. Co wyszło z twoich ust, tego dotrzymaj i postąp tak, jak ślubowałeś Panu, Bogu twemu, dobrowolnie, jak powiedziałeś swoimi ustami [5Mo 23,24]. Złożenie ślubu było zarazem prawnym zobowiązaniem.  Nie można było o nim zapomnieć i następnego dnia przejść sobie do porządku dziennego.  Gdy złożysz Bogu ślub, nie zwlekaj z wypełnieniem go, bo mu się głupcy nie podobają. Co ślubowałeś, to wypełnij! Lepiej nie składać ślubów, niż nie wypełnić tego, co się ślubowało [Kzn 5,3-4].

W zacytowanej na początku  instrukcji  chodzi o ślubowanie poświęcenia się Panu, wyrażanego poprzez pracę na rzecz świątyni. Poza służbą kapłańską i czynnościami lewitów każdego dnia przy świątyni było bowiem mnóstwo rzeczy do zrobienia przez zwykłych ludzi. To stanowiło wspaniałą przestrzeń aktywności dla  pobożnych Żydów. Zgłaszali oni przed Bogiem swoje zobowiązania i pracowali. Mogło się  jednak zdarzyć, że ktoś – po złożeniu takich ślubów – nagle z jakiegoś powodu  nie mógł ich wypełniać. Bywało też, że po jakimś czasie ktoś tracił chęć do dalszego spełniania danego przed Bogiem słowa. Po prostu, coś innego zaczęło go pociągać i zajmować mu każdą wolną chwilę.

W takich przypadkach Słowo Boże stwarzało Żydom możliwość wykupienia się od obowiązku wynikającego ze złożonych ślubów, przy czym ciężar gatunkowy ślubowania zależny był od płci i wieku. Jako rekompensatę za niespełnione ślubowanie mężczyzny trzeba było wpłacić do skarbca świątyni sporo więcej niż za ślubowanie kobiety w tym samym wieku. Śluby dotyczące młodzieńca miały wyższą wartość niż ślubowanie złożone w odniesieniu do małego dziecka. Dzięki tym szacunkowym kwotom wykupu świątynia była doposażona w niezbędne środki, a Bóg wychowywał w ten sposób swój lud do odpowiedzialności za słowa.

Czego z tej praktyki mogą nauczyć się chrześcijanie? My również składamy przed Bogiem rozmaite deklaracje i obietnice. Na przykład wszyscy obiecaliśmy podczas chrztu wiary, że aż do śmierci będziemy naśladować Jezusa Chrystusa. Zawierając związek małżeński ślubowaliśmy przed Bogiem wiele ważnych postaw w stosunku do współmałżonka.  Zdarzają się nam też – jak biblijnemu Jakubowi - zobowiązania wywołane sytuacją podbramkową. I złożył tam Jakub ślub, i powiedział: Jeżeli Bóg będzie ze mną i będzie mnie strzegł w drodze, w którą się udaję, i da mi chleb na pokarm i szatę na odzienie,  i powrócę w pokoju do domu ojca mego, to Pan będzie Bogiem moim,  a kamień, który postawiłem jako pomnik, będzie domem Bożym, i ze wszystkiego, co mi dasz, będę ci dawał dokładnie dziesięcinę [1Mo 28,20]. Przypominam, że wielu z nas swego czasu poświęciło też swe życie służbie Bożej.

Bardzo dobrze się dzieje, że wypowiadamy przed Bogiem słowa rozmaitych obietnic. Rzecz w tym, abyśmy pamiętali, że każda z nich ma w oczach Bożych wymierną wartość. Oznacza to, że nie możemy pozwalać sobie na nonszalancję i brak odpowiedzialności za wypowiedziane słowa ślubowania. Ktoś, kto przyjął na siebie jakiś rodzaj usługiwania w zborze nie może któregoś dnia się ot tak, po prostu, wycofać się z tego, co obiecał. Gdy ktoś postanowił przed Bogiem, że będzie dobrym mężem, nie może teraz lekceważyć lub porzucać swojej żony. Osoby, które zobowiązały się do wolontariatu na rzecz zboru Bożego powinny dotrzymać swojej obietnicy.

Słowo Boże  nadaje naszym ślubom i zobowiązaniom wymierną wartość. W Izraelu odbywało się to wg klucza wieku i płci. A wśród chrześcijan? Owszem, nie masz Żyda ani Greka, nie masz niewolnika ani wolnego, nie masz mężczyzny ani kobiety; albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie [Ga 3,28]. Czyż jednak wiara w Pana Jezusa Chrystusa  nie oznacza wielu ważnych i dobrych zobowiązań dotyczących wszystkich, bez wyjątku? Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza [Rz 12,1]. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14,7-8].

Wszystko, co zadeklarowaliśmy, że będzie należeć do Pana; siebie samych, nasze dzieci, nasze domy, nasze umiejętności, wykształcenie, środki techniczne  – wszystko to ma w świetle Słowa Bożego wymierną wartość. Wszelkie nasze zobowiązania przed  Bogiem są solidnie oszacowane w Jego oczach! Żaden trud nie jest daremny w Panu! Gdy przez lata wiernie spełniamy nasze śluby, wiedzmy, że w niebie rosną nasze duchowe aktywa. Jeżeli jednak nie możemy lub już nie chcemy dotrzymać słów obietnicy  - to wszystko podlega wykupieniu! Trzeba nam pamiętać, że ociąganie się z wypełnianiem danego słowa lub zapominanie o złożonych przed Bogiem obietnicach generuje swego rodzaju debet na naszym koncie duchowym.  Gdy zaczynamy żyć po swojemu, gdy dzień po dniu zaczynamy krzątać się wyłącznie wokół własnych spraw, zapominając o naszych ślubach złożonych Panu, wówczas narasta nam coraz większy dług względem Boga.

Ponieważ Bóg ma moc pociągnąć nas do odpowiedzialności za złożone obietnice, trzeba nam czym prędzej oszacować wartość naszych niespełnionych ślubów. Dlaczego? Przede wszystkim po to, by zobaczyć i należycie docenić ogrom Bożego przebaczenia! Uświadomieni, że nasze niedotrzymane obietnice mają swoją wymierną wartość, odkrywamy, jak wiele łaski okazał nam Bóg w Jezusie Chrystusie. Gdy w pokucie korzymy się przed Nim i wyznajemy nasze grzechy, On przebacza nam nie tylko popełnione przez nas złe czyny, ale również odpuszcza nam nasze zaniedbania. Wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża [Kol 2,14]. Mało tego. Uświadamiając sobie wymierną wartość naszych zobowiązań otrzymujemy silny bodziec do ich spełniania. Przecież w ten sposób - biorąc pod uwagę pozytywną stronę całej sprawy - zbieramy sobie niewyczerpany skarb w niebie!

Co jednak będzie z tymi, którzy swego czasu złożyli Bogu rozmaite śluby, a teraz w ogóle się tym nie przejmują?  Jak wytłumaczą się przed Bogiem ludzie, którzy naobiecywali, że będą pełnić Jego wolę, a od lat żyją po swojemu?

20 sierpnia, 2014

Nasze modlitwy w złotej kadzielnicy?!

Księga Objawienia św. Jana to dana nam szansa oglądania nieba w czasach ostatecznych. Skojarzenie zaś tego ze słowami modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi!”  pobudza nas do praktycznego zastosowania niebiańskich obserwacji w doczesnym życiu.

W tych dniach moje myśli krążą wokół początkowych wersetów ósmego rozdziału ostatniej księgi Biblii: A gdy zdjął siódmą pieczęć, nastało w niebie milczenie na około pół godziny. I widziałem siedmiu aniołów, którzy stoją przed Bogiem, i dano im siedem trąb.  I przyszedł inny anioł, i stanął przy ołtarzu, mając złotą kadzielnicę; i dano mu wiele kadzidła, aby je ofiarował wraz z modlitwami wszystkich świętych na złotym ołtarzu przed tronem.  I wzniósł się z ręki anioła dym z kadzideł z modlitwami świętych przed Boga. A anioł wziął kadzielnicę i napełnił ją ogniem z ołtarza, i rzucił ją na ziemię. I nastąpiły grzmoty donośne i błyskawice, i trzęsienie ziemi [Obj 8,1-5].

Kadzielnica to narzędzie ściśle związane z ołtarzem kadzidlanym. W wyjątkowych przypadkach pozwalała ona przenieść z tego ołtarza do innego miejsca woń miłą Panu. Tak było na przykład, gdy arcykapłan raz w roku wchodził poza zasłonę do miejsca najświętszego. Następnie weźmie pełną kadzielnicę rozżarzonych węgli z ołtarza, który jest przed Panem, i pełne garście miałkiego wonnego kadzidła i wniesie poza zasłonę, i nasypie kadzidła na ogień przed Panem, aby obłok z kadzidła okrył wieko, które jest ponad Świadectwem, i aby nie zginąć [3Mo 16,12-13]. Kadzielnica została też użyta przez Aarona w czasie buntu Izraelitów:  I rzekł Mojżesz do Aarona: Weź kadzielnicę, włóż w nią ogień z ołtarza, nasyp kadzidła i udaj się śpiesznie do zboru, i dokonaj za nich przebłagania, gdyż Pan rozgniewał się i zaczęła się plaga. Aaron wziął kadzielnicę, jak mu powiedział Mojżesz, i pobiegł w sam środek zgromadzenia, gdzie już zaczęła się plaga wśród ludu. Nasypał kadzidła i dokonał przebłagania za lud, stanął pomiędzy umarłymi i żywymi, i plaga została powstrzymana [ 4Mo 17,11-13]. Jak wynika z powyższych przykładów, wydobywająca się z kadzielnicy woń przyjemna dla Pana, miała zbawienny wpływ dla ludzi znajdujących się w jej pobliżu.

Biblia kojarzy kadzidło z modlitwami  świętych. Niech wznosi się ku tobie modlitwa moja jak kadzidło, a podniesienie rąk moich jak ofiara wieczorna! – czytamy w Psalmie 141. Przypomnijmy, że kadzidło było sporządzane wg ściśle określonej przez Boga receptury.  I rzekł Pan do Mojżesza: Weź sobie wonności: pachnącej żywicy i goździków, i galbanu wonnego, i czystego kadzidła, w różnych ilościach,  i zrób z tego wonne kadzidło, mieszaninę, tak jak się robi wonności: posoloną, czystą, świętą.  Rozetrzyj to na proszek i połóż część tego przed Skrzynią Świadectwa w Namiocie Zgromadzenia, gdzie będę się z tobą spotykał. To będzie dla was świętością nad świętościami.  A kadzidła, które sporządzisz według tego składu, nie sporządzajcie dla siebie. Dla ciebie będzie to święte, poświęcone tylko dla Pana. Ktokolwiek by takie sporządził i używał jako pachnidła, zostanie wytracony ze swojego ludu  [2Mo 30,34-38]. Jednym słowem, przyjemną woń dla Pana można było uzyskać wyłącznie wówczas, gdy w pełni zastosowano się do Bożych wskazówek. Bogu sprawia bowiem przyjemność tylko to, co jest zrobione wg Jego woli. Skoro zaś kadzidło jest w Biblii synonimem modlitwy, to najwidoczniej również nie każda treść modlitwy zyskuje przed Bogiem jednakowe upodobanie.

Ten słuszny wniosek każe nam zastanowić się nad treścią modlitw zmieszanych z kadzidłem i ofiarowanych na złotym ołtarzu przed tronem w niebie. Są to modlitwy wszystkich świętych, z całą pewnością zanoszone zgodnie z myślą Bożą. W obliczu rozpoczynającego się sprawiedliwego sądu Bożego ludzie wierzący mają bardzo ważną rolę do spełnienia. Powinni oddać Bogu chwałę i błogosławić Go w Jego zamysłach.  Powinni uznać wyroki Boże za dobre i słuszne.  Celem ofiary kadzidlanej z trzymanej przez anioła kadzielnicy w żadnym razie nie jest zakwestionowanie sądu Bożego. Modlitwy świętych  nie stają w poprzek planom i zamysłom Bożym. Święci błogosławią Boga w tym, co On zamierzył i co czyni. Początek ósmego rozdziału Księgi Objawienia wskazuje raczej, że Bóg będzie wykonywał swoje sądy w atmosferze chwały oddawanej Mu przez świętych!

Biblia wyraźnie mówi o nieodwracalności nadchodzącego sądu Bożego. Różnie ludzie podchodzą do tej prawdy. Wielu nie daje temu wiary. Zagłuszają w sobie tę prawdę, a nawet ją zwalczają. Większość ludzi bagatelizuje myśl o sądzie, skupiając się na doczesności. A jak na wieść o zbliżającym się sądzie Bożym reagują prawdziwi chrześcijanie? Słowo Boże wskazuje, że święci nie tylko nie unikają tematyki końca świata, ale że konstruktywnie włączają się w sprawy nadchodzącego Królestwa Bożego. W jaki sposób? Poprzez modlitwę!  Właśnie taki obraz maluje nam dzisiaj Biblia, mówiąc o kadzidle w złotej kadzielnicy, zmieszanym z modlitwami świętych.

W tym miejscu trzeba nam jednak powiedzieć coś bardzo ważnego o treści naszych modlitw. Ogólnie rzecz biorąc, większość  chrześcijańskich modlitw dotyczy doczesnego życia. Przeważnie modlimy się o nasze potrzeby, zdrowie, marzenia i sukcesy. Uaktywniamy się w modlitwie, gdy dotyka nas choroba, niedostatek lub jakieś prześladowanie. Aby nasze modlitwy miały szansę znaleźć się w złotej kadzielnicy, winniśmy zwrócić się ku rzeczom wyższym. W obliczu zbliżającego się Dnia Gniewu mamy do spełnienia jako wybrani Boży szczególną rolę. Tak jak swego czasu Mojżesz łagodził gniew Pana, Boga swego [2Mo 32,11], tak i święci  - widząc aniołów sposobiących się do tego, by zatrąbić – powinni wznosić modlitwę podobnej treści. Bóg chce, abyśmy całym sercem zaangażowali się w nadchodzące wydarzenia końca świata i byli w tym po Jego stronie.

Uwaga! Łagodzić gniew Pana, to nie znaczy stawać w poprzek sądom Bożym. To nie znaczy kwestionować zasadność należnej kary. Oto prosta ilustracja z życia wzięta:  Bywa, że rodzicom zdarzy się taka konieczność, aby własne dziecko  poddawać dyscyplinie.. Prawy rodzic nie może bowiem przymknąć oka na popełnione zło. Jakaż to przykrość dla niego, że musi wymierzyć karę i patrzeć na cierpienie dziecka. W takiej chwili bardzo potrzebuje kogoś, kto okaże mu zrozumienie, kto zacznie wstawiać się za jego własnym dzieckiem, łagodząc gniew ojca lub matki. Taką właśnie rolę mają odegrać modlitwy świętych w obliczu zbliżającego się sądu! Poprzez modlitwę mamy sprawiać Bogu przyjemność, że ma na ziemi takich, którzy tak myślą jak On,  kochają jak On i są miłosierni tak, jak On. Podobnie jak prorok Habakuk w obliczu nadchodzącej na Izraelitów kary modlił się: Panie! Słyszałem od ciebie wieść, widziałem, Panie, twoje dzieło. W najbliższych latach tchnij w nie życie, w najbliższych latach objaw je! W gniewie pomnij na miłosierdzie! [Hb 3,2], tak też lud Boży – znający swojego Boga – może i powinien łagodzić gniew sprawiedliwego Boga, wspierając Go w Jego miłosierdziu, które bardzo cierpi w chwili wymierzania kary. Takie modlitwy są szczególnie miłe w oczach Bożych. Takie modlitwy wypełniają złotą kadzielnicę rzuconą na ziemię tuż przed wylaniem się gniewu Pana.

Czy nasze modlitwy mają szanse trafić do złotej kadzielnicy? Trzeba nam coraz częściej wyrywać się z ciasnej klatki własnych spraw  i myśleć o Bogu i sprawach Królestwa Bożego! Trzeba nam modlić się nie tylko o nasze interesy! Dzięki Bogu, że On jest zainteresowany i chce zajmować się naszymi „małymi” sprawami. Czas, abyśmy i my więcej pomyśleli o Nim i o tym, co On zamierza uczynić! Ma to ścisły związek z Synem Bożym, Jezusem Chrystusem! Przez niego więc nieustannie składajmy Bogu ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają jego imię [Hbr 13,15].

Czas poszerzyć tematykę naszych modlitw! Proś mnie, a dam ci narody w dziedzictwo i krańce świata w posiadanie [ Ps 2,8]. Bóg chciałby słyszeć, że modlimy się o sprawy, które On ma na sercu;  np. że błogosławimy Izraela, że modlimy się o nasz naród,  że wyczekujemy Jego przyjścia. Miłe jest w oczach Pana, gdy przeżywamy to, co On przeżywa i myślimy, jak On myśli. Miłe jest w oczach Pana, że błogosławimy Go we wszystkim, co czyni. Takie modlitwy trafiają do złotej kadzielnicy i sprawiają naszemu Ojcu i naszemu Panu Jezusowi Chrystusowi przyjemność! Będą miały one szczególne znaczenie w dniach, gdy Bóg zacznie wywierać gniew na mieszkańcach ziemi! A gdyby nie były skrócone owe dni, nie ocalałaby żadna istota, lecz ze względu na wybranych będą skrócone owe dni [Mt 24,22]

Bóg miał i wciąż ma takich ludzi, których modlitwa wznosi się przed Nim jak kadzidło, sprawiając Mu przyjemność. Czy należymy do ich grona?

Zapraszam do posłuchania tego poselstwa - tutaj.

12 sierpnia, 2014

"Goldwasser" - chluba czy plama?

The Hope Singers śpiewa w CCNŻ
podczas niedzielnego nabożeństwa
W tych dniach gościmy w Gdańsku kilkudziesięcioosobowy chór mennonitów The Hope Singers. Ubiegłej niedzieli chórzyści wzięli udział w nabożeństwie w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE i spędzili z nami na Olszynce lwią część niedzielnego popołudnia aż do czasu kolejnego koncertu w kaplicy przy ul. Menonitów 2a. Dzisiaj mają koncert w Nowym Dworze Gdańskim - miejscowości przez mennonitów założonej. Charakterystyczne ubiory mennonitów, świadomość ich konserwatywnych poglądów, opowieści o ich dawnym życiu na Żuławach, a potem i w samym Gdańsku, wszystko to budzi we mnie szereg refleksji.

Jedna z nich dotyczy mennonity, Ambrożego Vermoellena, który przybył tu z Holandii pod koniec XVI wieku. Początkowo, podobnie jak inni mennonici, nie miał prawa do osiedlenia się w Gdańsku. Jednakże w jego przypadku bardzo szybko los jakby się do niego uśmiechnął, bo już w 1598 roku otrzymał obywatelstwo gdańskie. Dlaczego?

Otóż Ambroży Vermoellen to wynalazca znanej gdańskiej wódki „Goldwasser”. Mocny, korzenny likier okrasił on płatkami czystego złota, dogadzając próżności bogatych obywateli Gdańska. Wynalazek Holendra spodobał się w grodzie nad Motławą. Dla firmy produkującej złotą gdańską wódkę  zapaliło się zielone światło prosperity, a Vermoellen dołączył do grona sławnych Gdańszczan. Coś w tym wszystkim jednak poszło nie tak.

Przypomnijmy, że Ambroży Vermoellen był mennonitą. Trzymający się biblijnych zasad wiary i życia jego bracia i siostry w Chrystusie byli marginalizowani. Nie byli zainteresowani władzą, nie brali broni do ręki, nie angażowali się politycznie. Za swą wierność Słowu Bożemu płacili wysoką cenę społeczną. Między innymi taką, że nie mieli prawa do zamieszkania w Gdańsku. Vermoellen musiał wiedzieć, że zajmując się produkcją likieru, zdradza interesy Królestwa Bożego i zaprzecza zasadom wiary mennonitów. Niewykluczone, że miał z tego tytułu poważne wyrzuty sumienia...

Istnieje legenda, wg której Ambroży Vermoellen winą za swój wynalazek niejako obarczył Neptuna. Otóż miał on swego czasu obserwować huczną zabawę gdańszczan na Długim Targu, podczas której z fontanny Neptuna, zamiast wody, popłynęło wino. Podpici uczestnicy zabawy zaczęli wrzucać do fontanny złote talary. Oburzony tym mennonita poprosił Neptuna o interwencję, który tak mocno trójzębem mieszał wino z talarami, że monety zaczęły się rozpadać na drobne płatki. Parę kropel tej mikstury prysnęło na twarz mennonity. Oblizawszy usta Vermoellen odkrył, że wino z płatkami złota ma niezwykły smak. Gdy wszyscy się rozeszli przelał zawartość fontanny do beczek i zatoczył je do swoich magazynów. Odtąd w jego gospodzie pojawił się tajemniczy trunek o wybornym smaku zawierający widoczne drobinki złota.

Legenda legendą, a prawda jest taka, że mennonita Vermoellen swym wynalazkiem mocno uchybił wierze w Pana Jezusa Chrystusa. Żadne wyjaśnienia tego nie zmienią. Przypominają mi się słowa Aarona po tym, jak w celu zadowolenia ludu pod górą Synaj ulał złotego cielca. Niech pan mój się nie gniewa! Ty znasz ten lud, że jest skłonny do złego. Powiedzieli mi: Uczyń nam bogów, którzy pójdą przed nami, gdyż nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej. Więc rzekłem do nich: Kto ma złoto, niech je zdejmie z siebie. I dali mi je, potem wrzuciłem je do ognia, i tak powstał ten cielec [2Mo 32,22-24]. Czy coś takiego mogło usprawiedliwić czyn Aarona?

Vermoellen też wiedział, w jaki sposób można przypodobać się wpływowym Gdańszczanom i zyskać ich względy.  „Goldwasser” przyniosła mu duże korzyści materialne i otworzyła wejście na gdańskie salony, lecz splamiła jego szatę ucznia Chrystusa. Ironiczne opinie o niektórych mennonitach produkujących i sprzedających guziki dla zysku, chociaż uważali je za bezbożny zbytek i sami swoje ubrania wiązali wstążkami – to przykład swego rodzaju ujmy, jaką tego rodzaju chrześcijanie sprawiają Ewangelii.

Pokusa popularności i chęć spodobania się ludziom jest wielka. W niejednym chrześcijaninie wywołuje spore napięcie. A nie przypodobywajcie się temu światu [Rz 12,2 wg Biblii Gdańskiej]. Holender Vermoellen musiał znać to biblijne wezwanie. Nie dawajcie zgorszenia ani Żydom, ani Grekom, ani zborowi Bożemu [1Ko 10,32] – czytamy i dzisiaj. Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia [1Pt 2,12]. Ludzie wygadywali i wygadywać będą o wierzących niestworzone rzeczy. Chodzi o to, aby owe pomówienia nie miały uzasadnienia w rzeczywistości.

Bóg powołał nas do świętości. Dążcie do pokoju ze wszystkimi i do uświęcenia, bez którego nikt nie ujrzy Pana [Hbr 12,14]. Albowiem nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do uświęcenia [1Ts 4,7]. Jestem dumny z wielu braci mennonitów, którzy wydali w Gdańsku i na Żuławach wspaniałe świadectwo wiary i pobożnego życia. „Goldwasser” Vermoellena zacienia nieco to świadectwo, lecz go bynajmniej nie przekreśla! Mnie osobiście wręcz „podkręca” do tego, abym trwał wiernie przy Panu Jezusie i codziennie kroczył drogą uświęcenia aż On przyjdzie i zabierze mnie do Siebie.

06 sierpnia, 2014

To nie miejsce dla koziołka

Wczoraj wieczorem miałem dość nietypowe przeżycie. Przez bramę, jak co dzień szeroko otwartą, wszedł na posesję Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE młody koziołek sarny. Mogłoby się wydawać, że w odległości 2 kilometrów od Starówki - to w Gdańsku bardzo urocze zdarzenie. Tymczasem  niezwykłość odwiedzin koziołka oznaczała dla mnie sporo trudu. Jedynym bowiem, słusznym podejściem do sprawy, było ponowne skierowanie zwierzaka do otwartej bramy, aby sobie poszedł, skąd przyszedł.

Obecność dzikich zwierząt w mieście, a już niemal codziennie widuję tutaj lisy i sarny, że o dzikach niedawno chodzących po gdańskich osiedlach nie wspomnę, to skutki błędnego podejścia współczesnego człowieka do przyrody. Biblia nie zachęca do koegzystencji człowieka i dzikich zwierząt. Wręcz przeciwnie, wskazuje na konieczność panowania nad ich ilością, aby nie zagroziły bezpieczeństwu człowieka. Chodzi o odmienność natur, których nie należy łączyć.

Można to zobaczyć na przykładzie procesu osadzania Izraelitów w Ziemi Obiecanej. Nie wypędzę go przed tobą w jednym roku, aby ziemia nie stała się pustkowiem i nie rozmnożył się zwierz dziki przeciwko tobie. Powoli będę ich wypędzał przed tobą, aż się tak rozmnożysz, iż będziesz mógł objąć tę ziemię, dziedzictwo twoje [2Mo 23,29-30]. Innymi słowy, człowiek ma panować nad przyrodą i utrzymywać ją w takim stanie, aby była dla niego pożyteczna, a nie zagrażająca jego zdrowiu lub życiu.

Ucieszyłem się, że okazały koziołek - choć wywołał swoją wizytą spore poruszenie - po jakimś czasie pobiegł sobie, gdzie go oczy poniosły. Udało się. Wszystko znowu wróciło do normy. Wprawdzie wyobraźnia podpowiadała przez chwilę sielankowy widok koziołka pośród "owieczek" na zielonej trawce, ale szybko musiała ustąpić realiom życia. Człowiek nie pasuje bowiem do dziko żyjących saren, a sarny nie integrują się z człowiekiem.

Gdy zasypiałem, przemknęła mi myśl, że aby uniknąć podobnych problemów w przyszłości, może należałoby nieco bardziej przymykać bramę... Ależ nie! Brama Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE pozostawać będzie nadal otwarta.  Jest po to, aby przychodzili przez nią do nas ludzie. Zapraszamy!

Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów. 

04 sierpnia, 2014

Bóg skrojony na ludzką miarę

Nie od dziś mamy w szeregach chrześcijańskich ludzi, którzy z miną eksperta opisują Boga. Zdają się wiedzieć jak Bóg myśli i co lubi. Wkładają w usta Boże dziwne słowa i przypisują Mu – niczym w starożytnej mitologii – ludzkie cechy. Na przykład, w ostatnich latach modne stało się powiedzonko, że Bóg ma poczucie humoru. Mówią tak i piszą o Bogu, a może raczej powtarzają po innych - najróżniejsi chrześcijanie chyba nie bardzo rozumiejąc, co mają na ustach. Dzisiaj jeden z chrześcijańskich liderów młodzieżowych po zakończeniu ogólnopolskiego zgrupowania gimnazjalistów napisał na Facebook’u: Wbijmy sobie to wszyscy do głów BÓG NIE JEST NUDNY! MA POCZUCIE HUMORU i LUBI MOCNY BIT! (z zachowaniem pisowni i interpunkcji).

Pominę to, czy wypada o Bogu pisać, że nie jest nudny i lubi mocny bit. Chcę skupić się dziś na stwierdzeniu, że Bóg ma poczucie humoru. Humor wg słownika języka polskiego to (1) zdolność dostrzegania zabawnych stron życia lub (2) chwilowy stan usposobienia, albo (3) przedstawienie czegoś w zabawny sposób.  Poczucie humoru natomiast, to umiejętność patrzenia na życie w sposób optymistyczny, z dystansem, z humorem. Czy można tego rodzaju ludzkie cechy przypisywać Bogu?

Biblia naucza, że Bóg jest Duchem [Jn 4,24]. Jest Bogiem odwiecznym [Iz 9,5] i po trzykroć świętym [Obj 4,8]. Bóg jest miłością [1Jn 4,8]. Nie zmienia się [Ml 3,6] i nie ulega nastrojom [Jk 1,17]. Jest sprawiedliwy [Iz 45,21].  U kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach [Hbr 1,2-3]. Jaką podstawę ma stwierdzenie, że Bóg ma poczucie humoru? Biblijną?

Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił go [Jn 1,18]. W życiu i służbie Jezusa nie chodziło o to, żeby było zabawnie. Bo ja nie z siebie samego mówiłem, ale Ojciec, który mnie posłał, On mi rozkazał, co mam powiedzieć i co mam mówić. I wiem, że przykazanie jego jest żywotem wiecznym. Przeto, co Ja wam mówię, mówię tak, jak mi powiedział Ojciec [Jn 12,49-50]. Czy komuś może przyjść do głowy coś takiego, że Syna idącego na śmierć Ojciec instruował, aby swą misję wykonywał z poczuciem humoru? On przecież doskonale pełnił wolę Ojca. Niczego innego poza tym, co Mu nakazał Ojciec, nie mówił i nie robił.

Pismo Święte ostrzega nas przed dodawaniem lub ujmowaniem czegokolwiek w stosunku do tego, co Bóg sam o sobie powiedział i objawił. Jest wiele wspaniałych myśli i stwierdzeń o Bogu autoryzowanych przez Niego samego!  Nie ma potrzeby silić się na jakąś dodatkową charakterystykę Najwyższego, zwłaszcza że możemy przy tym bardzo pobłądzić. Wymyślili też synowie izraelscy rzeczy niewłaściwe o Panu, Bogu swoim [2Kr 17,9] - czytamy o Izraelitach. Drży mi serce, bo dzisiejsi wyznawcy Pana czynią podobnie. Z dziwną lekkością gotowi są stwierdzać o Bogu prawie wszystko, byle tylko zachwycić oryginalnością i spodobać się swoim słuchaczom.

Wierzę w Boga i czczę Boga takiego, jakim On jest. Żeby nie było tu żadnych wątpliwości; On objawił się nam w osobie Jezusa Chrystusa i w Piśmie Świętym. Nie ma i nie może być żadnej innej miary Boga. Nie ma tu miejsca na ludzkie fantazje. Jednak od lat ludzie tworzą sobie Boga na swój obraz i swoje wyobrażenie. Prześcigają się w wygadywaniu o Bogu coraz to dziwniejszych rzeczy, podczas gdy Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8].