31 sierpnia, 2018

Doceniaj tę możliwość

Z dala od domu rozmyślam o wartości zboru, bycia jego aktywną cząstką i uczestnictwa w nabożeństwach. Nie mogę pojąć takich chrześcijan, którzy niedaleko od swego miejsca zamieszkania mają zbór, a do niego nie należą. Nie mniej zadziwiam się nad takimi, którzy przynależą do zboru, a w czasie jego zgromadzenia potrafią siedzieć w domu albo iść sobie gdzieś na miasto. Przecież Pismo Święte nakreśla nam zupełnie inny stosunek do miejsca spotkań ludu Bożego. Albowiem lepszy jest dzień w przedsionkach twoich, niż gdzie indziej tysiąc; Wolę stać raczej na progu domu Boga mego, niż mieszkać w namiotach bezbożnych [Ps 84,11].

Zwyczaj opuszczania wspólnych zgromadzeń doprowadził już do tego, że niektóre zbory z powodu niskiej frekwencji zawiesiły organizowanie nabożeństw w ciągu tygodnia. Na szczęście w takich zborach jak Times Square Church na Manhattanie, założonym przez Dawida Wilkersona czy w The Brooklyn Tabernacle, założonym i wciąż prowadzonym przez Jima Cymbalę, nikt nie wpadł na pomysł, że w praktykowaniu wiary wystarczy ludziom niedzielne nabożeństwo. Dzięki temu mogliśmy w tygodniu odwiedzić w Nowym Jorku oba te miejsca i zbudować się ich wieczorną społecznością.

Nie zaprzestawajmy organizowania nabożeństw w ciągu tygodnia, a już na pewno nie dajmy się zwieść propagatorom tzw. kościoła domowego, że publiczne nabożeństwo można zastąpić spotkaniem z paroma przyjaciółmi w mieszkaniu.  Gdyby wszyscy chrześcijanie tak pomyśleli i wcielili tę ideę w życie, to wyjeżdżając do innego miasta w ogóle nie mielibyśmy gdzie pójść na nabożeństwo. A przecież mamy taką potrzebę.

29 sierpnia, 2018

Skąd taka zatwardziałość serca?

Pisałem wczoraj o wielkiej roli króla judzkiego, Hiskiasza, w uratowaniu Jerozolimy w czasie najazdu Asyryjczyków. Z powodu grzechu w narodzie wybranym spustoszyli oni całe Państwo Północne ze stolicą w Samarii oraz wiele miast Judy, uprowadzając większość Izraelitów do Asyrii. W ocalałej Jerozolimie rozpoczął się zakrojony na szeroką skalę proces odnowy duchowej. Aktem wieńczącym nawrócenie miało być wspólne świętowanie Paschy, czego nie robiono już od wielu lat. Hiskiasz wyciągnął przy tym rękę do ocalałych mieszkańców Północy.

Postanowiono więc posłać stosowną wiadomość do całego Izraela od Beer-Szeby po Dan i zaprosić wszystkich do przybycia do Jerozolimy na obchody Paschy ku czci PANA, Boga Izraela, bo od dawna nie obchodzono jej zgodnie z przepisami. Gońcy rozeszli się zatem po całym Izraelu i Judzie z listami od króla i jego książąt i zgodnie z rozkazem króla powtarzali: Synowie Izraela! Zawróćcie do PANA, Boga Abrahama, Izaaka i Izraela, a wtedy On zawróci ku ocalonym, którzy wam pozostali po najazdach królów Asyrii. Nie bądźcie tacy, jak wasi ojcowie i wasi bracia, którzy sprzeniewierzyli się PANU, Bogu swoich ojców, tak że dopuścił On do ich spustoszenia, jak to sami widzicie. Nie usztywniajcie teraz swoich karków, jak wasi ojcowie. Podajcie rękę PANU, przyjdźcie do Jego świątyni, którą poświęcił na wieki, i służcie PANU, waszemu Bogu, a wtedy odwróci się od was Jego srogi gniew. Bo jeśli zawrócicie do PANA, wasi bracia i synowie doznają miłosierdzia ze strony tych, którzy ich uprowadzili. Pozwolą im oni wrócić do tej ziemi, ponieważ łaskawy i miłosierny jest PAN, wasz Bóg, i nie odwróci się od was, jeśli zawrócicie ku Niemu. Gońcy szli więc z miasta do miasta przez ziemie plemion Efraima i Manassesa, dotarli do Zebulona, lecz kpiono z nich i szydzono. Niektórzy jednak z plemion Aszera, Manassesa i Zebulona okazali skruchę i przyszli do Jerozolimy [2Krn 30,5-11].

Zdumiewa mnie postawa Izraelitów. Na własnej skórze przekonali się, że nie można bezkarnie lekceważyć Słowa Bożego. Bóg wykonał to, przed czym przez całe lata ich ostrzegał. Wszystko przemawiało za tym, aby ukorzyć się przed Bogiem. Odwrócić się swoich grzechów i powrócić do posłuszeństwa Bogu. Zaproszenie na wspólną Paschę w Jerozolimie stanowiło bardzo dobrą okazję do nawrócenia. Niestety, większość Izraelitów na to zaproszenie odpowiedziała kpinami i szyderstwem. Tylko niektórzy się opamiętali.

Teraźniejsze sądy Boże nad naszym życiem mają na celu nasze nawrócenie i powrót do społeczności Jego Kościoła. Bóg pragnie nas ocalić. Nie chce, abyśmy trafili do miejsca wiecznej kary. Gdy schodzimy z Jego ścieżek, nawiedza nas więc, boleśnie karci i wychowuje, abyśmy wraz z tym światem nie zostali potępieni. Po przejściu każdej burzy zaprasza nas do powrotu. Czeka na to, że kolejny syn marnotrawny wejrzy w siebie, ukorzy się i powróci. Zbór Pański również czeka.

Wszystko przemawia za tym, aby tak zrobić. Dlaczego więc tylko niektórzy wracają?

28 sierpnia, 2018

Takim przywódcą pragnę się stawać

Samaria i Jerozolima - stolice Izraela i Judy.  Hoszea i Hiskiasz - panujący równolegle królowie tych królestw. Jednakowe grzechy obydwu części ludu Bożego Starego Przymierza i  ten sam najeźdźca wysłany przez Boga, aby ich ukarać za ich grzechy. Jaka między nimi różnica? Pierwsi zostali uprowadzeni do niewoli asyryjskiej, a drudzy nie. Dlaczego? Ponieważ na czele pierwszych stał Hoszea, a przywódcą drugich był Hiskiasz.

Żeby nie było wątpliwości, Biblia mówi, że zarówno Izraelici jak i Judejczycy popełniali podobne grzechy i zaciążył na nich ten sam gniew Boży. PAN przestrzegał Izraela i Judę za pośrednictwem wszystkich swoich proroków, wszystkich jasnowidzów: Zawróćcie ze swoich złych dróg. Przestrzegajcie moich przykazań i ustaw. Postępujcie zgodnie z Prawem, które nadałem waszym ojcom i przekazałem wam za pośrednictwem moich sług, proroków.  Lecz oni nie słuchali. Usztywnili swój kark, tak jak ich ojcowie, którzy nie zaufali PANU, swojemu Bogu. […] PAN wzgardził zatem całym potomstwem Izraela i upokorzył ich. Wydał ich w rękę grabieżców, aż w końcu ich od siebie odrzucił [2Krl 17,13-20].

Nadeszła pora wykonania wyroków sądu Bożego wydanych na obydwie stolice. Z Samarią poszło Asyryjczykom dość gładko. W czwartym roku panowania Hiskiasza — a był to siódmy rok rządów Hoszei, syna Eli, króla Izraela — Szalmaneser, król Asyrii, wyruszył na Samarię, obległ ją i zdobył po trzech latach. W szóstym roku panowania Hiskiasza — a był to dziewiąty rok rządów Hoszei, króla Izraela — Samaria została pokonana. Król Asyrii uprowadził wówczas Izraelitów do Asyrii i osadził ich w Chelach, nad Chaborem, rzeką Gozanu, oraz w miastach medyjskich. Uczynił to dlatego, że nie słuchali głosu PANA, swojego Boga, i przekroczyli Jego przymierze, a tego wszystkiego, co przykazał Mojżesz, sługa PANA, nie słuchali ani nie przestrzegali [2Krl 18,9-12]. Nie czytamy, żeby Hoszea - poza typowymi krokami politycznymi i militarnymi - podjął jakieś duchowe działania w celu ocalenia swojego ludu. Samaria poszła na wygnanie.

A Jerozolima?  Gdy król asyryjski skierował się przeciwko państwu judzkiemu, król Hiskiasz również podjął szereg działań o charakterze politycznym, o czym opowiada np. osiemnasty rozdział Drugiej Księgi Królewskiej. Nie one jednak były głównym kierunkiem starań przywódcy Jerozolimy o uratowanie swoich ludzi. Hiskiasz od pierwszych lat swego królowania zaczął zabiegać o zmiłowanie Boże nad nimi. Całą tę duchowa batalię dobrze podsumowuje następujący fragment Słowa Bożego: Gdy król Hiskiasz to usłyszał, rozdarł swoje szaty, przywdział włosiennicę i przyszedł do świątyni PANA. Posłał też Eliakima, zarządcę pałacu, Szebnę, pisarza, oraz znaczniejszych kapłanów, odzianych we włosiennice, do proroka Izajasza, syna Amosa, aby mu przekazali słowa Hiskiasza: […] Może PAN, twój Bóg, usłyszy wszystkie słowa kanclerza, którego posłał jego pan, król Asyrii, aby znieważał Boga żywego! Może też PAN, twój Bóg, ukarze go za te słowa. Wznieś więc modlitwę za pozostałą przy nas resztę. Gdy słudzy króla Hiskiasza przyszli do Izajasza, prorok im oznajmił: Powiedzcie swojemu panu: Tak mówi PAN: Nie bój się słów, które usłyszałeś, a którymi ubliżali Mi ci pachołkowie króla Asyrii. Otóż Ja tak na niego wpłynę, że gdy usłyszy pewną wieść, wróci do swojej ziemi, a tam sprawię, że padnie od miecza [2Krl 19,1-7].

Niesamowite. Bóg odstąpił od wykonania słusznych sądów nad Jerozolimą. Przepędził króla asyryjskiego, którego sam przecież wcześniej sprowadził, aby wylał na nią gniew Boży. Jestem przekonany, że tajemnicą zagórowania łaski nad sądem Bożym w tym przypadku była postawa króla Hiskiasza i podjęte przez niego kroki. Hiskiasz w tej historii jawi się jako typ Pana Jezusa, który nas ocalił przed nadchodzącym gniewem [1Ts 1,10]. Stał się też dla wszystkich przywódców chrześcijańskich dobrym przykładem do naśladowania.

Takim duszpasterzem pragnę być dla ludzi, których PAN Kościoła powierza pod moją opiekę. Nie mogę odwrócić już tego, że zdarzyło się im zgrzeszyć i zaciążył na nich sąd Boży. Mogę natomiast wstawiać się za nimi do Boga i podejmować szereg kroków, aby wraz ze światem nie zostali oni potępieni. Owszem, wiem, że zasługujemy na sąd Boży, ale też wiem, że miłosierny jest PAN, i że u Niego miłosierdzie góruje nad sądem.

Ponieważ uwierzyłem w miłość, jaką Bóg ma do nas, będę robić wszystko, aby ich ratować. Nie będę jak Hozea. Chcę być podobny do Hiskiasza.

14 sierpnia, 2018

Żeby kościół był Kościołem

Każdy normalny człowiek, każda zorganizowana grupa społeczna pragnie sukcesu w osiąganiu wyznaczonych dla siebie celów. Nie ma wszakże jednej dla wszystkich, uniwersalnej miary sukcesu. Poczucie triumfu i zadowolenie z dokonań w dużym stopniu zależą od przyjętych kryteriów, według których nasz sukces mierzymy. I nie tylko chodzi tu o skalę osiągnięć, lecz przede wszystkim o ich kategorię i charakter. Czym innym są tłuste lata placówki handlowej, czym innym dobre wyniki ośrodka terapii uzależnień, a jeszcze czym innym powodzenie w działalności strażnicy granicznej.

Absolutnie innymi kryteriami się posługujemy mierząc i oceniając osiągnięcia wspólnoty kościelnej. Z tego tytułu to, co w świecie powszechnie uznawane jest za sukces, w kościele może być potraktowane nawet  jako swoista porażka. Szczęśliwi jesteście ubodzy - powiedział Jezus do swoich uczniów - gdyż wasze jest Królestwo Boże. Szczęśliwi, którzy teraz głodujecie, ponieważ będziecie nasyceni. Szczęśliwi, którzy teraz płaczecie, dlatego, że będziecie radośni. Szczęśliwi jesteście ilekroć was ludzie znienawidzą, ilekroć od siebie odłączą, znieważą i zniesławią wasze imię - z powodu Syna Człowieczego. Cieszcie się w tym dniu i z radości skaczcie do góry. W niebie czeka was naprawdę hojna zapłata. Podobnie bowiem ich ojcowie traktowali proroków. Ale biada wam, bogatym, gdyż w pełni odbieracie swą pociechę. Biada wam, teraz opływającym w dostatki, gdyż spadnie na was głód. Biada wam zuchwale roześmianym, gdyż będziecie smucić się i płakać. Biada wam, ilekroć wszyscy będą mieli o was dobre zdanie, bo takie ich ojcowie mieli o fałszywych prorokach [Łk 6,20-26].

Kościół to całkowicie wyjątkowa wspólnota ludzi wywołanych i oddzielonych od świata. Żadna z powszechnych w świecie miar sukcesu do kościoła więc nie pasuje. Miarą dobrych notowań w świecie jest otwartość na zmiany i szybkie dostosowywanie się do nowych trendów, a nawet ich kreowanie. Tajemnicą sukcesu Kościoła jest wytrwanie w nauce apostolskiej i wierne trzymanie się granic zakreślonych przez Pismo Święte. A nie przypodobywajcie się temu światu [Rz 12,2] - nawołuje Biblia Gdańska. Bóg wytycza wyraźną granicę duchową oddzielającą Kościół od świata. Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności? Co za harmonia między Chrystusem a Beliarem? Gdzie część wspólna wierzącego z niewierzącym? Jaka zgoda między przybytkiem Boga a bóstwami? [2Ko 6,14-16]. 

Lokalna wspólnota chrześcijańska odpowiada za należyty wizerunek i sukces całego Kościoła, który musi pozostać w zgodzie z duchem całej Biblii. Żadne trendy światowe, żadne zmiany o charakterze kulturowym i społecznym nie mają prawa tego zmienić. Sukcesem świeckich instytucji i organizacji jest zdolność do zmian. Sukcesem Kościoła jest przeciwstawienie się wpływom świata i wytrwanie na pozycjach wyznaczonych nam przez Chrystusa i Jego apostołów. Gdy jakiś zbór zaczyna odnosić sukcesy w oczach świata, trzeba się upewnić, czy aby nie zaczął wchodzić na ścieżki duchowych kompromisów, co musi skończyć się jakąś porażką.

Zauważam, że wiele dzisiejszych wspólnot chrześcijańskich bez większego zahamowania stosuje środki oraz metody rozwoju, podpatrzone i zaczerpnięte bezpośrednio w świeckich organizacjach społecznych, kulturalnych i biznesowych. Z uwagi na wygląd i wyposażenie sali zgromadzeń, ubiór i zachowanie mówców, a nawet merytoryczną zawartość spotkania, w wielu przypadkach coraz trudniej już takie niedzielne zgromadzenie nazywać nabożeństwem chrześcijańskim. Kościół w takich przypadkach przestaje być kościołem. Raczej należałoby coś takiego nazywać klubem towarzyskim, grupą wsparcia lub organizacją wdrażającą nowatorski program społeczny. 

Niech ludzie duchowo przynależący do świata idą sobie szeroką drogą rozrywki, bogactwa, wygody i licznych przyjemności, drogą, którą ciągną całe tłumy amatorów dobrego życia. Ludzie Nowego Przymierza mają inną drogę, wyznaczoną nam przez Pana Kościoła. Wchodźcie przez ciasną bramę, gdyż przestronna jest brama i szeroka droga, która prowadzi do zguby, i wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Natomiast ciasna jest brama oraz wąska droga, która prowadzi do życia - i niewielu tych, którzy ją znajdują [Mt 7,13-14]. 

Wzywam do głębszej refleksji nad zjawiskiem liberalizacji poglądów, wprowadzania świeckich metod przywództwa i postępującej sekularyzacji zborów. Żadne - choćby nie wiem jak sprawdzone - korporacyjne przepisy na sukces nie mogą mieć prawa głosu w Kościele. Zborem Bożym kieruje Duch Święty! On mówi wierzącym, co trzeba, a czego nie wolno robić. On wspomaga zbór, przesądza o jego liczebności i udziela darów istotnych dla zdrowego rozwoju świętych. Duch Święty nigdy nie zgodzi się na pełnienie jedynie roli jednego z doradców. On jest Kierownikiem!

Głową Kościoła jest Chrystus i tak ma zostać aż do samego końca! Zgromadzenie chrześcijan ma być więc aktem bogobojnego uniżenia się przed Trójjedynym Bogiem. Miejscem i czasem wspólnego oddania Mu chwały, wyrażenia wdzięczności, przedłożenia próśb i uważnego wysłuchania Słowa Bożego. Oznaką sukcesu Kościoła nie jest nadążanie zboru za nowymi trendami lecz jego zdolność do wiernego trwania w granicach nakreślonych przez Słowo Boże. Miejmy bojaźń Bożą i z niedzielnego nabożeństwa nie róbmy sobie czasu rozrywki, że już o obowiązku bogobojnego życia poszczególnych chrześcijan w ciągu tygodnia nie wspomnę...

Niech kościół będzie Kościołem!

11 sierpnia, 2018

Przywódcom chrześcijańskim pod rozwagę - 9

Nadeszła pora, by omówić ostatnie "biada" z mowy przeciwko przywódcom religijnym, którą wypowiedział Chrystus Pan tuż przed swoją śmiercią.

Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych. Gdybyśmy żyli za dni naszych ojców - mówicie - nie rozlewalibyśmy wraz z nimi krwi proroków. W ten sposób przyznajecie, że jesteście synami morderców. Dopełnijcie miary waszych ojców. Węże! Pomioty żmij! Jak ujdziecie przed wyrokiem wiecznej kary? Dlatego Ja posyłam do was proroków, ludzi mądrych i rozumiejących Prawo. Niektórych zabijecie i ukrzyżujecie, innych ubiczujecie w waszych synagogach lub będziecie przepędzać z miasta do miasta. W ten sposób spadnie na was odpowiedzialność za całą sprawiedliwą krew przelaną na ziemi: od krwi sprawiedliwego Abla aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zabiliście między przybytkiem a ołtarzem. Zapewniam was, wszystko to spadnie na to pokolenie. Jerozolimo, Jerozolimo, która zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy zostali do ciebie posłani! Tyle razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak kwoka swoje pisklęta pod skrzydła, lecz nie chcieliście! Wasz dom opustoszeje. Bo mówię wam: Na pewno Mnie nie zobaczycie - do chwili, kiedy powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imieniu Pana [Mt 23,29-39].

Niech mi ktoś powie, że nie liczy się historia, a jedynie to, co robimy aktualnie. Błędy przywódców poprzednich pokoleń wymagają od ich następców refleksji, pokuty i jednoznacznego odżegnania się od nich. Gdy w wyniku kazania Piotra po zesłaniu Ducha Świętego w święto Pięćdziesiątnicy, pobożni Żydzi zdali sobie sprawę z tego, że przynależą do grona tych, którzy w czasie minionej Paschy ukrzyżowali Mesjasza - Jezusa z Nazaretu, natychmiast zrozumieli, że muszą odciąć się od owego towarzystwa.

A zatem niech wie to na pewno cały dom Izraela, że Bóg ustanowił Panem i Chrystusem tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście. Słowa te przeszyły ich do głębi serca. Przerażeni zwrócili sie do Piotra i pozostałych apostołów: Drodzy bracia, co mamy teraz robić? Opamiętajcie się - odpowiedział Piotr - i niech każdy z was da się ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa... […]. W inny też sposób, jeszcze wyraźniej, składał im mocne świadectwo i zachęcał: Ratujcie się spośród tego wypaczonego pokolenia! [Dz 2,36-40].

Współcześni Jezusowi uczeni w Piśmie i faryzeusze byli duchowymi spadkobiercami bałwochwalstwa, duchowej pychy i wielu innych, kardynalnych błędów swoich poprzedników. Należało się od nich odciąć wg zasady: Moją matką i braćmi moimi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je [Łk 8,21]. Żadne gloryfikowanie proroków wcześniej odrzuconych i uśmierconych, nie załatwiało sprawy, skoro nie towarzyszyło mu nazwanie rzeczy po imieniu i jednoznaczne odwrócenie się od grzechów wcześniej popełnionych przez ojców. Duch sprzeciwu wobec żywego Boga wciąż panował w Izraelu nadając ton nastawieniu kolejnego pokolenia jego przywódców do posłańców Bożych, co skończyło się odrzuceniem i ukrzyżowaniem samego Syna Bożego.

Także w historii Kościoła powszechnego jest wiele niechlubnie zapisanych kart. Prześladowanie i zabijanie innowierców, niemoralność, wyzysk, handel odpustami, fałszowanie Słowa Bożego - to tylko niektóre grzechy przywódców religijnych minionych wieków. Kto nie potrafi albo nie chce wyraźnie od nich się odciąć, ten jest spadkobiercą tych grzechów. Mało tego! Pozostaje pod wpływem tego samego ducha, który kierował postępowaniem "ojców" tamtych czasów, a więc wcześniej czy później dopuści się podobnych wykroczeń. Żadne dzisiejsze sympatyzowanie z biblijnym chrześcijaństwem nikogo nie oczyści w oczach Bożych, jeżeli pozostaje on w duchowym związku z systemem religijnym, który krzywdził i tępił odrodzonych z Ducha Świętego chrześcijan w przeszłych wiekach.

Bracia! Jako ludzie aktualnie odpowiedzialni za stan duchowy trzody Bożej powinniśmy zawsze mieć na uwadze czyny naszych poprzedników w służbie. Rozpatrując koniec ich życia [Hbr 13,7] jak najbardziej możemy wychwalać swoich ojców duchowych, stawiać im pomniki i dobrze ich wspominać, jeżeli nie splamili oni swojego życiorysu czynami niegodnymi ewangelii Chrystusowej. Jeżeli natomiast jest dla nas jasne, że kiedyś np. popierali oni fałszywą naukę i sami ją głosili, jeżeli wiemy, że zdefraudowali ofiary złożone na dzieło Boże, dopuścili się czynów niemoralnych albo tępili szczerze oddanych Panu sług Słowa Bożego, to powinniśmy zdecydowanie wyrzec się naszego związku z nimi. Nieważne, jak wielkie są to imiona. Wymieniając je bagatelizujemy ich grzechy i stajemy się ich uczestnikami.

Omawiany dziś końcowy fragment mowy Jezusa przeciwko przywódcom religijnym pobudza mnie do jeszcze jednej refleksji. Otóż w gronie przywódców zauważam  zjawisko nieuprawnionego podłączania się pod uznane w środowiskach ewangelicznego chrześcijaństwa autorytety. Na przykład, ktoś, kto całymi latami głosił - i wciąż głosi - ewangelię sukcesu, cytuje dziś i poleca innym Dawida Wilkersona. O co chodzi? Przecież Wilkerson zdecydowanie odcinał się od tej zwodniczej nauki. Ktoś inny z kolei, przez lata wyśmiewający zielonoświątkowców za praktykowanie darów Ducha Świętego, nagle - bez jednoznacznego wyznania swego błędu - zaczyna okazywać im przychylność i dobrze się o nich wypowiadać. Co sie stało? Jeżeli przejrzał na oczy, to powinien wyraźnie to powiedzieć. Inaczej można się domyślać, że chodzi mu tylko o osiągnięcie jakiejś doraźnej korzyści. Ciśnie mi się tu przykład, jak swego czasu pewien przywódca z Warszawy, wyraźnie przeciwny poglądom zielonoświątkowców, poleciał na Światową Konferencję Zielonoświątkową reprezentować tam nasze kręgi, bo dzięki temu mógł za darmo zobaczyć Amerykę.

Wystrzegajmy się takich ludzi, a tym bardziej sami nigdy takimi nie bądźmy. Kto nie potrafi wyraźnie odciąć się od grzechów swoich ojców, albo od swoich własnych grzechów z przeszłości, ten pozostaje pod wpływem ducha, który te grzechy inspiruje i któregoś dnia znowu je popełni.

Niechże rozważone przez nas ośmiokrotne "biada", które padło z ust naszego umiłowanego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa, nastroi nas, bracia, i zachęci do stawania się coraz lepszymi przywódcami duchowymi, dbającymi przede wszystkim o upodobanie w Jego oczach.

09 sierpnia, 2018

Przywódcom chrześcijańskim pod rozwagę - 8

Skąd w społeczeństwie wzięło się takie myślenie, że osoby duchowne, że przywódcy religijni w ogóle ludności są kimś szczególnym? Przecież jak każdy inny człowiek, tak samo ubierają spodnie, chodzą do ubikacji i się starzeją. Tak! Człowiek jest tylko tchnieniem, nawet ten wysoko postawiony [Ps 39,6]. Nie ma oczywiście w tym nic niestosownego, gdy ludzie okazują szacunek swoim duszpasterzom i czasem spontanicznie potraktują ich w wyjątkowy sposób. W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie [Flp 2,3] - poucza nas przecież Pismo Święte.

Rzecz w tym, że niejednokrotnie to sami duchowni tworzą wokół siebie atmosferę glorii. Czasem odnoszę wrażenie, że niektórzy chyba naprawdę uwierzyli w swoją niezwykłość. Przedstawiając się lub opowiadając o jakimś zdarzeniu, w którym uczestniczyli, nigdy nie pomijają swojego tytułu lub funkcji kościelnej. Gdy jakiś 'Korneliusz' zaczyna oddawać im honory, zamiast powiedzieć mu: Wstań, i ja jestem tylko człowiekiem [Dz 10,26], oni z upodobaniem napawają się ludzkim zachwytem i oddaniem.

Chęć ustawicznego wyróżniania się na tle zboru wytwarza w przywódcy postawę nienaturalnego prężenia mięśni i wciągania brzucha, co z upływem czasu może zaowocować totalnym zakłamaniem życia. Takie właśnie zjawisko zaobserwował Jezus w Izraelu. Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Przypominacie groby pokryte białą farbą. Na zewnątrz są piękne, a wewnątrz - kości zmarłych i wszelka zgnilizna. Wy też w oczach ludzi uchodzicie za sprawiedliwych, ale w waszych wnętrzach pełno obłudy i bezprawia [Mt 23,27-28].

Winę za taki stan rzeczy nie ponoszą - bynajmniej - ludzie, którzy swoich przywódców obdarzają autorytetem i otaczają szacunkiem. Biblia im to nakazuje, więc osoby bogobojne jak najbardziej odnoszą się do duszpasterzy z należytym respektem. Gdy zatem dochodzi do sytuacji, że w zborze szanowany i stawiany na piedestale bywa człowiek prowadzący podwójne życie, że hołubiony jest pastor wewnętrznie zbrukany sekretnymi grzechami - to odpowiedzialność za to ponosi wyłącznie ów zakłamany przywódca. Biadam wam, a nie ludziom, w oczach których uchodzicie za sprawiedliwych - powiedział Pan.

Bracia, nie nasza to sprawa, czy ludzie zechcą odnosić się do nas z szacunkiem, czy może będą nas lekceważyć. Naszą wielką powinnością natomiast jest to, aby uznanie ze strony chrześcijan nie brało się z zafałszowanego wizerunku naszej osoby. Jeżeli w środku jesteśmy nieczyści, to nie udawajmy czystych. Miejmy odwagę przyznać się do swoich grzechów i czym prędzej je porzućmy. Niech czar opadnie. Ludzie mają prawo wiedzieć, z kim naprawdę mają do czynienia, gdy spotykają się ze swoim pastorem i zwierzają mu się z rozmaitych problemów.

Lepiej w porę odbrązowić się samemu, niż przez lata uchodzić za wielkiego męża Bożego, a potem okazać się żałośnie malutkim.

PS. Piszę te słowa w dniach, gdy staje się jawne, że właśnie takim grobem pobielanym przez całe lata był np. Bill Hybels, sławny superpastor megazboru Willow Creek i twórca "The Global Leadership Summit (GLS) :(

07 sierpnia, 2018

Przywódcom chrześcijańskim pod rozwagę - 7

Może i ktoś słowa Jezusa skierowane przeciwko przywódcom religijnym nazwałby dziś "mową nienawiści" lecz faktycznie były one nacechowane serdeczną troską o ich zbawienie. Ludzie tego pokroju i pozycji społecznej nie są skłonni do tego, by przejmować się każdym słowem do nich kierowanym. Wszelkie napomnienia i uwagi czym prędzej przekierowują na innych, a sami kryją się za fasadą osoby duchownej. Dlatego Pan swą mowę dobitnie zaadresował i wypowiedział im prosto w oczy, ażeby wstrząsnąć nimi i zmusić ich do refleksji nad osobistą pobożnością.

Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Dbacie o czystość zewnętrznych części kielicha i misy, nie o to, że środek pełny grabieży i gwałtu. Ślepy faryzeuszu! Czyszczenie kielicha zaczynaj od wnętrza, a wtedy to, co na zewnątrz, też zalśni czystością [Mt 23,25-26].

Obłuda uczonych w Piśmie i faryzeuszy była tak oczywista, że aż bolało. W sferze publicznej dbali o  nienaganny ubiór, etykietę i postępowanie zgodne z protokołem. Wydawać by się mogło, że są naprawdę wielcy i jakby nieziemsko święci. W prywatnym życiu byli jednak żałośnie mali. Podobnie do innych nastawieni byli na zysk i zaspokajanie swoich pożądliwości. Pamiętam, jak dotkliwie przeżywałem tego rodzaju dwulicowość w okresie, gdy byłem ministrantem. Za ołtarzem i ksiądz, i ministranci, wyglądali na świętych. W zakrystii już tacy - niestety - nie byli. Nieduże drzwi oddzielające prezbiterium od zaplecza, a czyniły tak wielką różnicę!

Wy, faryzeusze, oczyszczacie zewnętrzną stronę kielicha i miski, podczas gdy wasze wnętrze jest pełne chciwości i zła [Łk 11,39]. Znam ludzi, którzy świetnie prezentują się na mieście, a mieszkają w brudzie i sypiają w barłogu. Koncentracja na sprawach zewnętrznego wyglądu zbyt często wiąże się z całkowitym zaniedbaniem wnętrza. Duszpasterz, przywódca chrześcijański nie może się posunąć do takiej hipokryzji, żeby robić na ludziach dobre wrażenie, a w rzeczywistości nurzać się w swoich grzechach. Najpierw środek, potem wygląd zewnętrzny - oto właściwy porządek rzeczy.

Zbawienie człowieka zaczyna się od przemiany jego serca. Przybrane pozory pobożności, wzniosłe słowa i piękne gesty potrafią oczarować ludzi ale zasmucają Boga. Nic nie pomagają w zapanowaniu nad własną zmysłowością. Do tego potrzebne jest duchowe odrodzenie. Tylko osobiste opamiętanie z grzechów, szczere i pokorne zwrócenie się do Jezusa Chrystusa z prośbą o przebaczenie, tylko nowe narodzenie czyni nas prawdziwymi sługami Bożymi i daje nam prawo do reprezentowania Boga pośród ludzi. Bóg nie powołuje do swej służby ludzi żyjących w obłudzie.

Dlatego trzeba nam, Bracia, z dostateczną troską zadbać najpierw o wewnętrznego człowieka. Zajmowanie się duszpasterstwem, doradzaniem i korygowaniem zachowania innych ludzi, domaga się wcześniejszego uświęcenia własnego życia. Biada takim przywódcom chrześcijańskim, którzy na zewnątrz chcą uchodzić za mężów Bożych, a żyją w grzechu. Biada takim, którzy innym mówią o wolności w Chrystusie, a sami są niewolnikami zepsucia. Czemu bowiem ktoś poddańczo służy, tego jest niewolnikiem [2Pt 2,19].

Uświęcenie - to proces, który trzeba nam zaczynać od własnego serca. Z tego wyniknie w naszym życiu szereg zmian o charakterze wizerunkowym. Dopiero wtedy mamy moralne prawo i Boży autorytet, aby zająć się innymi.

04 sierpnia, 2018

Przywódcom chrześcijańskim pod rozwagę - 6

Piąte 'biada" w Jezusowej mowie przeciwko przywódcom religijnym Izraela porusza problem wybiórczego podejścia do Słowa Bożego. Uczeni w Piśmie i faryzeusze z upływem lat nabrali takiej pewności siebie, że  praktycznie liczyło się już tylko ich własne zdanie. Na przykład, drobiazgowo oddawali dziesięcinę, podczas gdy do innych przykazań Tory odnosili się już mniej rygorystycznie. Posłuszeństwa niektórym zaś zupełnie zaniechali. Pieczołowicie odcedzali komara, w tym samym czasie połykając wielbłąda.

Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Dajecie dziesięcinę z mięty, kopru oraz kminku, a porzuciliście to, co w Prawie jest ważniejsze: sprawiedliwy sąd, miłosierdzie oraz wiarę - to należało zachować, a i tamtych spraw nie porzucać. Ślepi przewodnicy! Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda [Mt 23,23-24].

Należycie przestrzegać Prawa Bożego może tylko ten, w kim mieszka Duch Boży. Ktoś, kto poza literą Pism świętych, zna też ich ducha, dzięki czemu zdolny jest w każdej - najmniejszej nawet - sprawie stosować je całościowo. Duchowni z czasów Jezusa tej cechy nie mieli. Zafiksowali się na punkcie dziesięciny, a zupełnie rozmyła się ich wiara i miłosierdzie. Stając przed ich trybunałem trudno też było liczyć na sprawiedliwy wyrok. Pomijając przyczyny, dla których tak było, jako przewodnicy duchowi, zawiedli całkowicie.

Wierzymy w całkowite natchnienie Biblii, to znaczy, że każde słowo Pisma Świętego jest niezmiennie ważne i obowiązujące. Dopóki trwać będzie niebo i ziemia, ważna będzie każda jota i każda kreska Prawa - aż wszystko się dokona. Kto zatem rozwiąże jedno z przykazań, choćby z pozoru nieważne, i w ten sposób będzie uczył ludzi, tego w Królestwie Niebios też nazwą nieważnym [Mt 5,18-19]. Nic w Biblii nie jest nieważne. Każde słowo Syna Bożego, każde zdanie proroków lub apostołów Jezusa Chrystusa jest nieprzypadkowe i - zgodnie z myślą Bożą, według ducha Biblii, a nie jedynie według litery  - obowiązuje wszystkich wierzących.

Proszę zauważyć, że Jezus w sprawie oddawania dziesięciny powiedział: - "a i tamtych nie porzucać". Czy te słowa wyszły z Jego ust ot, tak sobie? Nasz Pan z pewnością ważył słowa i dlatego każde z nich miało wielkie znaczenie. Ba, Jego słowa pochodziły nawet od Niego samego.  To zatem, co Ja mówię, mówię tak, jak mi polecił Ojciec [Jn 12,50]. Skoro więc Syn Boży powiedział, aby takich spraw jak dziesięcina nie porzucać (nie zaniedbywać - BW i BW-P, nie opuszczać - BG i BT) to znaczy, że również w Jego Kościele oddawanie dziesięciny pozostaje biblijną formą dobrego - proporcjonalnie rozłożonego na wiernych -  zaopatrzenia lokalnego zboru Pańskiego.

Oczywiście, w Kościele Chrystusowym nic nie odbywa się pod przymusem. Wy bowiem, bracia, zostaliście powołani do wolności [Ga 5,13]. W Chrystusie mamy możliwość życia w Duchu, a co za tym idzie, mamy zdolność do całościowego przestrzegania Słowa Bożego. Duch Święty poucza nas i prowadzi, byśmy trwali w nauce apostolskiej, zachowywali równowagę, uwzględniali pełne objawienie woli Bożej i dzięki temu unikali skrajności.

Błędem niektórych współczesnych przywódców chrześcijańskich jest skupianie się na ulubionych - ich zdaniem - ważnych zagadnieniach, a bagatelizowanie i pomijanie innych. Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła [2Tm 3,16-17]. Jedna z podstawowych, uniwersalnych zasad w podejściu do Pisma Świętego brzmi następująco: Wszystko, co wam powiedziałem, starannie wypełniajcie. Nic do tego nie będziesz dodawał ani nic od tego nie ujmiesz [5Mo 13,1].

Bracia! Każde kolejne pokolenie chrześcijan gotowe jest tak myśleć o sobie, jakby dopiero od nich Bóg zaczynał działanie. Ich przywódcy duchowi silą się więc na zupełnie nowe podejście do służby duchowej i dopasowują się do aktualnych trendów, zaniedbując to, co wcześniej w Kościele było ważne i święte. Skutkuje to też skupianiem całej uwagi i energii chrześcijan na sprawach, które obecnie uznano za potrzebne. Tymczasem jako przywódcy chrześcijańscy, niezależnie od czasów, w których żyjemy i pracujemy dla Pana, jesteśmy zobowiązani, by niezmiennie trzymać się słów Pana naszego, Jezusa Chrystusa, wyłożonych przez Jego apostołów, niczego nie zaniedbując ani nie zmieniając.

Dlatego, bracia, stójcie niewzruszenie. Trzymajcie się przekazanych wam prawd, których nauczyliście się dzięki naszym słowom oraz dzięki listom [2Ts 2,15].

02 sierpnia, 2018

Przywódcom chrześcijańskim pod rozwagę - 5

Po paru dniach przerwy powracamy do mowy Jezusa przeciwko uczonym w Piśmie i faryzeuszom. Możemy wyciągać z niej pozytywne wnioski i dzięki temu być lepszymi przywódcami duchowymi dla swoich rodzin, przyjaciół i zborów. Oto kolejne, czwarte już "biada" skierowane do duchownych tamtych czasów:

Biada wam, ślepi przewodnicy! Mówicie: Kto przysięga na przybytek - to nic; kto przysięga na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Bezmyślni! Ślepcy! Co jest ważniejsze: złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Mówicie też: Kto przysięga na ołtarz - to nic; kto przysięga na dar, który jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepcy! Co jest ważniejsze: dar czy ołtarz, który uświęca dar? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga i na sam ołtarz, i na wszystko, co na nim. I kto przysięga na przybytek, przysięga na sam przybytek oraz na Tego, który w nim mieszka. Również kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży oraz na Tego, który na nim zasiada [Mt 23,16-22].

Przywódcy religijni Izraela w czasach Jezusa byli duchowo ślepi. Robili na ludziach wrażenie, że się znają na rzeczy i za takich chcieli uchodzić, a faktycznie dawali świadectwo swojej niewiedzy i bezmyślności. Najdobitniej pokazali to swoim stosunkiem do Syna Bożego, zupełnie Go nie rozpoznając. A uczeni w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy, mówili, że ma Belzebuba i że mocą księcia demonów wypędza demony [Mk 3,22]. Nic dziwnego, że również ich 'eksperckie' podejście do ważności przysięgi - jak wykazał Jezus -  rozmijało się z prawdą. Gorzej, że takie wywody pogłębiały w narodzie duchową dezorientację, bo gdy ślepy ślepego prowadzi, wszyscy są w niebezpieczeństwie.

Okres wczesnego Kościoła - jak można wnioskować z natchnionych pism apostolskich - nie uchronił się od podobnej maści przywódców. Apostoł Paweł wielokrotnie pisał o ich szkodliwości dla Kościoła. List św. Judy niemal w całości poświęcony jest wystąpieniu przeciwko ludziom, którzy zdominowali społeczność chrześcijańską, podczas gdy w ogóle nie powinno w niej być dla nich miejsca. Wielu bowiem to ludzie niekarni, rozgadani, zwodziciele - zwłaszcza wśród obrzezanych. Takim trzeba zatkać usta, gdyż oni całe domy wywracają, ucząc - dla brudnego zysku - rzeczy niepotrzebnych [Tt 1,10-11].

Niestety, również wielu dzisiejszych przywódców chrześcijańskich to eksperci od siedmiu boleści. Silą się na objaśnienia duchowe, nie mając o nich zielonego pojęcia. Wypowiadają się, interpretują wydarzenia na świecie nadając im proroczy wymiar i znaczenie, lecz ich wywody nie mają zamocowania w prawdzie. Są wytworem jedynie ich własnej wyobraźni, pobożnych życzeń i chęci wywołania na ludziach wrażenia, że są mężami Bożymi, że mają ponadprzeciętne objawienie w sprawach ogólnie niezrozumiałych.

Pełno dziś w kręgach chrześcijańskich, a zwłaszcza w Internecie, kaznodziejów głoszących to, co im ślina na język przyniesie. Pełno domorosłych teologów  mówiących o Bogu rzeczy przez siebie wymyślone i nieprawdziwe. Pełno proroków prześcigających się w ogłaszaniu rewelacji. Przydałoby się, żeby ktoś - podobnie jak Jezus w stosunku do ówczesnych przywódców religijnych - wykazał ich ślepotę duchową, bezmyślność i szkodliwość. Jak to zrobić? Kto ma się tym zająć? Czy w ogóle jest to dzisiaj możliwe?

Jedno, co na pewno trzeba nam w tej sytuacji robić, Bracia, to rozważać i głosić Słowo Boże w duchu Chrystusowym, zgodnie z apostolską nauką pism Nowego Testamentu. Prawda Słowa Bożego - choć w pierwszym odczuciu przegrywa z błyskotliwą i ekspercką mową rozmaitych 'arcyapostołów' - przetrwa wszystko i ostatecznie będzie doceniona, bo niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą - powiedział Pan. Nieważne, że ktoś obśmieje naszą prostolinijność w wiernym trzymaniu się Biblii. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Absolutnie natomiast nie wypowiadajmy się w sprawach, na których się nie znamy. Lepiej jest szczerze przyznać się do niewiedzy, niż robić mądrą minę i mówić niestworzone rzeczy. Lepiej jest być jak Jan, który wprawdzie żadnego cudu nie uczynił, ale wszystko, cokolwiek Jan o Nim powiedział, było prawdą [Jn 10,41], aniżeli być prorokiem i przyciągającym tłumy przywódcą, który wygłasza to, co sam wymyślił.