31 maja, 2021

Zmiana warty w pracy Pańskiej

Miałem wczoraj przyjemność bycia świadkiem budującej uroczystości. Oto siedemdziesięcioletni duszpasterz podczas niedzielnego nabożeństwa przekazywał służbę młodszemu pastorowi. Obydwu braciom towarzyszyły ich żony. W obecności zgromadzonej wspólnoty miało miejsce uroczyste ślubowanie i modlitwa. Lokalny zbór Kościoła Zielonoświątkowego szczęśliwie przeszedł proces odnowienia przywództwa. Były podziękowania i życzenia. Niech ustępujący pastor cieszy się dobrym zdrowiem i w przyszłości nie raz usłyszy, że oddał służbę w dobre ręce. Niech Bóg odbierze sobie z tej zmiany chwałę i wdzięczność.

Przyglądając się takim wydarzeniom, jako sługa Słowa Bożego u schyłku służby, doznaję wielkiej radości. Nowy pastor i jego żona są ludźmi zajętymi. Obydwoje mają bardzo odpowiedzialną  i absorbującą pracę zawodową. Wychowują troje dzieci. Codziennie parę godzin spędzają w samochodzie pokonując odległości wynikające z zamieszkiwania w małej miejscowości. A jednak podjęli się służby pastorskiej. Nie mając wolnego czasu poświęcają się Panu. Oddają się do dyspozycji braci i sióstr w Chrystusie. Mają świadomość, że nie ułatwiają sobie życia, a jednak postanowili stawić czoła tym nowym wyzwaniom.

Moja radość - oczywiście - nie wynika z tego, że będzie im trudniej. Cieszę się widząc, że Chrystus Pan wciąż znajduje ludzi pragnących trudzić się w pracy Pańskiej. Jestem dumny z takich młodych chrześcijan, którzy z miłości do Jezusa wyrzekają się tzw. 'świętego spokoju' i - pomimo niechybnie zbliżających się przykrości - chcą służyć w Kościele Jezusa Chrystusa. Praca dla Pana jest zarazem piękna, jak i śmiertelnie odpowiedzialna. Jeśli ktoś dąży do biskupstwa, dobrego dzieła pożąda [1Tm 3,1]. Niech was tak wielu, moi bracia, nie zostaje nauczycielami, wiedząc, że wtedy wyższy wyrok otrzymamy [Jk 3,1]. Jestem bardzo tym zbudowany, gdy pragnienie udziału w służbie Bożej wygrywa z wszelkimi obawami wynikającymi z jej odpowiedzialności.

Życząc wszystkiego najlepszego nowemu pastorowi, jednocześnie chciałem mu zasygnalizować, że objęcie stanowiska w służbie nie jest żadnym sukcesem. Bardziej jest swego rodzaju nową, trudniejszą próbą wierności i szczerego oddania Chrystusowi. Dlatego raczej próbowałem wyposażyć go w biblijną motywację do pracy, wspomagając się wezwaniem Słowa Bożego: bądź dla wierzących wzorem w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości [1Tm 4,12]. Na gratulacje i pochwały przyjdzie czas, gdy dotrzemy do celu naszej służby i zakończymy życiową wędrówkę. 

28 maja, 2021

Mało nagłaśniana tajemnica sukcesu

Ilustr. Gustave Doré
Król Dawid, o którym w tych dniach czytam w Biblii, znany jest między innymi z tego, że zjednoczył pod swoim berłem wszystkie plemiona izraelskie i doprowadził do pełnego rozkwitu Narodu Wybranego w Ziemi Obiecanej. Do dziś jest czczony w Izraelu jako wielki bohater narodowy. Wszyscy zwykliśmy skupiać uwagę na Dawidzie i rozsławiać jego czyny oraz osiągnięcia. Tymczasem tajemnica sukcesu tego niezwykłego króla kryje się i w tym, że otaczali go bardzo mu oddani, nietuzinkowi ludzie. Do ścisłego grona towarzyszy Dawida należeli Joab, Abiszaj i Asael, trzej synowie Serui [2Sm 2,18]. Napotkana rankiem historia biblijna każe mi dzisiaj napisać o nich parę słów.

Gdy ponownie doszło do bitwy Filistynów z Izraelem, a brał w niej udział również Dawid wraz ze swoimi wojownikami, wówczas, w czasie walki, Dawida ogarnęło zmęczenie. Wtedy Jiszbi-Benob, jeden z potomków Refaitów, krzyknął, że on uderzy na Dawida. A waga spiżowego grota jego włóczni wynosiła trzysta sykli, ponadto miał przy sobie nową, nie zużytą broń. Jednak Abiszaj, syn Serui, pośpieszył Dawidowi na pomoc, ugodził Filistyna i zabił go. Wówczas wojownicy przysięgli Dawidowi: Już więcej nie wyjdziesz z nami do bitwy, aby nam nie zgasła lampa Izraela [2Sm 21,15-17].

Jak wynika z powyższego zapisu, Dawid nie zawsze był w stanie stawiać czoła 'Goliatom'. Jak każdy z nas, miał chwile nieuwagi i słabości. Zdarzało mu się też popełniać błędy. Na szczęście byli przy nim życzliwi mu ludzie. Gotowi do wszelkich poświęceń, czuwali i natychmiast reagowali, gdy zachodziła taka potrzeba. Mało tego. Po wspomnianym dziś incydencie zatroszczyli się o bezpieczeństwo Dawida także w ten sposób, żeby go trzymać z dala od miejsc, w których mógłby zostać skrzywdzony. Rzadko o tych ludziach wspominamy, ale to dzięki nim Dawid wprowadził Izraela w złoty wiek.

Tak to już jest w życiu, że zwykliśmy skupiać uwagę na ludziach z pierwszych rzędów i o nich mówić. Czasem łatwo przy tym pomyśleć, że w pojedynkę doszli do tego, kim są i czego dokonali. Lecz prawda jest taka, że za każdym sukcesem naszych bohaterów stoi jakiś 'Joab i Abiszaj'. Bez ludzi z drugiego i z dalszych rzędów, mało kto dokonałby tego, za co zbiera pochwały. Każdy z nas swoje życie i osiągnięcia - oczywiście - zawdzięcza Bogu, ale też wielu osobom z naszego otoczenia.

Wprawdzie niczego znaczącego nie osiągnąłem, ale już nawet w granicach tego, kim jestem i co robię, zauważam ogromną wartość osób, które mnie otaczają. Najpierw moi rodzicie i rodzeństwo, potem przyjaciele, żona, dzieci, bracia i siostry w Chrystusie, nawet jednorazowo napotkani ludzie - oni wszyscy pomogli mi dotrzeć do miejsca, gdzie jestem. Jestem wdzięczny za powstrzymywanie mnie przed błędnymi krokami, za wsparcie w chwilach trudnych, za ratowanie mi skóry, gdy znalazłem się w niebezpieczeństwie, za przejmowanie moich obowiązków, gdy okazałem się zbyt słaby, chory lub zmęczony.

Wspomnianego dnia Dawid niechybnie by zginął. Jednak Abiszaj, syn Serui, pośpieszył Dawidowi na pomoc. Ja również wielokrotnie już bym się załamał, skompromitował, zszedł z drogi wiary, upadł, poddał się przeciwnościom, gdyby nie życzliwi ludzie, którzy mnie otaczają i wspierają. Po dzisiejszym rozważaniu Pisma Świętego myślę o nich ze świeżą dozą wdzięczności. A ty? Rozejrzyj się. Też otaczają cię podobni ludzie.

25 maja, 2021

Czy można było tego uniknąć?

Przeczytałem dzisiaj w Biblii o bulwersującym zachowaniu Absaloma, syna króla Dawida. Człowiek, własny syn, któremu Dawid okazał tyle serca, stał się dla ojca żmiją wyhodowaną na własnym łonie.  

Jakiś czas potem Absalom przygotował sobie rydwan i konie oraz oddział pięćdziesięciu wojowników zdolnych biec przed nim w orszaku. Wstawał też Absalom wcześnie rano, ustawiał się przy drodze do bramy i przywoływał do siebie każdego, kto udawał się do króla, aby rozstrzygnąć jakąś sporną sprawę. Zwykł pytać: Z którego jesteś miasta? I otrzymywał odpowiedź: Twój sługa należy do tego i tego plemienia Izraela. Po zapoznaniu się ze sprawą, Absalom mawiał: Moim zdaniem, twoja sprawa jest jak najbardziej uzasadniona i słuszna, lecz u króla nie znajdziesz nikogo, kto by cię z uwagą wysłuchał. Dodawał też: Gdyby to mnie ustanowiono sędzią w tym kraju i do mnie przychodził każdy, kto ma sporną sprawę, na pewno mógłby liczyć na sprawiedliwość. Również, kiedykolwiek podchodził ktoś, by pokłonić się Absalomowi, ten wyciągał do niego rękę, obejmował go i witał pocałunkiem. Tak Absalom postępował względem każdego Izraelity, który szedł, aby stanąć przed królewskim sądem — i w ten sposób zaskarbił sobie życzliwość Izraelitów.

Po upływie czterech lat Absalom powiedział do króla: Pozwól, że wybiorę się do Hebronu, aby dopełnić ślubu, który złożyłem PANU. Twój sługa złożył bowiem ślub, gdy przebywał w Geszur w Aramie: Jeśli rzeczywiście PAN pozwoli mi wrócić do Jerozolimy, to złożę Mu hołd. Król okazał przychylność: Idź w pokoju — powiedział. I Absalom udał się do Hebronu. W tym czasie Absalom rozesłał zwiadowców do wszystkich plemion Izraela. Nieśli oni wiadomość: Gdy usłyszycie dźwięk rogu, wołajcie: Absalom został królem w Hebronie! Z Absalomem wyruszyło też z Jerozolimy dwustu ludzi. Zostali oni przez niego zaproszeni i szli ze szczerymi zamiarami. Nie byli świadomi kulisów całej sprawy [2Sm 15,1-11].

Czy król Dawid mógł tego uniknąć? Owszem. Mógł nie przygarniać Absaloma, gdy ten - zdyskredytowany z powodu swoich grzechów - był na wygnaniu. Owszem. Mógł uważniej przyglądać się zachowaniu syna pod jego drzwiami i w porę ukrócić perfidię urabiania i zjednywania sobie ludzi. Mógł też bliżej się zainteresować dlaczego Absalom właśnie tam, gdzie Dawid zaczął swoje panowanie nad Izraelem, właśnie w Hebronie chce składać hold Bogu. Tak. Dawid mógł wykazać się większą przezornością i bardziej ograniczonym zaufaniem do syna, który już wcześniej bardzo go zawiódł. Dawid był przecież nie w ciemię bity. Z pewnością mógł przewidzieć bunt syna i nie dopuścić do niego. Dlaczego więc tak łatwo dał się skrzywdzić? Czy postępując inaczej wciąż byłby tym samym Dawidem?

Król Dawid - to była marka sama w sobie, to był człowiek, którego trudno było wpasować w ludzkie ramy. Od samego początku, już wtedy, gdy jako młodzieniec stawał do walki z Goliatem, było wiadomo, że całkowicie polega na Panu. Nigdy nie próbował odgrywać roli bezbłędnego człowieka. Miał zdrowy dystans do samego siebie. W głębi serca był bezgranicznie oddany Bogu i wiedział, że taka postawa jest jego najpewniejszym zabezpieczeniem. 

Zastanawiam się dzisiaj, z jakim Dawidem wolałbym mieć do czynienia? Czy z Dawidem przezornym, wyrachowanym, do bólu bezbłędnym i akuratnym? Czy raczej z Dawidem niepoprawnie prostolinijnym, emocjonalnie trochę podstrzelonym, na całego oddanym sprawie Bożej, przy którym nieraz trzeba ulać trochę łez ale i można zdrowo się pośmiać? Jakim 'Dawidem' chcę być dla otaczających mnie ludzi? Kimś kto nigdy nikomu nie da się ograć ani wykiwać? Czy raczej Dawidem, któremu nawet własny syn jest w stanie zafundować mnóstwo przykrości?

18 maja, 2021

Mimo to nie porzuci!

Gdy daleko od domu popsuje się nam samochód, to raczej nie zostawiamy go gdzieś przy drodze, nawet jeśli sam w sobie nie ma on już dla nas większej wartości. Najłatwiej byłoby go tam zostawić, ale tak nie robimy. Organizujemy transport i go zabieramy! Dlaczego? Bo jesteśmy przywiązani do niego? Niekoniecznie. Nie porzucamy naszego samochodu przede wszystkim ze względu na to, że jest do niego przypisany nasz PESEL!

Dzisiaj porozmawiamy o czymś bardzo budującym, co Biblia mówi na temat naszego Boga. Tę wielką myśl o Nim odkrywamy w sytuacji, gdy Izrael - chcąc upodobnić się do innych narodów - zażądał króla i przez to wzgardził Bogiem.

I odpowiedział Samuel ludowi: Nie bójcie się: Wprawdzie popełniliście wszystko to zło, lecz przynajmniej nie odstępujcie od Pana, a służcie Panu z całego swego serca. Nie odstępujcie od niego do nicości, które nie mogą pomóc ani wyratować, gdyż są nicościami. Nie porzuci bowiem Pan swego ludu przez wzgląd na wielkie imię swoje, gdyż raczył uczynić was swoim ludem. Również i ja daleki jestem od tego, aby zgrzeszyć przeciwko Panu przez zaniechanie modlitwy za wami. Owszem, uczyć was będę drogi dobrej i prawej. Tylko bójcie się Pana i służcie mu wiernie z całego swego serca, widząc, jak wielkich rzeczy dokonał z wami. Jeżeli atoli będziecie źle postępować, to zginiecie zarówno wy, jak i wasz król [1Sm 12,20-25].

Na czym w tym przypadku polegał grzech ludu? Co na ten temat powiedział Bóg? Posłuchaj głosu ludu. Zrób, o co cię proszą, bo to nie tobą wzgardzili. Oni nie chcą, abym Ja był ich królem. Świadczy o tym całe ich dotychczasowe postępowanie od dnia, gdy wyprowadziłem ich z Egiptu. Już wtedy porzucali Mnie, aby służyć innym bogom. To samo dotyka dziś ciebie.  Ale teraz posłuchaj ich głosu. Uświadom im tylko wyraźnie, jakie wymagania postawi im król, który będzie nad nimi panował [1Sm 8:7-9].

Samuel przedstawił więc Izraelitom wynikający z ich wyboru, nowy pakiet zobowiązań, od których wcześniej - przy bezpośredniej władzy Boga nad nimi – byli wolni, a które z chwilą wyboru króla miały stać się dla nich koniecznością. Jeśli zapanuje nad wami król, musicie liczyć się z tym, że będzie on brał waszych synów, obsadzał nimi swoje rydwany, czynił z nich swoich jeźdźców, puszczał biegiem przed swoim rydwanem,  wyznaczał ich na dowódców tysięcy lub wodzów pięćdziesiątek, zatrudniał przy oraniu swych pól, przy zbiorze swych żniw, przy wyrobie uzbrojenia i osprzętu dla rydwanów. Będzie też brał wasze córki do prac porządkowych, do gotowania i robienia wypieków. Ponadto weźmie wasze najlepsze pola, winnice i oliwniki — i da swoim sługom. Obłoży dziesięciną plony waszych pól i winnic, a to, co w ten sposób uzyska, przekaże swoim urzędnikom i dworzanom.  Wasze najlepsze sługi, służące, młodzież oraz osły zatrudni przy swoich pracach.  Pobierze dziesięcinę od waszych stad, a wy będziecie mu za sługi. A gdy któregoś dnia zaczniecie narzekać z powodu wybranego przez was króla, wówczas PAN was nie wysłucha. Lud nie chciał jednak posłuchać głosu Samuela: To nic — powiedzieli. — Niech zapanuje nad nami król! Chcemy być jak wszystkie inne narody [1Sm 8,11 – 20].

Niestety, na upór ludu nie było rady. Dopiero gdy Bóg w nadnaturalny sposób objawił z tego powodu swój gniew, Izraelici się zreflektowali. Pomódl się za swoje sługi do Pana, twojego Boga, żebyśmy nie powymierali, bo do wszystkich naszych grzechów dodaliśmy nowe zło, domagając się dla siebie króla [1Sm 12,19 BPK] - prosili Samuela. Po uznaniu przez Izraelitów faktyczności ich grzechu, z ust Samuela padły słowa zacytowane na początku naszego rozważania. Ich celem było dodanie im otuchy i powstrzymanie ich od dalszego odstępstwa. Nie odstępujcie natomiast, bo byłoby to pójściem za marnościami. Nie przyniosłyby wam one żadnej korzyści ani nie zapewniły ratunku — właśnie dlatego, że są marnościami! 

Ludowi groziło to, że po podjęciu złej decyzji i dokonaniu niewłaściwego wyboru, pogrążą się w wyrzutach sumienia i w swoim nieposłuszeństwie Bogu. Owszem, zgrzeszyli. Pomimo tego Bóg chciał okazać im wspaniałomyślność. Ale nie odstępujcie już więcej od PANA. Służcie PANU całym sercem. Tylko żyjcie w bojaźni PANA i służcie Mu wiernie, z całego serca, szczególnie że przekonaliście się, jak wielki On jest wobec was – przemówił do nich prorok Samuel.

Chociaż lud wzgardził Bogiem, Bóg w swojej łasce zapewnił ich o dalszej przychylności. Tak, PAN nie porzuci swojego ludu, ze względu na swoje wielkie imię. PAN bowiem sam zechciał przyjąć was za swój lud. Podkreślmy tu, że Bóg okazał się taki ze względu na samego Siebie! Pogrążenie się Izraela – jako narodu wybranego - w odstępstwie i bezbożności, przyniosłoby ujmę imieniu Bożemu. Dlatego Bóg obiecał, że ich nie porzuci, pod warunkiem, że się zreflektują i w tej nowej sytuacji tym bardziej będą się liczyć z Bogiem.

Zapewnienie o duchowym wsparciu padło też ze strony proroka Samuela. Również ja daleki jestem od zgrzeszenia przeciw PANU i od zaniechania modlitwy za wami. Przeciwnie, będę was uczył, jak postępować w sposób godny i prawy. Cały ten wątek kończy się przestrogą przed uporem i trwaniem w złej postawie serca. Jeśli jednak uprzecie się przy swojej niegodziwości, to zarówno wy, jak i wasz król, poginiecie! 

Czego uczymy się z tej historii? Biblia mówi, że wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył [Iz 53,6]. Nie ma ani jednego sprawiedliwego [Rz 3,10], gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej [Rz 3,23]. Na szczęście przez wiarę w Jezusa Chrystusa dostąpiliśmy przebaczenia grzechów i usprawiedliwienia! Narodziliśmy się na nowo i zostaliśmy usynowieni przez Boga. Staliśmy się Jego własnością!

Bożym planem dla każdego chrześcijanina jest to, abyśmy trzymali się Słowa Bożego! Niech ten zwój Prawa nie oddala się od twoich ust, ale rozważaj go dniem i nocą, by postępować zgodnie z tym wszystkim, co zostało w nim napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się dobrze wiodło [Joz 1,8]. O, jak szczęśliwy jest ten, kto nie kieruje się radą bezbożnych, nie przesiąkł podłością grzeszników, nie zajął miejsca w gronie szyderców, a jego rozkosz to Prawo PANA — nad nim rozmyśla za dnia oraz nocą. Będzie jak drzewo zasadzone wśród strumieni, które wyda owoc we właściwym czasie. Jego liść nie pożółknie, a czego się podejmie, to skończy z powodzeniem [Ps 1,1-3]. Niestety, podobnie jak Izraelici, mamy skłonności do robienia po swojemu, przez co pakujemy się w niepotrzebne kłopoty. Dlaczego? Ponieważ bierzemy na siebie zobowiązania, które stają dla nas nowym prawem, obowiązującym nas także przed Bogiem.

Do takich przypadków należy - na przykład - wejście w spółkę z ludźmi nie odrodzonymi duchowo. Gdy bezbożni ludzie mówią: Zwiąż swój los z naszym, wszyscy będziemy mieli jedną kiesę. Synu mój, nie idź z nimi ich drogą, wstrzymaj swoją nogę od ich ścieżki! [Prz 1,14-15] – poucza Biblia. Przestańcie wprzęgać się w nierówne jarzmo z niewierzącymi. Cóż za towarzystwo sprawiedliwości z bezprawiem? Co za wspólnota światła i ciemności?  Co za harmonia między Chrystusem a Beliarem? Gdzie część wspólna wierzącego z niewierzącym? [2Ko 6,14-15] – do dziś rozbrzmiewa apostolski apel. Gdy jednak zrobimy coś takiego, to co? To nasza dzisiejsza historia biblijna mówi, że chociaż będziemy musieli wywiązywać się z wynikających z tej spółki zobowiązań, Bóg nas nie zostawi samym sobie. Jeżeli tylko uznamy swój błąd i ukorzymy się przed Bogiem, to mimo naszego błędu, On nas nie porzuci.

Innym przykładem tego rodzaju błędu jest związek małżeński z osobą niewierzącą. Biblia wyraźnie ostrzega, aby tego nie robić. Nie będziesz z nimi zawierał małżeństw. Swojej córki nie wydasz za mąż za ich syna, a ich córki nie weźmiesz za żonę swojemu synowi. To odwiodłoby twego syna ode Mnie, tak że służyłby innym bogom. A wtedy zapłonąłby przeciw wam gniew PANA i szybko wytępiłby was [5Mo 7,3-4]. Niestety, wielu młodym chrześcijanom wydaje się, że wcale tak nie będzie. Łudzą się, że to oni będą mieć wpływ na swojego niewierzącego współmałżonka i biorą na siebie ciężar życia w związku, w którym będzie brakowało jedności duchowej. Jeżeli wszakże w takiej sytuacji ukorzymy się przed Bogiem i wyznamy nasz grzech, jeżeli nie chcemy się pogrążać w dalszym odstępstwie i pragniemy powrócić do posłuszeństwa Słowu Bożemu, to Bóg nas nie porzuci mimo popełnionego przez nas grzechu. Owszem, trzeba nam będzie już trwać wiernie w tym nierównym związku, ale sam Pan i wierzący ludzie będą nas duchowo wspierać. 

Za trzeci przykład weźmy sytuację opuszczenia miejsca służby, zgodnego z naszym powołaniem. Każdemu chrześcijaninowi Bóg daje jakieś zadanie w Ciele Chrystusowym, oczekując, że będziemy je wiernie pełnić. Zaufaj PANU i postępuj dobrze, mieszkaj w swej ziemi i dbaj o wierność! [Ps 37,3]. Niestety, bywa tak, że zaczynamy pożądać innego miejsca i lepszej roli w służbie Bożej. Kuszeni transmisjami z innych kościołów, opuszczamy swoje stanowisko w służbie. W pogoni za czymś ważniejszym i bardziej atrakcyjnym, stajemy się podobni do wrony z bajki Iwana Kryłowa, która natkawszy ogon pawimi piórami poszła się dumnie przechadzać z pawiami. Wzgardziwszy miejscem wyznaczonym nam przez Pana, narażamy się na duchową tułaczkę i fiasko.  Powracając do obrazu wspomnianej wrony, ostatecznie tak więc skończyła się zachcianka wrony, że od swoich się odbiła, a z pawiami się nie zżyła. Gdy jednak po zrobieniu czegoś takiego ukorzymy się przed Bogiem prosząc Go o przebaczenie, to Bóg w swojej wspaniałomyślności nas nie odtrąci. Mimo naszego błędu przywróci nas do służby. Jeśli my nie dochowujemy wiary, On pozostaje wierny, albowiem samego siebie zaprzeć się nie może [2Tm 2,13]. Bóg jest taki dla nas ze względu na Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, który jest ubłaganiem za grzechy nasze [1Jn 2,2].

Rozważana tu historia biblijna mówi nam jeszcze coś ważnego. Skoro Bóg okazał się taki – to i Samuel zapragnął być podobny do Boga. Również i ja daleki jestem od tego, aby zgrzeszyć przeciwko Panu przez zaniechanie modlitwy za wami. Owszem, uczyć was będę drogi dobrej i prawej – obiecał Izraelitom. A co, gdy nami ktoś wzgardzi? Gdy wejdzie w spółkę z kimś, przed kim go ostrzegaliśmy? Co, gdy zostaniemy zdradzeni przez naszego współmałżonka? Bądźmy naśladowcami Boga! Jeżeli tylko zobaczymy w naszych bliźnich oznakę skruchy i pragnienie naprawienia relacji, nie porzucajmy ich, mimo popełnionego przez nich przewinienia.

Uwaga! Tak wielką przychylność Bożą mamy ze względu na Syna Bożego – Jezusa Chrystusa! Przyjmując Syna Bożego, oddając Mu swe serce, staliśmy się dziećmi Boga [zob. Jn 1,12]. On nas usprawiedliwił i teraz wstawia się za nami przed Ojcem. Bo obietnice Boże, ile ich było, w nim znalazły swoje "Tak"; dlatego też przez niego mówimy "Amen" ku chwale Bożej [2Ko 1,20]. Gdyby nie ofiara i wstawiennictwo naszego umiłowanego Zbawiciela i Pana, pogrążylibyśmy się w naszych błędach i pogubilibyśmy się w naszych pomysłach. Dzięki Panu Jezusowi zawsze możemy się podnieść i korzystać z łaski Bożej. Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie [Rz 8,1]. 

Uchwyćmy się tej prawdy Słowa Bożego. Nie porzucamy samochodu zarejestrowanego na nasze imię i nazwisko, mimo tego, że się popsuje i nas zawiedzie. Mimo naszych grzechów Bóg też nas nie porzuci. W Chrystusie jesteśmy przecież Jego dziećmi. Okażmy wiarę i wdzięczność za tę wspaniałomyślność PANA! 

13 maja, 2021

Zmień przykrość w radość

Każdemu od czasu do czasu zdarza się taka sytuacja, że zostanie źle zrozumiany. Jeżeli to niezrozumienie wzięło się z nieklarowności jego wypowiedzi lub zachowania, to pół biedy. Wtedy można udzielić dodatkowych wyjaśnień. Gorzej, gdy ktoś naszej wypowiedzi świadomie przypisuje znaczenie, które jest nam obce i po nadaniu jej opacznego zabarwienia, używa naszych słów jako argumentu przeciwko nam. Wtedy robi się nam przykro. 

Swego czasu coś takiego spotkało Jezusa. Otóż zdarzyło sie naszemu Panu, że w ferworze dyskusji z Żydami, w zawoalowany sposób posłużył się swoją śmiercią i zmartwychwstaniem, jako argumentem, że ma pełne prawo do tego, by wystąpić w sprawie przywrócenia modlitewnego charakteru świątyni. Wtedy odezwali się Żydzi, mówiąc do niego: Jaki znak okażesz nam na dowód, że ci to wolno czynić? Jezus, odpowiadając, rzekł im: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję. Na to rzekli Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty w trzy dni chcesz ją odbudować? Ale On mówił o świątyni ciała swego [Jn 2,18-21].

Nikt z nas nie ma dziś wątpliwości co do tego, że Jezus miał na myśli swoje zmartwychwstanie. Powiedział zatem Żydom, że ma taki znak i któregoś dnia go okaże. Zabijcie Mnie, a Ja trzeciego dnia zmartwychwstanę! Jego ciało było świątynią Ducha Świętego. Zmartwychwstanie Jezusa miało się stać - i faktycznie jest - największym znakiem oraz najdobitniejszym dowodem, że otrzymał On rangę kapłana wielkiego nad domem Bożym [Hbr 10,21]. 

Niestety, Żydzi nie byli zainteresowani poprawną interpretacją słów Jezusa. Woleli swoje, opaczne zrozumienie, zwłaszcza, że obstając przy nim, mieli 'mocny' argument do wytoczenia przeciwko Jezusowi. Skwapliwie skorzystali z tego argumentu, poszukując jakiegoś powodu do skazania Jezusa na śmierć. I nie znaleźli, chociaż przychodziło wielu fałszywych świadków. Na koniec zaś przyszli dwaj i rzekli: Ten powiedział: Mogę zburzyć świątynię Bożą i w trzy dni ją odbudować. Wówczas powstał arcykapłan i rzekł do niego: Nic nie odpowiadasz na to, co ci świadczą przeciwko tobie? Ale Jezus milczał [Mt 26,60-63].

Krótko mówiąc, skoro nasz Pan został oskarżony na podstawie opacznego zrozumienia Jego słów i skazany na śmierć, to czemu my, Jego naśladowcy, mielibyśmy z taką przykrością nigdy się nie spotkać? Przecież nie jest uczeń nad mistrza ani sługa nad swego pana [Mt 10,24]. Powiem więcej, takie przeżycie jest wielkim honorem dla ucznia Jezusa. Przenosi go bowiem na wyższy poziom naśladowania Mistrza i stawia w chwalebnym szeregu wielu zacnych Jego naśladowców, którzy w tym świecie doznawali podobnego losu.

Spotkaliście się ostatnio z przykrością niezrozumienia lub opacznego potraktowania waszych słów?  Nie róbmy minorowej miny, ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili [1Pt 4,13]. Niech ta obserwacja z życia Jezusa w tego rodzaju przeżyciach zawsze poprawia nam nastrój. U mnie to działa :)

12 maja, 2021

Czy należy walczyć z Systemem?

Gdy Wszechmogący Bóg coś postanawia i ogłasza, to Jego rozstrzygnięcia mają charakter arbitralny i ostateczny. Kiedy Bóg podjął decyzję o potopie, to Noe miał się skupić na wykonaniu otrzymanego zadania, a nie na próbach zmiany postanowienia Bożego. Gdy w niebie zapadł wyrok o zniszczeniu Sodomy, to wstawiennictwo Abrahama uratowało jedynie rodzinę Lota, co i tak było w Bożych planach. Gdy Bóg postanowił wydać swój lud w czyjeś ręce, to nieodwracalnie sprawy przybierały taki obrót.

Niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie, w sprawowaniu swych rządów nasz Pan posługuje się także ludźmi niewierzącymi i świeckimi władzami. Był czas, że posłużył się Asyrią, aby wykonać swój wyrok nad Izraelem. Potem użył Babilonii, która przez siedemdziesiąt lat trzymała w niewoli uprowadzoną ludność Judei. Biblia zna przypadek, że pogański król został nazywany Bożym pasterzem, który wykona całkowicie Jego wolę [Iz 44,28]. 

Godne uwagi i wyciągnięcia stosownych wniosków jest to, jak należało się zachować, gdy następowała realizacja Bożych rozstrzygnięć. Za przykład weźmy najazd Babilończyków na Judę. Naturalnym odruchem mieszkańców Jerozolimy, stymulowanym przez fałszywych proroków, była walka z najeźdźcą. A co głosił prorok Jeremiasz? Tak mówi Pan: Oto Ja daję wam do wyboru: drogę życia albo drogę śmierci. Kto pozostanie w tym mieście, zginie od miecza albo z głodu, albo od zarazy; kto zaś wyjdzie i podda się Chaldejczykom oblegającym was, zachowa życie i będzie mu jego życie zdobyczą. Gdyż zwróciłem swoje oblicze przeciwko temu miastu na zło, a nie na dobro - mówi Pan - będzie ono wydane w ręce króla babilońskiego, i spali je ogniem [Jr 21,8-10].

Czasy ostateczne wiążą się z koniecznością wykonania wielu wyroków Bożych. Biblia, opisując je, w żaden sposób nie pozwala nam się łudzić, że można będzie zmienić bieg tych rozstrzygnięć. System tego świata, albo - jak wolą niektórzy - Nowy Porządek Świata, jest elementem, a zarazem Bożym narzędziem w realizacji tego, co Bóg postanowił. Jeżeli jakiś chrześcijanin sądzi, że można podjąć walkę i pokonać System, to tak, jakby twierdził, że kijem można zawrócić Wisłę. Żadnymi protestami i wysiłkami nie można zatrzymać ekspansji zła prowadzącego do objawienia się Antychrysta. Biblia zapowiada te rzeczy, a więc musi się to stać [Mk 13,7]. 

Chciałbym być dobrze zrozumiany. Niepodejmowanie walki z Systemem tego świata nie jest żadną kapitulacją chrześcijanina. Świadczy o świadomości, że System ten nie może być pokonany przez ludzi. Nasz przeciwnik jest na celowniku samego Chrystusa Pana, który w odpowiednim momencie pociągnie za spust. Żyjący w ciele naśladowcy Jezusa nie są powołani do walki z tym, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich i zniweczy blaskiem przyjścia swego [2Ts 2,8]. Póki co, przeciwstawcie mu się, mocni w wierze, wiedząc, że te same cierpienia są udziałem braci waszych w świecie [1Pt 5,9]. Mamy być świadomi cierpień, jako części naszego losu na ziemi i mocni w wierze, a nie w atakach słownych, prawnych czy fizycznych na System.

O tak! Trzeba nam uważać, aby nie dać się mu omotać, nie zbratać się z nim i nie stać się jego częścią. Natomiast rozprawienie się z Systemem należy zostawić Panu. Zwłaszcza, gdy nas krzywdzi i spotyka nas niesprawiedliwość z jego strony. Najmilsi! Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę, mówi Pan [Rz 12,19]. Trzeba nam wiedzieć, że w naszych środowiskach są ludzie zarażeni ideą ustanawiania Królestwa Bożego tutaj i teraz. Uważają się za powołanych do tego, by przygotować Chrystusowi ziemię. Mają zamiar zapanować nad nią, stopniowo przejmując nad nią władzę.

Głosiciele dominionizmu, bo tak zwie się ta idea, podejmując walkę z Systemem i ogłaszając w imię Jezusa swe rychłe zwycięstwo, robią na niektórych chrześcijanach wrażenie, ale tak się nie stanie. Słuchając ich i czytając, można pomyśleć, że gdyby oni żyli i działali w dawniejszych czasach, to powstrzymaliby ekspansję komunizmu, faszyzmu i każdego innego izmu. Biblia zaś mówi, że Bóg Najwyższy ma władzę nad królestwem ludzkim i ustanawia nad nim, kogo chce [Dn 5,21]. Czy w Chinach nie ma chrześcijan napełnionych Duchem Świętym? Są! Dlatego nie słyszymy, żeby walczyli z Systemem za pośrednictwem cielesnych środków. Powracając do przykładu Jerozolimy, gdy Bóg postanowił wydać ją w ręce Chaldejczyków, to nic nie mogło tego zmienić. Tak mówi Pan: Nie łudźcie samych siebie słowami: Chaldejczycy na pewno od nas odstąpią, gdyż nie odstąpią. Bo choćbyście pobili całe wojsko chaldejskie walczące z wami i pozostało z nich tylko kilku rannych, wtedy i ci, każdy w swoim namiocie, powstaliby i spaliliby to miasto [Jr 37,9-10]. 

Niech nikt z nas się nie łudzi, że można zatrzymać ekspansję zła i zmienić bieg wydarzeń. Żadne protesty, petycję, wytaczanie procesów sądowych, powoływanie się na Prawa Człowieka nic tu nie dadzą. Kto chce się kopać z koniem, niech się kopie, ale niech nie wciąga w to innych wierzących. Bóg dopuszcza do czasowej dominacji Systemu i swym brakiem zrozumienia tego lepiej nie stawajmy Bogu w poprzek. Antychryst musi się objawić, bo tak mówi Pismo, a my musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego [Dz 14,22]. 

Co zatem powinniśmy robić? Postępujmy zgodnie z nauką Chrystusową. Czytajmy uważnie Biblię i uwzględniajmy ją w całości, by się nie dać zapędzić w ślepy zaułek. Mamy wciąż bardzo wiele do zrobienia, ale nie jest to walka z Systemem. Zbliża się chwalebna chwila, gdy Chrystus Pan powróci i sam się z nim rozprawi. Podobnie, jak przy pokonywaniu Moabitów i Ammonitów, nie waszą rzeczą będzie tam walczyć, ustawcie się tylko i stójcie, i oglądajcie ratunek Pana, o Judo i Jeruzalemie! Nie bójcie się i nie lękajcie! Jutro wyjdźcie przed nich, a Pan będzie z wami! [2Krn 20,17].

 Starajmy się o to, by Duch Święty stale nas napełniał, a każdego dnia będziemy wiedzieli na czym powinniśmy się skupić i co robić, aby Bóg miał chwałę z naszego życia. Nie marnujmy czasu i energii na wojnę, która do nas nie należy. Baczcie więc pilnie, jak macie postępować, nie jako niemądrzy, lecz jako mądrzy, wykorzystując czas, gdyż dni są złe. Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska. I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha [Ef 5,15-18].

10 maja, 2021

Będzie pomnik nowego 'męczennika'?

Aresztowanie. To musi być bardzo przykra chwila. Współczuję pastorowi z Calgary. Z filmiku wynika, że się tego spodziewał. W wywiadzie telefonicznym, udzielonym następnego dnia dziennikarzowi z REBEL NEWS, wyraził rozczarowanie ekipą tej stacji, że nie dojechała na czas z kamerą. 😕 Nie mógł być zdziwiony zatrzymaniem, skoro sam wcześniej pokazywał światu cały plik mandatów, których nie płacił i wezwań do sądu, które lekceważył. Najdojrzalsze demokracje na świecie nie pozwalają sobie na brak reakcji w takich przypadkach. Przepisy prawa - czy nam się one podobają, czy nie - wszystkich jednakowo obowiązują. 

Dobrze, że środowiska chrześcijańskie nie przemilczają aresztowania zamerykanizowanego pastora z Polski rodem. Trzeba nam zachować wrażliwość na krzywdę współwyznawców Chrystusa, nawet jeśli na nią zasłużyli. Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście [Hbr 13,3]. Nie wolno nam bagatelizować tego, co się zdarzyło z pastorem Arturem w Kanadzie. Apostolski nakaz pamiętania o więźniach jest wszakże zarazem wezwaniem do namysłu nad ich losem i postępowaniem, podobnie, jak wezwanie do pamiętania o przywódcach. Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich [Hbr 13,7]. 

Cierpienie za wiarę jest chwalebne, ale nie każdemu cierpieniu taki motyw można przypisać. Błogosławieni jesteście, jeśli was znieważają dla imienia Chrystusowego, gdyż Duch chwały, Duch Boży, spoczywa na was. A niech nikt z was nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako człowiek, który się wtrąca do cudzych spraw. Wszakże jeśli cierpi jako chrześcijanin, niech tego nie uważa za hańbę, niech raczej tym imieniem wielbi Boga [1Pt 4,14-16]. Niechby po wyjaśnieniu całej sprawy okazało się, że pastor Artur naprawdę cierpiał za wiarę w Jezusa i za głoszenie ewangelii. Tyle, że w takim przypadku powinien radować się, że został uznany za godnego znosić zniewagę dla imienia Jego [Dz 5,41], a nie odgrażać się podjęciem z nimi walki, rozpoczynając zbiórkę pieniędzy na prawników.

Póki co obawiam się, że bohater najnowszych newsów zza oceanu przegapił w swojej działalności apostolskie objaśnienie, po co władza nosi miecz? Biblia mówi, że jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle. Przeto trzeba jej się poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie. Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć [Rz 13,4-7].

Pismo Święte ostrzega przed pośpiesznym ferowaniem wyroków. Bynajmniej nie dlatego, że w każdym człowieku doszukuje się ono ukrytych grzechów. Wprost przeciwnie. Zachęca do spodziewania się, że jeśli nawet coś, co przy pobieżnej ocenie dobrze nie wygląda, może w oczach Bożych okazać się godne pochwały. Przeto nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan, który ujawni to, co ukryte w ciemności, i objawi zamysły serc; a wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga [1Ko 4,5]. Oby tak było z pastorem Pawłowskim z Kanady. Z tych natchnionych słów Pisma wynika wszakże, że ranga i wartość pochwały jest wprost proporcjonalna do stopnia jej przebadania i uwzględnienia wszystkich jej aspektów. Dlatego pomniki należy stawiać dopiero po śmierci bohatera i też nie od razu (Patrz: przypadek Ravi Zachariasa). 

Czy będziemy mieli pomnik nowego męczennika? Zbiórki już trwają. Bez czekania na werdykt sądu, gloryfikacja Artura Pawłowskiego ma już miejsce na całego. Odzywam się z Gdańska, bo nasze niedawne, świeże jeszcze doświadczenia, uczą, że lepiej się aż tak nie śpieszyć. Łatwo jest komuś wystawić pomnik. Trudno, gdy potem z tego pomnika trzeba się tłumaczyć i - nie daj Boże - go usuwać.

PS. Dla pełniejszego obrazu mojego pojmowania ewangelii w tych sprawach polecam rozważanie pt. Przeciwstawiajmy się złu

07 maja, 2021

Saul Saulowi nierówny

Dzisiejsza lektura Pisma Świętego nasunęła mi szereg myśli o Saulu, pierwszym królu Izraela oraz o Saulu z Tarsu, apostole Jezusa Chrystusa. Tak samo mieli na imię, ale jakże innymi byli ludźmi. Obydwaj w swoim czasie zostali wybrani przez Boga, a jakże różnie spełnili swą rolę. 

Król Saul został bardzo wyróżniony wśród Izraelitów. Prorok Samuel z polecenia Bożego namaścił go i - jako pierwszemu w dziejach narodu izraelskiego - nadał mu godność królewską. Został też napełniony Duchem Bożym, co przemieniło go w innego człowieka i uzdolniło do sprawowania władzy. Niestety, bardzo szybko uderzyła mu woda sodowa do głowy. Poczuł się tak ważny, że przestał dbać o posłuszeństwo Bogu. Gdy Bóg cofnął mu swój mandat poparcia, a Duch Boży odstąpił od niego, Saul nawiedzany przez złego ducha, obsesyjnie próbował utrzymać swoje stanowisko. Lecz teraz uczcij mnie przed starszymi mego ludu i przed Izraelem [1Sm 15,30] - prosił Samuela. W swej złości na celownik wziął życzliwego mu Dawida. Do tego stopnia niesprawiedliwie go traktował i czyhał na jego śmierć, że nawet dzieci Saula zaczęły chronić Dawida przed ich ojcem. Krótko mówiąc, król Saul miał dobry początek, lecz skończył bardzo źle.

Saul z Tarsu, to całkiem inna postać i historia. Po dramatycznym spotkaniu z Jezusem Chrystusem na drodze do Damaszku ów młody faryzeusz zmienił się nie do poznania. Jego powołanie, w odróżnieniu od innych apostołów, miało charakter nadzwyczajny. A oznajmiam wam, bracia, że ewangelia, którą ja zwiastowałem, nie jest pochodzenia ludzkiego; albowiem nie otrzymałem jej od człowieka, ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzymałem ją przez objawienie Jezusa Chrystusa [Ga 1,11-12]. Napełniony Duchem Świętym, mając tak niezwykłe przeżycia, jak np. uniesienie w zachwyceniu aż do trzeciego nieba [2Ko 12,2], szybko mógł obrosnąć w piórka. Jednakże Saul z Tarsu, chociaż stał się apostołem narodów, pozostał bardzo skromny i pokorny. Ja bowiem jestem najmniejszym z apostołów i nie jestem godzien nazywać się apostołem, gdyż prześladowałem Kościół Boży. Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem [1Ko 15,9-10] - przeczytałem dziś o nim w Biblii. Dzięki temu tuż przed śmiercią ów apostoł miał prawo napisać: Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy [2Tm 4,7-8].

Jak widać, Saul Saulowi nierówny. Rozważając dziś życiorysy tych dwóch bohaterów biblijnych, myślę o różnicach, jakie zarysowują się również pomiędzy chrześcijanami. Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej [Ef 1,4-5]. Jednakowo wyróżnieni Bożym wyborem, nie wszyscy tak samo chodzimy w wierze i osiągamy cel. Jedni z upływem lat wciąż pamiętają, kim byli bez Chrystusa. Utrzymując swe serca w pokorze, cieszą się Bożą przychylnością, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5]. Drudzy chrześcijanie z biegiem lat zaczynają gwiazdorzyć. Wyróżnieni przez Boga talentami i powołaniem, tracą zdroworozsądkowe spojrzenie na siebie. Trzeba ich napominać, aby nie mieli o sobie mniemania wyższego, niż należy [Rz 12,3], bo szybko stają się podobni do króla Saula.

Ze ściśniętym sercem od lat obserwuję w naszych kręgach tę polaryzację. Na przekór znanemu przysłowiu mówi się, że pokorne cielę nie wyssie dziś wiele. Niejeden dzisiejszy chrześcijanin, żądny - jak król Saul - ludzkiej chwały, wkracza na drogę autoprezentacji. Korzystając z nowych osiągnięć technologicznych, przyciąga ludzi do siebie i opowiada o sobie same dobre rzeczy. To musi się dla niego źle skończyć. Nastały czasy agresywnej prezentacji samego siebie. Mało już kto nie chwali się w Internecie swoimi modlitwami, postem, wyjazdem, spotkaniem, czy dobroczynnością. Wielu chce coś znaczyć. Zyskać popularność. Mało komu zależy na wywyższeniu Jezusa, a jeśli już, to tylko na tyle, na ile przy tym mówieniu o Jezusie i oni sami mogą zaistnieć jako ważni. Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szatana, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił [2Ko 12,7]. Trzeba nam pokory Saula z Tarsu.

Czytałem dziś  i o jednym Saulu, i o drugim. Do którego z natury jest mi bliżej? Którego bardziej chciałbym naśladować? A ty?

03 maja, 2021

Ku czci Chrystusa Pana!

Nabożeństwo plenerowe CCNŻ 2 maja 2021 Foto. Piotr Lemański
Pomimo bardzo brzydkiej pogody w pierwszych dniach tegorocznego maja, sporo Polaków opuściło ciepłe mieszkania i wystawiło się na działanie deszczu, wiatru, chłodu, a nawet śniegu. Niektórzy narazili swe zdrowie na szwank w imię nomen omen dbałości o własne zdrowie i życie, bowiem w największych miastach Polski trwa akcja "zaszczep się na majówkę". Wystawali więc godzinami w kilometrowych kolejkach, aby czym prędzej się zaszczepić. Podczas gdy kolejne osoby marzły z patriotycznych pobudek, świętując w deszczu 230. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja, jeszcze innych przejmował ziąb na zwykłych, majówkowych spacerach. A jak było ze mną?

Mnie dane było brać udział w otwartym zgromadzeniu ku czci i chwale Jezusa Chrystusa. Wybierając się wczoraj przy temperaturze 6 stopni Celsjusza na polowe nabożeństwo w przykościelnym ogrodzie, smagany chłodnym wiatrem, z wiszącymi nad głową deszczowymi chmurami - jedno miałem na uwadze: Pragnąłem z całym zborem uczcić mojego umiłowanego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa. 

Ludzie z wielu - czasem nawet niezbyt chwalebnych - powodów, gotowi są marznąć, moknąć, stać lub maszerować w upale i w inny jeszcze sposób narażać się na utratę zdrowia, a nawet życia. Wiedzą coś o tym miłośnicy górskich wędrówek, fani skoków narciarskich i wyścigów samochodowych, a także grotołazi, wędkarze itp. Skoro kibice futbolu bez poczucia straty przez dwie godziny marzną na trybunie, by zobaczyć gol swojej drużyny, skoro ludzie z małymi nawet dziećmi całymi godzinami potrafią wystawać wzdłuż trasy przejazdu ważnej dla nich osobistości, aby choć przez chwilkę zobaczyć ją na żywo - to skąd we mnie miałaby się pojawić myśl, że stając pod chmurką w gronie innych wyznawców Jezusa Chrystusa, aby uczcić Go w pieśniach i modlitwach, robię coś wyjątkowego? 

Opuściliśmy cieplutką salę nabożeństw nie dlatego, że - niczym osobom morsującym - zamarzyło się nam zrobienie czegoś ekstremalnego. Decydując się na ten krok, pokierowaliśmy się miłością do wszystkich członków i przyjaciół Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, stęsknionych za zgromadzeniem całej naszej wspólnoty na żywo. Robimy to ze względu na PANA, aby i w ten sposób dać wyraz naszej miłości do Niego i gotowości do poświęcenia się Mu w różnej formie. Wystawiliśmy się na kaprysy pogody, bo - trzymając się powszechnie obowiązujących przepisów -  pragniemy składać świadectwo, że Jezus Chrystus niezmiennie ma w nas oddanych wyznawców i czcicieli.

Serce mi rosło, gdy 2 maja 2021 roku, otoczony wszystkimi przybyłymi tej niedzieli braćmi i siostrami w Chrystusie, stojąc na ziemi danej nam przez naszego Boga i patrząc w niebo, w myśl Słowa Bożego: Wysławiać cię będę w wielkim zgromadzeniu, wobec licznego ludu chwalić cię będę [Ps 35,18] - śpiewałem: 

Mocno wierzę w Boga Ojca
W Syna, którym Jezus jest
Wierzę też w Świętego Ducha
Bóg jest w Osobach Trzech
Wierzę, że jest zmartwychwstanie
I my powstaniemy znów!
Wyznaję to: Wierzę w imię - Jezus!

Wierzę, że jest życie wieczne
Że na ziemię przyszedł Bóg
Wierzę we wspólnotę świętych
I święty Kościół Twój
Wierzę w nasze zmartwychwstanie
Gdy Jezus przyjdzie znów
Wyznaję to: Wierzę w imię - Jezus!

P.S. Jeśli Bóg zechce, to już w najbliższą niedzielę, 9 maja 2021 znowu będziemy wielbić Pana na świeżym powietrzu. Jak faktycznie było wczoraj? Można zobaczyć ;)

02 maja, 2021

Jak poprawić sobie nastrój?

Gdy kogoś kochamy, to cieszymy się jego dobrem, niezależnie od tego, ile podobnego dobra jest naszym udziałem. Dalecy od poczucia zazdrości kwitniemy na myśl, że kochanej przez nas osobie powiodło się w życiu i ma się dobrze. Znam kobietę, która pokazując zdjęcia luksusowego domu córki w Kalifornii, chwali się jej szczęściem, sama mieszkając w starym mieszkaniu z widokiem na płot i śmietnik. Znam człowieka dostającego zadyszki w drodze od fotela do drzwi wejściowych mieszkania, szczerze cieszącego się kondycją wnuka, który wczoraj w cztery godziny i dziesięć minut pokonał dystans normalnego maratonu, czyli ponad czterdzieści dwa kilometry. Gdy innych naprawdę kochamy, to nie skupiamy się na tym, jak nam jest dobrze w danej chwili. Jesteśmy przeszczęśliwi, że dobrze mają się oni!

Łatwo i naturalnie przychodzi nam skupianie się na sobie samym. Szybko roztkliwiamy się nad swoim losem. Słabe zdrowie, zła pogoda, brak pieniędzy, złe warunki mieszkaniowe, nieporozumienia rodzinne, trudności w pracy, osamotnienie w poglądach - każde z tych doznań potrafi w pięć minut zrobić z nas nieszczęśliwego człowieka. Czy można jakoś zabezpieczyć się przed huśtawką emocji? Czy istnieje sposób na utrzymanie swego serca w stanie stabilnego poczucia szczęścia? 

Wszystkim Braciom i Siostrom w Chrystusie ośmielam się zaproponować dziś prosty, choć niezwykły eksperyment. Odwracając uwagę od siebie samych, pomyślmy - proszę - jak ma się w tej chwili nasz umiłowany Zbawiciel i Pan, Jezus Chrystus? 

Owszem, my może i siedzimy w długach, ale On siedzi na prawicy Bożej, a poddani mu są aniołowie i zwierzchności, i moce [1Pt 3,22]. My jesteśmy słabi, ale Jemu dana jest wszelka moc na niebie i na ziemi [Mt 28,18]. Tak, my kolejny raz posmakowaliśmy przegranej, ale nasz Pan przez krzyż rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawił je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi [Kol 2,15]. Możliwe, że nas ktoś ostatnio poniżył, ale Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca [Flp 2,9-11]. Nam nieraz zdarza się zadrżeć na myśl o cierpieniu i umieraniu. Zmartwychwstały Pan śmierć zniszczył, a żywot i nieśmiertelność na jaśnię wywiódł przez ewangelię [2Tm 1,10].

Czy można na tyle cieszyć się dobrem PANA, aby poprawiało to nastrój naszego serca? Pomyślmy o stosunku ludzi do korony brytyjskiej. Owszem, zdarzają się tacy, którzy psioczą na rodzinę królewską, ale tysiące Brytyjczyków potrafi godzinami wystawać w deszczu, aby choć przez chwilkę zobaczyć królową, nie mówiąc już o tym, żeby spotkać się z jej spojrzeniem. Dlaczego? Bo kochają swoją królową. Niektóre psalmy biblijne dobitnie świadczą, że króla można naprawdę miłować i podziwiać. Najpiękniejszy jesteś wśród ludzi; Rozlany jest wdzięk na wargach twoich, dlatego Bóg pobłogosławił cię na wieki. Przypasz miecz swój do biodra, bohaterze, blask swój i dostojeństwo swoje! Niech ci się szczęści! [Ps 45,3-5].

Nasz kochany Pan - Jezus Chrystus, ma się wspaniale! Ucieszmy się więc teraz Jego chwałą i wywyższeniem! Podziwiajmy PANA w Jego mądrości, świętości i mocy! Radujmy się Jego zwycięstwem. Zachwycajmy się wszechwiedzą PANA i Jego wszechobecnością! Rozkoszujmy się PANEM! Jeśli szczerze tak zrobisz, to z pewnością przejaśni ci się chmurny horyzont, a twoje serce napełni się radością. Wiem, co piszę. Sprawdziłem to osobiście.