30 kwietnia, 2018

Przepis na zbór, jakiego pragnę

Najdłuższy rozdział Biblii, tj. Psalm 119 zatytułowany w Biblii Ewangelicznej "Pieśń zachwytu nad Bożym Prawem" dostarcza mi od wczoraj wielu przemyśleń. Część z nich ma charakter wyłącznie osobisty,  podczas gdy inne odnoszę do lokalnego zboru, a nawet całego Kościoła.

W dobie coraz to nowych pomysłów na zakładanie i rozwój zboru, gdy na tym polu popularność zyskują sobie świeckie zasady i sposoby, chcę niezmiennie pamiętać, że zbór - to społeczność ludzi wywołanych ze świata przez samego Boga i zgromadzonych, by czcili Go, służyli Mu i we wszystkim oddawali chwałę Chrystusowi Panu. W biblijnej idei powstawania zboru - poza głoszeniem ludziom Słowa Bożego i troską o ubogich - nie ma ani krzty ludzkiej pomysłowości i przedsiębiorczości. Jest to dzieło autorstwa Ducha Świętego.

W czasie dzisiejszego czytania Słowa Bożego zobaczyłem bardzo prosty i wolny od ludzkiego czynnika sposób tworzenia się lokalnego zboru chrześcijańskiego. Niech skupią się przy mnie ci, w których jest bojaźń przed Tobą, oraz ci, którzy znają Twe postanowienia! [Ps 119,79]. Gromadzenie ludzi wg innych zasad, przyciąganie ich rozmaitymi atrakcjami, budowanie zboru pod kątem oczekiwań ludzi duchowo nieodrodzonych - to wysiłek, który nie ma umocowania w praktyce apostolskiej. Owszem, dzięki nowoczesnym, zapożyczonym ze świata przywództwa i biznesu, rozmaitym socjotechnikom, powstają całkiem spore wspólnoty kościelne, lecz czy takie metody budowania zboru nie są okupione postępującą liberalizacją poglądów i zeświecczeniem jego członków?

Miłujący i głoszący Słowo Boże sługa Boży powiedział: Niech zwrócą się do mnie bojący się Ciebie i ci, którzy uznają Twoje napomnienia [Ps 119,79 wg Biblii Tysiąclecia]. Oto przepis na zbór, jakiego pragnę. Czasem będzie w nim więcej osób, a czasem mniej. Czasem będą to tylko ubodzy i nic nie znaczący w tym świecie ludzie, a czasem trafi się i ktoś po ludzku ważny. To wszystko ma znaczenie drugorzędne. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że prawdziwy zbór chrześcijański tworzą ludzie przejęci bojaźnią Bożą i całkowicie respektujący Słowo Boże.

Dlatego modlę się dzisiaj: Niech się obrócą do mnie, którzy się Ciebie boją, i którzy znają świadectwa Twoje [Ps 119,79 wg Biblii Gdańskiej]. Mocno wierzę, że właśnie w taki sposób Jezus Chrystus buduje swój Kościół oraz każdy jego lokalny zbór.

28 kwietnia, 2018

Objawienie z Joppy wciąż potrzebne

Dom Szymona garbarza w Jaffie
Lwią część wczorajszego dnia spędziłem nad morzem, spacerując uliczkami starej Jaffy, czyli dawnej Joppy, zaglądając do portu, skąd kiedyś prorok Jonasz popłynął w inną stronę, niż chciał tego Bóg i towarzysząc mojemu najstarszemu wnukowi, który bardzo pragnął wykąpać się w Morzu Śródziemnym. Jednak Jaffa jest od wielu lat w mojej świadomości przede wszystkim z powodu objawienia, jakie otrzymał tu apostoł Piotr, goszcząc u niejakiego Szymona garbarza. Odnaleźliśmy ten skromny dom tuż przy latarni morskiej nad samym morzem, jakby schowany na zapleczu bardziej okazałej zabudowy.

Znowu ożyły we mnie słowa Pisma Świętego, skierowane kiedyś do setnika rzymskiego, Korneliusza, stacjonującego w oddalonej o 50 km Cezarei: Teraz więc poślij swoich ludzi do Joppy i sprowadź stamtąd niejakiego Szymona, którego nazywają Piotrem. Gości on u pewnego garbarza Szymona, który ma dom nad morzem. [...] Tymczasem następnego dnia około południa - gdy oni byli w drodze i zbliżali się do miasta - Piotr wyszedł na taras na dachu i tam się modlił. Zgłodniał przy tym bardzo i chciało mu się jeść. A gdy już przyrządzano posiłek, wpadł w zachwycenie. Zobaczył otwarte niebo. Z nieba zstępował w dół jakiś przedmiot. Przypominał wielkie lniane płótno, trzymane za cztery rogi i opuszczane w kierunku ziemi. Wewnątrz znajdowały się różne czworonożne zwierzęta, płazy oraz ptaki. Rozległ się również głos: Piotrze, wstań, zabijaj i jedz! Piotr odpowiedział: O tym nie może być mowy, Panie, bo jeszcze nigdy nie jadłem nic skalanego i nieczystego. Wtedy głos zabrzmiał ponownie: Tego, co Bóg oczyścił, ty nie uważaj za skalane. Wszystko to powtórzyło się trzy razy, po czym przedmiot został wzięty do nieba. Podczas gdy Piotr zastanawiał się, co mogłoby oznaczać to widzenie, ludzie wysłani przez Korneliusza odnaleźli dom Szymona, stanęli u bramy i podniesionym głosem zaczęli pytać, czy Szymon, zwany Piotrem, przebywa tam w gościnie. Pogrążony w myślach Piotr usłyszał głos Ducha: Szukają cię trzej mężczyźni. Ale wstań, zejdź na dół i idź z nimi bez wahania, bo to Ja ich posłałem [Dz 10,5-20].

Okazało się, że objawienie na dachu domu w Joppie miało przygotować Piotra do całkiem nowego spojrzenia na ludzi z narodów pogańskich. Mając od Chrystusa Pana klucze Królestwa Bożego, najpierw w święto Pięćdziesiątnicy otworzył je dla rozsianych po całym świecie Żydów [Dz 2]. Następnie otworzył je dla Samarytan, wkładając ręce na nowo nawróconych w Samarii [Dz 8]. W końcu nadszedł czas otworzyć drzwi Królestwa Bożego także dla pogan.

Przemówił do nich w ten sposób: Wy wiecie, jak bardzo niezgodne z Prawem jest dla Żyda przestawanie z ludźmi innej narodowości lub odwiedzanie ich. Mnie jednak Bóg pokazał, abym żadnego człowieka nie nazywał skalanym lub nieczystym. Właśnie dlatego na wasze wezwanie przyszedłem bez sprzeciwu. [...] Naprawdę, zaczynam rozumieć, że Bóg nie traktuje jednych lepiej niż innych, lecz w każdym narodzie miły mu jest ten, kto Go szanuje i postępuje sprawiedliwie. Odniosę się teraz do poselstwa, które przekazał synom Izraela, głosząc za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, który jest Panem wszystkich, dobrą nowinę o pokoju. Otóż wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Wiecie o Jezusie z Nazaretu, że Bóg namaścił Go Duchem Świętym i mocą. Wiecie też, że wszędzie, gdzie chodził, czynił dobrze i leczył wszystkich dręczonych przez diabła, a działo się tak dlatego, że był z Nim Bóg. My jesteśmy świadkami tego wszystkiego, co uczynił na terenach zamieszkałych przez Żydów i w  Jerozolimie. Jego też zawiesili na krzyżu i w ten sposób zabili. Bóg jednak wzbudził Go trzeciego dnia i sprawił, że stał się widzialny, lecz nie dla całego ludu, a tylko dla świadków uprzednio wybranych przez Boga, to znaczy dla nas, którzy po Jego zmartwychwstaniu jedliśmy i piliśmy wraz z Nim. On też polecił nam głosić ludowi i składać o Nim świadectwo, że jest ustanowionym przez Boga sędzią żywych i umarłych. O Nim świadczą wszyscy prorocy. Głoszą, że każdy, kto w Niego wierzy, dostępuje, przez Jego imię, przebaczenia grzechów. Piotr jeszcze mówił o tych sprawach, a Duch Święty już zstąpił na wszystkich słuchających jego mowy. Zaskoczyło to tych wszystkich wierzących, którzy należeli do obrzezanych i przybyli z Piotrem, że i na pogan został wylany dar Ducha Świętego. Słyszeli ich bowiem, jak mówili językami i wywyższali Boga. Wtedy odezwał się Piotr: Czy ktoś może odmówić wody, aby ochrzcić tych, którzy otrzymali Ducha Świętego, podobnie jak my? I rozkazał, aby ich ochrzczono w imię Jezusa Chrystusa. Następnie uprosili go, aby pozostał z nimi kilka dni [Dz 10,28-48].

Objawienie z Joppy, z którym swego czasu Piotr poszedł do pogan, nabrało dla mnie świeżego wymiaru. W tych dniach mam styczność z mieszkającymi w Izraelu tzw. świeckimi Żydami. Przebywam w ich domach, rozmawiam, słucham i obserwuję. Są inteligentni, wykształceni i dobrze sytuowani. Trzymają się nawet narodowych tradycji lecz - o dziwo - nie wierzą w Boga. Zjawisko ma charakter powszechny. Słyszałem gdzieś, że osiemdziesiąt procent dzisiejszych mieszkańców Izraela to ludzie niewierzący. Powinni to wiedzieć chrześcijanie, którzy hołubią ten naród i w swej gorliwości wręcz ubóstwiają wszystko, co żydowskie. Izraelici potrzebują pełnej ewangelii z wezwaniem do pokuty, a nie tylko mówienia im, że ich kochamy, podziwiamy i dziękujemy za nich Bogu. Tak jak niegdyś Piotr musiał pojąć, że trzeba głosić ewangelię poganom, tak my dzisiaj powinniśmy zrozumieć, że trzeba nam ją głosić Żydom i to z całą jej wyrazistością.

Wiara w Boga nie jest przypisana żadnemu narodowi ani żadnemu wyznaniu chrześcijańskiemu na zawsze. Przynależność do biblijnego zboru też nie gwarantuje trwałego związku z Jezusem Chrystusem. Nawet wychowanie w chrześcijańskim domu nie sprawia, że przez całe życie pozostaniemy chrześcijanami. Każdy człowiek osobiście nawiązując relację z Bogiem poprzez nowe narodzenie z wody i z Ducha jest odpowiedzialny za trwanie w posłuszeństwie ewangelii Chrystusowej. Jeśli wytrwacie w moim Słowie, to istotnie jesteście moimi uczniami - powiedział Pan.

27 kwietnia, 2018

Co się liczy, gdy nadciąga burza?

Wczorajsza burza nad jeziorem Galilejskim
Widziałem wczoraj na własne oczy jak na jeziorze Galilejskim, zwanym też Tyberiadzkim, a przez miejscowych - jeziorem Kinneret, nagle potrafi rozszaleć się straszna burza. Błyskawice, szalony wicher, grad i deszcz w bardzo krótkim czasie nie tylko pozbawiły nas pięknego widoku jeziora, ale i wywołały swoistą trwogę. Od razu moje myśli znalazły się przy ewangelicznym fragmencie o uciszeniu burzy.

Tego samego dnia, wraz z nastaniem wieczoru, polecił im: Przeprawmy się na drugą stronę jeziora. Pozostawili więc tłum i odpłynęli z Nim tak jak siedział w łodzi, a towarzyszyły Mu inne łodzie. Wtem rozszalała się wielka burza. Zerwał się wiatr. Fale biły w łódź z taką siłą, że woda wypełniała już wnętrze. On tymczasem był na rufie i spał na podgłówku. Obudzili Go więc i wołają: Nauczycielu, nie martwi Cię to, że giniemy? Wtedy On wstał, stłumił wiatr i powiedział do rozszalałej toni: Zamilcz! Uspokój się! I ustał wiatr — i zapanowała wielka cisza. Wówczas zwrócił się do nich: Dlaczego brak wam odwagi? Wciąż jeszcze nie macie wiary? A ich ogarnął wielki strach, tak że zaczęli mówić jeden do drugiego: Kim On jest, że są Mu posłuszne nawet wiatr i wzburzone fale? [Mk 4,35-41].

Tak nieraz bywa i w życiu. Nadciąga burza, która w jednej chwili zamienia sielankę życia w pasmo przykrości. Żadna późniejsza opowieść o niej, podobnie jak i nasze zdjęcia wczorajszej burzy, nie są w stanie odzwierciedlić jej grozy. Szalony żywioł, wypadek drogowy, śmiertelna choroba, zdrada, zawiść i wrogość drugiego człowieka - takie rzeczy nie tylko pozbawiają nas radości, ale przeobrażają życie w rozpaczliwą walkę o przetrwanie. Żaden człowiek nie jest w stanie przed nimi się zabezpieczyć, ani samodzielnie stawić im czoła. Nawet najwięksi tego świata padają ofiarą niespodziewanych tragedii.

W obliczu życiowych burz, które w każdej chwili mogą i nam się przytrafić, najważniejsze jest, aby iść przez życie z Jezusem. Uczniowie odpłynęli na drugi brzeg jeziora z Jezusem w łodzi. To był ich wielki atut. Gdy się zrobiło niebezpiecznie mieli się do kogo zwrócić z prośbą o ratunek. Byli razem z Nim. On ma władzę nawet nad żywiołami wszechświata. Rozkazał burzy, że ma się uciszyć i w jednej chwili znowu zrobiło się spokojnie.

Gdy w życiu chrześcijanina żyjącego w bliskiej więzi z Jezusem zbliża się jakaś nawałnica, staje się ona okazją do oglądania cudownej mocy Chrystusa Pana. Rzecz w tym, abyśmy Mu ufali i nie dali się zastraszyć okolicznościom, w jakich się znaleźliśmy. On ma moc nas ocalić i zachować od złego. Przecież wyraźnie powiedział do wierzących w Niego, że chociażbyśmy i umarli, żyć będziemy, bo On dał nam dar życia wiecznego.

Skoro nasz Pan jest wszechmogący, to dlaczego w ogóle dopuszcza do tego, aby takie burze nam się  zdarzały? Z różnych powodów. Nie będę się wymądrzać. Radzę jednak, abyśmy idąc przez życie stale trzymali się blisko Niego i utrzymywali z Panem Jezusem dobry kontakt. To wystarczy.

26 kwietnia, 2018

Dlaczego czasem coś staje nam na drodze?

Przerwana ulewą droga k. En Gedi
Miałem wczoraj dość zaskakujące przeżycie. Podróżowaliśmy z Jerozolimy nad Morze Martwe, bowiem część osób z naszej grupy nie wie jeszcze, jak to jest, że kładziesz się na wodzie i choćbyś chciał, nie możesz utonąć. Pojechaliśmy krótszą drogą prowadzącą przez tereny tzw. Autonomii Palestyńskiej, bo bardzo chcieliśmy zdążyć, aby przed zmrokiem skorzystać z uroków niezwykłej kąpieli.

Tymczasem około trzydzieści kilometrów przed celem podróży, prawie już pewni, że nam się udało, musieliśmy nie tylko się zatrzymać ale i zawrócić. Droga była nieprzejezdna. Zagrodziły ją nam ogromne masy wody spływającej do Morza Martwego z pobliskich wzgórz po ulewnym deszczu. Z jednej strony był to niesamowity widok, lecz z drugiej, z przykrością musieliśmy się pogodzić z tym, że nasze plany tego dnia nie dojdą do skutku.

Dlaczego coś takiego musiało mi się zdarzyć? Przecież mieliśmy dobre zamiary. Wprawdzie nie pytaliśmy Boga aż tak szczegółowo, czy powinniśmy tam jechać i właśnie tą drogą, lecz ogólnie trwam w pełnieniu woli Bożej. Codziennie cieszę się społecznością z naszym Panem i Zbawicielem. A jednak wczoraj jakby na darmo jechaliśmy wiele kilometrów nie osiągając celu.

Myślę, że powinienem z tego czegoś się nauczyć. Z pokorą przyjmuję wczorajsze niepowodzenie i pragnę wsłuchać się w głos Ducha Świętego. Być może Bóg zachował nas w ten sposób przed jakimś nieszczęściem. Nie wiem. W świetle Biblii widzę, że nawet apostołowi Pawłowi nie wszystkie plany i dobre postanowienia udawało się zrealizować. Z takim przeświadczeniem postanowiłem już wcześniej przybyć do was. Pragnąłem, abyście powtórnie dostąpili łaski. Planowałem udać się do was, do Macedonii, a potem, z Macedonii, znów do was wrócić, licząc, że mnie wyprawicie dalej do Judei. Czy ten plan był wyrazem lekkomyślności? Albo czy planując, robię to czysto po ludzku, tak, że moje tak jest warte tyle co: nie? [2Ko 1,15-17].

Chcemy czy nie, czasem coś potoczy się zupełnie inaczej niż planowaliśmy. Nie wierzę w przypadki. Niechby Bóg dał nam jasne zrozumienie takich sytuacji, abyśmy zawsze i ze wszystkiego potrafili oddać Mu należną chwałę.

24 kwietnia, 2018

Dlaczego jedni mogą, a drudzy nie?



Wielu dojrzałych duchowo chrześcijan stosuje dobrą zasadę, ażeby o innych mówić wyłącznie dobrze. Jeśli o kimś nie mają niczego dobrego do powiedzenia, to raczej w ogóle o nim nie mówią. Najwidoczniej Mojżesz również postanowił tak postąpić, gdy w ostatnich dniach życia chciał powiedzieć coś dobrego o każdym z plemion Izraela. Wszyscy zamienili się w słuch. Oto błogosławieństwo, którego Mojżesz, mąż Boży, udzielił Izraelitom przed swoją śmiercią [5Mo 33,1]. Słowa Mojżesza były mądre, wyważone i prawdziwe. Nawiązywały do zachowania, czynów i osiągnięć poszczególnych plemion Izraela, a w niektórych przypadkach zapowiadały także ich przyszłość.

Z własnego doświadczenia życiowego wiemy, że nie o każdym jednakowo dużo dobrego można powiedzieć. Na taką trudność napotkał też i Mojżesz. Przez ponad czterdzieści lat z wszystkimi plemionami Izraela wędrował z Egiptu do Kanaanu. Czegóż to nie naoglądał się, nie nasłuchał i nie naprzeżywał z nimi na pustyni?! Dobrze wiedział czym się charakteryzowali i aż nadto znał ich przeszłość. Jak wiele dobrego można było o nich powiedzieć?

Z własnego doświadczenia życiowego wiemy, że nie o każdym jednakowo dużo dobrego można powiedzieć. Na taką trudność napotkał też i Mojżesz. Przez ponad czterdzieści lat z wszystkimi plemionami Izraela wędrował z Egiptu do Kanaanu. Czegóż to nie naoglądał się, nie nasłuchał i nie naprzeżywał z nimi na pustyni?! Dobrze wiedział czym się charakteryzowali i aż nadto znał ich przeszłość. Jak wiele dobrego można było o nich powiedzieć?

Zaczynając od potomków najstarszego z synów Jakuba, Mojżesz powiedział jedynie: Niech żyje Ruben i niech nie umiera, niech mężczyzn jego będzie sporo [5Mo 33,6]. A o Danie rzekł: Dan jako lwie szczenię wyskakuje z Baszanu [5Mo 33,22]. Chociaż do wszystkich plemion był jednakowo pozytywnie nastawiony, to o kilku z nich - jak widać - nie za bardzo miał co mówić. Życzenie życia i licznego potomstwa to chyba niewiele, jak na czterdzieści lat wspólnej wędrówki z Rubenitami. Tylko parę dziwnych słów o Danie i to wszystko..? Zupełnie inaczej było z potomkami Józefa, Judy czy plemieniem Lewiego. W tym rozważaniu skupimy naszą uwagę właśnie na Lewim.

Słowo dla Lewiego: Twoje tummim i urim należą do twych pobożnych, których doświadczyłeś w Massa, z którymi walczyłeś u wód Meriba, do tego, który o ojcu i matce powiedział: Nie wziąłem na nich względu. I swoich braci nie rozpoznaje, i swoich synów nie zna, ponieważ strzeże Twych poleceń i dotrzymuje Twego przymierza. Niech tacy uczą Twych rozstrzygnięć Jakuba i Izraela — Twego Prawa. Niech spalają kadzidło, by Tobie pachniało, i całopalenia na Twoim ołtarzu. Błogosław, PANIE, jego trud, dziełu jego rąk bądź przychylny, skrusz biodra jego przeciwników, niech nienawidzący go nie powstaną [5Mo 33,8-11]. 

Każdy czytelnik Biblii wie, że wszyscy wędrujący do Ziemi Obiecanej Izraelici byli poddawani rozmaitym próbom. Wymienione wyżej Massa i Meriba można uznać za synonim licznych prób i doświadczeń wiary, którym Izraelici na pustyni byli poddawani. Nie znieczulajcie swoich serc jak w Meriba, lub jak w Massa, gdy byliście na pustyni [Ps 95,8] - śpiewano w Izraelu. Nie wszyscy w tych próbach jednakowo się zachowywali. Jedni wykazali się posłuszeństwem i wiernością Bogu. Drudzy kierowali się własnym rozumem i pożądliwościami ciała. Musiało to znaleźć odzwierciedlenie w końcowych słowach Mojżesza.

Weźmy na przykład zachowanie Lewitów pod górą Synaj. Powracający z tablicami Dekalogu Mojżesz po czterdziestu dniach nieobecności zastał Izraelitów zupełnie odwróconych. Ulali sobie złotego cielca. Bili przed nim pokłony, złożyli mu ofiary nazywając go swoim bogiem, który ich wyprowadził z ziemi egipskiej. Na tę okoliczność lud zasiadł do jedzenia i picia – a potem wstali, aby się bawić [2Mo 32,6]. Bałwochwalstwo i rozpasanie ludu przybrało takie rozmiary, że żadnymi słowami nie można już było tego powstrzymać. Mojżesz stanął zatem w bramie obozu i wezwał: Kto po stronie PANA - do mnie! I zebrali się przy nim wszyscy Lewici. Wtedy powiedział: Tak mówi PAN, Bóg Izraela: Uzbrójcie się w miecz! Przejdźcie tam i z powrotem, od bramy do bramy obozu i zabijajcie każdego, czy to brat, czy przyjaciel, czy ktoś bliski!  Lewici wykonali polecenie Mojżesza i padło tego dnia pośród ludu około trzech tysięcy mężczyzn. Wtedy Mojżesz powiedział: Przejmijcie dziś zadania, jakie PAN wam powierza! Każdy z was przecież wystąpił nawet przeciw własnemu synowi i bratu, by dostąpić dziś błogosławieństwa [2Mo 32,26-29].

Podobną postawą zabłysnął też później lewita Pinechas, gdy Izraelici dali się wciągnąć w nierząd z Moabitami. PAN zaś przemówił do Mojżesza: Pinechas, syn Eleazara, wnuk kapłana Aarona, odwrócił moje wzburzenie od synów Izraela. Uczynił tak przez to, że w swojej żarliwości wyraził wśród nich moją żarliwość. Dzięki temu, w mej własnej żarliwości, nie wytępiłem synów Izraela doszczętnie. Przekaż mu więc, że oto Ja zawrę z nim przymierze pokoju. Będzie ono dla niego i dla jego potomków przymierzem wieczystego kapłaństwa - za to, że okazał żarliwość dla swojego Boga i dokonał przebłagania za synów Izraela [4Mo 25,10-13]. 

W obydwu wspomnianych przypadkach Lewici wykazali się niezwykłą gorliwością w oddaniu się sprawie Bożej. Przez to sami się niejako wyświęcili do szczególnej służby pośród ludu Bożego. Pozwolę sobie tutaj na prostą ilustrację. Przejmując zabytkowy dwór w Gdańsku zastanawiałem się, komu mógłbym powierzyć w przyszłości pieczę nad siedzibą zboru. Od samego początku byłem zagadywany przez kilka osób, że chciałyby w nim zamieszkać, lecz w tej sprawie brakowało mi jasności. Odpowiedź przyszła niespodziewanie. Któregoś dnia wieczorem wjeżdżałem na nieogrodzoną jeszcze posesję, aby w nocy pilnować dworu. Ze zdumieniem zobaczyłem na dziedzińcu jakieś światło. Był to jeden z naszych młodych braci, który po pracy przyjechał wybierać cegły z kupy gruzu, a że nie mieliśmy jeszcze oświetlenia, robił to w światłach reflektorów swojego samochodu. Właśnie kogoś takiego chciałbym mieć jako opiekuna siedziby zboru – pomyślałem. I rzeczywiście tak się potem stało.

Lewici zwrócili uwagę Boga również tym, że postawili Go ponad własną rodziną i prywatnymi sprawami. Nie dziwię się, że Bóg chce mieć w swoich szeregach tego, który o ojcu i matce powiedział: Nie wziąłem na nich względu. I swoich braci nie rozpoznaje, i swoich synów nie zna, ponieważ strzeże Twych poleceń i dotrzymuje Twego przymierza [5Mo 33,9]. Taką postawę zaprezentował nam przecież sam Pan Jezus. Tymczasem przyszła Jego matka oraz Jego bracia. Zatrzymali się na zewnątrz i posłali do Niego wiadomość, aby Go przywołać. Wokół Niego natomiast siedział tłum. Donieśli Mu zatem: Twoja matka, Twoi bracia i Twoje siostry stoją na zewnątrz i proszą, abyś wyszedł. Wtedy im odpowiedział: Kto jest moją matką i moimi braćmi? Po czym powiódł oczyma po tych, którzy wokół Niego siedzieli, i oświadczył: Oto moja matka i moi bracia. Każdy bowiem, kto spełnia wolę Boga, ten jest moim bratem i siostrą, i matką  [Mk 3,31-35].

Bóg widząc w Lewitach gorliwość i całkowite nastawienie serca na to, co miłe w Jego oczach, ustami Mojżesza obwieścił im, że przeznacza ich do szczególnie ważnych i zaszczytnych zadań w Izraelu.

Po pierwsze, otrzymali od Boga prawo rozsądzania i rozstrzygania w ważnych sprawach. Tummim są twoje i urim są twoje [5Mo 33,8]. Słowa urim i tummim tłumaczone z hebrajskiego znaczą - światłość i doskonałość. Do napierśnika sądu każesz włożyć urim i tummim. Mają one pozostawać na sercu Aarona, gdy będzie wchodził przed oblicze PANA. W ten sposób Aaron będzie przed obliczem PANA wciąż nosił na sercu Jego rozstrzygnięcia dotyczące synów Izraela [2Mo 28,30]. Napierśnik to element stroju arcykapłana. Ozdobiony był dwunastoma oprawionymi w złoto drogimi kamieniami, ułożonymi w czterech rzędach, które symbolizowały dwanaście plemion izraelskich. Arcykapłan, wchodząc do miejsca zwanego Święte Świętych, miał zawsze nosić napierśnik na sercu, aby ustawicznie pamiętał przed Panem imiona synów Izraela.

W napierśniku przechowywane były losy urim i tummim, służące do zasięgania Bożych wyroczni.
Arcykapłan posługiwał się nimi, gdy pojawiała się poważna kwestia do rozstrzygnięcia. Jak praktycznie przebiegał proces rozpoznawania woli Bożej poprzez urim i tummim -  to wciąż owiane jest tajemnicą. Z Biblii wiadomo, że nie każdy kapłan mógł skutecznie to robić [zob. Ezdr 2,63]. Losy te działały tylko w przypadku kapłana prowadzącego uświęcone życie. Przed Bogiem tylko "doskonałość" spotyka się ze "światłością". Kapłan wyjmował przed Panem obydwa losy i jeden z nich - "tak" lub "nie" - w jego oczach zaczynał jaśnieć. Raz Bóg dawał urim, a innym razem tummim [zob. 1Sm 14,41]. Jak najbardziej zgadza się to z dzisiejszym prowadzeniem wierzących ludzi poprzez Ducha Świętego. Wielu chrześcijan nie wie, jak w danej chwili i sprawie należy postąpić. Potrzebują mentorów, wskazówek, szkoleń i temu podobnych rzeczy. Napełniony Duchem Świętym i na co dzień żyjący według Ducha chrześcijanin, w stosownej chwili ma jasność, jaka jest wola Boża.

Lewici dostąpili zaszczytnej roli sędziów w narodzie. Obwieszczali wolę Bożą, bo zdali egzamin z ponadprzeciętnego przywiązania do Boga. W czasie doświadczeń i prób, w krytycznych chwilach odstępstwa Izraela, wszystko inne odsuwali na dalszy plan, a przede wszystkim gorliwie bronili sprawy Bożej. Właśnie dlatego Bóg wyznaczył im też rolę nauczania Słowa Bożego. Niech tacy uczą Twych rozstrzygnięć Jakuba i  Izraela - Twego Prawa [5Mo 33,10]. Nie każdy nauczyciel ma Boże kwalifikacje, ażeby nim być. Nie wiesz? A przecież nie jesteś zwykłym nauczycielem Izraela [J 3,10] – zadziwił się Jezus nad Nikodemem, który nie miał pojęcia, czym jest nowe narodzenie. 

Biblia mówi, że pozycja nauczyciela wpośród ludu Bożego musi mieć konkretne uzasadnienie. Dlaczego Lewici, a nie, na przykład, Danici, otrzymali od Boga zadanie nauczania Słowa Bożego? Ponieważ charakteryzowali się stałością i gorliwością w oddaniu Panu. Dlaczego apostołowie kierowani Duchem Świętym we wczesnym kościele wyznaczali do przywództwa i nauczania mężczyzn? Nie pozwalam zaś kobiecie pouczać ani kierować mężem. Niech pozostaje w ciszy. Bo najpierw został ukształtowany Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy uległa zwiedzeniu, dopuściła się przestępstwa. Niech raczej spełnia się w macierzyństwie, pozostając w wierze, w miłości i w rozważnym poświęceniu [1Tm 2,12-15]. Taka jest argumentacja Słowa Bożego.

Po trzecie, z racji właściwego zachowania w wielu doświadczeniach i próbach, Lewitom przypadła służba przy Bożym ołtarzu. Niech spalają kadzidło, by Tobie pachniało, i całopalenia na Twoim ołtarzu [5Mo 33,11]. Nie każdy chętny mógł tę służbę pełnić. Swego czasu nawet i samego króla trzeba było w tej sprawie wezwać do opamiętania. Nie twoja to rzecz, Uzzjaszu, składać ofiary z kadzidła Panu, rzecz to kapłanów, synów Aarona, którzy są poświęceni na to, by kadzić. Wyjdź z przybytku, gdyż dopuściłeś się zniewagi, a nie przyniesie ci to chwały przed Panem, Bogiem [2Krn 26,18]. 

Przypominam, że tzw. powszechne kapłaństwo wierzących polega na tym, że każdy z nas jest kapłanem własnej duszy i sam za siebie odpowiada przed Bogiem. Nie oznacza, że wszyscy mogą pełnić każdą posługę. To Bóg ustanawia i powołuje w kościele konkretne osoby, wyznaczając im poszczególne zadania. Dlaczego Arcykapłanem wszechczasów Bóg ustanowił Jezusa? Dlaczego Dwunastu – to sami mężczyźni? Czy wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokami? Czy wszyscy nauczycielami? [1Ko 12,29]. Tak jak służbę Bożą w okresie Starego Przymierza pełnić mogli tylko wypróbowani wcześniej i wyznaczeni przez Boga Lewici, tak i w czasach Nowego Przymierza służbę duchową określa Słowo Boże, a nie wpływy kulturowe, ludzkie pragnienia lub poglądy.

Nie o każdym człowieku można to samo i tyle samo dobrego powiedzieć. Gdybym twój pastor miał wypowiadać się o każdym po kolei członku zboru to – jak myślisz? Co miałby do powiedzenia o tobie?  A co o nas powie Chrystus Pan, gdy staniemy przed Bożym obliczem? Wtedy naprawdę nie będzie ważne, co mówili o nas ludzie. Dlatego warto zrobić wszystko, aby zyskać upodobanie w oczach Pana. 

Lewici zaświecili nam przykładem, jak najlepiej można wpisać się w historię Królestwa Bożego i zyskać sobie wysokie stanowisko i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Chrystusie Jezusie [1Tm 3,13].  Doskonałym tego przykładem jest sam Jezus Chrystus. Dzięki Jego postawie u Niego jest ostateczne urim i tummim we wszystkich kwestiach. On jest naszym Nauczycielem. Także dzięki Niemu nasze życie jest miłym kadzidłem przed Bogiem. Gdy z racji wiary w Jezusa Chrystusa przyjmujemy postawę Lewitów – Bóg myśli o nas tylko dobrze i mówi same dobre rzeczy. Dlaczego? Bo gdy jesteśmy w Chrystusie i Bóg patrząc na nas, widzi już nie nas, ale Syna swego umiłowanego. 

Taka pozycja w oczach Bożych ma swoją cenę. Nie można było zachowywać się jak Ruben, a otrzymać błogosławieństwo Lewiego. Jeśli więc ktoś zachowa siebie czystym od rzeczy pospolitych, będzie naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, gotowym do wszelkiego dobrego dzieła [2Tm 2,21]. W zapale bądźcie niestrudzeni, duchem płomienni, w Panu – gotowi do służby [Rz 12,11].

23 kwietnia, 2018

Atrakcja niejednakowa dla wszystkich

Głównym celem wczorajszego dnia na pustyni Negev był Przybytek tj. rekonstrukcja namiotu, w którym Bóg objawiał swoją obecność wśród Izraelitów w czasie ich wędrówki do Ziemi Obiecanej. Wykonany z zachowaniem przedstawionych w Biblii szczegółowych wskazówek i wymiarów Przybytek jest prezentowany zainteresowanym na terenie Timna Park, niedaleko miasta Ejlat.

Odwiedzając to miejsce można na własne oczy zobaczyć jak wyglądał nie tylko sam namiot Przybytku ale także całe jego wyposażenie. Ołtarz całopalny, kadź do obmywań, świecznik, ołtarz kadzidlany, stół na chleby obecności, szaty kapłanów, zasłona oddzielająca miejsce święte od miejsca najświętszego i ustawiona za zasłoną skrzynia Świadectwa - wygląd tego wszystkiego został ściśle określony przez Boga [zobacz 2Mo 25-30].

Będąc nie pierwszy już raz w tym miejscu zaobserwowałem, że wśród docierających tu ludzi można wyróżnić - z grubsza rzecz biorąc - dwie grupy. Osoby bardzo zainteresowane, wręcz zachwycone możliwością zobaczenia, jak Przybytek mógł wyglądać w rzeczywistości oraz osoby, które nie tylko nie okazują zaciekawienia tą rekonstrukcją ale nawet ją krytykują.

Pierwsza grupa to czytelnicy Biblii, osoby rozmiłowane w Słowie Bożym, szczerze wierzące w Pana Jezusa Chrystusa. Chętnie jadą tu kawał drogi przez pustynię i z radością chłoną wszystkie szczegóły oraz każdą informację. Jest to dla nich prawdziwa atrakcja! Takim ludziom nawet nie przychodzi do głowy, że można być tu rozczarowanym lub negatywnie oceniać rozmiary lub wygląd poszczególnych elementów Przybytku. Pozostali, owszem, też przyjechali z wycieczką, ale ich serce nie lgnie do Boga i Jego Słowa. Nie tak ich zdaniem powinno wyglądać miejsce zamieszkiwania Boga pośród ludzi. Mają inne poczucie estetyki. Inaczej by je zaprojektowali i wykonali. Obserwacja takich osób przypomina mi czasy wycieczek szkolnych, kiedy to niezależnie od rangi odwiedzanych miejsc, dla niektórych dzieci zawsze i tak najważniejsze były... lody.

Dlaczego nie jestem zaskoczony wczorajszą obserwacją? Gdyż Słowo o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, dla nas jednak, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. Czytamy bowiem: Zniszczę mądrość mądrych i udaremnię rozwiązania rozumnych. Gdzie jest mądry? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego wieku? Czy Bóg nie uczynił głupstwem mądrości tego świata? Skoro świat przez swoją mądrość nie poznał Boga w Jego Boskiej mądrości, spodobało się Bogu zbawić wierzących przez głoszenie głupiego poselstwa. Podczas gdy Żydzi domagają się znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego; dla Żydów wprawdzie skandal, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych — tak Żydów, jak i Greków — głosimy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą [1Ko 1,19-24]. Poranna lektura Biblii wyraźnie pokazuje mi różnicę pomiędzy osobami odrodzonymi z Ducha Świętego, a ludźmi żyjącymi wg ducha tego świata.

Nie ma co oczekiwać, że nawet najpiękniejszy ze śpiewających teraz za oknem mojego pokoju w Ejlat ptaków, kiedykolwiek zachwyci się literaturą piękną. Nie ma co się spodziewać, że ludzie nie odrodzeni z Ducha Świętego okażą zamiłowanie do tego, co pochodzi od Boga. Chyba, że narodzą się na nowo...

22 kwietnia, 2018

Lekcja z tłoczni oleju w Nazarecie

Wjazd do "Nazareth Village"
W czasie wczorajszej eskapady po Galilei natrafiliśmy w Nazarecie na bardzo interesujące miejsce pod nazwą "Nazareth Village". Celem tej placówki jest możliwie najwierniejsza prezentacja codziennego życia w Nazarecie za czasów Jezusa. Obok żywych scen ukazujących ówczesną pracę cieśli, pasterza czy tkaczki, sporo dowiedzieliśmy się o tłoczeniu wina. Byliśmy też w tłoczni oleju z oliwek i usłyszeliśmy interesujący wywód, którym chcę się dzisiaj podzielić.

Oliwki w Izraelu dojrzewają w październiku. Po przejściu pierwszego deszczu, który wiszące jeszcze na drzewach owoce obmywał z kurzu, trafiały one do tłoczni. Każdą porcję oliwek poddawano trzykrotnemu procesowi tłoczenia w specjalnych prasach o wielkiej i zróżnicowanej sile nacisku. Olej z pierwszego tłoczenia oliwek miał najlepszą jakość i był przeznaczany do służby Bożej. Najlepsze z pierwszych płodów swojej roli przynieś do domu PANA, twojego Boga [2Mo 23,19]. Trafiał  do świątyni, gdzie używano go np. do rytualnych namaszczeń i do świecznika. Drugie tłoczenie także dawało olej całkiem dobrej jakości. Przeznaczano go na użytek rodziny; np. do spożycia czy celów kosmetycznych. Olej wyciśnięty na końcu, o gorszej już jakości, służył do oświetlania domu, jako paliwo do lamp oliwnych.

A oto interesujące skojarzenie trzykrotnego tłoczenia oleju z oliwek z modlitwą Jezusa w Getsemani. Jak powszechnie wiadomo, Jezus po spożyciu ostatniej wieczerzy paschalnej poszedł na zbocze Góry Oliwnej do ogrodu zwanego Getsemani, co z hebrajskiego "Gat Szemanim" dosłownie znaczy - "tłocznia oliwek". Nasz Pan został tam poddany tak strasznej presji, że aż na Jego obliczu pojawił się krwawy pot. Według relacji ewangelisty Mateusza nastąpiło to jakby w trzech odsłonach.

W ten sposób Jezus przybył wraz z uczniami do ogrodu o nazwie Getsemani. Tam powiedział do nich: Usiądźcie tutaj. Ja odejdę nieco dalej. Pomodlę się. Wziął ze sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza. Ogarnęły Go smutek i trwoga. Jest mi smutno na duszy — powiedział — śmiertelnie smutno. Zostańcie tutaj. Czuwajcie ze Mną.  Znów odszedł nieco dalej. Upadł na twarz. Modlił się: Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Jednak nie tak, jak Ja chcę. Niech będzie, jak chcesz Ty. Powrócił do uczniów, lecz zastał ich śpiącymi. Powiedział do Piotra: Nie mogliście czuwać ze Mną nawet godziny? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie upadli w czasie próby. Duch wprawdzie pełen chęci, ale ciało — słabe. Oddalił się po raz drugi. Modlił się: Ojcze mój, jeśli już mam pić z tego kielicha, niech będzie Twoja wola. I znów, kiedy przyszedł, zastał ich śpiącymi. Powieki same im opadały. Zostawił ich zatem, oddalił się ponownie i po raz trzeci modlił się, podobnie jak wcześniej. Następnie przyszedł do uczniów i powiedział do nich: Potem będziecie spać i odpoczywać. Nadeszła godzina! Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto się zbliża ten, który ma Mnie wydać [Mt 26,36-46].

Zdaniem naszego przewodnika po "Nazareth Village" w pierwszej odsłonie modlitwy Jezusa chodziło o oddanie chwały Ojcu i zdanie się na Jego wolę. Podczas drugiego "tłoczenia" Jezus w Getsemani był skoncentrowany na uczniach Jezusa i zabiegał o ich duchowe dobro. W trzeciej części modlitwy w "tłoczni oliwek" Jezus myślał  już tylko o tym, że nadeszła pora przejść do sedna Dobrej Nowiny, a więc złożenia ofiary za grzech świata. Ma to sens?

To co najlepsze z naszego życia niech przede wszystkim służy chwale Bożej. Pierwociny wszelkiego trudu człowieka jak i błogosławieństwa Bożego należą się Panu! Drugim celem naszego zaangażowania duchowego jest dobro naszych bliskich, domowników wiary i wszystkich ludzi. Niech spożywają owoce naszej wypróbowanej wiary, nadziei i miłości. Trzecim czynnikiem mobilizującym chrześcijanina do wysiłku jest potrzeba niesienia światła Bożego do ludzi pogrążonych w duchowych ciemnościach. Świecimy ludziom jak światła na świecie.

21 kwietnia, 2018

Krótkotrwały żywot niektórych sojuszy

Mój poranny widok w Ra'annana
Tegoroczną, dwudziestą drugą rocznicę powstania zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE przeżywam z dala od Gdańska, za to bardzo blisko miejsc znanych mi z Biblii. Akcja z mojej dzisiejszej lektury Pisma Świętego toczyła się w Sychem, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od miejsca gdzie w tych dniach jestem zakwaterowany. Po śmierci Gedeona jeden z jego synów, Abimelek, okazał się bardzo niegodziwy. Opanowany żądzą władzy urobił sobie ważniejszych obywateli owej miejscowości, doprowadził do wymordowania siedemdziesięciu swoich braci, pozostałych synów Gedeona, i został królem miasta Sychem. Wówczas jedyny ocalały z rzezi najmłodszy syn Gedeona, Jotam, wypowiedział pod adresem mieszkańców Sychem bardzo gorzkie słowa:

Czy ustanawiając Abimeleka królem, postąpiliście rzeczywiście w dobrej wierze? Czy słusznie postąpiliście z Jerubbaalem i jego rodem? Czy odpłaciliście mu odpowiednio do dzieła jego rąk? Mój ojciec walczył za was, narażał swoje życie i wyrwał was z ręki Midianu. A co wy zrobiliście? Powstaliście przeciwko rodowi mojego ojca. Wybiliście na jednym kamieniu jwego siedemdziesięciu synów. Ustanowiliście Abimeleka, syna jego służącej, królem nad rządcami Sychem, tylko dlatego, że jedst waszym bratem! Jeśli czyniąc to wszystko, postąpiliście z Jerubbaalem oraz z jego rodem słusznie i w dobrej wierze, to cieszcie się z Abimeleka! Niech on też z was się cieszy! Lecz jeśli tak nie postąpiliście, to niech wyjdzie ogień z Abimeleka i pochłonie rządców Sychem wraz z Bet-Milo! Niech wyjdzie także ogień od rządców Sychem i z Bet-Milo i niech pochłonie Abimeleka! [Sdz 9,16-21].

Jerubbaal tj. Gedeon, niezależnie od popełnionych później błędów, jako wybawca Izraelitów z rąk Midianitów zasługiwał na wdzięczną pamięć w narodzie i godziwe traktowanie jego potomków. Sychemici dali się jednak na tyle oczarować, że żadne zasługi Gedeona nie miały już dla nich znaczenia. Zawarli układ ze złym człowiekiem. Wynieśli na tron jednego, potwornie krzywdząc pozostałych i łamiąc wszelkie zasady etyki. Czy taki sojusz mógł trwać długo? W omawianym przypadku wystarczyły zaledwie trzy lata i wszystko poszło w rozsypkę...

Zamyślam się nad obecnym stanem ludu Bożego. Z łatwością można zaobserwować, że - jak grzyby po deszczu -  w kręgach chrześcijańskich wyrastają wciąż nowe społeczności i sojusze. Niektóre z nich zdają się nawet mieć logiczne uzasadnienie i zapowiadają świetlaną przyszłość swoich sygnatariuszy. Czy jednak niektóre z tych nowych inicjatyw nie rodzą się na krzywdzie braci i sióstr w Chrystusie? Dlaczego niektórym braciom tak łatwo przychodzi pogarda dla dokonań ich poprzedników w służbie?

W 22. rocznicę powstania zboru, któremu od początku służę, przestrzegam przed zawieraniem pochopnych układów, zwłaszcza takich, które deprecjonują innych ludzi i depczą ich wieloletnią pracę. Czy rodzące się na takim podłożu inicjatywy mają szansę przetrwania? Wspomniana dziś historia kończy się następująco: Tak Bóg odpłacił Abimelekowi za jego niegodziwość wyrządzoną własnemu ojcu, za zabicie siedemdziesięciu braci. Całą też niegodziwość mieszkańców Sychem Bóg skierował na ich własną głowę i tak spełniło się na nich przekleństwo Jotama, syna Jerubbaala [Sdz 9,56-57].

Jeżeli chcemy, aby nasze inicjatywy i przedsięwzięcia trwały dłużej niż trzy lata, budujmy z poszanowaniem tego, co inni zrobili przed nami i upewniając sie się, że naprawdę pobudza nas do tego Duch Święty.

11 kwietnia, 2018

Piotr Stępniak już w Domu

Dzisiejszej nocy, z dziesiątego na jedenasty dzień kwietnia 2018 roku, upodobało się Bogu odwołać do wieczności naszego przyjaciela i współpracownika w służbie, Piotra Stępniaka.

Urodzony w 1963 roku, po burzliwej młodości, zejściu na złą drogę i spędzeniu wielu lat w więzieniu, w wieku 33 lat przeżył nowe narodzenie. Pięć lat później, po wyjściu na wolność w 2002 roku, na resztę życia poświęcił się ratowaniu dusz poprzez głoszenie im dobrej nowiny o Jezusie Chrystusie. Od 2006 roku robił to w ramach profilaktyki uzależnień, w ostatnim czasie prowadząc fundację SNAP  (Stop Narkomanii, Alkoholizmowi i Przemocy). Przemierzał Polskę wzdłuż i wszerz, dzień po dniu jeżdżąc po szkołach, poprawczakach, zakładach karnych, domach dziecka i wielu innych miejscach - wszędzie opowiadając swoją historię i przekonując, że każdy może rozpocząć nowe życie z Jezusem.

Osobiście poznałem Piotra w grudniu 2013 roku. Zaprosiłem go do posługi w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE. Parę miesięcy wcześniej zaintrygował mnie mailem napisanym do mnie w dość ostrym tonie. Chciałem spotkać się i porozmawiać twarzą w twarz z człowiekiem wyraźnie płonącym dla Chrystusa, który odważnie wytknął mi - jego zdaniem - złą postawę. Przyjechał w towarzystwie kilku osób, które również opowiadały o swojej grzesznej przeszłości i radykalnym nawróceniu. Najwidoczniej przylgnęliśmy do siebie sercem, bowiem Piotr od tamtej wizyty, za każdym razem, gdy tylko był gdzieś w promieniu nawet kilkudziesięciu kilometrów od Gdańska, obowiązkowo zajeżdżał do nas, chociażby na godzinę. Wielokrotnie udzielaliśmy im noclegów, gdy posługiwali w rejonie Trójmiasta. Połączyła nas miłość do Jezusa Chrystusa oraz troska o należytą prezentację ewangelii. Rozmawialiśmy o zachodzących w kościele zmianach, postępującym procesie zeświecczenia i wielkiej potrzebie głoszenia Słowa Bożego.

Choroba Piotra i jego niespodziewana ewakuacja z tego świata w wieku zaledwie pięćdziesięciu pięciu lat, owszem, zaskakuje mnie, lecz nie przytłacza. Od dawna mam to na uwadze, że Chrystus Pan ma prawo w każdej chwili odwołać nas do Siebie i z pewnością robi to dla naszego dobra. Gdyż Bóg nie przeznaczył nas na gniew, ale na zachowanie zbawienia przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa. On umarł za nas, abyśmy, czy czuwamy, czy śpimy, żyli razem z Nim [1Ts 5,9-10]. Tylko z mojego punktu widzenia wciąż mam tu jeszcze tak wiele do zrobienia, że zaśnięcie  - kiedykolwiek nie miałoby nastąpić - wydaje się przedwczesne i nie na miejscu. Na szczęście nasz Niebiański Ojciec nie pyta o zgodę. Zabiera nas do Domu w czasie Jego zdaniem najwłaściwszym. Ufamy Mu bezgranicznie. Błogosławiony niech będzie Bóg nasz i Pan, Jezus Chrystus.

Podziękowałem dziś z naszym zborem w Gdańsku za Piotra. Poprosiłem też Boga o pocieszenie Elżbiety. A sam dostrajam duszę, aby dobrze wyczuć porę własnego odejścia.

10 kwietnia, 2018

W rocznicę katastrofy smoleńskiej

W rocznicę katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem, w której 10 kwietnia 2010 roku jako naród straciliśmy dziewięćdziesiąt sześć niepowtarzalnych osób z prezydentem RP na czele, zamyślam się nad wiecznością, do której przechodzimy po zakończeniu krótkiego życia w ciele. Niezależnie od tego, kim tutaj byliśmy, wszyscy musimy stanąć przed Bogiem. Chwila śmierci fizycznej zrównuje ludzi wszystkich pozycji społecznych i profesji.  Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe [2Ko 5,10].

Chrystus Pan nie kieruje się naszymi opiniami i wspomnieniami o zmarłych. Czegokolwiek byśmy tutaj o nich nie napisali i nie wiem jak bardzo ich czcili, stawiając im pomniki, przed Bogiem liczy się wyłącznie to, jak każdy z nich osobiście za życia odnosił się do ewangelii Chrystusowej. Kto we Mnie wierzy, choćby nawet umarł - żyć będzie [Jn 11,25] powiedział Pan. Biblia jednoznacznie też mówi, co stanie się z tymi, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego  [2Ts 1,8-9].

Posłuszeństwo ewangelii polega na osobistym zastosowaniu jej w codziennym życiu. Każdy, kto z chwilą śmierci fizycznej chciałby znaleźć się w Królestwie Bożym, musi teraz narodzić się na nowo. Jezus powiedział, że jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego [Jn 3,3]. Nowe narodzenie polega na szczerej wierze w Jezusa Chrystusa wyrażonej opamiętaniem z grzechów, szczerym nawróceniem, chrztem w wodzie i napełnieniem Duchem Świętym. Każdy, nawet najważniejszy na świecie człowiek, nie trafi do nieba, jeżeli nie okaże posłuszeństwa słowom Jezusa Chrystusa. Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie [Jn 14,6].

Uwaga! Bóg wzywa dziś wszędzie wszystkich ludzi, aby się opamiętali. Ty jednak przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według uczynków jego: tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny; tych zaś, którzy o uznanie dla siebie zabiegają i sprzeciwiają się prawdzie, a hołdują nieprawości, spotka gniew i pomsta [Rz 2,5-8].

Nie licz na to, że twoja pozycja w tym świecie; bogactwo, wykształcenie, stanowisko, zaangażowanie religijne lub ważna rola społeczna mogą zapewnić ci życie wieczne. Potrzebujesz osobiście poznać Jezusa Chrystusa. Nie ma w nikim innym zbawienia, gdyż nie dano nam ludziom żadnego innego imienia pod niebem, w którym moglibyśmy być zbawieni [Dz 4,12]. Tylko On daje życie wieczne.

Gdybyś dzisiaj miał tak nagle, jak nasi kochani i wybitni Rodacy pod Smoleńskiem, odejść z tego świata, to - jak myślisz? Jaka byłaby twoja wieczność?

04 kwietnia, 2018

Świadectwo: Od rekonesansu do własności

Obecny widok dworu olszyńskiego.
Foto z jesieni 2017 roku
Swego czasu biblijny król Dawid złożył następujący ślub: "Nie wejdę do mojego domu, nie ułożę się na posłaniu, nie użyczę snu swoim oczom i nie dam się zdrzemnąć powiekom, póki nie znajdę miejsca dla PANA, przybytku dla Mocarza Jakuba" [Ps 132,3-5]. Tego rodzaju postawę wziąłem sobie do serca zakładając w 1996 roku Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Wierząc, że powołujemy do życia nową wspólnotę chrześcijańską zgodnie z wolą Bożą, czułem na sobie obowiązek zapewnienia jej w mieście stałego miejsca zgromadzeń.

Wynajmowanie lokalu zaspokajało tę potrzebę jedynie doraźnie i połowicznie. Potrzebowaliśmy osadzenia działalności zboru pod stałym adresem. Pragnienie znalezienia takiego miejsca z upływem lat zaczynało w moim życiu przeradzać się w coś bliskiego obsesji. Jeżdżąc po Gdańsku i jego przedmieściach ciągle wypatrywałem pustostanów oraz niezagospodarowanych działek i dociekałem, czy przypadkiem nie są one do wzięcia. Gdy któraś z takich nieruchomości była własnością Gminy Gdańsk, składałem do Prezydenta Gdańska wniosek o przyznanie jej kościołowi. W ciągu siedemnastu lat ustawicznych poszukiwań, co najmniej sześć miejsc stało się przedmiotem zaawansowanej korespondencji urzędowej z magistratem. W kilku przypadkach byliśmy już naprawdę bliscy celu. Z różnych powodów coś jednak w ostatniej chwili stawało na przeszkodzie i starania trzeba było zaczynać od nowa.

Przygoda z Olszynką zaczęła się w Poniedziałek Wielkanocny, 9 kwietnia 2012 roku. Przeczytałem gdzieś w Internecie, że Miasto Gdańsk bezskutecznie próbuje sprzedać zabytkowy dwór na gdańskiej Olszynce. Korzystając z dnia świątecznego poprosiłem żonę i syna, aby pojechali ze mną odszukać i obejrzeć to miejsce. Rekonesans zupełnie zawrócił mi w głowie. Sam budynek dworu nie wywarł na mnie większego wrażenia. Gdy jednak wśród zarośli zobaczyłem budynek gospodarczy, serce zabiło mi mocno. Chociaż nie wyglądał on dobrze, od razu wyobraziłem go sobie jako miejsce zgromadzeń zboru.

Ten budynek rozbudził moją wyobraźnię
Nie mając jeszcze pojęcia, czy obydwa budynki stanowią jedną nieruchomość i nie wiedząc, jak duża przylega do nich działka, 19 kwietnia 2012 roku zgłosiłem Prezydentowi Gdańska, że jesteśmy zainteresowani dworem olszyńskim. Kilka dni później zostałem zaproszony do urzędu na rozmowę. Ku mojemu zaskoczeniu na biurku w Wydziale Skarbu leżał stos dokumentów dotyczących dworu. Z ust szefowej stosownego referatu usłyszałem, że Gmina Gdańsk nie może sprzedać nam tej nieruchomości z zastosowaniem 99% bonifikaty, bowiem nie pozwala na to zapis w obowiązującym miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego dla tej działki. Może natomiast aktem notarialnym oddać nam dwór olszyński w użytkowanie na 50 lat.

Zabrzmiało to dość obiecująco. Poprosiłem o umożliwienie szczegółowszych oględzin dworu. Już 26 kwietnia 2012 roku weszliśmy i obejrzeliśmy budynki od środka. W pierwszej, jakby urzędowej już wizycie na Olszynce towarzyszyli mi bracia: Adam Biernacki, Tomasz Biernacki, Zdzisław Flaszyński, Gabriel Kosętka i Jarosław Wierzchołowski. Byłem zachęcony. Oczywiście, nie samym widokiem zdewastowanych wnętrz, lecz możliwościami, które dostrzegałem oczami wiary. Nie przerażał mnie ogrom czekającej pracy i nakładów finansowych. Dużo ważniejsze natomiast było dla mnie upewnienie się, jaka jest wola Boża dla naszego zboru w tej sprawie. Wieczorem powiadomiłem mailem wszystkich członków rady zborowej, jak się sprawy mają i zacząłem się modlić o Boże prowadzenie.

27 kwietnia 2012 roku na moim blogu w tekście zatytułowanym "Prośba o wyraźne objawienie woli Bożej" poprosiłem wszystkich życzliwych mi ludzi o modlitwę, jeszcze nie ujawniając, o co konkretnie chodzi. Nabrawszy przekonania, że Bóg rzeczywiście prowadzi nas na Olszynkę, 11 maja 2012 roku złożyłem w Urzędzie Miejskim w Gdańsku formalny wniosek o oddanie zborowi nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37 i 37A.  Wieczorem tego samego dnia na moim blogu wyjawiłem sprawę Olszynki wpisem: "W obliczu wielkiego wyzwania" o następującej treści:

Kolejne oględziny na początku maja 2012 
"Po wielodniowym szukaniu woli Bożej w modlitwie i licznych konsultacjach, wspólnota Kościoła Zielonoświątkowego - Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE  w  Gdańsku  podejmuje  się  nie  lada  zadania.  Zdecydowaliśmy się przejąć od Gminy Gdańsk i zagospodarować niszczejący zabytkowy Dwór Olszynka przy ul. Olszyńskiej 37 w Gdańsku, aby uczynić z niego docelową siedzibę naszego zboru.

Zadanie jest ogromne. Trzeba będzie pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków powstrzymać przed dalszą degradacją, odrestaurować i zaadoptować do naszych potrzeb dwa zabytkowe budynki: Dwór z 1802 roku o powierzchni użytkowej ok. 650 mkw. i wozownię o pow. ok. 300 mkw. Trzeba też będzie  zagospodarować przypisany do tych obiektów grunt o powierzchni 10 tysięcy mkw.
Lokalizacja naszej przyszłej siedziby przenosi nas w inne rejony miasta. Z dotychczasowego lokalu w Oliwie przeniesiemy się na Olszynkę. Dwór Olszynka znajduje się ok. 1,5 km za Urzędem Marszałkowskim, tuż nad Motławą w miejscu, gdzie rzeka robi piękne zakole. Spod  Dworca kolejowego Gdańsk Główny można tam dojechać w 9 min autobusem linii 123. Jadąc autem należy jechać od Urzędu Marszałkowskiego przez Dolną Bramę, kierując się w lewo przejechać przez most na Motławie, aby po kilkuset metrach dotrzeć do celu.

Jeszcze nie wiadomo, kiedy będziemy mogli rozpocząć konkretne prace. Najbliższe tygodnie i miesiące z pewnością upłyną na załatwianiu formalności i nakreślaniu rozmaitych planów czekających nas zadań. Z Bożą pomocą chcemy się z nimi zmierzyć jak najszybciej, tak aby zbliżający się okres letni wykorzystać  na wykonanie ważnych prac zabezpieczających.

Ludzie z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE są podekscytowani i chętni, by przyłożyć rękę do tego dzieła. Wiadomo, że nie czekają nas łatwe lata, ale jednym ze znaków rozpoznawczych woli Bożej w tej sprawie była jedność wśród członków naszej wspólnoty. Robimy wielki krok wiary. Póki co, przejmujemy to miejsce w użytkowanie na 50 lat i nie zamierzamy próżnować!

Cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie jako dla Pana, a nie dla ludzi, wiedząc, że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie [Kol 3,23-24]. Będziemy pracować dla pożytku mieszkańców Gdańska i okolic, wzajemnie budując się duchowo i przynosząc chwałę Panu naszemu, Jezusowi Chrystusowi.

Pierwszy zbiorowy rekonesans na Olszynce
Chcąc zapoznać cały nasz zbór z dworem olszyńskim, uzgodniłem z Urzędem Miejskim akcję sprzątania tej posesji. Dostaliśmy worki i w sobotę 16 czerwca 2012 roku około osiemdziesiąt osób, nie tylko z naszego zboru, spotkało się na Olszynce. Tzw. "Dzień Otwarty Dworu Olszynka" zaowocował zebraniem ogromnej ilości śmieci, grillem, fantastycznym czasem wspólnego śpiewania na świeżym powietrzu, lecz przede wszystkim zainteresowanym członkom zboru dał o wiele pełniejszą orientację, czym jest to miejsce, o którym w zborze już dość intensywnie rozmawialiśmy. Następnego dnia, w niedzielę 17 czerwca 2012 roku po nabożeństwie odbyło się zebranie członkowskie i tajne głosowanie. Wszyscy obecni członkowie zboru jednogłośnie opowiedzieli się za przejęciem Olszynki. Byłem wzruszony i wdzięczny Bogu.

Cały dziedziniec dworski tonął w zieleni
Entuzjazm opadł, gdy doszło do szczegółów umowy użytkowania, przygotowanej przez Miasto. Okazało się, że nieodpłatne ma być tylko początkowe dwadzieścia lat użytkowania, przy jednoczesnym obowiązku terminowego remontu obydwu budynków. Na następne trzydzieści lat umowa nakładała już na zbór obowiązek wnoszenia opłat za użytkowanie nieruchomości. To wywołało w nas poważne obawy. Kilku członków rady nie zgadzało się na podpisywanie umowy w takim brzmieniu. Próbując ocalić jedność w radzie zborowej odmówiłem podpisania proponowanej przez Gminę Gdańsk umowy. Chcieliśmy korzystniejszych dla zboru zapisów. W międzyczasie, w dniu 19 czerwca 2012 roku złożyłem na ręce Prezydenta Miasta Gdańska formalny wniosek o zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Olszynka Zachód i wpisania celów sakralnych  dla interesującej nas działki.

Przez zbór przetaczała się dysputa nad zasadnością przenosin na Olszynkę. Czy myśleć o tej nieruchomości wyłącznie w sytuacji, gdy zdobędziemy ją na własność, czy też – póki co - można zgodzić się na jej użytkowanie, aby już mieć ją w dyspozycji i z tej pozycji czynić starania o przeniesienie własności? Moim osobistym przemyśleniom w tej sprawie dałem wyraz w dniu 4 lipca 2012 roku tekstem pt. "(Nie)pewność prawa własności" a następnie, po wyjeździe w Bieszczady, wpisem na blogu zatytułowanym: " Dlaczego na własność?" z 25 lipca 2012 roku. Miesiąc później, w czasie innej podróży naszła mnie refleksja, którą zatytułowałem: "Przestroga przed emfiteuzą". Chcieliśmy prawa własności, a gdańscy urzędnicy nie mogli się na to zgodzić. 1 października 2012 roku we wpisie pt. "Starania o Dwór Olszynka bliskie fiaska" napisałem:

"Jak większości moich Czytelników wiadomo, od maja bieżącego roku czynię starania o przejęcie od Gminy Gdańsk zabytkowego Dworu Olszynka w Gdańsku, w celu urządzenia w tej nieruchomości siedziby Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. Problem w tym, że władze Gdańska, które we wstępnej fazie entuzjastycznie zareagowały na ten pomysł, gdy przyszło co do czego, postawiły nam warunki, na które zgodzić się nie możemy.

Krótko mówiąc, my chcemy nabyć dwór na własność, a urzędnicy gotowi są oddać go nam jedynie w użytkowanie na 50 lat i to - jak się później okazało - użytkowanie odpłatne, z zapisem o zwróceniu Gminie nieruchomości wraz z wszystkimi przez nas zainwestowanymi w nią środkami. Może to nastąpić po wygaśnięciu umowy, ale też po jej wypowiedzeniu przez Gminę, np. w sytuacji, gdy pojawi się jakiś 'dobry' nabywca. Postawienie zarzutu niedopełnienia warunków umowy użytkowania, to przecież dla chcącego nic trudnego. Zdumiewające przy tym jest to, że Gmina Gdańsk wcześniej czterokrotnie chciała sprzedać tę nieruchomość. Teraz wszakże, w naszym przypadku, jakby nie widzi innej możliwości, jak tylko oddanie Dworu Olszynka w użytkowanie.

Chcemy zająć się tym dworem, ale nie możemy tego zrobić na warunkach zaproponowanych przez Gminę. Sugerowane przez nas rozwiązanie, ażeby przy zakupie wpisać w akt notarialny, że w przypadku gdyby Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w określonym terminie nie wykonało remontu, dwór z powrotem przejdzie na własność Miasta, co zupełnie zabezpieczałoby Gminę Gdańsk w tej sprawie, pozostaje niestety bez echa.

Warto też dodać, że przy okazji wcześniejszych naszych starań o jakiś grunt lub obiekt na siedzibę naszej wspólnoty kościelnej, postawiono nam warunek, że Gmina Gdańsk może nam sprzedać z bonifikatą tylko taką nieruchomość, która wcześniej była wystawiona na przetarg i nie było na nią żadnego chętnego. Dwór Olszyński był kilkakrotnie wystawiany na przetarg. O co więc chodzi?

Swego czasu pisałem, że Dwór Olszyński przyjąłem jako wolę Bożą dla naszej wspólnoty. Wciąż takie przekonanie noszę w sercu. Czy więc, mając taki zamiar, postąpiłem lekkomyślnie? Albo czy plany moje według ciała układam, tak iż u mnie "Tak, Tak" jest równocześnie  "Nie, Nie"?  [2Ko 1,17]. Czy w życiu chrześcijanina na drodze do prawidłowo rozpoznanego celu może stanąć taka przeszkoda, która zupełnie udaremni jego osiągnięcie?  Chyba wreszcie zaczynam rozumieć rozterkę św. Pawła.

[...] Na szczęście Dwór Olszynka nie jest "być albo nie być" dla naszej wspólnoty.  Z Bożą pomocą wciąż będziemy trwać w wierze i w posłuszeństwie Słowu Bożemu. Nie opuścimy wyznaczonego nam stanowiska. Niezmiennie nadal będziemy głosić ewangelię i w imieniu Jezusa nieść pomoc ludziom w potrzebie. Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Łk 12,43].

Czy ulokujemy naszą działalność w Dworze Olszynka? Pokażą to już najbliższe tygodnie. Póki co wydaje się, że te starania są bliskie fiaska...  Ponawiam prośbę o wsparcie w modlitwie.

Wiedziałem, że w gronie urzędników zajmujących się naszą sprawą narasta irytacja. 26 września 2012 roku Zastępca Prezydenta Gdańska w ostatnim akapicie życzliwego pisma wezwał do ostatecznego określenia stanowiska zboru i zagroził, że w innym przypadku "Miasto podejmie działania zmierzające do wyłonienia innego użytkownika tej zabytkowej nieruchomości".

I rzeczywiście. Niedługo potem Prezydent Gdańska postanowił ponownie wystawić dwór olszyński na przetarg. 22 stycznia 2013 roku we wpisie: "Dwór Olszynka coraz dalej?" dałem wyraz narastającej we mnie rozterce.

"Moje marzenia o pozyskaniu zabytkowego Dworu Olszynka na siedzibę Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku, po miesiącach rozbudzonych nadziei i pertraktacji z urzędnikami, weszły w krytyczną fazę. Prezydent Gdańska ogłosił ponownie przetarg na sprzedaż tej nieruchomości.
Przypomnijmy, że miasto próbowało wcześniej sprzedać Dwór Olszyński już czterokrotnie, jednak za każdym razem ze skutkiem negatywnym. Gdy wobec  tego, jako wspólnota kościelna starająca się od kilkunastu lat o pozyskanie zgodnie z prawem z zasobów gminy Gdańsk jakiejś nieruchomości na działalność kościoła, złożyliśmy w kwietniu 2012 roku wniosek o nabycie dworu, prezydent zaproponował nam przejęcie go w odpłatne użytkowanie na 50 lat.

Warunki użytkowania zabytku, wyznaczone naszemu zborowi przez Urząd Miejski, okazały się nie do przyjęcia. Odmówiliśmy więc podpisania takiego aktu notarialnego, ponawiając wolę nabycia dworu na własność z zastosowaniem powszechnej w takich przypadkach bonifikaty. Prezydent odmówił podtrzymując, że ta nieruchomość nie jest już na sprzedaż.

W międzyczasie wyszło na jaw, że nabyciem „naszego” dworu zainteresował się jeden z gdańskich piekarzy. Nie wiem na ile jedno ma związek z drugim, ale prezydent Gdańska ogłosił na dzień 21 marca 2013 roku ustny przetarg, umieszczając obiekt naszych starań na liście przetargowej. Dwór Olszynka znowu jest na sprzedaż! Cena wywoławcza nieruchomości: 1.817.240 złotych.

Jakie myśli chodzą mi po głowie? W minioną niedzielę głosiłem Słowo Boże o cudownych skutkach przebaczenia. Gdy odpuszczamy swoim winowajcom, to nie tylko otwieramy sobie drogę do żywota wiecznego. Dzięki postawie bezgranicznego przebaczania także naszą doczesność czynimy piękniejszą. Gdy więc w tych dniach próbuje mnie zalać fala żalu i oburzenia z powodu niesprawiedliwości, jaka spotyka nasz zbór ze strony władz Gdańska,  oświecony i wzmocniony Słowem Bożym postanawiam z serca wybaczyć.

Co zrobić z Dworem Olszynka? Sprzedać go, czy oddać w użytkowanie?  –  te decyzje nie leżą w granicach moich kompetencji.  Do mnie należy decyzja, co zrobię z moim sercem w sytuacji, gdy czyjeś postanowienia wydają się dla mnie bardzo krzywdzące. Pozwolę się im zatruć, czy odpuszczę?
Odpuszczam. Jedno jest tu dla mnie jasne: Jezus Chrystus  - Głowa Kościoła – jest Panem zboru, wpośród którego posługuję. On na pewno potrafi się o nas należycie zatroszczyć. Wierzę, że również  rzeczone niepowodzenie tę Bożą troskę o nas wyraża. Z dworem, czy bez niego, wciąż możemy się wzajemnie miłować, wspierać i głosić ludziom ewangelię. Proszę o modlitwę w tej sprawie, albowiem u Boga wszystko jest możliwe! [Mk 10,27]".

Te schody nasłuchały się wielu westchnień...
Modliłem się gorliwie, aby żaden nabywca nie stanął do ogłoszonego przez Gminę Gdańsk przetargu. Gdy tylko mogłem, jechałem na Olszynkę, siadałem na schodach zabitego deskami dworu i prosiłem Boga o ocalenie tego miejsca dla naszego zboru. Gdy otrzymałem informację, że nikt nie zgłosił się do przetargu, czym prędzej w dniu 21 marca 2013 roku ponownie zgłosiłem prezydentowi chęć nabycia dworu.

Światełkiem w tunelu stało się dla mnie pismo Zastępcy Prezydenta Miasta Gdańska, Pana Wiesława Bielawskiego, który w odpowiedzi na mój wniosek wprawdzie napisał, że interesująca nas "nieruchomość ponownie została przeznaczona do zbycia w drodze przetargu ustnego nieograniczonego, który odbędzie się w dniu 20 czerwca br." lecz w końcówce swego pisma dodał: "Jednocześnie wyjaśniam, że w sytuacji, gdy nie zostanie wyłoniony nabywca dworu Olszynka w najbliższym przetargu, podtrzymuję możliwość oddania przedmiotowej nieruchomości w odpłatne użytkowanie na warunkach określonych we wcześniejszej korespondencji".

Kamień spadł mi z serca. Już prawie myślałem, że dwór olszyński przepadł nam bezpowrotnie, a z treści otrzymanego pisma wynikało, że wciąż istnieje przynajmniej cień szansy. Wiedziałem co mam robić. Należało nadal gorliwie się modlić o fiasko ogłoszonego przetargu a jednocześnie skonkretyzować stanowisko naszego zboru w odpowiedzi na propozycję Prezydenta.

21 maja 2013 roku w obszernym mailu zatytułowanym "Pod rozwagę!" podzieliłem się z członkami rady zborowej swoim aktualnym oglądem całej sprawy. Ostatni akapit owego maila brzmiał następująco: Przedstawiając powyższe Braciom, wnioskuję abyśmy niezwłocznie odnowili naszą decyzję o przejęciu Dworu Olszynka w użytkowanie na 50 lat, zwłaszcza że z moich rozmów w Wydziale Skarbu jasno wynika, że nie powinniśmy z tym czekać do daty kolejnego przetargu na zbycie tej nieruchomości, wyznaczonego na 20 czerwca 2013, tylko czym prędzej poinformować Prezydenta o powrocie do przerwanych jesienią ubiegłego roku procedur. Czekam na Wasze głosy, Bracia, i  proponuję spotkanie w najbliższą niedzielę po nabożeństwie. Wasz w Jezusie MB".

Wielkim ciężarem kładł mi się na sercu narastający rozdźwięk w radzie zborowej. Powyższy list niewiele zmienił. Przeprowadzony przeze mnie w dniu 25 maja 2013 roku mailowy sondaż pokazał, że wprawdzie pięciu członków rady zdecydowanie było za przejęciem Olszynki w użytkowanie, ale  trzech jednoznacznie było przeciwko temu, jeden zajął pozycję neutralną, a jeden w ogóle nie wziął udziału w sondażu. 26 maja 2013 roku podczas niedzielnego nabożeństwa wygłosiłem kazanie pt. "Pójdźmy razem drogą wiary!". Oto jego pisemna wersja:

"Co sprawia, że mamy pewność żywota wiecznego? Co sprowadza chwałę Bożą do życia i służby chrześcijanina? Co nadaje naszemu życiu posmaku przygody? Odpowiedź jest prosta. Wiara. Mamy to dzięki wierze!

Dlaczego życie większości chrześcijan jest często takie nijakie? Bo brak nam rozrywki? Bo jesteśmy samotni? Bo nie mamy pomysłów na fajnie spędzany czas? A może brak nam poznania woli Bożej i nie wiemy, co moglibyśmy robić? Nie. Dzieje się tak, bo przestaliśmy trwać i chodzić we wierze.

Biblia mówi: Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, uprawiając handel na wielkich wodach, widzieli dzieła Pana i cuda jego na głębinach. Rzekł, i zerwała się burza, która spiętrzyła fale. Wznosili się aż do nieba, zapadali się w głębiny; dusza ich truchlała w niebezpieczeństwie. Zataczali się i chwiali jak pijani, a cała ich mądrość obróciła się wniwecz. Wołali do Pana w swej niedoli, a On wybawił ich z utrapienia. Uciszył burzę i uspokoiły się fale morskie. Wtedy radowali się, że się uspokoiły, i zawiódł ich do upragnionej przystani. Niechaj wysławiają Pana za łaskę jego i za cuda jego dla synów ludzkich! Niechaj go wysławiają w zgromadzeniu ludu, i niechaj go chwalą w radzie starszych! [Ps 107,23-32].

Oto wspaniały obraz działania w wierze. Najpierw jest wyjście z portu na otwarte morze powiązane z podjęciem bliżej nieokreślonego ryzyka. Jednak dzięki temu przeżywa się cudowne chwile zachwytu ogromem żywiołu morskiego i dociera do zamorskich celów. Owszem, na morzu istnieje realne niebezpieczeństwo. Owszem odczuwa się niezdolność stawienia czoła żywiołom. Tak, są chwile grozy. Jest wołanie do Boga o ratunek. Ale im więcej trwogi serca, tym droższe późniejsze uspokojenie burzy i powrót do bezpiecznej przystani.

Po co to wszystko? Biblia w przedstawionym obrazie nie mówi nam o wypływaniu na niebezpieczne wody dla samej przygody! Mowa tu o rejsie celowym. O wyprawie po towary na tyle potrzebne, że warte podejmowania ryzyka! W zacytowanym fragmencie Słowa Bożego pojawia się wątek handlu i związanego z nim ryzyka. Co nam to da, że mamy sporo złota w bezpiecznym miejscu, a nic poza tym. Ten skarb trzeba zainwestować, aby był z niego pożytek. Złoto włożone na statek i wysłane w ryzykowny rejs, to szansa na sprowadzenie towarów umożliwiających rozwój. Tylko wówczas po jakimś czasie można zobaczyć budujący widok powracającego statku, obładowanego pożądanymi towarami.

Zestawmy ze sobą dwa obrazy: Statek targany sztormem na otwartym morzu i spokojną knajpkę na brzegu. Co jest lepsze? Co byś wybrał? Gdzie byś wolał się znaleźć? To zależy od tego, kim jesteś. Jeśli masz duszę szczura lądowego – to zostaniesz na brzegu. Siedząc w przytulnej kawiarence będziesz nawet opowiadał o wyprawach morskich i opisywał nie swoje przeżycia. Ale jeśli jesteś wilkiem morskim – to nie usiedzisz, gdy inni postanowili wypłynąć! Zaryzykujesz nawet utratę życia! A gdy Bóg okaże Ci łaskę, to przeżyjesz i będziesz mógł budować innych własnymi, prawdziwymi opowiadaniami.

Jest to dobra ilustracja wiary. Czym jest nasza wiara?  Wiara jest jedynym stanem duszy, który zyskuje upodobanie w oczach Bożych. Przede wszystkim jest ona zamieszkaniem Jezusa Chrystusa w nas! Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość [Ef 3,17-18]. Grzesznik zostaje usprawiedliwiony, duchowo  odrodzony i usynowiony przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Wówczas może za apostołem powiedzieć: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus! [Ga 2,20].

Dalej, wiara jest całkowitym oddaniem się w posłuszeństwo Słowu Bożemu! Otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody, wśród których jesteście i wy, powołani przez Jezusa Chrystusa [Rz 1,5-6].

Wiara jest ufaniem Bogu w każdych, nawet skrajnie niekorzystnych okolicznościach! Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje, choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał [Ps 27,3]. Ale uwaga! Wiara sprawdza się i doskonali w działaniu. Stąd konieczność związku wiary z uczynkami. Wiara, jeżeli nie ma uczynków, martwa jest sama w sobie [Jk 2,17]. Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa [Jk 2,26].

Każdego dnia ścierają się w nas dwa stanowiska, dwa sposoby myślenia: wiara i racjonalizm. Dobrze to ilustruje rozbieżność w postawach wywiadowców, którzy powrócili z rekonesansu po Kanaanie.

Ze zwiadów w tej ziemi powrócili dopiero po czterdziestu dniach. I przyszli do Mojżesza i do Aarona, i do całego zboru izraelskiego na pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i całemu zborowi oraz pokazali im płody tej ziemi. I opowiedzieli mu, mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. Tylko że mocny jest lud, który mieszka w tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo wielkie; widzieliśmy tam także potomków Anaka. Amalekici mieszkają w ziemi Negeb, Chetejczycy, Jebuzejczycy i Amorejczycy w górach, a Kananejczycy nad morzem i nad brzegami Jordanu. Kaleb uspakajał lud wzburzony na Mojżesza, mówiąc: Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy. Lecz mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. I rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali, mówiąc: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, to ziemia, która pożera swoich mieszkańców, a wszystek lud, który w niej widzieliśmy, to mężowie rośli. Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Anaka, z rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza, i takimi też byliśmy w ich oczach [4Mo 13,25-33].

Owszem, prawo i przewaga bojowa były po stronie narodów Kanaanu. Lecz po stronie Izraela był wszechmogący Bóg! Co robiło dziesięciu zwiadowców?  Rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali. Mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. Czy nie mieli racji? Biorąc sprawę na tzw. zdrowy rozsądek, szaleństwem było ruszać za Jordan.  A co mówił Kaleb? Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy.

Przyjaciele! Nie można zwyciężać, osiągać Bożych celów, pozostając w miejscu. Trzeba ruszyć, trzeba podjąć działanie, ażeby zobaczyć pomoc Pana i odnieść zwycięstwo. Uczy nas tego już nawet codzienne życie. Weźmy na przykład awarię samochodu. Mamy zepsuty nastrój, obawiamy się nowych wydatków, nachodzą nas wątpliwości, czy dobrze zrobiliśmy kupując ten samochód.  Ażeby zmienić tę złą atmosferę, trzeba czym prędzej podjąć działania naprawcze! I co się dzieje? Wkrótce horyzont się przejaśnia. Czasem nawet koszty okazują się mniejsze niż sądziliśmy. Podobnie jest ze sprawą zepsutego zęba. Boli, przeszkadza, psuje oddech. Jednym słowem, źle wpływa na samopoczucie. Trzeba przełamać lęk lub lenistwo i pójść do dentysty. Zaraz potem wydaje się, że cały świat wokół nas zmienił się na lepsze.

Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy – przekonywał Kaleb. Nie można niczego dobrego osiągnąć, pozostając w miejscu. Wiara domaga się działania i w nim się urzeczywistnia.

Jak się to ma do naszego życia osobistego? W naturalny sposób przychodzi nam troska o swój wizerunek i życiowe status quo. Pan Jezus powiedział: Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39]. Pójście drogą wiary oznacza więc w naszym życiu spore zmiany. Kto wierzy, ten nie traktuje innych z góry. Przeprasza, gdy zrobił komuś przykrość. Nie schlebia, gdy widzi nieprawość. Nie boi się, że inni go odrzucą. Ma odwagę zaprotestować w pracy, gdy widzi machlojki! Wprowadza wiarę w czyn i zaczyna oglądać cuda Pana!

Wszyscy w naturalny sposób przywiązujemy się do rzeczy materialnych. Pójście drogą wiary oznacza wielkie zmiany. A powiadam: Kto sieje skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie [2Ko 9,6]. Kto wierzy, przestaje być wyrachowany. Nie jest skąpy. Przykłada się do dzieła Bożego. Wspiera potrzebujących. Nawet skrajne ubóstwo przeradza się wówczas w nadzwyczajne bogactwo ofiarności [2Ko 8,2].

Wszyscy mamy do dyspozycji jedynie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Pójście drogą wiary oznacza praktyczne zmiany w gospodarowaniu naszym czasem. Kto wierzy, ten znajdzie czas na społeczność z Bogiem. Nie opuszcza zgromadzeń ludu Bożego. Poświęca czas na ratowanie dusz.

Przyjaciele! Są ludzie, którzy zanim cokolwiek zrobią, muszą wcześniej znaleźć na to racjonalne uzasadnienie. Biblia, ucząc nas chodzenia w wierze, wzywa do postaw i czynów, które nie znajdują poparcia rozumu. Puszczaj chleb twój po wodzie; bo po wielu dniach znajdziesz go [Kzn 11,1 wg Biblii Gdańskiej]. Biblia Tysiąclecia oddaje to wezwanie jeszcze dobitniej: Wyrzuć swój chleb na powierzchnię wód - a przecież po wielu dniach odnaleźć go możesz.

Słyszałem kiedyś historię o górskim pasterzu i synu kalifa. Pasterz czytając Biblię natrafił na to wezwanie i postanowił dosłownie się do niego zastosować. Każdego dnia spożywając posiłek rzucał parę kawałków chleba do spływającego w dół strumyka. W międzyczasie syn kalifa poszedł z rówieśnikami pływać i nurkować w górskim jeziorze. Wynurzając się za którymś razem znalazł się w podwodnej jaskini. Nie potrafił znaleźć z niej wyjścia, więc siedział tam wiele dni, zanim ojciec z grupą nurków go odnalazł. Jak przeżył? Już pierwszego dnia ze zdumieniem zauważył, że na wodzie pływają kawałki chleba. Miał więc co jeść. Władca rozradowany odnalezieniem syna postanowił wyjaśnić tajemnicę chleba na wodzie, który uratował życie jego syna. Ruszyli w górę tropem górskiego strumyka. Tam napotkali pasterza i dowiedzieli się, dlaczego rzucał on chleb na wodę. Nie trzeba dodawać, że ów pasterz został należycie uhonorowany i wynagrodzony!

Wiara domaga się czynów! Karmiąc się Słowem Chrystusowym wierzący człowiek opuszcza bezpieczny brzeg i podejmuje ryzyko. Zachęcony Słowem Pana wychodzi – jak Piotr – z łodzi i zaczyna chodzić po wodzie! Tylko wtedy oglądamy cuda Boże i możemy opowiadać o nich w zgromadzeniu! Właśnie dlatego wzywam: Pójdźmy razem drogą wiary!


Powyższe kazanie doprowadziło napięcie w radzie zborowej do stanu wrzenia. Zarzucono mi manipulację i inne niestworzone rzeczy. Zrozumiałem, że w tej atmosferze na pełną jedność braci liczyć nie mogę. Było mi bardzo ciężko na duszy. Pomyślałem nawet, że moje dalsze przywództwo w zborze stoi pod znakiem zapytania. W związku z tym oddałem się do dyspozycji prezbitera okręgowego. Nie chciałem dłużej sam walczyć z przeciwnikami. Prezbiter okręgowy nie przyjął mojej rezygnacji i przyjechał na spotkanie rady zborowej, aby udzielić mi poparcia. Bardzo jestem mu za to wdzięczny. Zacząłem się duchowo podnosić.

W tym okresie bardzo wspomogli mnie też moja żona i syn. Modlili się ze mną, rozważali ze mną moje rozterki i dodawali mi otuchy. Nadchodził czas wyjścia z impasu. Wśród wielu fragmentów Pisma Świętego jeden - wylosowany z modlitwą - wyjątkowo wkręcił mi się w głowę i serce: Twoi ludzie odbudują prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty poprzednich pokoleń i nazwą cię naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać [Iz 58,12]. Związek przeżywanej sprawy z wylosowanym wersetem był oczywisty.

Rada CCNŻ w Kątach Rybackich
Na 22 czerwca 2013 roku zwołałem wyjazdowe spotkanie rady zborowej w Kątach Rybackich. Celem była całodniowa społeczność braci, modlitwa, narada i podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie Olszynki. Pojechało nas siedmiu, a wróciło sześciu członków rady. Po prostu, jeden na koniec dnia zgłosił rezygnację, co nie ułatwiało mi kolejnych kroków.

W dniu 30 czerwca 2013 roku rada zboru w składzie: Jarosław Wierzchołowski, Dariusz Łangowski, Gabriel Kosętka, Zdzisław Flaszyński, Tomasz Biernacki i Marian Biernacki - przyjęła uchwałę następującej treści: "Rada Zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE podejmuje uchwałę o przejęciu od Gminy Gdańsk w użytkowanie na 50 lat zabytkowego Dworu Olszynka położonego w Gdańsku przy ul. Olszyńskiej 37. Celem przejęcia ww. nieruchomości jest przystosowanie jej do potrzeb zboru, urządzenie w dworze stałej siedziby Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE i rozpoczęcie starań o nabycie go na własność".

Następnego dnia, 1 lipca 2013 roku skierowałem do Prezydenta Miasta Gdańska ostateczny wniosek o oddanie naszemu zborowi nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37 w użytkowanie na 50 lat. Tego samego dnia otrzymałem pisemną rezygnację z członkostwa w radzie zborowej i pełnionej w zborze służby, drugiego z przeciwnych Olszynce braci. Wkrótce rezygnację złożył jeszcze jeden z członków rady. Nawiasem mówiąc, dwaj spośród opozycyjnej trójki po jakimś czasie przekonali się do nowego miejsca i zaczęli czynnie wspierać nasz trud na Olszynce. Tylko jeden odszedł od zboru.

Sprawy urzędowe zmierzające do przejęcia przez nasz zbór dworu olszyńskiego w użytkowanie nabrały tempa. 19 lipca 2013 roku Prezydent Miasta Gdańska wydał zarządzenie Nr 988/13 "w sprawie podania do publicznej wiadomości wykazu zawierającego nieruchomość zabudowaną, stanowiącą własność Gminy Miasta Gdańska, przeznaczoną do oddania w odpłatne użytkowanie w trybie bezprzetargowym, na rzecz Kościoła Zielonoświątkowego Zbór Centrum Chrześcijańskie Nowe Życie z siedzibą w Gdańsku w celu prowadzenia działalności charytatywnej, kulturalnej, opiekuńczej i innej służącej społeczności lokalnej".

10 sierpnia 2013 roku skierowałem do członków zboru list zatytułowany "Na progu nowego etapu życia naszego zboru" o następującej treści:

"Drodzy Bracia i Siostry!  Minęło już sporo ponad rok od chwili, gdy w moim sercu i głowie zacząłem nosić wizję siedziby Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w zabytkowym zespole dworsko – parkowym Olszynka. Prawie tyle samo czasu upłynęło od niedzieli 17 czerwca 2012 roku, kiedy to - po wspólnie spędzonej na Olszynce sobocie – jako członkowie zboru wyraziliśmy chęć przejęcia Dworu Olszynka  i ulokowania w nim na stałe działalności naszego zboru.

Wynikające z rozmaitych obaw usztywnienie potem naszego stanowiska w rozmowach z Urzędem Miejskim, mające na celu uprzednie nabycie tej nieruchomości na własność, zatrzymało proces jej przejęcia, ale jak się okazuje, jeszcze go nie udaremniło. Parę miesięcy temu Prezydent Gdańska ponowił propozycję oddania nam Dworu w użytkowanie na 50 lat na warunkach wcześniej już przedstawionych, a ja znowu rozradowałem się wewnętrznie nieutraconą możliwością zabrania się za to dzieło.

Wysłuchawszy rozmaitych braci (także tych, którzy są przeciwni przejmowaniu dworu na warunkach zaproponowanych przez Gminę Gdańsk), nabrałem przekonania, że nie wolno mi już dłużej zwlekać z tą sprawą. Po kilku spotkaniach Rada Zboru C.C. NOWE ŻYCIE w dniu 30 czerwca 2013 roku podjęła uchwałę o przejęciu od Gminy Gdańsk zabytkowego Dworu Olszynka. 1 Lipca 2013 roku złożyłem w Urzędzie Miejskim w Gdańsku formalny wniosek w tej sprawie. Dodatkowo, w dniu 10 lipca 2013 roku spotkałem się z Zastępcą Prezydenta Gdańska, Panem Wiesławem Bielawskim, aby porozmawiać jeszcze o kilku szczegółach przyszłego użytkowania. 19 lipca 2013 roku Prezydent Gdańska podpisał Zarządzenie  Nr 988  o oddaniu naszemu zborowi Dworu Olszynka w użytkowanie na 50 lat.

[...] Przejmując tę nieruchomość, przez pierwsze 20 lat będziemy za użytkowanie płacić rocznie jedynie symboliczną kwotę ok. 200 złotych. Potem – w świetle dzisiejszego zarządzenia Prezydenta Gdańska  –  obowiązywać nas będą opłaty zgodne z prawem lokalnym, uchwalanym przez Radę Miasta Gdańska. Jeśli Pan zechce, to już wkrótce podpiszę akt notarialny i droga na Olszynkę formalnie stanie dla nas otworem.

Oczywiste, że po rozpoczęciu użytkowania dworu, będziemy nadal czynić starania o nabycie tej nieruchomości na własność, aby – jeżeli Pan Jezus wcześniej nie powróci – przyszłe pokolenie naszych współwyznawców  mogło korzystać z tego obiektu i używać go dla chwały Bożej. Stało mi się jednak jasne, że teraz nie należy tej sprawy stawiać na ostrzu noża. Skoro nawet Izraelici obejmowali Ziemię Obiecaną na własność etapami, to dlaczego my nie moglibyśmy zaufać Bogu i nie rozpocząć użytkowania tego obiektu z wiarą, że w przyszłości Bóg dopomoże nam osiągnąć statusu jego właścicieli?

Pragnę podkreślić, że od samego początku widzę Dwór Olszynka jako wymarzone miejsce dla naszego zboru. Negatywny stosunek niektórych braci do zaproponowanych nam warunków użytkowania, wzbudził we mnie myśl, że trzeba powalczyć z urzędnikami o zmianę niektórych zapisów. Stąd były potem konsultacje prawnicze i wielomiesięczne pertraktacje, które zakończyły się odstąpieniem Prezydenta od pomysłu przekazania nam dworu i ponownym wystawieniem go na przetarg. Zostałem wówczas wewnętrznie bardzo zasmucony, bowiem w sercu wiedziałem, że przez nasz upór zamknęliśmy sobie drzwi, które Pan nam otwierał. Gdy wiosną bieżącego roku Prezydent Gdańska, kolejny raz wyjaśniając brak możliwości prawnych sprzedaży nam Dworu Olszynka z zastosowaniem 99% bonifikaty, zaproponował powrót do idei oddania nam go w użytkowanie, moje serce rozradowało się i napełniło pokojem.

Przystępujemy więc do użytkowania Dworu Olszynka w przekonaniu, że dalsze upieranie się przy tym, aby Prezydent Gdańska na dzień dobry sprzedał nam tę nieruchomość za 1% wartości jest opcją nierealną, zwłaszcza, że trwa medialna nagonka na tego rodzaju jego decyzje. Co innego, gdy będziemy o to zabiegać już jako użytkownicy dworu, mający na swoim koncie widoczny argument, że rzeczywiście zajęliśmy się zabytkiem i poprawiamy wizerunek całej nieruchomości. Prezydent w ostatnim piśmie dał do zrozumienia, że możliwe jest przystąpienie do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego już w najbliższych latach. Warunki, na jakich zaczynamy, są najlepsze z możliwych w granicach obowiązującego dziś w Gdańsku prawa.

Bracia i Siostry! Podstawową obawą niektórych z nas było i jest to, abyśmy po paru latach trudu i po wydaniu wszystkich uzbieranych przez nas środków, nie zostali pod jakimś pretekstem pozbawieni tej nieruchomości. Czy jednak, jako zbór Pański, powinniśmy aż tak bardzo obawiać się takiego obrotu sprawy? Ten świat nie jest naszym domem i w każdych okolicznościach pamiętamy, że jesteśmy tu tylko przychodniami. W świetle Biblii staje się też zrozumiałe, że niemal każdego dnia prawdziwi uczniowie Jezusa „przegrywają” w oczach świata. Są zbory na świecie, którym nawet dzisiaj odbiera się lub pali domy modlitwy. Są tysiące wierzących, których za przekonania zamyka się w więzieniach. Czyż takie zbory i takich wierzących uznajemy za przegranych? Nie. Raczej myślimy o nich, jako o bohaterach wiary i męczeństwa ze względu na Jezusa.

Oczywiste, że jeżeli nie będziemy wywiązywać się z podpisanej z Gminą Gdańsk umowy, to pozbawienie nas tej nieruchomości nie będzie miało znamion prześladowania za wiarę. Jednakże my z Bożą pomocą uczciwie będziemy starali się realizować plan remontu dworu i całą posesję postaramy się utrzymywać w nienagannym stanie. Gdyby zaś mimo to, ktoś próbował znaleźć na nas jakiś paragraf i po latach doprowadził do odebrania nam tej siedziby, to wtedy za przykład będziemy mogli wziąć Hebrajczyków, do których napisano: „Cierpieliście bowiem wespół z więźniami i przyjęliście z radością grabież waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwałą. Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę” [Hbr 10,34-35]. Innymi słowy, nawet jeżeli tak miałoby się stać w przyszłości, że po kilkudziesięciu latach władza jakimś prawnym podstępem pozbawi nas owocu naszego trudu, to nie będziemy żadnymi przegranymi w oczach Pana. Raczej posmakujemy chwały biorącej się z cierpienia i  prześladowania ze względu na Jezusa.

Część naszych braci obawia się również tego, że zgodnie z przyjętą formą własności po 20 latach będziemy zobowiązani do wnoszenia opłat za użytkowanie dworu, a po 50 latach nieruchomość miałaby powrócić na własność gminy Gdańsk. Czy jednak i te obawy nie są na wyrost? Przypominam, że są to warunki wynikające z miejscowego, a więc uchwalanego przed Radę Miasta Gdańska, aktualnie obowiązującego prawa. Dlaczego mielibyśmy zakładać, że mimo widocznych, pozytywnych efektów naszej obecności na Olszynce, Rada Miasta Gdańska nie zechce przyjąć uchwały zwalniającej nas z opłat za 20 lat? Przecież wierzymy,  że ponad władzą samorządową i rządem naszego kraju jest Bóg na niebie, który ma władzę całkowitą. „On zmienia czasy i pory, On utrąca królów i ustanawia królów, udziela mądrości mądrym, a rozumnym rozumu”  [Dn 2,21]. Skoro jesteśmy cząstką Kościoła, którego głową jest sam Jezus Chrystus  – to czemu nie mielibyśmy zaufać Panu Jezusowi również w tych sprawach?

Pragnę również zwrócić uwagę na fakt, że jako mieszkańcy Gdańska i jego okolic możemy potraktować nasze zaangażowanie w odbudowę Dworu Olszynka, jako swego rodzaju misję społeczną. Wielu Gdańszczan bezinteresownie poświęca się dla dobra lokalnej społeczności. Dlaczego my, jako ewangeliczni chrześcijanie, nie mielibyśmy i w tym stać się dobrym przykładem dla innych? Judejczycy mieli być w Babilonie tylko 70 lat, a Bóg zalecił im, aby budowali tam domy, sadzili winnice i dbali o pomyślność miasta, do którego zostali zesłani, bowiem od jego pomyślności miała zależeć również ich pomyślność. Czy byłoby to jakąś ujmą dla nas, gdyby w historii Gdańska pojawiła się kiedyś adnotacja, że dzięki pracowitości i bezinteresowności zielonoświątkowców w pierwszej połowie XXI wieku wyremontowano zniszczony Dwór Olszynka i uczyniono zeń miejsce użyteczne dla mieszkańców miasta?  Może warto i w ten sposób spojrzeć na całą sprawę.

Jest jeszcze inna kwestia, która przychodzi mi do głowy. Widziałem w Niemczech piękne obiekty sakralne należące do parafii, których członkowie w większości wymarli, a pozostała grupka wiernych boryka się z problemem utrzymania nieruchomości. Nie ma chętnych do wynajmu, nikt nie chce ich kupić, a rachunki trzeba płacić. Pomyślmy:  Jeżeli – nie daj Boże - Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE za kilkadziesiąt lat będzie liczyć np.  tylko 30 osób, to czy nie byłoby dla nas lepiej, aby zajmowana przez zbór nieruchomość została obowiązkowo przejęta przez Gminę Gdańsk? Jeżeli zaś nasz zbór przez te lata pomnoży się i rozwinie w mieście piękną, prężną działalność, to jakkolwiek Gmina Gdańsk podejdzie do sprawy, będziemy w stanie poradzić sobie i z tym problemem.

Najważniejsze jest jednak to, że w naszej chrześcijańskiej przygodzie życia, nie mury się liczą przede wszystkim i nie pieniądze, lecz liczy się wspólnota serc żyjących dla Boga ludzi.  Gdy zgromadzamy się na jednym miejscu, gdy razem pracujemy, odpoczywamy, głosimy ewangelię, wielbimy Boga, grillujemy, gdy - jednym słowem - razem cieszymy się życiem, nasz Pan ma chwałę, a my osiągamy to, o co w życiu Kościoła faktycznie chodzi. Nieruchomość taka, czy inna, to sprawa przejściowa. Można ją nawet stracić, a Kościół nadal będzie pięknie żyć, jeżeli tylko jego członkowie wzajemnie się miłują i trwają w wierze. Wierzę, że takim zborem już jesteśmy i takim coraz bardziej będziemy się stawać.

Piszę to wszystko, Bracia i Siostry, bo wiem, że niektórzy z Was będą borykać się również z problemem zmiany adresu zgromadzeń zboru.  W takich przypadkach czasem dochodzi nawet do zmiany przynależności zborowej. Trwając we wzajemnej miłości uszanujemy oczywiście i pobłogosławimy każdą decyzję o przejściu do innej wspólnoty.  Z uwagi na odmienne zdanie w sprawie warunków przenosin na Olszynkę, dwaj bracia zrezygnowali z uczestnictwa w radzie zborowej, a jednak nadal są wśród nas mile widziani i nie mamy o to do nich pretensji. Zbór to nie sekta, gdzie wszyscy muszą tak samo myśleć i trzymać się swojego guru, chociaż im się już nie chce. Podobnie jak w całkowitej wolności przyłączaliśmy się do zboru, tak też mamy pełną swobodę,  aby go opuścić. Nikogo – broń Boże - do tego nie zachęcam, ale pragnę, abyśmy przenosili się na Olszynkę bez narzekania i przykrego poczucia obowiązku. Każda przygoda, każde nowe przedsięwzięcie zawiera w sobie element ryzyka i cząstkę nieznanego wcześniej wysiłku. Przecież nie wszystkim musi się chcieć tym niedogodnościom stawiać czoła.

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla niektórych z Was, Bracia i Siostry, przeprowadzka wiązać się będzie z istotnymi zmianami. Bardzo jest mi przykro z tego powodu, że po przeniesieniu zgromadzeń zboru na Olszynkę, w dotarcie tam trzeba Wam będzie wkładać więcej niż obecnie wysiłku i czasu. Postaramy się dostrzegać i w miarę możliwości łagodzić Wam tę niedogodność. Ośmielam się jednak Was prosić, abyście nie podejmowali pochopnych decyzji o szukaniu sobie w związku z tym innego zboru.  Bardzo zależy mi na każdym z Was. Pragnę, abyśmy razem przeżywali tę przygodę zadomawiania się w Dworze Olszynka. Wierzę, że wraz z tą przeprowadzką Bóg ma dla naszego zboru nowe doświadczenia, które będą czynić nas dojrzalszymi i spowodują wzrost naszej wiary. Obok trudu i nowych wyzwań, czeka nas tam też wiele radości! Byłoby to dla nas niepowetowaną stratą, gdyby kogokolwiek z nas miał w tych przeżyciach nie uczestniczyć.

Tak oto nasz Zbór stanął na progu nowego etapu działalności. Zbudujmy na rzecz Olszynki szeroką koalicję serc! Owszem, nie idziemy tam na łatwiznę. Nieraz trzeba będzie zakasać rękawy i w miarę możliwości stanąć do pracy. Ale uwaga! Idziemy tam razem! Bóg umieścił w nas wielki i różnorodny potencjał, który dzień po dniu będzie się teraz ujawniał. Będziemy przy tym prosić Braci i Siostry z innych zborów, aby i oni stanęli razem z nami we wierze i modlitwie o błogosławieństwo Boże.
Idziemy na Olszynkę przede wszystkim po to, by w tym urokliwym miejscu przeżywać wspólnie społeczność z naszym Zbawicielem i Panem, Jezusem Chrystusem. Wierzę, że budynek dworu, sala zgromadzeń w odremontowanej wozowni, hektarowy ogród i zakole wpływającej do Gdańska Motławy – wszystko to tworzyć będzie przyjazną oprawę naszych przeżyć i spotkań z Panem Jezusem.

Idziemy na Olszynkę, ażeby w tych nowych warunkach, poprzez nasze życie, pracę i niesienie pomocy zapoznawać ludzi z Panem Jezusem Chrystusem. Będziemy w tej części miasta różnymi sposobami głosić Słowo Boże. Z czasem rozwiniemy tam szerszą działalność. Wykluczonych społecznie będziemy z Bożą pomocą przywracać do normalnego funkcjonowania. Zagubionym i bezradnym w imię Boże  podamy rękę. Zadbamy o to, aby Dwór Olszynka przyciągał dzieci interesującymi zajęciami i zabawą. Spróbujemy uhonorować pamięć po żuławskich mennonitach, urządzając w dworze Izbę Dziedzictwa Kulturowego i Duchowego Mennonitów. Postaramy się o to, by nasza posesja urzekała dobrze zaprojektowanym i zadbanym ogrodem, a sam  dwór by rozbrzmiewał muzyką. Mamy marzenie, by można było u nas wsiąść w kajak i spod Dworu Olszynka popłynąć Motławą na zwiedzanie Gdańska od strony wody, bez konieczności przeciskania się zatłoczonymi ulicami. Niewykluczone, że inni nasi goście w tym czasie będą mogli odbyć konną przejażdżkę po  Gdańskich Żuławach. Nosimy w sercu wizję dużej, całorocznej bazy noclegowej, dostępnej dla wszystkich naszych przyjaciół odwiedzających Gdańsk. Wreszcie, myślimy też o urządzeniu w zespole dworsko-parkowym Olszynka stacjonarnego ośrodka dla seniorów pod przykładową na razie nazwą „Pogodna Jesień Życia”.

Jak szybko ta wizja Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE się urzeczywistni? Nie wiem. Módlmy się i z wiarą zabierzmy się do pracy, a Bóg zatroszczy się o terminy i niezbędne środki. Jedno już dzisiaj – z racji skromnych możliwości zboru - jest jasne: Każdy pozytywny rezultat naszej obecności na Olszynce będzie wołał: Chwała należy się Bogu! Właśnie dlatego i sam nie chcę tej przygody ani na chwilę przegapić, i tak samo nie chciałbym, aby ominęła ona kogokolwiek z Was, Bracia i Siostry. Sierpień 2013 roku. Marian Biernacki

15 sierpnia 2013 roku we wpisie na moim blogu pod tytułem: "Czy będzie to pozytywny impuls dla Olszynki?" pisałem:

Mamy dziś w Gdańsku okrągłą rocznicę przyłączenia do miasta terenów dzielnicy Olszynka. Przedwojenne wioski: Mała Olszynka (Klein Walddorf)  i Wielka Olszynka (Gross Walddorf) położone na Żuławach Gdańskich w dniu 15 sierpnia 1933 roku zostały włączone w granice administracyjne Gdańska pod jedną, wspólną nazwą Olszynka (wówczas: Bürgerwalde). Tak oto dawny las podmiejski, z czasem całkowicie wyeksploatowany i następnie przeobrażony w niewielką wioskę, stał się w końcu dzielnicą Gdańska.

Co to dało mieszkańcom Olszynki? Pomimo bliskiego sąsiedztwa ze Śródmieściem  nowa dzielnica nie uległa znaczącemu przeobrażeniu. Nie doszło w niej do żadnego boomu inwestycyjnego. Poza historyczną Bramą Nizinną widać przeważnie jakieś niewielkie firmy, ubogie domostwa i ogródki działkowe.  Dlaczego? Głównie z powodu położenia dzielnicy na obszarach zalewowych, a miejscami nawet depresyjnych.  Po prostu, Gdańsk - jak do tej pory - nie rozwija się w stronę Żuław.

Gdy zastanawiam się nad tym cywilizacyjnym zastojem Olszynki, nasuwa mi się myśl o duchowym rozwoju człowieka. Nie zawsze przyłączenie się do społeczności chrześcijańskiej oznacza  przemianę życia i gwarantowany wzrost duchowy. Są chrześcijanie, którzy pomimo przynależności do zboru przez całe lata tkwią w miejscu. Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej; staliście się takimi, iż wam potrzeba mleka, a nie pokarmu stałego [Hbr 5,12]. Podczas gdy inni wzrastają w poznaniu Boga, rozwijają się w wierze i wydają owoc Ducha, u nich przez lata nie widać żadnych zmian. Dlaczego?

Jednym z nielicznych symboli Olszynki jest założony w latach: 1790 – 1802 na terenie Klein Walddorf zespół dworsko-parkowy, skrótowo zwany Dworem Olszynka. Degradowany przez lata dwór olszyński potrzebował kogoś, kto zechciałby się nim zaopiekować, naprawić jego zniszczenia i przywrócić mu dawny blask. Wielokrotnie wystawiany przez Gminę Gdańsk na sprzedaż, jakoś nie znajdował nikogo chętnego, kto na dobre chciałby się nim zająć. Tak się jednak składa, że osiemdziesiąta rocznica przyłączenia Olszynki do Gdańska zbiega się ze zmianą w losach dworu. Już wkrótce przejmie go Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w celu ulokowania w nim swojej siedziby.

Czy proces przywracania zabytkowego Dworu Olszynka do życia powiedzie się na tyle, by zaczęło to wpływać na zmianę atmosfery w całej dzielnicy? Czy wiara, nadzieja i miłość wypełniająca serca ewangelicznie wierzących chrześcijan zacznie udzielać się mieszkańcom Olszynki? Czy możemy stać się dobrym impulsem dla rozwoju tej części miasta? Kiedyś na Żuławach Gdańskich pojawili się nasi bracia w wierze, mennonici, i dobrze wpłynęli na zagospodarowanie tych terenów. Czy pójdziemy w ich ślady?

Wiem jedno: Nie idziemy na Olszynkę nadaremno i bezcelowo. Wierzę, że Bóg posyła nas tam z duchową misją, abyśmy do tej zaniedbanej, depresyjnej dzielnicy zaczęli wnosić światło ewangelii i radość życia z Jezusem. Czas pokazał, że same zmiany administracyjne Olszynce niewiele dały. Zobaczymy co da jej systematyczna obecność ludzi odrodzonych z Ducha Świętego.
Pod koniec pierwszego dnia intensywnej pracy

Powyższa myśl wywołuje we mnie również osobiste marzenia. Chciałbym dla innych chrześcijan stawać się bodźcem do ich wzrostu w wierze. Pragnę, aby w wyniku kontaktów ze mną życie wielu ludzi zakwitało miłością do Jezusa.

5 września 2013 roku podpisaliśmy w związku z tym stosowny Protokół uzgodnień aby 12 września 2013 roku aktem notarialnym nabyć formalne prawa do władania nieruchomością. Nie czekając na praktyczne przekazanie nam dworu przez Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych na dzień 21 września 2013 roku ogłosiliśmy akcję oczyszczania dziedzińca dworskiego. Następnego dnia, 22 września 2013 roku w niedzielne popołudnie, na częściowo oczyszczonym placu, urządziliśmy  uroczystość Dedykacji Dworu Olszynka. Do uroczystej modlitwy zaprosiłem pastorów trójmiejskich zborów baptystycznych i zielonoświątkowych oraz naszego prezbitera okręgowego. W myśl Słowa Bożego z Pierwszego Listu do Koryntian 10,31 - Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą, cały czekający nas na Olszynce trud i jego wyniki zadedykowaliśmy chwale naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Akt Dedykacji Dworu Olszynka chwale Bożej
24 września 2013 roku podpisałem "protokół zdawczo-odbiorczy z wydania nieruchomości położonej przy ul. Olszyńskiej 37 i 37A" i od tego momentu staliśmy się gospodarzami na dworze olszyńskim. Początkowo bez prądu i wody, ale już nieprzerwanie dniem i nocą, 24 godziny na dobę byliśmy i jesteśmy na Olszynce, opiekując się otrzymaną nieruchomością. 1 grudnia 2013 roku rada zborowa Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE podjęła uchwałę, że z dniem 1 stycznia 2014 roku formalnie przenosimy siedzibę zboru z dotychczasowego, wynajmowanego lokalu przy ul. Droszyńskiego 28 do nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37.

Prowizoryczny dom modlitwy
służył nam przez trzy letnie sezony
Wiosną 2014 roku wpadliśmy na pomysł, żeby wraz z nastaniem lata wypowiedzieć kosztowną umowę najmu sali na zgromadzenia zboru w Oliwie i urządzać je już na pozyskanej posesji. Zakupiliśmy trzy hale namiotowe o wymiarach 5m x 10m, zbudowaliśmy podłogę o wymiarach 10m x 15m i w ostatnich dniach kwietnia ustawiliśmy naszą pierwszą "kaplicę" na Olszynce. 1 maja 2014 roku urządziliśmy w niej majówkę z zaproszonym zborem z Pruszcza Gdańskiego, a 4 maja - pierwsze nabożeństwo. Od tej pory już regularnie nabożeństwa naszego zboru każdej niedzieli odbywają się na Olszynce.

Pierwsze nabożeństwo na Olszynce
Początkowo sądziłem, że po sezonie letnim, ponieważ nie mieliśmy jeszcze w budynku żadnego przestronnego pomieszczenia, zmuszeni będziemy wynająć na zimę jakąś salę na mieście. Bracia i Siostry jednak tak pokochali zgromadzenia na Olszynce, że postanowiliśmy już z niej – choćby nawet czasowo - nigdzie się nie przenosić. Rzuciliśmy się w wir przygotowania na parterze dworu dwóch pomieszczeń połączonych szerokimi drzwiami i tak stworzyliśmy drugą, zimową "kaplicę" na zgromadzenia zboru. W międzyczasie mocno zaczęliśmy się starać o projekt adaptacji dawnej wozowni dworskiej na salę nabożeństw. 13 marca 2015 roku odebraliśmy pozwolenie na budowę i był to naprawdę wyjątkowo szczęśliwy piątek trzynastego.

budowa kaplicy po miesiącu pracy
W ostatnich dniach marca 2015 roku przystąpiliśmy do prac rozbiórkowych. Trwająca dziewiętnaście miesięcy adaptacja dawnej wozowni dworskiej, a raczej budowa nowej sali spotkań i nabożeństw, prowadzona sposobem gospodarczym, zasługuje na oddzielną opowieść. Mam nadzieję wkrótce to zrobić, a tymczasem odnotujmy jedynie datę 6 listopada 2016 roku. Tego dnia bowiem miała miejsce  uroczystość otwarcia nowej kaplicy Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. W jej trakcie pokazaliśmy ośmiominutowy filmik:  Jak to się stało? Ze strony władz samorządowych wziął w niej udział Zastępca Prezydenta Miasta Gdańska, Pan Piotr Kowalczuk, Radny Miasta Gdańska, Pan Adam Nieroda oraz przewodnicząca Rady Dzielnicy Olszynka, Pani Jadwiga Kubik.

Nowa sala nabożeństw w przeddzień otwarcia
W trakcie budowy, 24 lutego 2016 roku otrzymałem zawiadomienie, że mój wniosek o zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla naszej działki został ujęty w planie pracy Biura Rozwoju Gdańska na III kwartał 2016 roku. Rzeczywiście, w zapowiedzianym terminie tak ważna dla nas sprawa ruszyła z miejsca. 25 sierpnia 2016 roku Rada Miasta Gdańska podjęła uchwałę o przystąpieniu do zmiany MPZP. Biuro Rozwoju Gdańska przygotowało opracowanie nowego planu  i uchwałą z dnia 31 sierpnia 2017 roku Rada Miasta Gdańska jednogłośnie uchwaliła nowy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Olszynka – Dwór Olszyński nr 1616, w dziale: "Przeznaczenie terenu" wpisując cele sakralne. Byłem szczęśliwy. Podstawowa przeszkoda prawna do starań o nabycie użytkowanej przez zbór nieruchomości z zastosowaniem bonifikaty została usunięta.

Niedługo po zakończeniu budowy nowej kaplicy otrzymałem informację, że Prezydent Gdańska będzie odbywać gospodarski spacer po Olszynce i wyraża chęć odwiedzenia naszej siedziby. Nastąpiło to w dniu 19 kwietnia 2017 roku. Pan Prezydent Paweł Adamowicz w towarzystwie dyrektorów wydziałów Urzędu Miejskiego w Gdańsku i innych kluczowych urzędników gdańskiego magistratu dał się oprowadzić po całej posesji naszego zboru, a nade wszystko obejrzał nowo otwartą kaplicę. Tydzień później, 26 kwietnia 2017 roku w Szkole Podstawowej na Olszynce odbyło się spotkanie Prezydenta z mieszkańcami, podczas którego otrzymałem od Prezydenta Gdańska w obecności mieszkańców dyplom wyróżnienia i podziękowania za naszą działalność na Olszynce.

Nadszedł czas kolejnego, strategicznego kroku na drodze do własności użytkowanego przez zbór dworu olszyńskiego. 28 listopada 2017 roku z modlitwą w sercu złożyłem na ręce Prezydenta Gdańska wniosek następującej treści:

"Kościół Zielonoświątkowy, Zbór Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku na postawie art. 37, pkt. 10 i art. 68 pkt. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami z dnia 21 sierpnia 1997 roku oraz art. 23 ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Zielonoświątkowego w RP z dnia 20 lutego 1997 roku, a także na podstawie paragrafu 8 pkt. 3 uchwały Nr XLII/1163/17 Rady Miasta Gdańska w sprawie uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Olszynka – Dwór Olszyński w mieście Gdańsku z dnia 31 sierpnia 2017 roku składa wniosek o zbycie na rzecz Kościoła Zielonoświątkowego, Zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE, w trybie bezprzetargowym z zastosowaniem 99% bonifikaty, nieruchomości gruntowej, położonej przy ul. Olszyńskiej 37 i 37A w Gdańsku, zabudowanej zabytkowym dworem oraz zaadaptowanym już na salę nabożeństw budynkiem dawnej wozowni.

Użytkowane przez Kościół od września 2013 roku założenie dworsko – parkowe Gdańsk Olszynka wymaga min. kapitalnego remontu dworu, rekonstrukcji nieistniejącego budynku dawnej stajni, odtworzenia kamiennego dziedzińca i zieleni parkowej. Nabycie tej nieruchomości umożliwi Kościołowi pozyskiwanie środków finansowych oraz innych form wsparcia, koniecznych do realizacji ww. celów i przywrócenia jej historycznego wyglądu. Pozwoli nam także rozwijać na Olszynce szereg dalszych projektów dla dobra mieszkańców Gdańska. 
Z poważaniem, Marian Biernacki"

5 stycznia 2018 roku na adres zboru dotarła kopia pisma Wydziału Skarbu Urzędu Miejskiego w Gdańsku skierowanego do Pomorskiego Konserwatora Zabytków, w którym było napisane m.in.: „Wydział Skarbu – Urzędu Miejskiego w Gdańsku uprzejmie informuje, że zostały wszczęte procedury zmierzające do sprzedaży na rzecz Kościoła Zielonoświątkowego, Centrum Chrześcijańskie Nowe Życie nieruchomości gruntowej, stanowiącej własność Gminy Miasta Gdańska, położonej w Gdańsku przy ul. Olszyńskiej 37 i 37A w obrębie 113… […] W związku z powyższym … (…) uprzejmie proszę o wyrażenie zgody na sprzedaż w/w nieruchomości gruntowej na rzecz Kościoła Zielonoświątkowego Centrum Chrześcijańskie Nowe Życie”. Tydzień później otrzymaliśmy kopię zgody Konserwatora Zabytków na tę sprzedaż.

Tak oto wiara, z którą cztery lata wcześniej przejmowaliśmy w użytkowanie dwór olszyński, ufność Bogu, że nasz zbór w odpowiednim czasie stanie się jego właścicielem, weszła w ostatnią fazę urzeczywistnienia. W dniu 20 lutego 2018 roku Prezydent Miasta Gdańska wydał zarządzenie „w sprawie podania do publicznej wiadomości wykazu nieruchomości stanowiącej własność Gminy Miasta Gdańska, położonej w Gdańsku przy ul. Olszyńskiej 37 i 37A, przeznaczonej do sprzedaży w drodze bezprzetargowej na cele działalności sakralnej.” Oto jego zasadnicza treść:
„Zarządza się co następuje:
§ 1. Podaje się do publicznej wiadomości wykaz obejmujący nieruchomość zabudowaną, stanowiącą własność Gminy Miasta Gdańska, położoną w Gdańsku przy ul. Olszyńskiej 37 i 37a, w obrębie 113, obejmującą działkę nr 319/13, obszaru 4361 m2  , zapisaną w księdze wieczystej GD1G/00261572/0, prowadzonej przez Sąd Rejonowy Gdańsk - Północ w Gdańsku, oraz działkę nr 320/3, obszaru 5658 m2  zapisaną w księdze wieczystej GD1G/00261572/0, prowadzonej przez Sąd Rejonowy Gdańsk – Północ w Gdańsku, przeznaczoną do sprzedaży w drodze bezprzetargowej na rzecz Kościoła Zielonoświątkowego w Polsce, Zbór Centrum Chrześcijańskie Nowe Życie z siedzibą w Gdańsku, na cele działalności sakralnej.
§ 2. Od ceny sprzedaży nieruchomości określonej w § 1, udziela się bonifikaty w wysokości 99%.
§ 3. Szczegółowe dane dotyczące nieruchomości określonej w § 1 zawiera załącznik Nr 1 do niniejszego zarządzenia”.

Sześć tygodni później, 4 kwietnia 2018 roku w jednym z gdańskich biur notarialnych miałem zaszczyt podpisać notarialny akt przeniesienia własności użytkowanej już przez zbór nieruchomości z dotychczasowego właściciela, tj. Gminy Gdańsk na Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Cel, do którego zmierzałem dwadzieścia dwa lata został osiągnięty. Następne pokolenia członków naszego zboru nie muszą już zachodzić w głowę, co będzie dalej ze zborem, gdy za piętnaście lat skończy się umowa bezpłatnego użytkowania. Umowy użytkowania już nie ma. Jest własność. Alleluja! Bogu należy się chwała i nasza szczera wdzięczność.

Swego czasu Bóg powiedział do Abrahama: Podnieś oczy swoje i spojrzyj z miejsca, na którym jesteś, na północ i na południe, i na wschód i na zachód, bo całą tę ziemię, którą widzisz, dam tobie i potomstwu twemu na wieki [1Mo 13,14-15]. Wiadomo, że nie od razu tak się stało. W naszym przypadku od chwili pierwszego spojrzenia na dwór olszyński musiało upłynąć sześć lat, zanim staliśmy się jego właścicielami. Lecz uwaga! Gdy usłyszane Słowo Boże zostanie powiązane z wiarą, to zawsze - wcześniej czy później - doczekamy się jego spełnienia.

Kończąc moje świadectwo pragnę raz jeszcze podkreślić rolę osób, które wspomogły mnie w najtrudniejszym okresie duchowego boju o dwór olszyński i pierwszych dniach na Olszynce. W kolejnych miesiącach dołączyło do nas sporo innych osób, co również bardzo doceniam, lecz gdy było najtrudniej, stanęli przy mnie moi najbliżsi; Gabriela, Tomek i Ania, a także Zdzisław, Adam, Włodzimierz, Jarosław i Dariusz, dając mi wyraźnie odczuć, że mogę na nich liczyć zarówno w dniach dobrych, jak i w złych. Wkrótce potem całym sercem byli z nami też Gabriel, Piotr, Irek, Bogdan, Krzysztof, Łukasz, Andrzej i inni oraz nasze wspaniałe kobiety; Teresa, Iwona, Józia, Basia, Krysia, Mariola, Martyna, Ela i inne, niewiele ustępując mężczyznom nawet w pracach fizycznych. Bogaty materiał fotograficzny z tamtych lat ustawicznie będzie mi przypominał te kochane, wierne i pracowite twarze. Naprawdę, bardzo jestem wdzięczny Bogu za każdą osobę, która chociażby dobrym słowem i dorywczą pracą na Olszynce dawała wyraz jedności w przejmowaniu naszej "ziemi obiecanej". Jestem wdzięczny też prezbiterowi okręgowemu, Józefowi, że w krytycznym momencie opisanych wyżej zmagań udzielił mi konkretnego poparcia.

Tak oto dzięki wspaniałomyślności naszego Boga i Pana, Jezusa Chrystusa, pracowitości miejscowych Braci i Sióstr, życzliwości Pana Prezydenta i Radnych Miasta Gdańska oraz wsparciu rozsianych po kraju i świecie Przyjaciół, Zbór Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE - bez najmniejszej złotówki zadłużenia -  jest właścicielem pięknie położonej nad Motławą nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37 w Gdańsku. Jest to ponad hektarowa działka zabudowana zabytkowym dworem olszyńskim i dawną wozownią dworską, zaadaptowaną już na salę nabożeństw. Z Bożą pomocą planujemy teraz wyremontować dwór i zrekonstruować trzeci budynek, tj. dawną stajnię, aby urządzić miejsce schronienia dla ludzi sędziwych i doświadczonych przez los oraz bazę noclegową dla gości zboru.

Mamy wspaniały ośrodek do głoszenia Słowa Bożego. Mamy doskonałe warunki do rozwijania działalności społecznej na rzecz lokalnej społeczności; okazywania ludziom miłości Chrystusowej, podawania pomocnej dłoni oraz krzewienia etyki i kultury chrześcijańskiej. Mamy miejsce osobistego wytchnienia, budowania relacji i udzielania gościny. Mamy korzystne warunki do wzrastania w wierze i rozwijania się w służbie. Mamy dobrą bazę do ewangelizowania całej okolicy. Niech każdy metr kwadratowy tej ziemi i budynków zawsze już służy chwale Bożej i ludzkiemu dobru.