Co sprawia, że mamy pewność żywota wiecznego? Co sprowadza chwałę Bożą do życia i służby chrześcijanina? Co nadaje naszemu życiu posmaku przygody? Odpowiedź jest prosta. Wiara. Mamy to dzięki wierze!
Dlaczego życie większości chrześcijan jest często takie nijakie? Bo brak nam rozrywki? Bo jesteśmy samotni? Bo nie mamy pomysłów na fajnie spędzany czas? A może brak nam poznania woli Bożej i nie wiemy, co moglibyśmy robić? Nie. Dzieje się tak, bo przestaliśmy trwać i chodzić we wierze.
Biblia mówi: Ci, którzy na statkach płynęli po morzu, uprawiając handel na wielkich wodach, widzieli dzieła Pana i cuda jego na głębinach. Rzekł, i zerwała się burza, która spiętrzyła fale. Wznosili się aż do nieba, zapadali się w głębiny; dusza ich truchlała w niebezpieczeństwie. Zataczali się i chwiali jak pijani, a cała ich mądrość obróciła się wniwecz. Wołali do Pana w swej niedoli, a On wybawił ich z utrapienia. Uciszył burzę i uspokoiły się fale morskie. Wtedy radowali się, że się uspokoiły, i zawiódł ich do upragnionej przystani. Niechaj wysławiają Pana za łaskę jego i za cuda jego dla synów ludzkich! Niechaj go wysławiają w zgromadzeniu ludu, i niechaj go chwalą w radzie starszych! [Ps 107,23-32].
Oto wspaniały obraz chodzenia w wierze. Najpierw jest wyjście z portu na otwarte morze powiązane z podjęciem bliżej nieokreślonego ryzyka. Jednak dzięki temu przeżywa się cudowne chwile zachwytu ogromem żywiołu morskiego i dociera do zamorskich celów. Owszem, na morzu istnieje realne niebezpieczeństwo. Owszem odczuwa się niezdolność stawienia czoła żywiołom. Tak, są chwile grozy. Jest wołanie do Boga o ratunek. Ale im więcej trwogi serca, tym droższe późniejsze uspokojenie burzy i powrót do bezpiecznej przystani.
Po co to wszystko? Biblia w przedstawionym obrazie nie mówi nam o wypływaniu na niebezpieczne wody dla samej przygody! Mowa tu o rejsie celowym. O wyprawie po towary na tyle potrzebne, że warte podejmowania ryzyka! W zacytowanym fragmencie Słowa Bożego pojawia się wątek handlu i związanego z nim ryzyka. Co nam to da, że mamy sporo złota w bezpiecznym miejscu, a nic poza tym. Ten skarb trzeba zainwestować, aby był z niego pożytek. Złoto włożone na statek i wysłane w ryzykowny rej, to szansa na sprowadzenie towarów umożliwiających rozwój. Tylko wówczas po jakimś czasie można zobaczyć budujący widok powracającego statku, obładowanego pożądanymi towarami.
Zestawmy ze sobą dwa obrazy: Statek targany sztormem na otwartym morzu i spokojną knajpkę na brzegu. Co jest lepsze? Co byś wybrał? Gdzie byś wolał się znaleźć? To zależy od tego, kim jesteś. Jeśli masz duszę szczura lądowego – to zostaniesz na brzegu. Siedząc w przytulnej kawiarence będziesz nawet opowiadał o wyprawach morskich i opisywał nie swoje przeżycia. Ale jeśli jesteś wilkiem morskim – to nie usiedzisz, gdy inni postanowili wypłynąć! Zaryzykujesz nawet utratę życia! A gdy Bóg okaże Ci łaskę, przeżyjesz i będziesz mógł budować innych własnymi, prawdziwymi opowiadaniami.
Jest to dobra ilustracja wiary. Czym jest nasza wiara? Wiara jest jedynym stanem duszy, który zyskuje upodobanie w oczach Bożych. Przede wszystkim jest ona zamieszkaniem Jezusa Chrystusa w nas! Żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość [Ef 3,17-18]. Grzesznik zostaje usprawiedliwiony, duchowo odrodzony i usynowiony przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Wówczas może za apostołem powiedzieć: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus! [Ga 2,20].
Dalej, wiara jest całkowitym oddaniem się w posłuszeństwo Słowu Bożemu! Otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody, wśród których jesteście i wy, powołani przez Jezusa Chrystusa [Rz 1,5-6].
Każdego dnia ścierają się w nas dwa stanowiska, dwa sposoby
myślenia: wiara i racjonalizm. Dobrze to ilustruje rozbieżność w postawach wywiadowców, którzy
powrócili z rekonesansu po Kanaanie.
Ze zwiadów w tej ziemi powrócili dopiero po czterdziestu
dniach. I przyszli do Mojżesza i do Aarona, i do całego zboru izraelskiego na
pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i całemu zborowi oraz pokazali im
płody tej ziemi. I opowiedzieli mu, mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas
wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. Tylko że
mocny jest lud, który mieszka w tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo
wielkie; widzieliśmy tam także potomków Anaka. Amalekici mieszkają w ziemi
Negeb, Chetejczycy, Jebuzejczycy i Amorejczycy w górach, a Kananejczycy nad
morzem i nad brzegami Jordanu. Kaleb uspakajał lud wzburzony na Mojżesza,
mówiąc: Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy. Lecz
mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest
on od nas silniejszy. I rozpuszczali między synami izraelskimi złą wieść o
ziemi, którą zbadali, mówiąc: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać,
to ziemia, która pożera swoich mieszkańców, a wszystek lud, który w niej
widzieliśmy, to mężowie rośli. Widzieliśmy też tam olbrzymów, synów Anaka, z
rodu olbrzymów, i wydawaliśmy się sobie w porównaniu z nimi jak szarańcza, i
takimi też byliśmy w ich oczach [4Mo 13,25-33].
Owszem, prawo i przewaga bojowa były po stronie narodów
Kanaanu. Lecz po stronie Izraela był wszechmogący Bóg! Co robiło dziesięciu
zwiadowców? Rozpuszczali między synami
izraelskimi złą wieść o ziemi, którą zbadali. Mówili: Nie możemy wyruszyć na
ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy. Czy nie mieli racji? Biorąc sprawę na tzw. zdrowy rozsądek, szaleństwem było ruszać za Jordan. A co mówił Kaleb? Gdy wyruszymy na
nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy.
Przyjaciele! Nie można zwyciężać, osiągać Bożych celów,
pozostając w miejscu. Trzeba ruszyć, trzeba podjąć działanie, ażeby zobaczyć pomoc Pana i odnieść
zwycięstwo. Uczy nas tego już nawet codzienne życie. Weźmy na przykład awarię samochodu. Mamy zepsuty
nastrój, obawiamy się nowych wydatków, nachodzą nas wątpliwości, czy dobrze
zrobiliśmy kupując ten samochód. Ażeby
zmienić tę złą atmosferę, trzeba czym prędzej podjąć działania naprawcze! I co się dzieje? Wkrótce
horyzont się przejaśnia. Czasem nawet koszty okazują się mniejsze niż
sądziliśmy. Podobnie jest ze sprawą zepsutego zęba. Boli, przeszkadza,
psuje oddech. Jednym słowem, źle wpływa na samopoczucie. Trzeba przełamać lęk
lub lenistwo i pójść do dentysty. Zaraz potem wydaje się, że cały świat wokół
nas zmienił się na lepsze.
Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy –
przekonywał Kaleb. Nie można niczego dobrego osiągnąć, pozostając w miejscu.
Wiara domaga się działania i w nim się urzeczywistnia.
Jak się to ma do naszego życia osobistego? W naturalny
sposób przychodzi nam troska o swój wizerunek i życiowe status quo. Pan Jezus
powiedział: Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie
swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39]. Pójście drogą wiary oznacza więc w
naszym życiu spore zmiany. Kto wierzy, ten nie traktuje innych z góry. Przeprasza, gdy zrobił komuś przykrość. Nie schlebia, gdy
widzi nieprawość. Nie boi się, że inni go odrzucą. Ma odwagę zaprotestować w
pracy, gdy widzi machlojki! Wprowadza wiarę w czyn i zaczyna oglądać cuda Pana!
Wszyscy w naturalny sposób przywiązujemy się do rzeczy
materialnych. Pójście drogą wiary oznacza wielkie zmiany. A powiadam: Kto sieje
skąpo, skąpo też żąć będzie, a kto sieje obficie, obficie też żąć będzie [2Ko
9,6]. Kto wierzy, przestaje być wyrachowany. Nie jest skąpy. Przykłada się do
dzieła Bożego. Wspiera potrzebujących. Nawet skrajne ubóstwo przeradza się wówczas w nadzwyczajne bogactwo ofiarności [2Ko 8,2].
Wszyscy mamy do dyspozycji jedyne dwadzieścia cztery godziny
na dobę. Pójście drogą wiary oznacza praktyczne zmiany w gospodarowaniu naszym
czasem. Kto wierzy, ten znajdzie czas na społeczność z Bogiem. Nie opuszcza
zgromadzeń ludu Bożego. Poświęca czas na ratowanie dusz.
Przyjaciele! Są ludzie, którzy zanim cokolwiek zrobią, muszą
wcześniej znaleźć na to racjonalne uzasadnienie. Biblia, ucząc nas chodzenia w
wierze, wzywa do postaw i czynów, które nie znajdują poparcia rozumu. Puszczaj
chleb twój po wodzie; bo po wielu dniach znajdziesz go [Kzn 11,1 wg Biblii
Gdańskiej]. Biblia Tysiąclecia oddaje to wezwanie jeszcze dobitniej: Wyrzuć
swój chleb na powierzchnię wód - a przecież po wielu dniach odnaleźć go możesz.
Słyszałem kiedyś historię o górskim pasterzu i synu kalifa.
Pasterz czytając Biblię natrafił na to wezwanie i postanowił dosłownie się do
niego zastosować. Każdego dnia spożywając posiłek rzucał parę kawałków chleba
do spływającego w dół strumyka. W międzyczasie syn kalifa poszedł z rówieśnikami
pływać i nurkować w górskim jeziorze. Wynurzając się za którymś razem znalazł się
w podwodnej jaskini. Nie potrafił znaleźć z niej wyjścia, więc siedział tam
wiele dni, zanim ojciec z grupą nurków go odnalazł. Jak przeżył? Już pierwszego
dnia ze zdumieniem zauważył, że na wodzie pływają kawałki chleba. Miał więc co
jeść. Władca rozradowany odnalezieniem syna postanowił wyjaśnić
tajemnicę chleba na wodzie, który uratował życie jego syna. Ruszyli w górę
tropem górskiego strumyka. Tam napotkali pasterza i dowiedzieli się, dlaczego
rzucał on chleb na wodę. Nie trzeba dodawać, że ów pasterz został należycie
uhonorowany i wynagrodzony!
Wiara domaga się czynów! Karmiąc się Słowem Chrystusowym
wierzący człowiek opuszcza bezpieczny brzeg i podejmuje ryzyko. Zachęcony
Słowem Pana wychodzi – jak Piotr – z łodzi i zaczyna chodzić po wodzie! Tylko
wtedy oglądamy cuda Boże i możemy opowiadać o nich w zgromadzeniu!
Właśnie dlatego wzywam: Pójdźmy razem drogą wiary!
Amen!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń