28 lutego, 2019

Tłusty Czwartek

Mamy dziś w Polsce tzw. "Tłusty Czwartek". Jedyny dzień, w którym rzekomo można - bez wyrzutów sumienia – objadać się do woli. Ba, mówi się nawet, że kto dzisiaj nie zje przynajmniej jednego pączka, ten nie będzie miał pomyślności.

Możliwość jedzenia i picia to dla człowieka miły dar Boży. Nie ma nic lepszego dla człowieka jak to, żeby jeść i pić, i w tym upatrywać przyjemność w swoim trudzie. Lecz stwierdziłem, że również to pochodzi z ręki Bożej. Bo kto może jeść i kto używać bez niego? Gdyż Bóg daje człowiekowi, który mu jest miły, mądrość, wiedzę i radość; lecz grzesznikowi każe w trudzie zbierać i gromadzić, aby to potem oddał temu, który mu jest miły. To również jest marnością i gonitwą za wiatrem [Kzn 2,24-26].

Wdzięczność Bogu za Jego dary wyrażamy między innymi w ten sposób, że chętnie z nich korzystamy. Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność [Kzn 9,7]. Naprawdę dobrze jest, zwłaszcza po ciężkiej pracy, zasiąść przy stole i oddać się przyjemnościom podniebienia.

Biblia wszakże zaleca umiar w jedzeniu i piciu. Nie znajdziemy w niej zachęty do chociażby jednodniowego folgowania żądzom swego ciała. Mamy w niej wyraźne ostrzeżenie: Jawne zaś są uczynki ciała, mianowicie: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne; o tych zapowiadam wam, jak już przedtem zapowiedziałem, że ci, którzy te rzeczy czynią, Królestwa Bożego nie odziedziczą [Ga 5,19-21]. Obżarstwo jest grzechem i żaden zwyczaj tego nie zmieni.

Jak w świetle Biblii wygląda "Tłusty Czwartek"?  Prawdziwi chrześcijanie, którzy wszystkie swoje czynności dedykują Chrystusowi Panu, myślą następująco: Jeden robi różnicę między dniem a dniem, drugi zaś każdy dzień ocenia jednakowo; niechaj każdy pozostanie przy swoim zdaniu. Kto przestrzega dnia, dla Pana przestrzega; kto je, dla Pana je, dziękuje bowiem Bogu; a kto nie je, dla Pana nie je, i dziękuje Bogu. Albowiem nikt z nas dla siebie nie żyje i nikt dla siebie nie umiera; bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy; jeśli umieramy, dla Pana umieramy; przeto czy żyjemy, czy umieramy, Pańscy jesteśmy [Rz 14,5-8].

Tak więc wolny od wszelkich przesądów, zabobonów i potrzeby dopasowywania się do ludowych zwyczajów, zjem dzisiaj jakiś pączek dziękując Bogu, albo i nie zjem żadnego, ale też z dziękczynieniem.

O Tłustym Czwartku pisałem już siedem lat temu.

26 lutego, 2019

Kobiety wśród diakonów, ale nie wśród starszych

Pracuję dziś nad tekstem Pisma Świętego opisującym wymagania stawiane diakonom, czyli osobom pełniących w kościele służbę pomocniczą. Również diakoni mają być uczciwi, nie dwulicowi, nie nałogowi pijacy, nie chciwi brudnego zysku, zachowujący tajemnicę wiary wraz z czystym sumieniem. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby. Podobnie kobiety: powinny być poważne, nie przewrotne, trzeźwe, wierne we wszystkim. Diakoni niech będą mężami jednej żony, mężami, którzy potrafią dobrze kierować dziećmi i domami swoimi. Bo ci, którzy dobrze służbę pełnili, zyskują sobie wysokie stanowisko i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Chrystusie Jezusie [1Tm 3,8-13].

Błogosławione wymagania! Proszę tylko pomyśleć, jak wyglądałaby służba zboru i jego opinia w świecie, gdyby do posługi w nim dopuszczono ludzi nieuczciwych, obłudnych, chętnie podpijających alkohol, łasych na pieniądze, trywializujących wiarę i moralność chrześcijańską, a do tego w ogóle wcześniej nie wypróbowanych. Czasem nie ma potrzeby wysilać wyobraźni, bo - niestety - tak się już stało, że ktoś niesprawdzony, zaraz po przyłączeniu się do zboru, otrzymał w nim rolę, która go przerastała. Jest wtedy w społeczności wiele napięcia, nieporozumień, złych emocji i zgorszenia. Dlatego również służbą pomocniczą powinni zajmować się wyłącznie ci, którzy odpowiadają powyższym kwalifikacjom. A co z kobietami?

W kręgach ewangelicznego chrześcijaństwa od zawsze było jasne, że kobiety - chociaż mają szerokie możliwości aktywnego udziału w życiu Kościoła - to jednak w swej posłudze powinny trzymać się granic zakreślonych przez apostołów Jezusa Chrystusa. Bardzo dobrze widać to w tym miejscu Biblii. Początek trzeciego rozdziału Pierwszego Listu do Tymoteusza omawia wymagania stawiane starszym Kościoła. Bez cienia wątpliwości jednoznacznie odnoszą się one tylko do mężczyzn. Gdy natomiast Słowo Boże przechodzi do wymagań stawianym diakonom, to w środku tych instrukcji pojawia się następujące zdanie: Podobnie kobiety: powinny być poważne, nie przewrotne, trzeźwe, wierne we wszystkim. Proszę zauważyć, że kolejne wskazówki nadal dotyczą diakonów.

Czyż z tego nie wynika, że kobiety w Kościele pełniły - podobnie jak wielu mężczyzn - rozmaite funkcje pomocnicze i dlatego zostały objęte wskazówkami dla diakonów, natomiast rola starszego była zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn?

22 lutego, 2019

Zgodnie z nazwą

przebiśniegi na Olszynce
Dlaczego przebiśnieg? Ponieważ ta roślinka wyrasta i zaczyna kwitnąć, gdy jeszcze trwa zima. Dosłownie, przebija się przez śnieg. W tym roku już w lutym mamy przy naszym domu modlitwy w Gdańsku pełno przebiśniegów.

Dlaczego chrześcijanin? Ponieważ naśladuje Chrystusa Jezusa. Nie tylko werbalnie wyznaje wiarę w Niego ale dosłownie wstępuje w Jego ślady. Jest szczerze Mu oddany. Z naśladowaniem Chrystusa nie czeka na lepszą pogodę i bardziej sprzyjające okoliczności. Tym bardziej sprawdza się jako chrześcijanin i potwierdza swój związek z Chrystusem, im bardziej trzeba mu zapierać się samego siebie i brać swój krzyż.

Nazwy mają ułatwiać orientację. Puław Górnych należy szukać gdzieś wyżej, a Puław Dolnych niżej. Pocztę chcemy nadal kojarzyć z usługami pocztowymi, a nie z jakimś sklepem typu 1001 drobiazgów. Jest nawet ustawa o przeciwdziałaniu konkurencji, która reguluje kwestie nazewnictwa, tak aby nie było ono mylące. Trzeba uważać, bo czasem nazwa niestety nie pasuje do rzeczywistości. Na przykład gdy sklep internetowy o nazwie "Tania książka.pl" sprzedaje określony tytuł najdrożej spośród pięciu innych księgarń, to znaczy, że swą nazwą wprowadza ludzi w błąd.

Nazywając się chrześcijanami posyłamy ludziom sygnał, że pochodzimy od Chrystusa, że zachowujemy się jak Jezus i że On jest z nami. Niech tak naprawdę będzie!  Szukajcie dobrego, a nie złego, abyście żyli i aby Pan, Bóg Zastępów, był z wami tak, jak to mówicie! [Am 5,4]. Nie wolno nazywać się "bank", jeżeli handluje się pietruszką. Nie wolno nam mówić, że jesteśmy chrześcijanami, jeżeli nie znamy ewangelii Jezusa Chrystusa, nie kochamy Go z całego serca i na co dzień Go nie naśladujemy. Kto tak robi, dopuszcza się bezprawia. W Antiochii nazwano po raz pierwszy uczniów chrześcijanami [Dz 11,26], ponieważ wyraźnie emanowali oni Chrystusem.

Niech i w naszym życiu będzie zgodnie z nazwą.

21 lutego, 2019

Dlaczego i Słowo, i Duch?

Dość często w naszych czasach słyszymy, jak ludzie - w tym co robią lub mówią - powołują się na Ducha Świętego. Znani są z tego nie tylko kaznodzieje i ewangeliści. Jeden z byłych polskich prezydentów swego czasu zwykł chlubić się podpowiedziami Ducha Świętego a dzisiaj Ducha Świętego słuchają hierarchowie katoliccy na wezwanie papieża Franciszka zebrani w Watykanie, by przeciwdziałać pedofilii wśród katolickiego duchowieństwa.

Problem ze słuchaniem Ducha Świętego jest taki, że chociaż wcale się Go nie słyszało, można się na Niego powoływać i przypisywać Duchowi to, co zrodziło się jedynie w naszej własnej duszy. Może tak być, bo chociaż istnieje konkretna możliwość weryfikacji czy dana treść pochodzi od Boga, ludzie coraz rzadziej po nią sięgają. Ale uwaga! Poleganie wyłącznie na własnej percepcji głosu Ducha Świętego może skończyć się zbłądzeniem wielu osób, gdy słuchający się pomyli i za dobrą monetę weźmie coś, co od Ducha nie pochodzi.

Dlatego Biblia wzywa: Drodzy, przestańcie wierzyć każdemu duchowi. Raczej badajcie duchy, czy pochodzą od Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat [1J 4,1]. Właściwym narzędziem do zbadania, czy określony człowiek i jego słowa pochodzą od Boga jest Pismo Święte. Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości [2Tm 3,16]. Jeżeli to, co jakiś człowiek mówi, nie jest zgodne z Biblią, i to z całą Biblią, a nie tylko z jakimś pojedynczym wersetem  - to chociaż byłyby to wzniosłe i piękne słowa, nie należy ich traktować jako słów pochodzących od Ducha Świętego. Ten bowiem, którego posłał Bóg, wypowiada słowa Boga, gdyż Bóg daje Ducha bez miary [J 3,34].

Osobie przemawiającej w imieniu Boga zawsze towarzyszy i Słowo, i Duch. Oświadczenie Dawida, syna Jessaja, oświadczenie męża postawionego wysoko, pomazańca Boga Jakuba, wspaniałego twórcy pieśni Izraela. Duch PANA przemawia przeze mnie, a Jego słowo jest na mym języku [2Sm 23,1-2]. Gdy przemawia Duch Boży, to na języku mówcy jest Słowo Boże, a nie jakieś własne odczucia i wydumane historyjki. Duch Święty nigdy nie jest i nie będzie autorem żadnej pozabiblijnej treści. Jezus wyraźnie zapowiedział, co będzie treścią mowy w Duchu. Jednak gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelka prawdę, ponieważ nie będzie mówił sam od siebie, lecz powie o wszystkim, co usłyszy, i powiadomi was o tym, co ma nadejść. On Mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam przekaże [J 16,13-14].

Zbliża się kolejny weekend. Tysiące mówców w swoich wystąpieniach będzie powoływać się na Ducha Świętego. Jak niegdyś bracia z Berei, którzy codziennie badali Pisma, sprawdzając, czy rzeczywiście tak się rzeczy mają [Dz 17,11] - zanim ich mowę uznamy za głos Ducha - upewnijmy się, że jest ona zgodna z Pismem Świętym. Gdy życie, poglądy i wypowiadane słowa mówcy nie licują z Biblią, to chociaż powołuje się on na Ducha Świętego, nie może być uznany za człowieka przez Niego natchnionego. Jeśli kto mówi, niech mówi jak Słowo Boże [1Pt 4,11].

19 lutego, 2019

"... z mlekiem matki"

źródło: ShutterStock
Znowu w relacjach polsko-żydowskich zrobiło się gorąco po tym jak w niedzielę, 17 lutego 2019 roku minister Israel Katz powtórzył rzuconą gdzieś mimochodem przed laty opinię premiera Icchaka Szamira, że "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Czy nie ma w tym zdaniu ani trochę racji?

W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku wyrastałem na głębokiej wiosce Lubelszczyzny. Nie mieliśmy prądu, więc siłą rzeczy nie było dostępu do telewizji i innych środków masowego przekazu. Całą wiedzę o życiu czerpałem wówczas jedynie z obserwacji mojego najbliższego otoczenia. Przysłuchiwałem się rozmowom podczas prac polowych, okazyjnym pogawędkom z sąsiadami, a najbardziej temu, co mówiono przy mocno zakrapianych stołach.

Dziś ze zdumieniem przypominam sobie szereg wiejskich określeń i powiedzonek, które były częścią naszej codziennej rozmowy, a których głębszego znaczenia wówczas w ogóle nie byłem świadomy. Na przykład, gdy ktoś wszedł do mieszkania i nie zdjął czapki, mówiło mu się - "ty żydzie". Gdy w trakcie pracy ktoś robił coś nie tak, jak trzeba, słyszał, że robi "po żydowsku". Mało tego. Gdy kosiarze niezbyt dokładnie skosili łąkę albo kosiarka konna niechcący ominęła troszkę źdźbeł zboża, mawiano, że na polu zostały źle wyglądające "żydki" i trzeba je dokosić.

Skąd w języku polskiej wsi takie określenia? Nikt mnie nie indoktrynował, a też tak mówiłem aż do czasu, gdy do naszego domu trafiła ewangelia. Dopiero w świetle Biblii zobaczyłem niefortunność, a nawet obrzydliwość takich powiedzonek i na dobre usunąłem je z mojego słownika.

18 lutego, 2019

Gotowa refleksja

Dzisiejsze czytanie Biblii - bez większego wysiłku intelektualnego - dostarcza mi gotowej refleksji nad kruchością i tymczasowością mojego doczesnego życia na ziemi i wywołuje wdzięczność Jezusowi Chrystusowi za to, że dał mi dar żywota wiecznego. Uwalnia też od bolesnego porównywania się z innymi i starań o to, aby im dorównać.

Dlaczego mam się bać w dniach nieszczęścia, gdy otacza mnie podłość zdrajców, ludzi ufających swojej mocy, zadufanych w ogrom swoich bogactw? Przecież człowiek niczym nie wykupi swego brata, nie jest w stanie dać Bogu za niego opłaty; Okup za duszę jest na to zbyt wysoki, a nikt przecież nie posiada aż tak wiele, aby sprawić, że ktoś będzie żył wiecznie i uniknie zejścia do grobu. Każdy widzi, że i mądrzy umierają, głupiec, prostak - wszyscy giną w ten sam sposób i bogactwo zostawiają ludziom obcym. Mogli myśleć, że ich domy są wieczne, że mieszkania przetrwają pokolenia - swoimi imionami mogli nawet nazwać jakieś kraje. Człowiek jednak nie obroni się przepychem, przypomina on bydlęta, które giną.

Taka właśnie jest droga pewnych siebie i tych, którzy wierzą w ich przechwałki. Sela. Są jak owce, które wchłonie świat umarłych, gdzie tylko śmierć będzie ich pasterzem - to prawi, gdy nastanie już poranek - będą nad nimi panowali - a ich postać? Ta zniszczeje wśród umarłych, nie pomogą im ich świetne pałace. Lecz mą duszę Bóg wykupi z mocy śmierci; to dlatego, że przyjmie mnie do siebie. Sela [Ps 49,6-16].

Natchniony tekst Pisma mówi tu o przyjściu Syna Bożego na świat, aby tych, którzy w Niego uwierzą, wykupić z mocy śmierci i obdarować życiem wiecznym. Znający Boga ludzie Starego Przymierza wyczekiwali tej chwili wykupienia. Ludzie żyjący w czasach Nowego Przymierza nie muszą już czekać. Zbawiciel przyszedł i zapłacił stosowną cenę wykupu. Trzeba nam w Niego uwierzyć! Tylko On - Jezus Chrystus - może zagwarantować nam życie wieczne. Jezus odpowiedział: Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie [J 14,6]. Cokolwiek ludzie myślą o sobie, jakkolwiek pięknie mówią i myślą o tych, którzy już odeszli, bez nowego narodzenia i osobistego związku z Jezusem Chrystusem nikt nie ma życia wiecznego. Ludzie idą na wieczne zatracenie.

Nie bój się, kiedy ktoś się bogaci, kiedy rośnie znaczenie jego domu; w godzinie śmierci wszystko pozostawi, nie zabierze z sobą ziemskiej chwały. Choćby sobie za życia dogadzał, był chwalony w chwilach powodzenia, dołączy do pokoleń swoich ojców, którym dzień już nigdy nie zaświta. Nie zrozumie tego człowiek zaślepiony swym przepychem, przypomina on bydlęta, które giną [Ps 49,17-21]. Kto już tutaj za życia w ciele trzyma się Jezusa Chrystusa ten może powiedzieć: Przecież ja zawsze jestem z Tobą, Ty ująłeś moją prawicę, prowadzisz według swojej rady, a potem przyjmiesz mnie do chwały [Ps 73,23-24].

Zwiąż swój los z Jezusem Chrystusem! Będziesz żyć wiecznie.

15 lutego, 2019

Kto jest dla kogo?

Czytelnicy Biblii wiedzą, że Bóg stworzył Wszechświat dla swojej przyjemności i chwały. W tym też celu powołuje do życia każdego kolejnego człowieka. Stworzeni na obraz i podobieństwo Boga   winniśmy Go czcić, okazywać Mu posłuszeństwo i wszelkimi sposobami przynosić Bogu chwałę. Wszystko, co Trójjedyny Bóg czynił na przestrzeni wieków i co wciąż czyni, ma na celu wywyższenie Ojca, Syna i Ducha Świętego, a nie nas.  

Rozumiał to Mojżesz, gdy wstawiając się za Izraelitami, jako argumentu użył troski o dobre imię Boże. I modliłem się do PANA tymi słowy: Wszechmocny PANIE nie niszcz swojego ludu, swojego dziedzictwa, które w swojej wielkości odkupiłeś i które z wielką mocą wyprowadziłeś z Egiptu. […] Niech nie dojdzie do tego, by w tej ziemi, z której nas wyprowadziłeś, mówiono: Ponieważ PAN nie był w stanie wprowadzić ich do ziemi, którą im obiecał, to z nienawiści do nich wyprowadził ich, aby wygubić ich na pustyni [5Mo 9,26-28]. Także ze względu na samego Siebie Bóg zajmował się potem kształtowaniem synów Izraela. Przez wzgląd na moje imię powstrzymywałem swój gniew i przez wzgląd na moją cześć oszczędzałem cię, aby cię nie zniszczyć. Oto wytapiałem cię sobie jak srebro, próbowałem cię w piecu cierpienia. Przez wzgląd na siebie, przez wzgląd na siebie czynię to, bo jakże zbezczeszczone było moje imię; a przecież mojej chwały nie oddam innemu [Iz 48,9-11]. Dobrze tę prawdę pojmował też prorok Daniel, gdy się modlił: Lecz teraz wysłuchaj, o Boże nasz, modlitwy twojego sługi i jego błagania i rozjaśnij swoje oblicze nad twoją spustoszoną świątynią, ze względu na siebie samego, o Panie! [Dn 9,17].  Wszystko, co Bóg czyni dla dobra ludzi, czynił i czyni ze względu na Siebie i miłość własną, gdyż Bóg jest miłością [1J 4,8].

Wiadomo też nam z Biblii, że zgodnie z wolą Bożą ludzie powinni szczególnie czcić Syna, który dla ich zbawienia stał się Synem Człowieczym. Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce [J 3,35]. To On nas usprawiedliwia i jest ustanowiony naszym Sędzią. Bo i Ojciec nikogo nie sądzi, lecz wszelki sąd przekazał Synowi, aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał [J 5,22-23]. Pismo Święte w Liście do Kolosan tak oto mówi o Jezusie Chrystusie: On jest obrazem niewidzialnego Boga, praprzyczyną wszelkiego stworzenia, ponieważ w Nim zostało stworzone wszystko - w niebie i na ziemi, to, co widzialne i niewidzialne, trony oraz rządy, zwierzchności i władze; wszystko zaistniało przez Niego i dla Niego [Kol 1,15-16]. Czy można jaśniej to wyrazić? Prawdziwe nawrócenie do Boga wiąże się z zaprzestaniem traktowania Go instrumentalnie i skupieniu się na oddawaniu Bogu należnej Mu chwały i czci. 

Przysłuchując się rozmaitym wystąpieniom współczesnych mówców chrześcijańskich, ze zdumieniem zauważam, że niektórzy z nich działanie Boże przypisują głównie Jego trosce o dobro człowieka. Głoszą oni, że jakoby Bóg gotów jest wszystko uczynić ze względu na nas. Z ich przemówień wynika, że jesteśmy tak ważni, że nawet sam Bóg nie może bez nas się obejść. Malują obraz Boga jakby niespełnionego w miłości, dopóki Go nie zaprosimy i nie pozwolimy Mu zamieszkać w naszym sercu. Dlaczego tak głoszą? Czy aby nie dlatego, żeby przypodobać się swoim słuchaczom podbudowując ich 'ego'? Czy takie ich kazanie jest zgodne z Biblią?

Kto jest dla kogo? Kto kogo potrzebuje? Bóg jest dla nas, czy my jesteśmy dla Boga? 

09 lutego, 2019

Czy to chrześcijańskie pozdrowienie?

Nie tylko ja to zauważam, że coraz więcej chrześcijan w piątkowy wieczór pozdrawia swoich znajomych popularnym wśród Żydów - "Shabbat Shalom". Życząc "pokoju szabatu" sygnalizują tym samym swoje przywiązanie do narodu wybranego i do soboty, jako ich dnia świętego. Dlaczego podobnego wysypu pozdrowień i życzeń nie obserwuję w przeddzień Niedzieli, przez chrześcijan zwanej też Dniem Pańskim? Przecież to właśnie "pierwszego dnia po sabacie", a nie w sobotę, nasz Pan, Jezus Chrystus powstał z martwych! Przecież pierwsi wyznawcy Jezusa Chrystusa zostawili nam świadectwo, że ku chwale i czci zmartwychwstałego Pana zaczęli się zgromadzać właśnie w niedzielę, a nie w sobotę! A pierwszego dnia po sabacie, gdy się zebraliśmy na łamanie chleba, Paweł, który miał odjechać nazajutrz, przemawiał do nich i przeciągnął mowę aż do północy [Dz 20,7]. Dlaczego wspomniani wyznawcy Chrystusa nie używają znanego z Wczesnego Kościoła - "Marana tha", co znaczy "Pan Przychodzi!", a z taką lubością ślą innym "Szabat Szalom"?

Domyślam się dlaczego niektórzy chrześcijanie przenoszą akcent z niedzieli na sobotę. Jest to wynikiem postępującego procesu judaizacji zborów, o czym pisałem tutaj kilka lat temu, za co odebrałem wówczas spore cięgi. Judaizm pod przykrywką mesjanizmu na tyle już przedostał się do niektórych społeczności chrześcijańskich, że posługa rabina z założoną na głowę chustą modlitewną talith, wieczerze sederowe, czy też cotygodniowe świętowanie szabatu zapalaniem w piątek wieczorem świec szabatowych, modlitwą kidusz i posiłkiem szabatowym - stały się normalną praktyką zborową.  

Gdy w 2014 roku niepokoiłem się zjawiskiem judaizacji naszych środowisk, nie było jeszcze na polskim rynku bardzo interesującej książki autorstwa Barucha Maoza, noszącej polski tytuł "Żydzi Mesjanistyczni", a wydanej niedawno staraniem Wydawnictwa CLC. W swej książce (tytuł oryg. Come, Let Us Reason Together. The Unity of Jews and Gentiles in the Church) Baruch Maoz z dużym znawstwem tematu, dość szczegółowo omawia ten problem, nakreślając kierunek, w którym ruch mesjanistyczny zdąża. Oto jej fragment:

"Wielu przedstawicieli ruchu mesjanistycznego nie podjęło niezbędnych kroków, by upewnić się, czy przyjęcie żydowskich zwyczajów narodowych nie nabierze też charakteru religijnego. Jeden z mych respondentów napisał: "Większość wierzących, którzy przyjmują praktyki żydowskie, czyni tak, gdyż przybliża ich to do Boga, a w praktykach, z których wiele stanowi część wierzeń Żydów ortodoksyjnych, znajdują wielkie bogactwo duchowe". To właśnie sedno sprawy. Jeśli jestem przekonany, że zapalanie kadzidła, modlenie się przed ikoną czy wykonywanie pewnych określonych gestów "przybliża mnie do Boga", to czyż nie powinienem praktykować tych zwyczajów? Jeśli nie, to po co przyjmować zwyczaje rabiniczne czy przestrzegać tych zwyczajów biblijnych będących jedynie cieniami rzeczywistości, którą teraz możemy się cieszyć? Jeśli tak, to czyż w takim razie nie powinniśmy używać ikon, kadzidła i innych akcesoriów religijnych?

Wspomnijmy, jak bardzo w Starym Testamencie Bóg nienawidził wprowadzania zmyślonych sposobów "zbliżania się" do Niego i jak karał naszych przodków z powodu przyjmowania takich środków. Gdy Aaron wprowadził złotego cielca, powiedział: "Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej" (Wj 32:4 BT). Cielec nie był pomyślany w celu odprowadzenia ludzi od Boga, ale miał w zamyśle zbliżyć ich do Niego. Mimo to Boża reakcja na to była tragiczna w swych konsekwencjach. Musimy unikać wprowadzania do naszego uwielbiania Boga czegokolwiek oprócz tego, co On nakazał. Żadna ludzka innowacja nie jest tu dozwolona. Poza tym, skąd możemy wiedzieć, czy ta albo inna praktyka przybliży nas bardziej do Boga? Odczucia mogą nas zwodzić. Jedynym wiarygodnym probierzem prawdy jest Biblia, a Pismo Święte nie nakazuje używania żydowskich zwyczajów kulturowych w celu zbliżania się do Wszechmogącego. 

Bóg ukazał sposób, w jaki możemy się do Niego zbliżyć: skromną wiarę w Mesjasza, modlitwę, zdyscyplinowaną świętość, dojrzałą duchowość wyrażającą się w pełnym miłości posłuszeństwie, szczerość opartą na Słowie Bożym i uznanie zależności od Boga. W ten sposób możemy przybliżyć się do Boga. Całowanie zwoju Tory, obchodzenie święta Purim czy też jedzenie przaśnego chleba nie może przybliżyć nas nawet o milimetr do Tego, który jest ogniem trawiącym. Takie praktyki mogą dostarczyć nam przeżyć emocjonalnych, ale nie wszystkie takie doświadczenia pochodzą od Boga. 

Twierdzenie, że Żydzi wierzący w Chrystusa są zobowiązani przez Boga do przestrzegania nakazów rabinicznych, jest narzędziem w rękach tych, którzy przeciwstawiają się ewangelii, i przyznaje im pewien autorytet religijny, zastrzeżony jednak tylko dla samego Boga. Jedynie Bóg ma prawo wiązać ludzkie sumienia. Nadawanie takiej władzy rabinom oznacza uznanie ich roszczenia do określania treści i zakresu judaizmu. oznacza to akceptowanie ich twierdzenia, że judaizm jako religia i żydowskość jako tożsamość narodowa stanowią nierozerwalna jedność i że ich koncepcja judaizmu jest słuszna. Innymi słowy, oznacza to akceptację odrzucenia przez nich Jezusa. Czy powinniśmy pójść na takie ustępstwo?

Paweł wyraźnie naucza, że mężczyzna, który modli się do Boga z nakrytą głową, "hańbi głowę swoją", to znaczy Mesjasza (12Kor 11:4 BW). Wkładanie nakrycia głowy przez mężczyzn (jarmułki) w czasie wielbienia Boga jest odstępstwem od norm biblijnych. Mesjanistyczna praktyka udzielania Torze nadrzędnej roli wobec innych części Pisma Świętego (co akcentuje się poprzez umieszczanie zwoju Tory w specjalnym sanktuarium, obchodzenie Simchat Tora, całowanie zwoju Tory i temu podobne zwyczaje) stanowi milczącą akceptację norm rabinicznych, co oznacza sprzeciwianie się Biblii (Hebr 8)". (Żydzi Mesjanistyczni, Baruch Maoz, Określenie Granic, str. 178-180). 

Zachęcam do lektury całej książki Barucha Maoza, z krwi i kości Żyda, który jest chrześcijaninem. Wielu moich znajomych zbyt łatwo dało się oczarować judaizmem, co grozi zgubieniem drogi. Niczego i nikogo poza Chrystusem Panem nam nie potrzeba. Cała prawda jest w Jezusie [Ef 4,21]. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

08 lutego, 2019

Ukraińskie zbory w Polsce?

Jako mniejszościowe wspólnoty wyznaniowe mamy w ostatnich latach do czynienia ze stosunkowo dużym napływem do Polski naszych współwyznawców z Ukrainy. Większość z nich osiedla się nad Wisłą z powodów ekonomicznych. Szukają u nas lepszych zarobków i poprawy warunków bytowych dla swoich rodzin. Wielu z nich to gorliwi chrześcijanie. Przybywając z określonymi potrzebami duchowymi i nabytym w ukraińskich zborach doświadczeniem, poszukują w Polsce odpowiedniej dla siebie wspólnoty kościelnej. Nie zawsze jest to łatwe. Barierą bywa nie tylko język, ale też odmienne zwyczaje i różnie rozłożone akcenty w praktykowaniu pobożności. Czy w obliczu tych różnic nie byłoby prościej, aby obcokrajowcy tworzyli sobie odrębne wspólnoty narodowe? Czy  to konieczne, aby – mimo trudności - integrowali się z polskimi zborami? Jak ta sprawa wygląda w świetle Biblii?

W zrozumieniu woli Bożej w tej sprawie pomaga nam organizacja życia narodu izraelskiego jako ludu Bożego. Jak powszechnie wiadomo, po wyprowadzeniu z niewoli egipskiej Bóg zaczął formować swój lud, nadając mu swoje prawa i określając zasady funkcjonowania Izraelitów w Ziemi Obiecanej. Ciekawe, że prawo Boże porusza i omawia też sprawy związane z cudzoziemcami. Gdybyśmy dzisiaj jednym współczesnym słowem chcieli określić wszystkie wskazówki w tym temacie, to musiałoby to być słowo – integracja. Oddajmy głos Pismu Świętemu.

A jeśli zatrzyma się u ciebie cudzoziemiec i będzie chciał obchodzić Paschę Pana, spraw wpierw, żeby wszyscy męscy członkowie jego rodziny zostali obrzezani, i wtedy może brać udział w święcie, i będzie zrównany z tubylcem; lecz żaden nieobrzezany nie będzie z niej spożywał. Jedno prawo obowiązywać będzie tubylca i cudzoziemca, goszczącego wśród was [2Mo 12,48-49]. Nie ma mowy o tworzeniu dla obcokrajowców odrębnych przepisów. Cudzoziemcy pragnący mieszkać pośród Izraelitów musieli się nawrócić i przyjąć ich zasady wiary.
Musieli nie tylko świętować te same co Izrael święta, ale też robić to w taki sam, jak oni, sposób.
Tak na przykład było ze świętem Przaśników. Przez siedem dni nie będzie kwasu w domach waszych; każdy bowiem kto jeść będzie kwaszone, usunięty będzie ze społeczności Izraela, zarówno przybysz jak i tubylec [2Mo 12,19]. Nie inaczej miały się sprawy z przestrzeganiem sabatu. Mieszkający w ziemi Izraela cudzoziemcy nie mogli pracować w dniu, który Izraelici poświęcali Panu. Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twoją pracę, ale siódmego dnia jest sabat Pana, twojego Boga. Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani twoje bydlę, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach, aby odpoczął twój sługa i twoja służebnica tak jak ty [5Mo 5,13-14].

Całkowite dostosowanie się do Izraelitów obowiązywało cudzoziemców również w kwestii pojednania z Bogiem i składania Mu ofiar. A jeżeli zamieszka pośród was cudzoziemiec albo jeżeli ktokolwiek żyje na stałe wśród waszych potomków, a będzie chciał złożyć ofiarę ogniową, woń przyjemną dla Pana, to niech uczyni tak, jak wy czynicie. W ogóle, jednakowy jest przepis dla was i dla cudzoziemca, który u was przebywa. Będzie to przepis wieczny, dla waszych pokoleń przed Panem, zarówno dla was jak i dla cudzoziemca. Jednakowe prawo i jednakowy przepis będzie dla was i dla cudzoziemca, przebywającego u was [4Mo 15,14-16]. Jednym słowem, obcokrajowcy chcący mieszkać w ziemi Izraela musieli przyjąć i praktykować wszystkie zwyczaje ludu Bożego. W przeciwnym razie byli usuwani z Ziemi Obiecanej.

W zamian za tę integrację, Bóg nakazał Izraelitom pełną przychylność względem cudzoziemców.  Jeżeli w waszej ziemi zamieszka z tobą obcy przybysz, nie będziesz go gnębił. Obcy przybysz, który mieszka z wami, niech będzie jako tubylec wpośród was samych; będziesz go miłował jak siebie samego, gdyż i wy byliście obcymi przybyszami w ziemi egipskiej; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym [3Mo 19,33-34].

Czego z powyższych fragmentów Biblii uczymy się na temat miejsca braci i sióstr z Ukrainy w polskim społeczeństwie? Tego, że jeżeli chcą wpośród nas mieszkać, to też powinni nastawić się na pełną integrację z Polakami. Powinni razem z nami się zgromadzać, modlić się, rozważać Słowo Boże i razem z nami służyć tu Bogu. Historia uczy, że powstawanie odrębnych enklaw etnicznych wiązało się albo z jakimś rodzajem poczucia wyższości przybyszów, albo z odrzuceniem ze strony tubylców. Między ludźmi wierzącymi ani o jednym, ani o drugim nie może być mowy.

Miłujemy współwyznawców Chrystusa z Ukrainy. Chcemy, żeby mieszkali i pracowali wpośród nas. Chcemy też, aby dołączali do nas w praktykowaniu pobożności. Integracja z nami jest dużo prostsza i na pewno mniej bolesna, niż w czasach starożytnego Izraela. Wyznajemy wiarę w tego samego Pana, Jezusa Chrystusa. Wystarczy więc trochę dobrej woli, pokory i uznania duchowego autorytetu tutejszych braci. Zapraszamy do polskich zborów!

07 lutego, 2019

Razem z rodziną!



Chyba wszyscy znają biblijną historię o wyjściu Izraelitów z niewoli egipskiej. Stanowi ona dobrą ilustrację Bożego planu zbawienia grzeszników. Egipt w niej symbolizuje świat i życie w niewoli grzechu. Faraon obrazuje szatana, władcę tego świata. Kanaan, do którego mieli iść Izraelici, to obraz Królestwa Bożego. Bóg ogłosił zniewolonym Izraelitom, że ich wyzwoli spod władzy faraona. Ja jestem JHWH. Uwolnię was od ciężarów nałożonych przez Egipcjan, wybawię was z ich niewoli, wykupię was uniesionym ramieniem, za sprawą wielkich sądów. I przyjmę was sobie za lud, będę wam Bogiem i przekonacie się, że Ja, JHWH, jestem waszym Bogiem, który was wyprowadza spod ciężarów nałożonych przez Egipcjan. Wprowadzę was do ziemi, którą przysiągłem dać Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi – dam wam ją na własność, Ja, JHWH [2Mo 6,6-8].

Oczywiście, władca Egiptu absolutnie nie chciał się na to zgodzić. Gdy Bóg zaczął kruszyć jego upór kolejnymi plagami, faraon zaproponował kilka rozwiązań umożliwiających mu zachowanie kontroli nad ludem Bożym. Jedną z jego chytrych prób zatrzymania Izraelitów w Egipcie był pomysł, aby składać Bogu ofiarę na pustyni poszli sami mężczyźni. Chcecie iść? To niech idą mężczyźni! Niech służą PANU, jeśli im zależy! [2Mo 10,11]. Faraon dobrze wiedział, że mężczyźni, choćby nie wiem jak pobożni, wcześniej czy później zatęsknią za swoimi kobietami i dziećmi. Zgadzając się na ich wyjście w osamotnieniu, był pewny, że wkrótce wrócą. A przecież Bóg nie planował Izraelitom żadnego powrotu do Egiptu. Mieli z niego wyjść i nigdy już do niewoli egipskiej nie wracać.

Dlatego też Mojżesz odpowiedział: Pójdziemy z naszą młodzieżą i z naszymi starszymi; pójdziemy z naszymi synami i naszymi córkami; pójdziemy z naszymi owcami i z naszym bydłem, ponieważ będzie to dla nas święto na cześć PANA [2Mo 10,9]. Mądra decyzja Mojżesza uchroniła lud Boży od błędu zadowolenia się połowicznym rozwiązaniem. Służenie Bogu w rozłące nie tylko byłoby na dłuższą metę trudne, ale też byłoby niezgodne z wolą Bożą. Do Kanaanu miał udać się cały lud izraelski, a nie sami mężczyźni. Jednak faraon był nieprzejednany. Trzeba było kolejnych plag i - ostatecznie – śmierci wszystkich pierworodnych Egiptu, aby w końcu ustąpił i wypuścił na wolność wszystkich Izraelitów.

Władca tego świata do dzisiaj używa podobnych sposobów zatrzymywania ludzi w granicach jego wpływów. Wydaje się, że życie dla Boga w pojedynkę jest dużo bardziej praktyczne i efektywne. Wielu współczesnych chrześcijan łatwo daje się nabrać na ten diabelski fortel. Zostawiają w domu współmałżonka, dzieci lub innych domowników i bez nich angażują się w działalność Kościoła. Przecież dzięki temu łatwiej im jest wybrać się w niedzielę na nabożeństwo, włączyć się w działalność misyjną, poświęcić więcej czasu dla Boga itd. Lecz to odczucie  jest bardzo złudne. Gdy nasi bliscy nie są z nami przy Panu, to po jakimś czasie my będziemy znowu z nimi. Pojawią się dziesiątki powodów odciągających nas od społeczności Kościoła i służby Bożej. Uroczystości rodzinne, ich kariera zawodowa lub artystyczna, wypoczynek, opieka nad nimi i temu podobne sprawy wcześniej czy później oddzielą nas od zboru Bożego. Gdy nasi bliscy nie są z nami jedno w Duchu, to też nie rozumieją naszych potrzeb duchowych ani nie uwzględniają naszego rytmu życia dla Boga. A więzy krwi są silne. Miłość do bliskich według ciała robi swoje! Dlatego jest tak ważne, ażeby nasi bliscy razem z nami służyli Bogu.

Pomijając w tym rozważaniu inne próby uniemożliwiania nam pełnej dyspozycyjności w życiu dla Boga, chcę mocno podkreślić szkodliwość diabelskiego pomysłu pracy dla Pana w pojedynkę. W imię Boże apeluję, abyśmy w głębi serca nigdy nie zgadzali się na to, żebyśmy mieli służyć Bogu bez zaangażowania w to naszych najbliższych.  Ja i mój dom będziemy służyli Panu [Joz 24,15] – powiedział Jozue, następca Mojżesza. Korneliusz był człowiekiem pobożnym i bogobojnym, zarówno on sam, jak i cały jego dom [Dz 10,2]. Stróż więzienny w Filippi wraz z całym domem cieszył się, że uwierzył Bogu [Dz 16,34]. Tymczasem uwierzył Panu Kryspus, przełożony synagogi – on sam i cały jego dom [Dz 18,8]. Jeśli jesteśmy singlami, to możemy swobodnie poświęcić się Panu ze wszystkim, co posiadamy. Wtedy omija nas zadanie osiągania w tym jedności z naszymi domownikami. Co innego, gdy mieszkamy razem z rodziną. Zawierając związek małżeński, żyjąc pod jednym dachem z rodzicami, wychowując dzieci itd., róbmy wszystko, aby codziennie żyć dla Boga razem z naszymi najbliższymi.

Zadanie nie jest łatwe. Wiara w Jezusa Chrystusa oddziela nas od niewierzących, nawet jeśli żyjemy z nimi pod jednym dachem. Nie mniemajcie, że przyszedłem, przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jej matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien [Mt 10,34-37]. Trzeba nam z wielką determinacją starać się naszych domowników pozyskać dla Chrystusa. Czasem uzyskanie z najbliższymi według ciała jedności w życiu dla Pana okazuje się - niestety - niemożliwe.

Tym bardziej trzeba więc doceniać i utrzymywać jedność chrześcijańskiej rodziny. Żony, bądźcie uległe mężom swoim jak Panu [Ef 5,22]. Mężowie, miłujcie żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,25-27].  Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna [Ef 6,1]. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana [Ef 6,4]. Wspólne życie dla Pana całej rodziny to wielka wartość! Jakże to przykre, gdy któryś z domowników zaczyna się z tego wyłamywać.

Trwajmy we wspólnocie. Zwłaszcza we własnej rodzinie baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju [Hbr 10,24-25]. Udając się na nabożeństwo jedźmy tam razem z dziećmi. Wpajajmy im dobry zwyczaj uczestnictwa we wszystkich nabożeństwach i spotkaniach zboru. Nie spóźniajmy się, bo zgromadzenie ludu Bożego to święta rzecz od pierwszej minuty jego trwania. W trakcie zgromadzenia ludu Bożego całkowicie się w nie angażujmy. Bądźmy dla swoich dzieci wzorem we wspólnym śpiewaniu, modlitwie, uważnym słuchaniu Słowa Bożego, ofiarowaniu pieniędzy na potrzeby zboru i w zachowaniu po zakończeniu nabożeństwa. Pamiętajmy, że nasze dzieci jadą z nami przede wszystkim na wspólne nabożeństwo zboru, a nie jedynie na zajęcia szkółki niedzielnej. Gdy rozpoczyna się zgromadzenie, trzymajmy je przy sobie w sali nabożeństw. Niech razem z nami je przeżywają. Niech widzą i słyszą, jak ich mama i tata razem z innymi śpiewają i modlą się do Boga. Gdy dorosną, będą postępować podobnie.

Udział w nabożeństwie to niewielka część życia chrześcijańskiego. Bądźmy dobrym przykładem życia z Bogiem dla swoich domowników w każdych okolicznościach. Dbajmy przy tym o szczerość i wszystko niech się u nas dzieje w miłości. Ufajmy, że Bóg okaże nam łaskę i nie tylko tu na ziemi będziemy Mu służyć z naszymi synami i córkami, z naszą młodzieżą i z naszymi starszymi. Będziemy razem ze swoją rodziną w Królestwie Bożym!  Amen.