30 kwietnia, 2017

Odszukać i ocalić!

Niezrozumiała i zaskakująca to scena, gdy w sielankową scenerię miasta wdziera się nagle i ujawnia jakaś walka, strzelanina, ucieczka, pogoń, aresztowanie lub akt terroryzmu. O czym to świadczy? O tym, że gdzieś obok nas dzieją się rzeczy, z których ludzie nie zdają sobie sprawy. Ktoś na kogoś poluje, chce skrzywdzić, zemścić się, okraść, porwać, nastraszyć. W takich sytuacjach nie zawsze wiadomo, kto jest zły, a kto dobry? Kogo ratować, komu pomagać, a komu próbować się przeciwstawić?  Orientują się w tym tylko te osoby, które bezpośrednio w sprawę są zaangażowani.

Zaczynam od takiego właśnie obrazu, bowiem dobrze ilustruje on rozmaite sytuacje, z którymi, jako chrześcijanie, mamy do czynienia w sferze duchowej. Otóż, w łatwo dostrzegalną rzeczywistość fizyczną wplata się i ma miejsce akcja duchowa, dostrzegalna i zrozumiała jedynie dla nielicznych. Jako ludzie wrażliwi na ludzkie potrzeby, gotowi podawać rękę pomocy, nie zawsze mamy w tym pełne rozeznanie. Normalnie, wręcz podświadomie, rodzi się w nas współczucie i chęć ratunku na widok osoby chorej, ubogiej, porwanej, bitej lub sędziwej. Tymczasem ratunku potrzebują też ludzie, o których w pierwszym odczuciu tak nie myślimy. Dla przykładu, przyjrzymy się sytuacji człowieka, który nie był ani chory, ani biedny, ani bezrobotny, a jednak potrzebował ocalenia.

Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. W tym czasie pewien bogaty człowiek imieniem Zacheusz, przełożony celników, próbował zobaczyć Jezusa. Chciał on się dowiedzieć, kim Jezus jest, lecz nie mógł, gdyż był niskiego wzrostu i tłum mu Go zasłaniał. Pobiegł więc naprzód i, aby ujrzeć Jezusa, wspiął się na sykomorę rosnącą przy drodze, którą Pan miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i powiedział: Zacheuszu, zejdź prędko, gdyż dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. Zacheusz zszedł więc czym prędzej i z radością przyjął Go u siebie. Zajście to wywołało powszechne niezadowolenie: Poszedł w gościnę do grzesznika – szemrano. Zacheusz natomiast podniósł się i oświadczył wobec Jezusa: Panie, oto połowę mojego majątku przeznaczam dla ubogich, a jeśli na kimś coś wymusiłem, oddaję poczwórnie. Jezus zaś odpowiedział: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, ponieważ i ten człowiek jest synem Abrahama. Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i ocalić to, co zaginęło [Łk  19,1-10].

Ta piękna historia ewangeliczna ukazuje Jezusa jako ratownika dusz. Zadaniem ratownika jest odszukiwanie i ocalanie. Każdy człowiek potencjalnie mógł stać się wówczas obiektem akcji ratunkowej Jezusa. Ewangelia w tym miejscu skupia się jednak na Zacheuszu i odkrywa prawdę o  nim. Okazuje się, że ten bogaty i dobrze ustawiony życiowo człowiek potrzebował zbawienia. Ludzie tego nie dostrzegali. Może nawet myśleli wprost przeciwnie, że to Zacheusz powinien zająć się niesieniem pomocy. Lecz Jezus zauważył, że Zacheusz nosi w sercu ogromną potrzebę. Doszło więc do kontaktu Ratownika z człowiekiem zagubionym. Nastąpiła krótka wymiana słów i już było wiadomo, że Jezus ze swoją propozycją złożoną Zacheuszowi trafił w dziesiątkę!

Jak zareagowali na to ludzie?  Widząc to, wszyscy szemrali. Skąd wzięło się powszechne  niezadowolenie z tego, jak Jezus postąpił z Zacheuszem? Po prostu, ludzie nie zdawali sobie sprawy z tego, co Zacheusz nosi w głębi duszy. Widzieli w nim jedynie bogatego cwaniaka, który dorobił się na ludzkiej krzywdzie. Nie lubili go i nic nie wiedzieli o jego duchowym zagubieniu. Ratownik dusz dostrzega jednak osoby w takim stanie serca w każdym środowisku. I liczy się z tym, że nawet wśród najbliższych spotykać się będzie z niezadowoleniem. Lecz od ludzkich reakcji ważniejsza jest dla niego miłość do grzesznika, którego trzeba uratować.

W czasie gościny Jezusa w domu Zacheusza, w gospodarzu nastąpiły ogromne zmiany. Zacheusz uwierzył w Boga. Został zbawiony. Stał się innym, nowym człowiekiem, co ujawniło się poprzez – niezrozumiałą dla wielu – zmianą jego życiowych postaw. Wielu ubogich w Jerycho z pewnością mogło potem to poświadczyć, że przełożony celników naprawdę się nawrócił. Sam Zacheusz natomiast na własnej skórze przekonał się, że bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać [Dz 20,35].

Biblia mówi, że wszyscy ludzie zgrzeszyli, a każdy kto grzeszy, jest niewolnikiem grzechu. Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie [Jn 8,36]. Ludzie boją się śmierci, a Syn Boży przyszedł, aby wyzwolić wszystkich tych, którzy z powodu lęku przed śmiercią przez całe życie byli w niewoli [Hbr 2,15]. Niesienie ratunku osobom zniewolonym grzechem wymaga od ratowników wyjątkowej wrażliwości i umiejętności. A sługa Pański nie powinien wdawać się w spory, lecz powinien być uprzejmy dla wszystkich, zdolny do nauczania, cierpliwie znoszący przeciwności, napominający z łagodnością krnąbrnych, w nadziei, że Bóg przywiedzie ich kiedyś do upamiętania i do poznania prawdy, i że wyzwolą się z sideł diabła, który ich zmusza do pełnienia swojej woli [2Tm 2,24-26].

Celem tego rozważania jest rozszerzenie duchowego ratownictwa na osoby, które na pierwszy rzut oka tego nie potrzebują. Gdy ktoś jest chory, biedny, maltretowany – to od razu widać, że potrzeba mu ratunku. Jest wszakże wiele osób zgubionych, które tego po sobie nie dają poznać. Idą na wieczne zatracenie w modnych garniturach, uśmiechnięci i uznawani za ludzi sukcesu. Naszym wielkim zadaniem jest odszukanie ich i ocalenie. Bóg powołał zbór, by zgrupować ratowników dusz i używać ich do odszukiwania i ocalania wszystkich grzeszników. Owszem, jak najbardziej trzeba nam ratować przestępców, ludzi uzależnionych itp.  Ale – na Boga! – zacznijmy dostrzegać i ratować także grzeszników, którzy ukryci za parawanem religijności, dobrych uczynków, pozycji społecznej i sporych pieniędzy wydają się żadnej pomocy nie potrzebować.

Wielu z nas Pan odszukał i ocalił. Byliśmy już w ogniu – a On nas wyratował. Jakże Go nie kochać?! Taka refleksja i żarliwa miłość do Zbawiciela przychodzi czasem dopiero po latach. Słyszałem kiedyś opowieść o pięknej, młodej dziewczynie wstydzącej się matki z powodu jej szpetnego wyglądu. Nie chciała jej odwiedzin w szkole, ani wspólnych spacerów. Aż któregoś dnia dowiedziała się, że gdy była niemowlęciem, dom, w którym spała, stanął w płomieniach. Wszystko wskazywało, że nie ma już dla niej ratunku. Lecz jej mama rzuciła się w żywy ogień, odszukała ją i ocaliła. W czasie tej brawurowej akcji, chroniąc w ramionach swoje maleństwo, doznała poparzenia twarzy. W tym tkwił sekret jej złego wyglądu. Od tego momentu mama stała się dla córki kobietą najpiękniejszą na świecie.

O Wybawcy naszych dusz Pismo Święte tak opowiada: Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony.
Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni
[Iz 53,2-5]. Syn Boży – to nasz Ratownik! Jakże można się wstydzić kogoś takiego?! Nie wstydzimy się Jezusa. Kochamy Go!

Codziennie bądźmy świadomi, że w widzialną rzeczywistość wplata się wiele trudno dostrzegalnych akcji o charakterze duchowym. Obok nas ktoś się czegoś boi. Ktoś czegoś pragnie. Ktoś nosi złe zamiary. Ktoś jest w matni ukrytych grzechów. Prośmy Boga o otwarte oczy i uszy na to, co niedostrzegalne gołym okiem. Prośmy o dar rozpoznawania duchów. Uczmy się od Pana Jezusa, apostołów i doświadczonych braci, jak zauważać przypadki wymagające akcji ratowniczej. "Odszukać i ocalić!" – oto zadanie naszego życia. Historia Zacheusza otwiera nam oczy, że ocalenia potrzebują nie tylko ludzie z widocznymi potrzebami. Także tzw. „dobrych” grzeszników trzeba wyrywać z ognia i ratować przed nadchodzącym gniewem Bożym.

I jeszcze jedno.  Prawdziwy ratownik nie zadowala się tym, co już osiągnął. Jesienią ubiegłego roku świat usłyszał historię o Desmondzie Dossie, amerykańskim sanitariuszu, który pod koniec II wojny światowej, po ataku Japończyków samotnie wyniósł z pola walki 75 rannych Amerykanów. U kresu sił fizycznych, sam ranny i potrzebujący pomocy, modlił się: Boże, daj mi siłę uratować jeszcze jednego. Za tę heroiczną postawę z rąk prezydenta Trumana otrzymał Medal Honoru.

Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam [J 5,17] – powiedział Jezus. Nie mógł usiedzieć na jednym miejscu. Muszę i w innych miastach zwiastować dobrą nowinę o Królestwie Bożym, gdyż na to zostałem posłany [Łk 4,43]. Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i ocalić to, co zaginęło. Wzorem Jezusa, ratownik dusz rozgląda się za wciąż nowym człowiekiem, którego należy ratować. Jeżeli zaś ktoś widzi, że sam się w życiu zagubił, to czym prędzej powinien się pomodlić: Chociaż zabłądziłem jak zgubiona owca, odszukaj swego sługę [Ps 119,176]. Wtedy na pewno Bóg pośle do niego któregoś ze swoich ratowników.

Tak, trzeba poświęcić czas na prozaiczne czynności i dobrze pełnić swe życiowe, społeczne i zawodowe role. Trzeba nam być dobrymi dziećmi, współmałżonkami, rodzicami, pracownikami, przyjaciółmi itd. Lecz gdy usłyszymy zadanie: „Odszukać i ocalić” – to już nic nie ma prawa nas zatrzymać! Niczym żołnierze elitarnego oddziału sił specjalnych w imię naszego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa - ruszajmy do  akcji.

21 kwietnia, 2017

Baza ratowników dusz

W dniu dzisiejszym Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku osiąga wiek dwudziestu jeden lat istnienia. Dwadzieścia jeden lat czynnej obecności w mieście; najpierw na Zaspie, potem we Wrzeszczu, w Oliwie, a teraz na Olszynce. W wielu środowiskach taki wiek oznacza dorosłość i zdolność do samodzielnego działania. Ja w wieku 21 lat założyłem rodzinę i wziąłem pełną odpowiedzialność  już nie tylko za swoje osobiste życie. A dwudziestojednoletni zbór? Czy nie czas na zmiany i podjęcie się nowych zadań duchowych? Gdy rozmyślam nad tym i modlę się o nasz zbór, moje myśli grupują się wokół trzech zagadnień, co zarazem określa moją wizję przyszłości Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE.

1. Otaczający nas świat pełen jest zgubionych dusz, które trzeba ratować! To zadanie zostało nakreślone już w chwili powstania pierwszego zboru chrześcijańskiego. Wielu też innymi słowy składał świadectwo i napominał ich, mówiąc: Ratujcie się spośród tego pokolenia przewrotnego [Dz 2,40]. Wyrok na bezbożny świat jest już wydany. Ale teraźniejsze niebo i ziemia mocą tego samego Słowa zachowane są dla ognia i utrzymane na dzień sądu i zagłady bezbożnych ludzi [2Pt 3,7]. Nie zmienia to dobrej nowiny, że Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni [1Tm 2,4] i w celach ratunkowych stosuje rozmaite środki. Gdy zaś jesteśmy sądzeni przez Pana, znaczy to, że nas wychowuje, abyśmy wraz ze światem nie zostali potępieni [1Ko 11,32]. Ponieważ mamy być naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane [Ef 5,1], to w imię Boże trzeba nam ratować ludzkie dusze. Dla jednych, którzy mają wątpliwości, miejcie litość, wyrywając ich z ognia, ratujcie ich [Jd 1,22-23]. Jeżeli jest to dla nas oczywiste, to możemy przejść do punktu drugiego.

2. Każdy z nas indywidualnie i na co dzień jest ratownikiem dusz. Zacznijmy od prostego obrazu. Dlaczego zadziwia nas bohaterstwo żołnierza lub policjanta, który w cywilnym ubraniu  przeciwstawił się przestępcy? Ponieważ zwykliśmy myśleć, że mundurowy poza godzinami pracy jest prywatną osobą i nie ma takiego obowiązku. Podobnie bywa z chrześcijańskim zaangażowaniem w ratowanie dusz. Niektórzy członkowie zboru angażują się w wyjazdy misyjne i różne działania  ewangelizacyjne wspólnoty, ale na co dzień raczej nie żyją takimi sprawami. Oddzielają życie kościelne od życia prywatnego. Tak być nie powinno. Każdemu z nas na stałe została przypisana powinność troski o zbawienie grzeszników. Tak jak lekarz lub ratownik medyczny, obojętnie czy jest w pracy, czy na urlopie daleko od domu, zawsze w razie zagrożenia powinien ratować ludzkie życie, tak i chrześcijanin nigdy nie przestaje być ratownikiem dusz. Wszędzie; w pracy, w szkole, w sąsiedztwie, na wakacjach, w szpitalu, w kościele - zawsze i wszędzie chrześcijanie są aktywnymi ratownikami dusz. To prowadzi nas do punktu trzeciego.

3. Zbór jest bazą ratownictwa duchowego. Każdy ratownik, jakkolwiek indywidualnie zmotywowany i oddany wielkiej sprawie niesienia pomocy, potrzebuje odpowiedniej bazy dla swojej działalności. Zbór jest właśnie taką bazą. Spotykają się w nim ratownicy duchowi, by wymienić się doświadczeniami, podszkolić wzajemnie lub zmotywować jeden drugiego do dalszego wysiłku. Mało tego. Do tej bazy duchowej sprowadzamy ludzi chorych, zranionych, rozczarowanych, osłabionych itd. Opiekujemy się nimi, aby ozdrowieli, stanęli w wierze na własnych nogach i zyskali zdolność do samodzielnego naśladowania Jezusa. Zarówno dla nas samych, jak i dla każdej ratowanej osoby, zbór ma być przyjaznym i bezpiecznym miejscem duchowego wytchnienia, korekty, wzmocnienia i zbudowania.

Właśnie tak postrzegam naszą nową siedzibę i przyszłość zboru. Cały trud adaptacji wozowni na salę nabożeństw, ogrom prac porządkowych na całej posesji, czekający nas remont zabytkowego budynku dworu i ewentualna rekonstrukcja dawnej stajni - to wszystko ma głębszy sens tylko wówczas, jeżeli będzie przez nas traktowane jako tworzenie i utrzymywanie bazy ratownictwa duchowego. Taka jest idea prawdziwego centrum chrześcijańskiego w świeckim otoczeniu. Tworzymy je nie dla rozrywki, zabawy i osobistej satysfakcji, lecz przede wszystkim po to, by mieć narzędzie do ratowania dusz. Siedziba CCNŻ będzie bazą ratownictwa duchowego wszakże tylko na tyle na ile my, członkowie i przyjaciele zboru, na co dzień będziemy w imieniu Pana Jezusa nieść ludziom pomoc duchową i okazywać się faktycznymi ratownikami dusz.

Drodzy Ratownicy! Dwadzieścia jeden lat wspólnoty, licznych akcji i rozmaitych doświadczeń za nami. Wykorzystajmy to wszystko, by jeszcze lepiej służyć Bogu i ludziom. Przywdziewajmy codziennie całą zbroję Bożą i działajmy dla chwały naszego Pana, Jezusa Chrystusa! Błogosławiony ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Łk 12,43].

16 kwietnia, 2017

Trzeba rozgłaszać!

Opowieść mojego wnuka o Zmartwychwstaniu
Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa to najbardziej znaczące wydarzenie wszechczasów! Wszystko, co wydarzyło się przedtem, łącznie z ofiarą Syna Bożego złożoną za grzech świata, nie byłoby ważne i całe późniejsze dzieje chrześcijańskiego życia, przepowiadania i męczeństwa prowadziłyby donikąd, gdyby Jezus nie zmartwychwstał. Zmartwychwstanie Jezusa to fundamentalny dowód na to, że jest On prawdziwym Synem Bożym. Pociąga to za sobą całą naukę o zmartwychwstaniu ludzi i jest dla wierzących źródłem nadziei na życie wieczne. Oto co o ważności zmartwychwstania mówią natchnione Pisma:

Jeśli więc o Chrystusie się głosi, że został wzbudzony z martwych, jak mogą niektórzy z was twierdzić, że nie ma zmartwychwstania? Bo jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie został wzbudzony. A jeśli Chrystus nie został wzbudzony, to daremne jest nasze poselstwo i daremna jest wasza wiara. Okazujemy się też fałszywymi świadkami Boga, bo poświadczyliśmy, że Bóg wzbudził Chrystusa, a tymczasem nie wzbudził, skoro rzeczywiście umarli nie zmartwychwstają. Bo jeśli umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie został wzbudzony. A jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna wasza wiara! Nadal ciążą na was grzechy! Ponadto ci, którzy zasnęli w Chrystusie - poginęli. Jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w tym życiu, to jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej godni pożałowania. Tymczasem Chrystus zmartwychwstał i jest pierwszym zwiastunem zmartwychwstania tych, którzy zasnęli [1Ko 15,12-20].

Wiele lat temu objawiona mi prawda o znaczeniu zmartwychwstania Jezusa przekierowała moje życie. Zrozumiałem, że wszystko, co powiedział Jezus Chrystus również dla mojej przyszłości ma decydujące znaczenie. Nie mogę zignorować żadnego z poleceń, bowiem każde Jego słowo ma obowiązującą moc. On powiedział, że któregoś dnia powróci na ziemię, jako Sędzia. Oto przychodzę  wkrótce. Moja zapłata jest ze Mną. Oddam każdemu zgodnie z jego czynem [Obj 22,12]. Chrystus przyjdzie, aby ustanowić tu Królestwo Boże, któremu nie będzie końca. Biblia mówi: Nastąpi to, gdy z nieba objawi się Pan Jezus. Przyjdzie On z heroldami swej potęgi, w płomieniu ognia, wymierzając karę tym, którzy nie uznali Boga oraz tym, którzy odmawiają posłuszeństwa dobrej nowinie naszego Pana Jezusa. Zostaną oni skazani na wieczną zgubę, z dala od obecności Pana oraz potęgi Jego chwały [2Ts 1,7-9].

Cokolwiek by nie pomyśleli i nie powiedzieli o tym ludzie, tak się na pewno stanie. Na nic się przyda nauka o powszechnej łasce Bożej, głoszona w wielu kościołach, a rozbudzana i popularyzowana przez rozmaitych artystów, że niby ostatecznie Bóg się nad wszystkimi zmiłuje i wszyscy trafią do Nieba. Ręczę i zapewniam, - powiedział Jezus -  kto się nie narodzi na nowo, nie może zobaczyć Królestwa Bożego. [...] Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić [J 3,3-7]. Zmartwychwstanie Jezusa zawiera w sobie to otrzeźwiające przesłanie, że obojętnie kim jesteś i jaką rolę społeczną pełnisz, aby znaleźć się w Królestwie Bożym potrzebujesz osobistego pojednania z Bogiem przez wiarę w Syna Bożego. Jak to zrobić? Czytaj Biblię!

Prawdę o Zmartwychwstaniu Pańskim trzeba rozgłaszać! Tego wydarzenia nie wspomina się tak, jak przypominamy sobie osiągnięcia innych wielkich ludzi. Jezus żyje i powraca! Hołd przy pomnikach wybitnych zmarłych można składać bez osobistego zaangażowania. Zmartwychwstanie uprzytamnia, że oddawanie chwały Jezusowi Chrystusowi domaga się szczerości w słowach i pieśniach każdego z nas oraz konkretnych zmian w osobistym życiu!

Wszelkimi dostępnymi nam środkami przekazujmy wieść o Zmartwychwstaniu Pana! Głośmy tę prawdę nie tylko z kościelnych kazalnic w Święto Zmartwychwstania. Podnośmy poziom świadomości o Zmartwychwstałym w codziennych rozmowach  i na różne sposoby róbmy to w Internecie. Właśnie dlatego piszę ten tekst. Mój wnuczek Jakub przygotował specjalną animację. Ktoś inny napisał lub zaśpiewał piosenkę. Wielu wysłało mądre i przemyślane życzenia Wielkanocne. Wszystko po to, aby nieustannie odświeżać prawdę, że ponieważ On żyje, każdy z nas wkrótce będzie musiał przed Nim stanąć i wytłumaczyć się z tego, co zrobiliśmy z ewangelią Chrystusową.

14 kwietnia, 2017

Jedna, raz na zawsze i dostępna dla wszystkich!

Wcielony Syn Boży - Jezus Chrystus ukrzyżowany owego piątku, w przeddzień szabatu, złożył samego Siebie w ofierze za grzech świata. Wszyscy z powodu grzechu byliśmy na wieki zgubieni. Potrzebowaliśmy zbawiciela. Musiał być prawdziwym człowiekiem żyjącym w ciele i jednocześnie musiał być doskonały. Nikogo takiego wśród naturalnie poczętych i urodzonych ludzi nie było i nie ma. Wymogi doskonałego Baranka Bożego spełnił tylko On.

Jego ofiara jest całkowicie wystarczająca, by zadośćuczynić sprawiedliwości Bożej i pojednać nas z Bogiem. Warunkiem jest osobista wiara, wyrażona skruchą, odwróceniem się od grzechu i uświęconym życiem. Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni [Hbr 10,14].

Nie wszyscy dziś świętują, bo wiara nie jest rzeczą wszystkich [2Ts 3,2]. Tylko nieliczni przez wiarę skorzystali z łaski Bożej i cieszą się zbawieniem z grzechów. Mogliby oczywiście wszyscy, bo Bóg chce, aby wszyscy byli zbawieni. Może dla ciebie właśnie dzisiaj jest ten dzień zbawienia, gdy przeżyjesz prawdziwą pokutę, narodzisz się na nowo i zaczniesz naprawdę żyć na co dzień z Jezusem?  Z takim pragnieniem w sercu dołącz do gromadzącego się w twojej miejscowości zboru ludzi biblijnie wierzących. Wielki Piątek 2017 to dobra data, by rozpocząć nowe życie!

Jezus Chrystus jest godzien tego, abyśmy zatrzymali się dziś w naszym biegu i złożyli Mu hołd wspominając Jego męczeńską śmierć na krzyżu. On jest tego godzien, abyśmy na Jego pamiątkę rozdzielili między sobą chleb i wino w Wieczerzy Pańskiej.

Dziś bardzo ważny dzień dla zbawionych. Spotkajmy się wieczorem. My w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku przy ul. Olszyńskiej 37 zaczynamy o godz. 18:30. Zapraszamy.

Wielki Piątek - Publiczny płacz nad własnym grzchem?


12 kwietnia, 2017

Duchowa ślepota ludu Bożego?

Zastanawiałem się w tych dniach, dlaczego wielu chrześcijan ma tak słabe rozeznanie w sferze duchowej. Trapiłem się, zachodziłem w głowę, pytałem i w świetle Biblii badałem własne serce. Oto trzy biblijne przykłady uświadamiające mi, że moje obserwacje dotyczą zjawiska znanego od zawsze.

1. Misja proroka Ezechiela wpośród ludu Bożego Starego Przymierza, owładniętego buntem przeciwko Bogu i przekorą w stosunku do Słowa Bożego. I rzekł do mnie: Synu człowieczy! Posyłam cię do synów izraelskich, do narodu buntowników, którzy zbuntowali się przeciwko mnie, zarówno oni jak i ich ojcowie odstąpili ode mnie i odstępują aż do dnia dzisiejszego, do synów o zuchwałej twarzy i nieczułym sercu - do nich cię posyłam, a ty mów do nich: Tak mówi Wszechmocny Pan, a oni - czy będą słuchać, czy nie - bo to dom przekory - poznają, że prorok był wśród nich. Ale ty, synu człowieczy, nie bój się ich i nie bój się ich słów, chociaż cię otaczają ciernie i mieszkasz wśród skorpionów; nie bój się ich słów i nie drżyj przed ich obliczem, gdyż to dom przekory! Lecz mów do nich moje słowa - czy będą słuchać, czy nie - gdyż są przekorni [Ez 2,3-7]. Brak wglądu w duchowe sprawy najwyraźniej brało się ze złej postawy ich serc. Synu człowieczy! Mieszkasz pośród domu przekory, który ma oczy, aby widzieć, a jednak nie widzi, ma uszy, aby słyszeć, a jednak nie słyszy, gdyż to dom przekory [Ez 12,2]. Bunt i przekora zaślepiały Izraelitów. Prorokowanie Ezechiela tego nie zmieniło.

2. Wcielenie Syna Bożego i Jego fizyczna obecność wpośród ludu Bożego. I rzekł Jezus: Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepymi. A gdy to usłyszeli ci faryzeusze, którzy z nim byli, rzekli mu: Czy i my ślepi jesteśmy? Rzekł im Jezus: Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście grzechu, a że teraz mówicie: Widzimy, przeto pozostajecie w grzechu [J 9,39-41]. Jezus wykazał Żydom, że ich przekonanie o prawidłowości  widzenia jest błędne i podyktowane duchową pychą. On otwierał oczy pokornym i przez objawienie dawał im wgląd w duchową rzeczywistość. Zadufani w sobie religijni Żydzi pozostawali w zaślepieniu. Syn Boży nie uzdrowił wzroku duchowego wszystkim Żydom.

3. List Jezusa Chrystusa do chrześcijańskiego zboru. Ponieważ mówisz: Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły, radzę ci, abyś nabył u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił i abyś przyodział szaty białe, aby nie wystąpiła na jaw haniebna nagość twoja, oraz maści, by nią namaścić oczy twoje, abyś przejrzał. Wszystkich, których miłuję, karcę i smagam; bądź tedy gorliwy i upamiętaj się [Obj 3,17-19]. Przynależność do społeczności chrześcijańskiej automatycznie nie oznaczała zdolności duchowego rozeznania i prawidłowego oglądu spraw. Pasterz laodycejskiego zboru był pożałowania godnym, zadufanym w sobie, ślepcem. To dlatego Pan Jezus stał na zewnątrz owego zboru i pukał do drzwi.

Już wiem. Zmiana myślenia następuje w wyniku duchowego odrodzenia. Dopiero wówczas człowiek zdolny jest myśleć tak, jak Chrystus. Ponieważ nie wszyscy narodzili się na nowo, zjawisko duchowej  ślepoty będzie obecne w środowiskach chrześcijańskich aż do powrotu Jezusa Chrystusa. Dopiero wtedy ziemia będzie pełna poznania Pana [Iz 11,9].  Trzeba mi spokojnie pogodzić się z tym faktem. Przestaję się martwić, że pomimo jasnego – dla niektórych – objawienia, inni widzą  sprawy zupełnie inaczej. Do mnie należy obowiązek osobistego uniżenia się przed Bogiem i trwanie w pokorze. Trzeba mi też zachować czujność. Rozsiewane przez wroga ziarno duchowej pychy i przekory może wykiełkować i w odrodzonym duchowo człowieku.

Panie, chcę uważnie słuchać tego, co Ty mówisz do mnie i okazywać Ci posłuszeństwo, bez względu na to, co o tym myślą i mówią inni ludzie. Zbadaj mój duchowy wzrok i ulecz go, proszę, jeśli coś widzę inaczej niż Ty. Pomóż mi też w pokorze pogodzić się z tym, że inni nie podzielają mojego punktu widzenia.

07 kwietnia, 2017

Przyjdź, Panie Jezu

Wczytuję się ostatnio w Księgę Izajasza. Włączając telewizor widzę wzrost napięcia na świecie. Kłótnie  polityków w Sejmie  udzielają się obywatelom na ulicy. Nad bliskowschodnimi  "pionkami  w grze" coraz groźniej  pomrukują  światowi gracze. Nawet kręgom chrześcijańskim udziela  się  wszechobecne  zamieszanie i  niepokój. Widzę narastającą samowolę, pewność siebie i pogardę dla tych, którzy z duchem czasu iść nie chcą. Wdychając - chcąc nie chcąc - gęstniejące od złych emocji powietrze,  dziękuję  Bogu za Biblię i z tym większą tęsknotą czytam:

Sądzić On będzie nie według tego, co widoczne dla oczu, rozstrzygać nie według tego, co słyszalne dla uszu – będzie sądził ubogich, kierując się sprawiedliwością, i sprawy skrzywdzonych na ziemi rozstrzygał, powodowany słusznością. Berłem swoich ust będzie smagał ziemię, a tchnienie Jego warg uśmierci bezbożnego. I będzie sprawiedliwość pasem jego bioder, a prawda pasem jego lędźwi. Wtedy wilk usiądzie przy jagnięciu, lampart zaś odpocznie przy koźlęciu. Cielę i lwiątko wyjdą wraz z bydłem na paszę, a wyprowadzać je będzie mały chłopiec. Krowa będzie paść się z niedźwiedzicą, ich młode położą się razem, a lew, niczym byk, będzie karmił się trawą. Niemowlę bawić się będzie nad kryjówką żmii, a dziecko ku norze węża wyciągnie swoją rączkę. Nie będą już krzywdzić ani sobie szkodzić na całej mej świętej górze, gdyż ziemia będzie pełna poznania Pana – jak wód, które okrywają morze. W tym dniu Korzeń Jessaja będzie sztandarem dla ludów! Szukać Go będą narody, a On będzie mieszkał w chwale [Iz 11,3-11]. Oto cel moich marzeń i codziennych dążeń - Królestwo Boże.

Trzeba nam dostać się do tego Królestwa! Biblia ostrzega, że nie każdy do niego wejdzie. Trzeba zrobić wszystko, co trzeba, żeby się w nim znaleźć. Skąd możemy wiedzieć, co trzeba zrobić? Z książki? Z filmu? Ja jestem droga, prawda i żywot - powiedział Pan Jezus. Codziennie rozmawiam z Królem Królestwa Niebios. Znam Go osobiście. To Syn Boży - Jezus Chrystus. Codziennie w Duchu przytulam się do Niego. Już wkrótce Jego Królestwo się objawi. Ono nie jest z tego świata. Wyglądam tej chwili. Wypatruję Jego powrotu.

A Ty?

01 kwietnia, 2017

Wciąż tryskający poświęceniem

Na pierwszy dzień kwietnia zaplanowaliśmy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE wiosenną akcję porządkowania posesji. Po długiej zimie, wielu silnych wiatrach i niedokończonych porządkach jesiennych, pilnie trzeba było na całym terenie posprzątać. Miesiąc temu, ustalając datę akcji, nawet nie wiedzieliśmy, że Bóg obdarzy nas na tę sobotę tak piękną pogodą. Nie wiedzieliśmy też ile osób będzie mogło z nami popracować.

Jako, że pierwszego dnia każdego miesiąca modlimy się wspólnie o zaczynający się miesiąc w naszym zborze, na godzinę 10:00 zwołaliśmy się najpierw na modlitwę, a potem ruszyliśmy do pracy. W akcji sprzątania wzięło udział 35 osób, nie licząc dzieci, które również dzielnie pracowały. Cztery godziny pospolitego ruszenia dały naprawdę imponujące efekty. Pod koniec pracy zjedliśmy na świeżym powietrzu wspólny posiłek przygotowany na miejscu i mieliśmy trochę czasu na rozmowę przy stole.

Jestem bardzo szczęśliwy i zbudowany tak wspaniałym zaangażowaniem braci i sióstr we wspólne dzieło dla chwały naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jedno zawołanie apostolskie przychodziło mi do głowy, gdy patrzyłem na krzątające się w różnych częściach hektarowej działki, osoby. Dlatego, bracia moi, ukochani, bądźcie stali, niewzruszeni, wciąż tryskający poświęceniem w dziele Pana, pewni, że wasz trud nie jest daremny w Panu [1Ko 15,58]. Nie jest prawdą, że każdy chrześcijanin wypala się po jakimś czasie. Miałem dziś przyjemność pracy w towarzystwie  kilkudziesięciu  osób, a u większości z nich taki zapał obserwuję od wielu lat. Brawo!

A ty? Czy masz wewnętrzną potrzebę bycia użytecznym w pracy dla Pana? Czy masz swoje miejsce, swoją rolę w działalności twojej wspólnoty? Czy codziennie, a zwłaszcza w wolne od pracy dni, tryskasz poświęceniem w dziele Pana? Czy raczej w takich chwilach myślisz o wypoczynku i osobistej rozrywce? W każdym zborze jest sporo do zrobienia. Zgłoś się do pastora lub któregoś z przywódców twojej wspólnoty, a z pewnością wskażą ci jakieś zadanie do wykonania dla wspólnego dobra. Tryskając poświęceniem w dziele Pana, wpłyniesz zachęcająco na innych, a i sam  bardzo przy tym skorzystasz :)