14 lutego, 2020

Pokój wam

Czy znamy uczucie wewnętrznego pokoju, głębokiego pokoju umysłu, kiedy to nasze myśli nie są obciążone żadnymi obawami, wyrzutami sumienia ani strachem przed śmiercią?  Czy na co dzień żyjemy w pokoju polegającym na tym, że jesteśmy wolni od poczucia winy, wstydu, chorobliwych trosk i przytłaczających kłopotów?

W Biblia czytamy, że nie mają pokoju bezbożni – mówi Pan [Iz 48,22]. To prawda. Praprzyczyną niepokoju jest niewiara w Boga i nieposłuszeństwo Słowu Bożemu. Życie bez Boga pełne jest obaw, wrogości, lęku, obojętności, przemocy, niezgody i zamieszania. Żyjąc bezbożnie ludzie obciążają nie tylko swoją duszę ale i ciało. Powszechnie wiadomo, że większość chorób powstaje na podłożu stresu i wewnętrznego niepokoju. Przewrotni nie zaznają pokoju – mówi Jahwe.

Kto chciałby czas ziemskiej pielgrzymki przeżywać w pokoju nie nękany wciąż nowymi obawami ten winien zwrócić się do Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. On powiedział: Pokój zostawiam wam, mój pokój wam daję; daję wam go inaczej niż daje świat. Nie ulegajcie trwodze, nie bójcie się [J 14,27]. Jak bardzo cenny jest to dar wskazuje fakt, że adresaci wszystkich listów apostolskich skierowanych do wczesnochrześcijańskich zborów otrzymali życzenie właśnie pokoju od Jezusa Chrystusa.

Tajemnicą i fundamentem tego pokoju jest pojednanie z Bogiem. Usprawiedliwieni zatem na podstawie wiary, mamy pokój z Bogiem. Stało się to dzięki naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi [Rz 5,1]. Ofiara Syna Bożego jako doskonałego Baranka Bożego gładzi grzech tych, którzy w Niego uwierzyli i na zawsze rozwiązuje problem wiecznego potępienia. Alleluja!

Stałe odczucie pokoju w sercu bierze się z zaufania do Boga i poleganiu na Nim w każdej sprawie. Przestańcie martwić się o cokolwiek. Raczej w każdej sprawie, gdy się modlicie i prosicie, z wdzięcznością przedstawiajcie swoje potrzeby Bogu. A pokój Boży, którego nie ogarnie żaden umysł, będzie w Chrystusie Jezusie strzegł waszych serc oraz myśli [Flp 4,6-7].

Dodajmy też, że ciesząc się pokojem Bożym zyskujemy zdolność do dzielenia się nim z innymi, co potęguje naszą radość. Szczęśliwi niosący pokój, gdyż oni będą nazwani synami Boga [Mt 5,9].

01 lutego, 2020

Abyśmy nie zawrócili...

Pierwsze dni naśladowania Jezusa zdają się być najpiękniejszym okresem życia chrześcijanina. Serce przepełnia miłość do Boga i ludzi i nic nie jest za trudne, bo przecież z Bogiem wszystko jest możliwe. Świeżo upieczony chrześcijanin tak bardzo cieszy się społecznością z braćmi i siostrami w Chrystusie, że w ogóle nie dostrzega w zborze żadnych mankamentów. Jak to możliwe?

Niezwykłą wskazówkę w tym temacie daje mi przeczytany dziś fragment Pisma Świętego. Gdy faraon wypuścił lud, Bóg nie prowadził ludu drogą do ziemi filistyńskiej, choć ta była bliższa. To dlatego - jak powiedział Bóg - aby lud nie żałował, kiedy przyjdzie mu stanąć do bitwy, i nie zawrócił do Egiptu. Skierował więc Bóg swój lud na drogę pustynną wiodąca ku Morzu Czerwonemu, Izraelici zaś wyszli z ziemi egipskiej uzbrojeni [2Mo 13,17-18]. Jak widać, na początkowym etapie wędrówki Izraelitów ku Ziemi Obiecanej Bóg celowo oszczędził im bezpośredniego kontaktu z wrogami. Chociaż od samego początku byli wyposażeni w odpowiednią broń, to jednak zbyt wczesne starcie z przeciwnikiem nie było wskazane.

Przeżyłem to na własnej skórze i teraz przez całe lata mam tę zdumiewającą obserwację, że w początkowym okresie nowo nawrócone osoby przez jakiś czas chodzą w różowych okularach. Jakby w ogóle nie dostrzegają tego, z czym zmagają się starsi stażem chrześcijanie. Jestem przekonany, że to sam Bóg, zanim okrzepniemy w wierze, na jakiś czas zakrywa przed nami różne braki i gorszące postawy innych chrześcijan, abyśmy nabrali hartu ducha i powoli stali się zdolni do samodzielnego naśladowania Pana, niezależnego już od zachowania innych braci i sióstr.

Podobnie jak Izraelitom przy zdobywani Kanaanu, tak i nam przychodzi się potem stanąć oko w oko z różnymi przeciwnikami i stoczyć niejedną walkę duchową. Na początku jednak Bóg nam tego oszczędza, abyśmy nie zawrócili...