27 stycznia, 2024

Strzeżmy się przekory!

Postać biblijnego Ezawa zasłynęła głównie z tego, że za miskę soczewicy lekkomyślnie oddał swemu bratu Jakubowi prawo do błogosławieństwa należnego pierworodnemu synowi. Wiadomo, że potem, gdy chciał otrzymać błogosławieństwo, został odrzucony, nie uzyskał bowiem zmiany swego położenia, chociaż o nią ze łzami zabiegał [Hbr 12,17]. Rozumiejąc i pomijając jego późniejszy gniew na brata, który tak go wykiwał, spodziewałbym się, że Ezaw w głębi serca się zreflektuje i wyciągnie z tego błędu jakieś dobre wnioski na przyszłość. Czy tak się stało? 

Czytając dzisiaj Biblię zwróciłem uwagę na zdumiewającą postawę Ezawa, wyrażoną w dalszych jego krokach. Ezaw zauważył, że Izaak pobłogosławił Jakuba i wyprawił go do Padan-Aram, by stamtąd wziął sobie żonę. Zauważył, że gdy ojciec mu błogosławił, przykazał: Nie bierz sobie żony spośród kobiet kananejskich — i że Jakub posłuchał swego ojca i swojej matki i poszedł do Padan-Aram. Ezaw zauważył też, że jego ojciec Izaak jest niechętny kobietom kananejskim. Udał się zatem do Ismaela i — poza żonami, z którymi już był związany — pojął sobie jeszcze Machalat, córkę Ismaela, syna Abrahama, a siostrę Nebajota [1Mo 28,6-9].

Ezaw - po tym, jak popełnił kardynalny błąd zbyt luzackiego podejścia do prawa pierworództwa - niestety nie opamiętał się ani się nie ukorzył. Popłakał się ze złości na brata i z powodu nieporadności sędziwego ojca, który nie potrafił już się połapać w tym, że udziela błogosławieństwa nie temu synowi, którego ma na myśli, lecz nie okazał żadnej skruchy. Wprost przeciwnie, zawziął się w sobie i zaczął postępować na przekór, chcąc swoją frustracją obciążyć i zranić ojca. Mógłby przecież wyznać Bogu oraz Izaakowi swą lekkomyślność i przeprosić, że się tak nieodpowiedzialnie zachował. Bóg z pewnością by mu przebaczył. Ezaw jednak przekornie postanowił brnąć dalej w złą stronę.

Czy dziwię się Ezawowi? Nie on jeden zaplątał się w pułapkę własnej dumy i przekory. Ze smutkiem obserwuję i dzisiaj tę ludzką przypadłość, że niektórzy chrześcijanie nie potrafią przyznać się do błędu. Zamiast ukorzyć się, uznać swój grzech i kogo trzeba poprosić o wybaczenie, idą w zaparte i popełniają kolejne grzechy. Przekora to poważna choroba duszy. Niczego nie rozwiązuje. Niczego nie ułatwia. Za to nie tylko pogrąża własną duszę w goryczy i zawziętości ale - na domiar złego - rani też innych ludzi. 

Niech postępowanie Ezawa nas otrzeźwi. Przekora to bardzo zły doradca. Jej podłożem jest hardość ludzkiego ducha, a Bóg się pysznym przeciwstawia, lecz pokornych darzy łaską [1Pt 5,5].

18 stycznia, 2024

Co nam daje pamięć o początku?

Mądrość ludowa zdaje się głosić, że nie jest ważne to, jak się coś zaczyna ale to, jak się kończy. Czy aby na pewno? Przecież koniec w ogromnym stopniu uzależniony jest od początku. Jeżeli początek został naznaczony błędem, to ów błąd wpływa na jakość całości i może przesądzić o efekcie końcowym. Początek jest bardzo ważny i dlatego powinien być prawidłowy. Źle zaczęte sprawy nie chcą dobrze się skończyć. Szkoda więc czasu i wysiłku na kontynuowanie czegoś wadliwego i niepewnego. Po uświadomieniu sobie błędu popełnionego przy starcie, najlepiej jest zawrócić i dobrze zacząć od początku.

Posiłkując się obrazem z dziedziny budownictwa, apostoł Paweł podkreślił znaczenie prawidłowego początku w wierze. Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako mądry budowniczy założyłem fundament, a inny na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na nim buduje. Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus [1Ko 3,10-11]. Oczywiste, że nawet na najlepszym fundamencie można wybudować byle jaką budowlę. Nie można wszakże wznieść trwałej i pokaźnej budowli na byle jakim i źle założonym fundamencie. Dlatego początek budowy jest bardzo poważnie traktowany przez budowniczych, którzy chcą swój trud uwieńczyć pełnym sukcesem.

Chrześcijaństwo to wiara w Jezusa Chrystusa. Początkiem tej wiary jest opamiętanie z grzechów, szczere nawrócenie się do Boga oraz podporządkowanie się nauce Syna Bożego i Jego apostołów. Bez tak rozumianego początku nie można mówić o prawdziwym chrześcijaństwie. Biblia wyraźnie określa jaki musi być początek, abyśmy zostali zbawieni. Chrześcijanie powinni wciąż na nowo wracać sercem i myślami do tego jedynego źródła wiary. List ten, umiłowani, jest już drugim listem, który do was piszę, a w nich chcę przez przypominanie utrzymać w czujności prawe umysły wasze, abyście pamiętali na słowa, jakie poprzednio wypowiedzieli święci prorocy, i na przykazanie Pana i Zbawiciela, podane przez apostołów waszych [2Pt 3,1-2].

Z upływem lat coraz lepiej rozumiem apostolską troskę o zachowanie wiary, która raz na zawsze została przekazana świętym [Jd 1,3]. Bombardowany rozmaitymi pociskami Złego, ciągnięty na manowce zwątpienia już dawno stałbym się rozbitkiem w wierze, gdyby nie stosowana przeze mnie taktyka wracania do początku. Odświeżenie sobie w pamięci mojej pierwszej miłości do Jezusa, szczerego zachwytu prawdą o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa Pana i złożonego Mu w akcie chrztu ślubowania – to wciąż na nowo pomaga mojej wierze i stawia mnie na nogi. Podobnie jak w wierności małżeńskiej pomagało mi odświeżanie w sobie świadomości, że Gabrysia, ta młodziutka niegdyś dziewczyna, czterdzieści parę lat temu zaufała mi i oddała swe najpiękniejsze lata, by żyć u mego boku - tak wspomnienie moich początków z Jezusem pomaga mi trwać w Nim i wciąż Mu służyć.

Z narastającą intensywnością jesteśmy kuszeni do bagatelizowania roli swoich początków. Przecież tyle nowego się dzieje! Po co wracać do tego co było, zwłaszcza, że nie wszystko było idealne i wspaniałe. Może lepiej wymazać to z pamięci i żyć dniem dzisiejszym? O, nie! Pismo Święte mocno podkreśla wagę pamiętania o początku naszej wiary. To, co słyszeliście od początku, niech pozostanie w was. Jeżeli pozostanie w was to, co od początku słyszeliście, i wy pozostaniecie w Synu i w Ojcu [1Jn 2,24]. 

Tak. Aby nasz koniec był chwalebny, potrzebujemy brać pod uwagę swój początek i wracać do niego myślami. O tym, jak działa to praktycznie - z Bożą pomocą - porozmawiamy w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w najbliższą niedzielę, 19 stycznia 2024.

07 stycznia, 2024

Prowiant na drogę

Czytając dziś rankiem Pismo Święte, napotkałem na niezwykłą scenę ukazującą Abrahama powracającego po zwycięskiej bitwie. A Melchizedek, król Szalemu, wyniósł chleb i wino. Był on kapłanem Boga Najwyższego. I pobłogosławił Abrama mówiąc: Niech Abram będzie błogosławiony przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi. Niech też będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który wydał twych nieprzyjaciół w twoje ręce [1Mo 14,18-20]. Prostolinijny wniosek jest taki, że chodziło mu o posilenie Abrahama, zmęczonego walką i podróżą. 

Chleb i wino. Jedno i drugie od zawsze symbolizujące życie. Wielokrotnie w Biblii wymieniane razem, tutaj pierwszy raz, w rękach dość tajemniczej postaci kapłana Melchizedeka. Chleb jako podstawowy pokarm dający i podtrzymujący życie. Prowiant na drogę. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj - modlimy się do Ojca w niebie. Powiedział im Jezus: Ja jestem chlebem życia. Kto przychodzi do Mnie, nie będzie łaknął i kto wierzy we Mnie, nigdy nie będzie pragnął [Jn 6,35]. Wino jako podstawowy napój ludzi Południa, stanowiące integralną część większości posiłków. W radości chleb swój spożywaj, z weselem w sercu pij swoje wino [Kzn 9,7].

Jest w Biblii dużo ważniejsza scena z chlebem i winem, z Jezusem w roli głównej. A podczas posiłku, kiedy wielbiąc Boga wziął chleb, połamał go, podał im i rzekł: Bierzcie, to jest moje ciało. I wziął kielich, odmówił modlitwę dziękczynną i podał im. I wszyscy pili z niego. Powiedział im: To jest moja krew Przymierza, która będzie wylana za wielu [Mk 14,22-24]. Chleb i wino w rękach Jezusa nabrały nowej symboliki. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje ciało i pije moją krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Bo moje ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem [Jn 6,53-55].

Dzisiaj pierwsza niedziela miesiąca, a więc nie tylko w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE zwyczajowa pora comiesięcznej Wieczerzy Pańskiej. Podczas nabożeństwa, w imię Jezusa Chrystusa, przygotowani do tego bracia zaproszą wiernych do stołu Pańskiego. Podadzą im chleb i wino. Zjednoczymy się razem we wdzięczności i czci dla naszego Zbawiciela i Pana. Wzmocnimy się w Nim. Czy kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, nie jest udziałem we krwi Chrystusa? Czy chleb, który łamiemy, nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? [1Ko 10,16]. To jest nasz chleb i napój, nasz prowiant życia na dalszą drogę!

02 stycznia, 2024

Serce mi pęka

Ruiny dawnej stajni, na których powstanie dom socjalny.
Odwiedziłem dzisiaj człowieka należącego do Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE, który od paru miesięcy przebywa w tzw. zakładzie opiekuńczo-medycznym. Z racji sędziwego wieku nie jest już w stanie samodzielnie funkcjonować we własnym mieszkaniu, a więc jego dzieci postanowiły umieścić go w ośrodku z całodobową opieką. Leży na łóżku pośrodku sali, otoczony trzema innymi mężczyznami, będącymi mniej więcej w podobnym stanie zdrowia. Minęło parę godzin, a wciąż po tych odwiedzinach jakoś nie mogę się otrząsnąć... 

Przede wszystkim bardzo zasmuciło mnie to, że mój 83 letni brat w Chrystusie na stare lata musi być w takim miejscu. Biblia wyraźnie zobowiązuje dzieci i wnuki do zatroszczenia się o sędziwych członków rodziny. Jeżeli zaś która wdowa ma dzieci lub wnuki, to niech się one najpierw nauczą żyć zbożnie z własnym domem i oddawać rodzicom, co im się należy; to bowiem podoba się Bogu [1Tm 5,4]. Z kontekstu wynika, że w tym poleceniu chodzi o zapewnienie godziwych warunków bytowych matce i ojcu  bądź babci czy dziadkowi. Jakie to musi być przykre, gdy w jesieni życia starsza osoba zostaje wywieziona z własnego mieszkania i pozostawiona pośrodku zupełnie obcych ludzi. 

Dlatego tak ważne jest, aby nasze dzieci i wnuki były wierzące w Jezusa Chrystusa i respektowały naukę apostolską. Bojaźń Boża i posłuszeństwo ewangelii Chrystusowej, nie wspominając już o przykazaniu: Czcij ojca twego i matkę twoją, jak ci rozkazał Pan, twój Bóg [5Mo 5,16], stanowią dla starzejących się ludzi gwarancję miłości i dobrego traktowania ze strony młodego pokolenia. Ze zdwojoną uwagą trzeba nam sobie to przypominać i tego się wzajemnie nauczać. A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego [1Tm 5,8]. 

Dzisiejsze odwiedziny w tym smutnym miejscu na nowo ożywiły we mnie modlitwę i pragnienie stworzenia pokoi dla seniorów w siedzibie naszego zboru na Olszynce. Od dziesięciu lat noszę w sercu to marzenie. W tym celu trzy lata temu przygotowaliśmy projekt koncepcyjny odbudowy budynku dawnej stajni (zarys murów dawnego budynku widoczny na załączonym zdjęciu). Zaplanowaliśmy w nim osiem pokoi dla sędziwych osób, które nie mogą samodzielnie radzić sobie w życiu, i które z różnych względów nie mogą liczyć na opiekę swoich dzieci bądź wnuków. Póki co, z powodu braku życzliwości konserwatora zabytków, sprawa utknęła w martwym punkcie. Wkrótce jednak na nowo podejmę starania w tym kierunku i nie spocznę, dopóki - z Bożą pomocą - nie stworzymy dla naszych samotnych seniorów możliwości dożywania ich lat w dobrze znanym im miejscu i w serdecznej atmosferze chrześcijańskiej wspólnoty.

Bardzo proszę o wsparcie tego projektu w waszych modlitwach.