14 marca, 2024

Czyńmy starania, aby ich nie zabrakło!

Na czas wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej Bóg szczegółowo określił, kto i jak ma się zajmować służbą związaną z Przybytkiem. Poza synami Aarona, którzy sprawowali posługę kapłańską, trzem rodom Lewitów wyznaczono szczegółowe zadania pomocnicze: Kehatyci mieli troszczyć się o święte wyposażenie. Gerszonici o zasłony i okrycia. Meraryci o elementy konstrukcyjne Namiotu Zgromadzenia. Cały zespół liczył łącznie 8580 mężczyzn w wieku 30-50 lat.

Nie od dzisiaj szczególnie porusza mnie instrukcja dotycząca Kehatytów: "A do służby synów Kehata w Namiocie Zgromadzenia  należeć będzie troska o rzeczy najświętsze" [4Mo 4,4]. "I przemówił Pan do Mojżesza i do Aarona tymi słowy: Nie dopuśćcie, by plemię rodowe Kehatytów zostało wytracone spośród Lewitów, a raczej dołóżcie starań, aby utrzymali się przy życiu i nie poginęli" [4Mo 4,17-19]. Bóg polecił szczególną troskę o tych, którzy zajmowali się rzeczami najświętszymi, a więc o kapłanów, wywodzących się z rodu Kehatytów oraz o lewitów z tej samej rodziny, odpowiadających za wyposażenie miejsca świętego i najświętszego.

Powyższe Słowo Boże udziela ważnej wskazówki, mającej swe zastosowanie także w dzisiejszej działalności Kościoła. Powinnością  wszystkich wiernych jest dbałość o braci posługujących w Kościele.  Zazwyczaj skupiamy się na tym, aby nie zabrakło w nim pastorów, kaznodziejów Słowa Bożego i duszpasterzy. Gdy jednak wszyscy pragną być na świeczniku i są nastawieni na zajmowanie się tylko sprawami najważniejszymi, powoli wymiera grono pomocników, od których zależy powodzenie całej posługi Kościoła. Stąd zadaniem przywódców Zboru jest ustawiczna troska o to, aby nigdy nie zabrakło w nim też osób pełniących służbę pomocniczą.

Bracia i Siostry! Módlmy się i czyńmy starania, aby - po pierwsze - nigdy nie zabrakło nam prawdziwych duszpasterzy i kaznodziejów Słowa Bożego. Po drugie - nie pastwmy się widokiem pastora, który sam wszystko przygotowuje i wszystkim sam się zajmuje podczas zgromadzenia. Proponujmy mu pomoc. Zgłaszajmy się do służby pomocniczej, bo - jak wynika ze Słowa Bożego - Bogu zależy na tym, abyśmy i my zawsze w niej byli obecni. A pastorom doradzam: Nie róbcie wszystkiego sami. Zapraszajcie innych do posługi w zborze i doceniajcie ich pomoc. W porę dołóżcie starań, by nie wyginęli wam ludzie chętnie angażujący się w służbę. 

12 marca, 2024

Tylko piętnaście sykli, a jednak...

Chyba każdemu zależy na poczuciu własnej wartości. Przyjemnie jest słyszeć, że jesteśmy dla kogoś cenni i potrzebni. Trudniej przyjmujemy do wiadomości prawdę o zmniejszaniu się naszej użyteczności. Dzisiaj rano przeczytałem w Biblii, że gdybym żył w starożytnym Izraelu, to aktualna wartość mojej osoby wynosiłaby piętnaście sykli srebra. Szacowanie wartości osoby dokonywano na podstawie jego wydajności jako siły roboczej, zależnej od wieku i płci. Jeśli będzie to ktoś od sześćdziesiątego roku życia wzwyż, to za mężczyznę twoja wycena wyniesie piętnaście sykli, a za kobietę dziesięć sykli [3Mo 27,7]. Wagowo to zaledwie 165 g, co w przeliczeniu na dzisiejszą cenę srebra daje kwotę 540 zł. Równie słabo wypada moja wartość w ujęciu monetarnym. Przyjmując, że przeciętnie za roboczodniówkę w czasach biblijnych płacono denara, a na jednego sykla składały się 2 denary, rozumiem, że - wg wspomnianej wyceny kapłańskiej - znaczę mniej więcej tyle, co przeciętne wynagrodzenie za trzydzieści dni pracy. Dodajmy, że zaledwie pięć lat temu ten sam fragment Pisma mówił mi, że moja wartość wynosi aż 50 sykli!

 Gdybym w dzisiejszym czytaniu Biblii ograniczył się do przeczytania ostatniego rozdziału Księgi Kapłańskiej - biorąc też pod uwagę ponurą dziś pogodę - mógłbym się podłamać z powodu tak znaczącego spadku mojej wartości. Na szczęście chronologiczny plan czytania Biblii przeniósł mnie do Księgi Psalmów, gdzie przeczytałem: W Tobie pokładam ufność od najmłodszych lat. Na Ciebie byłem zdany już od urodzenia. (...) Nie odrzucaj mnie w czasie starości, nie opuszczaj, gdy wyczerpią się me siły [Ps 71,5b-9]. Spadek mojej wartości jako zwyczajnego człowieka nie oznacza dla mnie samotności i liczenia na własne siły. Bóg przecież obiecał: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę [Hbr 13,5].

Świadomość spadku mojej doczesnej wartości, słabnące siły i zmniejszająca się użyteczność społeczna ma swoją dobrą stronę. Po pierwsze, wpływa mobilizująco na młodsze pokolenie, bez czego trudno byłoby zachować ciągłość służby duchowej i prawidłowość funkcjonowania lokalnej wspólnoty Kościoła. Cieszę się widząc, jak mój syn wraz z całym gronem młodszych ode mnie braci i sióstr, włączają się w pracę na rzecz Królestwa Bożego i przejmują odpowiedzialność za Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE. Już teraz widać to gołym okiem, że nasz zbór to społeczność wielopokoleniowa, której dalsze funkcjonowanie nie stanie pod znakiem zapytania z chwilą odejścia jej założycieli. Tej radości doznaję coraz pełniej.

Z drugiej strony, moje wylądowanie w sektorze z wartością piętnastu sykli, stopniowo przenosi mnie myślami do miejsca mojego przeznaczenia i pomaga mi w przygotowaniach do spotkania z moim Zbawicielem i Panem, Jezusem Chrystusem. Im więcej rozmyślam o niebie, tym mniej jestem przywiązany do ziemi. Im więcej skupiam się na atmosferze, chwale i całej charakterystyce Królestwa Bożego, tym bardziej pragnę być już tam, a nie tutaj. Coraz częściej ekscytuję się myślą, że pewnego dnia wprawdzie zgrzytnie nieco hamulec mojego pociągu życia, lecz jednocześnie otworzą się drzwi i wyjdę na rajski peron, kończąc ziemską podróż. Alleluja!

08 marca, 2024

Czy to mądry pomysł?

Biblijny król Salomon zasłynął z nadzwyczajnej mądrości. Chyba wszyscy o tym wiedzą. Otrzymał od Boga ten dar w dniach, gdy przejmował po swoim ojcu, Dawidzie, rozkwitające królestwo Izraela. Wkrótce zyskał - nie tylko we własnym narodzie - wielkie uznanie. Oto fragment Pisma Świętego, który jednoznacznie o tym świadczy:

Gdy więc królowa Saby przekonała się o całej mądrości Salomona, obejrzała pałac, który zbudował, posmakowała potraw przy jego stole, zapoznała się z gronem jego podwładnych, przyjrzała się sprawności i ubiorom jego służby, strojom jego podczaszych, wzięła udział w ofierze całopalnej, którą złożył w świątyni PANA, nie mogła wyjść z podziwu! W końcu powiedziała do króla: Prawdą były te wieści, które usłyszałam u siebie, o twoich wypowiedziach i o twojej mądrości. Nie wierzyłam jednak tym wieściom, dopóki nie przybyłam i na własne oczy nie zobaczyłam tego wszystkiego. Nie powiedziano mi nawet połowy tego, co tutaj widzę! Jesteś o wiele mądrzejszy, niż głoszą o tobie wieści! Jakże szczęśliwi są twoi poddani, jakże szczęśliwi są ci twoi słudzy, którzy wciąż stają przed tobą i mogą słuchać twojej mądrości! Niech będzie błogosławiony PAN, twój Bóg, który cię sobie upodobał i posadził na swoim tronie, jako króla panującego w imieniu PANA, swojego Boga. To dzięki miłości Boga do Izraela, aby na wieki utwierdzić ten kraj, On ustanowił cię królem, abyś stosował prawo i sprawiedliwość [2Krn 9,3-8].

Salomon, pomimo tak wielkiej mądrości, popełnił jednak błąd. Zaczął podążać za swoimi spojrzeniami. Czegokolwiek zapragnęły moje oczy, pozwalałem im oglądać z bliska. Nie odmawiałem sobie najmniejszej radości! [Kzn 2,10]. Domy, winnice, ogrody i parki, sady, stawy, rozmaite zwierzęta, stajnie pełne koni, ogromna ilość kosztownych dzieł sztuki i rozkosz synów ludzkich - kobiety i kochanki [Kzn 2,8]. Ustanowiony przez Boga po to, by stosować prawo i sprawiedliwość, z czasem przestał się przejmować Jego wskazówkami. Zatracił się w swoich wciąż nowych pragnieniach. Poniewczasie zrozumiał, że pożądliwość oczu nie ma granic. Świat umarłych jest nienasycony — i nienasycone są oczy człowieka [Prz 27,20]. 

Codziennie, zwłaszcza w obecnych czasach, wzrok nasz wielokrotnie pada na to, co wygląda dla nas bardzo atrakcyjnie i pociągająco. Oczywiście, w samym spojrzeniu nie musi od razu być coś złego. Problem pojawia się wówczas, gdy to, na co patrzymy, rozbudza naszą wyobraźnię i staje się obiektem naszych niezdrowych pragnień. W takim przypadku ujawnia się choroba naszego serca. Źródłem pokus człowieka są jego własne żądze. To one go pociągają i nęcą [Jk 1,14] - objaśnia Biblia. Niezależnie więc od tego, czy nasze serce już jest mocno zainfekowane, czy też dopiero zaczyna się zanieczyszczać, trzeba czym prędzej zawołać: Czyste serce stwórz we mnie, o Boże, prawość ducha odnów w moim wnętrzu [Ps 51,10]. 

Oczy Salomona nie od początku rządziły jego życiem. W pierwszych latach swego królowania postępował jak trzeba. Gdy jednak zaprzestał swym oczom odmawiać czegokolwiek, czego tylko zapragnęły, powoli jego serce zaczęło odwracać się od Boga. Dobrze znał przykazanie obowiązujące króla: Niech jednak król nie gromadzi zbyt wiele koni, niech nie kieruje ludu z powrotem do Egiptu, by rozbudować konnicę, ponieważ PAN powiedział: Nie wkraczaj już więcej na tę drogę. Niech też nie poślubia sobie wielu żon, by jego serce nie popadło w odstępstwo, a także niech nie gromadzi zbyt wiele srebra i złota [5Mo 17,16-17]. Czy wytrwał w posłuszeństwie Słowu Bożemu? Kto czyta Biblię, ten wie, że z czasem Salomon złamał wszystkie te przykazania i to na wielką skalę.

Nie jest to mądry pomysł, aby na to, co wpadnie nam w oko, przekierowywać swoje życie. Nauka apostolska brzmi jednoznacznie. Nie kochajcie świata ani tego, co go napędza. Kto darzy miłością świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo to wszystko, co steruje światem: żądze ciała, żądze oczu oraz pycha życia, nie pochodzi od Ojca. To należy do świata. Świat natomiast przemija, a wraz z nim jego żądze. Ten zaś, kto pełni wolę Boga, trwa na wieki [1Jn 2,15-17].

01 marca, 2024

Czapki z głów!

Dlaczego czapki z głów? Najogólniej dlatego, że w kulturze Zachodu zdejmowanie nakrycia głowy wynika z savoir vivre, tzn. sztuki dobrej maniery. Mężczyzna powinien zdjąć czapkę w pomieszczeniu, w trakcie oficjalnych uroczystości, podczas odgrywania hymnu państwowego, w kościele oraz podczas pogrzebu. Dżentelmen zdejmuje czapkę, gdy jest przedstawiany drugiej osobie – a już na pewno, osobie starszej. Przede wszystkim, każdy bez względu na płeć i wiek, powinien odłożyć nakrycie głowy w trakcie posiłku. To prosta zasada dobrego wychowania, praktykowana w większości domów. 

Czapki z głów! - mówimy, gdy chcemy wobec kogoś wyrazić wielki szacunek i podziw - poucza słownik języka polskiego. O, tak! Zdjęcie nakrycia głowy ma w tym swoją wymowę. Nie do pomyślenia jest nie zdjąć czapki przed wejściem do gabinetu ważnej dla nas osobistości. Tym bardziej pamiętamy o tym, gdy wchodzimy do domu Bożego! Zdjęcie czapki w zgromadzeniu chrześcijańskim wynika ze zrozumienia, że przychodząc do domu modlitwy, stajemy przed Synem Bożym, Jezusem Chrystusem! Przecież każde nabożeństwo odbywa się przy obecności Chrystusa Pana i ku Jego czci! Żadne ludzkie maniery, artystyczny image, a tym bardziej chęć łamania stereotypów, nie mają prawa tu zagórować nad zwyczajowym okazaniem respektu i czci dla Boga. Poprzez zdjęcie czapki również.

Nauka apostolska przedstawia mężczyznom też inny argument przemawiający za zdjęciem przez nich nakrycia głowy w kościele. Każdy mężczyzna, który się modli albo prorokuje z nakrytą głową, hańbi głowę swoją [1Ko 11,4]. Mężczyzna bowiem nie powinien nakrywać głowy, gdyż jest obrazem i odbiciem chwały Bożej [1Ko 11,7]. Czy można to jednoznaczniej powiedzieć? Jakie - wobec tych natchnionych słów - argumenty może mieć chrześcijanin, który w kapeluszu bądź czapce bierze udział w uwielbianiu Boga podczas nabożeństwa, a nawet je prowadzi?! Wyluzowany muzyk z czapką na głowie w trakcie uwielbiania Boga w kościele, to zaledwie "czubek góry lodowej", to tylko mały symptom wywrotowej, żeby nie powiedzieć perwersyjnej, działalności niektórych społeczności, wypaczającej biblijny charakter zgromadzenia świętych. 

Wielkim problemem współczesnego chrześcijaństwa staje się samowola, nieposłuszeństwo Słowu Bożemu, a przy tym dziwaczne przekonanie, że przyjmując luzacką postawę i lekceważąc dotychczasowe zwyczaje chrześcijańskie, można podobać się Bogu. Syn czci ojca, a sługa swego pana. Więc jeśli Ja jestem Ojcem, to gdzie jest dla Mnie cześć? I jeśli Ja jestem Panem, to gdzie lęk przede Mną? PAN Zastępów mówi to do was, kapłani, lekceważący me imię! [Ml 1,6]. Kościół Boży jest i ma pozostać święty. Czy nie wiecie, że jesteście przybytkiem Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś niszczy przybytek Boga, tego zniszczy Bóg, gdyż przybytek Boga jest święty, a wy właśnie nim jesteście [1Ko 3,16-17].

Społeczność chrześcijan w Koryncie wymagała wielu ostrych napomnień, ale wciąż była przybytkiem Boga. A czy o niektórych współczesnych społecznościach można jeszcze mówić, że są Kościołem Jezusa Chrystusa? 

29 lutego, 2024

Poczuj się znów serdecznie kochany

Na użytek tego rozważania spróbuj wspomnieć sobie jakąś piękną chwilę, gdy czułeś się naprawdę kochany. OK? Chciałbyś dzisiaj tak się znowu poczuć? Oto fragment biblijnego proroctwa, świadczącego, że jest to możliwe.

Uleczę ich odstępstwo, pokocham z całą chęcią, gdyż odwrócił się od nich mój gniew. Będę dla Izraela jak rosa, rozkwitnie jak lilia i zapuści korzenie jak Liban. Strzelą jego gałązki i będzie dorodny jak oliwka, a swoją woń wyda jak Liban. W Jego cień wrócą mieszkańcy, zaczną uprawiać zboże, zakwitną jak winorośl, będą sławni jak wino Libanu. Efraimie! Cóż mi do bóstw?! Ja upokorzyłem i Ja go doglądnę! Ja jestem jak cyprys zielony, swój owoc masz dzięki Mnie. Kto mądry, niech to zrozumie, kto rozumny, niech pozna; gdyż drogi PANA są proste — i chodzą nimi sprawiedliwi, a niegodziwi upadają na nich [Oz 14,4-9].

Nauka apostolska poucza, że historia biblijnego Izraela to dla chrześcijan wielka lekcja! Cokolwiek bowiem przedtem napisano, dla naszego pouczenia napisano, abyśmy przez cierpliwość i przez pociechę z Pism nadzieję mieli [Rz 15,4]. To znaczy, że zarówno z tego, co już spotkało Izraela jak i z tego, co temu narodowi zostało zapowiedziane, z wszystkiego możemy czerpać naukę i pociechę.

Bóg przez proroka Ozeasza odkrył swoje zamiary względem Efraima tzn. Izraela. W różnych przekładach Biblii czytamy: Uleczę ich odstępstwo. Uleczę was z waszej niewierności. Pokocham z całą chęcią. Miłować będę serdecznie. Odwrócił się od nich mój gniew. Zapalczywość moja odwraca się od nich. Pragnę was uleczyć z waszej niewierności i chcę was znów umiłować doskonałą miłością, bo gniew mój od Izraela już odszedł. I znów się stanę dla Izraela jak rosa, żeby zakwitł na nowo jak lilia wspaniała i korzenie zapuścił jak potężna topola.

Bóg zapowiedział, że po latach koniecznej korekty nadchodzi dla Izraela czas łaski. Jak Bóg objawiać będzie swą łaskę względem narodu wybranego? Stanę się dla Izraela jak rosa, żeby zakwitł na nowo jak lilia wspaniała i korzenie zapuścił jak potężna topola. Rosa – to dla roślin w Izraelu  przez całe lato źródło wilgoci. Lilia symbolizuje wybranie, czystość i chwałę. Korzenie topoli to mocno rozbudowany system z korzeniami bocznymi rosnącymi przy powierzchni gleby tak szeroko, że jedno drzewo może objąć odrostami korzeniowymi powierzchnię blisko 0,25 ha. Dzięki temu topola może się oprzeć wszelkim burzom. Życie Izraela znowu będzie błogosławione przez Boga! I znów się mu rozrosną potężne konary, stanie się rozłożysty jak drzewo oliwne i pachnieć będzie wonnością Libanu. I w cieniu moim znowu będą mieszkać, zboża znów uprawiać i sadzić winne szczepy, z których wino będzie tak wspaniałe jak wino z Libanu.

Co na to Efraim? Jak powinien zareagować na taką zapowiedź? Niech jak najszybciej da sobie spokój z szukaniem spełnienia poza Bogiem. Cóż Efraimowi jeszcze po bożkach? Ja jestem jak cyprys zielony. Cyprys z uwagi na trwałość drewna symbolizuje wierność. Bóg w ten sposób dał wyraz swej niezmiennej wierności wobec narodu wybranego. Niech Izrael ma na uwadze to, że owocne życie ma dzięki Bogu. Twój owoc bierze się ze Mnie. To proroctwo jest dla nich wielką zachętą do tego, by powrócić na proste ścieżki PANA! Co jeszcze ma wspólnego z bożkami Efraim? Tak, Ja go wysłucham i wejrzę na niego! Jestem jak cyprys zielony, owoc obfity znaleźć na Mnie można. Niech mądry zechce te słowa zrozumieć, niech się zastanowi nad nimi rozsądny. Proste są bowiem drogi Pańskie i sprawiedliwi kroczą nimi śmiało, a grzesznicy upadają na nich.

Czytelnicy Biblii dobrze wiedzą, że zachowanie Izraela względem Boga w Księdze Ozeasza zostało wcześniej zainscenizowane i zobrazowane ślubem proroka z nierządnicą oraz jego miłością do kobiety zakochanej w kimś innym. Na tle tego obrazu Bóg ukazał swą wspaniałomyślność względem Izraela! Chociaż naród wybrany okazał taką niewierność i brak miłości, Bóg niezmiennie kocha i pozostaje wierny swoim obietnicom! Nadchodzi czas, gdy Izrael znowu zakwitnie jak lilia!

Uwaga! To, czego uczymy się z historii Izraela na przestrzeni wieków, możliwe jest do zastosowania także w naszym życiu. Tak więc, w ramach tej lekcji uczymy się od Boga wielkiej wspaniałomyślności wobec naszych bliźnich. Żeby okazać im miłość i przebaczenie, aby poczuli się znowu kochani! Żeby uwierzyć i przyjąć miłość naszych bliźnich i znowu cieszyć się ich miłością!

Nade wszystko zaś, rozważane tu Słowo Boże daje nadzieję dla każdego z nas i to bez względu na stopień naszej niewierności. Nieważne, jak zeszliśmy z drogi i jak daleko jesteśmy. Nieważne, co mówią o nas ludzie. Ważne – co Bóg myśli o nas. Ważne, że Bóg nas zaprasza! Jak? Przedstawiając zadziwiające przejawy Jego łaski w naszym życiu.

Poi pierwsze, Bóg zapewnia nas o swojej miłości. Daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł [Rz 5,8]. A myśmy poznali i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim [1Jn 4,16]. Po drugie, Bóg w Chrystusie przebacza nam wszystkie nasze grzechy. Was, martwych z powodu upadków i nieobrzezanych we własnej cielesności, razem z Nim ożywił, darując nam wszystkie upadki. On umorzył nasze długi, całą listę niespełnionych zobowiązań [Kol 2,13-14]. I po trzecie, tym, którzy uwierzą w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa, wszystkim słuchającym i przestrzegającym Słowa Bożego, wspaniałomyślny Bóg zapowiada swoje błogosławieństwo!

Skoro On nas kocha, wszystko nam przebaczył, pragnie nas błogosławić – to co nam pozostaje..? Trzeba i warto przyjąć tę miłość! Jak to zrobić? Szczerze powracając na prostą drogę życia! Chodźcie, zawróćmy do PANA! [Oz 6,1]. Skoro On powiedział: Pragnę was uleczyć z waszej niewierności i chcę was znów umiłować doskonałą miłością – to znaczy, że w Jezusie Chrystusie i do ciebie wyciąga rękę! Posłuchaj Go i poczuj się znów serdecznie kochany!

Mądry rozważy te słowa, a roztropny to uzna, bo drogi Jahwe są proste; chodzą nimi sprawiedliwi, a bezbożni na nich upadają.

15 lutego, 2024

Potrójne kryterium nowego narodzenia

Jeżeli ktoś chciałby polecieć do Ameryki, to musi nabyć bilet i wsiąść do samolotu. Kto w porze żniw chce na swojej ziemi zbierać plony, ten wcześniej musi ją obsiać dobrym nasieniem. Biblia mówi, że jeżeli ktoś chciałby żyć wiecznie w Królestwie Bożym, ten za życia w ciele musi się narodzić na nowo. Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kto nie narodzi się na nowo, nie może ujrzeć królestwa Bożego. Mówi do Niego Nikodem: Jak może narodzić się człowiek będąc starcem? Czy może wejść po raz drugi do łona matki i narodzić się? Jezus odrzekł: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kto nie narodzi się z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. Co rodzi się z ciała, jest ciałem, a co z Ducha, jest Duchem. Nie dziw się, że powiedziałem: musicie narodzić się na nowo [Jn 3,3-7].

Ponieważ Pismo Święte sprawę nowego narodzenia stawia na ostrzu noża jako konieczny warunek wejścia do Królestwa Bożego, byłoby dobrze, gdybyśmy zawczasu osobiście upewnili się, czy rzeczywiści jesteśmy zrodzeni z Boga i możemy być spokojni, co do swojego zbawienia. Jako że w tym temacie istnieje sporo niejasności i błędnych przekonań, oddajmy głos Słowu Bożemu: Dzieci, niech was nikt nie zwodzi. Kto postępuje sprawiedliwie, ten jest sprawiedliwy, tak jak i On  jest sprawiedliwy. Kto popełnia grzech, ten jest [dzieckiem] diabła, ponieważ diabeł grzeszy od początku. Po to właśnie objawił się Syn Boży, aby zniszczyć dzieła diabła. Każdy, kto narodził się z Boga, nie popełnia grzechu, albowiem trwa w nim nasienie Boże; taki człowiek nie może trwać w grzechu, bo narodził się z Boga. Po tym można rozpoznać dzieci Boże i dzieci diabła: każdy, kto nie postępuje sprawiedliwie i nie miłuje brata swego, ten nie pochodzi od Boga. Takie bowiem jest orędzie, które słyszeliście od początku: miłujcie się wzajemnie. Nie tak, jak Kain, który był [dzieckiem] Złego i zamordował swego brata. A dlaczego zamordował go? Ponieważ czyny jego były złe, a brata jego sprawiedliwe [1Jn 3,7-12].

Pierwszą cechą człowieka narodzonego na nowo jest to, że stał się sprawiedliwy i sprawiedliwie zaczął postępować. Wiemy z Biblii, że nikt nie jest sprawiedliwy sam z siebie, gdyż wszyscy zgrzeszyli i nie ma sprawiedliwego ani jednego. Sprawiedliwym przed Bogiem można stać się w jeden tylko sposób, a mianowicie dostąpić usprawiedliwienia przez wiarę w Syna Bożego. On jako sprawiedliwy udziela usprawiedliwienia każdemu, kto przyjmuje wiarę w Jezusa [Rz 3,26]. Lecz uwaga! Gdy człowiek przez wiarę w Jezusa Chrystusa rodzi się na nowo z wody i z Ducha, sprawiedliwość zostaje wpisana w jego geny i na tyle staje się jego wewnętrzną potrzebą, że już nie może postępować niesprawiedliwie. Kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy. To znaczy, że wiara w Jezusa wyraża się sprawiedliwym postępowaniem. Nie jest więc tak, że w zachowaniu chrześcijanina nadal pełno niesprawiedliwości, a sprawiedliwość wciąż jest mu jedynie przypisywana z racji wiary w Chrystusa. Dziateczki! niechaj was nikt nie zwodzi; kto czyni sprawiedliwość, sprawiedliwy jest, jako i On sprawiedliwy jest – mówi Biblia Gdańska.

Znam ludzi uważających się za chrześcijan, którzy bez zmrużenia oka dla własnej korzyści potrafią zmienić treść dokumentu, wystawić lewą fakturę lub ukryć wadę sprzedawanego towaru. Jeżeli komuś z łatwością przychodzi łamanie prawa, lekceważenie przepisów drogowych, nierówne traktowanie bliźnich, nieuczciwość, niedotrzymywanie danego słowa, okłamywanie pracodawcy lub chociażby pospolite kłamstwo, to sam sobie wydaje świadectwo, że nie narodził się na nowo. Nieodrodzeni duchowo chrześcijanie, aby sprawiedliwie postępować, wciąż potrzebują do tego zewnętrznego bodźca nagrody bądź kary. Natomiast ludzie zrodzeni z Boga noszą w sobie potrzebę sprawiedliwości, bo stali się uczestnikami Bożej natury, uchroniwszy się od zepsucia, jakie w świecie szerzy pożądliwość [2Pt 1,4].

Drugim kryterium pozwalającym upewnić się co do nowego narodzenia jest to, na ile potrafimy żyć w stanie grzechu. Odrodzony duchowo człowiek nie może trwać w grzechu, bo narodził się z Boga. Narodzeni na nowo ludzie wciąż – oczywiście - są narażeni na niebezpieczeństwo upadku w grzech, lecz mając naturę dziecka Bożego są zabezpieczeni przed trwaniem w grzechu. Dobrze to ilustruje zachowanie zwierząt o odmiennych naturach, takich jak np. owca i świnia. Owcy może się przytrafić, że wpadnie w błoto, lecz natychmiast stara się z niego wydostać. Świnia natomiast lubi błoto i chętnie w nim przebywa. Człowiek narodzony na nowo, gdy zgrzeszy, natychmiast odczuwa straszny dyskomfort i jak najszybciej pragnie oczyszczenia. Niestety, na niektórych osobach, uważających się za chrześcijan, sprawdza się jednak treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie [2Pt 2,22].

Każdy z nas ma kryterium do oceny prawdziwości nowego narodzenia we własnym sercu i sumieniu. Prawdziwy chrześcijanin nie potrzebuje kogokolwiek pytać, czy coś jest grzechem, czy też nie. Rodząc się na nowo otrzymaliśmy bowiem narzędzie w postaci dobrego sumienia. Za pośrednictwem tej duchowej busoli Duch Święty na bieżąco aplikuje nam stosowne Słowo Boże, sygnalizując poprawność myślenia i postępowania. A namaszczenie, które otrzymaliście od Niego, twa w was i dlatego nie ma potrzeby, żeby was ktoś jeszcze pouczał; lecz ponieważ namaszczenie Jego poucza was o wszystkim - a jest ono prawdziwe, a nie kłamliwe - dlatego trwajcie w nim tak, jak was ono pouczyło [1Jn 2,27].

Po trzecie, ważną oznaką nowego narodzenia jest miłość do ludzi, a zwłaszcza do braci i sióstr w Chrystusie. Choćbyśmy nie wiem jak wcześniej byli przesiąknięci niechęcią do różnych osób, to z chwilą duchowego odrodzenia zostajemy przepełnieni miłością i to wręcz do wszystkich! Kto nie miłuje brata swego, ten nie pochodzi od Boga – wyrokuje Słowo Boże. Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. A to przykazanie mamy od Niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego [1Jn 4,20-21]. Narodzone na nowo osoby pragną społeczności z innymi chrześcijanami. Wręcz nie mogą się doczekać kolejnego nabożeństwa. Okazują sobie wzajemnie zainteresowanie. Pomagają jedni drugim. Cieszą się na myśl o współpracy, o spotkaniu w grupie domowej czy o wspólnym wyjeździe, nie mówiąc już o wypoczynku w towarzystwie braci i sióstr w Chrystusie. Jednym słowem, narodzeni na nowo ludzie miłują się wzajemnie. O braciach i siostrach w Chrystusie mówią: Są wspaniali i są mą rozkoszą [Ps 16,3]. Po tej miłości, którą będziecie mieć jedni do drugich, wszyscy poznają, żeście uczniami moimi [Jn 13,35] – powiedział Jezus.

Skąd możemy wiedzieć, czy na pewno narodziliśmy się na nowo? Po pierwsze, że postępujemy sprawiedliwie. To znaczy, nie tylko cieszymy się, że jesteśmy usprawiedliwieni ofiarą Chrystusa ale z racji wiary w Boga, sami też zaczęliśmy czynić sprawiedliwość. Po drugie, że nie potrafimy już trwać w grzechu. Gdy zdarzy się nam zgrzeszyć, natychmiast czujemy się z tym źle, wyznajemy swój grzech i powracamy do trwania w uświęceniu. I po trzecie, stąd wiemy, że narodziliśmy się na nowo, że miłujemy braci i siostry w Chrystusie i lubimy ich towarzystwo. Uwaga! Nie wystarczy jeden z tych objawów, ani nawet dwa z nich. Gdy zaś wszystkie trzy są obecne w naszym życiu jednocześnie, to mamy dobitne świadectwo, że jesteśmy ludźmi duchowo odrodzonymi i możemy spać spokojnie.