31 października, 2014

Czy jest co świętować?

Dziś święto Reformacji. Obchodzi się je 31 października na wspomnienie aktu zawieszenia w 1517 roku na drzwiach kościoła w Wittenberdze tzw. 95 tez Marcina Lutra. Katolicki mnich odważył się poddać krytyce kwitnący w Rzymie handel odpustami. Zawrzało. Nastąpił wielki podział. W wielu miejscach doszło do poważnych zmian doktrynalnych i obrzędowych.

Obserwując dzisiejsze kościoły historyczne, nie widzę między nimi wielkich różnic. W dużym stopniu duchowieństwo katolickie i protestanckie jest siebie warte. Obrzydliwe poczucie wyższości, pewność siebie, żądza władzy, niemoralność, homoseksualizm, defraudacje finansowe – pełno tego i w jednym, i w drugim środowisku. Pierwsi wciąż mówią o randze Tradycji, drudzy o znaczeniu Pisma Świętego, a jedni i drudzy w praktyce życia są od Biblii bardzo daleko. Powiedziałbym nawet, że protestanci wcale nie mniej zeszli z drogi ewangelii. Ordynując na przykład jawnych gejów i lesbijki na duchownych i powierzając im w świetle dnia przywódcze stanowiska w kościele, poszli dalej niż ci, którzy w szesnastym wieku nie chcieli się zreformować. Okazuje się, że ani katolicka Tradycja, ani protestancka Reformacja nie zbawiły i wciąż nie zbawiają ludzi od ich grzechów.

Piszę tak gorzkie słowa, bo w wielu dzisiejszych wypowiedziach pobrzmiewa mi jakaś nuta chlubienia się Reformacją. Tymczasem Biblia poucza, że nie przynależność religijna, nie poprawność przyjętej doktryny i nie udział w kościelnych obrzędach, przesądzają o zbawieniu ludzkiej duszy.  Musisz się narodzić na nowo – powiedział Jezus religijnemu Nikodemowi. Co zaś do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata. Albowiem ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz nowe stworzenie [Ga 6,14-15]. Nowe stworzenie to wynik osobistego spotkania z Bogiem, pokuty i odrodzenia z Ducha Świętego. Tego nie przeżywa się zbiorowo, nie dziedziczy po rodzicach ani nie dostaje w ramach Reformacji.

Jestem chrześcijaninem. Nie jestem ani katolikiem, ani protestantem. Jestem grzesznikiem, który przez wiarę w Syna Bożego narodził się na nowo. Pan Jezus przebaczył mi wszystkie moje grzechy i dał mi nowe życie. Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. A obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie [Ga 2,20]. Od narodzin Kościoła, od dnia zesłania Ducha Świętego, Jezus Chrystus  ma na ziemi prawdziwych naśladowców. Przed i po Reformacji jednakowo byli oni oddani codziennemu posłuszeństwu ewangelii. W gronie takich prostolinijnych uczniów Pana Jezusa, gdzieś na marginesie świata, widzę miejsce dla siebie. Zna Pan tych, którzy są Jego [2Tm 2,19].

28 października, 2014

Halloween: Igranie z ogniem

Czy udział w szkolnej zabawie Halloween automatycznie oznacza oddawanie czci diabłu? Czy strój wampira czyni przebierańca wampirem? Oczywiście, że nie. Nie ma potrzeby, by nadmiernie demonizować sprawę. Przebrany za policjanta nie jestem policjantem ani  też wchodząc do kościoła nie staję się przez to chrześcijaninem. Dlaczego więc jako sługa Słowa Bożego ponownie odzywam się w tym temacie? Ponieważ obawiam się, że wiele osób  zbyt lekko traktuje zagadnienie Halloween i nieświadomie naraża się na niebezpieczeństwo.

Gdy dziecko wyciąga rękę w stronę nieznanego rodzicom psa albo gdy chociażby przez chwilę ma zostać w windzie sam na sam z jakimś obcym facetem – natychmiast wzmaga się w nich czujność. I słusznie. Trzeba mieć pewność, że dziecko jest absolutnie bezpieczne.

Do jakiej kategorii w potocznym odczuciu zalicza się kostuchy, diabły, wampiry, kościotrupy, czarownice itp.?  Kojarzą się one z jakimś rodzajem zła. Zło ma w sobie dziwną magię przyciągania. Kradziona woda jest słodka, a chleb pokątnie jedzony smakuje [Prz 9,17]. Dreszczyk emocji zbliżania się do tajemniczych  i nieznanych zaświatów, podwyższony stopień ryzyka, chęć zrobienia wrażenia na pozostałych uczestnikach imprezy – to dla wielu atrakcja, z której trudno się rezygnuje.

A jednak Biblia wzywa: Od wszelkiego rodzaju zła z dala się trzymajcie [1Ts 5,22]. Dlaczego? Bo demony szukają sposobu na opanowanie ludzkiej duszy i wykorzystają każdą okazję, aby to zrobić. Ostatnia noc października to pora wzmożonych flirtów z siłami ciemności, a igranie z ogniem może źle się skończyć. Czy może kto zgarnąć ogień do swojego zanadrza, a jego odzienie się nie spali? Czy może kto chodzić po rozżarzonych węglach, a jego stopy się nie poparzą? [Prz 6,27-28].

Stąd prosta i dobra rada: Brać udział w imprezach Halloween, to jakby igrać z ogniem. Lepiej nie igraj, bo się doigrasz. 

26 października, 2014

Wspaniałomyślność

Dzisiejszy dzień to dla mnie czas wzruszenia, które mogę określić tylko jednym słowem - wspaniałomyślność. Otóż na okoliczność rocznicy moich 55. Urodzin moi najbliżsi wręczyli mi Dyplom Uznania, którego treść załzawiła mi oczy. Przecież dobrze wiem, że nie jestem ani dobrym mężem, ani ojcem, a tym bardziej pastorem. Nie mam też żadnych specjalnych osiągnięć jako doradca, nauczyciel lub opiekun. Nie potrafię być dobrym przyjacielem, a i majsterkowanie nie za bardzo mi wychodzi. Skąd więc taka treść Dyplomu Uznania podpisana przez moją żonę, dzieci i wnuka? Nic to innego, jak najprawdziwsza wspaniałomyślność z ich strony.

Wzruszająca postawa moich bliskich, z jaką dziś mam do czynienia, przywodzi mi na myśl wielką wspaniałomyślność Boga. Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy [1Jn 3,1]. Dlaczego Bóg okazuje mi łaskę? Przecież w żaden sposób nie zasługuję na prawo do nazywania się dzieckiem Bożym. A zdrowie, zero długów, codzienne poczucie, że jestem potrzebny, od lat ani jednej godziny, żebym się nudził - czyż to nie wspaniałomyślność ze strony mojego Stworzyciela, Zbawiciela i Pana?! Nic takiego mi się nie należy. Upodobało się jednak Bogu, aby na co dzień dodawać mi skrzydeł. Dlaczego? Bo uwierzyłem w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Dzięki Niemu stałem się domownikiem Bożym i beneficjentem Jego łaski.

Moi najbliżsi dziś na nowo uświadomili mi wartość Bożej wspaniałomyślności. Ba, we wzruszający dla mnie sposób tę wspaniałomyślność okazali. Dziękuję.

24 października, 2014

Wracajcie na drogę!

The Prodigal Son Returns, Soichi Watanabe
Porannymi myślami znalazłem się dziś przy ludziach, którzy zagubili się duchowo. Znam osobiście co najmniej parę takich osób, które niegdyś kroczyły drogą wiary i uświęcenia życia, a dzisiaj żyją po świecku. Niektórym z nich nawet nieźle powodzi się materialnie i robią wrażenie szczęśliwych. Inni klepią biedę i chodzą smutni. Tak czy owak, jedni i drudzy opuścili ścieżki Pana i żyją gdzieś z dala od społeczności Jego kościoła.

Dzisiejsza lektura Pisma Świętego przypomniała mi, że wspomniane osoby znajdują się w bardzo złym położeniu. Jeśli bowiem przez poznanie Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa wyzwolili się od brudów świata, lecz potem znowu w nie uwikłani dają im się opanować, to stan ich ostateczny jest gorszy niż poprzedni. Lepiej bowiem byłoby dla nich nie poznać drogi sprawiedliwości, niż poznawszy ją, odwrócić się od przekazanego im świętego przykazania. Sprawdza się na nich treść owego przysłowia: Wraca pies do wymiocin swoich, oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie [2Pt 2,20-22].

Modlę się, aby Pan Jezus – chociaż wydaje się to niemożliwe – nawiedził ich ponownie. Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych - którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego - gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko [Hbr 6,4-6]. Chociaż więc na podstawie powyższych słów mam świadomość stopnia trudności całej sprawy, to jeśli chodzi o moich dawnych przyjaciół i towarzyszy wiary, jestem przekonany o czymś lepszym, zwłaszcza co dotyczy zbawienia. Co niemożliwe jest dla ludzi, możliwe jest dla Boga!

Posłuchajcie! Bogu nie jest ciężko przebaczyć wam wasze odstępstwo. Niech bezbożny porzuci swoją drogę, a przestępca swoje zamysły i niech się nawróci do Pana, aby się nad nim zlitował, do naszego Boga, gdyż jest hojny w odpuszczaniu! [Iz 55,7]. Uniżcie się przed Panem i wracajcie. Rozumiem, że nie jest to łatwe, ale pomyślcie – błagam - co będzie z wami, jeśli tego nie zrobicie.

Będę z modlitwą wypatrywał powrotu wielu zagubionych we mgle zwątpienia, zranień i rozczarowania. Wracajcie na dobrze oznakowaną i prostą drogę wiary.

23 października, 2014

Kąpiel

kąpiące się dziś na Olszynce gawrony
Na trawniku naszej posesji na Olszynce zaobserwowałem dziś dość niezwykłe zjawisko kąpieli stada gawronów. Opróżniliśmy właśnie zbiornik deszczówki i część ptaków szybko zauważyła w trawie nagromadzoną w zagłębieniu terenu wodę. Pomimo dość chłodnej pogody, hałaśliwie zaczęły się w niej pluskać i roztrzepywać ją skrzydłami. Najwyraźniej instynktownie odczuwały potrzebę kąpieli i radośnie wykorzystały daną im okazję.

Potrzebę kąpieli odczuwa chyba każdy człowiek. Nawet jeśli się nie spociliśmy i ciężko nie pracowaliśmy, wystarczy, że minie kilkanaście godzin, a już znowu marzy się nam odświeżający prysznic lub ciepła kąpiel. Już dawno minęły te czasy, gdy wystarczała nam sobotnia wanna. Mało kto czuje się dobrze, jeśli nie wykąpie się przynajmniej raz na dobę.

Fizycznie chcemy być czyści i wręcz rozglądamy się za wodą. Odruchowo stronimy też od ludzi niedomytych. A co z duchową stroną naszego życia? Wiadomo o niej, że się zanieczyszcza. Nieraz wskazuje nam na to nasze własne sumienie. Niestety, żaden człowiek nie może sprawić nam w tej dziedzinie żadnej ulgi. Nawet intensywna służba ofiarnicza Starego Przymierza nie rozwiązywała problemu grzechu. A każdy kapłan sprawuje codziennie swoją służbę i składa wiele razy te same ofiary, które nie mogą w ogóle zgładzić grzechów; lecz gdy On złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, usiadł po prawicy Bożej [Hbr 10,11-12]. Ludzie, jak dzisiejsze ptaki, nie mogli sami sobie stworzyć warunków do oczyszczenia. Musieli czekać, aż przyjdzie Syn Boży, albowiem On zbawi lud swój od grzechów Jego [Mt 1,21].

To jest to! Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo, aby sam sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany [Ef 5,25-27]. Pluskające się na Olszynce gawrony uświadomiły mi dziś znowu radosną prawdę o oczyszczeniu mnie ze wszystkich moich grzechów. Sam nigdy bym sobie tego nie zorganizował. Tylko dzięki stworzonej mi możliwości i okazanej w Jezusie łasce, gdy się zabrudzę, mogę od razu pokornie zwrócić się Boga w modlitwie i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu [1Jn 1,7].

Dziękuję Ci, Panie Jezu, że mogę zasypiać z czystym sumieniem.

22 października, 2014

Tacy sami, jak Jezus

pierwsza na świecie kserokopia
Chociaż w Polsce kserokopiarki pojawiły się dopiero w latach siedemdziesiątych minionego wieku, warto wiedzieć, że ta nowatorska technologia kopiowania dokumentów została wymyślona w Ameryce już około czterdzieści lat wcześniej. Dzisiaj mija rocznica, gdy wynalazca ksero, Chester Carlson, w dniu 22 października 1938 roku wykonał pierwszą udaną kserokopię.

Nie ma potrzeby bym zrozumiał skomplikowany sposób działania kserokopiarki. Setki razy korzystam z rozmaitych urządzeń ksero nie dopytując się o szczegóły ich pracy. Najważniejsze, że otrzymuję wierną kopię tego, co chcę powielić. Pusta kartka w jednej chwili zmienia się w pożądany dokument. Błogosławiony pan Carlson!

Ta prosta myśl ma swoje odniesienie także w sferze duchowej. Bóg jest autorem cudownego planu przywracania w ludziach swojego obrazu. W tym celu na świecie pojawił się Oryginał tj. Syn Boży. Bóg wybrał sobie niektórych ludzi i - jak mówi Biblia -  tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna jego [Rz 8,29]. Przez wiarę w Jezusa rodzą się oni na nowo z Ducha Świętego i zaczynają myśleć, mówić i postępować jak Jezus! Niesamowite.

Jak to możliwe, aby na tak kompletną pustkę duchową, jaką jest grzeszny człowiek żyjący bez Boga na świecie, nanieść wyraźny obraz Syna Bożego, Jezusa Chrystusa? To tajemnica. A jednak wciąż zdarza się i zdarza, że Pan Jezus zaczyna być widoczny w konkretnych osobach. Zmieniamy się nie do poznania. Byliśmy nikim, a teraz nabraliśmy wielkiej wartości w oczach Bożych. Albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Bo wszyscy, którzy zostaliście w Chrystusie ochrzczeni, przyoblekliście się w Chrystusa [Ga 3,26-27]. Wystarczy, że całymi sobą przylgniemy do Jezusa.

Czasem w procesie tworzenia obrazu Chrystusa Pana w nas pojawia się niespodziewana trudność. Ważne, żeby w takich chwilach nie rezygnować, lecz na nowo poddać się temu procesowi. Dzieci moje, znowu w boleści was rodzę, dopóki Chrystus nie będzie ukształtowany w was [Ga 4,19]. Trzeba nam wierzyć, że Bóg doprowadzi ten dla nas niepojęty proces do szczęśliwego finału. Umiłowani, teraz dziećmi Bożymi jesteśmy, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Lecz wiemy, że gdy się objawi, będziemy do niego podobni [1Jn 3,2].

Błogosławiony Bóg, który czyni nas podobnymi do Jezusa.

16 października, 2014

Rzecz w tym, żeby nie zmaleć!

Poranną lekturę Biblii zdominowała mi dzisiaj intrygująca myśl z Psalmu 107. Po kilku wcześniejszych, dość zrozumiałych obrazach, pojawia się następujący opis:  Pustynię zamienił w zbiorniki wód, a ziemię suchą w źródła wód. Osadził tam głodnych i założyli miasto do zamieszkania. Obsiali pola i zasadzili winnice, i zebrali obfity plon. Błogosławił im i rozmnażali się bardzo, a bydła ich nie umniejszył. Lecz zmaleli i zgnębieni byli przez ucisk, nieszczęście i strapienie [Ps 107,35-39].

Lud Boży zmalał. W jakim sensie? Zmalał duchowo, bo od dobrobytu poprzewracało się im w głowach? Błogosławieństwo materialne zaowocowało nędzą duchową? Niewykluczone, że niektórym z nich coś takiego się przytrafiło. Nie byłby to zresztą pierwszy taki przypadek, bowiem już wcześniej Biblia o podobnym kryzysie wiary wspomina: Wprowadził go na wyżyny tego kraju i żywił Izraela owocami pola. Sprawił też, że miód ssali ze skały i dobywali oliwę z najtwardszych kamieni. Śmietanę mieli od krów, mleko od owiec. Łój z baranów baszańskich i z kozłów jedli z najlepszą pszenicą. Pili krew winnych jagód - wyborne wino. Utył Jeszurun i zaczął wierzgać - tłusty się stałeś, gruby i otyły  - oddalił się od Boga, który go uczynił, i wzgardził Skałą swego ocalenia [5Mo 32,13-15]. Tak niestety może się zdarzyć każdemu chrześcijaninowi w okres życiowej prosperity, że już sam dobrobyt źle mu służy pod względem duchowym.

Zmaleć można jednak także z innego powodu. Otóż choćby nie wiem jak obfite błogosławieństwo Boże w ludzkim życiu przerywane jest czasem próby. Ucisk, nieszczęście i strapienie mają za zadanie zweryfikować jakość naszej wiary w Boga. Czy za darmo jest Job tak bogobojny? Czy Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką wraz z jego domem i wszystkim, co ma? Błogosławiłeś sprawie jego rąk i jego dobytek rozmnożył się w kraju. Lecz wyciągnij tylko rękę i dotknij tego, co ma; czy nie będzie ci w oczy złorzeczył? [Jb 1,9-11]. Podobnie jak w przypadku Hioba, Bóg chce, byśmy pokazali, że prawdziwie i bezinteresownie trwamy w wierze. Z tego powodu, czasem w samym środku największych sukcesów zdarza się coś, co zdaje się umniejszać chwalebności błogosławieństwa Bożego. Dobrze tę myśl oddaje przekład Biblii Gdańskiej: Ale podczas umniejszeni i poniżeni bywają okrucieństwem, nędzą, i utrapieniem. Nieraz bywa i tak, że próba przychodzi później, co zdaje się podkreślić przekład Biblii Warszawsko-Praskiej: Ale potem źle im się wiodło i bardzo ich ubyło pod ciężarem cierpień i trosk rozmaitych. Wcześniej, czy później, nastaje czas próby.

I co? Niestety, zbyt często zdarza się tak, że cichną wówczas wielkie słowa i topnieje liczebność grupy. Niedawno dotarła do mnie smutna informacja ze wschodniej Ukrainy, że w trzystuosobowym zborze niedzielne zgromadzenie liczyło zaledwie czternaście osób. Wierni w trosce o swoje bezpieczeństwo pouciekali, gdzie się dało.  Owszem, czasem takie uchodźctwo może dobrze przysłużyć się sprawie ewangelii, jak to się stało w przypadku prazboru: W tym samym czasie rozpoczęło się krwawe prześladowanie chrześcijan w Jerozolimie. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozbiegli się po różnych zakątkach Judei i Samarii. […] Ci zaś, którzy się rozproszyli, głosili słowo przechodząc z miejsca na miejsce [Dz 8,1-4]. Wiemy jednak, że nie zawsze tak ucieczki się kończą.

Jeśli więc jakaś prześladowana społeczność zmaleje, bo jej członkowie ruszają by głosić Słowo Boże w innych miejscowościach, to zło obraca się w dobro i chrześcijanin nie powinien żałować takiego obrotu sprawy. Psalm 107 zdaje się jednak mówić coś innego. Uwydatnia to Biblia Tysiąclecia: Potem zmalała ich liczba i podupadli pod naciskiem niedoli i utrapienia. Radosna, żeby nie powiedzieć hałaśliwa, wiara została zweryfikowana. Po euforycznym śpiewie i płomiennych wyznaniach zostały jedynie wspomnienia...

Nie po to Bóg dopuszcza do chrześcijan ucisk i prześladowanie. On chce w ten sposób dać nam możliwość udowodnienia, że nasza miłość do Pana Jezusa Chrystusa nie jest wprost proporcjonalna do stopnia komfortu życia. Rzecz w tym, aby nie zmaleć, gdy maleje nam poziom bezpieczeństwa socjalnego, zasobności portfela i ogólnej pomyślności życiowej. Bynajmniej, Bóg się w takich chwilach od nas nie odwraca! Czas próby ma uczynić nas wielkimi w oczach Pana.

Kto jest tak mądry, by zrozumiał to wszystko? Kto pojmie bogactwo łaskawości Pana? [107,43 B.W-P].

05 października, 2014

Nastaw się na dobry owoc życia!

Każdy dobry plon jest uwarunkowany. Właściwy czas zasiewu, odpowiednie warunki rozwojowe, stosowna pielęgnacja - zignorowanie tych czynników nie tylko obniża plony ale nawet może ich całkowicie pozbawić. Nade wszystko zaś, gdy ktoś chce mieć wielkie żniwa, powinien wiosną zadbać o odpowiednie, dobre nasienie. To proste prawo zasiewu i zbioru może być dobrą ilustracją naszego życia i jego owoców.

Są ludzie, którzy zdają się kpić sobie z tej oczywistej zasady. Oczekują plonu życia niezgodnego z dokonywanym zasiewem. Stąd wezwanie Słowa Bożego: Nie błądźcie, Bóg się nie da z siebie naśmiewać; albowiem co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny [Ga 6,7-8]. Boga nie można na nic naciągnąć ani robić sobie z Niego żartów. Nie błądźcie, Bóg nie pozwala z siebie szydzić [wg przekładu Nowego przymierza]. Niektórzy jawnie negują związek doczesności z wiecznością. Prezentują całkowicie wykoślawione podejście do sprawy, niczym pewna kobieta, która wysłuchawszy podobieństwa o bogaczu i Łazarzu, stwierdziła, że za życia chce być bogaczem, a po śmierci będzie Łazarzem. Inni ślą ku Bogu następujący komunikat: Wyszaleje się, poużywam świata, a potem na starość się nawrócę. Jeszcze inni bagatelizują sprawę i liczą na jakiś fuks.

Pełno na ziemi cwaniaków, którym udaje się okpić rodziców, nauczycieli, pracodawców, władzę samorządową, a nawet skarbówkę. Lecz z Bogiem żadnemu cwaniakowi się nie uda. Nie zwodźcie sami siebie – nie sposób okpić Boga! [wg przekładu Sterna]. U Niego szansę mają tylko ci, którzy z drżeniem serca odnoszą się do Jego Słowa. A  Słowo Boże prezentuje żelazną zasadę: Człowiek zbiera to, co zasiał (Stern). Zasadźcie drzewo dobre, to i owoc będzie dobry, albo zasadźcie drzewo złe, to i owoc będzie zły [Mt 12,33]. Nie ma bowiem drzewa dobrego, które by rodziło owoc zły, ani też drzewa złego, które by rodziło owoc dobry. Każde bowiem drzewo poznaje się po jego owocu, bo nie zbierają z cierni fig ani winogron z głogu [Łk 6,43-44].

Krótko mówiąc, nasze codzienne postawy i czyny są zasiewem na jutro. Może to być zasiew prowadzący nas do dobrych zbiorów. Bo kto chce być zadowolony z życia i oglądać dni dobre, ten niech powstrzyma język swój od złego, a wargi swoje od mowy zdradliwej. Niech się odwróci od złego, a czyni dobre, niech szuka pokoju i dąży do niego [1Pt 3,10-11]. Niestety, istnieje i taka ewentualność, że zasiejemy coś, co niechybnie wyda nam złe owoce. Kto w swoim domu sieje zamieszanie, dziedziczy wiatr [Prz 11,29]. Izrael odrzucił to, co dobre, niechże go ściga nieprzyjaciel! Powołują królów, lecz beze mnie, ustanawiają książąt, lecz bez mojej wiedzy. Ze swojego srebra i złota uczynili sobie bałwany na własną zgubę. […] Bo sieją wiatr i będą zbierać burzę [Oz 8,3-7].

Biblia jest bardzo jednoznaczna. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny [Ga 6,8]. Oto jak tę myśl Słowa Bożego oddają inne przekłady: Ci, którzy sieją na gruncie swojej starej natury, aby zaspokoić swoje pragnienia, koniec końców zbiorą zniszczenie; lecz ci, którzy wytrwale sieją na polu Ducha, zbiorą z Ducha życie wieczne (Stern). Kto sieje to, co odpowiada pożądliwościom jego ciała, temu pożądliwości zgotują żniwo w postaci śmierci. Lecz jeśli będzie siał to, co podoba się Duchowi [Świętemu], w czasie żniwa Duch da mu w nagrodę życie wieczne (Biblia Warszawsko-Praska).

Zasadniczo są tylko dwie kategorie zasiewu. Cokolwiek zasiewamy – jest albo wg Ducha albo wg ciała. Sianie wg Ducha, to na przyszłość na pewno - żywot wieczny. Sianie wg ciała, to na przyszłość na pewno – skażenie, zniszczenie, śmierć. Jeżeli zdarzyło się nam, że przez lata sialiśmy według ciała, to jedynym sposobem uniknięcia złych tego owoców jest pokuta. Szczere wyznanie grzechów i obiecane przez Boga w takim przypadku przebaczenie, przerwie duchowy proces tworzenia złych owoców. Tylko niezwłoczne nawrócenie się do wiary w Pana Jezusa Chrystusa i rozpoczęcie siania tego, co dobre w oczach Bożych, zaowocuje żywotem wiecznym. Warto tu jeszcze za Sternem podkreślić, że prawem żniw jest nie tylko to, że człowiek zbiera to, co zasiał, dobre czy złe, lecz i to, że żniwo jest zawsze większe niż siew: "sto, sześćdziesiąt, trzydzieści razy więcej niż posiano" (Mt 13,8.23).

Przyjaciele! Na wiosnę można było wybierać, co się posadzi lub posieje. Jesienią już wybierać nie można. Zbiera się zgodnie z wiosennymi decyzjami i wyborami. To dla nas wielka lekcja duchowa. Nadchodzi dzień ostatecznego żniwa. Wielu ludzi błądzi w myśleniu o tym dniu. Myślą, że jakoś uda się im zbierać coś innego, niż zasiewali. Byli niegościnni – a myślą, że drzwi będą mieli szeroko otwarte. Byli skąpi – a myślą, że będą żąć obficie. Byli interesowni – a myślą, że spotkają się ze wspaniałomyślnością. Mieli zamknięte serca – a myślą, że spotkają się z otwartością. Nie przebaczali – a myślą, że zostaną im odpuszczone ich grzechy.

A co z nami?  Nastawmy się na dobry owoc naszego życia! Nie zwlekajmy z tym ani dnia dłużej. Zacznijmy siać to, co na pewno zaowocuje życiem wiecznym. Zróbmy to od razu. Jeżeli zaś już taką decyzję podjęliśmy wcześniej – proszę - nie ustawajmy! Bądźmy niestrudzeni w szlachetnym postępowaniu. Jeśli w nim wytrwamy, czeka nas czas wielkich żniw! [Ga 6,9].

Skrócona wersja kazania wygłoszonego w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE w Gdańsku na okoliczność Zborowego Dnia Dziękczynienia, 5 października 2014 roku

01 października, 2014

Miłość wyższej jakości, czy grzech?

Głośne stały się w tych dniach słowa polskiego filozofa: "Jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość miłości i związku". Chociaż są one jedynie echem dyskusji przewalającej się przez sporą część Europy, to oczywiste, że taka wypowiedź musiała w Polsce wywołać burzliwą reakcję. Ze zdumieniem  jednak słucham, że jest ona kontrowersyjna przede wszystkim dlatego, że narusza nasze wielkie tabu. Czyżby więc wystarczyło, aby te kwestię jakoś w naszym społeczeństwie odczarować i wtedy miłość erotyczna w obrębie najbliższej rodziny byłaby już w porządku?

Otóż podejście do sprawy zakomunikowane przez prof. Hartmana jest nie do przyjęcia głównie z innego powodu. Bóg, stwarzając człowieka, wpisał w naszą psychikę odruch moralny, który trzyma nas z dala od kazirodczych kontaktów seksualnych. Wzdragamy się na myśl o fizycznym współżyciu seksualnym z własnym dzieckiem, rodzicem lub rodzeństwem. Ażeby uniknąć w tym niedomówień i niejasności, Biblia wyraźnie instruuje:

Nikt nie będzie się zbliżał do swojego krewnego, aby odsłaniać jego nagość; Jam jest Pan! Nie będziesz odsłaniał nagości swojego ojca i nagości swojej matki. Jest ona twoją matką. Nie będziesz odsłaniał jej nagości. Nie będziesz odsłaniał nagości żony swojego ojca, gdyż jest to nagość ojca twojego. Nie będziesz odsłaniał nagości siostry swojej, córki twojego ojca lub córki twojej matki, czy się urodziła w domu rodzinnym, czy się urodziła poza nim. Nie będziesz odsłaniał nagości córki twojego syna lub córki twojej córki, gdyż są one twoją nagością. Nie będziesz odsłaniał nagości córki żony twojego ojca, urodzonej z ojca twojego, gdyż jest ona twoją siostrą. Nie będziesz odsłaniał nagości siostry twojego ojca, jest ona krewną twojego ojca. Nie będziesz odsłaniał nagości siostry twojej matki, jest ona krewną matki twojej. Nie będziesz odsłaniał nagości brata ojca twojego, nie zbliżysz się do jego żony, jest ona twoją stryjenką. Nie będziesz odsłaniał nagości twojej synowej, jest ona żoną twojego syna, nie będziesz odsłaniał jej nagości. Nie będziesz odsłaniał nagości żony twojego brata, jest ona nagością twojego brata. Nie będziesz odsłaniał nagości kobiety i jej córki. Nie weźmiesz córki jej syna ani córki jej córki, aby odsłonić jej nagość, są one krewne między sobą. Jest to sprośnością [3Mo 18,6-17].

Ma się rozumieć, że powyższe Słowo Boże w delikatny sposób mówi o kontaktach seksualnych, a nie np. o opiece medycznej nad chorą matką lub bratem. W tym sensie stanowisko biblijne całkowicie pokrywa się z odczuciami ludzi trzeźwych i zdrowych psychicznie. Odstępstwo od tej zasady jest grzechem. Proszę zauważyć na przykład, że córki Lota, chcąc zrealizować swój niecny pomysł, najpierw musiały ojca upić. Pójdź, upójmy ojca naszego winem i śpijmy z nim, aby zachować potomstwo z ojca naszego. Upoiły więc ojca swego winem tej nocy. A starsza weszła i spała ze swym ojcem, ale on nie wiedział ani kiedy się położyła, ani kiedy wstała. Nazajutrz rzekła starsza do młodszej: Oto spałam minionej nocy z ojcem swoim. Upójmy go winem także tej nocy, potem wejdź ty i śpij z nim, a zachowamy z ojca naszego potomstwo. Upoiły tedy ojca swego winem również i tej nocy, a młodsza poszła i spała z nim. Ale on nie wiedział ani kiedy się położyła, ani kiedy wstała. Tak więc poczęły obie córki Lota z ojca swego [1Mo 19,32-36]. Bogobojny Lot na trzeźwo w czym takim by nie uczestniczył.

W żadnym wypadku kontaktu seksualnego z najbliższymi krewnymi nie można nazywać miłością wyższej jakości. Przeklęty, kto łączy się cieleśnie z żoną swego ojca, gdyż odsłonił połę płaszcza swego ojca. A cały lud powie: Amen. Przeklęty, kto łączy się cieleśnie z jakimkolwiek zwierzęciem. A cały lud powie: Amen. Przeklęty, kto łączy się cieleśnie ze swoją siostrą, córką swego ojca lub matki. A cały lud powie: Amen. Przeklęty, kto łączy się cieleśnie ze swoją teściową. A cały lud powie: Amen [5Mo 20-23]. I nad czym tu debatować?

Amen.